Vous êtes sur la page 1sur 251

HENNING MANKELLl pita kobieta w serii: Marek Krajewski Koniec wiata w Breslau Henning Mankell Morderca bez tworzy

Henning Mankell Piaa kobieta Aleksandra Marinina Ukradziony sen Aleksandra Marinina Mskie gry Joanna Szymzyk Ewa i zoty kot pita kobieta przeoya HALINA THYLWE MBP Szczecin Pita kobieta / nr inw.: 1.38 - 37774 F38 821.113.6-312.4 .-as* Patronat medialny: Tytu oryginau: Den femte kvinnan Copyright 1996 by Henning Mankell Published by agreement with Ordfronts Forlag AB, Stockholm and Leonhardt & H0ier Literary Agency aps, K0benhavn Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo W.A.B., 2004 Copyright for the Polish translation by Halina Thylwe, 2004 Wydanie I Warszawa 2004 dWidziaem we nie Boga, mia dwie twarze. Jedna bya agodna i czua jak twarz matki, a druga przypominaa twarz Szatana. z Upadku imama Nawala el Saadawiego Pajczyna oplata pajka mioci i trosk. afrykaskie, rdo nieznane Algieria - Szwecja maj-sierpie 1993

Prolog Tej nocy, kiedy przyszli speni wit misj, panowaa gboka cisza. Farid, najmodszy z czterech mczyzn, pomyla pniej, e nawet psy nie wyday adnego dwiku. Otulaa ich ciepa noc, podmuchy wiatru znad pustyni byy ledwie wyczuwalne. Czekali do zapadnicia ciemnoci. Dug drog z Algieru, z Dar Azizy, przebyli starym, le resorowanym samochodem. Dwa razy musieli przerwa podr. Pierwszy raz - eby naprawi lewe tylne koo. Nie byli nawet w poowie drogi. Farid, ktry nigdy dotd nie opuszcza stolicy, usiad w cieniu kamiennego bloku i ze zdziwieniem patrzy na nieznany mu krajobraz. ysa, spkana opona rozleciaa si na pnoc od Bu Saady. Duo czasu zajo odkrcenie zardzewiaych muter i zamontowanie zapasowego koa. Farid zrozumia z cichej rozmowy wsptowarzyszy, e wskutek opnienia nie zatrzymaj si na posiek. Pniej, tu pod El Quedem, zgas silnik. Dopiero po godzinie udao im si znale przyczyn awarii i jako temu zaradzi. Ich przywdca, blady trzydziestoletni mczyzna o ciemnej brodzie i gorejcych oczach, takich jakie mg mie wycznie wybraniec Proroka, wciekymi sykami ponagla kierowc, poccego si nad gorcym silnikiem. Farid nie zna imienia przywdcy. Ze wzgldw bezpieczestwa nie wiedzia, kim jest ani skd pochodzi. Nie wiedzia take, jak nazywaj si dwaj inni mczyni. Zna jedynie swoje imi. Potem kontynuowali podr. Byo ju ciemno. Mieli tylko wod do picia, nic do jedzenia. Dotarli do El Quedu noc. Wok panowaa cisza. Zaparkowali gdzie w labiryncie ulic, niedaleko targowiska, i ledwie wysiedli, samochd odjecha. Po chwili z ciemnoci wyoni si pity mczyzna, ktry mia im wskaza drog. Dopiero kiedy pospiesznie przemierzali nieznane zauki, Farid zacz myle o tym, co si niebawem stanie. Pod palcami wyczuwa pochw noa o lekko zakrzywionym ostrzu, ukrytego w kieszeni kaftana. O cudzoziemcach po raz pierwszy usysza od brata, Raszida ben Mehidiego. W ciepe wieczory siadywali na dachu domu ich ojca i patrzyli na poyskujce wiata Algieru. Farid wiedzia, e Raszid jest zaangaowany w walk o przeksztacenie ich kraju w pastwo islamskie, przestrzegajce zbioru praw ustanowionych przez Proroka. Kadego wieczora mwi mu, jakie to wane, by pozby si cudzoziemcw. Faridowi schlebiao to, e brat znajduje dla niego czas na rozmowy o polityce. Pocztkowo nie wszystko rozumia. Dopiero pniej zda sobie spraw, e Raszid ma wobec niego okrelone plany. Chcia, eby Farid uczestniczy w akcjach usuwania cudzoziemcw z ich kraju. To byo przeszo rok temu. Teraz, idc ciemnymi wskimi uliczkami w towarzystwie ubranych na czarno mczyzn, spenia yczenie Raszida. Cudzoziemcy zostan usunici. Nie bd nigdzie deportowani. Zgin. To odstraszy tych wszystkich, ktrzy mieliby ochot do nich przyjecha. To wita misja - powtarza Raszid. - Ucieszy Proroka. Przebudowa kraju wedle Jego wskaza zapewni ci wietlan przyszo". Farid dotkn noa. Dosta go poprzedniego wieczora od Raszida, kiedy si egnali na dachu. Mia adn rkoje z koci soniowej. Dotarli do obrzey miasta. Uliczki wychodziy na plac targowy. Na bezchmurnym niebie wieciy gwiazdy. Zatrzymali si przed dugim murowanym domem o opuszczonych aluzjach. Po drugiej stronie ulicy, za wysokim elaznym ogrodzeniem, staa dua willa. Ich przewodnik bezgonie rozpyn si w ciemnociach. Znw byli we czwrk. Panowaa absolutna cisza. Farid nigdy czego podobnego nie dowiadczy. Przez dziewitnacie lat, ktre przey w Algierze, nie zazna takiej ciszy. Nie sycha nawet psw, pomyla, a przecie musz tu gdzie by. W kilku oknach willi palio si wiato. Ulic przejecha z oskotem autobus o zdezelowanych reflektorach. Potem znw zalega cisza.

Zgaso wiato w jednym oknie. Farid prbowa oszacowa czas. Czekali chyba od p godziny. By bardzo godny, od rana nic nie jad. Wypili ju dwie butelki wody, ktre z sob zabrali. Nie chcia o nic prosi. Przywdca byby oburzony. Mieli speni wit misj, a on pyta o wod. Zgaso wiato w drugim oknie. Po chwili will spowia ciemno. Czekali. W kocu przywdca da im znak i pospiesznie przecili ulic. Przy furtce siedzia str. Spa. W rku trzyma drewnian pak. Przywdca obudzi go kopniakiem, przytkn n do twarzy i co szepn do ucha. Mimo sabego owietlenia Farid dostrzeg strach w oczach staruszka; wsta i odszed, kutykajc na zesztywniaych nogach. Otworzyli furtk - cicho zaskrzypiaa - i wlizgnli si do ogrodu. Mocno pachnia jamin i jakie zioo, ktrego nazwy Farid nie pamita. Wci panowaa cisza. Na tabliczce przy wysokich drzwiach wejciowych zobaczy napis: Zakon Sistr Chrzecijanek". Zastanawia si, co to moe znaczy. W tym momencie poczu na ramieniu czyj do. Drgn. To przywdca go dotkn i po raz pierwszy si odezwa. - Jest nas czterech - wyszepta tak cicho, e nawet wiatr by go nie usysza. - W rodku te s cztery osoby. pi w pojedynczych pokojach usytuowanych po dwch stronach korytarza. S stare, nie bd stawia oporu. Farid popatrzy na stojcych obok dwch mczyzn. Byli kilka lat od niego starsi. Nagle nabra przekonania, e uczestniczyli ju w podobnej misji. Tylko on by nowicjuszem. Ale nie odczuwa lku. Raszid zapewni go, e robi to dla Proroka. Przywdca spojrza na niego, jakby czyta w jego mylach. - Mieszkaj tu cztery cudzoziemki - powiedzia po chwili. - Nie zgodziy si dobrowolnie opuci naszego kraju. Czyli wybray mier. Poza tym to chrzecijanki. Zabij kobiet, pomyla Farid. Raszid o tym nie wspomnia. Mogo by tylko jedno wytumaczenie. To nie miao znaczenia. Weszli do willi. Bez trudu otworzyli zamek noem. W ciepym mroku zapalili latarki i ruszyli po szerokich schodach. W korytarzu na pitrze wisiaa samotna arwka. Cigle byo bardzo cicho. Mieli przed sob czworo zamknitych drzwi. Wyjli noe. Przywdca wskazywa na drzwi i kiwa gow. Farid wiedzia, e nie moe si waha. Raszid mwi, e wszystko musi si odby byskawicznie. Nie powinien patrze na twarz. Niech patrzy na szyj i tnie. Mocno i pewnie. Pniej niewiele pamita z tego, co zaszo. Kobieta przykryta biaym przecieradem miaa chyba siwe wosy. W sabym wietle padajcym z ulicy nie widzia jej wyranie. Obudzia si w momencie, w ktrym cign przecierado, ale nie zdya krzykn ani zrozumie, co si dzieje, kiedy jednym ruchem podern jej gardo i szybko odskoczy, eby si nie pobrudzi krwi. Potem si odwrci i wyszed na korytarz. Wszystko trwao krcej ni p minuty. Gdzie w nim tykay sekundy. Ju mieli odchodzi, gdy odezwa si jeden z mczyzn. Przywdca zastyg w bezruchu, jakby nie wiedzia, co robi. W jednym z pokoi bya jeszcze jedna kobieta. Pita kobieta. Nie powinno jej tam by. Moe przyjechaa z wizyt. W kadym razie to cudzoziemka. Mczyzna, ktry j zauway, nie mia co do tego adnych wtpliwoci. Przywdca wszed do pokoju. Farid, ktry sta przy drzwiach, zobaczy skulon ze strachu posta. Jej przeraenie przyprawio go o mdoci. Na ssiednim ku leaa martwa kobieta. Biae przecierado byo przesiknite krwi. Przywdca wyj n z kieszeni i podern gardo pitej kobiecie. Potem opucili will rwnie niepostrzeenie, jak do niej weszli. Gdzie w ciemnociach czeka na nich samochd. O wicie byli ju daleko od El Quedu i piciu martwych kobiet. By maj 1993 roku. List przyszed do Ystadu 19 sierpnia.

Poniewa na kopercie mia algierski stempel, wiedziaa, e jest od matki, i nie spieszya si z otwieraniem. Chciaa go przeczyta w ciszy i spokoju. Koperta bya gruba, list musia liczy wiele stron. Matka nie kontaktowaa si z ni od przeszo trzech miesicy. Z pewnoci miaa jej duo do opowiedzenia. Pooya list na stole w salonie. Nie opuszczao jej lekkie zdziwienie. Dlaczego matka tym razem napisaa adres na maszynie? Pomylaa, e znajdzie na to odpowied w licie. Dopiero przed pnoc wysza na balkon i usiada na leaku, ktry ledwie si mieci midzy doniczkami. Bya ciepa sierpniowa noc. Moe jedna z ostatnich takich nocy w tym roku. Jesie czekaa za progiem. Otworzya kopert. Dopiero kiedy przeczytaa list do koca, rozpakaa si. Wiedziaa, e autork jest kobieta. wiadczy o tym nie tylko adny charakter pisma, ale take dobr sw. Aby j maksymalnie oszczdzi, z niezwyk delikatnoci opowiedziaa o tym okropnym zdarzeniu.Delikatno nic nie znaczya. Liczy si fakt. Nic wicej. List napisaa Francoise Bertrand, policjantka pracujca najprawdopodobniej w centralnej algierskiej komisji do spraw zabjstw. Drog subow zapoznaa si z wydarzeniami, ktre rozegray si pewnej majowej nocy w miecie El Qued, na poudniowy zachd od Algieru. Wszystko byo jasne, przejrzyste i przeraajce. Nieznani sprawcy zamordowali cztery francuskie zakonnice. Z pewnoci naleeli do jednego z odamw fundamentalistw, ktrzy chcieli si pozby cudzoziemcw, doprowadzi kraj do upadku i, wykorzystujc powsta prni, ustanowi pastwo islamskie. Czterem zakonnicom podernito garda, po sprawcach nie byo ladu, pozostaa jedynie krew, gsta, zakrzepa krew. Kiedy nieznani mczyni przyszli z noami, w willi przebywaa pita kobieta, szwedzka turystka, ktra kilkakrotnie przeduaa pozwolenie na pobyt i przypadkiem zatrzymaa si u zakonnic tej nocy. Z paszportu znalezionego w jej torebce dowiedzieli si, e nazywa si Anna Ander, ma szedziesit sze lat i posiada wan wiz turystyczn. Prcz paszportu by tam rwnie bilet lotniczy z otwartym powrotem. Poniewa zamordowanie czterech zakonnic stwarzao wystarczajco duo problemw, funkcjonariusze komisji do spraw zabjstw pod wpywem naciskw politycznych postanowili pomin pit kobiet, zwaszcza e podrowaa samotnie. Po prostu nie byo jej tam owej fatalnej nocy. Zgina w wypadku samochodowym i zostaa pochowana w bezimiennym grobie. Wszystkie jej rzeczy usunito. I w tym momencie pojawia si Francoise Bertrand. Jak napisaa w swoim dugim licie, szef wezwa j do siebie wczenie rano i wyda polecenie, aby natychmiast udaa si do El Quedu. Pit kobiet ju pochowano. Francoise Bertrand miaa zatrze ewentualne lady, a potem zniszczy paszport i inne rzeczy. Anna Ander nigdy nie bya w Algierii. Miaa znikn ze wszystkich rejestrw. I wanie wtedy Frangoise Bertrand znalaza torb, ktr przeoczyli niestaranni ledczy. Leaa za szaf. Moe z niej spada, nie potrafia tego rozstrzygn. W torbie byy listy, ktre Anna Ander pisaa do crki mieszkajcej w Ystadzie, w odlegej Szwecji. Francoise Bertrand przepraszaa za to, e przegldaa prywatn korespondencj. Wzia do pomocy pewnego zapijaczonego szwedzkiego malarza, ktrego poznaa w Algierze. Przetumaczy listy, nie majc pojcia, o co waciwie chodzi. Na ich podstawie wyrobia sobie okrelony pogld. Ju wczeniej nkay j wyrzuty sumienia z powodu pitej kobiety. Nie tylko dlatego, e tak brutalnie zostaa zamordowana w targanej wewntrznymi waniami Algierii, ktr Francoise szczerze kochaa. Prbowaa wyjani, co si dzieje w jej kraju, a przy okazji napisaa kilka sw o sobie. Jej ojciec urodzi si we Francji, przyjecha do Algierii z rodzicami jako dziecko, tam dors i tam si potem oeni z Algierk. Francoise, ich pierwsze dziecko, dugo czua si rozdarta pomidzy Francj i Algieri. Ale teraz wszystkie wtpliwoci znikny. Jej ojczyzn jest Algieria. Cierpiaa z powodu antagonizmw, ktre mogy doprowadzi do rozpadu pastwa. Skazujc t kobiet na niebyt, godzc si na fikcyjny wypadek samochodowy i nie biorc odpowiedzialnoci za to, e Anna Ander bya w Algierii, pogorszyaby i tak ju zszargany wizerunek kraju. Francoise Bertrand nie moga spa. W

kocu postanowia si skontaktowa z crk zmarej kobiety. Musiaa zapomnie o lojalnoci wobec przejpon^ch. Prosia, by nie ujawnia jej nazwiska. Na zakoL^ftie1ife$3[$aa: Wyznaam ca prawde. Moe robi bd, opowiadajc o tym, ale czy mogam postpi inaczej? Znalazam torb z listami do crki. Zdaj relacj z tego, jak weszam w ich posiadanie, i odsyam je do adresata". Do listu Frangoise Bertrand doczya niedokoczon korespondencj matki i paszport. Crka pooya przesyk na balkonowej posadzce i dugo pakaa. Dopiero o wicie podniosa si z leaka i posza do kuchni. Usiada przy stole. W gowie miaa kompletn pustk. Ale po jakim czasie zacza myle. Nagle wszystko stao si proste. Uwiadomia sobie, e przez cae lata nie robia nic innego, tylko czekaa. Do tej pory nie miaa pojcia ani o tym, e czeka, ani o tym, na co czeka. Teraz wiedziaa. Najwyszy czas speni misj. Matki nie byo. Drzwi stany przed ni otworem. Posza do sypialni i wyja spod ka pudeko z karteczkami i dziennikiem. Pooya karteczki na stole. Wiedziaa, e jest ich czterdzieci trzy i e na jednej musi by czarny krzyyk. Zacza je kolejno przeglda. Krzyyk by na dwudziestej sidmej karteczce. Otworzya dziennik i przebiegaa wzrokiem rzdy nazwisk, dopki nie dotara do dwudziestej sidmej pozycji. Odczytaa imi i nazwisko, ktre sama tam wpisaa, i powoli zacza sobie przypomina twarz. Zamkna dziennik i woya karteczki do pudeka. Matka nie yje. Wyzbya si wtpliwoci. Klamka zapada.Da sobie rok. eby upora si z aob i poczyni wszystkie niezbdne przygotowania. Rok. Nie duej.Wysza na balkon. Palia papierosa i patrzya na budzce si miasto. Znad morza nadcigaa sota. Pooya si tu po sidmej. By ranek 20 sierpnia 1993 roku.

Skania 21 wrzenia - 11 padziernika 1994 Par minut po dziesitej wieczorem nareszcie skoczy. Napisanie ostatnich zwrotek zajo mu duo czasu. Chcia, by byy melancholijne i pikne. Po wielekro wyrzuca nieudane wersje do kosza. Dwa razy mia ochot zrezygnowa. Ale teraz wiersz lea przed nim na biurku. Tren dedykowany dzicioowi redniemu, ktry od wczesnych lat osiemdziesitych przesta si pojawia w Szwecji. Jeszcze jeden gatunek ptakw wytrzebiony przez czowieka. Wsta i rozprostowa plecy. Z kadym rokiem dugie chwile spdzane przy biurku staway si coraz bardziej uciliwe. Taki starzec jak ja, myla, nie powinien ju pisa wierszy. Przemylenia siedemdziesicioomiolatka maj warto wycznie dla niego samego. Jednoczenie wiedzia, e to nieprawda. Tylko w wiecie zachodnim ludzi starych traktuje si z pobaaniem lub pogard. W innych kulturach darzy si ich szacunkiem, a staro utosamia z mdroci. Nie przestanie pisa dopty, dopki starczy mu si, eby utrzyma piro w doni, i dopki jego umys bdzie tak jasny jak teraz. Nic innego mu nie pozostao. Kiedy sprzedawa samochody. Praktycznie nie mia sobie rwnych. Owszem, by szorstki w interesach, ale zna si na tym jak mao kto. W dobrych latach prowadzi filie w Tomelilli i Sjbo. Zarobi dosy pienidzy, by go byo sta na wygodne ycie. Liczyy si jednak tylko wiersze. Caa reszta stanowia ulotn doczesno. Wiersze dostarczay mu jedynej niekamanej satysfakcji. Zacign zasony w oknach wychodzcych na pola, ktre agodnie opaday ku morzu, szumicemu gdzie za horyzontem. Potem podszed do regau. Wyda dotd dziewi tomikw wierszy. Stay na jednej pce. Wyszy w niewielkich nakadach, po trzysta egzemplarzy, czasami ciut wicej. Zwroty przechowywa w kartonach, w piwnicy, co bynajmniej nie znaczyo, e o nich zapomnia. Przeciwnie, wci byy jego dum. Dawno jednak postanowi, e pewnego dnia je zniszczy. Wyniesie na podwrze i podpali. Pozbdzie si tych skromnych ksieczek, ktrych nikt nie chcia kupi, kiedy lekarz wyda na niego wyrok mierci lub on sam bdzie przeczuwa swj rychy koniec. Nikomu nie pozwoli wyrzuci ich na mietnik. Patrzy na grzbiety ksiek. Przez cae ycie czyta wiersze. Duo zna na pami. Nie mia zudze. Jego poezja nie zaliczaa si do najlepszej, ale te nie bya najgorsza. Od koca lat czterdziestych, mniej wicej co pi lat, wydawa nowy tomik i w kadym mona byo znale jak zwrotk na przyzwoitym poziomie. By jednak sprzedawc samochodw, a nie poet, nikt nie recenzowa jego twrczoci w prasie, nikt nie przyzna mu adnej nagrody literackiej. Poza tym drukowa swoje tomiki na wasny koszt. Pierwszy wysa do renomowanych sztokholmskich wydawnictw. Otrzyma zwize odpowiedzi odmowne na gotowych formularzach. Jeden z redaktorw zada sobie trud, by doda kilka uwag od siebie i poinformowa, e nikt nie ma siy czyta wierszy niemal wycznie o ptakach. ycie duchowe pliszki jest nieinteresujce" - napisa. Pniej zaniecha kontaktw z wydawnictwami i sam pokrywa koszty druku. Tania, ascetyczna okadka, czarne litery na biaym tle. Liczyo si to, co w rodku. Mimo wszystko mia wieu czytelnikw. I wielu wyraao si o nim z uznaniem. Teraz napisa wiersz o dziciole rednim, piknym ptaku, ktrego nie mona ju byo zobaczy w Szwecji. Ptasi poeta, pomyla. Prawie wszystko miao zwizek z ptakami. opot skrzyde, nocne krzyki, wabice nawoywania. W ptasim wiecie dostrzega najskrytsze tajniki ycia. Podszed do biurka i wzi wiersz. Ostatnia zwrotka nareszcie si udaa. Odoy kartk. Co zakuo go w plecach. Czyby mia zachorowa? Codziennie nasuchiwa, czy przypadkiem organizm nie odmawia posuszestwa. Zawsze by sprawny fizycznie. Nie pali, jad i pi z umiarem. Dziki temu cieszy si dobrym zdrowiem. Ale niedugo stuknie mu

osiemdziesitka. Jego czas dobiega koca. Poszed do kuchni i nala sobie kawy z wiecznie wczonego ekspresu. Najnowszy wiersz przepeni go melancholi i radoci. Jesie ycia, pomyla. Trafne okrelenie. Wszystko, co teraz pisz, moe by ostatnie. I jest wrzesie. Jesie kalendarzowa i jesie mojego ycia. Zanis kaw do salonu i ostronie usiad w jednym z brzowych skrzanych foteli, ktre mia od ponad czterdziestu lat. Kupi je dla uczczenia sukcesu, jakim byo uzyskanie zgody na prowadzenie przedstawicielstwa Yolkswagena w poudniowej Szwecji. Na stoliku obok stao zdjcie owczarka niemieckiego, Wernera. Brakowao mu go najbardziej ze wszystkich psw, ktre mia. Staro rwna si samotnoci. Ludzie kiedy obecni w naszym yciu odeszli. Potem do krainy cieni przeniosy si psy. Niebawem zostanie tylko on. W pewnym momencie kady jest sam na wiecie. Chcia o tym napisa wiersz. Niestety, bez powodzenia. Teraz, kiedy upora si z trenem o dziciole, moe powinien sprbowa jeszcze raz? Wiedzia, jak pisa o ptakach, ale nie o ludziach. Ptaki mona zrozumie. Ludzie s najczciej nieprzeniknieni. Czy kiedykolwiek udao mu si rozgry samego siebie? Pisanie o tym, co niepojte, byoby rwnoznaczne z wtargniciem na teren opatrzony tablic: Wstp surowo wzbroniony". Zamkn oczy. Nagle przypomniao mu si pytanie za dziesi tysicy koron. To bya kocwka lat pidziesitych albo pocztek szedziesitych. Czarno-biae telewizory. Jaki mody zezowaty mczyzna uczesany na wod wybra sobie temat ptaki". Odpowiedzia na wszystkie pytania i dosta czek na zawrotn wwczas sum dziesiciu tysicy. Nie byo go w studiu telewizyjnym, nie sta w dwiko-szczelnej kabinie ze suchawkami na uszach, siedzia wygodnie w tym wanie skrzanym fotelu i te zna odpowiedzi na wszystkie pytania. Nie potrzebowa adnego czasu do namysu. Ale nikt mu za to nie da dziesiciu tysicy koron. Nikt nie wiedzia o jego imponujcej wiedzy o ptakach. Nadal powica im swoje wiersze. Drgn. Co wyrwao go z zamylenia. Jaki dwik. Nasuchiwa. Czyby kto by na podwrzu? Nie, to niemoliwe. Na pewno si przesysza. Im czowiek starszy, tym bardziej bojaliwy. Pozakada porzdne zamki. W sypialni na pitrze mia strzelb, a w szufladzie w kuchni pistolet. Gdyby do jego odludnego domu pod Ystadem przyszli intruzi, potrafiby si obroni. W ogle by si nie zawaha. Wsta z fotela. Znw zakuo go w plecach. Bl przychodzi falami. Wstawi filiank do zlewu i spojrza na zegarek. Dochodzia jedenasta. Ju czas. Termometr za oknem wskazywa plus siedem stopni. Cinienie roso. Nad Skani przeciga saby wiatr z poudniowego zachodu. Idealne warunki, pomyla. Tej nocy stada powinny ruszy na poudnie. Tysice skrzydlatych dugodystansowcw przefrunie nad jego gow. Nie zobaczy ich w ciemnociach, ale je wyczuje. Przez te przeszo pidziesit lat spdzi niezliczon ilo jesiennych nocy na polach tylko po to, eby gdzie wysoko czu obecno tysicy ptakw. Czsto myla, e przemieszcza si cae niebo. Ptaki piewajce niczym orkiestry symfoniczne umykaj na zim do cieplejszych krajw. Maj w swoich genach instynkt odlotu. Niezrwnana umiejtno nawigacji wedug gwiazd i pola magnetycznego nigdy ich nie zawodzi. Szukaj sprzyjajcych wiatrw, dziki zmagazynowanym zapasom tuszczu godzinami mog si unosi w powietrzu. Wibrujce od skrzyde niebo wyrusza na doroczn pielgrzymk. Ptasie loty do Mekki. Czym jest czowiek w porwnaniu z nocnym wdrowcem? Samotnym starcem przykutym do ziemi? A tam, wysoko, niebo udaje si w drog. Czsto myla, e uczestniczy w witym obrzdzie. W jesiennej mszy. Sta w ciemnociach i wyczuwa obecno odlatujcych ptakw. A z nadejciem wiosny wychodzi im na powitanie. Nocne przeloty byy jego religi.

Zatrzyma si w przedpokoju, z doni na wieszaku. Po chwili wrci do salonu i woy sweter, ktry lea na stoku przy biurku. Staro prcz rozlicznych udrk ma rwnie to do siebie, e szybciej si marznie. Jeszcze raz spojrza na tren o dziciole. Uda mu si. Moe poyje jeszcze dostatecznie dugo, eby wyda dziesity, ostatni tomik? Tytu ju mia. Nocna msza. Poszed do przedpokoju, woy kurtk i wcisn na czoo cyklistwk. Otworzy drzwi. Jesienne powietrze pachniao mokr glin. Zamkn drzwi i przyzwyczaja oczy do ciemnoci. Opuszczony ogrd. Gdzie w dali domyla si wiate Ystadu. Od najbliszego ssiada dzieli go szmat drogi. Na pogodnym niebie wieciy gwiazdy. Tylko na horyzoncie wisiay pojedyncze chmurki. W tak noc skrzydlate stada przefrun nad jego gow. Mieszka w starej zagrodzie, na ktr skaday si trzy zabudowania. Czwarte spono na pocztku tego stulecia. Bruk na podwrzu zostawi. Woy duo pienidzy w gruntown renowacj. Po jego mierci wszystko przejmie Muzeum Kultury w Lundzie. Nie oeni si, by bezdzietny. Dorobi si na sprzeday samochodw. Mia psy. I, rzecz jasna, ptaki nad gow. Niczego nie auj, pomyla, idc ciek prowadzc do wiey, ktr sam zbudowa i z ktrej wypatrywa nocnych ptakw. Niczego nie auj, bo aowanie czegokolwiek jest pozbawione sensu. Bya adna wrzeniowa noc. A jednak co go zaniepokoio. Przystan i nasuchiwa. Nic, tylko saby szum wiatru. Ruszy. Moe to bl go martwi? Te nage ukucia w plecach? Niepokj mia swoje rdo w nim samym. Znw przystan i odwrci si. Nikogo. By sam. cieka opadaa w d. Potem bdzie pagrek, a tu przed nim szeroki rw, przez ktry przerzuci kadk. Jego wiea staa na szczycie pagrka. W odlegoci dwustu czterdziestu siedmiu metrw od drzwi jego domu. Zastanawia si, ile razy tdy chodzi. Zna kade zakole tej cieki, kad jej krzywizn. Mimo to szed wolno i ostronie. Nie chcia ryzykowa, e si przewrci i co sobie zamie. Starzy ludzie maj kruche koci. Gdyby trafi do szpitala z pknit koci udow, na pewno umarby wskutek bezczynnoci. Zaczby rozmyla o swoim yciu. A to byby jego koniec. Nagle si zatrzyma. Zahukaa sowa. Gdzie trzasna gazka. Chyba w zagajniku za pagrkiem. Sta bez ruchu i wyta wszystkie zmysy. Znowu hukanie sowy i cisza. Ruszy przed siebie, mruczc pod nosem. Stary i strachliwy, pomyla. Boi si duchw i ciemnoci. Ju widzia wie. Na nocnym niebie odcinaa si jej czarna sylweta. Jeszcze dwadziecia metrw i bdzie przy kadce. Sowa umilka. To puszczyk, pomyla, nic tylko puszczyk. Z ca pewnoci puszczyk. Przed kadk stan jak wryty. Co byo nie tak z wie. Zmruy oczy, eby lepiej rozrni szczegy. Nie potrafi rozstrzygn, co to takiego. W kadym razie co si zmienio. Mam przywidzenia, pomyla. Wiea, ktr postawiem dziesi lat temu, nie moga si zmieni. Oczy mi zmtniay. Nic wicej. Kiedy wszed na kadk i poczu deski pod stopami, cigle patrzy na wie. Co si nie zgadza, pomyla. Gdybym jej tak dobrze nie zna, mgbym doj do wniosku, e od wczorajszego wieczora urosa o metr. Albo ni. ni mi si, e widz siebie na wiey. W tym momencie dotaro do niego, e na wiey rzeczywicie kto stoi. Nieruchomy cie. Niczym powiew wiatru przeszy go lk. Po chwili wpad w zo. Kto, nie spytawszy go o zgod, wtargn na jego teren i wszed na wie. Przypuszczalnie kusownik wypatrujcy saren, ktre eroway w zagajniku. Nie wyobraa sobie, by mia do czynienia z mionikiem ptakw.

Zawoa do nieruchomego cienia. Nic, adnego odzewu. Straci pewno siebie. Zmtniae oczy patay mu figla. Zawoa jeszcze raz, nie doczeka si odpowiedzi i ruszy dalej kadk. Deski si pod nim zaamay i run bezwadnie w d. Rw mia ponad dwa metry gbokoci. Nie zdy rozrzuci ramion, eby zmniejszy si upadku. Czu narastajcy bl. Przeszywa go na wylot, jakby kto przykada mu do ciaa rozarzone elazo. By tak dojmujcy, e nawet nie mg krzycze. Tu przed mierci zorientowa si, e nie ley na dnie rowu. Wisia na swoim blu. Pomyla o ptakach gdzie nad nim. O niebie udajcym si na poudnie. Jeszcze raz prbowa uwolni si od blu.I tyle. Byo dwadziecia po jedenastej 21 wrzenia 1994 roku. Tej nocy przelatyway due stada drozdw piewakw i drozdw rdzawoskrzydych. Trzymajc kurs poudniowo--zachodni, tu nad Falsterbo, poday z pnocy ku odlegym ciepym krajom. Kiedy zapada cisza, ostronie zesza z wiey. Owietlia rw latark. Holger Eriksson nie y. Zgasia latark i staa nieruchomo w ciemnociach. Po chwili szybko odesza. W poniedziaek 26 wrzenia Kurt Wallander obudzi si tu po pitej w swoim mieszkaniu przy Mariagatan w rdmieciu Ystadu. Ledwie otworzy oczy, usiad i spojrza na rce. Byy brzowe. Opad na poduszk i sucha deszczu bbnicego w okno sypialni. Z przyjemnoci pomyla o podry, ktr dwa dni temu zakoczy na lotnisku Kastrup. Cay tydzie spdzi z ojcem w Rzymie. Byo bardzo ciepo, opali si. W najwiksze upay siadali po poudniu na awce w Yilla Borghese; ojciec w cieniu, on - bez koszuli - na socu. By to jedyny punkt sporny w trakcie ich wsplnej wyprawy. Ojciec nie potrafi poj jego prnoci polegajcej na oddawaniu si sonecznym kpielom. Ale ta rnica zda nie miaa znaczenia, chodzio raczej o to, eby nada ich podry jaki wymiar. Wspaniaa podr, pomyla Wallander, lec w ku. Byem z ojcem w Rzymie i wszystko si udao nadspodziewanie dobrze. Spojrza na zegarek stojcy na stoliku tu obok. Tego dnia wraca na sub. Ale si nie spieszy. Mg sobie jeszcze polee. Zabra si do lektury gazet, ktre przeglda poprzedniego wieczora. Zacz od wynikw wyborw parlamentarnych. Poniewa by wtedy w Rzymie, gosowa za porednictwem poczty. Okazao si, e socjaldemokraci dostali przeszo czterdzieci pi procent gosw. Ale co to waciwie znaczy? Czy co si zmieni? Pooy gazet na pododze i wrci mylami do Rzymu. Zatrzymali si w tanim hoteliku koo Campo dei Fiori. Z tarasu na dachu mieli pikny widok na cae miasto. Tam pili rano kaw i planowali, jak spdz dzie. Nigdy nie doszo midzy nimi do kontrowersji. Ojciec wiedzia, co chce zobaczy. Wallander czasami si niepokoi, e to za duo, e ojciec nie da rady. I bez przerwy go obserwowa, wypatrujc jakich zaburze i oznak duchowej nieobecnoci. Obaj wiedzieli, e choroba o dziwacznej nazwie Alzheimer gdzie tam czyha. Ale przez cay tydzie ich wspaniaej eskapady ojcu dopisywa humor. Wallander czu ucisk w gardle, mylc o tym, e podr naley do przeszoci i staa si jedynie wspomnieniem. Nie wrc do Rzymu, pojechali tam tylko raz. On i blisko osiemdziesicioletni ojciec. Chwilami czya ich dua zayo. Co nie zdarzyo si od czterdziestu lat. Wallander odkry, e - cho nie chcia si do tego przyzna - s do siebie bardzo podobni. Obaj byli rannymi ptaszkami. Kiedy Wallander poinformowa ojca, e w hotelu nie podaje si niadania przed sidm, ten od razu zaprotestowa. Zacign go do recepcji i po skansku, angielsku, niemiecku tudzie wosku w wydaniu elementarnym wyjani, e chce breakfast presto. Nie tardi. Absolutnie nie tardi. Nie wiedzie czemu kilka razy powtrzy passaggio a

liuello, domagajc si przesunicia niadania co najmniej na szst, bo jeli o tej porze nie dostan kawy, to bd zmuszeni poszuka sobie innego hotelu. Ojcowe passaggio a liuello personel przyj ze zdziwieniem i z szacunkiem. Oczywicie przynoszono im niadanie o szstej. Wallander pniej sprawdzi w sowniku, e passaggio a lioello to przejazd kolejowy". Prawdopodobnie ojciec pomyli to z czym innym. Nie mia pojcia, z czym, i wola nie pyta. Wallander wsuchiwa si w deszcz. Zaledwie tydzie spdzony w Rzymie wydawa si niemajcym koca, oszaamiajcym przeyciem. Ojciec by stanowczy nie tylko w kwestii porannej kawy, z du pewnoci siebie oprowadza go po miecie. Po prostu wiedzia, co chce zobaczy. adnych na chybi trafi. Wallander zrozumia, e ojciec planowa t podr od lat, on za wzi udzia w pielgrzymce w charakterze stale obecnego, acz niewidzialnego giermka. Nigdy nie pozna wszystkich jej tajnikw. Ojciec pojecha do Rzymu, by zobaczy co, co duo wczeniej przey. Trzeciego dnia zwiedzali Kaplic Sykstysk. Blisko godzin ojciec wpatrywa si w sklepienie z freskami Michaa Anioa. Jakby kierowa bezsown modlitw wprost do nieba. Wallander szybko si podda, od zadzierania gowy rozbola go kark. Owszem, zobaczy co piknego, ale ojciec z pewnoci widzia duo, duo wicej. Pomyla blunier-czo, czy przypadkiem nie szuka tam guszca albo zachodu soca. Nie, bzdura. Nie ulegao wtpliwoci, e jego ojciec, odpustowy malarz, podziwia dzieo mistrza w intensywnym skupieniu. Wallander otworzy oczy. Deszcz bbni o szyby. Tego samego dnia wieczorem, a by to trzeci dzie ich rzymskiej przygody, nie wiedzie czemu powzi podejrzenie, e ojciec szykuje si do czego, co zamierza zachowa w tajemnicy. Zjedli kolacj na Via Yittorio Yeneto, zdaniem Wallandera byo tam stanowczo za drogo, ale ojciec si upar. To ich pierwsza i ostatnia wsplna podr do Rzymu, wic mog sobie pozwoli na przyzwoity posiek. Pniej powoli ruszyli do hotelu. By ciepy wieczr, dookoa peno ludzi. Ojciec opowiada o freskach w Kaplicy Sykstyskiej. Dwa razy zabdzili. Po niadaniowym buncie ojca traktowano z du atencj. Odebrali klucze, czemu towarzyszyy grzeczne ukony, i poszli na pitro. W korytarzu yczyli sobie dobrej nocy i zniknli w swoich pokojach. Wallander pooy si i sucha dwikw dobiegajcych z ulicy. Moe myla o Bajbie, a moe po prostu ju zasypia, gdy nagle co go zaniepokoio. Woy szlafrok i zszed do recepcji. Byo bardzo cicho. Na zapleczu portier i recepcjonista w jednej osobie oglda telewizj. Wallander kupi u niego butelk wody mineralnej. Mody czowiek o ciemnych falujcych wosach pracowa nocami, eby sfinansowa swoje studia teologiczne. Powiedzia o tym Wallanderowi przy pierwszej okazji. Mia na imi Mario, urodzi si w Padwie i znakomicie mwi po angielsku. Stojc z butelk w rku, Wallander nagle usysza samego siebie proszcego Maria, eby go obudzi, gdyby ojciec chcia noc opuci hotel. Mody czowiek spojrza na niego; moe si zdziwi, a moe pracowa ju tak dugo, e adne yczenia hotelowych goci nie byy w stanie go zaskoczy. Skin gow. Oczywicie, jeli starszy pan Wallander wyjdzie w nocy, on natychmiast zapuka do pokoju trzydzieci dwa. l szstej nocy zapuka. W cigu dnia kryli po Forum Romanum i zajrzeli do Galerii Doria Pamphili. Pniej przeszli podziemnymi korytarzami z Yilla Borghese do Schodw Hiszpaskich i zjedli kolacj. Na widok rachunku Wallander osupia. To by jeden z ich ostatnich wsplnych wieczorw, rwnie ciepy jak wszystkie poprzednie, wspaniaa podr dobiegaa koca. Ojciec jak zwykle tryska energi. Spacerowali po miecie, w jednej z kafejek wypili kaw i stuknli si kieliszkami grappy. W hotelu odebrali klucze i Wallander natychmiast zasn. Pukanie rozlego si o wp do drugiej w nocy. W pierwszej chwili nie wiedzia, gdzie jest. Mao przytomny zerwa si z ka i otworzy drzwi. Mario nienagannym angielskim poinformowa, e starszy pan, ojciec signora Wal-

landera, wanie opuci hotel. Wallander byskawicznie si ubra i wybieg. Ojciec pewnym krokiem maszerowa po drugiej stronie ulicy. Ruszy za nim, zachowujc bezpieczn odlego. Pomyla, e po raz pierwszy ledzi wasnego ojca. Jego przeczucia si potwierdziy. Pocztkowo nie bardzo wiedzia, dokd id. Ale kiedy zanurzyli si w wskie zauki, nie mia wtpliwoci. Schody Hiszpaskie. Ojciec dotar do kocioa u ich szczytu i usiad. Czarna kropka wysoko w grze. Spdzi tam blisko godzin. Wallander trzyma si w ukryciu. Nie przypomina sobie rwnie zagadkowej misji. Wkrtce znaleli si przy fontannie di Trevi. Ojciec nie wrzuci monety przez rami, tylko patrzy na tryskajce strumienie. W wietle ulicznej latarni Wallander widzia, jak byszcz mu oczy. Potem wrcili do hotelu. Nastpnego dnia lecieli Alitali do Kopenhagi; ojciec, tak jak podczas podry do Rzymu, siedzia przy oknie. Wallander zauway, e si opali. Dopiero na promie do Limhamnu spyta ojca, czy jest zadowolony z podry. Ojciec pokiwa gow i co wymrucza. Wallander nie mg liczy na wikszy entuzjazm. Gertruda przyjechaa po nich. Wallander wysiad w Ystadzie. Wieczorem zadzwoni, eby si dowiedzie, czy wszystko w porzdku, i usysza od Gertrudy, e ojciec maluje w atelier swj stay motyw: zachd soca nad bezwietrznym krajobrazem. Wallander wsta z ka i poszed do kuchni. Byo wp do szstej. Nastawi wod na kaw. Dlaczego ojciec wymkn si w nocy? Dlaczego siedzia na schodach? Co byszczao w jego oczach, kiedy sta koo fontanny? Nie wiedzia. Zrozumia jednak, e ojciec ma swj sekretny pejza wewntrzny. Nie zamierza tam zaglda, pozosta za niewidzialn granic. Nigdy go nie zapyta o ten samotny nocny spacer po Rzymie. Kiedy kawa si gotowaa, poszed do azienki. Z zadowoleniem zauway, e wyglda zdrowo i e nie brak mu energii. Wosy spowiay od soca. Przyty. By moe za spraw spaghetti. Wola si nie way. Najwaniejsze, e wypocz. I cieszy si, e podr dosza do skutku. Nie odczuwa przykroci na myl, e wkrtce znowu bdzie policjantem. W ostatnich latach nie pali si do pracy po powrocie z urlopu. Zastanawia si nawet nad znalezieniem sobie innego zajcia, na przykad jako ochroniarz w jakiej firmie. By jednak policjantem. Dojrzewa do tego powoli, ale nieodwoalnie. By i bdzie policjantem. Biorc prysznic, przypomnia sobie wydarzenia sprzed kilku miesicy, kiedy Szwecji poszczcio si w mistrzostwach wiata w pice nonej. Cigle przeywa katusze, mylc o pocigu za seryjnym morderc, ktrym okaza si zaburzony emocjonalnie czternastoletni chopiec. W Rzymie pami o tej tragedii rozpyna si w podwiadomoci. Teraz wrcia. Rzymskie wakacje niczego nie zmieniy. Znowu by w tej samej rzeczywistoci. Siedzia przy stole w kuchni do sidmej. Deszcz bbni nieprzerwanie. Woskie upay byy ju tylko odlegym wspomnieniem. Do Skanii zawitaa jesie. O wp do smej pojecha do komendy. Na parkingu spotka Martinssona. Cigle padao. Szybko si przywitali i ruszyli do wejcia. - Jak podr? - spyta Martinsson. - A tak w ogle to mio ci znowu widzie. - Ojcu si bardzo podobao. - A tobie? - Przyjemna podr. I byo ciepo. Weszli do rodka. Ebba, od przeszo trzydziestu lat na etacie recepcjonistki w ystadzkej komendzie, przywitaa go ciepym umiechem. - Czy mona si a tak opali we Woszech we wrzeniu? - zapytaa, zdziwiona. - Owszem. Jeli si przebywa na socu. Idc korytarzem, Wallander pomyla, e powinien by co kupi dla Ebby. Wkurzy si na siebie. - Tutaj cisza i spokj - powiedzia Martinsson. - adnych powaniejszych spraw. Waciwie jedno wielkie nic.

- Moe bdziemy mieli spokojn jesie. Martinsson poszed po kaw. Wallander otworzy drzwi do swojego pokoju. Nic si w nim nie zmienio. Biurko byo puste. Zdj kurtk, powiesi j na wieszaku i uchyli okno. W pojemniku na korespondencj zobaczy kilka oklnikw z Gwnego Zarzdu Policji. Wzi pierwszy z brzegu i, nie czytajc, pooy na biurku. Pomyla o skomplikowanym dochodzeniu w sprawie przemytu samochodw ze Szwecji do byych pastw bloku wschodniego. Zajmowa si tym od blisko roku. I pewnie do tego wrci, jeli podczas jego urlopu nie zaszo nic szczeglnego. Zastanawia si, czy bdzie nad tym lcza a do emerytury, czyli mniej wicej przez pitnacie lat. Kwadrans po smej poszed do sali zebra. O wp do dziewitej policjanci z wydziau kryminalnego zbierali si, by omwi zadania na najbliszy tydzie. Przywita si -wszyscy podziwiali jego opalenizn - i usiad na swoim miejscu. Panowa smtnawy, senny nastrj, jak zwykle w jesienne poniedziaki. Ciekawe, ile poniedziakowych porankw tutaj przesiedzia. Poniewa Lisa Holgersson, ich nowa szefowa, bya w Sztokholmie, zebranie prowadzi Hansson. Martinsson mia racj. Niewiele si wydarzyo pod jego nieobecno. - No to bd musia wrci do przemytu samochodw - powiedzia Wallander, nie kryjc rezygnacji. - Chyba eby chcia si zaj wamaniem do kwiaciarni - pocieszajcym tonem zauway Hansson. Wallander popatrzy na niego ze zdziwieniem. - Wamanie do kwiaciarni? Co zgino? Tulipany? - O ile wiemy, nic - odpar Svedberg, drapic si po ysinie. W tym momencie otworzyy si drzwi i do pokoju szybkim krokiem wesza Ann-Britt Hglund. Poniewa jej m by w cigych rozjazdach i nieustannie podrowa do tak odlegych krajw, o ktrych nikt nie sysza, sama opiekowaa si dwjk dzieci. Jej poranki wyglday dosy chaotycznie, czsto spniaa si na zebrania. Ann-Britt Hglund pracowaa w ystadzkiej policji od ponad roku. Bya najmodsza w wydziale kryminalnym. Pocztkowo niektrzy koledzy, midzy innymi Svedberg i Hansson, otwarcie manifestowali swoje niezadowolenie, e musz pracowa z kobiet. Wal-lander szybko si na niej pozna i wzi j w obron. Nikt ju nie komentowa jej spnie. Przynajmniej nie w jego obecnoci. Usiada przy stole, spojrzaa na niego, umiechna si i skina gow, jakby j zaskoczy jego powrt. - Mwimy o kwiaciarni - poinformowa j Hansson. - Pomylelimy, e moe Kurt by si temu przyjrza. - Do wamania doszo w czwartek w nocy - powiedziaa. - Ekspedientka odkrya to w pitek rano. Zodzieje weszli przez okno z tyu domu. - Co zgino? - spyta Wallander. - Nic. Wallander skrzywi si. - Jak to nic"? Ann-Britt Hglund wzruszya ramionami. - Po prostu nic. - Na pododze byy plamy krwi - doda Svedberg. - Waciciel kwiaciarni wyjecha. - Wydaje mi si to bardzo dziwne - powiedzia Wallander. - Czy naprawd warto zaprzta sobie tym gow? - To jest dziwne - stwierdzia Ann-Britt Hglund. - Nie umiem odpowiedzie, czy warto zaprzta sobie tym gow. Wallander pomyla, e przynajmniej przez jaki czas nie bdzie musia lcze nad tym beznadziejnym dochodzeniem w sprawie samochodw, ktre nieustannie przemycano za granic. Powinien mie jeden dzie na oswojenie si z faktem, e nie jest ju w Rzymie.

- Mog si przyjrze - powiedzia. - Zaczam si tym zajmowa - rzeka Ann-Britt Hglund. - Kwiaciarnia jest w rdmieciu. Zebranie dobiego koca. Cigle lao. Wallander poszed po kurtk i pojechali do rdmiecia jego samochodem. - Jak podr? - spytaa, kiedy si zatrzymali na czerwonym wietle przed szpitalem. - Widziaem Kaplic Sykstysk - odpar Wallander, wpatrujc si w deszcz. - A ojcu przez cay tydzie dopisywa humor. - Wyglda na to, e wszystko si udao. wiato si zmienio. Ruszyli. Pilotowaa go, bo nie bardzo wiedzia, gdzie jest ta kwiaciarnia. - A tu jak byo? - spyta Wallander. - Spokojnie. Przez tydzie nic si nie zmienio. - A nasza nowa szefowa? - Jest w Sztokholmie i omawia kolejne propozycje ci. Bdzie dobra. Co najmniej tak dobra jak Bjrk. Wallander obrzuci j spojrzeniem. - Nie sdziem, e go lubia. - Robi tyle, ile mg. Czego wicej mona wymaga? - Niczego. Absolutnie niczego. Zaparkowali na Yastra Yallgatan przy Pottmakargrand. Na porywistym wietrze hutaa si tabliczka z nazw kwiaciarni. Cymbia". Siedzieli w samochodzie. Ann-Britt Hglund daa mu kilka kartek w plastikowej koszulce. Wallander przeglda je i sucha. - Wacicielem jest Gsta Runfeldt - mwia Ann-Britt Hglund. - Wyjecha. Ekspedientka przysza w pitek rano, tu przed dziewit. Zauwaya wybit szyb. Po obu stronach leay odamki szka, a w kwiaciarni byy lady krwi. Nic nie zgino. Pienidzy nie zostawiano tam na noc. Ekspedientka zadzwonia na policj trzy minuty po dziewitej. Przyjechaam tam chwil po dziesitej. Wszystko si zgadzao. Zbita szyba. Plamy krwi na pododze. Nic nie zgino. Dziwne. Wallander zastanawia si. - Nie brakowao ani jednego kwiatka? - Wedug ekspedientki, nie. - Czy naprawd mona zapamita, ile kwiatw jest w kadym wazonie? Zwrci jej papiery. - Moemy j o to zapyta - odrzeka Ann-Britt Hglund. - Kwiaciarnia jest otwarta. Kiedy Wallander otworzy drzwi, zadwicza starowiecki dzwonek. Zapachy przypomniay mu o rzymskich ogrodach. Nie byo klientw. Z zaplecza wysza kobieta w rednim wieku. Na ich widok skina gow. - Przyprowadziam koleg - powiedziaa Ann-Britt Hglund. Wallander si przywita. - Czytaam o panu w gazetach. - Mam nadziej, e nic zego. - Ach, skd, same mie sowa. Wallander dowiedzia si z notatek Ann-Britt Hglund, e kobieta nazywa si Wania Andersson i ma pidziesit trzy lata. Powoli obchodzi kwiaciarni. Z nawyku patrzy, gdzie stawia stopy. Wilgotny zapach kwiatw przywoywa wspomnienia. Wyszed na zaplecze i stan pod drzwiami, ktrych grna cz bya przeszklona. Zauway wiey kit. Tdy dosta si zodziej - lub zodzieje. Przyglda si pododze wyoonej pytkami ze sztucznego tworzywa. - Przypuszczam, e krew bya tutaj - powiedzia. - Nie - zaprzeczya Ann-Britt Hglund. Wallander zmarszczy czoo i poszed za ni do kwiaciarni.

Stana porodku. - O, dokadnie w tym miejscu. - A przy stuczonej szybie nie byo adnych plam? - Nie. Teraz rozumiesz, dlaczego to wszystko jest dziwne? Dlaczego krew jest tutaj, a nie przy drzwiach? Jeli przyj, e to wamywacz si skaleczy. - A niby kto miaby si skaleczy? - No wanie. Kto? Wallander jeszcze raz obszed kwiaciarni. Prbowa sobie wyobrazi, jak si to odbyo. Kto wybija szyb i wchodzi. Porodku jest krew. Nic nie zgino. W kadym przestpstwie jest co z planowego dziaania. Chyba e przestpc jest szaleniec. Wiedzia to z dowiadczenia. Ale przecie aden szaleniec nie wamie si do kwiaciarni, eby nic nie ukra. To si po prostu nie trzymao kupy. - Zakadam - powiedzia - e to byy krople krwi. Ku jego zdziwieniu Ann-Britt Hglund pokrcia gow. - Nie, adnych kropli, tylko malutka kaua. Zastanawia si. Nic nie wymyli. - A wic nic nie zgino? - zwrci si po chwili do stojcej w gbi ekspedientki. - Nic. - Nawet kilka kwiatw? - O ile si orientuj, nie. - Czy zawsze wie pani dokadnie, ile jest kwiatw? - Tak. Odpowiedziaa szybko i zdecydowanie. Pokiwa gow. - Czy znajduje pani jakie wyjanienie tego wamania? - Nie. - To nie pani kwiaciarnia? - Nie. Waciciel nazywa si Gsta Runfeldt. Pracuj u niego. - Jeli dobrze zrozumiaem, wyjecha. Czy skontaktowaa si pani z nim? - To niemoliwe. Popatrzy na ni z uwag. - Dlaczego? - Bo jest na safari. Oglda orchidee. Wallander zastanawia si nad tym, co usysza. - Czy mogaby pani powiedzie co wicej? - Gsta to mionik orchidei. Wie o nich wszystko. Jedzi po wiecie i oglda wszelkie moliwe gatunki i odmiany, jakie tylko istniej. Pisze o nich ksik. Teraz jest w Afryce. Nie mam pojcia, gdzie. W kadym razie bdzie z powrotem w przyszym tygodniu, w rod. Wallander skin gow. - Porozmawiamy z nim, kiedy wrci. Czy mogaby go pani poprosi, eby si do nas zgosi? Wania obiecaa przekaza wiadomo. Do kwiaciarni wszed klient. Ann-Britt Hglund i Wallander wyszli w deszcz i wsiedli do samochodu. Wallander zwleka z wczeniem silnika., - Mona sobie naturalnie wyobrazi zodzieja, ktry popenia bd. Wybija nie t szyb. Tu obok jest sklep ze sprztem komputerowym. - A kaua krwi? Wzruszy ramionami. - Mg nie zauway, e si skaleczy. Sta z opuszczon rk i rozglda si. Krew kapaa w jedno miejsce i powstaa kaua. Pokiwaa gow. Wallander zapali samochd. - Bdzie sprawa o ubezpieczenie. Nic poza tym. Wrcili w deszczu do komendy. Bya jedenasta.

Poniedziaek 26 wrzenia 1994 roku. Wspomnienie podry do Rzymu stawao si coraz bardziej odlege. Jak zanikajca fatamorgana. We wtorek 27 wrzenia w Skanii nadal padao. Meteorolodzy zapowiadali, e po ciepym lecie jesie bdzie deszczowa. Na razie nic nie wskazywao na pomyk w prognozach. Poprzedniego wieczora, kiedy Wallander wrci z pracy pierwszego dnia po podry do Woch i zrobi byle jak kolacj, ktr spoy z wyran niechci, wielokrotnie prbowa si dodzwoni do Sztokholmu, gdzie mieszkaa jego crka Linda. Na chwil przestao la i otworzy drzwi na balkon. Irytowao go, e Linda si nie odezwaa, by spyta, jak si udaa podr. Wmawia sobie, acz bez powodzenia, e crka ma duo pracy. Tej jesieni podja studia w prywatnej szkole teatralnej i pracowaa jako kelnerka w restauracji lunchowej na Kungsholmen. O jedenastej zadzwoni do Bajby do Rygi. Znowu si rozpadao i zerwa si wiatr. Niemal zdy zapomnie o ciepych dniach w Rzymie. Prcz rozkoszowania si wspania pogod i suenia ojcu za towarzysza podry myla o Baj-bie. Latem wybrali si do Danii. By wykoczony i przygnbiony mczcym pocigiem za czternastoletnim morderc. Pod koniec pobytu spyta j, czy za niego wyjdzie. Odpowiedziaa wymijajco, ale nie zamkna za sob wszystkich drzwi. Nie prbowaa te ukrywa przyczyn swoich wtpliwoci. Szli niekoczcym si wybrzeem w Skagen, tam gdzie spotykaj si dwie cieniny i gdzie wiele lat temu spacerowa z wczesn on, a pniej odbywa samotne przechadzki, kiedy cierpia na depresj i powanie si zastanawia nad odejciem z policji. Wieczory byy niesamowicie ciepe. Mistrzostwa wiata w pice nonej przykuy ludzi do telewizorw i wyludniy wybrzee. Zbierali kamyki i muszelki. I Bajba powiedziaa, e nie bardzo sobie wyobraa wsplne ycie z policjantem. Jej m, Karlis, major otewskiej policji, zosta zamordowany w 1992 roku. Wanie wtedy j pozna, podczas penych zawirowa i nierzeczywistych dni spdzonych w Rydze. W Rzymie zadawa sobie pytanie, czy on sam naprawd chce si ponownie oeni. Czy maestwo w ogle jest konieczne? czy si skomplikowanymi i formalnymi wizami, ktre dzisiaj prawie nic nie znacz? By w dugim zwizku z matk Lindy, Mon. Kiedy pi lat temu nieoczekiwanie mu oznajmia, e chce si rozwie, nic nie rozumia. Dopiero teraz przynajmniej czciowo przyj do wiadomoci powody, dla ktrych zamierzaa rozpocz nowe ycie bez niego. Zdawa sobie spraw, dlaczego tak si musiao sta. Potrafi oceni samego siebie i przyzna, e ponosi wiksz cz winy, poniewa grzeszy permanentn nieobecnoci w domu i notorycznym brakiem zainteresowania tym wszystkim, co byo dla niej wane. Jeli w ogle mona mwi o winie. Najpierw szli obok siebie. Potem ich drogi zaczy si rozchodzi tak powoli i niezauwaalnie, e stao si to jasne dopiero po fakcie, kiedy byo ju za pno, kiedy stracili si z oczu. Czsto o tym myla w Rzymie. I doszed do wniosku, e chce si oeni z Bajb. Chcia, eby si do niego przeprowadzia. Postanowi kupi dom pod miastem. Dom z ogrodem. Niedrogi, ale w takim stanie, eby sam mg si upora z remontem. Kupi te psa, o ktrym marzy od lat. I w poniedziakowy wieczr, kiedy w Ystadzie znowu si rozpadao, powiedzia o tym Bajbie. Mia wraenie, e kontynuuje rozmow, ktr toczy z ni w mylach w Rzymie. Kilka razy zacz mwi na gos. Nie uszo to naturalnie uwagi ojca drepczcego w upale tu obok. Uszczypliwie, ale z pewn yczliwoci spyta, kto tu si waciwie starzeje i komu grozi pomieszanie zmysw. Odebraa natychmiast. Usysza rado w jej gosie. Opowiedzia o podry, a potem powtrzy pytanie sprzed kilku miesicy. Przez moment midzy Ryg i Ystadem wdrowaa cisza. Potem przyznaa, e mylaa o tym. Nadal ma wtpliwoci, nie jest ich ani mniej, ani wicej. - Przyjed do mnie - powiedzia Wallander. - Nie bdziemy o tym rozmawia przez telefon.

- Dobrze. Przyjad. Na razie nie ustalili terminu. Bajba pracowaa na ryskim uniwersytecie i musiaa planowa wolne dni z duym wyprzedzeniem. Ale kiedy Wallander odoy suchawk, by niemal pewien, e wkracza w now faz swojego ycia. Bajba przyjedzie i on po raz drugi si oeni. Potem dugo nie mg zasn. Kilka razy wychodzi do kuchni, stawa przy oknie i patrzy w deszcz. Bdzie mu brakowao samotnej latarni koyszcej si na wietrze. Chocia pno zasn, wczenie by na nogach. Chwil po sidmej zaparkowa przed komend i szybkim krokiem, w zacinajcym deszczu, wszed do rodka. Postanowi od razu zabra si do lektury obszernego materiau o kradzieach samochodw. Im duej bdzie zwleka, tym wikszej nabierze do tego niechci i straci wszelki zapa. Powiesi kurtk na krzele dla goci, eby wyscha, po czym zdj z pki blisko pmetrowy plik akt dochodzeniowych. Wanie zacz porzdkowa skoroszyty, kiedy rozlego si pukanie do drzwi. Wallander usysza, e to Martinsson. - Wejd! - Jak ci nie ma, zawsze przychodz pierwszy - skonstatowa Martinsson. - Teraz znowu bd drugi. - Stskniem si za moimi samochodami - wyjani Wallander, pokazujc zawalone skoroszytami biurko. Martinsson trzyma w rku jaki papier. - Zapomniaem ci to da wczoraj. Lisa Holgersson chciaa, eby na to spojrza. - Co to jest? - Przeczytaj. Wiesz, e policja ma si wypowiada w najrniejszych sprawach. - Rozpatrzenie wniosku? - Mniej wicej. Wallander nieco si zdziwi. Martinsson rzadko udziela mtnych odpowiedzi. Kilka lat temu by aktywnym czonkiem liberaw i przypuszczalnie marzya mu si kariera polityczna. O ile Wallander wiedzia, ambitne plany rozwieway si w miar kurczenia si elektoratu. Postanowi nie komentowa wynikw ostatnich wyborw. Kiedy Martinsson wyszed, Wallander usiad i przeczyta to, co od niego dosta. Skoczy i przeczyta jeszcze raz. I szlag go trafi. Ju dawno nie by taki wcieky. Wybieg na korytarz i wparowa do pokoju Svedberga, ktry nie mia zwyczaju zamykania drzwi. - Widziae to? - spyta, wymachujc kartk od Martins-sona. Svedberg pokrci gow. - Nie. Co to jest? . - Pismo od nowo powstaej organizacji, ktra chce si dowiedzie, czy policja nie ma jakich uwag do nazwy. - Czyli? - Przyjaciele Siekiery". Svedberg tpo popatrzy na Wallandera. - Przyjaciele Siekiery"? - Przyjaciele Siekiery". Biorc pod uwag wydarzenia sprzed kilku miesicy, pytaj, czy ta nazwa przypadkiem nie zostanie le odebrana. Bo bynajmniej nie zamierzaj skalpowa ludzi. - A co zamierzaj? - Jeli dobrze zrozumiaem, ma to by co w rodzaju regionalnego stowarzyszenia, ktre chciaoby otworzy muzeum starych narzdzi pracy. - To chyba niele brzmi. Dlaczego jeste taki wcieky? - Dlatego, e ich zdaniem policja ma czas na takie rzeczy. Osobicie uwaam, e Przyjaciele Siekiery" to dosy dziwaczna nazwa jak na regionalne stowarzyszenie. Ale najbardziej wkurza mnie to, e musimy si czym takim zajmowa. - Powiedz to szefowej.

- Owszem, powiem. - Chyba si z tob nie zgodzi. Teraz znowu wszyscy bdziemy w prewencji. Wallander uwiadomi sobie, e Svedberg ma sporo racji. Za jego pamici w policji bez przerwy dokonyway si radykalne zmiany. Zwaszcza w zakresie skomplikowanego stosunku do mglistego i gronego cienia, zwanego ogem. w og, nkajcy niczym zmora Gwny Zarzd Policji i kadego policjanta z osobna, posiada jedn cech: niewierno. Obecnie, by go zaspokoi, postanowiono przeksztaci szwedzki organ strzegcy porzdku i bezpieczestwa w oglnokrajow policj prewencyjn. Nikt nie wiedzia, jak miaoby to wyglda. Szef Gwnego Zarzdu na wszystkich bramach poprzybija swoje tezy o tym, e policja powinna by widoczna. Poniewa nikt nigdy nie sysza, eby bya niewidoczna, praktykowanie nowej liturgii okazao si do utrudnione. Utworzono ju piesze patrole i minioddziay wawo pedaujce na rowerach. Szef Gwnego Zarzdu mia przypuszczalnie na myli widzialno duchow. Std pomys na odkurzenie koncepcji policji prewencyjnej, czyli przyjaznej, mikkiej jak poduszka pod gow. Nikt jednak nie potrafi wyjani jej zwizkw ze wzrostem coraz brutalniejszej przestpczoci w Szwecji. W kadym razie stanowia element nowej strategii, polegajcej midzy innymi na rozstrzyganiu, czy nowo powstaa organizacja regionalna moe przyj nazw Przyjaciele Siekiery". Wallander poszed po kaw, wrci do swojego pokoju i zabra si do opasych materiaw dochodzeniowych. Nie mg si skupi, myla o ostatniej rozmowie z Bajb, ale w kocu si przemg i po kilku godzinach dotar do tego punktu, na ktrym si zatrzyma przed podr do Woch. Zadzwoni do kolegi z Gteborga. Omwili kilka wsplnych kwestii. Kiedy skoczyli, bya dwunasta. Wallander zgodnia. Cigle padao. Wsiad do samochodu i pojecha na lunch do jednej ze rdmiejskich restauracji. O pierwszej by z powrotem w komendzie. Ledwie usiad na krzele, zadzwoni telefon. Ebba z recepcji. - Masz gocia - powiedziaa. - Kto to? - Nazywa si Tyren i chce z tob porozmawia. - O czym? - O ewentualnym zaginiciu. - Czy nikt inny nie moe si tym zaj? - Mwi, e musi porozmawia z tob. Wallander popatrzy na rozoone przed sob papiery. Nie byo tam nic a tak pilnego, eby nie mg przyj zgoszenia o zaginiciu. - Przylij go tutaj - powiedzia i odoy suchawk. Otworzy drzwi i zacz porzdkowa biurko. Kiedy podnis wzrok, w progu sta mczyzna. Wallander widzia go po raz pierwszy. Mia na sobie firmowy kombinezon OK. W pokoju zapachniao rop i benzyn. Wallander poda mu rk i poprosi, eby usiad. Mniej wicej pidziesicioletni mczyzna, ktry przedstawi si jako Sven Tyren, mia rzadkie siwe wosy i by nieogolony. - Chcia pan ze mn rozmawia - zacz Wallander. - Rozumiem, e jest pan dobrym policjantem - powiedzia Sven Tyren. Jego akcent wiadczy o tym, e pochodzi z zachodniej Skanii, z rodzinnych stron Wallandera. - Policjanci w wikszoci s dobrzy - odpar Wallander. - Wcale nie. Siedziaem swego czasu za takie tam drobiazgi i duo policjantw byo zwyczajnie do bani. Powiedzia to z takim naciskiem, e Wallandera zatkao. Postanowi puci to mimo uszu. - Chyba nie przyszed pan tu po to, eby mi o tym powiedzie. Chodzi o zaginicie? Sven Tyren mi w rkach cyklistwk OK. - W kadym razie to dziwne.

Wallander wyj z szuflady koonotatnik i otworzy na czystej stronie. - Zacznijmy od pocztku. Kto ewentualnie zagin? I co jest dziwne? - Holger Eriksson. - Kto to jest? - Jeden z klientw. - Domylam si, e prowadzi pan stacj benzynow. Sven Tyren pokrci gow. - Rozwo rop opaow na pnoc od Ystadu. Holger Eriksson mieszka midzy Hgestadem Ldinge. Zadzwoni do biura i powiedzia, e niewiele mu zostao w baku. Umwilimy si na dostaw w czwartek rano. Ale kiedy przyjechaem, nikogo nie byo. Wallander notowa. - Mwi pan o ubiegym czwartku? - Dwudziestego drugiego. - A kiedy on zadzwoni? - W poniedziaek. Wallander zastanawia si. - Czy nie zasza jaka pomyka co do dnia i godziny? - Przywo mu rop od przeszo dziesiciu lat. Nigdy przedtem nie byo adnych pomyek. - I co pan zrobi, kiedy si okazao, e go nie ma? - Wlew do baku by zamknity, to odjechaem. Zostawiem mu wiadomo w skrzynce pocztowej. - Co byo potem? - Nic. Wallander odoy dugopis. - Jak si rozwozi rop, to si poznaje ludzi - mwi Sven Tyren. - Nie mogem tego tak zostawi. Holger Eriksson nie mg nigdzie wyjecha. Wczoraj po poudniu znowu tam pojechaem. Po pracy. Swoim samochodem. Moja kartka cigle leaa w skrzynce. Pod poczt, ktra przysza po czwartku. Wszedem na podwrze i zadzwoniem do drzwi. Nikogo nie byo. Jego wz sta w garau. - Czy Holger Eriksson mieszka sam? - Nie ma ony. Dorobi si majtku na sprzeday samochodw. Poza tym pisze wiersze. Raz dostaem od niego ksik. Nagle Wallander przypomnia sobie, e w gwnej ystadz-kiej ksigarni widzia kiedy nazwisko Erikssona na pce z literatur regionaln. Szuka czego na czterdzieste urodziny Svedberga. - Jeszcze jedno si nie zgadzao - powiedzia Sven Tyren. - Drzwi byy otwarte. Pomylaem, e moe jest chory. W kocu ma prawie osiemdziesit lat. No to wszedem, ale nikogo nie byo. W kuchni zobaczyem wczony ekspres. Zalatywao przypalon kaw. I wtedy postanowiem tutaj przyj. Co jest nie tak. Sven Tyren wydawa si autentycznie zaniepokojony. Wallander wiedzia jednak z dowiadczenia, e wikszo zagini wyjania si samoistnie. Bardzo rzadko przydarzao si co powanego. - Czy on nie ma ssiadw? - spyta. - Dom ley na odludziu. - Co si, pana zdaniem, mogo sta? - Myl, e nie yje - szybko i stanowczo odpowiedzia Sven Tyren. - Myl, e kto go zabi. Wallander czeka na dalszy cig. Ale si nie doczeka. - Dlaczego pan tak myli? - spyta po chwili. - Bo to si nie zgadza. Zamwi rop. Zawsze by w domu, kiedy przyjedaem. Nie zostawiby wczonego ekspresu do kawy. I zamknby drzwi, nawet gdyby chodzio o krtki spacer na terenie posiadoci. - Czy nie mia pan wraenia, e kto si tam wama? - Nie, wszystko wygldao jak zwykle. Oprcz tego ekspresu.

- To znaczy, e nie po raz pierwszy by pan u niego w domu. - Zawsze kiedy przywoziem rop, zaprasza mnie na kaw i czyta swoje wiersze. Chyba si cieszy z moich wizyt, bo by dosy samotny. Wallander zastanawia si. - Powiedzia pan, e Holger Eriksson nie yje i e by moe kto go zabi. Dlaczego miaby to zrobi? Czy mia wrogw? - Nic o tym nie wiem. - Ale by zamony? - Tak. - Skd pan o tym wie? - Wszyscy to wiedz. Wallander zostawi ten wtek. - Dobrze - powiedzia - przyjrzymy si temu. Na pewno znajdzie si jakie naturalne wytumaczenie jego nieobecnoci. Przewanie tak jest. Zanotowa adres. Zdziwi si, syszc, e posiado nazywa si Samotnia". Odprowadzi Svena Tyrena do recepcji. - Jestem pewien, e co si stao - powiedzia Sven Tyren na poegnanie. - To nie w porzdku, e go nie ma, kiedy przywo rop. - Odezw si do pana. W tym momencie do recepcji wpad Hansson. - Kto, do jasnej cholery, zablokowa wjazd cystern?!, - rzuci wciekle. - Ja - spokojnie odpar Sven Tyren. - Ju odjedam. - Kto to by? - spyta Hansson, kiedy Tyren wyszed. - Zgosi zaginicie - odpowiedzia Wallander. - Syszae o pisarzu Holgerze Erikssonie? - O pisarzu? - Albo o sprzedawcy samochodw. - O pisarzu czy sprzedawcy? - Podobno jest jednym i drugim. I, zdaniem kierowcy tej cysterny, zagin. Poszli po kaw. - To co powanego? - spyta Hansson. - Facet by zaniepokojony. - Chyba skd go znam. Wallander mg polega na pamici Hanssona. Kiedy wypado mu z gowy jakie nazwisko, najczciej wanie jego prosi o pomoc. - Nazywa si Sven Tyren - powiedzia Wallander. - Podobno siedzia za jakie drobiazgi. Hansson myla. - Wydaje mi si, e by zamieszany w pobicia - odezwa si po chwili. - Dosy dawno temu. - Chyba zajrz do tego Erikssona. I wpisz go do rejestru zgoszonych zagini. Poszed do siebie po kurtk i woy do kieszeni adres Samotni". Powinien by najpierw wypeni formularz potrzebny do rejestracji osb zaginionych, ale odoy to na pniej. Byo wp do trzeciej, kiedy opuci komend. Ulewny deszcz zamieni si w mawk. Idc do samochodu, dra z zimna. Pojecha na pnoc i bez trudu odnalaz posiado Erikssona. Zgodnie z nazw, leaa na odludziu. Brzowe pola opaday ku morzu, ktrego nie byo std wida. Gdzie na drzewie wrzeszczay wrony. Wallander otworzy skrzynk pocztow. adnej korespondencji. Podejrzewa, e wyj j Sven Tyren. Wszed na brukowane podwrze. Wszystko tu byo zadbane. Wsuchiwa si w cisz. Na zagrod skaday si trzy zabudowania. Kiedy byy cztery, ale jedno albo rozebrano, albo spono. Wallander podziwia somiany dach. Sven Tyren mia racj. Tylko kto zamony moe sobie na to pozwoli. Zadzwoni do drzwi. Po chwili zapuka, nacisn klamk i wszed do rodka. Nasuchiwa. Poczta leaa na stoku obok stojaka na parasole. Na cianie wisiay lornetki. Jeden futera by otwarty i pusty. Wallander wolno obchodzi dom. Cigle pachniao przypalon kaw. Zatrzyma si przy biurku w salonie o dwch kondygnacjach i widocznych

belkach stropowych i popatrzy na lec na brzowym blacie kartk. wiato byo sabe, wic uj j w dwa palce i podszed do okna. Wiersz o ptaku. O dziciole. Pod spodem widniaa data: 21 wrzenia 1994. Godzina 22.12". Wallander jad wtedy z ojcem kolacj w restauracji przy Piazza del Popolo. Teraz, stojc w tym cichym domu, mia wraenie, e by to jedynie sen. Odoy kartk na miejsce. O dziesitej w rod wieczorem Holger Eriksson napisa wiersz. Dzie pniej Sven Tyren mia przywie rop. Ale dzie pniej go nie ma. I drzwi s otwarte. Tknity pewn myl, uda si na poszukiwania baku. Wedug wskaza licznika, by niemal pusty. Wrci do domu, usiad na starym eberkowym krzele i rozglda si. Co mu mwio, e Sven Tyren si nie myli. e Holger Eriksson rzeczywicie zagin. Po chwili wsta i przepatrzy sporo szafek, zanim znalaz zapasowe klucze. Zamkn drzwi i odjecha. Deszcz znowu przybra na sile. Tu przed pit by w komendzie i wypeni formularz o zaginiciu Holgera Erikssona. Jutro z samego rana rozpoczn poszukiwania. W drodze do domu kupi pizz, ktr zjad, siedzc przed telewizorem. Linda si nie odezwaa. Par minut po jedenastej pooy si i niemal natychmiast zasn. W rod o czwartej rano obudziy go nudcoci. Zwymiotowa, zanim zdy dobiec do azienki. Przy okazji dosta biegunki. Nie mia pojcia, czy zaszkodzia mu pizza, czy moe przywlek z Woch gryp odkow. O sidmej by tak wycieczony, e zadzwoni do komendy. Zapa Martins-sona. - Oczywicie wiesz, co si stao? - spyta Martinsson. - Wiem tylko tyle, e rzygam i mam sraczk. - Dzisiaj w nocy zaton prom. Niedaleko Tallina. Zginy setki ludzi. Wikszo to Szwedzi. Na pokadzie byo podobno sporo osb zatrudnionych w policji. Wallanderowi znw zbierao si na wymioty, ale nie odchodzi od telefonu. - W ystadzkiej policji? - spyta z niepokojem. - Nie. Co okropnego. Wallanderowi trudno byo w to uwierzy. Kilkaset osb zgino w katastrofie promu? Takie rzeczy si nie zdarzaj. W kadym razie nie w pobliu Szwecji. - Nie mog duej rozmawia - powiedzia. - Znowu bd rzyga. Na biurku zostawiem formularz o zaginiciu Holgera Erikssona. Niech si kto tym zajmie. Rzuci suchawk na wideki i w ostatniej chwili dopad! azienki. Kiedy wraca do ka, zadzwoni telefon. To bya Mona. Jego eksmaonka. Natychmiast si zaniepokoi. Kontaktowaa si z nim tylko wtedy, kiedy co si dziao z Lind. - Rozmawiaam z Lind - powiedziaa. - Nie byo jej na promie. Dopiero po duszej chwili zrozumia, o czym mwi. - Masz na myli ten prom, ktry zaton? - A niby co miaabym mie na myli? Kiedy gin setki ludzi, dzwoni do crki, eby si upewni, czy wszystko w porzdku. - Naturalnie masz racj. Nie kojarz najlepiej, bo jestem chory. Wymiotuj. Mam gryp odkow. Czy moemy porozmawia innego dnia? - Chodzio mi tylko o to, eby si nie niepokoi. Po skoczonej rozmowie Wallander si pooy. Przez chwil myla o Holgerze Erikssonie i o katastrofie promu. Mia gorczk. Wkrtce zasn. Mniej wicej w tym samym czasie przestao pada. Po kilku godzinach zacz przegryza sznur.

Cay czas towarzyszyo mu uczucie, e za chwil zwariuje. Nic nie widzia, bo co zasaniao mu oczy i pogryo wiat w ciemnociach. Nic nie sysza, bo to, co wetknito mu w uszy, szczelnie przywierao do bon bbenkowych. Jedyne dwiki byy w nim, przypominay szum, ktry chcia si wydosta na zewntrz. Najbardziej dokuczao mu to, e nie moe si ruszy. Dlatego mia wraenie, e jest na dobrej drodze do obdu. Cho lea poziomo na plecach, wydawao mu si, e z zawrotn szybkoci spada w otcha. Moe bya to jedynie halucynacja, wyraz jego wewntrznego rozkadu. Szalestwo powoli dzielio jego ciao i wiadomo na czci, ktre nie miay ju ze sob nic wsplnego. Za wszelk cen prbowa si trzyma rzeczywistoci, zmusza si do mylenia. Dziki przytomnoci umysu i opanowaniu moe znajdzie odpowied na to, co si stao. Dlaczego nie jest w stanie si rusza? Gdzie jest? I z jakiego powodu? eby nie da si ponie panice i zdawi czajcy si obd, stara si zachowa kontrol nad czasem. Z niesamowit dyscyplin liczy minuty i godziny. Poniewa ockn si w ciemnociach, zwizany i rozcignity na plecach, nie istnia aden pocztek. Rwnie dobrze mg si tutaj urodzi. W tym doznaniu tkwio rdo obdu. W przebyskach wiadomoci usiowa si wczepi w cokolwiek, co wydawao si mie zwizek z rzeczywistoci. Od czego mgby wyj. Na przykad, na czym ley. To nie byo przywidzenie. Wiedzia, e ma pod sob co twardego. Koszula podsuna si powyej lewego biodra, wyczuwa chropowat powierzchni. Kiedy prbowa si ruszy, drapaa mu skr. Lea na cementowej posadzce. Dlaczego? Jak si tam znalaz? Wraca do ostatniego normalnego punktu wyjcia, zanim opady go te nage ciemnoci. Ale ju tam nie wszystko byo jasne. Niby wiedzia, co si stao, a jednak nie wiedzia. Przestawa rozrnia przywidzenie od prawdy i wpada w panik. Wtedy szlocha. Krtko, gwatownie, i rwnie gwatownie milk, poniewa nikt nie mg go usysze. Nie mia zwyczaju paka, kiedy nikt go nie sysza. Nie zalicza si do tych, ktrzy pacz wycznie w samotnoci. Waciwie tylko tego jednego by pewien. e nikt go nie syszy. Gdziekolwiek jest ta przeraajca cementowa posadzka, czy unosi si w kompletnie mu obcym wszechwiecie, czy w dobrze znanym, w pobliu nie byo nikogo. Nikogo, kto by go usysza. Prcz czajcego si obdu pozostao mu jedynie kilka punktw oparcia. Wszystko inne mu odebrano, nie tylko tosamo, ale i spodnie. Zbliaa si pnoc, nastpnego dnia mia jecha do Nairobi. Zamkn walizk i usiad przy biurku, eby po raz ostatni przejrze dokumenty. Widzia to bardzo wyranie. Nie mia wtedy pojcia, e jest w poczekalni mierci, ktr kto dla niego przygotowa. Paszport lea na biurku po lewej stronie. W rku trzyma bilety lotnicze, a na kolanach, w plastikowej koszulce, byy dolary, karty kredytowe i czeki podrne, ktre zamierza potwierdzi. Zadzwoni telefon. Wszystko odoy i podnis suchawk. Poniewa by to ostatni ludzki gos, jaki usysza, kurczowo si go chwyci. Stanowi ostatnie ogniwo czce go z rzeczywistoci, ktre przynajmniej na razie chronio go przed obdem. adny, mikki i przyjemny gos. Mia pewno, e syszy go po raz pierwszy. Dzwonia kobieta, ktrej nigdy przedtem nie spotka. Chciaa kupi re. Najpierw przeprosia, e zakca mu spokj o tak pnej porze, bardzo jej jednak zaleao na tych rach. Nie powiedziaa, dlaczego. Ale od razu jej uwierzy. Nikt przecie nie bdzie kama w takiej sprawie. Nie pamita, eby zada jej lub sobie pytanie, co si stao, dlaczego dopiero w nocy, kiedy wszystkie kwiaciarnie s pozamykane, przypomniaa sobie, e musi mie re. Ale si nie waha. Mieszka blisko kwiaciarni, jeszcze nie spa. Mg to zaatwi w niespena dziesi minut. Teraz, lec w ciemnociach i cofajc si mylami, uwiadomi sobie, e jednego nie potrafi wyjani. Wiedzia, e kobieta, ktra do niego zadzwonia, jest gdzie w pobliu. Miaa wic jaki powd, by wybra wanie jego. Jaki? Kto to jest?

Woy paszcz i opuci mieszkanie. W rku trzyma klucze do kwiaciarni. Owiao go chodne powietrze. Wczeniej tego wieczora lun deszcz. Zatrzyma si przed drzwiami od ulicy. Pamita, e je otworzy i wszed do rodka. A potem wiat eksplodowa. Nie wiedzia, ile razy - kiedy panika na chwilk ustpowaa - przemierza w mylach ten krtki odcinek. Spodziewaem si, e spotkam t kobiet koo kwiaciarni. Tymczasem nikogo tam nie byo. Mogem wrci do domu. Mogem si zezoci, e kto mi zrobi gupi art. Ale ja spokojnie otworzyem drzwi, przekonany, e ona przyjdzie. Przecie powiedziaa, e bardzo jej zaley na rach. A kto kamie w sprawie r? Ulica bya pusta. Nie mia co do tego adnych wtpliwoci. Zaniepokoi go tylko jeden drobiazg. Gdzie w pobliu sta samochd z wczonymi reflektorami. Kiedy si odwrci do drzwi, eby je otworzy, by za jego plecami. Potem wszystko sczezo w ostrym biaym wietle. Istniao tylko jedno wytumaczenie. Przyprawiao go o histeryczny strach. Kto -na niego napad. Z tyu w ciemnociach czai si kto, kogo nie zauway. Ale eby tym kim miaa by kobieta, ktrej zaleao na rach? Od tego momentu niczego ju nie potrafi ogarn rozumem. I wtedy z ogromnym wysikiem przysun zwizane rce do ust i zacz przegryza sznury. Pocztkowo szarpa je jak wygodzony drapienik rzucajcy si na padlin. Bardzo szybko wyama sobie zb w dolnej szczce. Przeszy go bl, na szczcie krtkotrway. Potem - porwnujc si ze schwytanym zwierzciem, ktre odgryza wasn nog, eby si uwolni - ju si nie spieszy. Gryzienie suchych i twardych sznurw przynioso mu po- ; ciech. Nawet gdyby miao si to skoczy porak, trzymao obd na odlego, pozwalao w miar jasno myle. Napadnito na niego i uwiziono. Dwa razy w cigu dnia albo w nocy tu obok siebie sysza chrobot. Po chwili do w rkawiczce raczej stanowczo ni brutalnie otwieraa mu usta, wlewaa chodn wod i wsuwaa somk, przez ktr pi ciepaw zup. Potem znw by sam w ciemnociach i ciszy. Napadnito na niego i skrpowano. Lea na cementowej posadzce. Kto utrzymywa go przy yciu. Pomyla, e jest tu od tygodnia. Stara si zrozumie, dlaczego. To z pewno48 ci pomyka. Po co kogo wiza i skazywa na ciemno? Przeczuwa, e obd bra si z przewiadczenia o czym, do czego nie mia odwagi si przyzna. e to nie bya pomyka. e chodzio wanie o niego. I co dalej? Ten koszmar by moe nigdy si nie skoczy, a on nigdy nie pozna powodw. Dwa razy w cigu dnia albo w nocy dostawa wod i zup. Dwa razy kto chwyta go za nogi i przeciga do otworu w posadzce. By w samej koszuli. Kiedy si zaatwi, przesuwano go z powrotem na miejsce. Niczym nie mg si podetrze. Poza tym mia zwizane rce. Smrd wasnych odchodw. I zapach perfum. Czy w pobliu by jaki czowiek? Kobieta, ktra chciaa kupi re? Czy tylko donie w rkawiczkach? Po posikach i wizytach w toalecie unosi si saby, ledwie wyczuwalny zapach perfum. Donie i perfumy nie bray si znikd. Naturalnie prbowa rozmawia z tymi domi. Gdzie musiay by usta. I uszy. Ktokolwiek mu to zrobi, powinien go wysucha. Ilekro czu dotyk rkawiczek na twarzy i ramionach, prosi, piekli si albo wystpowa w roli wasnego adwokata, rozumnie i spokojnie. Kady - argumentowa, to popakujc, to si zoszczc - nawet czowiek zwizany i pozbawiony wszelkich praw, powinien zna powd, dla ktrego tych praw go pozbawiono. Inaczej wszechwiat nie miaby sensu". Nie prosi o uwolnienie. Chcia si dowiedzie, dlaczego jest wiziony. Nic wicej. Tylko tyle. Nie doczeka si odpowiedzi. Prcz rk nie byo nic, adnych ust ani uszu. Nawet pene rozpaczy okrzyki nie miay wpywu na ich reakcj. Somka w usta, saby zapach perfum

- to wszystko. Przeczuwa swj koniec. Trzymao go przy yciu uporczywe ucie sznurw. Cho po tygodniu zdoa jedynie nadgry tward powierzchni, tylko w tym upatrywa swojego ewentualnego wybawienia. Gdyby nie poszed do kwiaciarni 49 po bukiet r, za tydzie wracaby z podry. Teraz byby gdzie w gbi kenijskiego lasu penego orchidei, gdzie by si rozkoszowa najpikniejszymi zapachami wiata. Za tydzie, kiedy nie wrci, Wania Andersson zacznie si zastanawia, co si stao. Moe ju si zastanawiaa. Biuro podry powinno chyba mie jak kontrol nad swoimi klientami. Zapaci za bilet, ale nie stawi si na lotnisku Kastrup. Wania Andersson i biuro podry to jego jedyne deski ratunku. Tymczasem, by zachowa resztki rozumu, bdzie przegryza sznury. Wiedzia, e jest w piekle. Ale nie wiedzia, dlaczego. W zbach jego szansa na ewentualne ocalenie. Gryz i paka. Chwytay go skurcze. Ale nie przestawa gry. Urzdzia pomieszczenie jak miejsce ofiarne. Kto, kto o tym nie wie, nigdy nie odkryje tej tajemnicy. Znaa j tylko ona. Kiedy byo tutaj duo maych pokoi. Niskich, o ponurych cianach, z gboko osadzonymi w grubych murach okienkami, przez ktre ledwie sczyo si wiato. Tak to zapamitaa, gdy przyjechaa do tego domu po raz pierwszy. Cigle moga przywoa wspomnienie tamtego lata. Jej ostatnie spotkanie z babci, ktra umara par miesicy pniej, wczesn jesieni. Siedziaa pod jaboni i wygldaa jak cie. Miaa niemal dziewidziesit lat i chorowaa na raka. Siedziaa nieruchomo, niedostpna, wnukom nie wolno byo zakca jej spokoju, nie mogli krzycze ani si do niej zblia, chyba eby sama tego chciaa. Jeden jedyny raz babcia przywoaa j do siebie skinieniem doni. Podesza z lkiem. Staro bya czym niebezpiecznym, czaiy si w niej choroby i mier, mroczne otchanie i trwoga. Ale babcia popatrzya na ni z agodnym umiechem, ktrego rakowi nie udao si pokona. Moliwe, e co do niej powiedziaa. Tak, bya babcia i byo wspaniae 50 lato. Niesamowicie dawno temu. W 1952 lub 1953 roku. Na dugo przed katastrofami. Wtedy wanie byo duo maych pokoi. Wszystko si zmienio pod koniec lat szedziesitych, kiedy to ona staa si wacicielk tego domu. W wyburzeniu cian dziaowych, ktre mona byo usun bez ryzyka, e zawali si dach, pomogli jej kuzyni, modzi mczyni, skorzy do demonstrowania swojej tyzny fizycznej. Ona te walia motem, a dra cay dom sypay si tynki. Kiedy opad py, zobaczya przestronne pomieszczenie z duym chlebowym piecem porodku, ktry postanowia zostawi i ktry teraz tronowa w jej salonie, przypominajc przedziwn ska. Kady, kto do niej przychodzi, nie mg wyj ze zdziwienia i z zachwytu. Dom, cho stary, w niczym nie przypomina innych podobnych domw. Przez nowe okna wpadao mnstwo wiata. Jeli chciaa posiedzie w pmroku, zamykaa solidne dbowe okiennice, ktre obstalowaa. Wyeksponowaa star drewnian podog i belki stropowe. Kto porwna to pomieszczenie z kaplic. Sama zacza je traktowa jak prywatne sanktuarium. Kiedy bya sama, miaa wraenie, e jest w centrum wiata. Ogarnia j bogi spokj, czua si bezpiecznie. Nie zawsze moga odwiedza swoj katedr. Czsto zmienia si rozkad jej zaj. Nieraz si zastanawiaa, czy nie powinna sprzeda tego domu. Moty nie byy w stanie zburzy wszystkich wspomnie. Nie potrafia si jednak wyrzec salonu z duym piecem, t bia ska, ktr zostawia. Piec sta si czci niej samej. Czasami patrzya na jak na swj ostatni szaniec.

Potem przyszed list z Algieru. I wszystko si zmienio. Ju nie mylaa o opuszczeniu tego domu. W rod 28 wrzenia przyjechaa z Hassleholmu do Vollsj par minut po trzeciej. Po drodze wstpia do sklepu. 51 Wiedziaa, co chce kupi. Zastanawiaa si tylko nad somkami. Na wszelki wypadek wziia jedno opakowanie. Ekspedientka skina gow. Umiechna si do niej, powiedziaa kilka sw o pogodzie, a potem rozmawiay przez chwil o katastrofie promu. Zapacia i udaa si do swojego domu na obrzeach mieciny. Najbliszych ssiadw nie byo. Spdzali w Yollsj tylko jeden miesic w lecie. Byli Niemcami, mieszkali w Hamburgu 5 przyjedali do Skanii w lipcu. Wtedy si witali - i to wszystko. Otworzya drzwi. Zatrzymaa si w przedpokoju i nasu-J chiwaa. Potem wesza do salonu i stana przy piecu. Cisza, j Chciaa, eby na wiecie byo tak cicho. Ten w piecu nie mg jej sysze. Wiedziaa, e yje. Jego j oddech i pacz tylko by jej przeszkadzay. Pomylaa, e powodowa ni tajemny impuls. Wtedy, kie-1 dy postanowia nie sprzedawa domu i nie lokowa pieni-; dzy w banku i kiedy zostawia piec, ktrego przeznaczenie stao si jasne po otrzymaniu przesyki z Algieru, uwiadamiajcej jej, co musi zrobi. Z zamylenia wyrwa j sygna zegarka. Za godzin przyjd gocie. Przedtem powinna nakarmi mczyzn lecego w piecu. Niedugo opadnie z si i nie bdzie mg si broni. Wyja z torebki harmonogram. Ma wolne od niedzieli po poudniu do wtorku rano. Wtedy si to stanie. Wycignie go i powie, o co chodzi. Jeszcze nie zdecydowaa, jak go zabije. Byy rne moliwoci. Miaa czas. Przemyli to, co zrobi, i bdzie wiedziaa, jak powinien umrze. Posza do kuchni podgrza zup. Poniewa dbaa o higien, umya plastikowy kubek, w ktrym mu j podawaa. Dj drugiego kubka wlaa wod. Codziennie zmniejszaa porcje.f Dostawa wycznie tyle, eby przey. Kiedy wszystko byof gotowe, woya rkawiczki, wyperfumowaa si za uszami! i wesza do salonu. W piecu za kilkoma lunymi kamieniami | byy drzwiczki zespolone z blisko metrowej dugoci rur, ktre ostronie moga wycign. Zanim umiecia mczyz-1 52 n w piecu, wstawia tam duy gonik, wsuna drzwiczki na miejsce i pucia muzyk na peny regulator. Nic nie byo sycha. Pochylia si, eby go widzie. Pooya mu rk na nodze. Nie poruszy si. Zaniepokoia si, czy przypadkiem nie umar. Nie. Sapa. Jest osabiony, pomylaa. Niedugo czas oczekiwania dobiegnie koca. Kiedy zjad, pozwolia mu skorzysta z otworu i wsuna drzwiczki. Potem pozmywaa, ogarna kuchni, usiada przy stole, wypia kaw i przejrzaa gazetk zakadow. Zgodnie z nowymi stawkami, od lipca wcznie miaa zarabia sto siedemdziesit cztery korony wicej. Spojrzaa na zegarek. Robia to co jakie dziesi minut. Ten nawyk sta si czci jej tosamoci. ycie i praca wymagay starannie dopracowanych harmonogramw. Nic nie sprawiao jej wicej przykroci ni odstpstwo od nich. Nie istniay adne ale. Zawsze czua si za to osobicie odpowiedzialna. Wiedziaa, e koledzy miej si za jej plecami. Bolao j to, lecz nic nie mwia. Cisza bya czci niej samej. Jej mechanizmem. Ale nie od pocztku. Pamitaa swj gos z dziecistwa. Mocny i agodny. Cisza przysza pniej. Kiedy zobaczya krew. I matk na stole, blisk mierci. Nie krzyczaa. Ukrya si w ciszy. Tam bya niewidzialna. Stao si to wanie wtedy, gdy paczca i krwawica matka pozbawia j siostry, na ktr tak dugo czekaa.

Spojrzaa na zegarek. Wkrtce przyjd. Bya roda. Wolaaby, eby zawsze spotykay si w rody. Wprowadzaoby to okrelony porzdek. Musiaa jednak stosowa si do harmonogramu, na ktry nigdy nie bdzie miaa wpywu. Ustawia pi krzese. Z myl o kameralnym nastroju nie chciaa zaprasza wicej osb. Wytworzenie swoistej zayoci, ktra omieliaby te kobiety do mwienia, wcale 53 ! nie byo takie proste. Wesza do sypialni i zacza zdejmowa subowy strj. Jedna zdjta cz garderoby - jedna modlitwa. Wspominaa. Matka opowiedziaa jej o Antoniu, ktrego na dugo przed drug wojn wiatow spotkaa w pocigu midzy Kiloni a Monachium. Nie znaleli miejsc siedzcych i przypadkiem stanli obok siebie w zatoczonym i zadymionym korytarzu. Bya noc. Za brudnymi szybami migotay wiateka statkw na Renie. I Antonio powiedzia, e zostanie katolickim ksidzem. Mwi, e msza zaczyna si ju wtedy, kiedy ksia si przebieraj, e zgodnie z rytuaem poddaj si procesowi oczyszczenia. Kadej zdejmowanej lub wkadanej czci garderoby bya przypisana inna modlitwa. Z kad czci garderoby przybliali si do swojej witej misji. Opowie matki o spotkaniu z Antoniem na zawsze wrya jej si w pami. Teraz, kiedy uzmysowia sobie, e i ona jest kapank, ktra podja si wielkiej misji krzewienia sprawiedliwoci, zacza patrze na zmian ubrania jak na co wicej ni zwyczajn czynno. Ale odmawiane przez ni modlitwy nie miay nic wsplnego z Bogiem. W chaotycznym i niedorzecznym wiecie Bg by najbardziej niedorzeczny. I nieobecny. Modlia si do siebie sprzed lat, zanim wszystko si dla niej skoczyo, zanim matka pozbawia j tego, czego najbardziej pragna, i zanim ponurzy mczyni zaczli j przeszywa mijowatym spojrzeniem. Przebieraa si i kierowaa modlitwy do dziecka. Woya na siebie ubranie z mikkiego materiau w ciepych kolorach i miaa wraenie, e zmienia si jej skra, e nawet ona staje si czci jej dziecistwa. Na kocu woya peruk i okulary. Wybrzmiaa ostatnia modlitwa: Patataj, patataj, konik nie ma imienia, nie ma imienia, nie ma imienia..." Na podwrze wjecha pierwszy samochd. Przyjrzaa si swojej twarzy w duym lustrze. Nie bya to pica Krlewna, ktra obudzia si z koszmaru, tylko Kopciuszek. 54 Wszystko gotowe. Jest kim innym. Wsuna subowy strj do plastikowego pokrowca, wygadzia narzut na ku i opucia sypialni. Cho nikt prcz niej by tam nie wszed, przekrcia klucz w drzwiach i nacisna klamk, eby si upewni, czy zamkna. Zjawiy si tu przed szst. Jedna z kobiet nie przysza. Poprzedniego dnia wieczorem dostaa boli i zostaa odwieziona do szpitala. Dwa tygodnie przed terminem. Moliwe, e ju urodzia. Postanowia j odwiedzi nastpnego dnia. Chciaa j zobaczy. Chciaa zobaczy jej twarz po tym wszystkim, co przeya. Potem wysuchaa ich relacji. Od czasu do czasu zapisywaa co w notatniku. Ale byy to tylko liczby. Bez przerwy ukadaa harmonogramy. Cyfry, godziny, odlegoci. Taka zabawa towarzyszca jej od zawsze i coraz bardziej przypominajca zaklinanie rzeczywistoci. Nie musiaa niczego notowa. Wszystkie sowa wypowiadane zalknionymi gosami, udrka, ktrej miay odwag da wyraz, gboko zapaday jej w pami. Widziaa, e odczuwaj ulg. Moe tylko przez chwil, ale czym jest ycie jak nie chwil? Jeszcze jeden harmonogram. Nakadajce si na siebie godziny. ycie mona porwna do wahada. Koysze si midzy cierpieniem i umierzaniem blu. Zawsze. Bez koca.

Stamtd, gdzie siedziaa, moga widzie duy piec. Salon spowija ciepy pmrok. Kobiece wiato, l piec podobny do nieruchomej, guchej skay porodku oceanu. Rozmawiay przez dwie godziny. Potem wypiy herbat w kuchni. Znay dat nastpnego spotkania. Nigdy nie miay wtpliwoci co do terminw, ktre im wyznaczaa. O wp do dziewitej wysza z nimi na podwrze. Podawaa do na poegnanie i przyjmowaa wyrazy wdzicznoci. Kiedy znikn ostatni samochd, wrcia do domu. 55 W sypialni przebraa si, zdja peruk i okulary i wzia subowy strj w plastikowym pokrowcu. W kuchni umya filianki, po czym pogasia wszystkie wiata i wzia torebk. Przez moment staa przy piecu. Byo bardzo cicho. Opucia dom. Myo. Wsiada do samochodu i pojechaa do Ystadu. Przed pnoc bya ju w swoim ku i spaa. W czwartkowy poranek Wallander obudzi si wypoczty. Dolegliwoci odkowe znikny bez ladu. Wsta par minut po szstej. Termometr za kuchennym oknem pokazywa plus pi stopni. Niebo przesaniay cikie chmury. Ulice byy mokre. Ale nie padao. By w komendzie chwil po sidmej. Panowa tu jeszcze poranny spokj. Idc korytarzem do swojego pokoju, zastanawia si, czy udao im si odnale Holgera Erikssona. Zdj kurtk i usiad. Na biurku leao kilka kartek z numerami telefonw. Ebba przypominaa mu o wizycie u optyka. Kompletnie o tym zapomnia. Wiedzia jednak, e to konieczne. Musi mie okulary do czytania. Gdy zbyt dugo lcza nad papierami, zaczynaa go bole gowa, litery si zleway i rozmazyway. Niedugo skoczy czterdzieci siedem lat. C, wiek dawa o sobie zna. Na innej kartce prosi o kontakt Per Akeson. Poniewa Akeson by rannym ptaszkiem, od razu wybra numer do prokuratury, ktra miecia si w gmachu komendy. Dowiedzia si, e Akeson cay dzie bdzie w Malm. Odoy kartk i poszed po kaw. Potem, odchyliwszy si na krzele, prbowa obmyli strategi dochodzenia w sprawie przemytu samochodw. W przestpczoci zorganizowanej najczciej jest jaki saby punkt, nadwtlae ogniwo, ktre moe pkn, jeli si je dostatecznie mocno obciy. eby zapewni sobie cie szansy na 56 zapanie przemytnikw, musz si skupi na znalezieniu tego punktu. Jego rozmylania przerwa dzwonek telefonu. - Witaj w pracy - powiedziaa Lisa Holgersson, ich nowy szef. - Jak podr? - Bardzo udana. - Odkrywa si rodzicw na nowo. - A rodzice inaczej patrz na swoje dzieci. Na chwil go przeprosia. Wallander usysza, e kto wszed do jej pokoju. Pomyla, e Bjrk nigdy by go nie spyta o podr. - Byam par dni w Sztokholmie - odezwaa si po kilkunastu sekundach. - Byo mniej przyjemnie. - Co tym razem wykombinowali? - Myl o Estonii". O policjantach, ktrzy zginli. Wallander milcza. Sam powinien by o tym pomyle. - Chyba rozumiesz, jaki panowa nastrj - podja. - Nie moglimy przecie siedzie i dyskutowa wycznie o problemach koordynacji dziaa naczelnego wydziau kryminalnego i wydziaw lokalnych. - Wszyscy jestemy bezsilni wobec mierci. Chocia moe nie powinno tak by. Za duo widzielimy. Wydaje nam si, e do tego przywyklimy. Ale to nieprawda. - Pewnej wietrznej nocy tonie prom i nagle mier znowu staje si w Szwecji widoczna. Po latach coraz skrztniejszego jej ukrywania i negowania. - Z pewnoci masz racj. Mimo e tak o tym nie mylaem.

Odchrzkna. - Omawialimy problemy koordynacji - podja - i cigle powracajc spraw priorytetw. - Powinnimy apa przestpcw - powiedzia Wallander. - Doprowadza ich do sdu i zbiera niepodwaalne dowody. Westchna. - Gdyby to byo takie proste. 57 - Ciesz si, e nie jestem szefem. - Sama si czasem zastanawiam... Wallander sdzi, e zakoczy rozmow, ale si pomyli. - Obiecaam - powiedziaa po chwili - e bdziesz w szkole policyjnej na pocztku grudnia. Chc, eby mia wykad na temat ledztwa, ktre prowadzilimy w lecie. Jeli dobrze zrozumiaam, zadali tego uczniowie. Wallander si przerazi. - Nie poradz sobie. Nie mog stan przed grup ludzi i udawa, e ich ucz. Niech to zrobi kto inny. Martinsson jest dobry w mwieniu. Kiedy powinien zosta politykiem. - Obiecaam, e przyjedziesz. - Rozemiaa si. - Na pewno dobrze ci pjdzie. - Rozchoruj si. - Do grudnia daleko. Porozmawiamy o tym pniej. Chciaam si jedynie dowiedzie, jak si udaa podr. I ju wiem. - A tutaj spokj. Jest tylko jedno zaginicie. Inni si tym zajmuj. - Zaginicie? Wallander krtko zreferowa przebieg wtorkowej rozmowy ze Svenem Tyrenem, ktrego zaniepokoio to, e Holgera Erikssona nie byo w domu i e nie odebra ropy. - Jak czsto za zaginiciami kryje si co powanego? - zapytaa. - Co mwi statystyki? - Nie wiem, co mwi, ale wiem, e rzadko dochodzi do przestpstwa lub nieszczliwego wypadku. Ludzie starzy i zgrzybiali gubi si, a modzie przewanie wyraa w ten sposb bunt przeciwko rodzicom albo aknie przygd. Naprawd rzadko zdarza si co powanego. Wallander przypomnia sobie ostatni taki wypadek sprzed kilku lat. Z przykroci pomyla o zaginionej agentce handlu nieruchomociami, ktr odnaleziono martw w studni, j Byo to jedno z najbardziej nieprzyjemnych dowiadcze i w jego policyjnej karierze. 58 Zakoczyli rozmow. Wallander nie mia zamiaru prowadzi adnych wykadw w szkole policyjnej. Schlebiao mu, rzecz jasna, e go o to poproszono. Ale niech bya silniejsza. Na pewno uda mu si namwi Martinssona, eby go wyrczy. Wrci do przemytu samochodw. Szuka sabego punktu, ktry pozwoliby im na rozbicie caej grupy. Tu po smej poszed po nastpn kaw. Przy okazji wzi kilka sucharkw. odek milcza. Wanie usiad, kiedy do drzwi zapuka Martinsson. - Lepiej si czujesz? - spyta, wchodzc do pokoju. - W porzdku. Co z Holgerem Erikssonem? Martinsson popatrzy na niego pytajco. - Z kim? - Z Holgerem Erikssonem. Tym, ktry zagin. Wypeniem formularz. Mwiem ci o nim przez telefon. Martinsson pokrci gow. - Kiedy? - Wczoraj rano. Kiedy byem chory. - W ogle to do mnie nie dotaro. Byem przejty katastrof promu. Wallander wsta. - Czy Hansson ju przyszed? - spyta. - Musimy si tym natychmiast zaj. - Widziaem go na korytarzu.

Poszli do pokoju Hanssona, ktry siedzia i wpatrywa si w zdrapk. Na ich widok podar j i wyrzuci do kosza. - Holger Eriksson - zacz Wallander. - Czowiek, ktry by moe zagin. Pamitasz cystern, ktra we wtorek zablokowaa wjazd do komendy? Hansson skin gow. - Sven Tyren - kontynuowa Wallander. - Wedle twojej pamici by zamieszany w kilka pobi. - Pamitam - powiedzia Hansson. Wallander z trudem ukrywa zniecierpliwienie. 59 - Sven Tyren zgosi zaginicie Holgera Erikssona. Pojechaem do domu Erikssona, napisaem raport, a wczoraj rano zadzwoniem do was i przekazaem wiadomo, ebycie si tym zajli. Uznaem, e sprawa jest powana. - Nic si z tym nie dziao - przyzna Martinsson. - Ca odpowiedzialno bior na siebie. Wallander nie mg si zoci. - To nie powinno si byo zdarzy. Ale moemy przyj, e zaszy nieprzewidziane okolicznoci. Pojad tam jeszcze raz. Jeli go nie bdzie, rozpoczniemy poszukiwania. Mam nadziej, e nie znajdziemy go martwego. Biorc pod uwag to, e przez ca dob nic nie robilimy. - Czy zarzdzimy przeczesywanie terenu? - spyta Martinsson. - Jeszcze nie. Najpierw tam pojad. Odezw si. Wallander poszed do siebie i odszuka w ksice telefonicznej numer telefonu OK. Po pierwszym sygnale zgosia si jaka moda dziewczyna. Wallander przedstawi si i poprosi o kontakt ze Svenem Tyrenem. - Rozwozi rop - powiedziaa. - Ale ma telefon w kabinie. Wallander zapisa numer na marginesie oklnika Gwne-J go Zarzdu Policji. I zadzwoni. W suchawce zatrzeszczao, l - Chyba ma pan racj, e Holger Eriksson zagin. - Jasne, kurna, e mam racj - odpar Tyren. - Trzeba byo a tyle czasu, eby to zrozumie? Wallander darowa sobie odpowied. - Czy ma pan co jeszcze do dodania? - zapyta. - Niby co? - Sam pan wie najlepiej. Czy Holger Eriksson nie ma jakich krewnych, ktrych czasami odwiedza? Czy nigdy nigdzie nie wyjeda? Kto go zna najlepiej? Wszystko, co pomogoby w sensownym wyjanieniu, dlaczego znikn. - Nie ma adnego sensownego wyjanienia. Ju to mwiem. Dlatego poszedem na policj. 60 Wallander zastanawia si. Sven Tyren nie mia powodw, eby kama. Jego niepokj by absolutnie szczery. - Gdzie pan jest? - spyta Wallander. - Wracam z Malm. Byem w terminalu, eby uzupeni rop. - Jad do domu Erkssona. Czy moemy si tam spotka? - Tak. Bd w cigu godziny. Musz tylko zawie troch ropy do domu opieki. Starsi ludzie nie powinni marzn, prawda? Wallander zakoczy rozmow, po czym opuci komend. Zaczo my. Czu si nieswojo. Gdyby nie rozstrj odka, nigdy nie doszoby do nieporozumienia. By przekonany, e Sven Tyren mia powody do niepokoju. Wiedzia o tym ju we wtorek. A od wtorku sprawa nie ruszya z miejsca. Kiedy dojecha do domu Holgera Erikssona, deszcz przybra na sile. Wyj kalosze z baganika. W skrzynce pocztowej leaa gazeta i kilka listw. Podszed do drzwi i zadzwoni. Cisza. Otworzy zamki zapasowymi kluczami. Prbowa si zorientowa, czy nic si nie

zmienio. Nie, wszystko byo tak, jak to zapamita. Pusty futera na lornetk w przedpokoju. Wiersz na biurku. Wyszed na podwrze. Przez chwil sta bez ruchu i w zamyleniu patrzy na psi klatk. Gdzie na polu krzyczay wrony. Pewnie martwy zajc, pomyla. Przynis z samochodu latark i metodycznie zacz przeszukiwa dom. Wszdzie by porzdek. Wallander dugo podziwia zadbanego, lnicego harleya davidsona stojcego w pomieszczeniu sucym za gara i warsztat. Usysza nadjedajcy samochd. Przeczco pokrci gow, kiedy Sven Tyren wysiad z szoferki cysterny i spojrza na niego. - Nie ma go - powiedzia. 61 Weszli do domu. Wallander zaprowadzi Tyrena do kuchni. W kieszeni kurtki znalaz kilka zoonych kartek. Ale nie mia dugopisu. Poyczy sobie piro lece na biurku obok wiersza o dziciole rednim. - Nie mam nic do dodania - burkn Sven Tyren. - Czy nie byoby lepiej, gdybycie zaczli go szuka? - Zawsze wiemy wicej, ni nam si zdaje - zareplikowa Wallander, nie ukrywajc, e zirytowaa go postawa Tyrena. - O czym na przykad nie wiem, e wiem? - Czy rozmawia pan z nim osobicie, kiedy ostatnio zamawia rop? - Zadzwoni do biura. Mamy tam dziewczyn. To ona wypisuje mi zlecenia. Zawsze wie, gdzie jestem. Rozmawiam z ni przez telefon kilka razy dziennie. - Czy kiedy zadzwoni, zachowywa si tak jak zwykle? - Niech pan j o to spyta. - Spytam. Jak si nazywa? - Rut Eriksson. Wallander zapisa. - Zajrzaem tutaj na pocztku sierpnia - powiedzia Tyren. - Wtedy widziaem go ostatni raz. I wtedy by taki jak zwykle. Zaprosi mnie na kaw i przeczyta par nowych wierszy. Poza tym umia opowiada rozmaite historie. Sprone. - To znaczy jakie? - No takie, e si czerwieniem. Patrzc na Tyrena, Wallander nagle zda sobie spraw, e myli o ojcu, ktry te umia opowiada sprone historie. - Czy nie mia pan wraenia, e jest zgrzybiay? - Myla tak jasno jak pan i ja razem wzici. Wallander zastanawia si przez chwil, czy nie zosta przypadkiem zniewaony. - Czy Holger Eriksson nie mia krewnych? - spyta. - Nigdy si nie oeni. Nie mia dzieci. Ani przyjaciki. - A dalsi krewni? 62 - Nigdy o tym nie mwi. Cay jego majtek miaa dosta jaka organizacja z Lundu. - Jaka organizacja? Tyren wzruszy ramionami. - Bo ja wiem? Jakie regionalne stowarzyszenie. Wallander z przykroci pomyla o Przyjacioach Siekiery". Holger Eriksson chcia pewnie przekaza zagrod Muzeum Kultury w Lundzie. Zanotowa to. - Czy mg posiada co jeszcze? - zapyta. - Na przykad co? - Drugi dom, jak nieruchomo w miecie albo mieszkanie... - Nie - odpar po namyle Tyren. - Mia tylko t posiado. A pienidze trzyma w banku. W Handelsbanken.

- Skd pan to wie? - Bo faktury na rop przechodziy przez Handelsbanken. Wallander skin gow. Zoy kartki. Nie mia wicej pyta. Tak, co si musiao sta Holgerowi Erikssonowi. - Odezw si - powiedzia i wsta. - I co teraz? - Policja ma swoje procedury. Wyszli na podwrze. - Chtnie pomog w poszukiwaniach - zaproponowa Tyren. - Raczej nie. Wolimy to robi po swojemu. Sven Tyren nie oponowa. Wdrapa si do szoferki i bardzo wprawnie zawrci na niewielkiej powierzchni. Cysterna odjechaa. Wallander zatrzyma si na skraju pola i patrzy na majaczcy w oddali zagajnik. Wrony cigle krzyczay. Wyj z kieszeni telefon i poczy si z Martinssonem. - No i jak? - spyta Martinsson. - Przeczesujemy. Hansson ma adres. Chc, ebymy zaczli jak najszybciej. cignij na pocztek dwa patrole z psami. Chcia zakoczy rozmow, ale Martinsson go powstrzyma. 63 - Jeszcze jedno - powiedzia. - Zajrzaem do komputera, eby sprawdzi, czy nie mamy czego o Holgerze Erikssonie. Rutynowa kontrola. I okazao si, e mamy. Wallander przycisn suchawk do ucha. -Co? - Mniej wicej rok temu zgosi wamanie. Tak przy okazji,; czy jego zagroda nazywa si Samotnia"? - Tak. Mw dalej! - Zgoszenie przyjto dziewitnastego padziernika dzie-! widziesitego trzeciego. Svedberg si tym zajmowa. Ale j naturalnie nic nie pamita. - Co si stao? - Zgoszenie byo dosy dziwne - powiedzia z wahaniem j Martinsson. - Dlaczego dziwne? - Bo nic nie zgino. Ale on by pewien, e kto si wama do domu. - I co byo potem? - Nic. Umorzylimy spraw. Nikogo tam nawet nie wysalimy. Ale zgoszenie jest. - To ciekawe. Przyjrzymy si temu pniej. Na razie jak najszybciej pchnij tu patrole z psami. Martinsson zachichota. - Czy nic ci nie uderza w zgoszeniu Erikssona? - Co na przykad? - e po raz drugi w cigu kilku dni mwimy o wamaniu, gdzie nic nie zgino. Wallander przyzna mu racj. W kwiaciarni przy Yastra Yallgatan te niczego nie ukradziono. - I na tym podobiestwa si kocz. - Waciciel kwiaciarni te zagin - zauway Martinsson. - Nie. Podruje po Kenii. Ale najwyraniej zagin Hol-ger Eriksson. Wallander zakoczy rozmow, wsun telefon do kieszeni i szczelniej owin si kurtk. Poszed do garau, eby kontynuowa przeszukiwanie. Nie bardzo wiedzia, czego 64 szuka. Trzeba poczeka na psy, a potem zaczn przeczesywa teren i rozmawia z najbliszymi ssiadami. Wrci do domu. W kuchni nala sobie wody. Kiedy odkrca kran, zasyczao w rurach. Kolejny dowd, e od kilku dni nikogo tu nie byo. Pijc, bezmylnie patrzy na wrzaskliwe wrony. Odstawi szklank i wyszed na podwrze. Cigle padao. Cigle wydzieray si ptaki. Przystan. Pomyla o pustym futerale, ktry wisia tu przy drzwiach w przedpokoju, i popatrzy na wrony. Nieco dalej, na pagrku, bya wiea. Zastyg

w bezruchu. Myla. Po chwili wolno ruszy skrajem pola. Glina zbijaa si w grudki pod podeszwami kaloszy. Zobaczy ciek prowadzc do wiey i skrci. Wrony pikoway, giny mu z oczu i podryway si do lotu. Uzna, e jest tam jaka niecka albo rw. Coraz wyraniej widzia wie. Podejrzewa, e korzystano z niej podczas polowa na zajce albo sarny. Po drugiej stronie, u podna pagrka, by zagajnik. Moliwe, e nalea do Holgera Erikssona. Z pewnej odlegoci zobaczy rw. Obsuno si chyba kilka desek. Coraz goniej krzyczay wrony. Po chwili wszystkie naraz wzbiy si w powietrze i odfruny. Wallander podszed do krawdzi rowu i spojrza w d. Drgn. Cofn si o krok. Zbierao mu si na mdoci. Pniej przyzna, e czego rwnie okropnego chyba nigdy przedtem nie widzia. Cho w swojej policyjnej karierze zdy si napatrzy na rne rzeczy, ktrych wolaby nie oglda. Sta w strugach deszczu wdzierajcego si pod kurtk i koszul i nie mia pojcia, na co patrzy. Byo to co obcego i nierzeczywistego, co, o co nigdy dotd nawet si nie otar. Jedno nie budzio najmniejszych wtpliwoci. W rowie by martwy mczyzna. Kucn i lekko si pochyli. Zmusi si do patrzenia. Rw mia co najmniej dwa metry gbokoci. Na wbitych palach wisia czowiek. Ostre jak oszczep, przeszyy ciao na wylot. Mczyzna by zwrcony twarz do rowu. Wrony dobray si do jego karku. Wallander wsta. Dray mu nogi. Gdzie 65 daleko usysza nadjedajce samochody. Przypuszcza, e to patrole z psami. Cofn si. Pale byy chyba bambusowe. Przypominay grube wdziska o czubkach ostrych jak iga. Spojrza na deski, ktre zwaliy si do rowu. Poniewa po drugiej stronie cieka biega dalej, musiaa tu by kadka. Dlaczego si zaamay? Solidne deski o duym udwigu. Poza tym rw nie mia wicej ni dwa metry szerokoci. Kiedy usysza szczekanie psa, zawrci. Podle si czu. I ba si. Owszem, nie po raz pierwszy widzia ofiar zabjstwa. Ale sposb, w jaki zostaa umiercona? eby nabija ludzi na pale? Przystan na ciece i wzi gboki oddech. Przypomnia sobie o wydarzeniach z ostatniego lata. Czy koszmar znowu ma si powtrzy? Czy w tym kraju wszystko jest moliwe? Kto skazuje starszego czowieka na mier, nadziewajc go na pale? Przed domem czekali dwaj policjanci z psami. Dostrzeg rwnie Ann-Britt Hglund i Hanssona. Mieli na sobie przeciwdeszczowe kurtki z kapturem. Ledwie si pojawi na brukowanym podwrzu, wiedzieli, e co si stao. Otar deszcz z twarzy i zda im relacj. Sysza, e gos mu dry. Odwrci si i wskaza na stado wron, ktre natychmiast wrciy, gdy tylko stamtd odszed. - Jest tam. Nie yje. To morderstwo. Pena mobilizacja. Czekali, e powie co jeszcze. Nie powiedzia. Kiedy w czwartek 29 wrzenia zapady ciemnoci, policjanci rozpili przeciwdeszczow oson nad rowem, tam gdzie wisia na dziesiciu grubych palach bambusowych 66 Holger Eriksson. Szuflami usunito z dna krwaw brej. Makabryczna praca i uporczywy deszcz sprawiy, e byo to jedno z najkoszmarniejszych miejsc zbrodni, jakie Wallander i jego koledzy kiedykolwiek widzieli. Glina lepia si do butw, potykali si o przewody elektryczne, a rzsiste wiato reflektorw potgowao wraenie czego poraajco nierzeczywistego. Sven Tyren zidentyfikowa zwoki mczyzny wiszcego na palach. Nie byo cienia wtpliwoci, e to Holger Eriksson. Poszukiwania zaginionego jeszcze si nie zaczy, a ju si skoczyy. Tyren wydawa si dziwnie opanowany, jakby nie do koca sobie uwiadamia, co widzi. Potem przez kilka godzin kry za blokadami i nagle znikn.

Wallander czu si w rowie jak przemoczona mysz w puapce. Zauway, e koledzy z najwikszym wysikiem robi swoje. Svedberg i Hansson kilka razy musieli odej, bo apay ich mdoci. Tylko Ann-Britt Hglund, ktr najchtniej wysaby wczeniej do domu, okazywaa zadziwiajc obojtno. Lisa Holgersson przyjechaa zaraz po znalezieniu zwok. Tak zorganizowaa prac, eby si o siebie nie potykali i wzajemnie sobie nie przeszkadzali. Jeden z modych aspirantw polizn si na glinie, run do rowu i skaleczy rk o pal. Musia mu j opatrzy lekarz, ktry si wanie zastanawia, jak zdj ciao. Wallander widzia ten niefortunny upadek i wyobrazi sobie, co spotkao Holgera Erikssona. Razem z ich policyjnym technikiem, Svenem Nybergiem, dokadnie obejrza grube deski. Sven Tyren zawiadczy, e bya tu kadka, ktr Holger Eriksson sam zrobi. Tyren poszed z nim kiedy do wiey. Nie bya to myliwska ambona, tylko punkt widokowy sucy Holgerowi Erikssonowi do obserwacji ptakw. Na szy denata wisiaa lornetka z pustego futerau, ktry Wallander zauway w przedpokoju. Ju po kilku minutach Nyberg stwierdzi, e deski zostay podpio-wane. Wallander wygramoli si z rowu. Musia pomyle. Prbowa odtworzy przebieg wydarze. Daremnie. Dopiero kiedy Nyberg powiedzia, e lornetka ma noktowizor, co mu zaczo wita. Nie dawa jednak wiary swoim podejrzeniom. 67 Niesamowicie brutalna perfekcja, z jak przygotowano i zaplanowano miejsce zbrodni, wydawaa si wrcz nieprawdopodobna. Pnym wieczorem przystpili do usuwania zwok Holge-ra Erikssona. Wsplnie z lekarzem i Lisa Holgersson musieli zdecydowa, jak to zrobi. Wykopa pale, ci je czy wybra najgorszy ze sposobw i cign ciao, zostawiajc pale tam, gdzie byy. Za porad Wallandera wybrali ten ostatni. Chcieli zobaczy to miejsce, zanim Holger Eriksson wszed na kadk i wpad w objcia mierci. Wallander czu si zmuszony do udziau w tej przykrej operacji. Skoczyli po pnocy. Zwoki odwieziono. Deszcz osab, ale nic nie wskazywao na to, e przestanie pada. Syszeli prac generatora i chlupot gliny pod podeszwami. Potem nasta moment bezczynnoci. Nic si nie dziao. Kto przynis kaw. W ostrym wietle upiornie poyskiway zmczone twarze. Wallander uzna, e musi wszystko podsumowa. Co si waciwie stao? Co maj teraz robi? Byli wykoczeni, wstrznici, mokrzy i godni. Martinsson sta ze suchawk przy uchu. Wallander zastanawia si, czy przypadkiem nie rozmawia z wiecznie niespokojn on. Ale kiedy woy telefon do kieszeni, poinformowa, e, zdaniem dyurnego meteorologa deszcz ustanie w cigu nocy. Wallander zdecydowa, e w tej sytuacji najlepiej poczeka do witu. Nikogo jeszcze nie cigaj, nadal szukaj punktw zaczepienia, psy nie podjy adnego tropu. Wczeniej tego wieczora Wallander i Nyberg weszli na ptasi wie. Nie znaleli tam nic, co naprowadzioby ich na jaki lad. - Teraz do niczego nie dojdziemy - zwrci si do Lisy Holgersson. - Proponuj, ebymy si tu zebrali z samego rana. Potrzebny nam odpoczynek. Nikt nie zaoponowa. Wszyscy chcieli si stamtd wynie. Nie liczc Svena Nyberga, ktry mia pracowa przez ca noc a do ich powrotu. Kiedy koledzy poszli do zapar68 kowanych na podwrzu samochodw, Wallander zosta przez chwil z Nybergiem. - Co o tym mylisz? - spyta. - Nic nie myl - odpar Nyberg. - W yciu nie widziaem czego podobnego. Wallander przytakn. On te nigdy czego podobnego nie widzia. Patrzyli na dno rowu. Plandeka bya odwinita. - Co to waciwie jest? - zapyta Wallander. - Kopia azjatyckiej puapki na drapieniki. Uywao si takich rwnie w czasie wojny. Wallander pokiwa gow.

- Takie masywne bambusy nie rosn w Szwecji - kontynuowa Nyberg. - Nadaj si na wdziska i jako materia do wyrobu mebli lub wystroju wntrz. - Poza tym w Skanii nie ma drapienikw. I nie toczy si wojna. Na co wic patrzymy? - Na co, co tutaj nie pasuje. Co jest zgrzytem. I co napawa mnie strachem. ^ Wallander przyglda mu si z uwag. Rzadko Nyberg by taki rozmowny. A, co wrcz niezwyke, da wyraz osobistym odczuciom. - Nie pracuj za dugo - rzuci na odchodne. Nyberg milcza. Wallander przeszed przez blokady, skinieniem gowy poegna si z policjantami, ktrzy mieli pilnowa tego miejsca w nocy, i ruszy do samochodu. Mniej wicej w poowie cieki czekaa na niego Lisa Holgersson. Z latark w rku. - Przed domem s dziennikarze - poinformowaa. - Co im powiemy? - Niewiele. - Nie moemy im nawet poda nazwiska Erikssona. - Chyba moemy - odpar po namyle. - Zakadam, e kierowca cysterny wie, co mwi, to znaczy, e Holger Eriks-son nie mia krewnych. A jeli nikogo z rodziny nie musimy 69 1 powiadamia o jego mierci, rwnie dobrze moemy ujawni nazwisko. To moe nam tylko pomc. Ruszyli. Za nimi upiornie wieciy reflektory. - Co jeszcze moemy powiedzie? - spytaa. - e to z ca pewnoci morderstwo. e nie znamy motywu i nie mamy adnych ladw prowadzcych do sprawcy. - Wyrobie sobie na to wszystko jaki pogld? Wallander dopiero teraz zda sobie spraw, jak bardzo jest zmczony. Mylenie i mwienie byo niemal ponad jego siy. - Widziaa to samo co ja - powiedzia. - Wszystko zostao starannie zaplanowane. Holger Eriksson wpad w puapk, ktra spenia swoje zadanie. Nasuwaj si co najmniej trzy wnioski. Zatrzymali si. Deszcz osab. - Pierwszy, e sprawca zna Holgera Erikssona i przynajmniej niektre jego zwyczaje. Drugi, e chcia pozbawi go ycia. Wallander ruszy przed siebie. - A trzeci? Popatrzy na jej blad twarz w wietle latarki. Ciekawe, jak on wyglda. Czy woska opalenizna spyna z deszczem? - Sprawca nie tylko chcia go pozbawi ycia - powiedzia. - Chcia mu zada bl. Holger Eriksson, zanim umar, mg dosy dugo wisie na palach. Nikt go nie sysza prcz wron. Moe dowiemy si od lekarzy, ile czasu cierpia. Lisa Holgersson skrzywia si z niesmakiem. - Kto robi co takiego? - Nie wiem. Wiem tylko, e mi niedobrze. Na skraju pola czekali na nich dwaj zmarznici dziennikarze i fotograf. Wallander zna ich. Popatrzy na Lis Holgersson. Pokrcia przeczco gow. Najzwilej jak umia powiedzia o tym, co si stao. Kiedy szykowali si do zadawania pyta, podnis rk w odmownym gecie. Odeszli. 70 - Cieszysz si opini dobrego policjanta - powiedziaa Lisa Holgersson. - W lecie mogam si przekona, jaki masz potencja. Kady okrg w Szwecji chciaby ci widzie w swoim gronie.

Zatrzymali si koo jej samochodu. Z pewnoci powiedziaa to, co naprawd myli, zbyt by jednak zmczony, eby jako zareagowa. - Rb, co uznasz za stosowne - kontynuowaa. - Mw, czego ci trzeba, a ja postaram si wszystko zaatwi. Wallander skin gow. - Zobaczymy si za kilka godzin. Tymczasem musimy si przespa. Wallander by na Mariagatan przed drug. Zrobi sobie kanapki, zjad je przy kuchennym stole, a potem w ubraniu pooy si na ku w sypialni. Nastawi budzik na pit. Spotkali si o sidmej rano, w siwym brzasku. Meteorolog si nie pomyli. Przestao pada. Ale zerwa si wiatr i ochodzio si. Nyberg i policjanci, ktrzy pracowali w nocy, musieli prowizorycznie zabezpieczy plandek rozpit nad miejscem zbrodni, eby jej nie zwiao. Kiedy deszcz usta, Nyberg wpad w sza i przeklina kaprynych bokw pogody. Poniewa nie zapowiadao si na rychy powrt opadw, zdjli brezentowe zadaszenie. W rezultacie Nyberg i inni technicy uwijali si w rowie nieosonici od przenikliwego wiatru. Wallander, jadc do domu Erikssona, zastanawia si, jak rozplanowa postpowanie dochodzeniowe. Nic nie wiedz o Holgerze Erikssonie. Jego majtek mg stanowi ewentualny motyw. Wallander mia jednak co do tego powane wtpliwoci. Ostre pale bambusowe przemawiay innym jzykiem. Nie rozumia go, nie wiedzia, do czego odsya, i ju teraz si niepokoi, e nie bd w stanie dociec jakich normalnych przesanek. Jak zwykle, kiedy czu si niepewnie, pomyla o Ryd-bergu, swoim nauczycielu, ktrego wiedzy zawdzicza to, 71 e nie zosta przecitnym ledczym. Rydberg blisko cztery lata temu zmar na raka. Wallander wzdrygn si. Jak ten czas leci. Co zrobiby Rydberg? Doradziby cierpliwo. Rydberg w swoim Kazaniu na Grze przeszedby do sedna i powiedzia, e najwaniejsza jest cierpliwo. Zaoyli prowizoryczn kwater w domu Erikssona. Wallander prbowa okreli najpilniejsze zadania i najefektywniej je rozdzieli. O tej wczesnej porannej godzinie, kiedy wszyscy byli zmczeni i bladzi, porwa si na podsumowanie. Na dobr spraw mg powiedzie tylko jedno. e nic nie maj. - Wiemy bardzo mao - zacz. - We wtorek Sven Tyren, kierowca cysterny, zgasza zaginicie. Przyjmujc za punkt wyjcia sowa Tyrena i datowanie wiersza, moemy zaoy, e Holger Eriksson zgin w rod po dziesitej wieczorem. Dokadniejszego czasu nie znamy. W kadym razie nie wczeniej. Musimy poczeka na wyniki ekspertyzy sdowo-lekarskiej. Zrobi pauz. Nie byo pyta. Svedberg wytar nos. Oczy mu byszczay. Wallander pomyla, e pewnie ma gorczk i powinien si pooy do ka. Ale obaj zdawali sobie spraw, e wszyscy s teraz niezbdni. - Nie za wiele wiemy o Holgerze Erikssonie - kontynuowa. - Byy sprzedawca samochodw, zamony, nieonaty, bez dzieci, kto w rodzaju miejscowego poety i mionik ptakw. - Moe jednak wiemy ciut wicej - przerwa mu Hansson. - Dziesi, dwadziecia lat temu Holger Eriksson by w tych okolicach osob znan. Mia w brany samochodowej opini handlarza koni. Szorstki w obejciu. Nie cierpia zwizkw zawodowych. Zarabia cikie pienidze. Zamieszany w ma-tactwa podatkowe i podejrzewany o amanie prawa. Jeli dobrze pamitam, nigdy nie zosta skazany. - Chodzi ci o to, e mg mie wrogw - ucili Wallander. 72 - Na pewno. Ale to nie znaczy, e byliby gotowi go zamordowa. W kadym razie nie w taki sposb. Wallander postanowi si wstrzyma z dyskusj na temat zaostrzonych pali i podpilowanych desek. Przyjdzie na to czas. Najpierw powinien poukada wszystkie szczegy w swojej

zmczonej gowie. Rydberg czsto mu o tym przypomina. ledztwo jest jak plac budowy. Obowizuje okrelony porzdek". - Najpierw musimy zebra co si tylko da o Holgerze Erikssonie - powiedzia. - Ale zanim si podzielimy zadaniami, chciabym przedstawi ewentualny przebieg wydarze. Siedzieli w kuchni przy duym okrgym stole. Z okna widzieli blokady i bia plandek, ktra furkotaa na wietrze. Nyberg przypomina stracha na wrble; sta w tym kombinezonie i wymachiwa ramionami. Zmczony i poirytowany. Ale Wallander wiedzia, e jest zdolny i dokadny. Jeli wymachiwa ramionami, to znaczy, e mia ku temu powody. Zauway, e stopniowo ronie zainteresowanie. Dowiadczy tego nieraz. W tym momencie grupa ledcza zaczynaa tropi morderc. - Myl, e to byo tak. - Wallander mwi wolno i starannie dobiera sowa. - W rod po dziesitej wieczorem albo w czwartek rano Holger Eriksson wychodzi z domu. Nie zamyka drzwi, bo wychodzi na krtko, a poza tym nie zamierza opuszcza swojej posiadoci. Zabiera lornetk. Nyberg stwierdzi, e jest wyposaona w noktowizor. Idzie ciek prowadzc do kadki. Przypuszczalnie chcia wej na wie po drugiej stronie rowu. Holger Eriksson interesuje si ptakami. We wrzeniu i w padzierniku odbywaj si przeloty wdrownych ptakw. Nie bardzo wiem, jak to wyglda ani jakie to ptaki. Podobno najwiksze stada przelatuj nocami. To by tumaczyo noktowizor i pn godzin. Jeli si to nie stao rano. Wchodzi na kadk, ktra si zaamuje, poniewa kto podpiowa deski. Wpada do rowu i nadziewa si na pale. Tam umiera. Nawet gdyby wzywa pomocy, nikt by go nie usysza. Zagroda, jak zdylicie 73 zauway, jest pooona na odludziu. Nie bez kozery nazywa si Samotni". - Nala sobie kawy z policyjnego termosu. - Myl, e tak to wygldao. Wicej tu znakw zapytania ni odpowiedzi. Ale od tego musimy zacz. Mamy do czynienia z dobrze zaplanowanym morderstwem. Brutalnym i przeraajcym. Nie znamy adnego oczywistego ani prawdopodobnego motywu, nie dysponujemy adnymi wyranymi ladami. Zapada cisza. Wallander spojrza na siedzcych przy stole. - Jedno jest wane - odezwaa si po chwili Ann-Britt Hglund. - Ten, kto to zrobi, nie mia zamiaru niczego ukrywa. Wallander skin gow. Chcia si tym zaj. - Myl, e chodzi tu o co wicej - powiedzia. - T bestialsk puapk mona by uzna za demonstracj okropnoci. - Czy znowu trafi nam si szaleniec? - spyta Svedberg. Wiedzieli, o czym mwi. Od lata mino zaledwie kilka miesicy. - Nie moemy tego wykluczy - przyzna Wallander. - W ogle niczego nie moemy wykluczy. - To wyglda jak d na niedwiedzie - zauway Hans-son. - Albo co, co si widuje na filmach wojennych rozgrywajcych si w Azji. Przedziwna kombinacja. Niedwiedzi d i obserwator ptakw. - Albo sprzedawca samochodw - wtrci Martinsson, ktry do tej pory siedzia cicho. - Albo poeta - dodaa Ann-Britt Hglund. - Mamy duy wybr. Byo wp do smej. Zakoczyli zebranie. Gdyby chcieli si spotka, mieli do dyspozycji kuchni Holgera Erikssona. Svedberg pojecha przesucha Svena Tyrena i dziewczyn ze spki naftowej, ktra przyja zamwienie Erikssona. Ann-Britt Hglund miaa dopilnowa, eby przeprowadzono wywiady z najbliszymi ssiadami. Wallander poprosi j, by 74

porozmawiaa te z listonoszem. Hanssona czekao przeszukanie domu wsplnie z jednym z technikw Nyberga. Lisa Holgersson i Martinsson mieli zadba o pozostae czynnoci operacyjne. Koo ledztwa zaczo si obraca. Wallander woy kurtk i poszed do rowu, gdzie furkotaa plandeka. Niebem pdziy poszarpane chmury. Kuli si na wietrze. Nagle usysza charakterystyczny odgos leccych gsi. Zatrzyma si i zadar gow. Dopiero po chwili je zauway. Mae stadko wysoko, tu pod chmurami, podao na poudniowy zachd. Przypuszcza, e tak jak wszystkie wdrowne ptaki opuszcz Skani przy Falsterbonaset. Patrzc na gsi, pomyla o wierszu Holgera Erikssona. Jego niepokj nieustannie narasta. W tym brutalnym czynie byo co wstrzsajcego. lepa nienawi albo szalestwo. Albo wyrachowanie i chd. Nie wiedzia, co go bardziej przeraa. Kiedy doszed do rowu, Nyberg i jego pomocnicy zaczli wyciga z gliny zakrwawione pale. Zawijali je w brezent i wkadali do samochodu. Nyberg, z ubocon twarz, porusza si nerwowo i ciko. Wallander pomyla, e patrzy na grb. - Jak leci? - zapyta, silc si na ton peen otuchy. Nyberg burkn co w odpowiedzi. Wallander zrezygnowa z dalszych pyta. Nyberg atwo wpada w irytacj, bywa chimeryczny i bez obiekcji wszczyna ktnie ze wszystkimi, ktrzy si nawinli. W ystadzkiej komendzie panowaa opinia, e - gdyby tylko znalaz ku temu najmniejszy powd - bez chwili wahania wydarby si na szefa Gwnego Zarzdu Policji. Przerzucili nad rowem prowizoryczny mostek. Wallander ruszy do pagrka. Wiatr targa mu kurtk. Przyglda si wiey. Miaa okoo trzech metrw wysokoci. Holger Eriks-son zbudowa j z takich samych desek, jakich uy na kadk. Wdrapa si na gr. Platforma miaa niewiele powyej Wetr kwadratowego. Wiatr siek go po twarzy. Widzia 75 pracujcego w rowie Nyberga i zagrod Erikssona. Przykucn i zacz bada platform. Nagle uzna, e nie powinien by tu wchodzi, dopki Nyberg nie dokona ogldzin, i czym prdzej zszed. Potem prbowa si ustawi od zawietrznej. Czu ogromne zmczenie. I co jeszcze. Zastanawia si, jak to nazwa. Przygnbienie? Rado trwaa bardzo krtko. Podr do Woch. Nowy dom. Moe pies. Bajba, ktra miaa do niego przyjecha. W rowie wisi na palach starszy mczyzna i wiat zaczyna mu si usuwa spod ng. Ciekawe, na jak dugo starczy mu si. Z trudem przegoni pospne myli. Musz jak najszybciej znale tego kogo, kto zastawi t makabryczn puapk na Holgera Erikssona. Ostronie zsun si z pagrka. Zauway idcego ciek Martinssona. Jak zwykle si spieszy. Wal-lander wyszed mu naprzeciw. Cigle czu si nieswojo. Jak ugry t spraw? Szuka punktu zaczepienia. Ale na razie bez skutku. Odczyta z twarzy Martinssona, e co si stao. - O co chodzi? - spyta. - Zadzwo do Wanii Andersson. Wallander musia poszuka w pamici, zanim sobie przypomnia. Aha. Kwiaciarnia na Yastra Yallgatan. Zdziwi si. - To moe poczeka - powiedzia. - Nie mamy teraz na to czasu. - No, nie bybym wcale taki pewien - odpar Martinsson, lekko uraony, e musi to mwi. - Dlaczego? - Wyglda na to, e waciciel kwiaciarni, Gsta Runfeldt, nie pojecha do Nairobi. Wallander wci nie bardzo rozumia. - Wania Andersson zadzwonia do biura podry, eby spyta o dzie i godzin jego powrotu. - No i?

- No i si dowiedziaa, e Gsta Runfeldt nie stawi si na lotnisku Kastrup i nie polecia do Afryki. Mimo e wykupi bilet. 76 Wallander wpatrywa si w Martinssona. - To znaczy, e mamy drugiego zaginionego powiedzia z wahaniem Martinsson. Wallander milcza. Bya dziewita rano, pitek 30 wrzenia. Po dwch godzinach Wallander musia przyzna, e Martinsson ma racj. Jadc do Ystadu, eby porozmawia z Wani Andersson, przypomnia sobie, e swego czasu mwili o pewnym podobiestwie czcym obydwie sprawy. Holger Eriksson rok temu zgosi wamanie, w ktrego wyniku nic nie zgino. Kto, kto wama si do kwiaciarni Gsty Runfeldta, te niczego nie ukrad. Wallander czu narastajcy lk. Wystarczy a nadto, e zamordowano Holgera Erikssona. Obejdzie si bez kolejnych zagini. W kadym razie nie takich, ktre miayby jaki zwizek z Erikssonem. adnych nastpnych roww z palami. Jecha zdecydowanie za szybko. Moe chcia przegoni t myl, e znw czeka go koszmar. Od czasu do czasu ostro hamowa, jakby nakazywa samochodowi, a nie sobie, opamitanie si i spokj. Co przemawiao za tym, e Gsta Runfeldt zagin? Przecie mogo by cakiem naturalne wyjanienie. To, co si stao z Holge-rem Erikssonem, nie ma tu nic do rzeczy. Jakby si nigdy nie stao. A ju na pewno nie dwa razy. Nie w Skanii i nie w Ystadzie. Musi istnie sensowne wytumaczenie, ktre usyszy od Wanii Andersson. Nie udao mu si jednak przekona samego siebie. Zanim pojecha do kwiaciarni na Yastra Yallgatan, zajrza do komendy. Na korytarzu spotka Ann-Britt Hglund i poszli razem do stowki, w ktrej przy jednym stole przysypiao nad lunchem kilku zmczonych policjantw z drogwki. Wzili kaw, usiedli i Wallander zrelacjonowa rozmow telefoniczn 77 Martinssona. Zareagowaa tak jak on. To na pewno zbieg okolicznoci. Poprosi j, by odszukaa zgoszenie Holgera Erikssona o wamaniu i sprawdzia, czy jest jaki zwizek midzy Erikssonem a Gst Runfeldtem. Jeli tak, powinni to bez trudu odnale w komputerze. Wiedzia, e Ann-Britt Hglund ma duo innych rzeczy na gowie. Ta jednak bya najpilniejsza. eby posprzta, zanim przyjd gocie". Sysza, e to kompletnie chybiona metafora. Nie mia pojcia, skd j wytrzasn. Popatrzya na niego ze zdziwieniem i czekaa na cig dalszy. - Musimy si spieszy - doda. - Im mniej energii spoytkujemy na konstatacj, e nie ma adnych zwizkw, tym lepiej. Wsta. - Kto to mg zrobi? - spytaa. Znowu usiad. Przypomnia sobie zakrwawione pale. Koszmar. - Nie wiem - powiedzia. - Tyle w tym sadyzmu i makabry, e nie widz adnych racjonalnych motyww. Jeli w ogle takie s, eby kogokolwiek pozbawi ycia. - S - odpara stanowczo. - I ty, i ja jestemy czasami tak wciekli, e yczymy komu mierci. Niektrzy nie maj adnych hamulcw i zabijaj. - To musiao by bardzo starannie zaplanowane. I to mnie niepokoi. Ten kto si nie spieszy. Zna zwyczaje Holgera Erikssona. Przypuszczalnie go obserwowa. - Moe tu jest jaki punkt zaczepienia? Holger Eriksson chyba nie mia przyjaci. Ale czowiek, ktry go zabi, gdzie si krci w pobliu. Na pewno by przy rowie. Przepiowa deski. Ktrdy tam przychodzi i odchodzi. Kto mg go zauway. Jego albo jaki obcy samochd. Ludzie z prowincji maj oko na wszystko, co si dzieje. S jak lene zwierzta. Przygldaj si nam. A my ich nie widzimy. Wallander skin gow. By rozkojarzony, nie sucha jej w naleytym skupieniu. 78 - Pniej o tym porozmawiamy - powiedzia. - Jad do kwiaciarni.

- Zobacz, co mi si uda znale. Rozstali si w drzwiach stowki. Kiedy przechodzi koo recepcji, Ebba przekazaa mu wiadomo, e dzwoni ojciec. - Nie teraz - odpar. - To straszne - powiedziaa. Wallander odnis wraenie, jakby mu osobicie wspczua. - Kiedy kupiam od niego samochd. PV 444. Nie od razu zrozumia, e mwi o Holgerze Erikssonie. - Umiesz prowadzi samochd? - zapyta, zdziwiony. - Nawet nie wiedziaem, e masz prawo jazdy. - Jed od trzydziestu dziewiciu lat i nie dostaam ani jednego punktu karnego. Do tej pory mam pv. Wallander przypomnia sobie, e nieraz widzia na parkingu przed komend czarnego, wietnie utrzymanego pv, ale nigdy si nie zastanawia, do kogo moe nalee. - Chyba zrobia dobry interes - powiedzia. - Holger Eriksson zrobi dobry interes. Grubo przepaciam. Ale poniewa o niego dbaam, w ostatecznym rozrachunku dobrze na tym wyszam. Obecnie zalicza si do weteranw. - Musz ju i. Ale ktrego dnia musisz mnie zaprosi na przejadk. - Nie zapomnij odezwa si do ojca. Wallander zatrzyma si w p kroku. - Zrb mi przysug i zadzwo do niego. Wyjanij mu, czym si teraz zajmuj, i powiedz, e skontaktuj si z nim najszybciej, jak to tylko bdzie moliwe. Chyba nie mia jakiej pilnej sprawy? - Chcia porozmawia o Woszech. Wallander skin gow. - Porozmawiamy o Woszech. Ale nie teraz. Przeka mu to. 79 Pojecha na Yastra Yallgatan. Zaparkowa niedbale na wskim chodniku i wszed do kwiaciarni. Byo kilku klientw. Da znak Wanii Andersson, e poczeka. Mniej wicej po dziesiciu minutach zostali sami. Wania Andersson przy-kleia na szybie kartk i zamkna drzwi na klucz. Weszli do maego kantorka na zapleczu. Od zapachu kwiatw Wallan-derowi zakrcio si w gowie. Poniewa jak zwykle nie mia na czym pisa, zgarn plik bilecikw. Na cianie wisia zegar. Za pi jedenasta. - Zacznijmy od pocztku - powiedzia. - Zadzwonia pani do biura podry. Po co? Wania Andersson bya zmieszana i niespokojna. Na stole leaa Ystads Allehanda", otwarta na obszernym artykule o morderstwie Holgera Erikssona. Dobrze, e nie wie, pomyla Wallander, e jestem tu midzy innymi po to, eby ustali ewentualny zwizek midzy Holgerem Erikssonem i Gst Runfeldtem. Mam nadziej, e takowy nie istnieje. - Gsta napisa, kiedy wraca - zacza. - Ale gdzie mi si ta kartka zawieruszya. Szukaam i nie znalazam. Wtedy zadzwoniam do biura podry. Dowiedziaam si, e mia wylecie dwudziestego trzeciego, ale w ogle si nie pokaza na lotnisku Kastrup. - Co to za biuro? - Podre Specjalne". Z Malm. - Z kim pani rozmawiaa? - Z Anit Lagergren. Wallander zapisa. - O ktrej pani dzwonia? Podaa mu godzin. - Co jeszcze mwia Anita Lagergren? - Gsta nie wyjecha. Nie zgosi si do odprawy. Dzwonili do niego pod numer, ktry im zostawi. Ale nikt nie odpowiada. Samolot odlecia bez Gsty. - A potem nic ju nie zrobili? - Anita Lagergren powiedziaa, e wysali list z informacj, e Gsta nie moe liczy na zwrot kosztw podry. 80

Wallander zauway, e chciaa co doda, ale si powstrzymaa. - O czym pani pomylaa? - zapyta yczliwie. - To bya bardzo droga podr. Anita Lagergren wymienia cen. - Ile kosztowaa? - Prawie trzydzieci tysicy koron. Za czternacie dni. Wallander przyzna jej racj. Rzeczywicie bardzo drogo. On w ogle by nie bra pod uwag takiej wyprawy. Za tygodniow wycieczk do Rzymu zapacili z ojcem mniej wicej jedn trzeci tej sumy. - Nie rozumiem tego - powiedziaa nagle. - Gsta nigdy by tak nie postpi. - Jak dugo pracuje pani u niego? - Prawie jedenacie lat. - I wszystko byo dobrze? - Gsta jest miy. Kocha kwiaty. Nie tylko orchidee. - Wrcimy do tego pniej. Jak mogaby go pani opisa? Zastanawiaa si. - Miy - powiedziaa. - Troch dziwak i odludek. Wallander pomyla, e ten opis pasowaby do Holgera Erikssona. Pomijajc to, e by miy. Ogarno go przykre uczucie. - Nie ma ony? - Jest wdowcem. - Czy ma dzieci? - Tak, dwoje. Pozakaday wasne rodziny. Nie mieszkaj w Skanii. - Ile lat ma Gsta Runfeldt? - Czterdzieci dziewi. Wallander popatrzy na swoje zapiski. - Wdowiec. ona musiaa modo umrze. Czy to by jaki nieszczliwy wypadek? - Nie bardzo wiem. Nigdy o tym nie mwi. Wydaje mi si, e utona. 81 Wallander zostawi t kwesti. W swoim czasie przyjrz si wszystkim szczegom. Jeli to bdzie konieczne. Mia nadziej, e nie. - Z pewnoci si pani zastanawiaa, dlaczego nie pojecha do Afryki i gdzie teraz jest. Wania Andersson skina gow. Zobaczy, e ma zy w oczach. - Co si musiao sta - powiedziaa. - Zaraz po rozmowie z biurem podry poszam do jego mieszkania. To tu obok. Zostawi mi klucze. Podlewaam mu kwiaty. Byam tam ju dwa razy. No i kiedy poszam trzeci raz, nikogo nie zastaam. Od tamtej pory nikt tam nie by. - Skd pani wie? - Bobym zauwaya. - Co si, pani zdaniem, stao? - Nie wiem. Cieszy si na t podr. W zimie mia skoczy ksik o orchideach. Wallander niepokoi si coraz bardziej. Zacz w nim tyka zegar ostrzegawczy. Zna te bezgone alarmy. Zebra bileciki, na ktrych robi notatki. - Chciabym obejrze jego mieszkanie - powiedzia. - Moe pani otworzy kwiaciarni. Z pewnoci istnieje jakie naturalne wytumaczenie. Szukaa w jego twarzy potwierdzenia, e naprawd tak myli. Wallander nie sdzi, by je znalaza. Dosta klucze. Gsta Runfeldt mieszka na tej samej ulicy, jedn przecznic bliej rdmiecia. - Oddam je, kiedy skocz - powiedzia. Wyszed. Jakie starsze maestwo z trudem przeciskao si obok jego zaparkowanego byle jak samochodu. Popatrzyli na niego wyczekujco. Uda, e nic nie widzi.

Mieszkanie znajdowao si na drugim pitrze kamienicy zbudowanej, wedle oceny Wallandera, na przeomie wieku. Nie skorzysta z windy. Kilka lat temu myla o przeprowadz82 ce do podobnego domu. Teraz ta myl bya mu cakiem obca. Jeli nie Mariagatan, to tylko domek z ogrdkiem. W ktrym zamieszkaaby Bajba. I pies. Otworzy drzwi. Ciekawe, ile razy w yciu wchodzi do obcych sobie miejsc, bdcych wasnoci nieznanych mu osb. Zatrzyma si za drzwiami i sta bez ruchu. Kade mieszkanie miao swj charakter. Z upywem lat Wallander potrafi go wyczu. Powoli obchodzi mieszkanie. Czsto najwaniejszy by pierwszy krok. Pierwsze wraenie. Potem bdzie do tego wraca. Tutaj mieszka mczyzna o nazwisku Runfeldt, ktry pewnego wczesnego ranka nie zjawi si tam, gdzie powinien, czyli na lotnisku Kastrup. Wania Andersson powiedziaa, e cieszy si na t podr. Wallander niepokoi si coraz bardziej. Obejrza cztery pokoje i kuchni, po czym stan porodku salonu. Due jasne mieszkanie. Raczej nieciekawie umeblowane. Tylko gabinet mia jak osobowo. Panowa tam sympatyczny niead. Ksiki, papiery, litografie o motywach kwiatowych, mapy. Zagracone biurko. Wyczony komputer. Na parapecie kilka zdj. Dzieci i wnuki. Gsta Runfeldt na tle azjatyckiego krajobrazu wrd ogromnych orchidei. Na odwrocie atramentowy napis, e byo zrobione w Birmie w roku 1972. Gsta Runfeldt umiecha si do nieznanego fotografa. Miy umiech opalonego mczyzny. Kolory wyblaky, ale umiech pozosta. Wallander odstawi zdjcie i przyglda si mapie wiata wiszcej na cianie. Z pewnym trudem odszuka Birm. Potem usiad na krzele przy biurku. Gsta Runfeldt wybiera si w podr. Ale nigdzie nie pojecha. W kadym razie nie do Nairobi czarterem Podry Specjalnych". Wsta i poszed do sypialni. Posane ko. Wskie, jednoosobowe. Na nocnej szafce stos ksiek. Popatrzy na tytuy. Prcz jednej o midzynarodowym obrocie dewizowym wszystkie byy o kwiatach. Nie tego szuka. Schyli si i zajrza pod ko. Nic. Otworzy szaf. Na najwyszej pce leay dwie walizki. Wspi si na palce i zdj je. Byy puste. Przynis krzeso z kuchni i lustrowa pk. Znalaz to, czego szuka. Mieszkania samotnych mczyzn 83 rzadko s wolne od kurzu. Mieszkanie Gsty Runfeldta nie byo wyjtkiem. Wyranie widzia obwdki kurzu. Musiaa tam lee jeszcze jedna walizka. Poniewa te, ktre zdj, byy stare, poza tym jedna miaa popsuty zamek, uzna, e Gsta Runfeldt skorzysta z trzeciej walizki. Jeli wyjecha. I jeli nie staa gdzie indziej. Powiesi kurtk na oparciu krzesa i przepatrzy wszystkie szafki i schowki, w ktrych ewentualnie mogaby si zmieci. Nigdzie jej nie byo. Wr-j ci do gabinetu. Jeli Gsta Runfeldt wyjecha, musia miel przy sobie paszport. Przeszuka szuflady biurka. W jednej lea stary zielnik. Otworzy go. Gsta Runfeldt 1955". Ju w szkole zasusza roliny. Wallander patrzy na czterdziestoletniego bawatka. Niebieski kolor przypomina spowiae wspomnienie. On nigdy nie kolekcjonowa rolin. Szuka dalej. Nie znalaz paszportu. Zmarszczy} czoo. Walizki nie ma. Paszportu te. Ani adnych biletw. Poszed do salonu i usiad w fotelu. Zmiana miejsca pomagaa mu czasami zebra myli. Wiele przemawiao za tym, e Gsta Runfeldt opuci mieszkanie z paszportem, biletami i spakowan walizk. Czy mogo si co sta w drodze do Kopenhagi? Czy wypad za burt ktrego z promw? Jeli tak, powinna zosta walizka. Wyj z kieszeni bileciki. Na jednym z nich zanotowa numer telefonu do kwiaciarni. Poszed do kuchni i zadzwoni. Z okna widzia wysoki silos w ystadzkim porcie. Wzdu kamiennego pirsu pyn prom do Polski. Wania Andersson podniosa suchawk. - Jeszcze jestem w mieszkaniu - powiedzia. - Mam par pyta. Czy mwi co, jak si dostanie do Kopenhagi? - Zawsze jedzi przez Limhamn i Dragr - odpara bez namysu.

- I jeszcze jedno. Czy wie pani, ile mia walizek? - Nie. Skd miaabym wiedzie? Uzna, e powinien zapyta inaczej. - A jak wygldaa jego walizka? Moe j pani kiedy widziaa? 84 - Rzadko zabiera duy baga. Zna si na podrowaniu. Mia torb na rami i neseser z wysuwanymi kkami. - A jakiego by koloru? - Czarnego. - Jest pani pewna? - Tak. Jestem pewna. Kilka razy wyjedaam po niego. Na dworzec albo na lotnisko Sturup. Gsta nigdy niczego bez potrzeby nie wyrzuca. Gdyby musia kupi now walizk, wiedziaabym o tym. Boby narzeka na cen. Czasami bywa skpy. Ale podr do Nairobi kosztowaa prawie trzydzieci tysicy koron, pomyla. I byy to wyrzucone pienidze. Pewnie nie z jego woli. Nieprzyjemne uczucie narastao. Zakoczy rozmow i obieca, e w cigu p godziny zwrci klucze. Dopiero kiedy odoy suchawk, uwiadomi sobie, e Wania Andersson przypuszczalnie zamyka kwiaciarni w porze lunchu. Potem pomyla o tym, co mu powiedziaa. Czarny neseser. Walizki, ktre znalaz w szafie w sypialni, byy szare. Torby na rami te nigdzie nie zauway. Poza tym ju wiedzia, e Gsta Runfeldt jedzi w wiat przez Limhamn. Stan przy oknie i patrzy na port. Promu do Polski nie byo. Co tu si nie zgadza, pomyla. Gsta Runfeldt nie znikn dobrowolnie. Mg si zdarzy jaki wypadek. Ale niekoniecznie. eby od razu otrzyma odpowied na jedno z rozstrzygajcych pyta, zadzwoni do biura numerw i poprosi o telefon linii promowej obsugujcej Limhamn i Dragr. Na szczcie od razu poczy si z osob odpowiedzialn za rzeczy pozostawione na pokadzie. Mczyzna mwi po dusku. Wallander wyjani, kim jest, i spyta o czarny neseser. Poda dat. I czeka. Duczyk, ktry przedstawi si jako Mogensen, wrci po kilku minutach. - Nic nie ma - powiedzia. Wallander zastanawia si. 85 - Czy zdarza si, e ludzie znikaj z pokadu? e wypadaj za burt? - Bardzo rzadko. ^ Mogensen wydawa si przekonujcy. m - Ale to si zdarza? m - Jak w kadej egludze. Ludzie odbieraj sobie ycie. Upijaj si. Niektrzy s obkani i balansuj na relingu. Ale to si zdarza bardzo rzadko. - Czy ci, ktrzy wypadaj, s odnajdywani? Czy ma pan jakie statystyki? - Nie, nie mam. Wiem ze syszenia, e wikszo cia morze wyrzuca na brzeg. Niektre wizn w sieciach rybackich. Inne przepadaj na dobre. Ale nie ma ich wiele. Wallander podzikowa za pomoc i zakoczy rozmow. Nic nie wiedzia na pewno. A mimo to by przewiadczony, e Gsta Runfeldt nie pojecha do Kopenhagi. Spakowa walizk, wzi paszport i bilety, opuci mieszkanie i lad po nim zagin. Wallander pomyla o kauy krwi w kwiaciarni. Co oznaczaa? Moe popenili bd. Przecie mogo by tak, e wamanie wcale nie byo pomyk. Chodzi po mieszkaniu. Prbowa co zrozumie. Byo kwadrans po dwunastej. W kuchni zadzwoni telefon. Drgn, po czym szybko odebra. Hansson dzwoni z miejsca zbrodni. - Syszaem od Martinssona, e Runfeldt zagin - powiedzia. - Jak ci idzie? - W kadym razie tutaj go nie ma. - Wyrobie sobie jakie zdanie? - Nie. Ale wydaje mi si, e mia zamiar wyjecha i co mu w tym przeszkodzio.

- Mylisz, e ma to jaki zwizek z Holgerem Erikssonem? Wallander zastanawia si. Co on waciwie myli? Nie wiedzia. - Nie mona tego wykluczy - odpar. - Niczego nie mona wykluczy. 86 Potem spyta, czy wydarzyo si co nowego. Nie, nic. Po rozmowie jeszcze raz obszed mieszkanie. Wydawao mu si, e wie, na co powinien zwrci uwag. W kocu si podda. Przejrza poczt w przedpokoju. By tam list z biura podry, rachunek za wiato i zawiadomienie o paczce z firmy wysykowej z Borasu, ktr mona byo otrzyma za zaliczeniem pocztowym. Wallander woy awizo do kieszeni. Wania Andersson czekaa na niego w kwiaciarni. Odda klucze i poprosi, eby si odezwaa, jeli sobie przypomni co wanego. Potem pojecha do komendy. Zostawi awizo Ebbie. O pierwszej zamkn drzwi do swojego pokoju. By godny. Ale niepokj by wikszy ni gd. Zna to uczucie. Wiedzia, co znaczy. Wtpi, by kiedykolwiek odnaleli Gst Runfeldta ywego. 8 O pnocy Ylva Brink nareszcie moga usi i napi si kawy. Bya jedn z dwch poonych, ktre w nocy z 29 na 30 wrzenia miay dyur na oddziale pooniczym w ystadzkim szpitalu. Jej koleanka, Lena Sderstrm, posza do pacjentki, u ktrej zaczy si ble parte. Noc mijaa pracowicie, ale bez adnych nagych przypadkw; stae, rutynowe obowizki. Brakowao personelu. Wszystkiemu musiay podoa dwie poone i dwie pielgniarki. Gdyby wystpi krwotok lub inne komplikacje, mogy wezwa lekarza. Ale bywao gorzej, pomylaa Ylva Brink, siadajc na kanapie z filiank kawy w doni. Kilka lat temu bya jedyn poon na trzeciej zmianie. Par razy okazao si, e musi by w dwch miejscach jednoczenie. Udao im si wwczas przemwi do 87 rozsdku kierownictwu szpitala i uzyskali zgod na zatrudnienie jeszcze jednej poonej. Kantorek, w ktrym siedziaa, mieci si porodku oddziau. Dziki szklanym cianom widziaa, co si dzieje na korytarzu. W cigu dnia panowaa tu bezustanna krztanina. Ale w nocy byo inaczej. Lubia nocne dyury. W przeciwiestwie do wikszoci koleanek, ktre miay rodziny i nie mogy si wyspa w cigu dnia. Dzieci YIvy Brink byy dorose, a m pywa jako maszynista na zbiornikowcu kursujcym midzy portami Bliskiego Wschodu i Azji. Praca wtedy, kiedy inni spali, uspokajaa j. Z przyjemnoci wypia yk kawy i wzia z pmiska kawaek babki. Do kantorka wesza pielgniarka, po chwili zjawia si nastpna. W kcie cicho grao radio. Zaczy rozmawia o jesieni, o uporczywym deszczu. Matka jednej z pielgniarek, ktra umiaa przepowiada pogod, powiedziaa, e czeka ich duga i mrona zima. Ylva Brink prbowaa sobie przypomnie Skani zasypan niegiem. Nie zdarzao si to czsto, ale kiedy si zdarzao, rodzce kobiety nie mogy dotrze do szpitala, co prowadzio do dramatycznych sytuacji. Raz, w nienej zamieci, trzsa si z zimna, jadc na traktorze, ktry przedziera si przez zaspy do pooonej na uboczu zagrody na pnoc od miasta. Rodzca mocno krwawia. Po raz pierwszy i ostatni w swojej karierze Ylva Brink miaa powane obawy, e kobieta umrze. A przecie nie powinno do tego doj. W Szwecji rodzce kobiety nie umieraj. Ale na razie bya jesie. Pora jarzbin. Ylva Brink pochodzia z pnocy i czasami tsknia do melancholijnych lasw Norrlandii. Nigdy nie przywyka do skaskiego krajobrazu i hulajcych wiatrw. M postawi na swoim. Urodzi si w Trelleborgu i nie wyobraa sobie ycia poza Skani. Wtedy kiedy mia na to chwil czasu.

Do kantorka wesza Lena Sderstrm. Miaa trzydzieci jeden lat. Mogaby by moj crk, pomylaa Ylva. Jestem od niej dokadnie dwa razy starsza. - Chyba urodzi dopiero jutro rano - powiedziaa Lena Sderstrm. - Zdymy wrci do domu. - Dzisiaj bdzie spokojnie. Przepij si, jeli jeste zmczona. Noce byway dugie. Pitnacie minut albo p godziny drzemki bardzo duo znaczyo. Zmczenie mijao jak rk odj. Ale Ylva nie spaa. Kiedy skoczya pidziesit pi lat, zauwaya, e wystarcza jej coraz mniej snu. Pomylaa, e to ycie przypomina o swojej ulotnoci. Nie powinno si go wic bez potrzeby przesypia. Korytarzem przemkna pielgniarka. Lena Sderstrm pia herbat. Pielgniarki pochylay si nad krzywk. Byo dziewitnacie po dwunastej. Niebawem padziernik, pomylaa Ylva. Jesie postpuje. Niedugo przyjdzie zima. W grudniu Harry ma urlop. Cay miesic. Wtedy przebudujemy kuchni. Nie dlatego, e to konieczne, ale eby mia co robi. Urlop to dla Harry'ego okres niepokoju. Rozbrzmia dzwonek. Jedna z pielgniarek wstaa i wysza. Po kilku minutach bya z powrotem. - Mari z trjki boli gowa - powiedziaa i usiada nad krzywk. Ylva pia kaw. Nagle uwiadomia sobie, e co j drczy. Aha, ju sobie przypomniaa. Korytarzem przesza pielgniarka. Co byo nie tak. Czy nie siedziay wtedy w kantorku? Nie byo te adnych sygnaw z ostrego dyuru. Pokrcia gow. Chyba jej si przywidziao. Jednoczenie wiedziaa, e tak nie jest. Pielgniarka, ktrej nie powinno tu by, rzeczywicie przesza korytarzem. - Kto tdy przechodzi? - zapytaa. Popatrzyy na ni zdziwione. - O kim ty mwisz? - powiedziaa Lena Sderstrm. - Kilka minut temu przesza jaka pielgniarka. Kiedy siedziaymy w kantorku. Nie rozumiay, o co jej chodzi. Sama te tego nie rozumiaa. Znw odezwa si dzwonek. 89 Ylva szybko odstawia filiank. - Ja si tym zajm. Kobieta z dwjki dostaa mdoci. Miaa urodzi trzecie dziecko. Ylva podejrzewaa, e ta cia nie bya najlepiej zaplanowana. Podaa kobiecie co do picia, wysza na korytarz i rozejrzaa si. Drzwi byy zamknite. Obok przesza pielgniarka. Co si nie zgadzao. Nasuchiwaa. Z kantorka dobiega przyciszony gos z radia. Wrcia i wzia swoj filiank. - Nic si nie dzieje - powiedziaa. W tym momencie znowu pojawia si nieznana pielgniarka. Tym razem Lena Sderstrm te j zobaczya. Wszystko odbyo si bardzo szybko. Chwil pniej usyszay trzask drzwi prowadzcych do gwnego korytarza. - Kto to by? - spytaa Lena Sderstrm. Ylva Brink pokrcia gow. Pielgniarki oderway si od krzywki. - O kim mwicie? - zainteresowaa si jedna z nich. - O pielgniarce, ktra przesza obok. Ta, ktra siedziaa z dugopisem w rku, rozemiaa si. - Przecie jestemy tutaj - powiedziaa. Ylva szybko wstaa, podesza do drzwi dzielcych oddzia pooniczy od reszty szpitala i otworzya je. Korytarz by pusty. Gdzie daleko trzasny zamykajce si drzwi. Wrcia do kantorka. Pokrcia gow. Nie, nikogo nie widziaa. - Co tu robi pielgniarka z innego oddziau? - spytaa Lena Sderstrm. - I dlaczego si nie przywitaa? Ylva Brink nie miaa pojcia. W kadym razie nic jej si nie przywidziao.

- Zajrzyjmy do wszystkich pokojw - zaproponowaa. -I sprawdmy, czy wszystko jest w porzdku. Lena Sderstrm popatrzya na ni badawczo. - A co miaoby nie by w porzdku? - Na wszelki wypadek. Zajrzay. Wszystko byo w porzdku. O pierwszej jedna z kobiet zacza krwawi. Dyur min im na pracy. O sid90 mej, po zoeniu raportu, Ylva Brink posza do domu. Mieszkaa w willi tu obok szpitala. W domu znw mylaa o nieznanej pielgniarce przemykajcej korytarzem. Nagle poczua pewno, e to nie bya pielgniarka. Mimo fartucha. adna pielgniarka nie przyszaby na ich oddzia w nocy, a jeli nawet, toby si przedstawia i powiedziaa, co j sprowadza. Zaniepokoia j ta nocna wizyta. Nieznana kobieta przysza w jakim celu i dziesi minut pniej wysza. Dziesi minut spdzia w jednym z pokoi. W ktrym? U kogo? I po co? Pooya si, ale nie moga zasn. Obca kobieta nie dawaa jej spokoju. O jedenastej poddaa si. Wstaa i zaparzya kaw. Uznaa, e powinna z kim o tym porozmawia. Mam kuzyna policjanta, pomylaa. Poniewa do komendy nie byo daleko, postanowia tam pj. Niebem pdziy postrzpione chmury. Pomylaa o tym koszmarze, o ktrym pisay gazety. Bodaj koo Ldinge zosta zamordowany i wrzucony do rowu jaki sprzedawca samochodw. Mog nie mie dla niej czasu. Wesza do recepcji i spytaa o inspektora Svedberga. By bardzo zajty. - Prosz mu powiedzie, e przysza Ylva. Jestem jego kuzynk. Kilka minut pniej Svedberg zaprowadzi j do swojego pokoju. Zbyt lubi Ylv Brink, by jej nie powici choby kilku minut. Przynis kaw. Opowiedziaa mu o nocnym zdarzeniu. Przyzna, e to dziwne, ale nie ma si czym przejmowa. To j uspokoio. Miaa trzy dni wolne i szybko zapomniaa o pielgniarce, ktra w nocy z 29 na 30 wrzenia przesza przez oddzia pooniczy. W pitek o dziesitej wieczorem Wallander zebra swoich zmczonych wsppracownikw na narad. Skoczyli dobrze po pnocy. Zacz od konstatacji, e maj na gowie nastpnego zaginionego. Martinsson i Ann-Britt Hglund 91 pobienie przejrzeli dostpne rejestry. Wynik by negatywny. Nie dysponowali adnym materiaem, ktry potwierdzaby! zwizek midzy Holgerem Erikssonem i Gst Runfeldtem. i Wania Andersson te sobie nie przypominaa, eby Gstal Runfeldt kiedykolwiek mwi o Erikssonie. Wallander uzna, e nie powinni si niczym sugerowa. Gsta Runfeldt mg si w kadej chwili odnale cay i zdrowy, cho, rzecz jasna, nie wolno im lekceway dosy niepokojcych faktw zwizanych z jego znikniciem. Poprosi, eby zaja si tym Ann-Britt Hglund, co wcale nie oznacza, e zostanie wyczona ze sprawy Holgera Erikssona. Wallander, na og przeciwny angaowaniu dodatkowych posikw w skomplikowanych ledztwach, tym razem uwaa, e od samego pocztku powinni o nie poprosi. Postanowili z tym poczeka do przyszego tygodnia. Mogo si przecie zdarzy, e przeom nastpi szybciej, ni im si wydaje. Omawiali to, co do tej pory zrobili. Wallander jak zwykle zacz od pytania, czy kto ma jakie istotne informacje. Popatrzy na nich. Wszyscy pokrcili gowami. Nyberg, ktry siedzia osobno, gono wytar nos. Wallander najpierw jemu udzieli gosu. - Na razie nie mamy nic nowego - powiedzia Nyberg. - Sami widzielicie. Maksymalnie podpiowane deski. Spad i nadzia si. W rowie niczego nie znalelimy. Jeszcze nie wiemy, skd s te bambusowe pale. - A wiea? - spyta Wallander. - Nic. Ale do koca jeszcze daleko. Byoby atwiej, gdyby powiedzia, czego mamy szuka.

- Nie wiem. Ten, kto to zrobi, musia skd przyj. Jest cieka, dookoa pola i zagajnik przy pagrku. - Do zagajnika prowadzi gruntowa droga - odezwaa si Ann-Britt Hglund. - S tam lady opon. Ale nikt z ssiadw nie zauway niczego podejrzanego. - Holger Eriksson mia duo ziemi - wtrci Svedberg. - Rozmawiaem z niejakim Lundbergiem. Dziesi lat temu 92 sprzeda Holgerowi Erikssonowi ponad pidziesit hektarw. Nikt nie mia interesu, eby si tam krci. - Musimy porozmawia z wieloma osobami - powiedzia Martinsson, przegldajc papiery. Skontaktowaem si z placwk medycyny sdowej w Lundzie. Powinni co wiedzie w poniedziaek rano. Wallander zanotowa to, po czym znw zwrci si do Nyberga. - Co z domem Erikssona? - Nie moesz mie wszystkiego naraz - odpar Nyberg niezbyt przychylnie. - Sterczymy w tej brei, bo niedugo znowu moe si rozpada. Moe jutro rano zajmiemy si domem. - Dobrze - powiedzia przyjanie Wallander. Nie mg dopuci do tego, eby Nyberg si zdenerwowa. Wszystkim by si udzieli jego nastrj. Ale chimerycz-no Nyberga wkurzaa go. Zauway, e Lisa Holgersson, ktra siedziaa porodku przy duszej krawdzi stou, zarejestrowaa opryskliw odpowied Nyberga. Cigle byli we wstpnej fazie dochodzenia. Wallanderowi przypominao to karczowanie. Powoli posuwali si naprzd. Dopki nie mieli adnych punktw zaczepienia, wszystko byo rwnie wane. Dopiero kiedy niektre rzeczy oka si mniej istotne od innych, podejm jeden lub kilka tropw. Przed pierwsz Wallander uzna, e nadal poruszaj si po omacku. Rozmowy z Rut Eriksson i Svenem Tyrenem nic nie wniosy do sprawy. Holger Eriksson zoy zamwienie na cztery metry szecienne ropy opaowej. Nie byo w tym nic dziwnego ani niepokojcego. Zagadkowe wamanie, ktre zgosi rok temu, nie zostao wyjanione. Rozpracowywanie Holgera Erikssona ledwie osigno sterowno. Cign ich holownik, skadajcy si z najbardziej elementarnych dziaa rutynowych. Dochodzenie jeszcze nie zaczo y wasnym yciem. Mieli bardzo mao danych. Po dziesitej wieczorem w rod 21 wrzenia Eriksson opuci dom z lornetk na 93 szyi. miertelna puapka bya ju gotowa. Wszed na kadk i wpad prosto w objcia mierci. Kiedy nikt nie mia nic wicej do powiedzenia, Wallander przystpi do podsumowania. Cay czas mia uczucie, e widzia na miejscu zbrodni co, co powinno skania do okrelonej interpretacji. Widzia co, czego nie potrafi rozszyfrowa. Co majcego zwizek z palami. Morderca wiadomie wybra sposb komunikowania si, swj jzyk. Dlaczego przebija ofiar? Dlaczego zadaje sobie tyle trudu? Na razie zatrzyma te myli dla siebie. Byy zbyt mtne, eby si nimi podzieli z kolegami. Nala sobie wody mineralnej i odsun lece przed nim papiery. - Cay czas szukamy punktu zaczepienia - zacz - Mamy morderstwo niepodobne do adnych innych. Moliwe, e nigdy dotd nie zetknlimy si ani z takim motywem, ani ze sprawc. W pewnym sensie przypomina to ledztwo, ktre prowadzilimy w lecie. Udao nam si, poniewa niczego si lepo nie trzymalimy. Teraz te musimy o tym pamita. Mamy mnstwo pracy. - Zwrci si do Lisy Hol-gersson. - Jest ju sobota. Dzisiaj i jutro musimy kontynuowa to, co zaczlimy. Nie moemy czeka do poniedziaku. Lisa Holgersson skina gow. Nie miaa zastrzee.

Skoczyli zebranie. Wszyscy byli zmczeni. Lisa Holgersson, Ann-Britt Hglund i Wallander zostali. Wallander pomyla, e chocia raz kobiety s w wikszoci. - Per Akeson prosi o kontakt - powiedziaa Lisa Holgersson. Wallander uwiadomi sobie, e wyleciao mu to z gowy. - Zadzwoni do niego jutro. Lisa Holgersson woya paszcz. - Czy cokolwiek przemawia za tym, e tego mordu dopuci si szaleniec? - spytaa. - To czyste redniowiecze, eby nabija ludzi na pale. 94 - Niekoniecznie - zaoponowa Wallander. - Takie doy robiono podczas drugiej wojny wiatowej. Bestialstwo i szalestwo nie zawsze id w parze. Nie usatysfakcjonowaa jej ta odpowied. Opara si o futryn i patrzya na niego. - Nie jestem przekonana. Moe skorzystalibymy z pomocy psychologa, ktry by tu w lecie? Jeli dobrze ci zrozumiaam, bardzo si przyda. Wallander nie przeczy, e Mats Ekholm mia swj udzia w pomylnym zakoczeniu ledztwa. Pomg im ustali portret sprawcy. Uwaa jednak, e wzywanie go jest przedwczesne. Poza tym ba si analogii. - Moe - powiedzia z wahaniem. - Ale chyba si jeszcze . wstrzymamy. Spojrzaa na niego badawczo. - Chyba nie mylisz, e to si powtrzy? Nastpny d z palami? - Nie. - A Gsta Runfeldt? Drugie zaginicie? Wallander nie by pewien, czy przypadkiem nie mwi czego, w co sam nie wierzy. Pokrci gow. Nie, nie sdzi, eby to si powtrzyo. A moe tylko tak ma nadziej? - Zamordowanie Holgera Erikssona wymagao duych przygotowa - powiedzia. - Co takiego robi si tylko raz. Poza tym musz by po temu odpowiednie warunki. Na przykad dostatecznie gboki rw. I kadka. I ofiara, ktra na ni wchodzi wieczorem albo o wicie, eby popatrze na ptaki. Wiem, e poczyem zaginicie Gsty Runfeldta z zabjstwem w Ldinge. Ale to przezorno. Prowadzc to ledztwo, musz korzysta i z paska, i z szelek. Lis Holgersson zdziwia jego metafora. Ann-Britt Hglund zachichotaa. - Chyba rozumiem, co masz na myli. - Lisa Holgersson pokiwaa gow. - Ale zastanw si nad Ekholmem. - Dobrze. Nie wykluczam, e moesz mie racj. Jednak wydaje mi si, e jeszcze na to za wczenie. O skutecznoci 95 czsto decyduje waciwy moment wykorzystania danego rodka. - Potrzebujecie snu - powiedziaa Lisa Holgersson, zapinajc paszcz. - Nie siedcie za dugo. - Szelki i pasek - odezwaa si Ann-Britt Hglund, kiedy zostali sami. - Rydberg ci tego nauczy}? Wallander nie obrazi si. Wzruszy ramionami i zacz i zbiera papiery. - Czasami co si wymyla samodzielnie. Pamitasz, co mwia, kiedy tu przysza? e wiele mog ci nauczy. Moe teraz zrozumiaa, jak bardzo si pomylia. Usiada na stole i ogldaa paznokcie. Blada, zmczona, nie najadniejsza, ale zdolna. Oddany policjant to rzadko. Pod tym wzgldem byli do siebie podobni. Usiad na krzele. - Powiedz mi, co widzisz - zacz. - Co, co napawa mnie lkiem. - Dlaczego? - Bo wiadczy o brutalnoci i wyrachowaniu. Poza tym nie znamy motywu. - Holger Eriksson by bogaty. I twardy w interesach. Mg mie wrogw. - To nie tumaczy koniecznoci wbijania go na pale.

- Nienawi zalepia. Tak jak zawi albo zazdro. Pokrcia gow. - Odniosam wraenie, e chodzi nie tylko o zamordowa-j nie starego czowieka. Nie potrafi tego lepiej wyjani.' W kadym razie pozostao we mnie takie uczucie. Bardzo silne. Wallander zapomnia o zmczeniu. Ann-Britt Hglund powiedziaa co wanego, co na swj sposb pokrywao si z jego przelotnymi mylami. - Mw dalej - poprosi. - Niewiele mog do tego doda. Nikt, kto go zobaczy, nie mia wtpliwoci, co i jak si stao. To byo morderstwo. I co jeszcze. 96 - Chodzi ci o to, e kady morderca mwi swoim jzykiem? - Mniej wicej. - Sdzisz, e chcia nam co przekaza? - Moe. Kod, pomyla, ktrego na razie nie umiemy odczyta. - Niewykluczone, e masz racj - powiedzia gono. Milczeli. Po chwili Wallander ciko podnis si z krzesa i kontynuowa zbieranie papierw. - To twoje? - spyta, widzc cudzy karteluszek. Rzucia okiem na charakter pisma. - To styl Svedberga. Wallander prbowa rozszyfrowa owkow bazgranin. Oddzia pooniczy. Nieznana kobieta. - A c to jest, do cholery?! - Nie tai zdziwienia. - Sved-berg bdzie mia dziecko? Czy on w ogle z kim jest? Ann-Britt Hglund wyja mu kartk z rki. - Kto go poinformowa, e po oddziale pooniczym krci si jaka kobieta przebrana za pielgniark - powiedziaa, zwracajc mu papier. - Sprawdzimy to, jak bdziemy mieli czas - odpar nie bez ironii. Ju mia wyrzuci to do kosza, ale si w ostatniej chwili rozmyli. Nie, jutro zwrci notatk Svedbergowi. Stali na korytarzu. - Kto si opiekuje twoimi dziemi? - spyta. - Czy m jest w domu? - Nie, jest w Mali. Nie mia pojcia, gdzie ley Mali. Kiedy znikna w opustoszaej komendzie, poszed do swojego pokoju, pooy papiery na biurku i wzi kurtk. W drodze do recepcji zatrzyma si koo centralki, w ktrej Penicy dyur policjant czyta gazet. - Nikt nie dzwoni w sprawie Ldinge? - zapyta. - Nie. 97 Na parkingu hula wiatr. Wallander nie doczeka si odpowiedzi, jak Ann-Britt Hglund radzi sobie z opiek nad dziemi. Dugo szuka po kieszeniach kluczykw do samochodu. W kocu znalaz i pojecha do domu. Chocia by bardzo zmczony, usiad na kanapie i myla o tym, co si wydarzyo w cigu dnia. Zwaszcza o tym, co powiedziaa mu Ann-Britt Hglund. e chodzi nie tylko o zamordowanie starego czowieka. Czy morderstwo moe by czym wicej ni morderstwem? Pooy si przed trzeci. Zanim zasn, pomyla, e musi zadzwoni do ojca i do Lindy. Obudzi si o szstej, kiedy w jego nie pod Holgerem Erikssonem zaamaa si kadka. Zmusi si, eby wyj z ka. Znowu padao. Okazao si, e nie ma kawy. Pokn dwie tabletki od blu gowy i usiad przy kuchennym stole, podpierajc doni czoo. Kwadrans po sidmej by w komendzie. W drodze do swojego pokoju zaopatrzy si w kaw. Na krzele pod oknem zobaczy paczk. Kiedy si jej bliej przyjrza, przypomnia sobie o awizie, ktre wzi z mieszkania Gsty Run-feldta i przekaza Ebbie. Powiesi kurtk i zabra

si do zdzierania papieru pakowego, zastanawiajc si w przelocie, czy t nie jest to przypadkiem niezgodne z prawem. Otworzy kar| ton i lustrowa jego zawarto ze zmarszczonym czoem. Drzwi byy otwarte. Korytarzem szed Martinsson. Zawc a go. - Wejd - powiedzia. - Wejd i zobacz. Pochylali si nad przesyk dla Gsty Runfeldta. Wallander widzia przewody elektryczne, zczki przekanikowe i czarne miniaturowe puszki, ktrych przeznaczenia 98 nie zna. Ale Martinsson nie mia wtpliwoci, co zamwi Gsta Runfeldt i za co policja zapacia. - To specjalistyczny sprzt do podsuchu - skonstatowa, ogldajc jedn z puszek. Wallander popatrzy na niego sceptycznie. - Czy za porednictwem firmy wysykowej z Borasu naprawd mona kupi wyrafinowan aparatur elektroniczn? - Za zamwieniem pocztowym kupisz wszystko. To ju nie te czasy, kiedy wciskano nam buble. Moe takie firmy cigle istniej, ale te akcesoria s wysokiej jakoci. Warto jednak sprawdzi, czy kto si nie mija z prawem, bo import czego takiego podlega okrelonym procedurom. Kiedy zawarto kartonu wyldowaa na biurku Wallan-dera, okazao si - ku ich niekamanemu zdumieniu - e prcz aparatury podsuchowej jest magnetyczny pdzelek i opiki elaza. Nic doda, nic uj. Runfeldt zamierza zdejmowa odciski palcw. - Jak to wytumaczy? - spyta Wallander. Martinsson pokrci gow. - Bardzo dziwne. - Po co kwiaciarzowi urzdzenie podsuchowe? eby szpiegowa konkurencj od tulipanw? - Odciski palcw s jeszcze dziwniejsze. Wallander zmarszczy czoo. Nie rozumia tego. Drogie urzdzenie. Zaawansowana technologia. Ufa ocenie Martins-sona. Firma wysykowa nazywaa si Secur i miecia przy Getangsvagen w Borasie. - Zadzwomy tam i spytajmy, czy Gsta Runfeldt kupowa u nich inne rzeczy - powiedzia Wallander. - Podejrzewam, e nie bd zbyt chtni do udzielania informacji o swoich klientach. Poza tym jest sobota rano. Wallander pokaza na list przewozowy. - Telefon, pod ktrym mona skada zamwienia, jest czynny przez ca dob. 99 - To pewnie automatyczna sekretarka. Kupowaem kiedy narzdzia ogrodnicze za porednictwem firmy wysykowej z Borasu. Nikt tam nie siedzi na okrgo. Wallander patrzy na malutki mikrofon. - Czy to jest legalne? Masz racj, musimy si tego dowie- J dzie. - Chyba od razu bd mg to sprawdzi. Mam kilka podsumowa na ten temat. Wyszed do swojego pokoju i niebawem wrci z broszurami w rku. - Wydaje to dzia informacji Gwnego Zarzdu Policji. Maj sporo niezych publikacji. - Czytam tak czsto, jak mi czas pozwala. Ale nie wiem, czy przypadkiem nie wydaj tego za duo. - Podsuch jako karno-procesowy rodek przymusu. - Mar-tinsson pooy jedn broszur na biurku. - Nie to nas przede wszystkim interesuje, tylko to. Aparatura podsuchowa". Kartkowa oklnik. - Wedug szwedzkiego prawa posiadanie, sprzeda i wwz aparatury podsuchowej s nielegalne. Czyli na dobr spraw produkowanie te jest zabronione. - Poprosimy kolegw z Borasu, eby si tym zajli. Firma trudni si nielegaln sprzeda i nielegalnym importem.

- Firmy wysykowe s zazwyczaj bardzo porzdne. Przypuszczam, e ludzie z brany chtnie si pozbd takiego zgniego jabka. - Skontaktuj si z Borasem - powiedzia Wallander. - Jak najszybciej. Pomyla o mieszkaniu Gsty Runfeldta. Kiedy przeszukiwa szuflady biurka i szafy, nie zauway tego rodzaju sprztu technicznego. - Poprosimy Nyberga, eby na to spojrza. Tymczasem to zostawmy. W kadym razie uwaam, e to dziwne. Martinsson te nie mg poj, po co mionikowi orchidei aparatura podsuchowa. Wallander woy wszystko do kartonu. 100 - Jad do Ldinge - powiedzia. - Namierzyem czowieka, ktry przez ponad dwadziecia lat by sprzedawc u Holgera Erikssona. Za p godziny mam si z nim spotka w Svarte. Kto jak kto, ale on powinien duo wiedzie o Erikssonie. Rozstali si przy recepcji. Wallander trzyma pod pach karton Runfeldta. - Co powiedzia ojciec? - spyta Ebb. - eby zadzwoni wtedy, kiedy bdziesz mia czas. Wallander natychmiast nabra podejrze. - Czy mwi to ironicznie? Ebba popatrzya na niego z powag. - Twj ojciec jest bardzo uprzejmy. Ma ogromny szacunek dla tego, co robisz. Wiedzia, e prawda jest zupenie inna, i pokrci gow. Ebba wskazaa na karton. - Zapaciam z wasnych pienidzy. Dzisiaj nie ma ju w policji adnych podrcznych kas. - Zostaw mi rachunek. Czy moesz poczeka na zwrot do poniedziaku? Moga. Wallander wyszed z komendy. Deszcz usta, chmury si rozproszyy, zapowiada si pogodny jesienny dzie. Umieci karton na tylnym siedzeniu. Kiedy wiecio soce, krajobraz by mniej przygnbiajcy. Uczucie niepokoju na moment zelao. Zabjstwo Holgera Erikssona przypominao koszmar. Ale moe jednak istniao jakie w miar normalne wytumaczenie. Zaginicie Gsty Runfeldta wcale nie musiao oznacza, e stao si co powanego. Aparatura podsuchowa, ktr zamwi - a czego Wallander nie rozumia - moga paradoksalnie stanowi dowd, e Gsta Run-feldt yje. Moliwo, e popeni samobjstwo, Wallander odrzuci. Rado z powodu rychej podry, o czym mwia Wania Andersson, nie zapowiadaa samobjstwa. Jecha przez pogodny jesienny krajobraz i myla, e czasami zbyt atwo ulega swoim demonom. 101 Skrci} do domu Holgera Erikssona i zaparkowa. W mczynie, ktry do niego podszed, rozpozna dziennikar z Arbetet". Przywitali si. Dziennikarz wskaza gow na karton Runfeldta. - Ma pan tutaj rozwizanie? - Nic z tych rzeczy. - Mwic powanie, jak wyglda sytuacja? - W poniedziaek bdzie konferencja prasowa. Do tego czasu niewiele moemy powiedzie. - Czy to prawda, e by przebity stalowymi rurami? Wallander popatrzy na niego zdziwiony. - Kto tak twierdzi? - Jeden z paskich kolegw. Wallanderowi nie chciao si w to wierzy. - To z pewnoci jakie nieporozumienie. Nie byo adnych stalowych rur. - Ale by przebity? - Owszem. | - Taka komora tortur wykopana na skanskim polu. j - To nie moje sowa. 'i

- A jakie s pana sowa? - W poniedziaek bdzie konferencja. Dziennikarz pokrci gow. - Co moe mi pan chyba powiedzie. - Jestemy na pocztku ledztwa. Na pewno popeniono morderstwo. Nie mamy adnych tropw. - Zupenie nic? - Na razie nic wicej nie powiem. Dziennikarz musia si tym zadowoli. Wallander wiedzia, e moe liczy na jego rzetelno. By jednym z niewielu dziennikarzy, ktrzy ani razu nie przekrcili jego wypowiedzi. Wszed na brukowane podwrze. Przy rowie furkotaa plandeka. Blokady cigle byy. Koo ptasiej wiey krci si policjant. Wallander pomyla, e mog zdj ochron. Led102 wie podszed do domu, drzwi si otworzyy i na progu stan Nyberg w plastikowych osonach na butach. - Zobaczyem ci przez okno - wyjani. Wallander od razu si zorientowa, e Nybergowi dopisuje humor. To dobrze wryo ich pracy. - Mam co dla ciebie - powiedzia i wszed do rodka. - Chc, eby to obejrza. - Ma to jaki zwizek z Holgerem Erikssonem? - Nie, z Runfeldtem. Tym od kwiatw. Postawi karton na biurku. Nyberg odsun wiersz, eby zrobi miejsce na zawarto. Powiedzia to samo co Martins-son. To rzeczywicie zaawansowany sprzt do podsuchu. Nyberg woy okulary i szuka stempla producenta. - Tu jest Singapur" - stwierdzi. - Ale przypuszczalnie wyprodukowali to gdzie indziej. - Gdzie? - W USA albo w Izraelu. - To dlaczego na stemplu jest Singapur"? - Niektrzy producenci maj zszargan opini i takie firmy stanowi cz midzynarodowego przemysu zbrojeniowego. Nie ujawniaj sobie nawzajem adnych tajemnic. Komponenty robi si w rnych miejscach na wiecie i skada si je gdzie indziej. Udzia jakiego kraju moe na przykad polega na udostpnieniu stempla. - Do czego to mona wykorzysta? - Do podsuchu mieszkania. Albo samochodu. Wallander, zrezygnowany, pokrci gow. - Gsta Runfeldt jest kwiaciarzem. Po co mu to? - Znajd go i spytaj. Woyli wszystko do kartonu. Nyberg wytar nos. By nielicho przezibiony. - Zwolnij tempo - powiedzia Wallander. - Powiniene si przespa. - To przez t cholern glin i sterczenie na deszczu. Pojcia nie mam, dlaczego nie mona zrobi przenonego 103 zadaszenia, ktre zdaoby egzamin w skaskich warunkach pogodowych. - Napisz o tym do Svensk Polis" - zaproponowa Wal-lander. - Ciekawe, kiedy miabym na to czas. Obchodzili dom. - Nie znalazem nic godnego uwagi - powiedzia Nyberg. - Przynajmniej na razie. Ale duo tu zakamarkw. - Jeszcze chwil zostan. Chc si rozejrze. Nyberg wrci do swoich technikw. Wallander usiad przy oknie w salonie. Promie soca ogrzewa mu do. Wci bya brzowa. Pomyla o wierszu. Kto pisze wiersze o dziciole? Wzi go z biurka i jeszcze raz przeczyta. Byy tam adne sformuowania. Wallander wpisywa si za modu do pamitnikw koleanek z klasy. Ale nigdy nie czyta poezji. Linda miaa pretensj, e w jej rodzinnym domu nie

istniay ksiki. Wallander nie mg temu zaprzeczy. Obrzuca wzrokiem ciany. Blisko osiemdziesicioletni zamony sprzedawca samochodw pisze wiersze. I interesuje si ptakami do tego stopnia, e pn noc albo o wicie ledzi ich przeloty. Promie soca cigle ogrzewa Wallanderowi lew do. Nagle przypomnia sobie o czym, co byo w zgoszeniu wamania, ktre wygrzebali z archiwum. Wedug Erikssona, drzwi wywaono omem albo czym podobnym. Eriksson nie stwierdzi, eby co zgino". Byo tam co jeszcze. Szuka w pamici. Tak. Kasa pancerna pozostaa nietknita". Podnis si i poszed do Nyberga do sypialni. Stan w drzwiach. - Widziae jak kas pancern? - Nie. - Powinna by. Poszukajmy jej. Nyberg klcza obok ka. Kiedy si podnis, Wallander zobaczy, e ma ochraniacze na kolanach. - Na pewno? - spyta Nyberg. - Zauwaybym. " - Tak. Jest tu kasa pancerna. 104 Metodycznie przepatrywali dom. Po pgodzinie znaleli. Odkryi j wsppracownik Nyberga. Bya za drzwiczkami piekarnika w kuchennym pomieszczeniu serwisowym. Wmurowana w cian. Miaa zamek szyfrowy. - Chyba wiem, gdzie jest szyfr - powiedzia Nyberg. - Holger Eriksson ba si, e na stare lata moe go zawie pami. Wyj z szuflady biurka pudeeczko, a z niego kartk, na ktrej byy zapisane cyfry. Wprowadzili je i zamki puciy. Nyberg odsun si, eby Wallander mg otworzy. Otworzy i zajrza, wzdrygn si, cofn o krok i nadepn Nyber-gowi na palce. - Co tam jest? - spyta Nyberg. Wallander da mu znak, eby sam zobaczy. Nyberg pochyli si. I drgn. Ale nie tak gwatownie jak Wallander. - To mi wyglda na ludzk gow. Odwrci si i poprosi jednego ze swoich wsppracownikw, ktry zblad jak ciana, eby przynis latark. Czekali, stojc bez ruchu. Wallanderowi zakrcio si w gowie. Kilka razy gboko odetchn. Nyberg patrzy na niego pytajco. Wzi latark i powieci. Rzeczywicie, w kasie pancernej leaa gowa obcita w poowie szyi. Miaa otwarte oczy. Nie bya to jednak zwyczajna gowa. Kto j spreparowa i zasuszy. Nie potrafili rozstrzygn, czy naleaa do mapy, czy czowieka. Prcz niej w kasie byo kilka kalendarzy i notatnik. W tym momencie pojawia si Ann-Britt Hglund. Z ich skupienia wywnioskowaa, e co si stao. Nie spytaa, co, stana z boku i milczaa. - Wezwiemy fotografa? - spyta Nyberg. - Nie, sam zrb par zdj. Najwaniejsze, ebymy to std wyjli. W kasie jest gowa zwrci si do Ann-Britt Hglund. - Skurczona ludzka gowa. Albo gowa mapy. Pochylia si i zajrzaa. Wallander zauway, e nie drgna. eby zrobi miejsce Nybergowi i jego wsppracownikom, wyszli z pomieszczenia serwisowego. Wallander by spocony. 105 - Gowa w kasie pancernej - powiedziaa. - Skurczona albo nie, mapia albo nie. Jak to wyjani? - Holger Eriksson by duo bardziej skomplikowany, ni nam si zdawao. Czekali, a Nyberg oprni kas. Bya dziewita. Wallander poinformowa Ann-Britt Hglund o przesyce z Borasu. Obejrzaa zawarto kartonu i zastanawiaa si, co to moe znaczy. Ustalili, e trzeba gruntownie przeszuka mieszkanie Gsty Runfeldta. Najlepiej byoby wypoyczy ktrego ze wsppracownikw Nyberga. Ann-Britt Hglund zadzwonia

do komendy i dowiedziaa si, e duska policja nie otrzymaa w ostatnich dniach adnego zgoszenia dotyczcego zwok wyrzuconych na brzeg. Policja w Malm i morskie suby ratownicze rwnie nie miay adnych tego rodzaju sygnaw. O wp do dziesitej Nyberg wnis zawarto kasy pancernej do salonu. Wallander przesun} wiersz o dziciole, eby zrobi miejsce. Cho w kasie byo take kilka starych kalendarzy, notatnik i pudeeczko z medalem, zainteresowali si zasuszon gow. W dziennym wietle nie mieli ju wtpliwoci. To bya ludzka gowa. Czarna. Moe dziecka. Albo modego czowieka. Nyberg oglda j przez szko powikszajce. Zauway mole. Potem j powcha. Wallander wykrzywi si z niesmakiem. - Kto moe co wiedzie o takich gowach? - Muzeum etnograficzne - odpar Nyberg. - Teraz to si nazywa Muzeum Ludzi. Gwny Zarzd Policji wyda tak niewielk broszur z informacjami, gdzie czerpa wiedz na temat najrniejszych osobliwoci. wietna rzecz. - Skontaktujemy si z nimi - powiedzia Wallander. - Dobrze byoby kogo zapa dzisiaj albo jutro. Nyberg zacz wkada gow do plastikowego worka. Wallander i Ann-Britt Hglund usiedli przy stole i ogldali pozostae przedmioty z kasy pancernej. Medal na maej jedwabnej poduszeczce by zagraniczny. Mia francusk inskrypcj. Nie wiedzieli, co znaczy. Nyberga nie warto byo nawet 106 pyta. Po angielsku mwi le, to co dopiero po francusku. Pewnie w ogle nie mia o nim pojcia. Signli po kalendarze. Byy z pierwszej poowy lat szedziesitych. Na stronach tytuowych widniao imi i nazwisko: Harald Berg-gren". Wallander spojrza pytajco na Ann-Britt Hglund. Pokrcia gow przeczco. Niewiele tam byo zapiskw. Godziny. Inicjay. Pod dat 10 lutego 1960 roku dwie litery: H". Przeszo trzydzieci lat temu. Wallander otworzy notatnik. Zorientowa si, e to dziennik. Pierwszy zapisek pochodzi z listopada 1960 roku, ostatni z lipca nastpnego roku. Mae litery, niewyrany charakter pisma. Przypomnia sobie, e oczywicie nie poszed do optyka, z ktrym by umwiony. Poyczy od Nyberga szko powikszajce i wertowa notatnik. - O Kongu Belgijskim - powiedzia. - By tam w czasie wojny. Jako onierz. - Holger Eriksson czy Harald Berggren? - Harald Berggren. Odoy notatnik. Moe si okaza wany, musi go dokadnie przeczyta. Popatrzyli na siebie. Wallander wiedzia, e myl o tym samym. - Skurczona gowa ludzka - powiedzia. - I dziennik wojenny z Afryki. - D z palami. Kojarzy si z wojn. W moich wyobraeniach skurczone gowy cz si z ludmi nabitymi na pale. - W moich te. Moe jednak znalelimy jaki trop. - Kim jest Harald Berggren? - Musimy si tego jak najszybciej dowiedzie. Wallander przypomnia sobie, e Martinsson akurat pojecha do Svarte zobaczy si z kim, kto bardzo dugo zna Holgera Erikssona. Poprosi Ann-Britt Hglund, eby do niego zadzwonia. Od tej chwili nazwisko Berggren naley sprawdza we wszystkich moliwych kontekstach. Wybraa numer. Czekaa. Potem pokrcia gow. - Wyczy komrk. Wallander si zirytowa. 107 - Jak mamy prowadzi ledztwo, skoro jestemy nieosigalni? Wiedzia, e sam grzeszy przeciwko tej zasadzie. Prawdopodobnie to on by najrzadziej osigalny. Przynajmniej okresowo. Ann-Britt Hglund nie odezwaa si sowem.

- Poszukam go - powiedziaa po chwili i wstaa. - Harald Berggren. To wane nazwisko. Wszyscy powinni je zapamita. - Postaram si, eby wypyno. Zapali lampk na biurku. Ju mia otworzy dziennik, kiedy zauway, e w skrzanej okadce co jest. Zdjcie. Ostronie je wysun. Czarno-biae, sfatygowane i poplamione. Jeden rg by oberwany. Przedstawiao trzech mczyzn pozujcych nieznanemu fotografowi. Modzi, rozemiani, w jakich mundurach. Przypomnia sobie zdjcie, ktre widzia w mieszkaniu Runfeldta. Gsta Runfeldt w tropikach wrd ogromnych orchidei. Tutaj te krajobraz nie by szwedzki. Oglda fotografi przez szko powikszajce. Soce pewnie stao w zenicie, bo nie byo cieni. Mczyni opaleni na brz, rozpite koszule, rkawy podwinite, u ng karabiny. Opierali si o dziwnego ksztatu kamie, za ktrym bya otwarta, pozbawiona konturw przestrze. Pod stopami mieli drobny wir albo piasek. Patrzy na ich twarze. Od dwudziestu do dwudziestu piciu lat. Odwrci zdjcie. Nic. Zrobiono je chyba w tym czasie, kiedy by pisany dziennik. Czyli wczesne lata szedziesite. wiadczyyby te o tym fryzury mczyzn. aden nie nosi dugich wosw. Ich wiek wyklucza, e jednym z nich mg by Holger Eriksson. Mia wtedy midzy czterdziestk a pidziesitk. Wallander odoy fotografi i wysun szuflad biurka. Pamita, e w kopercie byy zdjcia paszportowe Erikssona. Wyj jedno. Zrobione stosunkowo niedawno. Na odwrocie widnia napisany owkiem rok. 1989". Holger Eriksson mia wtedy siedemdziesit trzy lata. Spiczasty nos, wskie wargi. Prbowa zapomnie o zmarszczkach i zobaczy modsz twarz. Wrci do fotografii z trzema pozujcymi mczyzna108 mi. Kolejno si im przyglda. Mczyzna z lewej nieco przypomina Holgera Erikssona. Wallander odchyli si na krzele i zamkn oczy. Holger Eriksson ley martwy w rowie. W jego kasie pancernej znajdujemy skurczon ludzk gow, dziennik i fotografi. Nagle usiad prosto i otworzy oczy. Wamanie sprzed roku. Kasa pancerna pozostaa nietknita". Zamy, pomyla, e wamywacz mia taki sam problem z jej znalezieniem jak my. Zamy dalej, e byo w niej to samo co teraz. I e wanie tego szuka. Nie udao mu si i ju nie ponawia prby. A rok pniej Holger Eriksson ginie. Uzna, e przynajmniej czciowo trzyma si to kupy. Tylko jedna rzecz wyranie burzya zwizki czce rne wydarzenia. Po mierci Holgera Erikssona prdzej czy pniej kto znajdzie kas pancern. Choby spadkobiercy. Wamywacz musia zdawa sobie z tego spraw. A jednak co w tym byo. Jaki trop. Jeszcze raz przyjrza si zdjciu. Rozemiani mczyni. Od trzydziestu lat te same umiechy. Przemkno mu przez gow, e Holger Eriksson mgby by fotografem. Ale on w tym czasie z powodzeniem sprzedawa samochody w Ystadzie, Tomelilli i Sjbo. Nie bra udziau w afrykaskiej wojnie. A moe bra? Cigle znali tylko uamek jego yciorysu. Wallander w zamyleniu patrzy na lecy przed nim dziennik. Wsun fotografi do kieszeni kurtki, wzi dziennik i poszed do Nyberga, ktry robi ogldziny techniczne azienki. - Zabieram dziennik - powiedzia. - Kalendarze zostawiam. - Czy to co da? - spyta Nyberg. - Myl, e tak. Gdyby kto mnie szuka, jestem w domu. Kiedy wyszed na podwrze, policjanci zdejmowali blokad wok rowu. Plandeki przeciwdeszczowej ju nie byo. 109 Godzin pniej siedzia przy kuchennym stole. Wolno zacz czyta dziennik. Pierwszy zapis pochodzi z 20 listopada 1960 roku. 10 Przeczytanie dziennika Haralda Berggrena zajo Wallan-derowi prawie sze godzin. Raz po raz dzwoni telefon i odrywa go od lektury. Po czwartej po poudniu zajrzaa Ann--Britt

Hglund. Wallander stara si, eby przerwy byy krtkie. Nigdy nie mia w rku czego rwnie fascynujcego i przeraajcego. Czytajc o kilku miesicach z ycia autora, wkroczy w obcy sobie wiat. Cho Harald Berggren, kimkolwiek by, nie nalea do stylistycznych geniuszy - przeciwnie, czsto grzeszy sentymentalizmem i ocierajc si o bezradno niepewnoci - waga jego dowiadcze przesaniaa jzykowe amace, przez ktre Wallander musia si przedziera. Czu, e dziennik pomoe im zrozumie, co si przydarzyo Holgerowi Erikssonowi. Jednoczenie nie opuszcza go sygna ostrzegawczy. Ten trop mg prowadzi na manowce. Prawdy bywaj jednoczenie oczekiwane i nieoczekiwane. Trzeba wiedzie, jak interpretowa zalenoci i powizania. Jedno ledztwo nigdy nie przypominao drugiego, rniy si wewntrznie, ilekro udao im si wnikn pod skorup powierzchownych podobiestw. Harald Berggren napisa dziennik wojenny. Wallander zidentyfikowa dwch pozostaych mczyzn ze zdjcia, nie potrafi jednak wskaza, kto jest kto. W kadym razie Berg-grenowi towarzyszy Irlandczyk Terry 0'Banion i Francuz Simon Marchand. Sfotografowa ich niejaki Raul o nieznanej narodowoci. Wszyscy brali udzia w afrykaskiej wojnie jako najemnicy. Ju w Nowy Rok 1958 Harald Berggren usysza w Sztokholmie o pewnej brukselskiej kawiarni, w ktrej mona nawiza kontakt z sekretnym wiatem najemnikw. 110 Nie wyjania, dlaczego par lat pniej do niego przysta. \V dzienniku jawi si jako kto znikd. Bez przeszoci, bez rodzicw. Nic. Stoi na pustej scenie. Wiadomo tylko, e ma dwadziecia trzy lata i boleje nad tym, e pitnacie lat wczeniej Hitler przegra wojn. Wallander zatrzyma si w tym miejscu i kilka razy czyta jedno zdanie: Rozpaczliwa poraka, do ktrej przywiedli Hitlera jego wiaroomni generaowie". Prbowa to zrozumie. Sowo rozpaczliwa" mwio co bardzo wanego o Haral-dzie Berggrenie. Czy dawa wyraz swoim przekonaniom politycznym? Czy by przewraliwiony i zdezorientowany? Wallander nie znalaz adnych wskazwek, ktre pomogyby mu to rozstrzygn. Harald Berggren nie pokusi si o komentarz. Wyjeda ze Szwecji w czerwcu 1960 roku. Na jeden dzie zatrzymuje si w Kopenhadze, eby pj do Tivoli. Tam taczy w ciepy wieczr z kim o imieniu Iren. Jest urocza, ale zdecydowanie za wysoka". Nastpnego dnia dociera do Hamburga, a dzie pniej, 12 czerwca 1960 roku, jest w Brukseli. Mniej wicej po miesicu dopina swego i podpisuje kontrakt. Zauwaa z dum, e dostaje od i pjdzie na wojn. Jest bliski euforii, jakby si niedugo miay speni jego marzenia. Wspomina o tym duo pniej, 20 listopada 1960 roku, w pierwszym i najduszym zapisku w dzienniku. Dokonuje podsumowania wydarze, ktre przywiody go do miejsca, gdzie zaczyna notowa swoje przeycia, czyli do Afryki, do Omerutu. Wallander wycign z kartonu na dnie szafy swj stary szkolny atlas, ale, naturalnie, nie byo tam Omerutu. Zostawi atlas na kuchennym stole i czyta dalej. Harald Berggren, Terry 0'Banion i Simon Marchand s w oddziale zoonym wycznie z najemnikw. Dowdca, o ktrym Harald Berggren wyraa si bardzo powcigliwie, jest Kanadyjczykiem i ma na imi Sam. Harald Berggren nie przejawia zainteresowania tym, o co chodzi w tej wojnie. Wallander sam niewiele wiedzia, co si dziao w kraju, ktry wwczas - i na starej mapie Wallandera -nosi nazw Kongo Belgijskie. Harald Berggren nie czuje 111 potrzeby usprawiedliwiania swojej tam obecnoci w charak- l terze najemnika. Zaznacza jedynie, e walcz o wolno. Ale o czyj wolno? Kilka razy, midzy innymi 11 grudnia 1960 roku i 19 stycznia 1961 roku pisze, e nie zawaha si uy broni, gdyby musia stan oko w oko z onierzami szwedzkimi z si ONZ. Ostatniego dnia kadego miesica Harald Berggren skrupulatnie odnotowuje swoje zarobki. Prowadzi minksigowo. Dochody, wydatki, oszczdnoci. Chwali si swoimi upami wojennymi. W wyjtkowo nieprzyjemnym passusie opowiada o spalonej plantacji, gdzie zastali na wp zgnie ciaa - waciciela i jego

ony, oboje byli Belgami - wok ktrych kbiy si chmary czarnych much. Leeli w swoich kach z odcitymi rkami i nogami. Smrd niewyobraalny. Najemnicy przeszukali dom i znaleli troch diamentw i zot biuteri, ktre libaski jubiler wyceni pniej na przeszo dwadziecia tysicy koron. Harald Berggren konstatuje, e godziwe zyski usprawiedliwiaj jego dziaania. W jedynej osobistej refleksji zadaje sobie pytanie, czy doszedby do takiego dobrobytu, gdyby zosta w Szwecji i zarabia na swoje utrzymanie jako mechanik samochodowy. I odpowiada przeczco. Nigdy by si w yciu nie ustawi. Z zapaem walczy dalej. Owadnity zarabianiem pienidzy, prowadzi nie tylko skrupulatn buchalteri, dokonuje take innych bilansw. Na tej afrykaskiej wojnie Harald Berggren zabija ludzi. Podaje daty i liczby. Jeli moe obejrze swoje ofiary z bliska, odnotowuje pe, wiek i miejsce trafienia. Wallander czyta te pojawiajce si co jaki czas informacje z narastajcym wzburzeniem i wciekoci. Harald Berggren nie mia tam nic do roboty. Pac mu - nie bardzo wiadomo, kto - za zabijanie. Rzadko jego ofiarami s ludzie w mundurach. Najemnicy napadaj na wioski, ktrych mieszkacy uchodz za przeciwnikw bronionej przez nich wolnoci. Morduj, grabi i wycofuj si. Zoony z Europejczykw patrol zabjcw z pogard traktujcy czarnych tubylcw. Harald Berggren wcale tego nie ukrywa. Kiedy si zbliamy, czmychaj 112 jak oszalae kozy. Ale nasze pociski migaj szybciej". Po przeczytaniu tych sw Wallander mia nieprzepart ochot rzuci dziennikiem w cian. Z trudem si powstrzyma i zrobi krtk przerw, eby przemy podranione oczy. Brak okularw doskwiera mu bardziej ni kiedykolwiek. Harald Berggren zabija rednio dziesi osb miesicznie. Oczywicie, jeli nie kamie. Po czterech miesicach walk zapada na ameboz i trafia do szpitala w Leopoldville. Przez kilka tygodni jest z nim le. W tym okresie nie prowadzi adnych zapiskw. W kadym razie do czasu gdy go przewo samolotem do szpitala, zdy zastrzeli ponad czterdzieci osb. Wraca do zdrowia i do swojego oddziau. Miesic pniej s w Omerutu. Wtedy Harald Berggren, Terry 0'Banion i Simon Marchand ustawiaj si przed kamieniem - a cilej rzecz biorc, przed gniazdem termitw - i Raul robi im zdjcie. Wallander podszed z fotk do okna. Nigdy nie widzia gniazda termitw. Nie mia jednak wtpliwoci, e Harald Berggren ten wanie moment odnotowa w swoim dzienniku. Trzy tygodnie pniej wpadaj w zasadzk. Ginie Terry 0'Banion. Musz si wycofa. Nie maj szans na odpr. Uciekaj w panice. Wallander prbuje si doszuka lku, jest przekonany, e Harald Berggren si ba. Ale to ukrywa. Odnotowuje jedynie, e grzebi polegych w buszu i stawiaj na ich grobach proste drewniane krzye. Wojna toczy si dalej. Raz strzelaj do stada map, innym razem zbieraj nad rzek krokodyle jaja. Jego oszczdnoci wynosz blisko trzydzieci tysicy koron. Latem 1961 roku wszystko si nagle urywa. Dziennik koczy si dosy nieoczekiwanie. Przypuszczalnie Harald Berggren doszed do wniosku, e ta przedziwna wojna w dungli moe trwa wiecznie. W ostatnim zapisku opowiada o tym, e wyjedaj noc w wyciemnionym transportowcu i e jeden silnik zaci si zaraz po starcie z pasa, ktry sami wykarczowali w buszu. I tyle. Jakby Harald Berggren nie mia ju nic wicej do powiedzenia. Wszystko urywa si na pokadzie samolotu, ktry dokd leci 113 w afrykaskich ciemnociach, dwik silnikw zamiera i Ha-rald milknie na dobre. Bya pita po poudniu. Wallander rozprostowa plecy i wyszed na balkon. Znad morza nadcigay chmury. Znowu si rozpada. Pomyla o tym, co przeczyta. Dlaczego dziennik by w kasie pancernej Holgera Erikssona razem z ludzk gow? Jeli Harald Berggren yje, ma dzisiaj przeszo pidziesit lat. Wallander zmarz na balkonie. Wszed do pokoju,

zamkn drzwi i usiad na kanapie. Bolay go oczy. Dla kogo Harald Berggren pisa dziennik? Dla siebie czy dla kogo innego? Czego tu brakowao. Mody mczyzna pisze dziennik wojenny w odlegej Afryce. Czsto skupia si na wybranych szczegach, ale mimo to czego tu brakuje. Wallander nie potrafi tego odczyta midzy wierszami. Udao mu si dopiero wtedy, kiedy Ann-Britt Hglund po raz drugi do niego przysza. Ledwie stana w drzwiach, ju wiedzia, czego mu zabrako w dzienniku Haralda Berggrena. Jego wiat by zdominowany przez mczyzn. Kobiety, o ktrych wspomina, nie yj albo w popochu uciekaj. Nie liczc Iren, ktr spotka w kopenhaskim Tivoli. Uroczej, ale zdecydowanie za wysokiej. I to wszystko. Pisze o przepustkach w rnych kongijskich miastach, o tym, jak si upi i wda w bjk. Ale ani sowa o kobietach. Wallander nie mg si wyzby uczucia, e to musi co znaczy. Harald Berggren jest mody, kiedy jedzie do Afryki. Wojna to przygoda. A kobiety w yciu modego mczyzny stanowi wany element przygody. Zacz si nad tym zastanawia. Na razie zachowa te myli dla siebie. Ann-Britt Hglund chciaa go poinformowa, e przeszukaa mieszkanie Gsty Runfeldta razem z jednym ze wsppracownikw Nyberga i e nie znaleli nic, co mogoby tumaczy zakup aparatury podsuchowej. 114 - W wiecie Gsty Runfeldta s tylko orchidee - powiedziaa. - Odniosam wraenie, e to miy wdowiec z pasj. - Jego ona podobno utona. - Bya bardzo adna. Widziaam ich zdjcie lubne. - Moe warto by sprawdzi, jak do tego doszo. - Martinsson i Svedberg maj si skontaktowa z jego dziemi. Nie wiem, czy nie powinnimy si temu baczniej przyjrze. Wallander ju rozmawia z Martinssonem, ktry dodzwoni si do crki Gsty Runfeldta. Bya kompletnie zaskoczona. Ojciec miaby dobrowolnie znikn? Bardzo si zaniepokoia. Wiedziaa o jego podry do Nairobi i sdzia, e tam wanie jest. Wallander przyzna racj Ann-Britt Hglund. Od tej chwili zaginicie Gsty Runfeldta bdzie dla nich bardzo wane. - Za duo si tu nie zgadza - powiedzia. - Svedberg da zna, jak tylko zapie syna Runfeldta. Podobno jest w jakim domku letniskowym w Halsinglandzie, gdzie nie ma telefonu. Postanowili zwoa zebranie w niedziel wczesnym popoudniem. Ann-Britt Hglund obiecaa zadba o stron organizacyjn. Potem Wallander streci jej dziennik Haralda Berggrena. Nie spieszy si, chcia by dokadny, jakby jednoczenie dokonywa podsumowania na wasny uytek. - Czy to moe by on? - spytaa, kiedy skoczy. - Harald Berggren? - W modoci dopuszcza si okruciestw za pienidze. Jego dziennik to, naturalnie, przeraajca lektura. Moe dzisiaj si boi, e wszystko wyjdzie na jaw? - To znaczy, e musimy go odszuka. Ale jak? Wallander skin gow. - Dziennik by w kasie pancernej Erikssona. To na razie najbardziej wyrany trop. Ale, oczywicie, nie wolno nam zapomina o obiektywizmie. - Wiesz, e to niemoliwe. Z chwil znalezienia tropu koczy si obiektywizm. 115 - Mwi o tym ku przestrodze - odpar wymijajco. -Przecie moemy si myli. Tu przed jej wyjciem zadzwoni Svedberg. Udao mu si porozmawia z synem Gsty Runfeldta. - By bardzo poruszony - powiedzia. - Chcia przylecie pierwszym samolotem.

- Kiedy si ostatnio kontaktowa z ojcem? - Kilka dni przed jego podr do Nairobi. To znaczy przed planowan podr. Jak zwykle si na ni cieszy. -Aha. Wallander odda suchawk Ann-Britt Hglund, eby go poinformowaa o zebraniu, ktre miao si odby nastpnego dnia. Dopiero kiedy si rozczya, przypomnia sobie o notatce Svedberga. O kobiecie, ktra si dziwnie zachowywaa na oddziale pooniczym ystadzkiego szpitala. Ann-Britt Hglund spieszya si do domu, do dzieci. Po jej wyjciu Wallander zadzwoni do ojca. Umwili si na spotkanie w niedziel wczesnym rankiem. Byy ju zdjcia, ktre ojciec zrobi swoim starowieckim aparatem. Reszt dnia Wallander powici Holgerowi Erikssonowi, majc jednoczenie w pamici spraw zaginicia Gsty Runfeldta. By niespokojny, podniecony, nie mg si skupi. Narastao w nim przeczucie, e drepcz na obrzeach czego bardzo duego. O dziewitej wieczorem zmczenie wzio gr. Zamkn koonotatnik i zadzwoni do Lindy. Sygnay rozbrzmieway w pustce. Nie byo jej w domu. Woy ciep kurtk i poszed do rdmiecia. Postanowi zje kolacj w chiskiej restauracji przy rynku. Siedziao tam wyjtkowo duo ludzi. Przypomnia sobie, e jest sobota. Zamwi karafk wina i niemal natychmiast rozbolaa go gowa. Kiedy wraca do domu, znowu zaczo pada. Tej nocy niy mu si fragmenty dziennika. Smoliste ciemnoci, gorco, Harald Berggren mierzy do niego z karabinu... 116 Obudzi si wczenie. Deszcz ustal. Przejanio si. Kwadrans po sidmej jecha do ojca, do Lderupu. Poranne wiato wyostrzao kontury krajobrazu. Powinien wycign ojca i Gertrud nad morze. Niedugo zrobi si zimno i nie bdzie to ju moliwe. Z niechci pomyla o nie. Po poudniu, na zebraniu, musz sporzdzi harmonogram. Co i kiedy. Szybko powinni odszuka Haralda Berggrena, eby ewentualnie wykluczy faszywy trop. Kiedy wjecha na podwrze, ojciec czeka na schodach. Nie widzieli si od czasu wsplnej podry do Rzymu. W kuchni Gertruda szykowaa niadanie. Obejrzeli zdjcia. Sporo byo nieostrych, na niektrych gwny motyw znalaz si czciowo poza kadrem. Ale poniewa ojciec wydawa si zadowolony, wrcz dumny, Wallander z uznaniem kiwa gow. Jedno zdjcie rnio si od pozostaych. Zrobi je kelner podczas ich ostatniego wieczora w Rzymie. Zjedli kolacj i usiedli blisko siebie. Na biaym obrusie do poowy oprniona butelka czerwonego wina. Umiechaj si do obiektywu. Przez moment pomyla o wyblakej fotografii z dziennika Haralda Berggrena. Nie. Teraz chcia oglda tylko siebie i ojca. To zdjcie potwierdzio spostrzeenia, jakie poczyni we Woszech. Byli do siebie bardzo podobni. - Chciabym odbitk - powiedzia Wallander. - Prosz uprzejmie - odpar ojciec i poda mu kopert ze zdjciem. Po niadaniu poszli do atelier. Ojciec koczy pejza z guszcem. Ptak zawsze wieczy dzieo. - Ile obrazw namalowae? - spyta Wallander. - Za kadym razem, kiedy tu jeste, zadajesz mi to pytanie. Nie mam pojcia. Czy to takie wane? Liczy si to, e wszystkie s niemal identyczne. 117

Wallander ju do dawno zrozumia, e tylko jedno moe tumaczy jego przywizanie do tego samego motywu. W ten sposb ojciec zaklina wszystko, co si wok zmieniao. W swoich obrazach panowa nawet nad zachodem soca. Zawsze wisiao nad lasem nieruchomo i nieubaganie. - To bya udana podr - powiedzia Wallander, przygldajc si ojcu, ktry miesza farby. - A co ja niby mwiem? Umarby, nie widzc Kaplicy Sykstyskiej. Wallander zastanawia si przez moment, czy nie zapyta o t nocn wdrwk do Schodw Hiszpaskich, ale da temu spokj. Nie bya to jego tajemnica. Zaproponowa spacer brzegiem morza. Ku jego zdumieniu ojciec od razu si zgodzi. Gertruda wolaa zosta w domu. Par minut po dziesitej wsiedli do samochodu i pojechali do Sandhammarenu. Byo niemal bezwietrznie. Szli pla. Kiedy forsowali ostatni ska, ojciec wzi go pod rami. Mieli przed sob otwarte morze. Na brzegu niemal nikogo, wyjwszy par osb bawicych si z psem. - Piknie - powiedzia ojciec. Wallander zerkn na niego ukradkiem. Wycieczka do Rzymu zdecydowanie poprawia mu humor. Kto wie, czy nie miaa zbawiennego wpywu na czajc si chorob, ktrej symptomy stwierdzili lekarze? Uwiadomi sobie, e nigdy do koca nie zrozumie, ile ta podr dla niego znaczya. Podr jego ycia, w ktrej Wallander mia zaszczyt mu towarzyszy. Rzym by dla ojca Mekk. Wolno spacerowali brzegiem. Wallander pomyla, e moe teraz bdzie mg z nim porozmawia o przeszoci. Ale nie byo popiechu. Nagle ojciec przystan w p kroku. - Co ci jest? - zaniepokoi si Wallander. - Od kilku dni mam mdoci. Ale zaraz mi przejdzie. - Chcesz, ebymy wrcili? 118 - Powiedziaem, e zaraz mi przejdzie. Ojciec znw zaczyna udziela opryskliwych odpowiedzi. Postanowi to przemilcze. Nad ich gowami przeleciao na zachd stado wdrownych ptakw. Przeszo dwie godziny pniej ojciec mia dosy spaceru. Do Wallandera, ktry zapomnia o boym wiecie, dotaro nagle, e musi si spieszy na zebranie w komendzie. Odwiz ojca do Lderupu i wraca do Ystadu z uczuciem ulgi. Nawet jeli go zaatakuje ta podstpna choroba, podr do Rzymu zrobia swoje. Moe nareszcie bd si mogli porozumiewa tak jak przed laty, zanim Wallander postanowi zosta policjantem. Ojciec nigdy nie zaakceptowa jego decyzji. I nigdy nie pozwoli sobie wyjani jej powodw. Jadc do Ystadu, Wallander pomyla, e moe w kocu doczeka si odpowiedzi, nad ktr deliberowa zdecydowanie za dugo. O wp do trzeciej zamknli drzwi do sali zebra. Przysza take Lisa Holgersson. Widzc j, Wallander przypomnia sobie, e mia zadzwoni do Pera Akesona. Na wszelki wypadek zapisa to w koonotatniku. Powiedzia o zasuszonej gowie i dzienniku Haralda Berggrena. Wszyscy uznali, e jest to jaki trop. Wallander rozdzieli zadania i zaj si Gst Runfeldtem. - Musimy przyj, e co mu si stao - zacz. - Nie powinnimy wyklucza nieszczliwego wypadku ani morderstwa. Oczywicie, mg znikn z wasnej woli. Zwizek midzy Holgerem Erikssonem a Gst Runfeldtem uwaam za mao prawdopodobny. Praktycznie nic za tym nie przemawia. Chcia jak najszybciej zakoczy zebranie. Nie mg przecie zapomnie, e jest niedziela. Wiedzia, e daj z siebie wszystko, eby si wywiza z powierzonych im zada. Ale wiedzia i to, e czasami liczy si tylko wypoczynek. 119

Godziny, ktre spdzi z ojcem, day mu zastrzyk energii. Kiedy tu po czwartej wychodzi z komendy, mia wraenie, e od kilku dni nie czu si tak rozluniony i przez chwil nie drczy go niepokj. Sporo przemawiao za tym, e jeli odszukaj Haralda Berggrena, wszystko si wyjani. Sposb, w jaki dokonano zabjstwa, wskazywa na wyrafinowanego morderc. Harald Berggren mg nim by. Jadc na Mariagatan, zatrzyma si przed czynn w niedziele wypoyczalni wideofilmw. Czu, e musi obejrze Poegnalny walc. Widzia go w Malm z Mon na pocztku ich maestwa, ale niewiele zapamita. W poowie filmu zadzwonia Linda. Powiedzia, e zaraz do niej oddzwoni, wyczy film i usiad w kuchni. Rozmawiali p godziny. Ani sowem nie wspomniaa o ewentualnych wyrzutach sumienia, e nie odezwaa si wczeniej. On te o tym nie mwi. Wiedzia, e s do siebie podobni. Bywali roztargnieni, ale kiedy co wymagao rozwizania, potrafili si skoncentrowa. Wszystko u niej w porzdku, pracuje w restauracji lunchowej na Kungsholmen i ma zajcia w szkole teatralnej. Nie zapyta, jak sobie tam radzi. Czu, e nie jest pewna swoich predyspozycji. Potem opowiedzia jej o przedpoudniu spdzonym nad morzem. - Wyglda na to, e mielicie wspaniay dzie - zauwaya. - Tak. Myl, e co si zmienio. Kiedy zakoczyli rozmow, Wallander wyszed na balkon. Wci byo niemal bezwietrznie. W Skanii to rzadko. Niepokj odpyn. Teraz powinien spa. Od jutra znowu si wemie do pracy. Gaszc wiato w kuchni, zobaczy dziennik. Zastanawia si, gdzie si w tym momencie znajduje, Harald Berggren. 120 11 W poniedziaek rano 3 padziernika Wallander obudzi si z uczuciem, e natychmiast powinien porozmawia ze Svenem Tyrenem. Nie potrafi rozstrzygn, czy doszed do tego wniosku we nie, ale nie mia wtpliwoci, e to pilne. Dlatego nie zwleka z tym do chwili, a bdzie w komendzie. Kiedy parzya si kawa, zadzwoni do biura numerw i poprosi o domowy numer telefonu Svena Tyrena. Odebraa jego ona. Sven ju wyjecha. Wallander dosta numer jego komrki. Na linii co trzeszczao i szumiao, w tle gucho pracowa silnik cysterny. Sven Tyren by pod Hgestadem. Mia dwie dostawy, potem bdzie w terminalu w Malm. Wallanderowi zaleao na tym, eby jak najszybciej stawi si w komendzie. Na pytanie Svena Tyrena, czy schwytali zabjc Holgera Erikssona, Wallander odpowiedzia, e chodzi wycznie o rutynow rozmow. Nadal s we wstpnej fazie ledztwa, ale zapi zabjc Holgera Erikssona. Moliwe, e dosy szybko. Cho niewykluczone, e to troch potrwa. Sven Tyren obieca przyjecha okoo dziewitej. - Tylko prosz nie parkowa przed wejciem - przestrzeg Wallander - bo zrobi si baagan. Sven Tyren wymrucza co niewyranie w odpowiedzi. Kwadrans po sidmej Wallander zjawi si w komendzie. Tu przed szklanymi drzwiami skrci w lewo, do prokuratury, ktra miaa osobne wejcie. Wiedzia, e ten, z kim chce si spotka, przychodzi rwnie wczenie jak on. Zapuka do drzwi i zosta zaproszony do rodka. Per Akeson siedzia za permanentnie zawalonym biurkiem. Wszdzie w pokoju poniewieray si sterty papierw i skoroszyty. Ale chaos by pozorny. Per Akeson syn ze skutecznoci i porzdku i Wallander lubi z nim wsppracowa. Znali si dugo, z upywem lat ich kontakty nie dotyczyy wycznie spraw subowych. Zdarzao si, e szukali u siebie pomocy albo rady. Istniaa jednak midzy nimi niewidzialna granica, ktrej nigdy nie przekroczyli. Nie mogliby 121

zosta przyjacimi, poniewa zanadto si rnili. Na widok Wallandera Per Akeson radonie skin gow, podnis si i zdj z krzesa dla goci karton z dokumentami sprawy, ktra tego samego dnia miaa stan na wokandzie sdu rejonowego. Wallander usiad. Per Akeson wyczy telefon. - Czekaem, e si odezwiesz. Aha, dzikuj za kartk. Wallander zapomnia, e wysa mu z Rzymu pocztwk. Bodaj z Forum Romanum. - To bya udana podr - powiedzia. - I dla ojca, i dla mnie. - Nigdy nie byem w Rzymie. Jak to si mwi? Zobaczy Rzym i umrze"? Rzym czy Neapol? Wallander pokrci gow. Nie wiedzia. - Miaem nadziej, e jesie bdzie spokojna, a tymczasem ledwie zdyem wrci, starszy czowiek ginie w rowie przeszyty palami. Per Akeson wykrzywi si. - Widziaem kilka zdj. Poza tym Lisa Holgersson zdaa mi relacj. Macie jaki trop? - Moe. Wallander pokrtce opowiedzia o znalezisku w kasie pancernej Holgera Erikssona. Wiedzia, e Per Akeson z respektem odnosi si do jego umiejtnoci. Bardzo rzadko nie zgadza si z jego wnioskami lub sposobem prowadzenia ledztwa. - Wbijanie bambusowych pali moe wiadczy o szalestwie - powiedzia Per Akeson - ale yjemy w takich czasach, w ktrych coraz trudniej dostrzec rnic midzy obdem a normalnoci. - Co z Ugand? - Domylam si, e chodzi ci o Sudan. Per Akeson stara si o posad w Urzdzie Wysokiego Komisarza Narodw Zjednoczonych do spraw Uchodcw. Chcia na jaki czas wyjecha z Ystadu, sprbowa czego 122 innego, zanim bdzie za pno. By kilka lat starszy od Wal-landera. Skoczy ju pidziesitk. - Tak, Sudan - poprawi si Wallander. - Rozmawiae z on? Per Akeson skin gow. - Zdobyem si na odwag par tygodni temu. Okazao si, e jest duo wyrozumialsza, ni przypuszczaem. Odniosem wraenie, e chtnie si mnie pozbdzie z domu na jaki czas. Nie mam jeszcze odpowiedzi, ale bym si zdziwi, gdybym nie dosta tej pracy. Jak wiesz, mam swoje dojcia. Wallander z biegiem lat nabra przekonania, e Per Akeson ma wybitne zdolnoci pozyskiwania poufnych informacji. Nie wiedzia, jak to robi, w kadym razie zawsze by wietnie zorientowany, o czym si na przykad dyskutuje w rnych komisjach parlamentarnych lub cisych krgach kierownictwa Gwnego Zarzdu Policji. - Jeli wszystko pjdzie zgodnie z planem, wybywam w Nowy Rok - powiedzia. - Nie bdzie mnie co najmniej dwa lata. - Miejmy nadziej, e zanim wyjedziesz, rozwiemy spraw zabjstwa Holgera Erikssona. Czy chciaby mi udzieli jakich wskazwek? - Przychod, jak tylko bdziesz mia jakie yczenia. - Na razie nie mam - powiedzia Wallander po namyle. - Lisa Holgersson uwaa, e powinnimy zaangaowa Matsa Ekholma. Pamitasz go? Ten od portretw psychologicznych, ktry ciga szalecw, prbujc ich katalogowa. Ale tak w ogle jest bardzo zdolny. Per Akeson dobrze go pamita. - Myl, e trzeba z tym poczeka - kontynuowa Wallander. - Wcale nie jestem pewien, czy mamy do czynienia z osob psychicznie chor.

- Skoro tak, to poczekamy. - Per Akeson podnis si i pokaza na karton. - Mam dzisiaj wyjtkowo zagmatwan spraw. Musz si przygotowa. Wallander wsta. 123 l - Co ty waciwie bdziesz robi v.' Sudanie? - spyta. - Czy uchodcy potrzebuj pomocy szwedzkiego prawnika? - Potrzebna im kada pomoc. - Per Akeson odprowadza Wallandera do recepcji. - Dotyczy to nie tylko Szwecji. Kiedy bye w Rzymie, spdziem par dni w Sztokholmie. Przypadkiem spotkaem Anette Brolin. Prosia, ebym wszystkich pozdrowi. Zwaszcza ciebie. Wallander popatrzy na niego z niedowierzaniem. Kilka lat temu Anette Brolin zastpowaa Pera Akesona. Mimo e bya matk, Wallander pozwoli sobie na pewn poufao, co nie skoczyo si zbyt dobrze. Najchtniej by o tym zapomnia. Opuci prokuratur. Wia porywisty wiatr. Niebo byo szare. Podejrzewa, e jest nie wicej ni osiem stopni. W drzwiach komendy zderzy si ze Svedbergiem, ktry wanie wychodzi. Przypomnia sobie o jego zapiskach. - Po pitkowo-sobotnim zebraniu przez pomyk wziem twoje notatki. Svedberg nie bardzo rozumia. - Nie zauwayem, eby czego mi brakowao. - Chodzio o jak kobiet, ktra dziwnie si zachowywaa na oddziale pooniczym. - Moesz to wyrzuci. Kto widzia ducha. - Sam wyrzu. Poo ci na biurku. - Kontynuujemy rozmowy z ssiadami Erikssona. Zajm si te listonoszem. Wallander skin gow. Rozstali si. Wallander wszed do swojego pokoju i zapomnia o notatce Svedberga. Wyj z wewntrznej kieszeni kurtki dziennik Haralda Berggrena i wsun go do szuflady. Pooy na biurku zdjcie trzech mczyzn pozujcych przed termitier. Czekajc na Svena Tyrena, przejrza cz materiaw, ktre mu zostawili koledzy z grupy ledczej. Za kwadrans dziewita uda si po kaw. Akurat przechodzia Ann-Britt Hglund. 124 dPowiedziaa, e zaginicie Gsty Runfeldta zostao formalnie zarejestrowane i uznane za piln spraw. - Rozmawiaam z jednym z ssiadw Runfeldta - poinformowaa. - Uczy w gimnazjum. Wzbudza zaufanie. Twierdzi, e ostatni raz sysza Runfeldta we wtorek wieczorem. - Co wiadczy o tym, e jednak wyjecha. Ale nie do Nairobi. - Spytaam go, czy nie zauway czego szczeglnego w zachowaniu Runfeldta. Runfeldt by podobno zamknity w sobie, uprzejmy, mia stae przyzwyczajenia, rzadko go kto odwiedza. Czasami wraca pno w nocy. Nauczyciel mieszka pod nim, dom jest akustyczny. Myl, e moemy mu wierzy. Wallander sta z kubkiem kawy w rku i myla o tym, co usysza. - Musimy zrozumie, o co chodzi z tym kartonem - powiedzia po chwili. - Byoby dobrze, gdyby jeszcze dzisiaj kto z was zadzwoni do firmy wysykowej. Mam nadziej, e koledzy z Borasu s o wszystkim poinformowani. Jak si ta firma nazywa? Secur? Nyberg to wie. Musimy ustali, czy Runfeldt nie kupowa u nich czego wczeniej. Na pewno nie skadaby zamwienia, gdyby nie zamierza korzysta z tego sprztu. - Aparatura podsuchowa. Akcesoria do zdejmowania odciskw palcw. Komu to potrzebne? - Nam. - Komu jeszcze? Wallander uzna, e chodzi jej o co konkretnego. - Podsuch mona, rzecz jasna, wykorzystywa w niecnych zamiarach.

- Myl gwnie o odciskach palcw. Ju rozumia. - Prywatny wywiadowca - powiedzia. - Prywatny detektyw. Te mi to przeleciao przez gow. Ale Gsta Runfeldt Jest kwiaciarzem, oddanym mionikiem orchidei. 125 - Tak tylko pomylaam. Skontaktuj si z firm wysykow. Wallander wrci do siebie. Zadzwoni telefon. Ebba chciaa mu przekaza, e w recepcji czeka Sven Tyren. - Chyba nie zaparkowa przed wejciem? - spyta Wallander. - Bo Hansson si wcieknie. - Nie widz tu adnego samochodu - odpara Ebba. - Przyjdziesz po niego? Poza tym Martinsson chce z tob mwi. - Gdzie on jest? - W swoim pokoju. - Powiedz Tyrenowi, e bd za kilka minut. Martinsson wisia na telefonie. Na widok Wallandera szybko si rozczy. Wallander przypuszcza, e dzwonia jego ona. Codziennie z sob konferowali. Nikt nie wiedzia, o czym. - Skontaktowaem si z lekarzem sdowym z Lundu - zacz Martinsson. - Maj cz wstpnych wynikw. Problem polega na tym, e trudno im odpowiedzie na to, co najbardziej nas interesuje. - To znaczy kiedy umar? Martinsson skin gow. - Ani jeden pal nie przebi serca. adna ttnica nie zostaa perforowana. Mg wic wisie dosy dugo, zanim zmar. Bezporedni przyczyn mierci jest utonicie. - Jak to? Przecie on wisia nad wod. Chyba nie mg si utopi. - Lekarz, z ktrym rozmawiaem, poda mi mnstwo nieprzyjemnych szczegw. Powiedzia, e w pucach zebrao si tyle krwi, e w pewnym momencie Holger Eriksson nie by w stanie duej oddycha. To mniej wicej tak, jakby si utopi. - Musimy zna orientacyjn godzin mierci. Zadzwo do nich jeszcze raz. Co przecie wiedz. - Dostaniesz wyniki, jak tylko przyjd. 126 - Uwierz, kiedy je zobacz. Tyle rzeczy si tu zapodziewa. Nie chcia krytykowa Martinssona. Ju na korytarzu uwiadomi sobie, e mg zosta le zrozumiany. Ale byo za pno, eby to wyjania. Poszed do recepcji po Svena Tyrena, ktry tkwi na plastikowej kanapie i wpatrywa si w podog. By nieogolony i mia przekrwione oczy. Silnie zalatywao od niego rop. - Dlaczego nie zapalicie zabjcy Holgera? - spyta Sven Tyren, kiedy usiedli w pokoju Wallandera. - Jeli mi pan powie, kto to jest, osobicie po niego pojad - odpar z irytacj. - Ja nie jestem policjantem. - To oczywiste. Gdyby pan by, nie zadawaby pan gupich pyta. - Podnis rk, widzc, e Tyren otwiera usta, eby zaprotestowa. - Ja tutaj pytam. - Czy jestem o co podejrzany? - Nie. Ale od zadawania pyta jestem ja. A pan ma odpowiada. Nic wicej. Sven Tyren wzruszy ramionami. Wallander odnis wraenie, e ma si na bacznoci. Od razu wyostrzyy si jego policyjne instynkty. Przygotowa tylko jedno pytanie. - Czy mwi panu co nazwisko Berggren? Harald Berg-gren. Sven Tyren popatrzy na niego. - Nie znam nikogo, kto by si nazywa Harald Berggren. A powinienem? - Jest pan pewien? - Tak.

- Prosz si zastanowi! - Nie musz. Jak jestem pewien, to jestem pewien. Wallander podsun mu fotografi. Sven Tyren pochyli si nad ni. - Prosz powiedzie, czy rozpoznaje pan kogo na tym zdjciu. Prosz si uwanie przyjrze. Niech si pan nie spieszy. 127 Sven Tyren wzi fotografi w upaprane rop palce. Dugo j oglda. Wallander zacz mie cie nadziei. - Nigdy adnego z nich wczeniej nie widziaem - powiedzia Sven Tyren, odkadajc zdjcie na biurko. - Dugo si pan przyglda. Czy kto wyda si panu znajomy? - Czy nie powiedzia pan przypadkiem, ebym si nie spieszy? Kim oni s? I gdzie to zostao zrobione? - Jest pan pewien? - Nigdy wczeniej ich nie widziaem. Wallander uzna, e Sven Tyren mwi prawd. - To najemnicy - powiedzia. - Zdjcie zostao zrobione w Afryce przeszo trzydzieci lat temu. - Legia Cudzoziemska? - Niezupenie. Walcz dla tych, ktrzy najwicej zapac. - Czowiek musi przecie z czego y. Wallander spojrza na niego ze zdziwieniem. Ale nie spyta, o co mu waciwie chodzi. - Czy sysza pan o tym, eby Holger Eriksson mia jakie kontakty z najemnikami? - Holger Eriksson sprzedawa samochody. Mylaem, e to do pana dotaro. - Poza tym pisa wiersze i obserwowa ptaki - wycedzi Wallander, nie kryjc irytacji. - Czy Holger Eriksson mwi co o najemnikach? Albo o wojnie w Afryce? Mwi czy nie mwi? Sven Tyren wpatrywa si w niego. - Dlaczego policjanci s tacy nieprzyjemni? - Dlatego, e nie zawsze zajmujemy si przyjemnymi rzeczami. Od tej chwili prosz wycznie odpowiada na pytania. Nic poza tym. adnych osobistych komentarzy, ktre nie maj zwizku ze spraw. - A jeli nie zechc? - Wtedy bd pana codziennie wzywa na rozmow. I zadam od prokuratora nakazu rewizji paskiego mieszkania. 128 No tak, dopuci si przewinienia, ale mia to w nosie. \V mczynie, ktry siedzia po drugiej stronie biurka, byo co, czego szczerze nie znosi. - Ciekawe, co pan tam znajdzie - powiedzia Sven Tyren. - To nie ma nic do rzeczy. Zrozumia pan? Wallander wiedzia, e sporo ryzykuje. Sven Tyren mg go przejrze. Wola si jednak zastosowa do polecenia Wal-landera. - Holger by spokojnym czowiekiem - zacz. - Mimo e w interesach potrafi by twardy. Nigdy nie wspomina o najemnikach. Chocia z pewnoci mgby. - Co to znaczy, e mgby? - Zdaje si, e najemnicy bij si z rewolucjonistami i komunistami. A Holger, ogldnie mwic, by konserwatywny. - Jak to, konserwatywny? - Uwaa, e ten cay postp spoeczny jest gwno wart. Wedug niego powinno si przywrci kar chosty i wiesza mordercw. Gdyby Holger mg decydowa, to ten, kto go zabi, zasuyby na stryczek. - Rozmawia o tym z panem?

- Rozmawia o tym ze wszystkimi. Nie ukrywa swoich pogldw. - Czy mia kontakty z jak konserwatywn organizacj? - Skd mam wiedzie? - Wie pan jedno, moe pan wiedzie drugie. Prosz odpowiada na pytania! - Nie wiem. - Z neonazistami? - Nie wiem. - Czy on by nazist? - Nic nie wiem o nazistach. Holger uwaa, e spoeczestwo stacza si do pieka. Nie widzia adnej rnicy midzy socjaldemokratami i komunistami. Najbardziej radykaln Parti, ktr mg zaakceptowa, byli liberaowie. 129 Wallander zastanawia si chwil nad sowami Tyrena. To poszerzao i zmieniao dotychczasowy wizerunek Holge-ra Erikssona. Najwyraniej by czowiekiem skomplikowanym i penym sprzecznoci. Poeta i ultrakonserwatysta, mionik ptakw i rzecznik kary mierci. Wallander przypomnia sobie wiersz o dziciole. Eriksson ubolewa nad tym, e w Szwecji zanika jaki jeden gatunek. Ale przestpcw powinno si wiesza. - Czy kiedykolwiek mwi panu o tym, e ma wrogw? ' - Ju pan o to pyta. - Wiem. Pytam jeszcze raz. - Nigdy nie powiedzia tego wprost. Ale w nocy zamyka drzwi na klucz. - Dlaczego? - Bo mia wrogw. , - Ale nie wie pan, jakich? - Nie. - Nie mwi, dlaczego ma wrogw? - Nigdy nie powiedzia, e ma wrogw. To ja to mwi. Ile razy mam powtarza? Wallander podnis ostrzegawczo rk. - Jeli mi si spodoba, bd panu zadawa to samo pytanie dzie w dzie przez najbliszych pi lat. Nie mia wrogw, ale w nocy zamyka drzwi na klucz. Czy tak? -Tak. - Skd pan wie? - Powiedzia mi o tym. Niby skd miabym wiedzie? Nie jedziem tam przecie i nie sprawdzaem. Nie naciskaem klamki. W Szwecji nikomu dzisiaj nie mona ufa. To jego sowa. Wallander postanowi na razie zakoczy rozmow ze Svenem Tyrenem. Przeczuwa, e wie wicej, ni powiedzia. Chcia jednak ostronie posuwa si naprzd. Jeli Tyrena zanadto wystraszy, trudno go bdzie potem oswoi. - Myl, e to na razie wystarczy - skonstatowa. 130 - Na razie? Znowu bd musia tu przyj? A kiedy mam pracowa? - Odezwiemy si. Dzikuj. Wallander wsta i wycign rk. Taka uprzejmo zaskoczya Tyrena. Mia mocny ucisk. - Chyba trafi pan do wyjcia - powiedzia. Kiedy Tyren wyszed, Wallander zadzwoni do Hanssona. Mia szczcie, zapa go natychmiast. - Pamitasz Svena Tyrena? - zacz. - Kierowca cysterny. Ten, ktry by zamieszany w bjki. - Pamitam. - Zobacz, co o nim mamy. - Czy to pilne? - Nie bardziej ni co innego. Ani nie mniej. Hansson obieca si tym zaj.

Bya dziesita. Wallander przynis sobie kaw. Potem zapisa przebieg rozmowy ze Svenem Tyrenem. Na najbliszym zebraniu musz gruntownie omwi wszystkie jej szczegy. By przekonany, e to wane. Kiedy upora si ze streszczeniem i zamkn koonotat-nik, zauway kartk z owkowymi zapiskami, ktr kilka razy zapomnia odda Svedbergowi. Zaraz mu to zaniesie, a potem si zajmie innymi sprawami. Wyszed z pokoju. Na korytarzu usysza, e dzwoni jego telefon. Waha si przez chwil. Potem wrci i podnis suchawk. To bya Gertruda. Pakaa. - Musisz przyjecha. Wallander zamar. - Co si stao? - Twj ojciec nie yje. Ley w atelier pord swoich obrazw. Byo kwadrans po dziesitej, poniedziaek 3 padziernika 1994 roku. 131 12 Ojciec Kurta Wallandera zosta pochowany na Nowym Cmentarzu w Ystadzie 11 padziernika. Tego dnia szala wiatr i przechodziy nawanice; rzadko pojawiao si soce. W tydzie od otrzymania wiadomoci o mierci ojca Wallander cigle nie rozumia, co si stao. Wypar to, gdy tylko odoy suchawk. Myl, e ojciec miaby umrze, wydawaa si niedorzeczna. Nie teraz, w kilka dni po powrocie z podry do Rzymu. Nie teraz, kiedy zaczynay si odradza czce ich przed laty wizi. Nic nikomu nie mwic, Wallander opuci komend. By pewien, e Gertrudzie co si pomylio. Ale kiedy dotar do Lderupu i wbieg do atelier, gdzie zawsze pachniao terpentyn, od razu si zorientowa, e miaa racj. Ojciec lea przy obrazie, nad ktrym pracowa. Oczy mia zamknite, w doni kurczowo ciska pdzel, jakby wanie domalowywa guszcowi biae ctki. Wallander domyli si, e koczy pejza, ktrym zajmowa si poprzedniego dnia. Tego samego dnia odbyli dugi spacer brzegiem morza w Sandhammarenie. mier przysza nagle. Gertruda - kiedy si jako tako uspokoia i moga w miar skadnie mwi - powiedziaa, e ojciec jak zwykle zjad niadanie i jak zwykle o wp do sidmej poszed do atelier. Poniewa nie wrci o dziesitej, eby napi si kawy, postanowia mu o tym przypomnie. I zastaa go martwego. Wallander pomyla, e mier zawsze przychodzi nie w por. Niewane, czy chodzi o niewypit kaw, czy o co innego. Czekali na karetk. Gertruda mocno trzymaa go za rami. Nie czu kompletnie nic, adnego smutku, bya w nim pustka i mgliste przewiadczenie, e to niesprawiedliwe. Nie obwinia o to zmarego ojca. Mg si jedynie uala nad sob. Wallander zna kierowc karetki. Nazywa si Prytz i od razu si domyli, e maj zabra jego ojca. - Nie chorowa - powiedzia Wallander. - Wczoraj bylimy nad morzem. Skary si na mdoci. Nic poza tym. 132 - Chyba mia udar mzgu - odpar Prytz wyrozumiale. -Takie mog by objawy. To samo Wallander usysza pniej od lekarzy. Wszystko trwao sekundy. Ojciec nie zdy sobie uwiadomi, e umiera. W mzgu pko naczynie krwionone, by martwy, zanim uderzy gow w niedokoczony obraz. Zrozpaczona i zszokowana Gertruda odczua ulg. To dobrze, e umar tak nagle, e nie bdzie skazany na powolne ganiecie w wiecie bdcym wytworem jego zaburzonej wiadomoci. Wallander myla o czym innym. Ojciec umar w samotnoci. Kiedy nadchodzi ostatnia chwila, nikt nie powinien by sam. Mia wyrzuty sumienia, e nie przej si nudno-ciami ojca, ktre mogy stanowi zapowied zawau lub udaru. Ale najgorsze byo to, e mier wybraa sobie niewaciw por. Mimo e ojciec mia osiemdziesit lat, przysza za wczenie. Powinno si to sta pniej. Nie teraz. Nie w taki sposb. W pierwszej chwili, w atelier,

Wallander prbowa przywrci ojca do ycia. Nic jednak nie mg zrobi. Guszec nigdy nie bdzie skoczony. Mimo uczucia chaosu, jaki niesie z sob mier, Wallan-derowi udao si zachowa spokj i zdolno racjonalnego dziaania. Kiedy Gertruda odjechaa z ojcem, wrci do atelier. Stojc w ciszy i wdychajc zapach terpentyny, pomyla ze zami w oczach, e ojciec na pewno nie chciaby zostawia guszca w takim stanie. W gecie zrozumienia dla niewidzialnej granicy ycia i mierci domalowa ptakowi dwie brakujce ctki. Pierwszy raz w yciu dotkn obrazu ojca Pdzlem. Potem go umy i wstawi do innych pdzli, do puszki po konfiturach. Nie wiedzia, co si stao, nawet nie przeczuwa, ile to bdzie znaczy dla niego samego, nie mia Pojcia, jak si powinien zachowa w aobie. Wszed do domu i zadzwoni do Ebby. Wzruszya si. Wallander mwi z trudem. Poprosi j o przekazanie tej wiadomoci kolegom. Niech robi swoje i niech go informuj, gdyby wydarzyo si co naprawd wanego. Tego dnia nie 133 wrci do pracy. Jeszcze nie wiedzia, co bdzie jutro. Potem zadzwoni do siostry Kristiny. Dugo rozmawiali. Mia wraenie, e zupenie inaczej ni on oswajaa si z myl, e ojciec moe nagle odej. Obiecaa mu pomc w odszukaniu Lndy. Nie zna numeru telefonu do restauracji, w ktrej pracowaa. Nastpnie skontaktowa si z Mon. Nie pamita nazwy jej zakadu fryzjerskiego w Malm, ale kiedy wyjani sympatycznej telefonistce z biura numerw, o co mu chodzi, dosta waciwy numer. Mona zdziwia si, syszc jego gos. Przypuszczaa, e co si stao z Lind. Gdy poinformowa j o mierci ojca, odetchna z ulg. Oburzyo go to, ale nic nie powiedzia. Mona i ojciec dobrze si rozumieli. To naturalne, e martwia si o Linde. Przypomnia sobie, e zadzwonia tego dnia, kiedy zatona Estonia". - Wiem, co czujesz - przyznaa. - Przez cae ycie bae si tej chwili. - Nareszcie si odnalelimy, mielimy sobie tyle do powiedzenia. A teraz jest za pno. - Zawsze jest za pno. Obiecaa przyjecha na pogrzeb i zaofiarowaa si z pomoc, gdyby tylko jej potrzebowa. Po rozmowie z Mon ogarna go przeraliwa pustka. Wybra numer do Bajby. Nikt nie odbiera. Dzwoni kilka razy. Nie byo jej w domu. Poszed do atelier i starym zwyczajem usiad na sankach, gdzie zawsze pi kaw. O dach uderzay krople deszczu. Znowu zaczo pada. Pomyla, e trzyma w doniach lk przed mierci. Atelier stao si krypt. Byskawicznie wsta i wyszed. Kiedy by w kuchni, zadzwoni telefon. Linda. Pakaa. Te si rozpaka. Chciaa jak najszybciej przyjecha. Zapyta, czy nie powinien porozmawia z jej pracodawc. Ju to zaatwia. Zaraz jedzie na Arland i postara si przylecie tego samego dnia. Chcia po ni wyj, ale si nie zgodzia. Niech zostanie u Gertrudy. Sama sobie poradzi. Wieczorem siedzieli we trjk w domu w Lderupie. Gertruda bya bardzo spokojna. Rozmawiali o pogrzebie. Wallander mia wtpliwoci, czy ojciec yczyby sobie 134 pastora. Ale decyzja naleaa do Gertrudy. To ona bya wdow po nim. - Nigdy nie mwi o mierci - powiedziaa. - Nie wiem, czy si jej ba. Nie wiem, gdzie chciaby by pochowany. Ale ycz sobie obecnoci pastora. Zdecydowali si na Nowy Cmentarz w Ystadzie. l na skromny pogrzeb. Ojciec nie mia wielu przyjaci. Linda chciaa przeczyta wiersz, Wallander obieca, e nie wygosi adnej mowy, ustalili, e wsplnie odpiewaj hymn Wspaniaa jest ziemia. Nastpnego dnia przyjechaa Kristina. Zatrzymaa si u Gertrudy. Linda bya z Wallanderem w Ystadzie. mier ojca poczya ich na tydzie. Teraz, zdaniem Kristiny, bya ich kolej. Wallander odczuwa coraz wikszy lk przed mierci. Ale zachowa to dla siebie. Moe kiedy mgby si tym podzieli z Bajb. Kiedy si do niej w kocu dodzwoni, bya

niezwykle przejta, i rozmawiali blisko godzin. Opowiedziaa o swoich odczuciach po mierci ojca, ktry odszed dziesi lat temu, i Karlisa, jej ma. Wallanderowi nieco ulyo. Mia Bajb. W dniu publikacji nekrologu w Ystads Allehanda" zadzwoni ze swojej stadniny pod Skurupem Ste Widen, z ktrym Wallander nie kontaktowa si co najmniej od roku. Swego czasu czya ich przyja, sabo do opery i wsplne marzenia. Ste Widen adnie piewa. Wallander mia zosta jego impresariem. Wszystko si zmienio z chwil nagej mierci ojca Widena. Ste musia przej po nim sched, niewielk stadnin koni wycigowych. Wallander podj prac w policji i ich drogi si rozeszy. W kadym razie Ste Widen zadzwoni z kondolencjami. Wallander zastanawia si, czy jego byy przyjaciel kiedykolwiek mia okazj pozna jca. Mia czy nie mia, by mu wdziczny za pami. Wallander zmusi si do pracy. Nastpnego dnia po mierci ojca, we wtorek 4 padziernika, wrci do komendy. Tej 135 nocy nie zmruy oka. Linda spaa w swoim dawnym pokoju. Wieczorem przysza Mona, przyniosa co na kolacj, eby - jak powiedziaa - mogli przez chwil pomyle o czym innym. Wallander po raz pierwszy od piciu lat, ktre upyny od wycieczajcego psychicznie rozwodu, skonstatowa, e ich zwizek definitywnie si skoczy. Zdecydowanie za dugo prosi j, eby wrcia, i snu nierealne marzenia, e wszystko si z czasem uadzi. Daremnie. Teraz myla o Bajbie. mier ojca uzmysowia mu, e to, co kiedy czyo go z Mon, mino bezpowrotnie. Przez siedem dni poprzedzajcych pogrzeb le spa. Nie byo w tym chyba nic dziwnego. Koledzy nie zauwayli zmiany w jego zachowaniu. Podzikowa za kondolencje i od razu przeszed do ledztwa. Lisa Holgersson zaproponowaa mu, eby wzi kilka wolnych dni. Odmwi. Godziny spdzane w pracy tumiy jego bl. Trudno stwierdzi, czy na spowolnienie ledztwa wpyna nieobecno Wallandera. W kadym razie przez wspomniane siedem dni niemal nic si nie dziao. Poza tym zajmowali si take spraw zaginicia Gsty Runfeldta, ktra pooya si cieniem na zabjstwie Holgera Erikssona. Nie mieli pojcia, co si mogo sta. Przepad jak kamie w wod. Nikt ju nie wierzy w naturalne wyjanienie tej zagadki. Nie znaleli adnych zwizkw midzy Holgerem Eriksso-nem i Gst Runfeldtem. Tylko jedno nie budzio wtpliwoci: orchidee stanowiy yciow pasj Runfeldta. - Powinnimy sprawdzi, w jakich okolicznociach utona jego ona - zdecydowa Wallander podczas jednego z zebra, w ktrym uczestniczy przed pogrzebem ojca. Ann-Britt Hglund obiecaa si tym zaj. - Co z firm wysykow z Borasu? - spyta. - Co mwi koledzy? - Natychmiast si do tego wzili - odpar Svedberg. - Okazuje si, e nie po raz pierwszy ami prawo, handlujc aparatur podsuchow. Wedug boraskiej policji, czsto zmieniali nazw i adres. Czasami pojawia si nowy waci136 ciel. Jeli dobrze zrozumiaem, przeprowadzili akcj, czekamy tylko na raport. - Przede wszystkim musimy wiedzie, czy Gsta Runfeldt zamawia co u nich wczeniej powiedzia Wallander. _ Reszta nas nie obchodzi. - Podobno rejestr ich klientw jest niekompletny. W kadym razie koledzy znaleli tam nielegalnie sprowadzony, profesjonalny sprzt. Z ich wypowiedzi wynika, e Runfeldt mgby by szpiegiem. Wallander zastanawia si nad tym, co usysza od Sved-berga. - A czemu nie - stwierdzi po chwili. - Niczego nie moemy wykluczy. Kupowa to przecie w jakim celu.

Bardzo powanie potraktowali zaginicie Gsty Runfeldta, nie zapominajc o mordercy lub mordercach Holgera Eriks-sona. Poszukiwania Haralda Berggrena spezy na niczym. Ze sztokholmskiego muzeum otrzymali informacj, e gowa z kasy pancernej Holgera Erikssona najprawdopodobniej pochodzia z Konga, czyli z dzisiejszego Zairu, i e bya to gowa ludzka. Na razie wszystko si zgadzao. Ale kim by Ha-rald Berggren? Rozmawiali z wieloma ludmi, ktrzy znali Holgera Erikssona w rnych okresach jego ycia. Nikt nie sysza o Berggrenie ani o tym, by mia kontakt z pwiatkiem pochliwych jak szczury najemnikw podpisujcych kontrakty z wysannikami Szatana. W kocu Wallanderowi zawitaa pewna myl. - W yciu Holgera Erikssona jest duo niewiadomych. Na przykad ani razu nie pojawia si kobieta. Zastanawiam si, czy Holgera Erikssona i Haralda Berggrena nie cz jakie homoseksualne wizi. W dzienniku Berggrena te nie ma mowy o kobietach. W sali zebra zalega cisza. Chyba nie wzili pod uwag tej moliwoci. - Homoseksualista i onierz? - odezwaa si po chwili Ann-Britt Hglund. 137 - Nie ma w tym nic niezwykego - powiedzia Wallander - e homoseksualici si na to decyduj, eby ukry swoj orientacj. Albo z innych powodw. Martinsson bacznie lustrowa zdjcie trzech mczyzn pozujcych przed termitier. - Kto wie, czy nie masz racji - przyzna. - Jest w nich co kobiecego. - Co? - zainteresowaa si Ann-Britt Hglund. - Nie wiem - odpowiedzia Martinsson. - Moe sposb, w jaki si pochylaj. Moe ich wosy. - Gdybanie nie ma najmniejszego sensu - przerwa mu Wallander. - Mwi o tym tylko dlatego, ebymy nie pominli i takiej moliwoci. - Aha - mrukn Martinsson. - Szukamy najemnika homoseksualisty. A gdzie oni s? - Tego nie wiemy - powiedzia Wallander - ale nie wolno nam lekceway takiej ewentualnoci. - Nikt, z kim rozmawiaem, nawet si nie zajkn, e Hol-ger Eriksson mgby si otrze o homoseksualizm - odezwa si milczcy dotd Hansson. - Bo nikt si z czym takim nie wychyla - zauway Wallander. - W kadym razie nikt ze starszego pokolenia. Jeli Holger Eriksson by homoseksualist, toby go seko-wano. - Chodzi ci o to, ebymy zaczli wypytywa o jego seksualne preferencje? - zainteresowa si Svedberg, ktry by rwnie milczcy jak Hansson. - Decyzja naley do was - powiedzia Wallander. - Nie wiem, czy si nie myl. Ale nie moemy tego pomin. Dopiero pniej Wallander zda sobie spraw, e w tym momencie ledztwo weszo w now faz. Jakby wszyscy uznali to za co oczywistego. Przebiegym sprawc lub sprawcami powodoway motywy z niedostpnej im przeszoci. Nie ustawali w mudnym dociekaniu przyczyn, analizowali wszystko, co tylko wpado im w rce o Holgerze 138 Erikssonie. Svedberg zarwa kilka nocy nad lektur dziewiciu tomikw poetyckich. W kocu mia wraenie, e zwariuje od tych duchowych komplikacji, ktre nkay ptasi wiat. Ale niczego si nie dowiedzia o Holgerze Erikssonie. Mar-tinsson wybra si pewnego wietrznego popoudnia wraz z crk Teres do Falsterbonaset, eby pogawdzi z mionikami ptakw wpatrujcymi si z napiciem w siwe chmury. Prcz obcowania z crk, ktra si nagle zainteresowaa biologi, ustali, e Holger Eriksson zgin tej nocy, kiedy Szwecj opuszczay drozdy rdzawoskrzyde. Martinsson podzieli si pniej swoj wiedz ze Svedbergem, ktry stwierdzi, e Holger Eriksson nie powici drozdowi rdzawoskrzydemu ani jednego wiersza. - Ale s trzy poematy o kszykach - zauway z wahaniem. - Czy jest co, co si nazywa szept? Martinsson nie wiedzia.

W kocu nadszed dzie pogrzebu. Mieli si spotka przed krematorium. Kilka dni wczeniej Wallander dowiedzia si, e celebrantem bdzie kobieta. Nie pierwsza lepsza. Mia okazj j pozna kilka miesicy temu. Mwia zwyczajnie, wystrzegaa si patosu. Zadzwonia do niego w przeddzie pogrzebu i spytaa, czy ojciec by religijny. Zaprzeczy. Opowiedzia o jego obrazach i ich wsplnej podry do Rzymu. Pogrzeb sprawi mu mniejsz przykro, ni myla. Drewnian trumn zdobiy re. Najwylewniejsza w uczuciach okazaa si Linda. Nikt nie wtpi w ich szczero. Moe to wanie jej najbardziej brakowao dziadka. Po pogrzebie pojechali do Lderupu. Wallanderowi ulyo. Nie wiedzia, co bdzie dalej, jakby cigle nie przyjmowa do wiadomoci tego, co si stao. Myla, e jego pokolenie nie bierze pod uwag wszechobecnoci mierci. W jego wy-Padku uczucie to potgowa fakt, e jako policjant nierzadko mia do czynienia z nieboszczykami. Tym razem by rwnie bezbronny jak inni. Pomyla o rozmowie z Lisa Holgersson sprzed tygodnia. 139 Wieczorem dugo siedzia z Lind. Miaa wyjecha do Sztokholmu nastpnego dnia rano. Spyta, czy po mierci dziadka bdzie go rzadziej odwiedza. Zapewnia, e czciej. On z kolei obieca, e nie zapomni o Gertrudzie. Lec w ku, czu, e musi wrci do pracy. I da z siebie wszystko. Nie byo go przez tydzie. Dopiero kiedy nabierze dystansu do mierci ojca, moe uda mu si co zrozumie. Ale eby mie ten dystans, musi pracowa. Nie odpowiedzia mi na pytanie, dlaczego nie chcia, ebym zosta policjantem, pomyla, zanim zasn. Nigdy si tego nie dowiem. Jeli istnieje wiat duchowy, w co wtpi, ojciec i Ryd-berg mogliby si zakolegowa. Cho rzadko si widywali za ycia, powinni znale duo wsplnych tematw. Sporzdzia szczegowy harmonogram ostatnich chwil ycia Gsty Runfeldta. Uznaa, e jest wystarczajco osabiony i nie bdzie stawia oporu. Pokonaa go w tym momencie, w ktrym si zaama. Robak ukryty w kwiecie zapowiada mier kwiatu, pomylaa, otwierajc drzwi. Zgodnie z harmonogramem, powinna by w Yollsj o czwartej po poudniu. Bya trzy minuty wczeniej. Poczeka, a si ciemni, i wycignie go z pieca. Na wszelki wypadek zaoy mu kajdanki i knebel. Ale adnej przesony na oczy. Po tylu dniach spdzonych w ciemnociach moe mie problemy z przywykniciem do wiata, ale po paru godzinach powinien widzie normalnie. Chciaa, eby j zobaczy. J i zdjcia, dziki ktrym zrozumie, co i dlaczego go spotkao. Kilku rzeczy nie bya pewna. Mogo si na przykad zdarzy, e wskutek osabienia Runfeldt nie utrzyma si na nogach. Dlatego z Dworca Centralnego w Malm wzia wzek bagaowy. Nikt nie widzia, kiedy wkadaa go do baganika. Jeszcze nie zdecydowaa, czy go zwrci/ W razie potrzeby bdzie moga przewie Runfeldta do samochodu. 140 Kolejne punkty harmonogramu byy proste. Tu przed dziewit wywiezie go do lasu, przywie do drzewa, ktre zawczasu wybraa, pokae mu zdjcia, udusi i odjedzie. Najpniej o pnocy bdzie w ku. Kwadrans po pitej zadzwoni budzik. Kwadrans po sidmej rozpocznie prac. Uwielbiaa swj harmonogram. By doskonay. Nic nie mogo zawie. Usiada na krzele i patrzya na piec. Krlowa porodku pokoju niczym kamie ofiarny. Matka by mnie zrozumiaa, pomylaa. Nikt tego za mnie nie zrobi. Zo trzeba zem zwycia. I zaprowadza sprawiedliwo tam, gdzie jej nie ma. Wyja harmonogram z kieszeni i spojrzaa na zegarek. Gsta Runfeldt umrze za trzy godziny i pitnacie minut. Wieczorem 11 padziernika Lars Olsson czu, e nie jest w najlepszej formie. Do koca si waha, czy trenowa, czy da sobie spokj. Nie tylko dlatego, e by zmczony. W TV2 mia by film, ktry chcia obejrze. Doszed do wniosku, e mimo pnej pory potrenuje po

filmie. Lars Olsson mieszka koo Svarte. Tu si urodzi i chocia mia ponad trzydzieci lat, cigle nie wyprowadzi si od rodzicw. By wspwacicielem koparki, to on wiedzia najlepiej, jak j obsugiwa. W tym tygodniu kopa rw pod now instalacj odwadniajc w Skarby. Poza tym Lars Olsson kocha bieg na orientacj. y po to, eby przemierza szwedzkie lasy z map i kompasem. By czonkiem druyny z Malm, ktra przygotowywaa si teraz do duych krajowych zawodw. Czsto si zastanawia, dlaczego traci na to tyle czasu. Co to za sens lata po lesie 2 map i kompasem i szuka punktw kontrolnych? Czsto byo zimno i mokro, bolao go cae ciao i nigdy nie by z siebie zadowolony. Czy naprawd warto powica czemu takiemu ycie? Wiedzia, e jest dobry. Mia wietnie wyczucie terenu, by szybki i wytrzymay. Wielokrotnie wygrywali dziki jego wkadowi na ostatnich odcinkach. Od udziau 141 w kadrze narodowej dzieli go tylko jeden krok. Jeszcze nie straci nadziei, e kiedy bdzie reprezentowa kraj na midzynarodowych zawodach. Obejrza film. By gorszy, ni si spodziewa. Par minut po jedenastej wyszed potrenowa. Wbieg do lasu graniczcego z duymi posiadociami Marsvinsholmu. W zalenoci od trasy mia do wyboru osiem lub pi kilometrw. Poniewa by zmczony, a nastpnego dnia musia wyjecha do pracy wczenie rano, zdecydowa si na krtszy dystans. Woy latark na czoo i ruszy. W cigu dnia padao, pj kadej nawanicy wychodzio soce. Teraz byo plus sze l stopni. Pachniaa mokra ziemia. Pnie drzew poyskiway! w wietle latarki. W najgciejszej partii lasu bya niewielka gra. Jeli przez ni przebiegnie, skrci sobie drog. Tak te postanowi zrobi. Zboczy ze cieki i ruszy ku wzniesieniu. Nagle stan jak wryty. W blasku latarki zobaczy czowieka. Nie od razu dotaro do niego, co widzi. Po chwili uwiadomi sobie, e w odlegoci dziesiciu metrw od niego stoi przywizany do drzewa, pnagi mczyzna. Lars Olsson zamar. Oddycha gwatownie, ba si. Potem si rozejrza. Latarka owietlaa drzewa i krzaki. By sam. Ostronie postpi kilka krokw naprzd. Mczyzna wisia bezwadnie na sznurach. Mia obnaony tors. Lars Olsson nie musia podchodzi bliej. Widzia, e mczyzna nie yje. Spojrza na zegarek. Wskazywa dziewitnacie po jedenastej. Zawrci i pobieg do domu. Nigdy w yciu nie bieg tak szybko. Nie zdejmujc latarki z czoa, zadzwoni na policj w Ystadzie z aparatu wiszcego na cianie w kuchni. Policjant, ktry odebra telefon, uwanie go wysucha, po czym natychmiast odszuka w komputerze domowy numer Wallandera. Byo dziesi minut przed pnoc. Skania 12-17 padziernika 1994 13 Kiedy zadzwoni telefon, Wallander jeszcze nie spa. Myla o tym, e ojciec i Rydberg s na tym samym cmentarzu. Byskawicznie chwyci za suchawk stojcego przy ku aparatu, eby Linda si nie obudzia. Z uczuciem rosncej bezsilnoci sucha relacji dyurnego policjanta. Informacje byy skpe. Pierwszy patrol jeszcze nie dotar do lasu pod Marsvinsholmem. Istniaa naturalnie moliwo, e nocny biegacz na orientacj si pomyli, ale wydawao si to mao prawdopodobne. Zdaniem policjanta, by wzburzony, ale mwi bardzo rzeczowo. Wallander postanowi natychmiast si tam uda. Ubiera si najciszej jak umia, mimo to Linda wesza do kuchni, kiedy siedzia przy stole i pisa dla niej wiadomo. - Co si stao? - spytaa. - Znaleziono w lesie martwego czowieka - odpar. - W takich wypadkach zawsze do mnie dzwoni. Pokrcia gow. - Nigdy si nie boisz? Spojrza na ni pytajco.

- Dlaczego miabym si ba? - Z powodu tych wszystkich, ktrzy umieraj. Raczej odgad, ni zrozumia, co prbowaa mu powiedzie. 143 - Nie mog. To jest moja praca. Kto musi si tym zajmowa. Obieca, e wrci na czas, eby j odwie na lotnisko. Dochodzia pierwsza. Dopiero w drodze do Marsvinsholmu pomyla, e w lesie moe by Gsta Runfeldt. Kiedy wyjecha z miasta, zadzwoni telefon. Z komendy. Patrol potwierdzi zgoszenie. W lesie by martwy mczyzna. - Czy udao si go zidentyfikowa? - spyta Wallander. - Chyba nie ma przy sobie dokumentw. Zdaje si, e jest prawie nagi. le to wyglda. Wallander poczu ucisk w odku. - Bd na ciebie czeka na skrzyowaniu - powiedzia policjant. - Przy pierwszym zjedzie na Marsvinsholm. Wallander zakoczy rozmow i docisn peda gazu. Ju si niepokoi, co zobaczy. Z daleka dostrzeg radiowz i zahamowa. W policjancie stojcym przy samochodzie rozpozna Petersa. Opuci szyb i popatrzy na niego pytajco. - Nie wyglda to adnie - powiedzia Peters. Wallander domyla si, co to znaczy. Peters mia due dowiadczenie. Nie mwiby tak bez powodu. - Udao si go zidentyfikowa? - Prawie nic na sobie nie ma. Sam zobaczysz. - A gdzie jest czowiek, ktry go znalaz? - W lesie. Peters wsiad do radiowozu. Wallander ruszy za nim. Wjechali do lasu na poudnie od zamku. Przed wyrbem droga si skoczya. - Ostatni odcinek musimy przej na piechot - poinformowa Peters. Wallander wyj kalosze z baganika. Peters i mody policjant, ktrego Wallander prawie nie zna, ale wiedzia, e nazywa si Bergman, mieli silne latarki. Szli ciek pod gr w stron niewielkiej grani. Pachniao jesieni. Wallander pomyla, e powinien woy cieplejszy sweter. Zmarznie, jeli bdzie musia tu spdzi ca noc. 144 l - Zaraz bdziemy na miejscu - powiedzia Peters. Wallander uzna, e chcia go przygotowa na czekajcy ich widok. Snopy latarek z makabryczn precyzj wyowiy z ciemnoci pnagiego mczyzn przywizanego do drzewa. wiato drao. Wallander znieruchomia. Gdzie w pobliu zawoa nocny ptak. Wolno ruszy przed siebie. Peters wieci mu pod nogi, eby widzia, gdzie stawia stopy. Gowa mczyzny opada na piersi. Wallander przyklkn. Mimo e si domyla, kto to jest, chcia zobaczy jego twarz, l uzyska potwierdzenie. Zdjcia, ktre oglda w mieszkaniu Gsty Runfeldta byy wprawdzie zrobione kilka lat temu, ale nie mia adnych wtpliwoci. Gsta Runfeldt nie pojecha do Nairobi. Teraz wiedzieli, co si stao. Nie y, przywizany do drzewa. Wallander wyprostowa si i cofn o krok. Nie mia adnych wtpliwoci i w innej sprawie. mier Holgera Erikssona i Gsty Runfeldta czy jzyk, ktrym posugiwa si morderca. By ten sam, mimo doboru innych sw. D z palami i drzewo. To nie mg by przypadek. Odwrci si do Petersa. - Przystpujemy do akcji - powiedzia. Peters skin gow. Wallander przypomnia sobie, e zostawi telefon w samochodzie. Poprosi Bergmana, eby go przynis i przy okazji wzi latark ze schowka w desce rozdzielczej.

- Gdzie jest ten czowiek, ktry go znalaz? - spyta pniej. Peters skierowa latark w bok. Na kamieniu siedzia mczyzna w dresie i podpiera gow domi. - Nazywa si Lars Olsson - powiedzia Peters. - Mieszka w pobliu. - Co robi w lesie w rodku nocy? - Uprawia bieg na orientacj. Wallander skin gow. Peters da mu swoj latark. Wallander podszed do mczyzny, ktry szybko na niego spoj-rza, kiedy snop wiata owietli mu twarz. By bardzo blady. 145 Wallander przedstawi si i usiad na kamieniu obok. By} zimny. Mimowolnie zadra. - A wic to pan go znalaz? Lars Olsson o wszystkim mu opowiedzia. O kiepskim filmie w telewizji. O swoich nocnych treningach. O tym, jak si zdecydowa na skrt. I jak mczyzna nagle znalaz si w wietle jego latarki. - Poda pan bardzo dokadn godzin - zauway Wallander, przypominajc sobie rozmow z dyurnym policjantem. - Spojrzaem na zegarek - odpar Lars Olsson. - Mam taki nawyk. Albo przywar. Ile razy dzieje si co wanego, patrz na zegarek. Gdybym mg, popatrzybym wtedy, kiedy si rodziem. Wallander skin gow. - Jeli dobrze pana rozumiem, biega pan tutaj prawie kadego wieczora. Trenuje pan w ciemnociach. - Wczoraj te biegaem, ale wczeniej. Zrobiem dwie trasy. Najpierw dusz. Potem krtsz, na przeaj. - Ktra bya godzina? - Midzy wp do dziesitej a dziesit. - I wtedy niczego pan nie zauway? - Nie. - A czy mg go pan nie zobaczy? Lars Olsson zastanawia si. Potem pokrci gow. - Zawsze przebiegam koo tego drzewa. Zobaczybym. No to tyle wiemy, pomyla Wallander. Blisko trzy tygodnie Gsta Runfeldt by gdzie indziej. ywy. Zgin w cigu ostatniej doby. Nie mia wicej pyta. Wsta z kamienia. W lesie pojawiy si snopy wiata. - Prosz zostawi swj adres i numer telefonu - poprosi. - Odezwiemy si do pana. - Kto moe co takiego robi? - spyta Lars Olsson. - Te si nad tym zastanawiam - odpar Wallander. Odszed od Larsa Olssona. Zwrci latark Petersowi, kiedy dosta swoj latark i komrk. Bergman spisywa dane 146 Larsa Olssona, a Peters rozmawia przez telefon z komend. Wallander gboko wcign powietrze i podszed do przywizanego mczyzny. Zdziwi si, e obcujc ze mierci, w ogle nie myla o ojcu. W gbi duszy zna powd. Dowiadcza tego wielokrotnie. W nieboszczykach nie byo ju nic ludzkiego. Kiedy si przezwyciyo pierwsze nieprzyjemne uczucie, martwy czowiek stawa si martwym przedmiotem. Wallander delikatnie dotkn karku Gsty Runfeldta. By zimny. Nie spodziewa si niczego innego. Ustalenie godziny zgonu przy stale zmieniajcej si temperaturze powietrza nie naleao do najatwiejszych zada. Wallander patrzy na tors mczyzny. Odcie skry te nic mu nie powiedzia o tym, jak dugo tu by. Nie dostrzeg ladw okalecze. Dopiero kiedy owietli szyj, zobaczy sine przebarwienia. Mogoby to wskazywa na powieszenie. Potem oglda sznury. Mczyzna by nimi opasany od ud po grne ebra. Nie wpijay si zbyt mocno. To go zdziwio. Cofn

si o krok i owietli cae ciao. Obszed drzewo. Uwaa, gdzie stawia stopy. Zakada, e Peters zabroni Bergmanowi krci si tutaj bez potrzeby. Larsa Olssona nie byo. Peters cigle rozmawia przez telefon. Wallanderowi doskwiera brak ciepego swetra. Powinien wozi zapasowy sweter w samochodzie. Tak jak kalosze. Zapowiadaa si duga noc. Prbowa sobie wyobrazi, co si stao. Niepokoiy go luno zwizane sznury. Pomyla o Holgerze Erikssonie. Niewykluczone, e morderstwo Gsty Runfeldta rozwie obie sprawy. Musz si tylko nauczy widzie podwjnie. ledztwo cay czas bdzie przebiega dwutorowo. Wallander mia jednak wiadomo, e moe si sta dokadnie odwrotnie. Wzronie dezorientacja. Trudniej bdzie znale Punkt centralny, zapanowa nad wszystkimi wtkami ledztwa i waciwie je interpretowa. Na moment zgasi latark i rozmyla w ciemnociach, bez przerwy rozmawia przez telefon. Bergman sta w pobliu jak nieruchomy cie. Gsta Runfeldt wisia na luno zawizanym sznurze. 147 n Czy to pocztek, rodek czy koniec? Czy jest tak le, e mamy nastpnego seryjnego morderc? I jeszcze trudniejszy do rozwizania splot przyczyn? Nie zna odpowiedzi. Nie mia pojcia. Za wczenie. Na wszystko byo za wczenie. W oddali da si sysze odgos nadjedajcych samochodw. Peters wyszed im na spotkanie. Wallander pomyla o Lindzie. Mia nadziej, e pi. Cokolwiek si stanie, odwiezie j na lotnisko. Nagle ogarn go smutek z powodu ojca. Poza tym tskni za Bajb. I by zmczony. Przepracowany. Znikna energia, ktr tryska po powrocie z Rzymu. Nic z niej nie zostao. Wyty wszystkie siy, eby odpdzi ponure myli. Przyszli Martinsson i Hansson, a w chwil pniej Ann-Britt Hglund i Nyberg. Za nimi pojawi si personel karetki, technicy, Svedberg i na kocu lekarz. Przypominali le zorganizowan karawan, ktra zabdzia. Wallander zebra najbliszych wsppracownikw. Reflektor podczony do przenonego generatora rzuca upiorne wiato na martwego mczyzn. Wallander przypomnia sobie o makabrycznym przeyciu, kiedy patrzyli na zwoki Holgera Erikssona. Miejsce, cho inne, byo podobne do poprzedniego. Morderca wybiera okrelon sceneri. - To Gsta Runfeldt - oznajmi Wallander. - Nie ma wtpliwoci. Trzeba jednak obudzi Wani Andersson i przywie j tutaj. Nie da si tego unikn. Musimy jak najszybciej potwierdzi formalnie tosamo denata. Ale moemy go odwiza, eby oszczdzi jej tego widoku. Potem zrelacjonowa wypowied Larsa Olssona. - Runfeldt zagin blisko trzy tygodnie temu - kontynuowa. - Jeli si nie myl i jeli Lars Olsson ma racj, nie yje od niespena dwudziestu czterech godzin. W kadym razie nie byo go pod tym drzewem wczeniej. Gdzie si przez ten czas podziewa? Nie wierz w zbieg okolicznoci. Mamy do czynienia z tym samym sprawc, ktry zamordowa Holgera Erikssona. Musimy si teraz dowiedzie, co czyo ofiary148 Waciwie s trzy ledztwa w jednym. Holger Eriksson, Gsta Runfeldt i obaj razem. - A jeli nie znajdziemy adnego zwizku? - spyta Sved-berg. - Prdzej czy pniej znajdziemy - odpar stanowczo Wallander. - Obydwa morderstwa zostay zaplanowane w sposb, ktry wyklucza przypadkowy wybr ofiary. Nie zrobi tego szaleniec. Ci mczyni zginli z okrelonych powodw. - Gsta Runfeldt raczej nie mg by homoseksualist -powiedzia Martinsson. - Mia on i dwoje dzieci. - Mg by biseksualist - skwitowa Wallander. - Za wczenie na takie rozwaania. Mamy pilniejsze sprawy na gowie.

Rozeszli si. Nie potrzebowali wielu sw, eby przystpi do pracy. Wallander stan koo Nyberga, ktry czeka, a lekarz skoczy ogldziny. - No i znowu si to stao - odezwa si zmczonym gosem. - Tak - przyzna Wallander. - Jeszcze troch musimy wytrzyma. - Wczoraj postanowiem wzi dwa tygodnie urlopu, kiedy dorwiemy zabjc Holgera Erikssona. Chciabym pojecha na Wyspy Kanaryjskie. Moe mao w tym polotu, ale tam cieplej. Rzadko Nyberg wdawa si w prywatne pogawdki. Sprawia wraenie zawiedzionego, e podr przesuwa si na czas bliej nieokrelony. By wyczerpany, pracowa ponad miar. Wallander postanowi jak najszybciej pomwi z Lisa Holgersson. Nie mieli prawa tak go eksploatowa. W momencie, kiedy si nad tym zastanawia, przyjechaa Lisa Holgersson. Rozmawiaa z Hanssonem i Ann-Britt Hoglund. Od pocztku ma co robi, pomyla Wallander. Po tym morderstwie mass media oszalej. Bjrk nie radzi sobie z takim napiciem. Zobaczymy, czy ona to wytrzyma. 149 M Lisy Holgersson pracowa w midzynarodowej firmie komputerowej. Mieli dwoje dorosych dzieci. Po przeprowadzce zamieszkali w Hedeskodze, na pnoc od Ystadu. Wallander jeszcze nie by u niej w domu i nie pozna ma. Mia nadziej, e potrafi j wspiera. Wsparcie bdzie Lisie Holgersson bardzo potrzebne. Lekarz wsta z kucek. Wallander spotka go wczeniej, ale nie mg sobie przypomnie nazwiska. - Wyglda na to, e zosta uduszony - powiedzia. - Nie powieszony? Lekarz wycign rce. - Uduszony. Wida to po charakterze obrae. Na szyi s odciski kciukw. Silny mczyzna, pomyla Wallander. Dobrze wytreno-wany, ktry nie zawaha si zabi goymi rkami. - Kiedy to si stao? - spyta. - Nie mona tego stwierdzi. W cigu ostatniej doby. Raczej nie wczeniej. Musisz poczeka na opini lekarza sdowego. - Moemy go zdj? - Ja ju skoczyem - odpar lekarz. - A ja mog zaczyna - wymrucza Nyberg. Podesza do nich Ann-Britt Hglund. - Jest Wania Andersson - poinformowaa. - Czeka w samochodzie. - Jak przyja wiadomo? - spyta Wallander. - To straszne budzi kogo tak wiadomoci. Ale odniosam wraenie, e nie bya zaskoczona. Chyba si tego obawiaa. - Tak jak ja - stwierdzi Wallander. - Ty chyba te? W milczeniu skina gow. Nyberg rozwiza sznury. Ciao Gsty Runfeldta uoono na noszach. - Przyprowad j - powiedzia Wallander. - A potem moe wraca do domu. 150 Wania Andersson bya bardzo blada. Miaa na sobie czarne ubranie. Trzymaa je pod rk? Popatrzya na twarz zmarego, zaczerpna powietrza i pokiwaa gow. - Czy moe go pani zidentyfikowa jako Gst Runfeldta? _ spyta Wallander i jkn w duchu, syszc, jak nieudolnie si wyraa. - Bardzo zmizernia - wyszeptaa. Wallander nadstawi uszu. - Co ma pani na myli? - spyta. - Ma zapadnite policzki. Trzy tygodnie temu tak nie wyglda. Wallander wiedzia, e mier moe drastycznie zmieni twarz czowieka. Ale Wanii Andersson chodzio chyba o co innego.

- Chce pani powiedzie, e schud? - Tak. Bardzo zmizernia. Uzna, e to wane. Nie umia tego jednak zinterpretowa. - Nie bdzie nam ju pani potrzebna - powiedzia. - Odwieziemy pani do domu. Popatrzya na niego bezradnie. - Co ja zrobi z kwiaciarni? - spytaa. - Ze wszystkimi kwiatami? - Jutro moe by zamknita. To na pocztek. Niech pani nie myli, co bdzie potem. W milczeniu pokiwaa gow. Ann-Britt Hglund odprowadzia j do radiowozu. Wallander zastanawia si nad tym, co powiedziaa. Na blisko trzy tygodnie Gsta Runfeldt znika bez ladu. Kiedy go odnajduj - przywizanego do drzewa i by moe uduszonego - jest niewytumaczalnie chudy. Wallander wiedzia, o czym to wiadczy: by wiziony. Sta bez ruchu i wsuchiwa si w tok swoich myli. Mona to porwna do sytuacji wojennej. onierze bior jecw. Przerwaa mu Lisa Holgersson. Idc do niego, potkna s' o kamie i niewiele brakowao, eby si przewrcia. Ju teraz moe j przygotowa na to, co ich czeka. 151 - Czy ty nie marzniesz? - spytaa. - Zapomniaem cieplejszego swetra - odpar Wallander. - Niektrych rzeczy czowiek si nigdy nie nauczy. Wskazaa na nosze. Gst Runfeldta zabierano do karawanu, ktry zaparkowa przy wyrbie. - Co o tym mylisz? - Zrobi to ten sam czowiek, ktry zamordowa Holgera Erikssona. Nie ma cienia wtpliwoci. - Zdaje si, e zosta uduszony. - Nie jestem skory do wycigania przedwczesnych wnioskw, ale mog sobie wyobrazi, jak si to odbyo. y, kiedy go przywizywano do drzewa. Moe by nieprzytomny. W kadym razie tutaj zosta uduszony i porzucony. Nie stawia oporu. - Skd wiesz? - Sznur by luno zawizany. Gdyby chcia, mgby si uwolni. - Ale czy to nie wiadczy o tym, e si szarpa i prbowa stawia opr? Dobre pytanie, pomyla Wallander. Lisa Holgersson jest z ca pewnoci policjantk. - Niewykluczone - odpar. - Ale nie sdz. Wania Andersson powiedziaa, e bardzo zmizernia. - Nie widz zwizku. - Gwatownemu wychudzeniu towarzyszy na og utrata si. Zrozumiaa. - Wisi na sznurach - podj Wallander. - Sprawca nie ma zamiaru ukrywa swojego czynu. Ani ofiary. To nasuwa skojarzenia z tym, co si stao z Holgerem Erikssonem. - Dlaczego tutaj? Dlaczego przywizuje czowieka do drzewa? Po co ta brutalno? - Kiedy poznamy odpowied na te pytania, by moe zrozumiemy, dlaczego w ogle do tego doszo. - Masz jakie przemylenia? 152 - Niejedno. Wydaje mi si, e powinnimy teraz pozwoli IMybergowi i jego ludziom pracowa w spokoju. Przeanalizowanie wszystkiego w komendzie przyniesie wicej korzyci ni patanie si po lesie. O zmczeniu nie wspominajc. Nic wicej ju tu nie zobaczymy. Nie miaa zastrzee. O drugiej zostawili Nyberga i jego technikw. Zaczo my i zerwa si wiatr. Wallander odchodzi ostatni.

Co teraz? Co dalej? Nie mamy motywu, nie mamy podejrzanych. Jest tylko dziennik Haralda Berggrena. Zgin obserwator ptakw i mionik kwiatw. Zostali zamordowani z wystudiowanym okruciestwem. Niemal demonstracyjnie. Prbowa sobie przypomnie sowa Ann-Britt Hglund. O czym wyranie mskim. Sprawiy, e sprawca zacz mu si kojarzy z kim o wojskowej przeszoci. Harald Berggren by najemnikiem, czyli kim wicej ni zwyky onierz. Nie walczy ani w obronie swojego kraju, ani dla jakiej sprawy. Zabija za miesiczn pensj. W kadym razie mamy punkt wyjcia, pomyla. Bdziemy si tego trzyma, dopki si nie rozleci. Poszed si poegna z Nybergiem. - Czy mamy szuka czego szczeglnego? - spyta Nyberg. - Nie. Z wyjtkiem tego, co przypomina okolicznoci zabjstwa Holgera Erikssona. - Moim zdaniem, wszystko je przypomina. Moe oprcz pali. - Chc na jutro rano cign patrole z psami. - To pewnie jeszcze tu bd - skwitowa ponuro Nyberg. - Porozmawiam o tobie z Lisa - zapewni Wallander, majc nadziej, e cho troch go pocieszy. - Nie warto. - Prbowa zawsze warto. 153 Spotkali si w komendzie za kwadrans trzecia. Wallander ostatni wszed do sali zebra. Widzc blade, zmczone twarze kolegw, uzna, e musi im przede wszystkim dostarczy zastrzyk wieej energii. Z dowiadczenia wiedzia, e w trakcie kadego ledztwa przychodzi taki moment, w ktrym zanika wiara we wasne moliwoci. Tym razem pojawi si wyjtkowo wczenie. Przydaaby si nam spokojna jesie, pomyla. Nie zdylimy odetchn po letnich wydarzeniach. Usiad. Hansson poda mu kaw. - To nie bdzie atwe - zacz. - Stao si to, czego si w gbi duszy obawialimy. Gsta Runfeldt nie yje. Zabi go najprawdopodobniej ten sam czowiek, ktry zamordowa Holgera Erikssona. Nie wiemy, co to oznacza. Nie wiemy, czy nie szykuj si nastpne, rwnie przykre niespodzianki. Nie wiemy, czy nie czeka nas sytuacja podobna do tej, z ktr mielimy do czynienia w lecie. Chciabym jednak od razu przestrzec przed wyciganiem innych paraleli ni ta, e ten sam sprawca zaatakowa ponownie. Tamten wypadek i ten wiele rni. Wicej, ni je czy. Przerwa, dajc im czas na ewentualne komentarze. Nie mieli nic do powiedzenia. - Musimy dziaa wielokierunkowo - podj. - Bezstronnie, ale zdecydowanie. Musimy odszuka Haralda Berggrena. Musimy si dowiedzie, dlaczego Gsta Runfeldt nie pojecha do Nairobi i dlaczego zamwi specjalistyczn aparatur podsuchow. Musimy znale zwizek midzy Erikssonem i Runfeldtem, cho wydaje si, e nic ich nie czyo. Ofiar nie wybrano jednak przypadkowo, wic musi by jaki punkt styczny. Nadal nie mieli uwag. Wallander postanowi zakoczy zebranie. Najbardziej im teraz trzeba snu. Spotkaj si za kilka godzin. Rozeszli si. Wiatr i deszcz przybray na sile. Spieszc przez mokry parking do samochodu, Wallander pomyla o Nybergu 154 i jego technikach. I o tym, co usysza od Wanii Andersson. e Gsta Runfeldt zmizernia. Wiedzia, e to wane. Nic innego nie przychodzio mu do gowy poza uwizieniem. Ale gdzie? Dlaczego? I przez kogo?

14 Tej nocy Wallander pooy si na kanapie w pokoju. Mia wsta za kilka godzin. Kiedy wrci z zebrania w komendzie, u Lindy byo cicho. Obudzi si zlany potem. Drczy go jaki koszmar, ktry z trudem usiowa odtworzy w pamici. ni mu si ojciec, byli w Rzymie i nagle co go przestraszyo. Co? Rozpyno si w ciemnociach. mier? Moe bya obecna ju podczas ich podry? Usiad na kanapie i okrci si kocem. Dochodzia pita. Zaraz zadzwoni budzik. Siedzia ociay i nieruchomy. Zmczenie mio jak bl. Musia wyty wszystkie siy, eby wsta i pj do azienki. Prysznic nieco go oywi. Zrobi niadanie i za kwadrans szsta obudzi Linde. Przed wp do sidmej wyjechali na lotnisko. Bya niewyspana i niewiele mwia. Ockna si dopiero kilka kilometrw przed Sturupem, kiedy skrci w E65. - Co si stao w nocy? - spytaa. - Kto znalaz w lesie martwego mczyzn. - Nie moesz powiedzie nic wicej? - Pewien czowiek trenowa bieg na orientacj i prawie si potkn o nieboszczyka. - Kto to by? - Biegacz czy nieboszczyk? - Nieboszczyk. - By kwiaciarzem. - Popeni samobjstwo? - Niestety nie. - Niestety? Co masz na myli? 155 - Zosta zamordowany. A to oznacza dla nas mnstwo pracy. Ju widzieli przed sob ty terminal lotniska. - Nie rozumiem, jak ty to wytrzymujesz - odezwaa si po chwili. - Sam tego nie rozumiem. Musz. Kto musi. - Czy mylisz, e byabym dobr policjantk? - Sdziem, e masz inne plany - odpar zaskoczony. - Bo mam. Odpowiedz na pytanie! - Nie wiem. Pewnie byaby. Wallander zatrzyma si na parkingu. Miaa z sob tylko plecak, ktry wyj z baganika. Kiedy chcia j odprowadzi, pokrcia gow, - Wracaj do domu - powiedziaa. - Ledwie trzymasz si na nogach ze zmczenia. - Musz pracowa. Ale rzeczywicie jestem zmczony. Potem ogarn ich smutek. Wspominali jego ojca, a jej dziadka. - W samochodzie zastanawiaam si nad tym, e nie bdziemy y - rzeka. - To dziwne. Wymrucza co w odpowiedzi. Poegnali si. Obiecaa, e kupi automatyczn sekretark. Patrzy, jak znika za szklanymi drzwiami. Potem siedzia w samochodzie i myla o tym, co powiedziaa. Czy nie to najbardziej przeraa w mierci? e nie bdziemy y? Wczy silnik i odjecha. Krajobraz wydawa si rwnie pospny jak ledztwo, ktre prowadzili. Jeden mczyzna wisi przebity palami. Inny stoi przywizany do drzewa. Czy mona sobie wyobrazi bardziej odraajc mier? Naturalnie widok ojca lecego pord obrazw te nie by pikny. Musi si zobaczy z Bajb. Jeszcze tego wieczora do niej zadzwoni. Mia dosy samotnoci. Nkaa go dostatecznie dugo. Rozwiedziony od piciu lat, zamienia si w stare, kudate, stronice od ludzi psisko. Nie chcia tego. 156 Chwil po smej by w komendzie. Poszed po kaw i zadzwoni do Gertrudy. Miaa wyjtkowo pogodny gos. Kristina jeszcze nie wyjechaa. Poniewa Wallander siedzia po

uszy w ledztwie, postanowiy same rozdysponowa skromny dobytek po ojcu. Skada si przede wszystkim z domu w Lderupie. Nie byo jakich wikszych dugw. Duo wczeniej Gertruda spytaa go, czy na czym mu szczeglnie zaley. Odpowiedzia przeczco, ale potem nagle zmieni zdanie i wybra z pcien stojcych pod cianami atelier obraz z guszcem. Nie wiedzie czemu, nie zdecydowa si na ten, ktry ojciec koczy w chwili mierci. Na razie trzyma go w komendzie. Jeszcze nie mia pomysu, gdzie go powiesi. Jeli w ogle to zrobi. Kiedy zakoczy rozmow, przejrza sprawozdanie Ann--Britt Hglund z przesuchania listonoszki, ktra dostarczaa poczt Holgerowi Erikssonowi. Byo zwile napisane, bez zbdnych szczegw. Widocznie policjanci nowych czasw lepiej opanowali t umiejtno ni jego rwienicy. Nie znalaz tam nic, co mogoby mie bezporednie znaczenia dla ledztwa. Po raz ostatni Holger Eriksson wywiesi tabliczk na skrzynce z prob o kontakt kilka miesicy temu. O ile pamitaa, chodzio o jakie proste sprawy dotyczce wpat pieninych. Niczego dziwnego nie zaobserwowaa. W obejciu wszystko wygldao po staremu. Nie widziaa w okolicy adnych obcych samochodw ani krccych si ludzi. Wallander odoy sprawozdanie i zapisa w koonotatniku, czym trzeba si w pierwszym rzdzie zaj. Kto musi dokadnie przepyta Anit Lagergren z biura podry w Matmo. Kiedy Gsta Runfeldt zamwi wycieczk? Jak miaa przebiega? Tak jak w wypadku Holgera Erikssona, musz gruntownie przeledzi jego ycie. Koniecznie trzeba porozmawia z dziemi. Poza tym Wallander chcia mie wicej informacji o sprzcie, ktry Gsta Runfeldt zamwi w firmie Secur z Borasu. Do czego by mu Potrzebny? Po co kwiaciarzowi takie rzeczy? Odpowiedzi na te pytania pozwol im zrozumie, co si stao. 157 Odsun koonotatnik i pooy rk na suchawce. Waha si. Byo kwadrans po smej. Nyberg mg spa. Ale nie mia wyjcia. Wybra numer jego komrki. Odezwa si natychmiast. By w lesie, daleko od ka. Wallander spyta, jak id ogldziny miejsca zbrodni. - S psy - odpar Nyberg. - Poszy tropem sznurw do wyrbu. Nic dziwnego, bo to jedyna droga. Moemy przyj, e Gsta Runfeldt nie dotar tu na piechot. Musia by jaki samochd. - Co ze ladami opon? - Troch tego jest. Ale na razie nie mog powiedzie nic wicej. - Co jeszcze? - W zasadzie nie. Sznur pochodzi z duskiego zakadu powroniczego. - Duskiego? - Podejrzewam, e mona go kupi prawie wszdzie, gdzie sprzedaj sznury. Wyglda na cakiem nowy. Nabyty w okrelonym celu. Wallander si wzdrygn. Potem zada pytanie, z ktrego powodu zadzwoni do Nyberga. - Czy odkrye jakie lady wskazujce na to, e stawia opr, kiedy by przywizywany do drzewa? Albo e si prbowa uwolni? - Nie - bez wahania odpar Nyberg. - Po pierwsze, nie znalazem w pobliu adnych ladw walki. Ziemia powinna by zryta. Po drugie, nie ma otar ani na sznurze, ani na drzewie. Sta spokojnie. - Jak to tumaczysz? - S chyba tylko dwie moliwoci. Kiedy go przywizywano, albo ju nie y, albo by nieprzytomny. Nie sdz, eby si na to dobrowolnie zgodzi. - Jest trzecia moliwo - powiedzia Wallander po namyle. - Gsta Runfeldt mg by zbyt saby, eby si broni. Nyberg przyzna mu racj. Moe to najbardziej prawdopodobne. 158

- Jeszcze co - podj Wallander. - Wiem, e nie znasz odpowiedzi. Ale przecie rne rzeczy sobie wyobraamy. Nikt nie zgaduje czciej ni policjanci. Mimo e zawsze stanowczo temu zaprzeczamy. Czy bya tam tylko jedna osoba? - Mylaem o tym. Duo przemawia za tym, e powinno by wicej osb. To nie takie proste zacign czowieka do lasu i przywiza. Ale mam wtpliwoci. - Dlaczego? - Szczerze mwic, nie wiem. - Wrmy do rowu w Ldinge. Co tam mylae? - To samo. e powinno by wicej osb. Ale nie jestem pewien. - Podzielam twoje odczucie. I wcale mi si nie podoba. - Tak czy inaczej, mamy do czynienia z siaczem. Wiele na to wskazuje. - A co poza rym? - Dwie stare puszki po piwie i tips. To wszystko. - Tips? - Kobiety naklejaj sobie co takiego na paznokcie. Ale mg tu lee od dawna. - Przepij si kilka godzin. - A niby kiedy? - z irytacj skwitowa Nyberg. Wallander szybko zakoczy rozmow. Ledwie odoy suchawk, zadzwoni telefon. - Mog przyj? - spyta Martinsson. - O ktrej zebranie? - O dziewitej. Mamy czas. Zorientowa si, e Martinsson wpad na jaki trop. Poczu rosnce napicie. Bardzo by si przyda prawdziwy przeom w ledztwie. Martinsson usiad na krzele dla goci i od razu przeszed do rzeczy. - Mylaem o najemnikach. I o dzienniku Haralda Berg-rena. Kiedy si dzisiaj obudziem, przypomnia mi si Pewien go, ktry by w Kongu w tym samym czasie co Harald Berggren. - Jako najemnik? - zdziwi si Wallander. 159 - Nie. By w szwedzkim oddziale wojsk ONZ. Rozbrajali Belgw w Katandze. Wallander pokrci gow. - Miaem wtedy dwanacie, trzynacie lat - powiedzia. - Nic nie pamitam. Prcz tego, e Dag Hammarskjld zgin w katastrofie lotniczej. - Ja si ledwie zdyem urodzi. A co tam pamitam ze szkoy. - I co z tym gociem? - Kilka lat temu chodziem na rozmaite zebrania liberaw. Koczyy si zwykle czym w rodzaju spotka towarzyskich przy kawie. Tyle jej piem, e wysiad mi odek. Wallander zabbni palcami po blacie. - Na jednym z zebra siedziaem koo gocia, ktry mia okoo szedziesitki. Nie wiem, jak to si stao, e zaczlimy o tym rozmawia. W kadym razie powiedzia mi, e by kapitanem i adiutantem generaa von Horna, ktry dowodzi szwedzk jednostk w Kongu. I wspomnia o najemnikach. Wallander sucha z coraz wikszym zainteresowaniem. - No i kiedy si dzisiaj obudziem, zadzwoniem w par miejsc i w kocu si udao. Jeden z moich dawnych kolegw partyjnych wiedzia, o kogo mi chodzi. Kapitan nazywa si Olof Hanzell, jest na emeryturze i mieszka w Nybro-strandzie. - Dobrze - skomentowa Wallander. - Musimy jak najszybciej zoy mu wizyt. - Ju si z nim skontaktowaem. Jeli tylko moe by w czym pomocny, chtnie z nami porozmawia. Mwi do rzeczy i twierdzi, e ma znakomit pami. Martinsson pooy na biurku kartk z numerem telefonu. - Musimy wszystko sprawdzi - powiedzia Wallander.

- A to nasze zebranie bdzie krtkie. Martinsson wsta i ruszy do wyjcia. - Przegldae gazety? - spyta w drzwiach. -m - Kiedy miaem to zrobi? .jjm 160 - Bjrk by si wkurzy. Po tym, co si stao z Holgerem Erikssonem, ludzie z Ldinge i okolic zaczli si domaga powoania gwardii obywatelskiej. - Mwi o tym od zawsze - zauway z odraz Wallander. - Nie ma si czym przejmowa. - Nie bybym taki pewien. Dzisiejsze gazety przynosz co nowego. -Co? - Ju si nie wypowiadaj anonimowo. S ich nazwiska i zdjcia. Nigdy dotd czego takiego nie byo. Mwienie o gwardii obywatelskiej nie jest ju niczym nagannym. Wallander przyzna Martinssonowi racj. Nie mg jednak uwierzy, e chodzi o co wicej ni zwyczajny niepokj spowodowany okrutn zbrodni. Co potrafi zrozumie. - Jutro bdzie gorzej - stwierdzi. - Kiedy opinia publiczna dowie si o Gocie Runfeldcie. Chyba powinnimy przygotowa Lis Holgersson na to, co nas czeka. - Jakie s twoje wraenia? - spyta Martinsson. - Mylisz o Lisie Holgersson? Wspaniale si spisuje. Martinsson wrci do pokoju. By bardzo zmczony. Szybko si zestarza w policji. - Wydawao mi si, e to, co si wydarzyo latem, byo wyjtkiem - powiedzia. - Okazuje si, e nie. - Podobiestwa s znikome. Nie moemy przeprowadza paraleli tam, gdzie ich nie ma. - Myl nie o tym, tylko o przemocy. Nie do, e si ludzi zabija, to jeszcze trzeba ich drczy. - Wiem. Ale nie mam na to adnego wpywu. Martinsson wyszed. Wallander zastanawia si nad tym, co usysza. Postanowi, e jeszcze tego dnia sam pojedzie do emerytowanego kapitana Olofa Hanzella. Tak jak zakada, zebranie trwao krtko. Mimo braku snu Wszyscy sprawiali wraenie naadowanych energi i zawzitych. Wiedzieli, e stoj przed skomplikowanym ledztwem. 161 Przyszed rwnie Per Akeson, eby wysucha podsumowania Wallandera. Mia niewiele pyta. Rozdzielili zadania i omwili najpilniejsze sprawy. Na razie nie poruszali kwestii dodatkowych posikw. Lisa Holgersson oddaa im do dyspozycji kilku policjantw, zwalniajc ich z dotychczasowych zada. Mniej wicej godzin pniej, kiedy zebranie dobiegao koca, wszyscy mieli a nadto pracy. - Jest jeszcze co - powiedzia Wallander. - Musimy si liczy z tym, e mass media powic duo miejsca tym zabjstwom. To, co obserwujemy teraz, to dopiero pocztek. Mieszkacy okolicznych wiosek znowu zaczli mwi o organizowaniu nocnych patroli i gwardii obywatelskiej. Poczekamy i zobaczymy, jak si to rozwinie. Na razie za kontakty z pras bdzie odpowiada Lisa i ja. Tak bdzie najprociej. Bybym wdziczny, gdyby Ann-Britt te moga bra udzia w konferencjach prasowych. Dziesi po dziesitej skoczyli. Wallander zamieni jeszcze kilka sw z Lisa Holgersson. Postanowili zwoa konferencj na wp do sidmej. Chcia przez chwil porozmawia z Perem Akesonem, ale kiedy wyszed na korytarz, ju go nie byo. U siebie w pokoju zadzwoni pod numer, ktry zostawi mu Martinsson. Jednoczenie przypomnia sobie, e nie zwrci Svedbergowi notatki. Odebra Olof Hanzell. Mia przyjemny gos. Wallander przedstawi si i spyta, czy mgby zoy mu wizyt jeszcze tego przedpoudnia. Kapitan Hanzell nie mia nic przeciwko temu i wyjani, ktrdy powinien jecha. Kiedy Wallander wyszed z komendy, znowu si przejanio. Cigle wiao, ale zza postrzpionych chmur wygldao soce. Powinien wozi w samochodzie ciepy sweter. Mimo e si spieszy do

Nybrostrandu, zatrzyma si w rdmieciu przed biurem porednictwa w obrocie nieruchomociami. Przeglda oferty wywieszone w witrynie. Jeden dom by godny uwagi. Gdyby mia wicej czasu, poprosiby o ulotk informacyjn. Zapamita numer oferty 162 i wsiad do samochodu. Zastanawia! si, czy Linda doleciaa do Sztokholmu, czy cigle czeka na Sturupie. Potem ruszy na wschd, do Nybrostrandu. Za boczn drog po lewej prowadzc na pola golfowe skrci w prawo i zacz wypatrywa Skrakvagen*, przy ktrej sta dom Olofa Hanzella. Wszystkie pobliskie ulice miay ptasie nazwy. Szczeglny zbieg okolicznoci. Szuka zabjcy obserwatora ptakw. Na Skrakvagen mieszka kto, kto by moe bdzie mg im pomc w jego znalezieniu. Nie od razu udao mu si dotrze pod waciwy adres. Zaparkowa, pchn furtk i podszed do drzwi willi. Cho moga liczy nie wicej ni dziesi lat, wygldaa na podupad. Pomyla, e w takim domu nigdy by si nie czu dobrze. Otworzy mu mczyzna w dresie. Mia krtkie siwe wosy i may wsik. By w dobrej kondycji fizycznej. Z umiechem wycign rk na powitanie. Wallander przedstawi si. - ona zmara kilka lat temu - zacz Olof Hanzell. - Od tego czasu mieszkam sam. Nie jest moe najlepiej wysprztane, ale zapraszam! Ledwie Wallander wszed do przedpokoju, od razu zwrci uwag na duy afrykaski bben. Olof Hanzell zauway to. - Rok w Kongu to bya podr mojego ycia. Nigdy tam nie wrciem. Dzieci byy mae, ona nie chciaa. A potem byo za pno. Zaprowadzi Wallandera do salonu. Na stole stay filianki do kawy. Na cianach wisiay pamitki z Afryki. Wallander usiad na kanapie. Chtnie napije si kawy. Nie pogardziby te jak przeksk, bo by godny. Olof Hanzell przynis talerz sucharkw. - Sam je robi - pochwali si. - To odpowiednie zajcie dla starego wojskowego. ulica Tracza (przyp. tum.) 163 Wallander nie mia czasu na lune pogawdki. Wyj z kieszeni fotografi trzech mczyzn i wrczy j Hanzellowi nad stoem. - Na pocztek chciabym spyta, czy rozpoznaje pan ktr z tych osb. Mog doda, e zdjcie zostao zrobione w Kongu w tym samym czasie, kiedy byy tam szwedzkie oddziay oenzetowskie. Olof Hanzell wsta i poszed po okulary. Wallander przypomnia sobie o optyku. Musi si do niego jak najszybciej zgosi. Hanzell stan przy oknie i dugo patrzy na zdjcie. Wallander wsuchiwa si w cisz wypeniajc dom. Czeka. Wreszcie Hanzell bez sowa pooy zdjcie na stole i opuci salon. Wallander zjad sucharka. Ju mia sprawdzi, gdzie si podzia Hanzell, kiedy ten wrci. W rku trzyma album fotograficzny. Podszed do okna i zacz przeglda. Wallander czeka. Hanzell znalaz to, czego szuka, i poda album Wallanderowi. - Prosz spojrze na zdjcie na samym dole po lewej -powiedzia. - Nie jest, niestety, adne. Ale powinno pana zainteresowa. Wallander drgn. Rzdem leeli martwi onierze. Zakrwawione twarze, odstrzelone ramiona i zmasakrowane torsy. Byli czarni. Za nimi stali dwaj biali mczyni z karabinami w doniach. Przypominao to scen z polowania. onierze byli ich trofeum. Bez trudu rozpozna jednego z biaych. Pozowa przed termitier na fotografii, ktr Wallander znalaz w okadce dziennika Haralda Berggrena. Sta z lewej strony. To bez wtpienia ten sam mczyzna.

- Wydawao mi si, e gdzie go widziaem - odezwa si Hanzell. - Ale naturalnie nie mogem by pewien. Odszukanie waciwego albumu zajo mi troch czasu. - Kto to jest? - spyta Wallander. - Terry 0'Banion czy Simon Marchand? 164 - Smon Marchand - odpar Olof Hanzell, nie kryjc zdziwienia. - Przyznam, e bardzo jestem ciekaw, skd pan to wie. - Wyjani w swoim czasie. Prosz mi teraz powiedzie, jak wszed pan w posiadanie tego zdjcia. Olof Hanzell usiad. - Czy orientuje si pan, co si wtedy dziao w Kongu? - Nie bardzo. Raczej wcale. - Wobec tego zaczn od krtkiego wprowadzenia. Wydaje mi si konieczne, eby to lepiej zrozumie. - Prosz si nie spieszy. - W roku 1953 czonkami ONZ byy cztery niepodlege pastwa afrykaskie. Siedem lat pniej ich liczba wzrosa do dwudziestu szeciu. Ni mniej, ni wicej znaczyo to tyle, e w tamtym okresie na caym kontynencie wrzao. Dekolo-nizacja wesza w swoj najbardziej dramatyczn faz. Co chwila nowe pastwa proklamoway niepodlego. Porody byway cikie, ale nie a tak jak w Kongu Belgijskim. W roku 1959 rzd belgijski odstpi od rozoonego na lata planu dekolonizacji i ustalono dat przejcia peni wadzy przez Afrykanw na 30 czerwca 1960. W miar zbliania si tego dnia nasilay si rozruchy. Rne plemiona walczyy o swoje, codziennie dochodzio do aktw przemocy. Prezydentem zosta dowiadczony polityk Kasavubu, a premierem - Lu-mumba. To drugie nazwisko przypuszczalnie pan sysza. Wallander z wahaniem skin gow. - Przez par dni wydawao si, e mimo wszystko uda si pokojowe przejcie od pastwa kolonialnego do niepodlegego. Ale ju po kilku tygodniach onierze Force Pub-'ique, regularnej armii, wszczli bunt przeciwko belgijskim oficerom. W ich obronie interwenioway belgijskie jednostki spadochronowe. Wkrtce w kraju zapanowa chaos. Kasavu-bu i Lumumba nie byli w stanie kontrolowa sytuacji. Po-'udniowo-wschodnia prowincja Katanga - najbogatsza dziki licznym zoom mineralnym - ogosia secesj i na jej czele stan Moise Czombe. Wtedy Kasavubu i Lumumba zadali 165 pomocy ONZ. wczesny sekretarz generalny Dag Ham-marskjld bardzo szybko wysa wojska, midzy innymi oddziay szwedzkie. Nasze zadania miay charakter wycznie policyjny. Belgowie, ktrzy zostali w Kongu i wspierali Czombego, wynajli za pienidze wielkich spek grniczych rnej maci najemnikw. I tak dochodzimy do tej fotografii. Hanzell przerwa i wypi yk kawy. - Moe to daje jakie wyobraenie o niezwykle napitej i skomplikowanej sytuacji. - Przypuszczam, e panowao niesamowite zamieszanie - powiedzia Wallander, niecierpliwie czekajc na dalszy cig. - W Katandze walczyo kilkuset najemnikw. Pochodzili z wielu pastw. Midzy innymi z Francji, Belgii i Algierii. Pitnacie lat po drugiej wojnie wiatowej nie brakowao Niemcw, ktrzy nie przyjli do wiadomoci takiego jej zakoczenia. Mcili si na Bogu ducha winnych Afrykaczykach. Znalazo si te troch Skandynaww. Paru zmaro i zostali tam pochowani, ale nikt ju nie wie dokadnie, gdzie. Kiedy do szwedzkiej kwatery wojsk ONZ przyszed pewien Afrykaczyk i przynis dokumenty i zdjcia polegych najemnikw. Ale wrd nich nie byo Szwedw. - To dlaczego przyszed do szwedzkiej jednostki? - Bo uchodzilimy za miych i hojnych. Chcia nam to sprzeda. Bg jeden wie, skd to wzi. - I pan to kupi? Hanzell skin gow.

- Powiedzmy, e dokonalimy handlu wymiennego. Wydaje mi si, e zapaciem za karton tych papierw rwnowarto dziesiciu koron. Wikszo wyrzuciem. Ale zachowaem niektre zdjcia. Midzy innymi to. Wallander zdecydowa si na kolejny krok. - Jeden z mczyzn na fotografii, ktr panu pokazaem, jest Szwedem. Nazywa si Harald Berggren. Zgodnie z zasad eliminacji, musi to by albo ten w rodku, albo ten z prawej. Czy nazwisko Berggren co panu mwi? 166 Hanzell zastanawia si. Po chwili przeczco pokrci gow. - Nie. Ale to o niczym nie wiadczy. - Dlaczego? - Wielu najemnikw zmieniao nazwiska. Nie tylko Szwedzi. Na czas obowizywania kontraktu przybierali inne nazwiska. Po jego wyganiciu, jeli, rzecz jasna, udao im si uj z yciem, wracali do starych nazwisk. - Czy to znaczy, e Harald Berggren mg si w Kongu inaczej nazywa? - Tak. - I e mg pisa dziennik pod wasnym nazwiskiem, podczas gdy to przybrane funkcjonowao jak pseudonim? -Tak. - I mg zgin pod innym nazwiskiem? -Tak. Wallander spojrza badawczo na Hanzella. - Innymi sowy, nie da si ustali, czy Harald Berggren yje, czy umar. Moe nie y pod jednym nazwiskiem i y pod drugim. - Najemnicy s powcigliwi. Co chyba zrozumiae. - I jednoznaczne z tym, e znalezienie kogo takiego moe graniczy z cudem? Olof Hanzell skin gow. Wallander patrzy na sucharki. - Wbrew opinii wielu moich byych kolegw - powiedzia Hanzell - uwaaem, e najemnicy zasuguj na pogard. Zabijali dla pienidzy. Nawet jeli twierdzili, e walcz z pobudek ideologicznych. O wolno. Przeciwko komunizmowi. Tymczasem rzeczywisto wygldaa zupenie inaczej. Zabijali, jak leci. Wykonywali rozkazy tych, ktrzy najlepiej pacili. - Pewnie nieatwo im byo wrci do normalnego ycia. - Sporej liczbie nigdy si to nie udao. yli w cieniu, na marginesie spoeczestwa. Albo zapijali si na mier. Niektrzy od pocztku byli zaburzeni. - Co ma pan na myli? 167 - Sadyci i psychopaci - bez wahania odpar Olof Hanzell. Wallander pokiwa gow. Harald Berggren istnia i nie istnia. Czy mg mie jakikolwiek udzia w tej ukadance? Bardzo wtpliwe. Znalaz si w martwym punkcie. Nie wiedzia, co dalej. 15 Wallander zosta w Nybrostrandzie do pnego popoudnia. Ale nie spdzi a tylu godzin w willi przy Skrakvagen. Poegna si z Olofem Hanzellem o pierwszej. By w rozterce. I co teraz? Zamiast wrci do Ystadu, pojecha nad morze. Po chwili wahania zdecydowa si na przechadzk. Moe podczas spaceru uda mu si wszystko dokadnie przeanalizowa. Ale kiedy na brzegu przenikn go chodny jesienny wiatr, rozmyli si, poszed do samochodu, pooy si na maksymalnie opuszczonym siedzeniu pasaera, zamkn oczy i zacz odtwarza wszystko, co si wydarzyo, poczwszy od tego przedpoudnia dwa tygodnie temu,

kiedy w komendzie pojawi si Sven Tyren, eby zgosi zaginicie Holgera Erikssona, a skoczywszy na 12 padziernika, kiedy mieli na gowie dwa morderstwa. Przywoywa w pamici jedno wydarzenie po drugim. Rydbergowi zawdzicza t oto bezcenn wiedz, e chronologia nie przesdza o rzeczywistych zalenociach przy-czynowoskutkowych. Holger Eriksson i Gsta Runfeldt zostali zamordowani. Co si naprawd stao? Czy motywem bya zemsta? Czy chodzio o zysk, ktrego przejaww nie dostrzega? Otworzy oczy i popatrzy na zerwan lin flagow trzepoczc na porywistym wietrze. Holgera Erikssona kto nadzia na ostre pale, ktre pieczoowicie wbi w dno rowu. Gst Runfeldta najpierw przetrzymywa, a potem udusi. 168 Wallandera niepokoio duo szczegw. Choby manifestowanie okruciestwa. Albo wizienie Gsty Runfeldta przed jego zamordowaniem. Zastanawia si nad elementarnymi punktami zaczepienia. Sprawca musia zna Holgera Eriksso-na i Gst Runfeldta. Co do tego nie powinno by adnych wtpliwoci. Wiedzia o zainteresowaniach Holgera Eriksso-na i o wycieczce Gsty Runfeldta do Nairobi. Od tego mogli wyj. Poza tym mordercy nie zaleao na zatarciu ladw zbrodni. Wrcz przeciwnie, chcia, by ofiary odnaleziono. Po co si co demonstruje? eby kto to zauway. Czy o tym myla morderca? Ale co zamierza pokaza? e wanie ci dwaj mczyni nie yj? Nie tylko to. Chcia, by nikt nie wtpi, e zginli w mczarniach i e ich mier bya precyzyjnie zaaranowana. To tylko hipoteza, pomyla z rosncym niesmakiem. Gdyby si potwierdzia, morderstwo Holgera Erikssona i Gsty Runfeldta przekraczaoby moliwoci jego percepcji. Nawet jeli nie byoby kolejnych ofiar, to z pewnoci by si okazao, e Holger Eriksson, Gsta Runfeldt i ich zabjca naleeli do jakiej wsplnoty. Na przykad brali udzia w afrykaskiej wojnie jako najemnicy. Nagle nasza go ochota na papierosa. Mimo e kilka lat temu bezbolenie skoczy z naogiem, czasami chcia do niego wrci. Tak jak teraz. Usiad z tyu. Punkt siedzenia to punkt widzenia. Po chwili zapomnia o papierosach. Przede wszystkim musz znale jakie zwizki Holgera Erikssona z Gst Runfeldtem. Mog by niezauwaalne, ale z pewnoci istniej. Najpierw powinni zebra o nich jak najwicej informacji. Z pozoru duo ich dzielio. W pierwszym rzdzie wiek. Naleeli do rnych pokole. Holger Eriksson mgby by ojcem Gsty Runfeldta. Ale gdzie ich yciorysy si przecinay. I na tym powinni si skoncentrowa. Wallan-der nie widzia innej moliwoci. Zadzwoni telefon. Ann-Britt Hglund. - Czy co si stao? - zapyta. - Nie, dzwoni z czystej ciekawoci. 169 - Rozmowa z kapitanem Hanzellem bya poyteczna. Okazuje si, e Harald Berggren moe dzisiaj wystpowa pod innym nazwiskiem. W pisemnych albo ustnych umowach najemnicy czsto je zmieniali. - To nam utrudni poszukiwania. - W pierwszej chwili te tak pomylaem. e to iga w stogu siana. Ale wcale nie musi tak by. Ilu ludzi zmienia nazwisko? Prdzej czy pniej uda nam si to ustali. - Gdzie jeste? - Nad morzem. W Nybrostrandzie. - Co robisz? - Myl - odparowa zbyt ostro, jakby nie wiedzie czemu uzna, e musi si broni. - No to nie przeszkadzam. - Wcale mi nie przeszkadzasz. Za chwil wracam do Ystadu. Po drodze zajrz do Ldinge. - W jakim konkretnym celu?

- Nie, chciabym odwiey pami. Potem zahacz o mieszkanie Runfeldta. Mniej wicej o trzeciej. Byoby dobrze, gdyby moga tam przyj Wania Andersson. - Zaatwione. Wallander uruchomi silnik i pojecha do Ldinge. Nie domyla wszystkiego do koca, ale co tam pchn naprzd. Wiedzia, jaki kierunek powinni obra. Cho sonda, ktr zapuci, okazaa si gbsza, ni przypuszcza. Ciut min si z prawd, informujc Ann-Britt Hglund, e zajrzy do obejcia Holgera Erikssona, eby odwiey sobie pami. Chcia obejrze jego dom tu przed ponown wizyt w mieszkaniu Runfeldta w celach czysto porwnawczych. eby wyowi ewentualne rnice i podobiestwa. Przed zagrod Holgera Erikssona stay dwa samochody. Kto to moe by? Fotoreporterzy powicajcy swj czas na robienie ponurych jesiennych zdj z miejsca zbrodni? Wszystko si wyjanio, kiedy wszed na podwrze. Zasta tam znajomego adwokata z Ystadu i dwie kobiety. Modsza bya w jego wieku. 170 - Jestem egzekutorem testamentu Holgera Erikssona -oznajmi Bjurman, wycigajc rk na powitanie. - W komendzie uzyskaem informacj, e policja zakoczya ogldziny. - Niczego nie zakoczymy, dopki nie schwytamy sprawcy - skwitowa Wallander. - Ale nie mamy nic przeciwko temu, eby pastwo obejrzeli dom. Przypomnia sobie, e Bjurman rzeczywicie jest egzekutorem testamentu Erikssona i e Martinsson si z nim kontaktowa. Bjurman przedstawi go dwm nieznajomym kobietom. Starsza z odraz ucisna mu do, jakby spoufalanie si z policjantami uwaczao jej godnoci. Wyczulony na tym punkcie Wallander od razu si zjey. Modsza kobieta bya sympatyczna. - Pani Martensson i pani von Fessler s z Muzeum Kultury w Lundzie - wyjani Bjurman. Holger Eriksson zapisa muzeum wikszo swojego majtku. Sporzdzi dokadn list mienia ruchomego. Wanie zamierzalimy wszystko przejrze. - Prosz da mi zna, gdyby czego brakowao - powiedzia Wallander. - Nie bd pastwu przeszkadza. Zostan tu tylko przez chwil. - Czy policja naprawd nie znalaza mordercy? - spytaa starsza kobieta o nazwisku von Fessler. Wallander odczyta w jej sowach le skrywan krytyk. - Nie - odpar. - Policja nie znalaza. Uzna, e musi zakoczy t rozmow, zanim si na dobre zdenerwuje. Odwrci si i wszed do domu. eby si odizolowa i nie sysze gosw dobiegajcych z podwrza, zamkn drzwi. Pod nogami przemkna mu mysz i schowaa si za kufrem na ubrania. Jesie, pomyla. Polne myszy szukaj, czterech cian. Zblia si zima. Powoli i w skupieniu obchodzi dom. Nie rozglda si za niczym szczeglnym, chcia jak najwicej zapamita. Zajo mu to ponad dwadziecia minut. Kiedy wyszed, 171 Bjurman i kobiety byli w jednym z dwch pozostaych budynkw. Postanowi ulotni si bez sowa. Spojrza na pole. Wrony ju nie haasoway nad rowem. Zatrzyma si przy samochodzie. Bjurman co powiedzia. Nie mg sobie przypomnie, co to byo. Wrci na podwrze, otworzy drzwi do pomieszczenia gospodarczego i przywoa Bjurmana. - Co pan powiedzia o testamencie? - spyta. - e Holger Eriksson zapisa wikszo majtku Muzeum Kultury w Lundzie. - Wikszo? Czyli nie wszystko? - Legat w wysokoci stu tysicy koron trafi gdzie indziej. - Gdzie?

- Do kocioa w parafii Berg. W Svenstaviku. Do wykorzystania zgodnie z decyzj rady parafialnej. Wallander nigdy nie sysza o tej miejscowoci. - Czy Svenstavik jest w Skanii? - zapyta z wahaniem. - W poudniowej Jamtlandii. Kilkadziesit kilometrw od granicy z Harjedalen. - Co Holger Eriksson mia wsplnego ze Svenstavikiem? Mylaem, e urodzi si w Ystadzie. - Niestety, nie wiem. Holger Eriksson by bardzo skryty. - Nie uzasadni tej darowizny? - Testament Holgera Erikssona jest nienaganny, zwizy i rzetelny. Nie zawiera motywacji natury uczuciowej. Zgodnie z jego ostatni wol koci w Svenstaviku ma otrzyma sto tysicy koron. I tak si stanie. Wallander nie mia wicej pyta. Wsiad do samochodu i zadzwoni do komendy. Odebraa Ebba. Wanie z ni chcia rozmawia. - Znajd numer telefonu do pastoratu w Svenstaviku -powiedzia. - Albo moe w stersundzie. To chyba najblisze miasto. - Gdzie jest ten Svenstavik? - zapytaa. - Nie wiesz? W poudniowej Jamtlandii. - Oj, jaki ty obeznany. 172 Wallander domyli si, e go przejrzaa, wic si przyzna, e si dowiedzia od Bjurmana. - Jak bdziesz miaa ten numer, odezwij si. Jad teraz do mieszkania Gsty Runfeldta. - Lisa Holgersson koniecznie chce z tob pomwi. Bez przerwy wydzwaniaj dziennikarze. Konferencja prasowa jest przesunita na wp do sidmej wieczorem. - To mi odpowiada. - Dzwonia twoja siostra. Chciaa zamieni z tob kilka sw, zanim wrci do Sztokholmu. Nage i dotkliwe przypomnienie o mierci ojca. Nie mg si da ponie uczuciom. Nie teraz. - Zadzwoni do niej. Ale najwaniejszy jest pastorat w Svenstaviku. I pojecha do Ystadu. Po drodze zatrzyma si przed kioskiem na hamburgera. By bez smaku. Ju mia wsi do samochodu, ale zmieni zamiar i zamwi kiebas. Jad w popiechu, jakby robi co zakazanego i ba si, e kto go na tym przyapie. Potem uda si na Yastra Yallgatan. Przed domem Gosty Runfeldta sta stary samochd Ann-Britt Hglund. Wia porywisty wiatr. Wallander kuli si z zimna, szybko przecinajc ulic. Kiedy zadzwoni do mieszkania Runfeldta, drzwi otworzy Svedberg. - Ann-Britt Hglund musiaa pojecha do domu - wyjani. - Jedno z dzieci zachorowao. Jej samochd nie chcia zapali, wic wzia mj. Niedugo powinna wrci. Wallander wszed do salonu. - Czyby Nyberg ju skoczy? - spyta zdziwiony. - Nic nie wiesz? - odpowiedzia pytaniem Svedberg. - O czym? - O tym, co mu si przytrafio. - Nic nie wiem. Co mu si przytrafio? - Polizn si na plamie ropy przed komend i upad tok niefortunnie, e zerwa sobie cigno w lewej stopie. 173 Jest w szpitalu. Powiedzia, e moe pracowa, ale musi mie kul. By dosadny i, oczywicie, wcieky.

Wallander pomyla o Svenie Tyrenie, ktry zaparkowa cystern przed wejciem do komendy. Postanowi nic o tym nie mwi. Rozleg si dzwonek do drzwi. Przysza Wania Andersson. Bya bardzo blada. Wallander skin na Svedberga, ktry od razu znikn w gabinecie Gsty Runfeldta. Zaprowadzi Wani Andersson do salonu. Obecno w tym mieszkaniu wyranie j przeraaa. Zawahaa si, kiedy poprosi, eby usiada. - Wiem, e to nieprzyjemne - powiedzia. - Ale nie spotkalibymy si tutaj, gdyby to nie byo absolutnie konieczne. Skina gow. Wallander wtpi jednak, czy go zrozumiaa. Tak jak trudno byo zrozumie wszystko, co si stao: to, e Gsta Runfeldt nie pojecha do Nairobi i e zosta znaleziony martwy w lesie koo Marsvinsholmu. - Bya tu pani ju wczeniej - zacz Wallander. - I ma pani dobr pami. Zapamitaa pani na przykad kolor jego neseseru. - Znalelicie go? Wallander uwiadomi sobie, e nawet nie zaczli szuka. Kompletnie mu to wyleciao z gowy. Przeprosi Wani Andersson i poszed do Svedberga, ktry metodycznie prze-patrywa rega. - Syszae co o neseserze Runfeldta? - Mia neseser? Wallander pokrci gow. - Niewane. Porozmawiam z Nybergiem. Wrci do salonu. Wania Andersson siedziaa nieruchomo na kanapie. Z pewnoci chciaaby std jak najszybciej wyj, pomyla. Jakby wdychanie powietrza w tym miejscu przychodzio jej z ogromnym trudem. - O neseserze jeszcze porozmawiamy - powiedzia. - Teraz chciabym prosi, eby si pani rozejrzaa po mieszkaniu i zastanowia nad tym, czy czego nie brakuje. 174 Spojrzaa na niego przeraona. - Skd miaabym to wiedzie? Byam tu zaledwie kilka razy. - Moe si jednak zdarzy, e co si pani rzuci w oczy. To wane. Wszystko jest wane, jeli mamy znale zabjc. Pani na pewno te tego chce. Wybuchnla paczem. Cho Wallander si tego spodziewa, by zaskoczony. W drzwiach pojawi si Svedberg. Jak zwykle w podobnych sytuacjach, Wallander nie mia pojcia, co robi. Ciekawe, czy dzisiejszych aspirantw uczy si pocieszania paczcych. Przy okazji zapyta o to Ann-Britt Hglund. Svedberg przynis z azienki chusteczk higieniczn. Wania Andersson przestaa paka rwnie nagle, jak zacza. - Przepraszam - wyszeptaa. - Ale to takie trudne. - Wiem - powiedzia Wallander. - Nie ma za co przeprasza. Wydaje mi si, e ludzie pacz zdecydowanie za rzadko. Popatrzya na niego. - Ja te - doda. Po chwili podniosa si z kanapy. Moga zaczyna. - Niech si pani nie spieszy - poradzi Wallander. - Prosz sobie przypomnie, jak tu byo za pani ostatniej bytnoci, kiedy przysza pani podla kwiaty. Przyglda si jej. Usysza, e Svedberg klnie w gabinecie. Poszed do niego i pooy palec na ustach. Svedberg kiwn gow. Zrozumia. Wallander czsto myla o tym, e wane momenty w skomplikowanych ledztwach zdarzaj si albo podczas rozmw, albo w absolutnej ciszy. Niejednokrotnie tego dowiadczy. Teraz chodzio o zachowanie ciszy. Widzia, e Wania Andersson bardzo si stara.

Niestety, bez rezultatu. Usiada na kanapie w salonie i pokrcia gow. - Wszystko wyglda jak zwykle. Nie widz, eby czego brakowao albo eby co si zmienio. 175 Wallander nie by zaskoczony. Zauwayby, gdyby podczas przepatrywania mieszkania nagle si zatrzymaa. - Czy nic wicej pani sobie nie przypomniaa? - zapyta. - Mylaam, e jest w Nairobi. Podlewaam mu kwiaty i zajmowaam si kwiaciarni. - Jedno i drugie robia pani wspaniale. Dzikuj, e pani przysza. Na pewno znowu si odezwiemy. Odprowadzi j do drzwi. Ledwie wysza, Svedberg wychyn z toalety. - Chyba niczego nie brakuje - powiedzia Wallander. - On mi wyglda na kogo skomplikowanego. W gabinecie jest przedziwna mieszanina baaganu i pedantycznego porzdku. Porzdek dotyczy kwiatw. W yciu nie mylaem, e jest tyle ksiek o orchideach. Za to w papierach ma niesamowity bajzel. W ksigach rachunkowych za rok 1994 znalazem deklaracj podatkow z 1969. Wykaza zawrotny dochd w wysokoci trzydziestu tysicy koron. - Ciekawe, ile mymy wtedy zarabiali. Pewnie duo mniej. Wydaje mi si, e dostawalimy okoo dwch tysicy miesicznie. Zastanawiali si w milczeniu nad swoimi pensjami sprzed lat. - Szukaj dalej - powiedzia po chwili Wallander. Svedberg wrci do gabinetu. Wallander stan przy oknie i patrzy na port. Otworzyy si drzwi wejciowe. To na pewno Ann-Britt Hglund, bo miaa klucze. Wyszed do przedpokoju. - Mam nadziej, e to nic powanego? - Jesienne przezibienie. M jest gdzie w Indochinach. Ratuje mnie ssiadka. - Czsto o tym mylaem. Wydawao mi si, e uczynne ssiadki znikny pod koniec lat pidziesitych. - Moe i tak. Ale mnie si poszczcio. Ona ma okoo pidziesitki i jest bezdzietna. Poza tym nie robi tego za darmo. I czasami odmawia. - I jak sobie wtedy radzisz? 176 dWzruszya ramionami. - Improwizuj. Jeli potrzebuj kogo wieczorem, staram si zaatwi opiekunk do dzieci. Sama nie wiem, jak mi si to udaje skleci do kupy. A jak si nie udaje, spniam si d pracy. Nie sdz, eby mczyni rozumieli, ile jest komplikacji, kiedy na przykad ktre z dzieci zachoruje. - Pewnie nie rozumiej. Moe moglibymy przyzna twojej ssiadce jakie wyrnienie. - Zamierza si przeprowadzi. Wol nie myle, co wtedy bdzie. Milczeli. - Bya tu? - spytaa po chwili Ann-Britt Hglund. - Tak, przysza i posza. Wyglda na to, e nic nie znik-no z mieszkania. Ale Wania Andersson przypomniaa mi o neseserze Gsty Runfeldta. Przyznaj, e kompletnie o tym zapomniaem. - Ja te. Ale o ile wiem, nie byo go w lesie. Rozmawiaam z Nybergiem chwil przedtem, kiedy skrci stop. - No tak, czyli przez jaki czas bdzie w fatalnym humorze. - Zaprosz go na kolacj - powiedziaa wesoo Ann-Britt Hglund. - Lubi gotowan ryb. - Skd wiesz?

- Bo ju kiedy u mnie by. To bardzo mie towarzystwo przy kolacji. Mwi dosownie o wszystkim z wyjtkiem pracy. Wallander zastanawia si, czy i jego mona by uzna za mie towarzystwo przy kolacji. Na pewno stara si nie rozmawia o pracy. Ciekawe, kiedy ostatnio kto go zaprosi na kolacj? To byo tak dawno, e nie mg sobie przypomnie. - S ju crka i syn Runfeldta - poinformowaa Ann--Britt Hglund. - Hansson si nimi zaj. Weszli do salonu. Wallander patrzy na zdjcie ony Gsty Runfeldta. - Powinnimy si dowiedzie, co si stao - powiedzia. - Utona. 177 - Przydaoby si wicej szczegw. - Hansson wie, o co chodzi. Zazwyczaj jest bardzo dociekliwy. Na pewno spyta ich o mam. Hansson mia duo zych stron. Ale bez wtpienia potrafi rozmawia ze wiadkami i gromadzi niezbdne informacje. Na przykad o dzieciach, kiedy przesuchiwa rodzicw, lub - tak jak teraz - o rodzicach. Wallander zrelacjonowa przebieg spotkania z Olofem Hanzellem. Suchaa z uwag. Sporo rzeczy pomin. Najwaniejsze byo to, e Harald Berggren mg obecnie y pod innym nazwiskiem. Wspomnia jej o tym wczeniej w rozmowie telefonicznej. Zorientowa si, e o tym mylaa. - Jeli zarejestrowa zmian nazwiska, moemy to sprawdzi w urzdzie patentoworejestrowym - zaproponowaa. - Wtpi, eby najemnik wybra taki formalny sposb. Ale, naturalnie, sprawdzimy to. To i wszystko inne. Co bdzie uciliwe. Potem opowiedzia o przypadkowym spotkaniu z kobietami z Lundu i z Bjurmanem przed domem Holgera Erikssona. - Kiedy zwiedzalimy z mem Norrlandi - powiedziaa. - Pamitam, e przejedalimy przez Svenstavik. Wallander co sobie przypomnia i wyj z kieszeni komrk. - Ebba miaa mi poda numer telefonu do pastoratu. No tak, komrka bya wyczona. Wkurzy si na wasne niedbalstwo. Ann-Britt Hglund daremnie prbowaa powstrzyma umiech. Wiedzia, e zachowa si bezmylnie, i wybra numer do komendy. Zanotowa go na marginesie gazety dugopisem Ann-Britt Hglund. Ebba rzeczywicie dzwonia do niego wielokrotnie. Do salonu wszed Svedberg z plikiem papierw w rku. Wallander zobaczy, e to przekazy pienine. - Chyba co mamy - powiedzia Svedberg. - Wyglda na to, e Gsta Runfeldt wynajmowa lokal na Harpegatan. Raz w miesicu paci komorne. Poza tym nie przechowywa 178 dprzekazw razem z rachunkami i kwitami majcymi zwizek z kwiaciarni. _ Harpegatan? - spytaa Ann-Britt Hglund. - Gdzie to jest? - Niedaleko Nattmanstorgu - odpar Wallander. - W rdmieciu. - Czy Wania Andersson mwia co o tym lokalu? - Pytanie, czy o nim wiedziaa. Zaraz to sprawdz. Wallander poszed do kwiaciarni. Skuli si i wstrzymywa oddech na porywistym wietrze. Wania Andersson bya sama. Znw odurzy go intensywny zapach kwiatw. Pomyla o podry do Rzymu i o ojcu, ktrego ju nie ma, i wypenio go bolesne uczucie bezdomnoci. Szybko je stumi. Jest policjantem. Nie ma czasu na aob. Nie teraz. - Chciabym pani zada tylko jedno pytanie - zacz. - Na ktre z pewnoci moe pani od razu odpowiedzie twierdzco lub przeczco.

Zwrcia ku niemu blad i przestraszon twarz. Pomyla, e niektrzy sprawiaj wraenie zawsze przygotowanych na najgorsze. Tak jak Wania Andersson. Ale przecie nie mg mie do niej o to pretensji. - Czy co pani wiadomo o tym, eby Gsta Runfeldt wynajmowa lokal na Harpegatan? spyta. Pokrcia gow. - Jest pani pewna? - Gsta nie mia adnego innego lokalu prcz tej kwiaciarni. Wallanderowi nagle zaczo si spieszy. - Tylko tyle chciaem wiedzie. Kiedy wrci do mieszkania Runfeldta, Svedberg i Ann-Britt Hglund zdyli zebra wszystkie klucze, jakie tylko udao im si znale. Wsiedli do samochodu Svedberga i pojechali na Harpegatan. Zwyczajna czynszowa kamienica. Na licie lokatorw nie byo nazwiska Runfeldta. - Z przekazw pieninych wynika, e chodzi o pomieszczenie piwniczne - zauway Svedberg. 179 Zeszli p pitra niej. Wallander poczu kwaskowaty za. pach zimowych jabek. Svedberg zacz prbowa klucze. Dwunasty pasowa. Stanli w korytarzu i patrzyli na szereg stalowych drzwi pocignitych czerwon farb. Ann-Britt znalaza te waciwe. - Myl, e to tutaj - powiedziaa. Wallander i Svedberg podeszli do niej. Na drzwiach bya nalepka z motywem kwiatowym. - Orchidea - skonstatowa Svedberg. - Sekretne pomieszczenie - powiedzia Wallander. Svedberg zaj si kluczami. Wallander zauway dodatkowy zamek. W kocu co zaskoczyo. Wallander czu narastajce napicie. Svedberg manipulowa przy nastpnych zamkach. Kiedy zostay mu tylko dwa klucze, popatrzy na nich i skin gow. - Wchodzimy - powiedzia Wallander. Svedberg otworzy drzwi. 16 Opad go strach. Troch za pno. Svedberg ju otworzy drzwi. Wallander czeka na eksplozj. Skoczyo si na tym, e Svedberg, obmacujc doni cian i pomrukujc, szuka kontaktu. Pniej Wallander musia przyzna, e jego strach by enujcy. Niby dlaczego Runfeldt miaby zabezpiecza piwnic adunkami wybuchowymi? W kocu Svedberg znalaz kontakt i zapali wiato. Rozgldali si. Mae okna na poziomie ulicy byy okratowane rwnie od rodka. Pewnie Gsta Runfeldt sam to sfinansowa. Wystrj typowo biurowy. Szafy na dokumenty, biurko, telefon, faks, kopiarka. Na stoliku pod cian ekspres do kawy i kilka filianek na rczniku. 180 _ Wejdziemy czy poczekamy na Nyberga? - spyta Svedg, zakcajc Wallanderowi tok myli. Nie spieszy si z odpowiedzi. Prbowa zrozumie swoje pierwsze wraenia. Dlaczego Gsta Runfeldt wynaj t piwnic i kwity opat za jej wynajem trzyma w innym miejscu ni ksigi rachunkowe? Dlaczego Wania Andersson nic o tym nie wiedziaa? I w kocu pytanie najwaniejsze: Do czego mu ten lokal suy? - Nie ma ka - zauway Svedberg. - Wic sekretne miosne gniazdko chyba odpada. - adna kobieta nie czuaby si tutaj romantycznie - stwierdzia nie bez sceptycyzmu AnnBrltt Hglund.

Wallander milcza. Dlaczego Gsta Runfeldt ukrywa istnienie tego biura? Bo nie ulegao najmniejszej wtpliwoci, e to jest biuro. Obrzuci wzrokiem ciany. Zobaczy jeszcze jedne drzwi. Skin na Svedberga. Svedberg podszed i nacisn klamk. Otwarte. Zajrza do rodka. - Wyglda jak ciemnia fotograficzna - powiedzia. - Wyposaona we wszystko, co trzeba. Wallander pomyla, e powd, dla ktrego Runfeldt wynajmowa ten lokal, moe by bardzo prosty i zrozumiay. Robi duo zdj. Widzieli je u niego w mieszkaniu. Bogata kolekcja orchidei z caego wiata. Ludzi fotografowa rzadko, przewanie decydowa si na czarnobiae odbitki, mimo e liczne kolory kwiatw powinny zachca fotografa do ich wiernego odtworzenia. Wallander i Ann-Britt Hglund zajrzeli Svedbergowi przez famie. Rzeczywicie. Maa ciemnia fotograficzna. Wallander uzna, e nie musz czeka na Nyberga. Sami przeszukaj pomieszczenia. Przede wszystkim rozglda si za neseserem. Nie znalaz. Usiad przy biurku i przerzuca lece na nim papiery. Sved-berg i Ann-Britt Hglund zajli si szafami. Wallander przypomnia sobie jak przez mg, e dawno temu, ktrego wieczora zakrapianego whisky, Rydberg podzieli si z nim refleksj, e policjant niewiele si rni od rewizora. Obaj 181 powicaj duo czasu na wertowanie papierw. Jeli to prawda, to wanie kontroluj ksigi nieboszczyka, w ktrych, niczym na utrzymywanym w tajemnicy koncie, powinny by informacje o lokalu biurowym przy Harpegatan w Ystadzie. Powysuwa szuflady. W grnej lea laptop. Wallander mia sabe pojcie o obsudze. Czsto prosi o pomoc, kiedy musia co sprawdzi na swoim komputerze w komendzie. Wiedzia, e Svedberg i Ann-Britt Hglund dobrze sobie z tym radz i traktuj komputery jako oczywiste narzdzie pracy. - Zobaczmy, co tu jest - powiedzia, kadc laptop na blacie. Wsta z krzesa, ustpujc miejsca Ann-Britt Hglund. W cianie koo biurka byo gniazdko. Ann-Britt Hglund podniosa pokryw i wczya komputer. Po chwili zapali si monitor. Svedberg nie odstpowa szafy z dokumentami. - adnych kodw ani hase - wymruczaa. Wallander pochyli si nad ni tak nisko, e poczu dyskretny zapach perfum. Pomyla o swoich oczach. Nie moe duej zwleka. Musi mie okulary. - O, ksika adresowa - powiedziaa. - Zobacz, czy jest Harald Berggren. Spojrzaa na niego zdziwiona. - Mylisz? - Nic nie myl. Nie zaszkodzi sprawdzi. Svedberg zostawi szaf w spokoju i stan obok Wallan-dera. Po chwili Ann-Britt Hglund przeczco pokrcia gow. - Holger Eriksson? - zaproponowa Svedberg. Te nic. - Sprbuj na chybi trafi - powiedzia Wallander. - Lennart Skoglund. Otworzy? - Przecie to Naka! - wykrzykn Svedberg. Spojrzeli na niego, nic nie rozumiejc. - By taki znany pikarz Lennart Skoglund - wyjani Sved-berg. - Mia ksywk Naka". Nie syszelicie o nim? 182 Wallander skin gow. Ann-Britt Hglund nic o nim nie wiedziaa. - Skoglund to popularne nazwisko - powiedzia Wallander. - Przyjrzyjmy mu si. Otworzya. Wallander zmruy oczy i odczytaj krtk notk: Lennart Skoglund. Pocztek 10 czerwca 1994. Koniec - 19 sierpnia 1994. Bez sankcji. Sprawa umorzona". - Co to jest? - spyta Svedberg. - Sprawa umorzona? Jaka sprawa? - My te moglibymy co takiego napisa - zauwaya Ann-Britt Hoglund.

W tym momencie Wallander znalaz ewentualne wyjanienie. Pomyla o sprzcie, ktry Gsta Runfeldt zamwi w firmie wysykowej z Borasu, o ciemni i sekretnym biurze. Cho wydawao si to nieprawdopodobne, byo cakiem moliwe. Wyprostowa si. - Rodzi si pytanie - zacz - czy Gsta Runfeldt nie mia innych zainteresowa prcz orchidei i czy nie by, jak to si mwi, prywatnym detektywem. - Mimo wielu wtpliwoci postanowi podj ten trop. - Wydaje mi si, e mam racj. Sprbujcie mnie przekona, e tak nie jest. Dokadnie wszystko przeszukajcie. Pamitajcie o Holgerze Erikssonie. Niech jedno z was si skontaktuje z Wani Andersson. Niewykluczone, e moga co widzie albo sysze o czym, co ma zwizek z t detektywistyczn dziaalnoci. Ja pojad do komendy i porozmawiam z dziemi Gsty Runfeldta. - A co z konferencj prasow o wp do sidmej? - spytaa Ann-Britt Hoglund. - Obiecaam, e przyjd. - Bdzie lepiej, jeli zostaniesz tutaj. Svedberg chcia da Wallanderowi kluczyki do swojego samochodu. - Nie, dzikuj. - Wallander pokrci gow. - Wezm swj. Przyda mi si troch ruchu. Ledwie wyszed na ulic, od razu poaowa tej decyzji. Wia przenikliwy wiatr i byo coraz chodniej. Zastanawia 183 si przez chwil, czy nie powinien najpierw pj do domu po cieplejszy sweter. Ale zrezygnowa. Szkoda czasu. Poza tym odczuwa niepokj. Dokonali nowych odkry, ktre nie pasoway do ukadanki. Dlaczego Gsta Runfeldt by prywatnym detektywem? Szybko przeszed przez miasto i wsiad do samochodu. Strzaka poziomu paliwa pokazywao zero, wiecia si czerwona lampka. Nie zawraca sobie jednak gowy tankowaniem. Gna go niepokj. By w komendzie par minut przed wp do pitej. Ebba daa mu plik kartek z numerami telefonw. Woy go do kieszeni kurtki i kiedy wszed do swojego pokoju, skontaktowa si z Lisa Holgersson. Potwierdzia, e konferencja jest o wp do sidmej. Obieca si tym zaj, cho bez entuzjazmu. Irytoway go natarczywe i insynuujce pytania dziennikarzy. Kilka razy do najwyszych krgw policyjnych w Sztokholmie wpyny skargi pod jego adresem. Wallander uwiadamia sobie wtedy, e jest znany nie tylko w gronie najbliszych kolegw. Sta si jednym z policjantw oglnokrajowych. Na dobre i na ze. Wallander poinformowa j o wynajmowanych przez Gst Runfeldta pomieszczeniach piwnicznych na Harpega-tan, zachowujc na razie dla siebie hipotez o jego detektywistycznej dziaalnoci. Kiedy zakoczy rozmow z Lisa Holgersson, zadzwoni do Hanssona. Bya u niego crka Runfeldta. Postanowili spotka si na chwil na korytarzu. - Syna odesaem - powiedzia Hansson. - Zatrzyma si w hotelu Sekelgarden". Wallander skin gow. Wiedzia, gdzie to jest. - No i? - Tyle, co nic. Potwierdzi, e Gsta Runfeldt by pasjonatem orchidei. - A matka? - Nieszczliwy wypadek. Chcesz szczegy? - Nie teraz. Co mwi crka? 184 - Wanie miaem zacz. Sporo czasu zaja mi rozmowa z synem. Staram si to robi gruntownie. Aha, syn mieszka w Arvice, a crka w Eskilstunie. Wallander spojrza na zegarek. Za kwadrans pita. Powinien si przygotowa do konferencji prasowej. Ale par minut moe powici crce Runfeldta. - Chciabym jej zada kilka pyta. Czy nie bdziesz mia nic przeciwko temu? - A czemu miabym mie?

- Te pytania mog ci troch zaskoczy. Pniej ci wszystko wyjani. Weszli do pokoju Hanssona. Na krzele dla goci siedziaa moda kobieta. Miaa nie wicej ni dwadziecia trzy, gra dwadziecia cztery lata. Chyba bya podobna do ojca. Wstaa na jego widok. Umiechn si i poda jej rk. Hansson opar si o futryn, Wallander zaj jego miejsce przy biurku. Zauway, e krzeso jest cakiem nowe. Ciekawe, jak mu si udao to zaatwi. Jego byo w opakanym stanie. Hansson zanotowa na kartce imi i nazwisko: Lena Lnnerwall". Wallander zerkn na Hanssona, ktry skin gow. Potem zdj kurtk i pooy j na pododze obok krzesa. Crka Runfeldta cay czas go obserwowaa. - Chciabym zacz od wyrazw wspczucia - powiedzia. - Prosz przyj moje kondolencje. - Dzikuj. Bya opanowana. Ulyo mu, e nie wybuchnie paczem. - Nazywa si pani Lena Lnnerwall i mieszka pani w Eskilstunie - podj. - Jest pani crk Gsty Runfeldta. -Tak. - Pozostaymi danymi personalnymi, ktrych podanie jest, niestety, konieczne, zajmie si inspektor Hansson. Ja mam tylko kilka pyta. Czy jest pani matk? -Tak. - Gdzie pani pracuje? - Jestem trenerem koszykwki. Wallander zastanawia si nad jej odpowiedzi. 185 - Czy to znaczy, e uczy pani gimnastyki? - To znaczy, e jestem trenerem koszykwki. Wallander pokiwa gow. Dalsze pytania zostawi Hans-sonowi. Nigdy dotd nie spotka trenera koszykwki pci eskiej. - Czy pani ojciec by kwiaciarzem? - Tak. - Przez cae ycie? - W modoci pywa. Ale po lubie z mam zrezygnowa z tego. - Jeli dobrze zrozumiaem, pani matka utona. -Tak. Moment wahania, ktry poprzedzi jej odpowied, nie uszed uwagi Wallandera. Wzmg czujno. - Kiedy to si stao? - Mniej wicej dziesi lat temu. Miaam wtedy trzynacie lat. Zauway, e jest spita. Ostronie posuwa si naprzd. - Czy mogaby pani powiedzie co wicej? Jak to si stao i gdzie? - A jaki to ma zwizek z moim tat? - Do podstawowych rutyn policyjnych naley midzy innymi ustalenie chronologii - oznajmi Wallander, silc si na autorytatywny ton. Hansson wytrzeszczy na niego oczy. - Niewiele wiem - odpara. Akurat, pomyla. Nie chcesz o tym mwi. - Prosz powiedzie to, co pani wie. - Bya zima. Rodzice pojechali na niedzieln wycieczk do Almhultu. Mama wpada do przerbla. Tata prbowa j ratowa, ale si nie udao. Wallander tkwi nieruchomo na krzele. Myla o tym, co przed chwil usysza. Co ocierao si o prowadzone przez nich ledztwo. Nie chodzio o Gst Runfeldta, tylko o Hol-gera

Erikssona. Wpad do rowu i nadzia si na pale. Matka Leny Lnnerwall wpada do przerbla. Policyjny instynkt 186 podpowiada Wallanderowi, e jest tutaj jaki zwizek. Ale na czym miaby polega? I dlaczego kobieta po drugiej stronie biurka nie chciaa mwi o mierci matki? Nie zajmowa si ju nieszczliwym wypadkiem, tylko przeszed do zasadniczej kwestii. - Pani tata by kwiaciarzem. Poza tym pasjonoway go orchidee. - Odkd pamitam, zawsze opowiada nam o kwiatach. Mnie i bratu. - Dlaczego by takim mionikiem orchidei? Spojrzaa na niego ze zdziwieniem. - Dlaczego czym si pasjonujemy? Czy mona na to odpowiedzie? Wallander pokrci gow. - Czy wiedziaa pani, e ojciec by prywatnym detektywem? Hansson drgn. Wallander nie spuszcza oczu z Leny Lnnerwall. Sprawiaa wraenie autentycznie zaskoczonej. - Mj tata miaby by prywatnym detektywem? - Tak. Wiedziaa pani o tym? - To nie moe by prawda. - Dlaczego? - Nic nie rozumiem. Nawet nie wiem, co to znaczy. Czyby w Szwecji byli prywatni detektywi? - To ju inna sprawa. W kadym razie pani ojciec powica czas na dziaalno detektywistyczn. - Jak Tur Sventon*? To jedyny szwedzki detektyw, jakiego znam. - Komiksy moemy sobie darowa. Mwi powanie. - Ja te. Pierwsze sysz, eby si tata czym takim zajmowa. A co robi? - Za wczenie na odpowied. Wallander ju nie wtpi w jej szczero. Istniaa, naturalnie, i taka moliwo, e si pomyli co do przesanek, ale * Bohater dziewiciu humorystycznych opowiastek dla dzieci Ake Holmberga (przyp. tum.) 187 w gbi duszy w to nie wierzy. Nie byli jeszcze w stanie przewidzie konsekwencji odkrycia tajnego lokalu Gsty Runfeldta ani ich wpywu na dalszy bieg ledztwa. Moliwe, e Harpegatan doprowadzi ich do innych tajnych pomieszcze. Wallander czu jednak, e to potrzsno caym ledztwem. Jakby doszo do ledwie zauwaalnego podziemnego wstrzsu. Co zostao wprawione w ruch. Wsta z krzesa. - To wszystko - powiedzia i wycign rk na poegnanie. - Jeszcze si zobaczymy. Popatrzya na niego z powag. - Kto to zrobi? - Nie wiem. Ale jestem przekonany, e zapiemy zabjc lub zabjcw pani ojca. Hansson wyszed z nim na korytarz. - Prywatny detektyw? Czy to mia by art? - Nie. Znalelimy tajne biuro Runfeldta. Wicej potem. Hansson skin gow. - Tur Sventon nie jest z komiksu - powiedzia chwil pniej - tylko z cyklu ksiek. Ale Wallandera ju nie byo. Przynis sobie kaw do pokoju i zamkn drzwi. Zadzwoni telefon. Podnis suchawk i odoy na wideki. Najchtniej zrezygnowaby z udziau w konferencji prasowej. Mia duo innych spraw na gowie. Z grymasem niechci przysun koonotatnik i zapisa najwaniejsze informacje, ktre mg przekaza prasie. Odchyli si na krzele i spojrza w okno. Wiatr szala.

Jeli morderca posuguje si okrelonym jzykiem, pomyla, moe warto mu odpowiedzie. Jeli chcia pokaza innym, co robi, moemy da mu do zrozumienia, e widzielimy i e si nie przestraszylimy. Zanotowa par rzeczy i poszed do Lisy Holgersson. Podzieli si z ni swoimi przemyleniami. Wysuchaa go z uwag i skina gow. Zrobi tak, jak zaproponowa. 188 Konferencj zwoano w najwikszej sali zebra. Wallan-der mia uczucie, jakby cofn si czas. Wtedy, latem, opuci wrzaskliw gromad dziennikarzy, rozjuszony do ywego. Zauway sporo znajomych twarzy. - Ciesz si, e si tego podje - szepna Lisa Holgers-son. - Jest, jak jest - odpar. - Kto musi to zrobi. - Ja tylko zagaj. Reszta naley do ciebie. Weszli na podium pod krtsz cian. Lisa Holgersson przywitaa zebranych i oddaa gos Wallanderowi, ktry zauway, e ju zaczyna si poci. Dokadnie omwi okolicznoci zabjstwa Holgera Eriks-sona i Gsty Runfeldta. Przedstawi niektre szczegy i zaznaczy, e to najbardziej brutalne przestpstwa, z jakimi on i jego koledzy kiedykolwiek mieli do czynienia. Zatai jedynie dziaalno detektywistyczn Gsty Runfeldta i nie wspomnia o tym, e poszukuj Haralda Berggrena, byego najemnika biorcego przed laty udzia w afrykaskiej wojnie. Powiedzia za to co, co uzgodni wczeniej z Lisa Holgersson. e policja ma wyrane lady i dysponuje poszlakami. Wiedz, na czym stoj, ale dla dobra ledztwa niczego nie mog na razie ujawni. Przyszo mu to do gowy w chwili, gdy ledztwo drgno, poruszone gbokim podziemnym wstrzsem. Myl bya bardzo prosta. Podczas trzsienia ziemi ludzie uciekaj jak najdalej od epicentrum. Sprawca lub sprawcy chcieli, eby wszyscy dostrzegli sadyzm ich zbrodni i staranne ich zaplanowanie. Prowadzcy ledztwo mogli teraz potwierdzi, e to zobaczyli. Mogli rwnie udzieli dokadniejszej odpowiedzi. Tej mianowicie, e zobaczyli wicej, ni powinni. Wallander chcia wprawi sprawc w ruch. atwiej zauway zdobycz, ktra nie siedzi cicho i nie kryje si we wasnym cieniu, tylko si przemieszcza. Zdawa sobie spraw, e to moe nie wypali, e sprawca moe si sta niewidzialny, ale uwaa, e warto sprbowa. 189 Poza tym Lisa Holgersson przystaa na upublicznienie tej pprawdy. Nie mieli adnych ladw. Dysponowali jedynie fragmentaryczn wiedz, ktra nie ukadaa si w adn spjn cao. Wallander skoczy i czeka na pytania. Na wikszo by przygotowany. Odpowiada na nie wielokrotnie i bdzie je sysza tak dugo, jak dugo pozostanie w policji. Zacz si niecierpliwi. Lisa Holgersson daa mu znak, e pora koczy. Wtedy podnis rk mczyzna siedzcy w kcie sali. Wallander go nie zauway} i ju mia wszystkim podzikowa, kiedy Lisa Holgersson zwrcia mu uwag, e jest jeszcze jedno pytanie. Mczyzna wsta. - Jestem z Anmarkaren". Mam jedno pytanie. Wallander szuka w pamici. Nigdy nie sysza o Anmarkaren". Zniecierpliwi si jeszcze bardziej. - Przepraszam, z jakiej pan jest gazety? - Anmarkaren". Na sali zapanowa lekki niepokj. - Przyznam, e pierwszy raz sysz o tej gazecie. Jakie pytanie chcia pan zada?

- Anmarkaren" ma dug tradycj. - Mczyzna wydawa si niewzruszony. - Pismo o tej nazwie powstao na pocztku dziewitnastego wieku i zajmowao si problematyk spoeczn. Nasz pierwszy numer po dugiej przerwie powinien si wkrtce ukaza. - Tylko jedno pytanie. Kiedy wyjdzie pierwszy numer, odpowiem na dwa. -^ Sala si oywia. Mczyzna ani drgn. Mia w sobie co z kaznodziei. Wallander zacz si zastanawia, czy Anmarkaren" nie bdzie przypadkiem gazet religijn. Kryptoreligijn. Nowa religia dotara rwnie do Ystadu. Sderslatt zosta zdobyty, teraz przysza kolej na ster-lenden. 190 - Jaki jest stosunek ystadzkiej policji do pomysu powoania gwardii obywatelskiej przez mieszkacw Ldinge? - zapyta mczyzna. Wallander nie widzia jego twarzy. - Nie syszaem, eby w Ldinge zamierzano popeni jakie zbiorowe gupstwo. - Nie tylko w Ldinge - podj mczyzna. - Istniej plany powoania do ycia oglnokrajowego ruchu spoecznego, z organem naczelnym wcznie. Gwardia obywatelska peniaby funkcj policji ludowej, ochraniaaby obywateli i zajmowaa si tym, czego normalna policja nie robi albo z czym sobie nie radzi. Zaczto by od Ystadu i okolic. Na sali zalega cisza. - Czym Ystad zasuy sobie na taki zaszczyt? - spyta Wallander, nie bardzo wiedzc, czy ma traktowa mczyzn z Anmarkaren" powanie. - W cigu kilku miesicy doszo do kilku brutalnych zabjstw. Trzeba przyzna, e ledztwo prowadzone latem zakoczyo si schwytaniem sprawcy, ale teraz wszystko wskazuje na to, e sytuacja si powtrzy. Ludzie chc y nie tylko w pamici innych. Szwedzka policja staa si bezsilna wobec przestpczoci, ktra zaczyna wypeza ze swoich nor. Jedynie gwardia obywatelska jest w stanie rozwiza problem bezpieczestwa. - Branie prawa w swoje rce nigdy niczego nie rozwizao - powiedzia Wallander. Ystadzka policja ma tylko jedn odpowied. Jasn i jednoznaczn. Kad prywatn inicjatyw powoania sub porzdkowych uznamy za bezprawn i bdziemy j zwalcza. - Czy to znaczy, e jest pan przeciwnikiem gwardii obywatelskiej? - spyta mczyzna w kcie sali. Dopiero teraz Wallander zobaczy jego blad, szczup twarz. Postara si j zapamita. - Tak - odpar. - To znaczy, e jestemy przeciwni wszelkim prbom organizowania gwardii obywatelskiej. 191 - Czy nie jest pan ciekaw, co na to powiedz mieszkacy Lodinge? - Moe i jestem. Ale nie zmienimy stanowiska w tej sprawie. Potem szybko zakoczy konferencj. - Mylisz, e on mwi powanie? - spytaa Lisa Holgers-son, kiedy zostali sami w sali zebra. - Moe. Powinnimy mie oko na to, co si dzieje w Lodinge. Jeli ludzie zaczynaj si otwarcie domaga gwardii obywatelskiej, to znaczy, e co si zmienio. I e moemy mie problemy. Bya sidma. Wallander poszed do siebie, eby pomyle w spokoju. Nie pamita, kiedy ostatnio mia tak mao czasu na analiz wydarze i przebiegu ledztwa. Zadzwoni telefon. Natychmiast podnis suchawk. To by Svedberg. - Jak si udaa konferencja prasowa? - zapyta. - Troch gorzej ni zwykle. Co u was? - Chyba powiniene przyjecha. Znalelimy aparat fotograficzny z filmem w rodku. Nyberg tu jest. Chcemy wywoa film.

- Czy moemy przyj za pewnik, e prowadzi podwjne ycie i dorabia sobie jako prywatny szpicel? - Tak. Poza tym moemy przyj co jeszcze. Wallander czeka w napiciu. - e na filmie s zdjcia jego ostatniego klienta. - Ju jad. Wyszed z komendy na porywisty wiatr. Po niebie pdziy chmury. Idc do samochodu, zastanawia si, czy wdrowne ptaki przelatuj podczas tak silnego wiatru^ Po drodze zatankowa benzyn. Czu pustk. Ciekawe, kiedy znajdzie czas na obejrzenie swojego przyszego domu, l na to, by pomyle o ojcu. Ciekawe, kiedy przyjedzie Bajba. Spojrza na zegarek. Czy to czas mija, czy jego ycie? By zbyt zmczony, eby to rozstrzygn. 192 Wczy silnik. Byo za dwadziecia pi sma. Chwil pniej zaparkowa na Harpegatan i zszed do piwnicy. 17 Patrzyli w napiciu na wyaniajce si zdjcie. Wallander, stojc w ciemni obok kolegw, nie wiedzia, czego si waciwie spodziewa. Z powodu czerwonego wiata mia wraenie, e czekaj na co nieprzyzwoitego. Nyberg skaka na kuli. Ann-Britt Hoglund poinformowaa Wallandera szeptem, e ich technik jest w wyjtkowo zrzdliwym humorze. Kiedy Wallander siedzia na konferencji prasowej, koledzy zrobili postpy. Z ca pewnoci Gsta Runfeldt dziaa jako prywatny detektyw. Po spisie klientw sdzc, para si tym co najmniej od dziesiciu lat. Najstarsze notki pochodziy z wrzenia 1983 roku. - Nie by zbyt aktywny - powiedziaa Ann-Britt Hoglund. - Mia nie wicej ni siedem, osiem zlece w roku. Mona by pomyle, e si tym bawi w czasie wolnym. Svedberg zrobi orientacyjny wykaz rodzajw zlece. - Okoo pidziesiciu procent dotyczy niewiernoci jednego z partnerw - stwierdzi, zagldajc do notatek. - Co dziwne, najczciej mczyni podejrzewaj swoje kobiety. - Dlaczego dziwne? - spyta Wallander. Svedberg nie znalaz adnych sensownych argumentw. - Mylaem, e jest odwrotnie - powiedzia. - Ale co ja mog o tym wiedzie. Przeszo czterdziestoletni Svedberg nie mia ony i nigdy nie wspomina o adnych zwizkach msko-damskich. Wydawa si zadowolony z kawalerskiego stanu. Wallander da mu znak, eby kontynuowa. - Co najmniej dwa zlecenia w roku dostawa od przedsibiorcw podejrzewajcych pracownikw o kradzie. S 193 te zlecenia dosy niejasne. Wszystko razem ukada si w monotonny obraz. Nie prowadzi szczegowych zapiskw. W kadym razie sporo bra za te usugi. - No to ju wiemy, skd mia pienidze na kosztowne podre zagraniczne - stwierdzi Wallander. - Za wycieczk do Nairobi, na ktr nie pojecha, zapaci blisko trzydzieci tysicy koron. - Ostatnio te mia zlecenie - powiedziaa Ann-Britt Hglund. Pooya na biurku kalendarz. Wallander nie spojrza. Znw pomyla o okularach, ktrych do tej pory nie zaatwi. - Najbardziej typowe - kontynuowaa. - Osoba podajca si za pani Svensson" podejrzewa ma o zdrad. - Tutaj, w Ystadzie? - spyta Wallander. - Czy pracowa te gdzie indziej? - W 1987 przyj zlecenie z Markarydu - wyjani Sved-berg. - Dalej na pnoc si nie zapuszcza. Dziaa wycznie na terenie Skanii. W 1991 by dwa razy w Danii i raz w Kilonii. Nie zdyem si wczyta w szczegy, w kadym razie chodzio o maszynist z

jakiego promu, ktry rzekomo romansowa z koleank kelnerk. Podejrzenia jego ony, mieszkajcej w Skanrze, najwyraniej si potwierdziy. - Ale poza tym pracowa w okolicach Ystadu? - Niezupenie - odpar Svedberg. - W poudniowej i wschodniej Skanii. - Czy znalelicie nazwisko Erikssona? - spyta Wallander. Ann-Britt Hglund spojrzaa na Svedberga, ktry pokrci gow. - Berggrena? - Te nie. - A czy trafilicie na jaki lad, ktry mgby wskazywa na zwizek midzy Holgerem Erikssonem i Gst Runfeld-tem? Nie trafili. Ale przecie musi by jaki zwizek, pomyla Wallander. Dwch rnych sprawcw to niedorzeczno. 194 Tak jak dwie przypadkowe ofiary. Z ca pewnoci co je czy, tylko jeszcze tego nie odkrylimy. - Nie rozumiem go - przyznaa Ann-Britt Hglund. - Bez wtpienia uwielbia kwiaty. A jednoczenie powica si pracy detektywa. - Ludzie rzadko s tacy, jak nam si wydaje - odpar Wallander, zastanawiajc si, czy i jego to dotyczy. - Poza tym niele na tym zarabia - doda Svedberg. - Jeli si nie myl, nie deklarowa tych dochodw. Czyby dlatego utrzymywa t dziaalno w tajemnicy? eby go nie capn urzd skarbowy? - Wtpi - powiedzia Wallander. - Prywatny detektyw to w oczach wikszoci dosy szemrany fach. - Albo dziecinny - wtrcia Ann-Britt Hglund. - Zabawa dla mczyzn, ktrzy nigdy nie doroli. Wallander mia ochot zaoponowa. Ale nie wiedzia, co powiedzie. Zdjcie przedstawiao mczyzn na tle czego, czego nie potrafili zidentyfikowa. Mia okoo pidziesitki i rzadkie, krtko obcite wosy. Nyberg przypuszcza, e zrobiono je z duej odlegoci. Niektre negatywy byy nieostre, co mogo wiadczy o tym, e Gsta Runfeldt korzysta z bardzo czuego teleobiektywu. - Pani Svensson skontaktowaa si z nim dziewitego wrzenia - powiedziaa Ann-Britt Hglund. - Czternastego i siedemnastego wrzenia Runfeldt zanotowa, e pracuje nad zleceniem". - Zaledwie kilka dni przed podr do Nairobi - zauway Wallander. Wyszli z ciemni. Nyberg usiad przy biurku i przeglda teczki ze zdjciami. - Kim jest pani Svensson? - spyta Wallander. - Jego notki s niejasne - powiedzia Svedberg. - Wyglda na lakonicznego detektywa. Nie ma nawet adresu pani Svensson. 195 - Jak prywatny detektyw zdobywa klientw? - zainteresowaa si Ann-Britt Hglund. - Musz przecie wiedzie o jego istnieniu. - Widziaem ogoszenia w gazetach - powiedzia Wallan-der. - Moe nie w Ystads Allehanda", ale w oglnokrajowych. Na pewno jest jaki sposb, eby dotrze do pani Svensson. - Rozmawiaem z tutejszym dozorc - odezwa si Sved-berg. - Myla, e Runfeldt ma w piwnicy jaki magazyn. Nie zauway, eby kto go odwiedza. - Pewnie spotyka si z klientami gdzie indziej - skonstatowa Wallander. - A to biuro byo tajemnic jego ycia.

W milczeniu zastanawiali si nad jego sowami. On tymczasem myla, co jest teraz najwaniejsze. Jednoczenie nie mg zapomnie o konferencji prasowej. Niepokoio go to, co powiedzia mczyzna z Anmarkaren". Czy rzeczywicie zaczyna si tworzy oglnokrajowa gwardia obywatelska? Jeli tak, od samosdw dzieli ich tylko krok. Mia ochot podzieli si swoim niepokojem z Ann-Britt Hglund i Sved-bergiem, ale zrezygnowa. Pomwi o tym na najbliszym zebraniu. Waciwie Lisa Holgersson powinna to zrobi. - Musimy znale pani Svensson - powiedzia Svedberg. - Ale jak? - Musimy i znajdziemy - stwierdzi Wallander. - Posadzimy czowieka przy telefonie i przejrzymy od pocztku wszystkie papiery. Ona gdzie jest. Na pewno. Zajmijcie si tym, a ja porozmawiam z synem Runfeldta. Wjecha na sterleden. Wiao bez przerwy. Miasto wydawao si wyludnione. Skrci w Hamngatan i zaparkowa przed poczt. aonie musia wyglda. Policjant w cienkim sweterku zmaga si z jesiennym wiatrem w opustoszaym szwedzkim miecie. Szwedzki wymiar sprawiedliwoci, pomyla. Tyle z niego zostao. Przemarznici policjanci w lichych sweterkach. 196 Przy Sparbanken skrci w lewo, gdzie mieci si hotel Sekelgarden". W recepcji siedzia mody mczyzna i co czyta. Wallander skin gow. - Dzie dobry - powiedzia chopiec. Wallander uwiadomi sobie, e go zna. Po chwili przypomnia sobie, e to najstarszy syn jego byego szefa, Bjrka. - Kop lat. Co u taty? - le si czuje w Malm. Nie czuje si le w Malm, pomyla Wallander. Czuje si le w roli szefa. - Co czytasz? - spyta. - O fraktalach. - O fraktalach? - To takie pojcie matematyczne. Studiuj w Lundzie. Tutaj pracuj dorywczo. - Niele. Nie bd wynajmowa pokoju. Chciabym porozmawia z jednym z goci. Z Bo Runfeldtem. - Przed chwil przyszed. - Gdzie moglibymy usi? - Dzisiaj prawie nikogo nie ma. Moe w jadalni - powiedzia chopiec i wskaza w stron korytarza. - Bd tam czeka. Zadzwo do jego pokoju i powiedz, e jestem. - Czytaem o tym w gazetach. Jak to si dzieje, e jest coraz gorzej? Wallander popatrzy na niego z zainteresowaniem. - Co masz na myli? - Brutalno. Co innego mgbym mie na myli? - Szczerze mwic, nie wiem, dlaczego tak jest. Chocia na dobr spraw nie wierz w to, co teraz mwi. Bo przecie wiem. Wszyscy wiemy, dlaczego. Syn Bjrka chcia kontynuowa rozmow, ale Wallander podnis do i wskaza telefon. Potem poszed do jadalni. Dlaczego jest gorzej? Brutalniej? I dlaczego nie mia ochoty odpowiada na to pytanie? Szwecja, w ktrej dorasta, nie zostaa zbudowana na tak stabilnym podou, jak im si 197 wydawao. Staa na mokradach. Ju wtedy nowe osiedla opisywano jako nieludzkie. Jak mona byo wymaga od mieszkajcych tam ludzi zachowania czowieczestwa? Ci, ktrzy czuli si w swoim kraju niepotrzebni albo wrcz niemile widziani, zaczli reagowa agresj i pogard. Wallander wiedzia, e nie ma bezsensownej przemocy. Ma ona sens dla tych,

ktrzy si jej dopuszczaj. Dopiero kiedy przyjmie si t prawd do wiadomoci, bdzie mona liczy na zahamowanie tego procesu i na ewentualn popraw. Czy w przyszoci s jakie szans, eby funkcjonowa w charakterze policjanta? Wielu jego kolegw powanie zastanawiao si nad zmian pracy. Martinsson mwi o tym wielokrotnie, Hanssonowi wyrwao si jeden raz, kiedy zrobili sobie przerw na kaw. A Wallander par lat temu wyci z gazety ogoszenie o wolnym etacie szefa ochrony w duej firmie w Trelleborgu. Ciekawe, co o tym myli Ann-Britt Hglund. Jest jeszcze moda. Moe pracowa w policji przez najblisze trzydzieci lat. Przy okazji j o to spyta. eby zrozumie, jak on sam ma temu podoa. Wiedzia, e obraz, ktry odmalowuje, ma luki. W ostatnich latach coraz wicej modych ludzi wstpowao do policji. Tendencja wzrostowa nadal si utrzymywaa. Wallander nabiera przekonania, e to wszystko kwestia pokoleniowa. Mia niejasne uczucie, e si nie myli. Na pocztku lat dziewidziesitych w ciepe letnie wieczory siadywa z Rydbergiem na balkonie i rozmawiali o tym, jacy powinni by policjanci w przyszoci. Kontynuowali ten temat podczas choroby Rydberga i w ostatnich dniach jego ycia. Nigdzie nie postawili kropki. Czasami si rnili. Ale obaj byli zgodni, e w tym zawodzie liczy si przede wszystkim umiejtno odczytywania znakw czasu, rozumienie procesw spoecznych i zachodzcych zmian. 198 Wallander ju wtedy myla, e nie ma racji w jednym decydujcym punkcie: Obecnie wcale nie byo trudniej by policjantem ni kiedy. Jemu byo trudniej. Ale to nie to samo. Usysza kroki w korytarzu. Podnis si, eby przywita Bo Runfeldta na stojco. Bo Runfeldt, wysoki i przystojny, mg mie dwadziecia siedem, dwadziecia osiem lat. Mocno ucisn jego do. Kiedy usiedli, Wallander skonstatowa, e jak zwykle zapomnia koonotatnika. Nie by te pewien, czy ma przy sobie dugopis. Zastanawia si, czyby nie poprosi syna Bjrka o papier i co do pisania. Nie. Postara si zapamita. Ale zirytowao go wasne niedbalstwo. Byo niewybaczalne. - Prosz przyj wyrazy wspczucia - zacz Wallander. Bo Runfeldt skin gow. Mia intensywnie niebieskie oczy, ktre lekko mruy. Wallander pomyla, e moe jest krtkowidzem. - Wiem, e odby pan dusz rozmow z moim koleg, inspektorem Hanssonem - powiedzia Wallander. - Ale ja te chciabym panu zada kilka pyta. Bo Runfeldt milcza. Wallander zauway, e ma przenikliwe spojrzenie. - Jeli dobrze zrozumiaem, mieszka pan w Arvice i jest pan rewidentem. - Pracuj w Price Waterhouse - powiedzia Bo Runfeldt. Ton jego gosu wiadczy o tym, e nie ma problemw z wysawianiem si. - To niezbyt szwedzka nazwa. - Price Waterhouse jest jedn z najwikszych na wiecie firm rewizyjnych. atwiej byoby wymieni te pastwa, w ktrych nas nie ma. - Ale pan pracuje w Szwecji? - Nie zawsze. Czsto mam zlecenia w Afryce i w Azji. - Potrzebuj tam rewidentw ze Szwecji? 199 - Nie, nie ze Szwecji, tylko z Price Waterhouse. Kontrolujemy sporo projektw pomocowych. Sprawdzamy, czy pienidze trafiaj pod waciwy adres. - I trafiaj? - Rnie to bywa. Czy ma to jaki zwizek ze mierci mojego ojca?

Wallander zauway, e Bo Runfeldt sabo ukrywa to, e rozmowa z policjantem uwacza jego godnoci. Normalnie Wallander by si wkurzy, zwaszcza e kilka godzin wczeniej zosta podobnie potraktowany. Ale w towarzystwie Bo Runfeldta czu si niepewnie i co go powstrzymywao przed daniem upustu swojej zoci. Ciekawe, czy nie odziedziczy tej sualczoci po ojcu. Nieraz si paszczy przed mczyznami w lnicych amerykaskich samochodach, ktrzy przyjedali kupowa jego obrazy. Nigdy dotd o tym nie myla. Poczucie mniejszej wartoci, ukryte pod cienk warstw demokratycznego werniksu. Przyglda si niebieskookiemu mczynie. - Pana ojciec zosta zamordowany - powiedzia. - To ja decyduj, ktre pytania s wane. Bo Runfeldt wzruszy ramionami. - Musz przyzna, e nie wiem zbyt duo o pracy policji. - Rozmawiaem dzisiaj z pask siostr. Jednemu z pyta, ktre jej zadaem, przypisuj szczegln wag. Chciabym je teraz postawi panu. Czy wiedzia pan, e ojciec by nie tylko kwiaciarzem, ale take prywatnym detektywem? Bo Runfeldt siedzia bez ruchu. Po chwili wybuchn miechem. - Ju dawno nie syszaem czego rwnie idiotycznego. - Idiotyczne czy nie, ale to prawda. - Prywatny detektyw? - Prywatny szpicel, jeli pan woli. Mia biuro. Przyjmowa rne zlecenia. Zajmowa si tym od co najmniej dziesiciu lat. Bo Runfeldt zda sobie spraw, e Wallander wie, co mwi. By autentycznie zdumiony. 200 - Rozpocz swoj dziaalno mniej wicej w tym czasie, kiedy utona paska matka. Wallander znowu mia podobne uczucie jak podczas spotkania z siostr Bo Runfeldta. Ledwie dostrzegalna zmiana na twarzy, jakby wszed na teren, od ktrego powinien trzyma si z daleka. - Wiedzia pan, e ojciec wybiera si do Nairobi - podj. - Kiedy mj kolega skontaktowa si z panem telefonicznie, by pan zaskoczony, e ojciec nie dotar na lotnisko Kastrup. - Rozmawiaem z nim w przeddzie wyjazdu. - Jaki by? - Jak zwykle. Mwi o podry. - Nie zauway pan adnych oznak niepokoju? - Nie. - Na pewno si pan zastanawia, co si stao. Czy znajduje pan jaki prawdopodobny powd, dla ktrego ojciec mgby dobrowolnie zrezygnowa z podry? Albo wyprowadzi pana w pole? - Nie widz adnego sensownego wyjanienia. - Wyglda na to, e si spakowa i opuci mieszkanie. Potem wszystkie lady si urywaj. - Pewnie kto na niego czeka. x - Kto? - zapyta po chwili Wallander. - Nie wiem. - Czy paski ojciec mia wrogw? - O ile mi wiadomo, ju nie. Wallander drgn. - Co pan rozumie przez ju nie"? - To, co mwi. Nie sdz, eby mia jeszcze jakich wrogw. - Mgby pan to ucili? Bo Runfeldt wyj z kieszeni papierosy. Wallander zauway, e lekko dry mu rka. - Ma pan co przeciwko temu, jeli zapal? - Nic a nic. 201

Wallander czeka na dalszy cig. Czu, e zblia si do czego wanego. - Nie wiem, czy ojciec mia wrogw - powiedzia Bo Run-feldt. - Ale znaem kogo, kto mia powody, eby go nie lubi. - Kto to jest? - Moja matka. Bo Runfeldt spodziewa si nastpnego pytania. Ale nie pado. Wallander milcza. - Ojciec uwielbia orchidee - podj Bo Runfeldt. - Mnstwo o nich wiedzia. Mona powiedzie, e by badaczem samoukiem. Poza tym wyrnia si czym jeszcze. - Czym? - Brutalnoci. Przez wszystkie lata maestwa bi matk. Czasami tak dotkliwie, e musiaa szuka pomocy w szpitalu. Prbowalimy j namwi, eby go zostawia, ale nic z tego nie wyszo. Bi j, potem by zrozpaczony, a ona mu ulegaa. Ten koszmar skoczy si dopiero z jej mierci, kiedy utona. - Jeli dobrze zrozumiaem, wpada do przerbla. - Wiem tyle samo co pan. Tak mi powiedzia ojciec. - Ale pan nie jest o tym przekonany? Bo Runfeldt rozgnit na wp wypalonego papierosa w popielniczce. - Moe zawczasu wyrbaa ten przerbel? Moe miaa ju wszystkiego dosy? - Czy istniaa taka ewentualno? - W ostatnich latach ycia matka kilka razy mwia o samobjstwie. Ale nie dawalimy temu wiary. Z reguy samobjstwa wydaj si nierealne dla tych, ktrzy powinni widzie i rozumie, co si dzieje. Wallander pomyla o rowie z palami i podpiowanych deskach. Gsta Runfeldt by brutalny. Bi on. Wallander doszukiwa si ukrytych znacze w sowach Bo Runfeldta. 202 - Nie opakuj ojca - stwierdzi Bo Runfeldt. - Nie wydaje mi si, eby siostra go opakiwaa. Zadrczy matk na mier. - Czy wobec was nie by brutalny? - Nigdy. Tylko wobec niej. - Dlaczego j bi? - Nie wiem. Nie powinno si le mwi o zmarych, ale ojciec by potworem. Wallander zastanawia si. - Czy nie myla pan o tym/ze ojciec mg zabi matk? e to nie by nieszczliwy wypadek? - Czsto tak mylaem - bez wahania odpar Bo Runfeldt. - Ale, naturalnie, nie da si tego udowodni. Nie ma wiadkw. Tamtego zimowego dnia byli na lodzie sami. - Jak si nazywa to jezioro? - Stangsjn. Niedaleko Almhultu. W poudniowej Smalan-dii. Wallander mia wraenie, e ledztwo chwycio si za gardo. Pojawio si duo pyta, ale nie byo nikogo, komu mona by je zada. - Czy mwi panu co nazwisko Berggren? Harald Berg-gren? - Nie, nic - odpowiedzia po namyle Bo Runfeldt. - Ale mog si myli. To popularne nazwisko. - Czy paski ojciec kiedykolwiek mia kontakt z najemnikami? - Nic o tym nie wiem. Pamitam, e czsto mi opowiada o Legii Cudzoziemskiej, kiedy byem dzieckiem. Mojej siostrze nie. - A co opowiada? - e to przygoda i e swego czasu marzy o tym, eby si zacign. Ale jestem pewien, e nie mia nic wsplnego ani z Legi, ani z najemnikami. - Czy sysza pan o Holgerze Erikssonie?

- O tym mczynie, ktry zosta zamordowany tydzie wczeniej od ojca? Czytaem w gazetach. Ale, o ile wiem, 203 l ojciec go nie znal. Naturalnie, mog si myli. Nie bylimy w bliskich kontaktach. Wallander skin gow. - Jak dugo zostanie pan w Ystadzie? - To zaley od tego, jak szybko uda nam si zaatwi formalnoci pogrzebowe i zdecydowa, co zrobi z kwiaciarni. - Moliwe, e jeszcze si odezw - powiedzia Wallander wsta. Wyszed z hotelu. Dochodzia dziewita. By godny. Wiatr tarmosi mu kurtk. Stan za rogiem i zastanawia si, co dalej. Na pocztek powinien co zje, a potem znale chwil na zebranie myli. Splatajce si z sob ledztwa ruszyy. Istniao jednak ryzyko, e mog straci grunt pod nogami. Gdzie w pmroku przecinay si losy Holgera Erikssona i Gsty Rufeldta. Niewykluczone, e byem tu "obok (ego punktu, pomyla, ale go przegapiem. Wsiad do samochodu i pojecha do komendy. Z samochodu zadzwoni do Ann-Britt Hglund. Nadal przeszukiwali biuro. Nyberga wysiali do domu, bo bardzo bolaa go stopa. - Wracam do komendy po interesujcej rozmowie z synem Rufeldta - poinformowa Wallander. - Potrzebuj czasu, eby to przemyle. - Grzebanie si w papierach nie wystarczy. Przyda si kto, kto myli. Nie wiedzia, czy nie powiedziaa tego z ironi, ale si tym nie przej. Hansson przeglda w swoim pokoju materiay ledcze. Wallander stan w drzwiach z kubkiem kawy w rku. - Gdzie s protokoy ekspertyz sdowo-lekarskich? - spyta. - Na pewno ju przyszy. Przynajmniej te o Holgerze Erikssonie. - U Martinssona. Chyba co o tym wspomina. - Czy on jeszcze jest? - Nie. Skopiowa jaki rejestr na dyskietk i mia nad tym popracowa w domu. 204 d- Czy zabieranie takich materiaw do domu jest dozwolone? - Nie wiem. Mnie to nie dotyczy, bo nie mam komputera. Cakiem moliwe, e to dzisiaj przewinienie subowe. - Niby co? - No, brak komputera w domu. - Jeli tak, jedziemy na jednym wzku. Chciabym obejrze te protokoy jutro rano. - Jak poszo z Bo Runfeldtem? - Zaraz to wszystko spisz. W kadym razie powiedzia kilka wanych rzeczy. A poza tym mamy cakowit pewno, e Gsta Runfeldt cz swojego czasu powica na praktyki detektywistyczne. - Wiem. Dzwoni Svedberg. Wallander wyj telefon z kieszeni. - Co robilimy, zanim mielimy komrki? Prawie zapomniaem. - To samo co teraz. Tyle e duej to trwao. Szukalimy budek telefonicznych. Czciej siedzielimy w samochodach. Ale robilimy dokadnie to samo. Idc do siebie, skin gow kilku policjantom z porzdkowej, ktrzy wychodzili ze stowki. Usiad na krzele, po dziesiciu minutach zdj kurtk i przysun koonotatnik. Gruntowne podsumowanie domniemanych okolicznoci zabjstw zajo mu ponad dwie godziny. Stara si nawigo-wa dwoma statkami jednoczenie. Cay czas szuka punktu stycznoci, ktrego istnienia by pewien. Kiedy po jedenastej odoy dugopis i odchyli si na krzele, nie mia ju nic do dodania. Nie wtpi, e zwizek musi by, po prostu jeszcze go nie znaleli.

Raz po raz wraca mylami do spostrzeenia poczynionego przez Ann-Britt Hglund. e w sposobie dziaania sprawcy byo co demonstracyjnego. mier Holgera Erikssona na 205 bambusowych palach. Przywizanie Gsty Runfeldta do drzewa i uduszenie go. Co widz, pomyla. Ale nie rozumiem, co. Kiedy zgasi wiato, zbliaa si pnoc. Sta w ciemnociach. Mia przeczucie, niejasny lk, e sprawca znowu uderzy. Podsumowujc przebieg wydarze, wyowi jeden jedyny sygna. Byo w nich co niedokoczonego. Nie wiedzia, co, ale nie mia wtpliwoci. 18 Czekaa do wp do trzeciej. Z dowiadczenia wiedziaa, e o tej porze wkrada si zmczenie. Przywoaa w pamici te noce, kiedy pracowaa na trzeci zmian. Zawsze tak byo. Midzy drug a czwart miaa najwiksz ochot na drzemk. Od dziewitej wieczorem czekaa w schowku na bielizn. Tak jak poprzednio wesza do szpitala frontowymi drzwiami. Nikt nie zwrci na ni uwagi. Ot, pielgniarka, ktrej si spieszy. Moe miaa co do zaatwienia w miecie? Albo posza po co do samochodu? Nie rzucaa si w oczy, poniewa nie byo w niej nic niezwykego. Zastanawiaa si nad przebraniem. Moe powinna woy peruk? Ale zrezygnowaa. Byby to przejaw przesadnej ostronoci. W schowku na bielizn, gdzie zapach wypranych, wymaglowanych przecierade przypomnia jej o dziecistwie, miaa duo czasu na mylenie. Siedziaa w ciemnociach, cho nic by si nie stao, gdyby zapalia wiato. Po pnocy wyja latark, t sam, ktrej uywaa w pracy, i przeczytaa ostatni list od matki. By niedokoczony, tak jak wszystkie przekazane jej przez Francoise Bertrand. Ale w ostatnim licie matka zdecydowaa si opowiedzie o tym, co kryo si za jej prb samobjcz. Zrozumiaa, e nigdy nie wyzbya si goryczy. 206 Dryfuj po wiecie jak bezpaski statek - pisaa. - Jak skazany na wieczn tuaczk Latajcy Holender, ktry musi odpokutowa za cudze grzechy. Mylaam, e z czasem nabior dystansu, e wspomnienia zbledn i raz na zawsze odpyn. Teraz wiem, e tak si nie stanie. Dopiero mier pooy im kres. A poniewa jeszcze nie chc umiera, wybieram pami". List by pisany w przeddzie przyjazdu do francuskich zakonnic, dzie przed wyonieniem si z mroku cieni, ktre j zabiy. Przeczytaa do koca i zgasia latark. Byo bardzo cicho. Dwa razy kto przeszed korytarzem. Schowek znajdowa si na czciowo tylko uytkowanym oddziale. Miaa duo czasu. W harmonogramie widniay trzy dni wolne. Dopiero za czterdzieci dziewi godzin stawi si w pracy. O siedemnastej czterdzieci cztery. Wykorzysta te dni. Dotychczas wszystko szo zgodnie z planem. Kobiety popeniay bdy, kiedy mylay jak mczyni. Wiedziaa o tym od dawna. Zreszt zdya to ju udowodni. Co jej jednak nie dawao spokoju. Burzyo harmonogram. ledzia wszystkie doniesienia prasowe, suchaa wiadomoci w radiu i ogldaa serwisy informacyjne na rnych kanaach. Nie ulegao wtpliwoci, e policja nic nie wie. O to jej zreszt chodzio. Nie zamierzaa zostawia adnych ladw, udao jej si oszuka tropice psy. Ale teraz lekko j irytowaa ta nieudolno. Nigdy nie zrozumiej, co si stao. Jej amigwki przejd do historii. Policja zawsze jednak bdzie podejrzewa o te przestpstwa mczyzn. Nie chciaa, eby tak byo. Siedzc w ciemnym schowku na bielizn, korygowaa swoje plany. Wprowadzi drobne poprawki, ktre w aden sposb nie wpyn na zmiany w harmonogramie. Zawsze istnia pewien margines, nawet jeli nie byo go wida na pierwszy rzut oka. Przyda amigwce twarzy. 207

O wp do trzeciej opucia schowek. Na korytarzu byo pusto. Poprawia fartuch i ruszya schodami na wysze pitro, na oddzia pooniczy. Na dyurze jak zwykle bd tylko cztery osoby. Sprawdzia to wczeniej, pytajc o pewn kobiet, ktra - o czym wiedziaa - wrcia ju wraz z dzieckiem do domu. Zerkna przy okazji przez rami pielgniarki na grafik i zobaczya, e wszystkie pokoje s zajte. Dlaczego kobiety rodz dzieci na przeomie jesieni i zimy? Cho nie moga tego zrozumie, znaa odpowied. Bo w dalszym cigu nie one o tym decydoway. Zatrzymaa si przed przeszklonymi drzwiami oddziau pooniczego i wpatrywaa si w kantorek. Uchylia drzwi. Cisza. Poone i pielgniarki byy zajte. Potrzebuje niespena pitnastu sekund, eby znale si w pokoju kobiety, ktrej zamierzaa zoy wizyt. Przypuszczalnie na nikogo si nie natknie, ale poniewa nie moga mie cakowitej pewnoci, woya na praw do odpowiednio spreparowan rkawiczk. Zrobia j sama, wypeniajc oowiem, ktrego ksztat dostosowaa do wypukoci kykci. Otworzya drzwi. W kantorku nie byo nikogo, gdzie grao radio. Szybko i bezgonie dotara do waciwego pokoju i wlizna si do rodka. Pacjentka nie spaa. Zdja rkawiczk i wsuna j do tej samej kieszeni, w ktrej by list od matki. Usiada na krawdzi ka. Kobieta bya bardzo blada, wyranie zaznacza si jej brzuch. Uja jej do. - Zdecydowaa si? - spytaa. Leca skina gow. Nie zdziwio jej to. Poczua co w rodzaju triumfu. Nawet najbardziej upodlone kobiety maj szans normalnie y. - Eugen Blomberg - wyszeptaa w odpowiedzi. - Mieszka w Lundzie. Pracuje na uniwersytecie. Nie potrafi wyjani, czym si zajmuje. Poklepaa ciarn po rku. - Dowiem si - powiedziaa. - Nie przejmuj si tym. - Nienawidz go. 208 - Susznie go nienawidzisz. - Gdybym moga, tobym go zabia. - Wiem. Ale nie moesz. Pomyl o dziecku. Schylia si, pogaskaa j po policzku, wstaa i znw woya rkawiczk. Zabawia tu gra dwie minuty. Ostronie otworzya drzwi. Ani ladu poonych i pielgniarek. Ruszya do wyjcia. Wanie mijaa kantorek, kiedy w jego drzwiach pojawia si jaka starsza kobieta. Przypuszczalnie jedna z poonych. C, pech. Nic nie moga na to poradzi. Przyspieszya kroku. Poona co do niej mwia. Chciaa jak najszybciej dopa drzwi, ale si nie udao. Starsza kobieta dogonia j, chwycia za rami i spytaa, kim jest i co tu robi. e te kobiety musz by takie uciliwe, pomylaa ze smutkiem, byskawicznie si odwrcia i wymierzya cios doni w rkawiczce. Nie by mocny, uwaaa, eby nie trafi w skro, celowaa w policzek, eby oguszy i eby si uwolni. Poona z jkiem osuna si na podog. Ju miaa odej, kiedy poczua na ydce zaciskajce si rce. No tak, uderzya zbyt lekko. W tym samym momencie usyszaa skrzypienie jakich drzwi w gbi. Sytuacja zaczynaa si wymyka spod kontroli. Kiedy wierzgna nog i pochylia si, eby zada kolejny cios, starsza kobieta drapna j w twarz. Uderzya w skro, nie zastanawiajc si nad skutkami, otworzya przeszklone drzwi i pucia si biegiem. Czua, e paznokcie rozoray jej policzek. Nikt za ni nie woa. Wytara twarz rkawem. Na biaym materiale wykwity plamy krwi. Woya rkawiczk do kieszeni i zdja drewniaki, eby szybciej biec. Zastanawiaa si, czy w szpitalu nie ma jakiego wewntrznego systemu alarmowego. Nie byo. Wysza bez adnych problemw, nikogo po drodze nie spotkaa. W samochodzie, kiedy ogldaa twarz we wstecznym lusterku, stwierdzia, e zadrapania s bardzo powierzchowne.

Nie wszystko poszo po jej myli. Nie zawsze mona na to liczy. Najwaniejsze, e nakonia przysz matk do 209 wyjawienia nazwiska mczyzny, ktry przysporzy) jej tylu nieszcz. Eugen Blomberg. Miaa dwie doby na rozpoznanie, sporzdzenie planu i opracowanie harmonogramu. Zreszt nie byo popiechu. Wszystko w swoim czasie. Przypuszczaa, e tydzie w zupenoci jej wystarczy. Piec by pusty. Czeka. W czwartek rano kilka minut po smej grupa ledcza stawia si w sali zebra. Wallander zaprosi rwnie Pera Akesona. Mia zaczyna, kiedy zauway, e jednej osoby brakuje. - A gdzie jest Svedberg? - spyta, zdziwiony. - By i wyszed - poinformowa Martinsson. - W nocy kto zosta napadnity w szpitalu. Mwi, e powinien szybko wrci. Wallander mia jakie mtne skojarzenia zwizane ze Svedbergiem i ze szpitalem. - To potwierdzaoby konieczno zaangaowania wikszej liczby osb - stwierdzi Per Akeson. - Niestety, nie moemy z tym duej zwleka. Wallander wiedzia, o co mu chodzi. Nie pierwszy raz on i Per Akeson rnili si w kwestii dodatkowych posikw. - Rozwaymy to na kocu - zdecydowa. - Tymczasem skupmy si na tym, co si ostatnio wydarzyo w tym zagmatwanym ledztwie. - Kilka razy dzwonili ze Sztokholmu - powiedziaa Lisa Holgersson. - Nie musz chyba mwi, kto. Te brutalne zabjstwa le wpywaj na wizerunek sympatycznych policjantw z prowincji. Wesoo przemieszana z rezygnacj. Nikt nie skomentowa rewelacji Lisy Holgersson. Martinsson gono ziewn. - Wszyscy jestemy zmczeni - zareagowa Wallander. -Brak snu to nasze przeklestwo. Przynajmniej okresowo... 210 W tym momencie otworzyy si drzwi. Wszed Nyberg i przykutyka do stou. Wallander wiedzia, e kontaktowa si telefonicznie z laboratorium kryminalistycznym w Linkpingu. - Jak noga? - spyta. - Lepsze to ni tajlandzkie pale bambusowe. Wallander popatrzy na niego badawczo. - Wiemy, e s z Tajlandii? - Wiemy. Za porednictwem domu handlowego w Bremie importujemy bambusowe wdki i taki materia do wystroju wntrz. Rozmawiaem z ichnim przedstawicielem na Szwecj. Rocznie sprowadza si ponad sto tysicy takich drgw. Nie do koca wiadomo, skd. Ale w Linkpingu zaoferowali pomoc w ustaleniu, od kiedy u nas s. Bambus nadaje si do eksportu po ilu tam latach. Wallander skin gow. - Co jeszcze? - W sprawie Erikssona czy Runfeldta? - Jednego i drugiego. Nyberg otworzy notatnik. - Deski z kadki zostay kupione w markecie budowlanym w Ystadzie. Nie wiem, czy to powd do radoci. Na miejscu zbrodni nie ma nic, co by nas ewentualnie mogo zadowoli. Morderca przypuszczalnie skorzysta z lenej drogi za pagrkiem z ptasi wie. Jeli przyjecha samochodem. Co wydaje si prawdopodobne. Zrobilimy odciski wszystkich opon. Ale miejsce zbrodni wysprztano do czysta. - A dom?

- Problem polega na tym, e nie wiemy, czego szuka. Niby wszystko jest w porzdku. Wamanie, ktre denat zgosi rok temu, jest jednym wielkim znakiem zapytania. Na odnotowanie moe jedynie zasugiwa fakt, e przed kilkoma miesicami Holger Eriksson zamontowa dwa dodatkowe zamki. 211 - Co moe wiadczy o tym, e si ba - skomentowa Wallander. - Mylaem o tym - przyzna Nyberg. - Ale okazuje si, e wszyscy funduj sobie dodatkowe zamki. Nastay czasy drzwi przeciwpancernych. Wallander popatrzy po kolegach. - Co mwi ssiedzi? - spyta. - Jaki by Holger Eriksson? Kto miaby powd, eby go zabi? Harald Berggren? Musimy si nad tym zastanowi. Potem Wallander bdzie wspomina to zebranie jako niekoczc si wspinaczk. Kady przedstawi rezultaty swoich dokona i rozstali si ze wiadomoci, e do przeomu daleko. Holger Eriksson jawi si jako nieosigalny szczyt. Ledwie do czego si dokopali, to co okazywao si pustk. Stok si wydua, rosa stromizna. Nikt nic nie widzia, nikt nie zna sprzedawcy samochodw, mionika ptakw i poety. Wallander zacz dojrzewa do konkluzji, e si pomyli. Holger Eriksson przypadkiem trafi na przypadkowego morderc zabijajcego dla czystej przyjemnoci, ktry przypadkiem upatrzy sobie jego rw i podpiowa mu kadk. Ale w gbi duszy w to nie wierzy. Sprawca przekazywa precyzyjne komunikaty, pozby si Holgera Erikssona z wiadom sobie logik i konsekwencj. Jak? Tego nie wiedzia. Kiedy Svedberg wrci ze szpitala, utknli w martwym punkcie. Pniej Wallander uzna, e wybawi ich z opresji. Bo kiedy usiad przy stole i po duszej chwili udao mu si wreszcie uporzdkowa notatki, mieli wraenie, e drzwi ledztwa zaczynaj si uchyla. Na wstpie Svedberg przeprosi za spnienie i Wallan-derowi nie wypadao nie spyta, co si stao w szpitalu. - To bardzo dziwne - odpar Svedberg. - Tu przed trzeci w nocy na oddziale pooniczym pojawia si pielgniarka. Poona Ylva Brink, moja kuzynka, miaa akurat dyur. Poniewa nie rozpoznaa pielgniarki, chciaa si dowiedzie, co i jak. I wtedy oberwaa czym w rodzaju kastetu. Kiedy odzyskaa przytomno, pielgniarki ju nie byo. Zrobio si 212 potworne zamieszanie. Nikt nie mia pojcia, co robia na ich oddziale ta obca kobieta. Nie widziaa jej ani jedna pacjentka. Rozmawiaem z personelem. Wszystkie panie byy, rzecz jasna, zszokowane. - A co z twoj kuzynk? - spyta Wallander. - Doznaa wstrzsu mzgu. Wallander zamierza wrci do Holgera Erikssona, ale Svedberg mu w tym przeszkodzi. - Co dziwniejsze - powiedzia, nerwowo drapic si po ysinie - ta pielgniarka ju tam raz bya. Tydzie temu. Ylva akurat miaa wtedy dyur. I jest pewna, e to ta sama kobieta udawaa pielgniark. Wallander zmarszczy czoo. Nareszcie sobie przypomnia o zapiskach Svedberga, ktre od tygodnia leay na jego biurku. - Tydzie temu rozmawiae z Ylv Brink i zrobie notatki. - Ale je wyrzuciem, bo nic takiego si nie stao i uznaem, e nie ma si czym przejmowa. Mamy przecie waniejsze sprawy. - To bardzo nieprzyjemne - odezwaa si Ann-Britt Hglund. - Faszywa pielgniarka chodzi noc po oddziale pooniczym i nie waha si uy przemocy. Co w tym musi by. - Kuzynka niele j opisaa. Jest dobrze zbudowana i bardzo silna. Wallander nie wspomnia, e ma zapiski Svedberga na swoim biurku. - To dziwne - przyzna. - Jakie kroki podejmie szpital?

- Na razie zatrudni firm ochroniarsk i zobacz, czy faszywa pielgniarka znowu si pojawi. Zostawili wydarzenia ostatniej nocy. Wallander patrzy na Svedberga przygnbiony, przekonany, e dodatkowo spotguje si wraenie, e ledztwo stoi w miejscu. Ale si Pomyli. Svedberg mia nowe wiadomoci. 213 - W zeszym tygodniu rozmawiaem z byym pracownikiem Holgera Erikssona - zacz. Nazywa si Tur Karlhammar, ma siedemdziesit trzy lata i mieszka w Svarte. Napisaem raport, moe czytalicie. Przeszo trzydzieci lat sprzedawa samochody u Holgera Erikssona. Ubolewa nad tym, co si stao. Twierdzi, e o Holgerze Erikssonie nie mona powiedzie zego sowa. ona Karlhammara parzya w tym czasie kaw. Drzwi do kuchni byy otwarte. Nagle wesza do pokoju, postawia tac na stole tak gwatownie, e bryzna mietanka, wyzwaa Erikssona od ajdakw i posza. - I co dalej? - spyta zdziwiony Wallander. - Naturalnie zrobia si kopotliwa sytuacja. Ale Karlhammar obstawa przy swoim. A kiedy chciaem porozmawia z on, okazao si, e jej nie ma. - Jak to nie ma? - Wsiada do samochodu i odjechaa. Potem kilka razy do nich dzwoniem, ale nikt nie odpowiada. Dzisiaj rano przyszed list od ony Karlhammara. Przeczytaem przed wyjciem do szpitala. Bardzo interesujca lektura. Jeli to prawda, co ona pisze. - Stre - powiedzia Wallander. - A potem skopiuj ten list. - Twierdzi, e Holger Eriksson mia sadystyczne skonnoci. le traktowa podwadnych. Szykanowa tych, ktrzy chcieli od niego odej. Cigle powtarza, e moe poda mnstwo przykadw na to, e to wszystko prawda. - Sved-berg sign po list. - Pisze, e nie szanowa ludzi. By twardy i pazerny. Pod koniec nadmienia, e czsto jedzi do Polski. Podobno mia tam jakie kobiety, ktre, zdaniem pani Karlhammar, te mogyby niejedno o nim powiedzie. Ale to oczywicie mog by plotki. Skd miaaby wiedzie, co Holger Eriksson robi w Polsce? - I nie ma adnych sugestii o jego homoseksualizmie? -spyta Wallander. - Podre do Polski wiadczyyby raczej o czym innym. 214 - Karlhammar, rzecz jasna, nic nie sysza o Haraldzie Berggrenie. - Nie. Wallander poczu potrzeb rozprostowania koci. Informacje zawarte w licie byy wane. Pomyla, e po raz drugi tego dnia dowiaduje si o brutalnoci ofiar. Zarzdzi krtk przerw na przewietrzenie sali. Per Akeson zosta. - Sudan ju zaatwiony - powiedzia. Wallander poczu ukucie zazdroci. Per Akeson podj decyzj i nie ba si wyjazdu. Dlaczego on tego nie zrobi? Dlaczego zadowala si szukaniem domu? Teraz, kiedy ojca ju nie ma, nic go nie wie z Ystadem. Linda radzi sobie sama. - Nie potrzebuj tam policjantw do pilnowania porzdku wrd uchodcw? Mam pewne dowiadczenia z pracy w Ystadzie. Per Akeson rozemia si. - Mog popyta. Szwedzcy policjanci wchodz w skad rnych cudzoziemskich jednostek ONZ. Nic nie stoi na przeszkodzie, eby zoy podanie. - W tej chwili ledztwo stoi na przeszkodzie, ale pniej, kto wie? Kiedy jedziesz? - Po Boym Narodzeniu. - A co z on? Per Akeson rozoy rce.

- Chyba si cieszy, e przez jaki czas nie bdzie musiaa mnie oglda. - A ty? Te si cieszysz, e nie bdziesz jej oglda? - Tak - odpar po chwili wahania. - Ten wyjazd to wspaniaa rzecz. Czasem myl sobie, e moe ju nie wrc. I nie popyn do Indii Zachodnich aglwk, ktr sam zbudowaem. Nawet o tym nie marzyem. Ale bd w Sudanie. Co dalej, nie wiem. 215 - Wszyscy marz o ucieczce. Kady u nas szuka jakich rajskich ustroni. Niekiedy mam wraenie, e nie poznaj wasnego kraju. - Moe ja te uciekam? Ale Sudan to nie raj. - Dobrze robisz, e prbujesz. Mam nadziej, e si odezwiesz. Bdzie mi ciebie brakowao. - Z jednej rzeczy si ciesz. e bd pisa prywatne listy, ktre nie maj nic wsplnego z moim stanowiskiem subowym. Przy okazji sprawdz, ilu mam przyjaci i kto mi odpowie. Przerwa dobiega koca. Martinsson, jak zwykle zdjty niepokojem, e si przezibi, zamkn okna. Usiedli. - Wstrzymajmy si z podsumowaniem - zacz Wallan-der. - Przejdmy do Gsty Runfeldta. Ann-Britt Hglund opowiedziaa o piwnicy na Harpega-tan i detektywistycznym zaciciu Runfeldta. Kiedy ona, Svedberg i Nyberg nie mieli ju nic do dodania i wszyscy obejrzeli zdjcia wywoane przez Nyberga, Wallander zrelacjonowa przebieg rozmowy z synem Runfeldta. Zauway, e koledzy s o wiele bardziej skupieni ni na pocztku tego rozwlekego zebrania. - Nie mog si wyzby uczucia, e jestemy blisko czego rozstrzygajcego - powiedzia. Nadal szukamy punktu stycznoci. Co to znaczy, e Holger Eriksson i Gsta Runfeldt s uwaani za ludzi brutalnych? I dlaczego wychodzi to na jaw dopiero teraz? Przerwa, dajc im czas na komentarze lub pytania. Milczeli. - Powinnimy zacz dry gbiej - podj. - O caej masie rzeczy musimy wiedzie duo wicej. Wszystkie materiay trzeba bdzie przenicowa na wylot. Martinsson si tym zajmie. Poza tym niektre sprawy s waniejsze od innych. Myl midzy innymi o utoniciu ony Runfeldta. Mam wraenie, e to moe by istotne. Nastpnie dar Hol-gera Erikssona dla kocioa w Svenstaviku. Sam si tym zajm. Nie da si unikn podry. Na przykad nad jezioro 216 koo Almhultu, gdzie zgina ona Runfeldta. Ju mwiem, e jest w tym co dziwnego. Wiem, e mog si myli, ale powinnimy to sprawdzi. Nie wykluczam take wizyty w Svenstaviku. - Gdzie to jest? - spyta Hansson. - W poudniowej Jamtlandii. Kilkadziesit kilometrw od granicy z Harjedalen. - Co Holgera Erikssona czyo z t miecin? Chyba pochodzi ze Skanii? - Musimy si tego dowiedzie. Dlaczego nie zapisa pienidzy ktremu kocioowi z tych stron? Dlaczego wybra akurat tamten? Na pewno jest jaki konkretny powd. Nikt nie mia zastrzee. Dalej bd szuka igy w stogu siana. Nie liczyli na cud. Wiedzieli, e czeka ich mudna, wymagajca cierpliwoci praca. Po kilku godzinach Wallander postanowi poruszy problem dodatkowego personelu. Przypomnia sobie, e powinien co powiedzie o propozycji skorzystania z pomocy psychologa. - Nie mam nic przeciwko posikom - stwierdzi. - Duo rzeczy musimy posprawdza, a to wymaga czasu. - Zajm si tym - powiedziaa Lisa Holgersson. Per Akeson w milczeniu skin gow. Wallander nie pamita, eby Per Akeson kiedykolwiek powtrzy co, co raz zostao powiedziane. Pomyla, e to by moe dua zaleta na jego przyszym stanowisku w Sudanie.

- Mam natomiast wtpliwoci, czy rzeczywicie potrzebujemy psychologa, ktry by nam zaglda przez rami - podj, kiedy uzgodnili kwesti posikw. - Przyznaj, e Mats Ekholm, ktry by tu w lecie, to dobry partner do rozmw. Przedstawia sensowne argumenty i rozmaite punkty widzenia. Nie byy wprawdzie rozstrzygajce, ale miay swoj warto. Teraz sytuacja jest inna. Proponuj, ebymy wysali mu materia ledczy i poprosili o uwagi. Myl, e to na razie 217 I, powinno wystarczy. A gdyby si wydarzyo co dramatycznego, wrcimy do tej propozycji. I w tym punkcie nikt nie mia zastrzee. Skoczyli zebranie po pierwszej. Wallander szybko opuci komend i pojecha na lunch do rdmiejskiej restauracji. Dugie zebranie nieco go odmdyo. Jedzc, zastanawia si nad nowymi elementami ledztwa. Poniewa cigle wraca mylami do wypadku na jeziorze sprzed dziesiciu lat, postanowi zawierzy intuicji. Po lunchu zadzwoni do hotelu Sekelgarden". Bo Runfeldt by w pokoju. Wallander poprosi recepcjonist o przekazanie wiadomoci, e przyjdzie tu po drugiej. Potem pojecha do komendy i zabra do siebie Martinssona i Hanssona. Poleci Hanssonowi, eby si skontaktowa ze Svenstavikiem. - O co mam zapyta? - Dlaczego Holger Eriksson zrobi ten zapis w testamencie? Dlaczego chce da pienidze wanie im? Czy chce odpuszczenia grzechw? Jeli tak - jakich? A gdyby zaczli si powoywa na tajemnic subow, to powiedz, e potrzebujemy tych informacji, eby zapobiec kolejnym morderstwom. - Naprawd mam spyta o odpuszczenie grzechw? Wallander parskn miechem. - Dowiedz si jak najwicej. Ja pojad do Almhultu z Bo Runfeldtem. Popro Ebb, eby zarezerwowaa dla nas jakie pokoje. Martinsson by sceptyczny. - Co spodziewasz si tam znale, patrzc na jezioro? - Nie wiem. Ale przynajmniej bd mia czas, eby porozmawia z Bo Runfeldtem. Czuj, e kryj si tam wane dla nas informacje, ktre uda nam si pozna, jeli tylko bdziemy dostatecznie wytrwali. Musimy skroba tak mocno, eby przebi si przez skorup. Poza tym kto tam chyba by, kiedy doszo do tego wypadku. Chciabym, ebycie zadzwonili do kolegw z Almhultu. Wypadek sprzed dziesiciu lat. Crka, trenerka koszykwki, poda wam dokadn dat. Utonicie. Odezw si, jak tylko tam dotr. 218 Cigle wiao, kiedy szed do samochodu. Pojecha do Sekelgarden". Bo Runfeldt czeka na niego obok recepcji. - Prosz zabra wierzchnie okrycie - powiedzia Wallan-der. - Zrobimy sobie wycieczk. Bo Runfeldt przyglda mu si wyczekujco. - Dokd? - Powiem, kiedy bdziemy w samochodzie. Chwil pniej opucili Ystad. Dopiero za zjazdem nS Hr Wallander powiedzia, dokd jad. 19 Ledwie minli zjazd na Hr, znowu si rozpadao. Ju wtedy Wallander zacz wtpi w sens przedsiwzicia. Czy podr do Almhultu naprawd jest warta zachodu? Czy w utoniciu, do ktrego doszo dziesi lat temu, znajdzie co podejrzanego, co moe mie znaczenie dla ledztwa? Ale w gbi duszy nie wtpi. Nie spodziewa si rozwizania, tylko kroku naprzd. Bo Runfeldt, kiedy usysza, dokd jad, zirytowa si. Czy to art? Co tragiczna mier matki ma wsplnego z zamordowaniem ojca? Wallander nie odpowiedzia od razu, czeka na najbliszy dodatkowy pas ruchu, eby wyprzedzi tir, ktry obryzgiwa szyb botem.

- Pan i paska siostra niechtnie o tym mwicie - zacz. - Oczywicie, mog to zrozumie. O tragicznym wypadku nie opowiada si bez potrzeby. Prosz mi jednak wytumaczy, dlaczego nie wierz, eby to wanie byo powodem waszego milczenia? Jeli uzyskam zadowalajce wyjanienie, natychmiast wracamy. Przypominam, e nie ukrywa pan brutalnoci ojca. - Tym samym udzieliem odpowiedzi. Wallander dostrzeg ledwie wyczuwaln zmian w gosie Bo Runfeldta. Pojawia si nutka zmczenia; ju si nie broni. 219 Jechali przez monotonny krajobraz. - Matka mylaa o samobjstwie? - Dziwne, e nie zrobia tego wczeniej - po duszej chwili odpar Bo Runfeldt. - Nawet pan sobie nie wyobraa, w jakim piekle musiaa y. Ani pan, ani ja. Nikt. - Dlaczego si nie rozwioda? - Bo grozi, e j zabije, jeli go zostawi. Nie miaa adnych powodw, eby mu nie wierzy. Nieraz bi j tak dotkliwie, e trafiaa do szpitala. Nic o tym nie wiedziaem. Dopiero pniej wszystkiego si domyliem. - Lekarz jest zobowizany powiadamia policj, jeli podejrzewa akty przemocy. - Zawsze miaa jak wymwk. I bya przekonujca. eby go chroni, nie wahaa si poniy samej siebie. Potrafia na przykad powiedzie, e przewrcia si po pijanemu. Mimo e nie braa alkoholu do ust. Ale lekarze, naturalnie, o tym nie wiedzieli. Bo Runfeldt umilk, kiedy wyprzedzali autobus. Wallander zauway, e jego pasaer jest spity. Najwyraniej ba si jazdy samochodem. - Myl, e dzieci powstrzymyway j przed samobjstwem - podj, kiedy autobus zosta daleko za nimi. - To cakiem naturalne - przyzna Wallander. - Wrmy jednak do tego, co powiedzia pan wczeniej. e ojciec grozi matce. Mczyni maltretujcy kobiety przewanie nie maj zamiaru ich zabija. Chc je w ten sposb kontrolowa. Zdarza si, e uderz za mocno i koczy si to mierci. Do zabjstwa najczciej dochodzi na innym tle. To krok dalej. - Czy.jest pan onaty? - do nieoczekiwanie zapyta Bo Runfeldt. - Byem. - Czy bi pan on? - Dlaczego miabym to robi? - Tak tylko pytani. - Nie rozmawiamy o mnie. 220 Bo Runfeldt zamilk. Jakby chcia da Wallanderowi czas do namysu. Z ca wyrazistoci przypomnia sobie t scen ze swojego maestwa, kiedy przyoy Monie w niedorzecznym i niekontrolowanym ataku szau. Upada, uderzajc gow o futryn, i na kilka sekund stracia przytomno. Niewiele brakowao, eby spakowaa walizk i odesza. Linda bya wtedy malutka. Wallander prosi i baga. Rozmawiali przez ca noc. W kocu zostaa. To zdarzenie wryo mu si w pami. Nie bardzo jednak pamita, co je sprowokowao. O co si pokcili? Dlaczego tak si wciek? Nie wiedzia. Wypar to. Niemal niczego innego tak si nie wstydzi w swoim yciu. Nie chcia, by mu o tym przypominano. - Wrmy do tego dnia sprzed dziesiciu lat - powiedzia po chwili. - Co si stao? - Bya niedziela, pocztek lutego, a dokadnie pity lutego osiemdziesitego czwartego roku. adny chodny dzie. Zazwyczaj jedzili w niedziele na wycieczki. Spacerowali po lesie albo nad morzem. Albo chodzili po zamarznitych jeziorach. - Brzmi idyllicznie. Jak to si ma do tego, o czym pan wspomnia wczeniej? - Rzecz jasna, nie bya to idylla, tylko jej przeciwiestwo. Mama zawsze si panicznie baa. Nie przesadzam. Od dawna strach zdominowa jej ycie. Bya psychicznie wyniszczona. Jeli

ojciec mia ochot na niedzieln przechadzk, to si na ni wybierali. Groba uycia pici bez przerwy wisiaa w powietrzu. Jestem pewien, e on nie widzia jej lku. Sdzi, e wybaczaa mu kady akt przemocy i zapominaa o wszystkim. Podejrzewam, e w swoich napaciach na ni widzia jedynie chwilow impulsywno. Nic wicej. - Chyba rozumiem. I co si wtedy stao? - Nie wiem, dlaczego wybrali si akurat do Smalandii. Zaparkowali na lenej drodze. nieg nie by zbyt gboki. Poszli nad jezioro, ld nagle si zaama i mama wpada do Wody. Nie udao mu si jej wycign, wrci do samochodu 221 i pojecha po pomoc. Kiedy j znaleli, naturalnie ju nie ya. - Jak si pan o tym dowiedzia? - Ojciec zadzwoni do mnie. Byem wtedy w Sztokholmie. - Co pan zapamita z tej rozmowy? - By wstrznity. - W jaki sposb? - Mona by wstrznitym na kilka sposobw? - Paka? By w szoku? Prosz opisa to dokadniej. - Nie, nie paka. Miewa zy w oczach tylko wtedy, kiedy opowiada o rzadkich okazach orchidei. Odniosem wraenie, e prbuje mnie przekona, e zrobi wszystko, co tylko mg, eby j uratowa. Ale to przecie oczywiste, e prbuje si pomc temu, kto jest w potrzebie, prawda? - Co jeszcze mwi? - Prosi, ebym zawiadomi siostr. - Wic najpierw zadzwoni do pana? -Tak. - Co byo potem? - Przyjechalimy do Skanii. Tak jak teraz. Pogrzeb odby si tydzie pniej. Rozmawiaem przez telefon z policjantem. Powiedzia, e ld okaza si nadspodziewanie kruchy. Matka nie bya ani dua, ani cika. - Tak powiedzia? e ld okaza si nadspodziewanie kruchy? - Mam pami do szczegw. Moe dlatego, e jestem rewidentem. Wallander pokiwa gow. Przydrona tabliczka informowaa, e zbliaj si do kawiarni. Podczas krtkiego postoju Wallander zapyta Runfeldta o jego prac. Sucha jednym uchem, odtwarza w mylach przebieg ich rozmowy w samochodzie. Pado w niej co wanego. Ale co? Kiedy szykowali si do wyjcia, w jego kieszeni zabrzczaa komrka. Dzwoni Martinsson. Bo Runfeldt odszed na bok. - Wyglda na to, e mamy pecha - powiedzia. - Jeden policjant, ktry pracowa dziesi lat temu w Almhulcie, 222 zmar, a drugi przeprowadzi si do Orebro, kiedy przeszed na emerytur. Wallander poczu zawd. Bez rzetelnego rda informacji ich podr niemal stracia sens. - Nawet nie wiem, jak trafi nad jezioro - stwierdzi. _ Czy nie ma kierowcy karetki? Albo straakw, ktrzy j wycignli spod lodu? - Odnalazem mczyzn, ktry pomg Gocie Runfeld-towi. Dostaem jego nazwisko i adres. Problem polega na tym, e nie ma telefonu. - Naprawd s w tym kraju ludzie, ktrzy obywaj si bez telefonu? - Najwyraniej. Masz co do pisania? Wallander szuka po kieszeniach. Jak zwykle nie mia ani papieru, ani dugopisu. Bo Runfeldt wrczy mu piro w zotej obsadce i wizytwk.

- Nazywa si Jacob Hoslowski - powiedzia Martinsson. - To kto w rodzaju miejscowego dziwaka. Mieszka sam niedaleko jeziora. Stangsjn ley na pnoc od Almhultu. Rozmawiaem z mi pracownic urzdu gminnego. Przy wjedzie do miasteczka jest tablica informacyjna. Nie umiaa mi dokadnie wyjani, jak dojecha do Jacoba Hoslowskiego. Musisz zapyta kogo z mieszkacw. - Co z noclegiem? - Macie zarezerwowane pokoje w hotelu IKEI. - Czy IKEA nie sprzedaje mebli? - Owszem. Ale jest rwnie wacicielem hotelu. Zajazd IKEA". - Co poza tym? - Wszyscy s bardzo zajci. Chyba Hamren przyjedzie ze Sztokholmu, eby nam pomc. Wallander pamita dwch policjantw z centrali, ktrzy Wspierali ich w lecie. Nie mia nic przeciwko ich ponownej obecnoci. - A Ludwigsson? - Mia wypadek samochodowy i ley w szpitalu. 223 - Co powanego? - Nie wiem, spytam. Ale nie sdz. Wallander zakoczy rozmow i odda piro Bo Runfeldtowi. - Wyglda na drogie - zauway. - Rewident w firmie takiej jak Price Waterhouse to jedna z najlepszych posad - wyjani Bo Runfeldt. - Przynajmniej pod wzgldem zarobkw i widokw na przyszo. Mdrzy rodzice doradzaj dzisiaj swoim dzieciom, eby wybray zawd rewidenta. - Jaka jest rednia pensja? - Wikszo pracownikw powyej okrelonego poziomu podpisuje indywidualne kontrakty. S objte tajemnic. Wallander domyli si, e pensje na pewno s bardzo godziwe. Jak wszystkich, zdumieway go rozmaite doniesienia na temat poziomu pac i wysokoci odpraw. On, policjant kryminalny z wieloletnim dowiadczeniem, zarabia marnie. Gdyby si zdecydowa na prac w prywatnym sektorze ochroniarskim, dostawaby co najmniej dwa razy tyle. Ale si nie zdecydowa. Pozostanie na dotychczasowej posadzie przynajmniej dopty, dopki bdzie w stanie utrzyma si z pensji. Czsto myla, e obraz Szwecji mona przyrwna do rnych rodzajw kontraktw. Byli w Almhulcie o pitej. Bo Runfeldt spyta, czy naprawd musz tutaj nocowa. Wallander nie potrafi udzieli przekonujcej odpowiedzi. Waciwie Bo Runfeldt mgby jeszcze tego wieczora wrci do Malm. Stwierdzi jednak, e pjd nad jezioro dopiero nastpnego dnia, poniewa niedugo si ciemni. Chcia, eby Runfeldt mu towarzyszy. Wallander zainstalowa si w hotelu i od razu postanowi odnale Jacoba Hoslowskiego. Przyjrza si lokalizacji Stangsjn, zaznaczonego na tablicy informacyjnej przed wjazdem do Almhultu. Zapada zmierzch. Skrci w lewo, po chwili jeszcze raz w lewo. By w gstym lesie. Daleko 224 dod krajobrazw Skanii. Zobaczy mczyzn naprawiajcego furtk, zatrzyma si i spyta, jak trafi do domu Jacoba Hoslowskiego. Uzyska odpowied i ruszy przed siebie. W silniku co zazgrzytao. Pomyla, e niedugo czeka go wymiana samochodu. Ciekawe, skd wemie na to pienidze. Tego peugeota kupi niespena rok temu, kiedy poprzedni samochd, te peugeot, spali si pewnej nocy na E65. Przypuszczalnie znowu kupi peugeota. Z wiekiem coraz wyraniej dawaa o sobie zna sia przyzwyczajenia. Zahamowa przed boczn drog. Jeli dobrze zrozumia objanienia mczyzny, powinien skrci w prawo i przejecha mniej wicej osiemset metrw. Droga bya w fatalnym stanie.

Po stu metrach podda si i wycofa. Obawia si, e utknie na dobre. Wysiad i eby nie traci ciepa, szybko ruszy naprzd. Szumiay drzewa. Dom sta tu przy lenej drodze. Stara chata zagrodnika. Na podwrzu poniewieray si wraki samochodw. Na pniaku siedzia kogut i patrzy na niego. W jednym oknie si wiecio. Wallander zauway, e to lampa naftowa. Zastanawia si, czy nie odoy tej wizyty do jutra. Nie. Odby dug podr, nie ma co traci czasu. Kogut siedzia nieruchomo. Zapuka. Po chwili usysza odgos krokw. Drzwi si otworzyy i stan w nich niespena czterdziestoletni mczyzna. By modszy, ni Wallander przypuszcza. Wallander przedstawi si. - Jacob Hoslowski - odpar mczyzna z ledwie zauwaalnym obcym akcentem. mierdzia z brudu. Dugie wosy i broda byy zmierzwione i zaniedbane. Wallander zaczaj oddycha przez usta. - Czy mgbym zabra panu kilka minut? Przyjechaem z Ystadu. Hoslowski umiechn si i zrobi miejsce. - Prosz wej. Wpuszczam wszystkich, ktrzy pukaj do moich drzwi. 225 Wallander wszed do ciemnej sieni i od razu niemal si potkn o kota. Okazao si, e cay dom jest ich peen. Nigdy w yciu nie widzia tylu kotw naraz. Przypomniao mu si Forum Romanum. Tyle e tutaj smrd by nie do zniesienia. Szeroko otworzy usta, zanim zdoby si na pierwszy oddech. Wszed za Jacobem Hoslowskim do wikszego pokoju, jednego z dwch w tej starej chacie. Byy tam tylko materace, poduszki, sterty ksiek i stoek, na ktrym staa lampa naftowa. I koty. Wszdzie. Wallander mia wraenie, e czujnie si w niego wpatruj i e w kadej chwili mog si na niego rzuci. - Rzadko spotyka si domy, w ktrych nie ma elektrycznoci - skonstatowa Wallander. - yj poza czasem - odpar Hoslowski. - W nastpnym yciu bd kotem. Wallander skin gow. - Ach, tak - powiedzia bez przekonania. - Jeli dobrze zrozumiaem, mieszka pan tutaj rwnie dziesi lat temu. - Mieszkam tutaj, odkd opuciem czas. - A kiedy opuci pan czas? - zapyta, zdajc sobie spraw z niejednoznacznoci tego pytania. - Bardzo dawno temu. Domyla si, e na bardziej wyczerpujc odpowied nie ma co liczy. Z pewnym wysikiem usiad na poduszce. Mia nadziej, e nie jest przesiknita kocimi szczynami. - Dziesi lat temu w Stangsjn utona kobieta - powiedzia. - Poniewa takie wypadki nie zdarzaj si czsto, moe pan sobie to przypomina. Mimo e yje pan poza czasem. Wallander zauway, e Hoslowski - wariat albo optany jakimi proroczymi wizjami pozytywnie przyj jego sowa o bezczasowej egzystencji. - Stao si to pewnej zimowej niedzieli - doda Wallander. - Wedug posiadanych przez nas informacji, kto szuka u pana pomocy. Hoslowski pokiwa gow. Pamita. 226 - Jaki mczyzna dobija si do drzwi. Chcia skorzysta z telefonu. Wallander rozejrza si po pokoju. - Ale pan nie ma telefonu. - A z kim miabym rozmawia? Wallander skin gow. - I co byo dalej? - Odesaem go do najbliszego ssiada. Tam jest telefon. - Nie zaprowadzi go pan? - Poszedem nad jezioro, eby zobaczy, czy mog j wycign. - Czy mczyzna, ktry dobija si do drzwi, by bardzo zdenerwowany?

- Moe. - To znaczy? - Przypominam sobie, e jego opanowanie nie bardzo przystawao do sytuacji. - Czy zauway pan co jeszcze? - Nie pamitam. To si rozgrywao w innym wymiarze kosmicznym, ktry od tamtej pory wiele razy si zmieni. - No dobrze, poszed pan nad jezioro. I co potem? - Ld byszcza. Zobaczyem przerbel. Podszedem, ale w wodzie nic nie byo. - Podszed pan? Nie ba si pan, e ld si zaamie? - Wiem, gdzie jest nony. Poza tym w razie potrzeby umiem si wyzby wasnego ciaru. Z szalecem rozsdnie si nie porozmawia, pomyla z rezygnacj Wallander. - Czy mgby pan opisa przerbel? - Musia go wyrba jaki wdkarz. Potem zamarz, ale ld nie zdy zgstnie. Wallander zastanawia si. - Czy ci, co owi na bystk, nie robi mniejszych otworw? - Ten by czworoktny. Moe kto go wyrn? - Czy w Stangsjn owi si na bystk? 227 - W tym jeziorze jest mnstwo ryb. Ja te wdkuj, ale nie zim. - Sta pan koo przerbla, nic pan nie widzia, l co pan zrobi? - Rozebraem si i wszedem do wody. Wallander wpatrywa si w Hoslowskiego. - Dlaczego, na Boga? - Pomylaem, e wyczuj j stopami. - Mg pan zamarzn. - W razie potrzeby staj si niewraliwy na mrz albo upa. Wallander doszed do wniosku, e powinien by przewidzie tak odpowied. - Ale nie wyczu jej pan? - Nie. Podcignem si na ld i ubraem. Potem przybiegli ludzie. I przyjecha samochd z drabinami. Wtedy odszedem. Wallander z mozoem podnis si z niewygodnej poduszki. Smrd by nieznony. Nie mia wicej pyta i nie chcia bez potrzeby przedua wizyty. Jednoczenie nie mg zaprzeczy, e Jacob Hoslowski okaza mu przychylno i by uprzejmy. Wyszli na podwrko. - Pniej j wycignli - powiedzia. - Mj ssiad opowiada mi o tym, o czym jego zdaniem powinienem wiedzie. Bardzo miy czowiek. Midzy innymi uwaa, e musz zna wszystkie poczynania miejscowego towarzystwa strzeleckiego. Mniej wane jest dla niego to, co si dzieje na wiecie. Dlatego niewielkie mam o tym pojcie. Mgbym spyta, czy obecnie nie toczy si jaka wiksza wojna? - Wiksza nie - odpar Wallander. - Ale duo maych. Hoslowski pokiwa gow. - Mj ssiad mieszka bardzo blisko. Nie wida std jego domu. Moe jakie trzysta metrw. Ziemskie odlegoci trudno oszacowa. 228 k Wallander podzikowa i odszed. Byo ciemno. Owietla sobie drog latark. Wrd drzew pobyskiwao wiato. Pomyla o Jacobie Hoslowskim i jego kotach. Zatrzyma si przed stosunkowo now will. Obok sta samochd z napisem Usugi rurocigowe". Zadzwoni do drzwi. Otworzyy si gwatownie, jakby Wallander by ostatni w nieprzebranym korowodzie natrtw. Na progu stan bosonogi mczyzna w biaym podkoszulku. Mia sympatyczn twarz. W gbi da si sysze krzyk dziecka. Wallander krtko wyjani, kim jest.

- Hoslowski pana przysa? - zapyta z umiechem mczyzna. - Skd pan wie? - Czuj po zapaszku. Prosz wej. To si przewietrzy. Wallander uda si za rosym mczyzn do kuchni. Krzyki dziecka dobiegay z pitra. Gdzie gra telewizor. Run Nilsson instalowa rurocigi. Wallander podzikowa za kaw i powiedzia, w jakiej sprawie przyszed. - Takich rzeczy si nie zapomina - odpar Run Nilsson. - Byem wtedy kawalerem. Sta tu jeszcze stary dom, ktry potem rozebraem i zbudowaem nowy. Czy to si naprawd wydarzyo dziesi lat temu? - Dziesi bez niespena czterech miesicy. - Zaomota do drzwi. By rodek dnia. - Jak si zachowywa? - By zdenerwowany. Ale opanowany. Zadzwoni pod numer alarmowy. W tym czasie ubraem si i poszlimy skrtem przez las. Czsto wtedy wdkowaem. - Czy cay czas by opanowany? Co mwi? - e ld si zaama i wpada do wody. - Podobno by dosy gruby. - Z lodem nigdy nic nie wiadomo. Mog by niewidoczne szczeliny albo ciesze warstwy. Chocia byo to troch dziwne. - Jacob Hoslowski powiedzia, e przerbel mia ksztat czworokta. e kto mg go wyrn. 229 - Ksztatu nie pamitam. W kadym razie by duy. - Ale wszdzie wok ld mocno trzyma. Nie ba si pan tam wchodzi? Pan, taki rosy mczyzna? Run Nilsson pokiwa gow. - Duo o tym pniej mylaem - powiedzia. - Przerbel nagle si otwiera i kobieta wpada do wody. Dlaczego nie udao mu si jej wycign? - Jak to tumaczy? - Mwi, e prbowa, ale bardzo szybko znikna pod lodem. - Rzeczywicie tak byo? - Znaleli j kilka metrw od przerbla. Nie posza na dno. Widziaem, jak j wycigali. Nigdy tego nie zapomn. Nie mogem zrozumie, e tak duo waya. Wallander spojrza na niego ze zdziwieniem. - Co to znaczy, e tak duo waya"? - Znaem Nygrena, wczesnego policjanta. Ju nie yje. Powiedzia mi, e m twierdzi, jakoby waya prawie osiemdziesit kilo. To by wyjaniao, dlaczego ld si zaama. Nigdy tego nie mogem poj. Myl, e kady si zastanawia nad nieszczliwymi wypadkami. Nad tym, co si stao. I jak mona byo tego unikn. - Tak, zapewne - przyzna Wallander i wsta. - Dzikuj, e powici mi pan swj czas. Chciabym, eby jutro pokaza mi pan to miejsce. - Pjdziemy po wodzie? Wallander umiechn si. - To nie bdzie konieczne. Moe Jacob Hoslowski ma takie zdolnoci. Run Nilsson pokrci gow. - To miy czowiek. On i jego koty. Ale szalony. Wallander wraca len drog. W oknie Jacoba Hoslow-skiego palia si lampa naftowa. Run Nilsson obieca, e o smej rano bdzie w domu. Uruchomi samochd i pojecha do Almhultu. Silnik pracowa bez zarzutu. Wallander 230 zgodnia. Wypadaoby zaproponowa Bo Runfeldtowi wsplne zjedzenie kolacji. Podr nie okazaa si bezcelowa.

Kiedy dotar do hotelu, w recepcji czekaa na niego wiadomo. Bo Runfeldt wynaj samochd i pojecha do Vaxj. Mia tam przyjaci i tam zamierza spdzi noc. Obieca wrci do Almhultu wczenie rano. Wallander lekko si zirytowa. Runfeldt mg mu by potrzebny. Zostawi numer telefonu do Vaxjo, ale Wallander nie widzia powodw, eby do niego dzwoni. Jednoczenie ulyo mu, e ma cay wieczr dla siebie. Wzi prysznic i przypomniao mu si, e nie zabra szczoteczki do zbw. Ubra si, znalaz otwarty sklep, kupi to, czego potrzebowa, a potem zjad kolacj w pizzerii, obok ktrej przypadkiem przechodzi. Bez przerwy myla o utoniciu. Stopniowo zaczyna si wyania w miar sensowny obraz. Wrci do hotelu. Przed dziewit zadzwoni do Ann-Britt Hglund. Mia nadziej, e jej dzieci ju pi. Zrelacjonowa pokrtce, co si wydarzyo. By ciekaw, czy udao im si odszuka pani Svensson, przypuszczalnie ostatni klientk Gsty Runfeldta. - Jeszcze nie - powiedziaa Ann-Britt Hglund. - Ale si uda. Zakoczy rozmow. Potem wczy telewizor i nieobecny mylami, sucha programu publicystycznego, l nie wiedzie kiedy, zasn. Obudzi si wyspany kilka minut po szstej rano. O wp do smej by po niadaniu, zapaci za pokj i usiad obok recepcji. Chwil pniej przyszed Bo Runfeldt. aden nie wspomnia o Vaxj. - Pojedziemy nad jezioro - powiedzia Wallander - w ktrym utona pana matka. - Czy ta podr warta bya zachodu? - spyta z irytacj Bo Runfeldt. - Tak. I paska obecno miaa decydujce znaczenie. Bez wzgldu na to, co pan o tym myli. 231 Oczywicie nie bya to prawda, ale stanowczo Wallan-dera sprawia, e Bo Runfeldt spowania, a moe nawet uwierzy. Run Nilsson czeka na nich. Poszli ciek przez las. Byo bezwietrznie. Temperatura w okolicach zera. Pod stopami twarda ziemia. Przed nimi rozpocieray si wody podunego jeziora. Run Nilsson wskaza na punkt gdzie porodku. Bo Runfeldt wydawa si niemile dotknity. Wallander podejrzewa, e jest tutaj po raz pierwszy. - Trudno sobie wyobrazi jezioro skute lodem - powiedzia Run Nilsson. - Zim wszystko wyglda inaczej. Inaczej ocenia si odlego. To, co w lecie jest daleko, w zimie moe by tu-tu. Albo odwrotnie. Wallander stan na brzegu ciemnej wody. Wydao mu si, e obok kamienia przepywa maa rybka. Bo Runfeldt zapyta Nilssona o gboko jeziora. Wallander nie dosysza odpowiedzi. Co si stao? Czy Gsta Runfeldt zawczasu postanowi utopi on tamtej niedzieli? Pewnie tak. W jaki sposb spreparowa przerbel. W taki sam sposb, w jaki kto nad-piowa kadk Holgera Erikssona. I wizi Gst Runfeldta. Wallander dosy dugo patrzy na jezioro. Ale widzia jedynie swoje wewntrzne obrazy. Wrcili t sam drog. Przy samochodzie poegnali si z Nilssonem. Wallander pomyla, e bd w Ystadzie przed dwunast. Ale si pomyli. Zaraz za Almhultem silnik odmwi posuszestwa. Wallander zadzwoni do miejscowego przedstawiciela swojej firmy serwisowej. Mczyzna, ktry zjawi si po dwudziestu minutach, stwierdzi, e awaria jest powana i nie da si jej usun od rki. Nie pozostawao nic innego, jak zostawi samochd i wrci pocigiem do Malm. Mczyzna podwiz ich na stacj. Kiedy Wallander zaatwia z nim rne formalnoci, Bo Runfeldt poszed po bilety. Okazao, e kupi miejsca w pierwszej klasie. Wallander nic nie powiedzia. Pocig do Malm przez Hassleholm odjecha 232 o 9.44. Wallander zadzwoni do komendy i poprosi, eby kto odebra ich w Malm, poniewa nie byo adnego sensownego poczenia z Ystadem. Ebba obiecaa tego dopilnowa.

- Czy policja naprawd nie ma lepszych samochodw? - spyta Bo Runfeldt, kiedy pocig ruszy. - A gdyby to si stao podczas jakiej akcji? - To mj prywatny samochd - powiedzia Wallander. -Radiowozy s w o wiele lepszym stanie. Za oknem przesuwa si krajobraz. Wallander myla o Jacobie Hoslowskim i jego kotach. I o tym, e Gsta Runfeldt przypuszczalnie zamordowa on. Nie wiedzia, co to oznacza. Teraz Gsta Runfeldt te by martwy. Brutalny mczyzna, ktry prawdopodobnie dopuci si zabjstwa, zosta pozbawiony ycia w rwnie okrutny sposb. Najbardziej naturalnym motywem byaby zemsta. Ale kto si mci i za co? I jak pasuje do tej ukadanki Holger Eriksson? Jego rozmylania przerwaa konduktorka. Umiechna si i z wyranym skanskim akcentem poprosia o bilet. Mia uczucie, e patrzy na niego tak, jakby go znaa. Moe widziaa jego zdjcie w gazecie? - Kiedy bdziemy w Malm? - spyta. - O dwunastej pitnacie. A w Hassleholmie o jedenastej trzynacie. I posza. Rozkad jazdy miaa w maym palcu. 20 Przed dworcem gwnym czeka Peters. Bo Runfeldt chcia zosta kilka godzin w Malm. Po poudniu mia przyjecha do Ystadu, eby przejrze z siostr dobytek ojca i zdecydowa, co zrobi z kwiaciarni. 233 l Wallander usiad z tyu i spisywa na kolanie to, co si wydarzyo w Almhulcie. W dugopis i niewielki notes zaopatrzy si na dworcu w Malm. Maomwny Peters, widzc, e Wallander jest zajty, nie odezwa si ani razu. By soneczny wietrzny dzie. 14 padziernika. Od pogrzebu ojca nie min tydzie. Wallander podejrzewa, a raczej si obawia, e aoba i proces wychodzenia z niej jeszcze si nie rozpoczy. Pojechali prosto do komendy. Wallander zjad w pocigu kilka absurdalnie drogich kanapek i mg zrezygnowa z lunchu. Zatrzyma si przy recepcji i opowiedzia Ebbie o awarii samochodu. Jej dobrze utrzymane pv jak zwykle stao na parkingu. - Bdzie mi potrzebny nowy samochd - skonstatowa Wallander. - Nie da si tego unikn. Tylko skd ja wezm pienidze? - To straszne, e mamy takie niskie pensje. Lepiej o tym nie myle. - No nie wiem. Od niemylenia nie bd wysze. - Moe podpisae jaki tajny kontrakt gwarantujcy zawrotn odpraw. - Wszyscy maj zagwarantowane odprawy. Prcz ciebie i mnie. Idc do siebie, zaglda do pokoi kolegw. Zasta jedynie Nyberga, ktry urzdowa na kocu korytarza. Rzadko tam bywa. Przy biurku staa kula. - Jak stopa? - spyta Wallander. - Jest, jak jest - odburkn Nyberg. - Czy nie znalelicie przypadkiem neseseru Runfeldta? - W lesie koo Marsvinsholmu go nie ma. Psy by wytropiy. - Odkrylicie co nowego? - Zawsze co odkrywamy. Ale nie zawsze wiemy, czy te odkrycia maj jaki zwizek z prowadzonym ledztwem. Porwnujemy odciski opon z drogi za pagrkiem Holgera Erikssona z tymi, ktre zdjlimy w lesie. Wtpi, czy b234 dziemy mogli co ustali z cakowit pewnoci. W obu miejscach byo mokre gliniaste podoe. - Czy o czym jeszcze powinienem wiedzie?

- O mapiej gowie. To znaczy o ludzkiej gowie. Dostalimy wyczerpujce informacje z Muzeum Etnograficznego ze Sztokholmu. Zrozumiaem z tego mniej wicej poow. W kadym razie s przekonani, e gowa pochodzi z Konga Belgijskiego, czyli z dzisiejszego Zairu. Przypuszczaj, e ma od czterdziestu do pidziesiciu lat. - To by si zgadzao - powiedzia Wallander. - Muzeum chciaoby j mie w swoich zbiorach. - Musi o tym zdecydowa zwierzchnictwo po zakoczeniu ledztwa. Nyberg spojrza pytajco na Wallandera. - Zapiemy tych, ktrzy to zrobili? - Musimy. Nyberg skin gow. - Powiedziae zrobili" - zauway Wallander. - Kiedy rozmawialimy o tym wczeniej, bye zdania, e sprawca jest jeden. - Powiedziaem zrobili"? - Tak. - W dalszym cigu myl, e chodzi o jedn osob. Ale nie umiem wytumaczy, dlaczego tak myl. Wallander ju mia odej, kiedy Nyberg go zatrzyma. - Udao nam si wycign z firmy przesykowej Secur" ^ Borasu list zamwie Gsty Runfeldta. Nie liczc aparatury podsuchowej i pdzelka magnetycznego, zaopatrywa si u nich trzy razy. Firma nie dziaa od zbyt dawna. Kupi lornetk z noktowizorem, par latarek i kilka innych rzeczy bez znaczenia. Nic nielegalnego. Latarki znalelimy na Har-pegatan, ale lornetki nie ma ani tam, ani na Yastra Yallgatan. Wallander si zastanawia. - Moe chcia j zabra do Nairobi i spakowa do neseseru? Czy orchidee oglda si potajemnie pn noc? - Tak czy owak, lornetki nie znalelimy. 235 Wallander poszed do swojego pokoju. Zrezygnowa z kawy. Usiad przy biurku i przeczyta zapiski, ktre zrobi w drodze z Malm do Ystadu. Szuka podobiestw i rnic midzy dwoma morderstwami. Obaj mczyni uchodzili za brutalnych. Holger Eriksson le traktowa swoich pracownikw, a Gsta Runfeldt maltretowa on. Obaj zostali zamordowani w wyrafinowany sposb. Wallander nadal uwaa, e Runfeldt by wiziony. To jedyne sensowne wyjanienie jego dugiej nieobecnoci. Eriksson z kolei od razu poszed na spotkanie mierci. Tu bya rnica, ale nie do koca. Wallander dostrzega pewne ledwie uchwytne cechy wsplne. Dlaczego Runfeldta wiziono? Dlaczego sprawca zwleka z zabiciem go? Odpowiedzi mogo by wiele. Z jakiego powodu zdecydowa si czeka. Tu nasuway si nastpne pytania: Czy sprawca nie mia moliwoci, by natychmiast go zamordowa? Jeli tak, to dlaczego? Czy uwizienie Runfeldta stanowio cz planu i chodzio o to, eby godzeniem doprowadzi go do cakowitej utraty si? Wraca ten sam motyw. Zemsta. Zemsta za co? Jeszcze nie trafili na aden wyrany lad. Wallander zacz si zastanawia nad sprawc. Mwili o tym, e przypuszczalnie maj do czynienia z jednym silnym mczyzn. Oczywicie mogli si myli, sprawcw mogo by kilku, ale Wallander w to nie wierzy. Co w planowaniu zabjstw wskazywao na jednego czowieka. Staranne przygotowanie to jeden z powodw. Gdyby sprawca nie dziaa sam, mniej byoby tak dopracowanych szczegw. Wallander odchyli si na krzele. Prbowa zrozumie wasny niepokj, ktry go ani przez chwil nie opuszcza. Nie dostrzega czego w oglnym obrazie. Albo cakowicie bdnie to interpretowa. Co to byo?

Godzin pniej przynis sobie kaw i zadzwoni do optyka, ktry wczeniej daremnie na niego czeka. Nie wyznaczono mu nowego terminu. Mg przyj, kiedy zechce. Po dwukrotnym przeszukaniu kurtki znalaz numer telefonu 236 do mechanika w Almhulcie w kieszeni spodni. Naprawa miaa go sono kosztowa. Ale jeli chcia w ogle myle o sprzeday, musi zapaci. Po rozmowie z mechanikiem zadzwoni do Martinssona. - Nie wiedziaem, e wrcie - powiedzia Martinsson. -Jak ci poszo w Almhulcie? - Chciabym o tym pomwi. Czy .jest kto jeszcze? - Przed chwil widziaem Hanssona. Umwilimy si na pit. - No to poczekamy do pitej. Odoy suchawk i nagle pomyla o Jacobie Hoslow-skim jego kotach. Ciekawe, kiedy znajdzie czas na szukanie domu. Zacz podejrzewa, e nigdy. Mia coraz wicej pracy. Przedtem zdarzay si spokojniejsze okresy. Ale to ju przeszo. I nic nie zapowiadao zmian na lepsze. Nie wiedzia, czy dlatego, e ronie przestpczo; w kadym razie przemoc bywaa czasem duo brutalniejsza, ledztwa duo bardziej skomplikowane. Poza tym w dziaaniach operacyjnych brao udzia coraz mniej policjantw, coraz wicej ludzi siedziao w administracji. Wikszo zaczynaa organizowa prac mniejszoci. Wallander nie wyobraa sobie siebie wycznie za biurkiem. Tkwienie tam, tak jak teraz, traktowa jako chwilow przerw w normalnych rutynowych zajciach. Nigdy by nie wykryli adnego sprawcy, przesiadujc w czterech cianach komendy. Technika kryminalistycz-na, cho nieustannie si rozwija, nigdy nie zastpi pracy w terenie. Wrci mylami do Almhultu. Co si wydarzyo dziesi lat temu na skutym lodem jeziorze? Czy Gsta Runfeldt zaaranowa nieszczliwy wypadek? Przemawiay za tym pewne poszlaki. Nie zgadzao si zbyt duo szczegw. Bez wikszego wysiku powinni wycign z archiwum materiay dochodzeniowe. Prawdopodobnie byy niestaranne, ale trudno o to obwinia zajmujcych si t spraw policjantw. Bo niby co mieli podejrzewa? Dlaczego w ogle mieliby nabra jakichkolwiek podejrze? 237 Wallander podnis suchawk, jeszcze raz zadzwoni do Martinssona i poprosi, eby cign z Almhultu kopi materiaw dotyczcych utonicia. - Dlaczego sam tego nie zrobie? - zdziwi si Martins-son. - Bo z nikim od nich nie rozmawiaem. Siedziaem za to na pododze w towarzystwie niezliczonej iloci kotw i pewnego mczyzny, ktry, jeli zechce, moe nic nie way. Kopia przydaaby si jak najszybciej. Zakoczy rozmow, zanim Martinsson zdy go o cokolwiek zapyta. Bya trzecia. Spojrza w okno. Pogoda dopisywaa. Postanowi nie czeka i od razu pj do optyka. Mieli si spotka o pitej, do tego czasu i tak niewiele by zdziaa. Poza tym czu micy bl w skroniach. Woy kurtk i wyszed z komendy. Ebba rozmawiaa przez telefon. Zostawi jej kartk z wiadomoci, e wrci o pitej. Na parkingu wypatrywa swojego samochodu, zanim sobie przypomnia, co i jak. Spacer do rdmiecia zaj mu dziesi minut. Optyk mia sklep na Stora stergatan nieopodal Pilgrand. Czekajc kilka minut na wizyt, przeglda gazety. W jednej zamieszczono jego zdjcie, zrobione przeszo pi lat temu. Ledwie siebie rozpozna. Na rozkadwce obszerne teksty o morderstwach. Policja poda wyranym tropem". Tak wanie powiedzia, co nie byo prawd. Zastanawia si, czy zabjca czyta gazety. Czy ledzi ich ruchy? Jego uwag zwrci jeszcze jeden artyku, ktry czyta z rosncym zdumieniem. Popatrzy na zdjcia. Dziennikarz z Anmarkaren", pisma, ktre jeszcze nie zaczo wychodzi, mia racj. W Ystadzie zebrao si troch ludzi z caego kraju, eby powoa do ycia gwardi obywatelsk. Wypowiadali si bez ogrdek. Jeli zajdzie taka potrzeba, nie zawahaj si zama prawa. Popieraj dziaania policji. Ale nie akceptuj wprowadzanych

ci i redukcji. A przede wszystkim nie akceptuj chwiejnoci przepisw prawnych. Wallander odczuwa coraz wikszy niesmak i gorycz. Rzeczywicie co si zmienio. Rzecznicy uzbrojonej gwardii obywatelskiej wyszli z cienia. 238 Ju si nie ukrywali. Prcz nazwisk byy take ich zdjcia. Zjechali do Ystadu, eby stworzy oglnokrajow organizacj. Wallander odoy gazet. Bdziemy walczy na dwch frontach, pomyla. To co znacznie powaniejszego od wszystkich ugrupowa neonazistowskich, ktre wbrew powszechnej opinii nie stanowiy wielkiego zagroenia. O gangach motocyklowych nie wspominajc. Przysza jego kolej. Mia przed oczyma jaki dziwaczny aparat i wpatrywa si w rozmazane litery. Zaniepokoi si, e zaczyna lepn. Nic nie widzia. Ale kiedy optyk woy mu na nos okulary i poda gazet - w ktrej te by artyku o gwardii obywatelskiej i jej przyszym oglnokrajowym zarzdzie - mg bez najmniejszego wysiku wszystko przeczyta. Na chwil zapomnia o przykrym uczuciu wywoanym doniesieniami prasowymi. - Potrzebne panu okulary do czytania - uprzejmie poinformowa optyk. - To normalne w pana wieku. Plus ptora bdzie w sam raz. Co kilka lat bdzie pan musia wzmacnia ostro. Potem Wallander wybiera oprawki. Zdumia si, syszc ceny. Ale kiedy si dowiedzia, e s duo tasze, plastikowe, natychmiast si na nie zdecydowa. - Ile par? - spyta optyk. - Dwie? Jedn bdzie pan mia w zapasie. Wallander pomyla o wiecznie wsikajcych dugopisach. Na sam myl, e miaby nosi okulary na sznurku, robio mu si niedobrze. - Pi par - zaordynowa. Bya dopiero czwarta. Cho wczeniej tego nie planowa, postanowi zajrze do biura porednictwa w obrocie nieruchomociami, przed ktrego witryn zatrzyma si kilka dni temu i oglda domy na sprzeda. Tym razem wszed do rodka, usiad przy stole i studiowa oferty. Wybra dwie. Dosta kopie i obieca, e si odezwie w sprawie ogldania. Nadal mia troch czasu. Uzna, e powinien skorzysta 239 z okazji i pj do ksigarni przy Stortorget, eby uzyska odpowied na pytanie, ktre nie dawao mu spokoju od mierci Holgera Erikssona. Znajomy ksigarz by w magazynie mieszczcym si w podziemiach. Wallander zasta go pord skrzy z materiaami dla szk, ktre wanie rozpakowywa. Przywitali si. - Cigle jeste mi winien dziewitnacie koron - powiedzia ksigarz i umiechn si. - Za co? - W lecie zerwalicie mnie o szstej rano, bo potrzebna wam bya mapa Dominikany. Policjant, ktry po ni przyjecha, zapaci mi sto koron. A kosztowaa sto dziewitnacie. Wallander wsun do pod kurtk, eby wyj portfel. Ksigarz podnis rk. - Moja strata. Potraktuj to jako art. - Czy moesz mi powiedzie, kto czyta wiersze Holgera Erikssona? Sam finansowa ich wydanie. - Rzecz jasna, by amatorem, ale cakiem niezym. Kopot polega na tym, e potrafi dobrze pisa tylko o ptakach. Ilekro prbowa si zmierzy z inn tematyk, zawsze ponosi porak. - Kto kupowa jego wiersze? - W mojej ksigarni nie sprzeda duo egzemplarzy. Tak zwana miejscowa twrczo nie przynosi adnych dochodw. Ale ma swoj warto. - Kto je kupowa? - Szczerze mwic, nie wiem. Moe turyci, ktrzy przyjedaj do Skanii? Mionicy ptakw. Albo kolekcjonerzy literatury prowincjonalnej.

- Ptaki... Czyli nigdy nie napisa czego, co mogoby ludzi oburzy. - Oczywicie, e nie - zdumia si ksigarz. - Czy kto co takiego twierdzi? - Nie, po prostu chciaem to wiedzie. 240 Wallander opuci ksigarni i ruszy pod grk do komendy. Kiedy Wallander zaj swoje stae miejsce przy stole i woy okulary, w sali zebra zapanowaa oglna wesoo. Ale nikt nic nie powiedzia. - Kogo nie ma? - spyta. - Svedberga - odpara Ann-Britt Hglund. - Nie wiem, gdzie jest. Ledwie zdya dokoczy zdanie, Svedberg pojawi si w drzwiach. Wallander od razu si zorientowa, e ma co nowego. - Znalazem pani Svensson - powiedzia. - Czyli, jeli si nie mylimy, ostatni klientk Gsty Runfeldta. - Dobrze - skwitowa Wallander, czujc narastajce napicie. - Pomylaem, e moga przyj do kwiaciarni - podj Svedberg - eby si skontaktowa z Runfeldtem. Wziem zdjcia, ktre wywoalimy, i Wania Andersson przypomniaa sobie, e jedno z nich widziaa w pomieszczeniu na zapleczu. Zdjcie mczyzny. Kobieta o nazwisku Svensson kilka razy bya w kwiaciarni. Raz chciaa wysa komu kwiaty. Caa reszta posza gadko. Bez problemu udao si odszuka adres i numer telefonu. Pojechaem tam. Pani Svensson mieszka na Byabacksvagen w Svestadzie, gdzie sprzedaje wasne warzywa. Kiedy pokazaem jej zdjcia, potwierdzia, e wynaja Gst Runfeldta w charakterze prywatnego detektywa. - Dobrze - powtrzy Wallander. - Co jeszcze mwia? - Bya zajta, miaa w domu rzemielnikw. Pomylaem, e wsplnie powinnimy si przygotowa do tej rozmowy. - Chciabym si z ni zobaczy jeszcze dzisiaj - powiedzia Wallander. - Streszczajmy si. Zebranie trwao okoo p godziny. W trakcie wesza Lisa Holgersson. Wallander zda relacj z wyprawy do Almhultu, 241 ktr podsumowa konstatacj, e by moe Gsta Runfeldt zamordowa on. Poczekaj na kopi materiaw dochodzeniowych, a potem zastanowi si, co dalej. Kiedy skoczy, zalega cisza. Wszyscy uznali, e moe mie racj. Cokolwiek by to oznaczao. - Ta podr bya potrzebna - powiedzia po chwili Wal-lander. - Myl, e wyjazd do Svenstaviku rwnie moe przynie wymierne rezultaty. - A po drodze warto byoby zahaczy o Gavle - wtrcia Ann-Britt Hglund. - Poprosiam dobrego znajomego ze Sztokholmu, eby kupi mi w specjalnej ksigarni kilka numerw Terminatora". Dzisiaj je dostaam. Nie wiem, czy to ma jakie znaczenie. - Co to za gazeta? - spyta Wallander, ktremu co si obio o uszy. - Wychodzi w USA. Mona by j uzna za sabo zakamuflowane pisemko fachowe dla tych, ktrzy chcieliby zosta najemnikami, osobistymi ochroniarzami lub szukaj jakich onierskich porucze. To odstrczajca gazeta. Bardzo rasistowska. Znalazam tam interesujce ogoszenie. Pewien czowiek z Gavle pisze, e moe zaatwi zlecenia dla mczyzn chtnych do walki i wolnych od przesdw". Zadzwoniam do kolegw z Gavle. Wiedzieli, kto to jest, ale nigdy si z nim nie zetknli. Ich zdaniem, ma on rozlege kontakty z byymi szwedzkimi najemnikami. - To moe by wane - przyzna Wallander. - Musimy z nim porozmawia. Na pewno uda si poczy podr do Svenstaviku i do Gavle. - Spojrzaam na map. Mona polecie do stersundu i wynaj samochd albo poprosi o pomoc kolegw. Wallander zamkn koonotatnik.

- Postaraj si to zaatwi. Jeli to moliwe, na jutro. - Jutro jest sobota - zauway Martinsson. - Ci, ktrych chciabym spotka, mog ze mn porozmawia nawet w sobot - powiedzia Wallander. - Nie mamy czasu do stracenia. Proponuj zakoczy zebranie. Kto jedzie ze mn do S6vestadu? 242 Nim ktokolwiek zdy odpowiedzie, Lisa Holgersson zastukaa owkiem w st. - Chwileczk. Moe nie wiecie, e w miecie zebrali si ludzie, ktrzy chc zaoy oglnokrajow gwardi obywatelsk. Uwaam, e powinnimy w miar szybko wypracowa wsplne stanowisko w tej sprawie. - Gwny Zarzd Policji wyda mnstwo oklnikw dotyczcych tak zwanej gwardii obywatelskiej - powiedzia Wal-lander. - Myl, e ci ludzie wietnie si orientuj, jaki jest stosunek szwedzkiego prawodawstwa do prywatnego wymiaru sprawiedliwoci. - Z pewnoci - odrzeka Lisa Holgersson. - Ale mam nieodparte przeczucie, e co si zaczyna zmienia. Podejrzewam, e ju wkrtce czonek takiej grupy na przykad zastrzeli zodzieja, po czym wszyscy bd si nawzajem kry. Wallander wiedzia, e ona ma racj. Nie mg si jednak w to angaowa, kiedy mieli na gowie dwa morderstwa. - Odmy t spraw do poniedziaku - zaproponowa. - Zgadzam si, e to wane. Ba, na dusz met wrcz zasadnicze, jeli nie chcemy dominacji ludzi bawicych si w policjantw. Lis Holgersson zadowolia ta odpowied. Wallanderowi miaa towarzyszy Ann-Britt Hglund i Svedberg. Bya szsta, kiedy wyruszyli do S6vestadu. Zachmurzyo si, wieczorem lub w nocy pewnie si rozpada. Pojechali samochodem Ann-Britt Hglund. Wallander usiad z tyu. Ni std, ni zowd zacz si zastanawia, czy po wizycie u Jacoba Hoslowskie-go cigle nie zalatuje od niego kotami. - Maria Svensson - zacz Svedberg - ma trzydzieci sze lat i zajmuje si upraw warzyw. Jeli dobrze j zrozumiaem, nie stosuje adnych chemicznych trucizn. - Nie spytae, dlaczego skontaktowaa si z Runfeldtem? - Nie, poprzestaem na tym, e potwierdzia ten kontakt. - Zapowiada si bardzo interesujco - powiedzia Wallander. - W swojej policyjnej karierze nigdy nie spotkaem kogo, kto prosiby o pomoc prywatnego detektywa. 243 - To byo zdjcie mczyzny - wczya si Ann-Britt Hglund. - Czy ona jest matk? - Powiedziaem wszystko, co wiem - odpar Svedberg. - Teraz wiemy rwnie duo. - Rwnie mao - poprawi go Wallander. - Waciwie tyle, co nic. Po dwudziestu minutach dotarli do Svestadu. Kiedy, przed laty, Wallander zdejmowa tutaj wisielca. Pamita o tym, poniewa to byo jego pierwsze samobjstwo. Zrobio mu si przykro. Svedberg zatrzyma si przed posesj, na ktrej stay dom, szklarnia i sklep. Na tabliczce widnia napis: Warzywa Svensson". Wysiedli z samochodu. - Tu mieszka - poinformowa Svedberg. - Chyba ju zamkna sklep. - Kwiaty i warzywa - powiedzia Wallander. - Czy to co znaczy? Czy to tylko zbieg okolicznoci? Nie spodziewa si odpowiedzi. I susznie. Kiedy byli w poowie alejki, drzwi si otworzyy. - Oho - zauway Svedberg - Maria Svensson czekaa na nas. Wallander patrzy na kobiet stojc na podecie schodw. Miaa na sobie dinsy, bia bluzk i drewniaki. W jej wygldzie byo co nieokrelonego. Zwrci uwag na cakowity brak makijau. Svedberg ich przedstawi, weszli do rodka i rozgocili si w salonie.

Wallanderowi przeleciao przez gow, e nawet w jej domu byo co nieokrelonego. Jakby nie dbaa o to, jak mieszka. - Moe napij si pastwo kawy? - spytaa Maria Svens-son. Odmwili. - O czym pani zapewne wie, chcielibymy lepiej pozna stosunki czce pani z Gst Runfeldtem - zaczaj Wallander. Popatrzya na niego zdumiona. - Moje stosunki z Runfeldtem? 244 - To znaczy prywatnego detektywa ze swoim klientem - ucili Wallander. - Ach, tak. - Gsta Runfeldt zosta zamordowany. Dopiero po pewnym czasie udao nam si ustali, e oprcz kwiaciarstwa praktykowa jako prywatny detektyw. - Wallander lekko si zjey, syszc, jak si wysawia. - Na pocztek chciabym spyta, jak go pani znalaza. - Przeczytaam ogoszenie w Arbetet". To byo w lecie. - Jak nawizaa pani z nim kontakt? - Przyszam do kwiaciarni i tego samego dnia spotkalimy si w jednej z ystadzkich kawiarni przy Stortorget. Nazwy nie pamitam. - Jak pani miaa do niego spraw? - Wolaabym nie odpowiada na to pytanie. Zareagowaa z wyjtkow stanowczoci, co zdziwio Wallandera. - Wydaje mi si, e powinna pani odpowiedzie - stwierdzi. - Prosz mi wierzy, e nie ma to nic wsplnego z jego mierci. Tak jak wszyscy, jestem tym zszokowana i przeraona. - O ewentualnych powizaniach zdecyduje policja. Jeli odpowie pani tu i teraz, wszystko, co nie ma zwizku ze ledztwem, zostanie midzy nami. Jeli zaprosimy pani na formalne przesuchanie, niewykluczone, e to i owo trafi do mass mediw. Dugo milczaa. Wallander pooy przed ni zdjcie, ktre wywoali na Harpegatan. Spojrzaa na nie obojtnie. - Czy to pani m? - spyta Wallander. Przez chwil wpatrywaa si w mczyzn, po czym parskna miechem. - Nie, to nie jest mj m. Ale to on ukrad mi kogo bardzo bliskiego. Wallander nic nie rozumia. Ann-Britt Hglund nie miaa wtpliwoci. 245 - Jak ona si nazywa? - Annika. - I ten mczyzna was porni? Maria Svensson spowaniaa. - Nabraam takich podejrze. Nie miaam pojcia, co robi, i wtedy pomylaam o prywatnym detektywie. Musiaam wiedzie, czy nie chce mnie porzuci dla jakiego mczyzny. W kocu dotaro do mnie, e tak wanie zrobia. Powiedzia mi o tym Gsta Runfeldt. Nastpnego dnia napisaam do Anniki, e nie chc jej wicej widzie. - Kiedy to byo? - spyta Wallander. - Kiedy Runfeldt pani o tym powiedzia? - Dwudziestego albo dwudziestego pierwszego wrzenia. - I potem ju si nie kontaktowalicie? - Nie. Wysaam mu honorarium przekazem. - Jakie zrobi na pani wraenie? - By niezwykle uprzejmy. I uwielbia orchidee. Chyba si dobrze rozumielimy, bo wydawa si rwnie powcigliwy jak ja.

- Mam jeszcze jedno pytanie. Czy wyobraa sobie pani jaki powd, dla ktrego zosta zamordowany? Moe powiedzia co takiego, na co pani zwrcia uwag? - Nie. Dugo nad tym mylaam. Wallander popatrzy na kolegw i wsta. - Nie bdziemy ju pani zawraca gowy. Obiecuj, e nic nie wyjdzie na jaw. - Dzikuj. Wolaabym nie straci klientw. Poegnali si w progu. Zamkna drzwi, zanim wyszli na ulic. - O co jej chodzio z tymi klientami? - spyta Wallander. - Wieniacy s konserwatywni - odpara Ann-Britt Hglund. - Wielu cigle uwaa lesbijki za co plugawego. Dlatego tak jej zaley, eby to si nie wydao. Wsiedli do samochodu. Wallander pomyla, e niedugo zacznie pada. - Jakie wnioski? - spyta Svedberg. 246 - Nie cofnlimy si ani nie posunli naprzd - stwierdzi Wallander. - Prawda o tych morderstwach jest bardzo prosta. Nic nie wiemy na pewno. Mamy troch lunych wtkw, ale adnego wyranego tropu. Nic nie mamy. Siedzieli w milczeniu. Wallander czu si przez moment winny. Jakby wbi ledztwu n w plecy. Ale powiedzia, jak jest. Nie mieli adnego tropu. Nic. Absolutnie nic. 21 Tej nocy Wallander mia sen. Szed z ojcem. Lato si skoczyo, bya rzymska jesie. O czym rozmawiali, nie pamita, o czym. Nagle ojciec znikn. Byskawicznie. By przy nim, a w sekund pniej pochon go uliczny tum. Obudzi si ze wzdrygniciem. Sen wydawa si przejrzysty i jasny. Opakiwa ojca, ubolewa, e nie dokocz ledwie rozpocztej rozmowy. Nie mg o to obwinia zmarego ojca. Mg obwinia siebie. Ju mu si nie udao zasn. Musia zreszt wczenie wsta. Poprzedniego dnia, kiedy wrcili do komendy po wizycie u Marii Svensson, czekaa na niego wiadomo, e nazajutrz o 7.00 wylatuje ze Sturupu. O 9.50 mia by - po midzyl-dowaniu na Arlandzie - w stersundzie. Zorientowa si, e sobotni wieczr moe spdzi w Svenstaviku albo w Gavle. Na Frsn obiecali podstawi mu samochd. Mg wybra miejsce noclegu. Popatrzy na map Szwecji, ktra wisiaa na cianie tu obok powikszonej mapy Skanii, i wpad na pewien pomys. Ze swojego pokoju zadzwoni do Lindy. Po raz pierwszy usysza automatyczn sekretark. Nagra si. Spyta, czy mogaby przyjecha do Gavle, podr pocigiem 247 zajmie jej niewiele ponad dwie godziny, i zosta tam na noc. Potem wyruszy na poszukiwania Svedberga. Znalaz go w siowni. W pitkowe wieczory Svedberg zwyk korzysta z sauny. Poprosi, eby mu zarezerwowa dwa pokoje w dobrym hotelu w Gavle z soboty na niedziel. I poszed do domu. A potem przynia mu si rzymska ulica w jesiennej szacie. O szstej podjechaa zamwiona takswka. Na lotnisku odebra bilety. W sobotni ranek samolot do Sztokholmu by wypeniony zaledwie do poowy. Z Arlandy do stersundu odlecieli punktualnie. Wallander nigdy nie by w stersun-dzie. Bardzo rzadko wyprawia si dalej ni do Sztokholmu. Cieszy si z tej podry. Midzy innymi pozwalaa mu nabra dystansu do snu, ktry ni ostatniej nocy. W stersundzie byo rzeko. Pilot poinformowa ich, e jest plus jeden stopie. Inaczej odczuwa si tutaj chd, pomyla, idc do terminalu lotniska. I nie pachnie glin. Jecha przez most. Mia pikny widok na miasto pooone tu nad wodami Storsjn. Skrci na

poudnie. Odprajce uczucie siedzie w wynajtym samochodzie i sun przez nieznany krajobraz. O wp do dwunastej dotar do Svenstaviku. Svedberg przekaza mu wiadomo, e ma si spotka z Robertem Me-landerem, z ktrym kontaktowa si adwokat Bjurman. Melander mieszka w czerwonym domu nieopodal starego gmachu sdu, gdzie obecnie miecio si midzy innymi Stowarzyszenie Owiatowe Robotnikw. Wallander zaparkowa przed sklepem ICA. Dopiero po duszej chwili uwiadomi sobie, e stary gmach sdu znajduje si po drugiej stronie nowo wybudowanego centrum handlowego. Wysiad z samochodu. Byo pochmurno, ale nie padao. Wszed na podwrko Roberta Melandera. Przy psiej budzie lea szpic. Drzwi byy otwarte. Wallander zapuka. I nic. Nagle usysza jaki dwik. Obszed dobrze utrzymany drewniany dom, za ktrym na duej dziace rosy kartofle i porzeczki. Wallander zdziwi si, widzc porzeczki. Nie przypuszcza, e mona 248 je spotka tak daleko na pnocy. Mczyzna w butach z cholewami obcina gazie lecego na ziemi drzewa. Zauway Wallandera, natychmiast odoy pi i umiechn si. Byli mniej wicej w tym samym wieku. - Przypuszczam, e jest pan policjantem z Ystadu - powiedzia wyranym dialektem Melander i wycign rk na powitanie. - Kiedy pan wyruszy? Wczoraj wieczorem? - Nie. Dzisiaj. Przyleciaem samolotem. - Byskawicznie. Byem w Malm w latach szedziesitych. Mylaem, eby si na jaki czas tam przeprowadzi. Miabym prac w stoczni. - Kockums. Ju jej nie ma. - Niczego ju nie ma... Pamitam, e podr samochodem zaja mi cztery dni. - Ale si pan nie przeprowadzi. - Nie - odpar Melander radonie. - Byo piknie i bardzo mio, ale nie czuem si tam u siebie. Jeli miabym gdzie wyjecha, to tylko na pnoc, nie na poudnie. Nawet niegu tam nie macie. - Czasami mamy. I wtedy sypie bez umiaru. - W domu czeka posiek. ona jest w pracy. Pracuje w przychodni zdrowia. Ale wszystko przygotowaa. - adnie tutaj. - Bardzo adnie. Tak jest zawsze. Rok w rok. Usiedli przy stole w kuchni. Wallander porzdnie podjad. Melander okaza si wspaniaym gawdziarzem. Mia mnstwo rozmaitych zaj. Midzy innymi zim prowadzi kursy taca ludowego. Dopiero przy kawie Wallander przeszed do rzeczy. - Naturalnie, bylimy zaskoczeni - powiedzia Melander. - Sto tysicy koron to dua suma. W dodatku przekazana przez nieznan osob. - Nikt nie wie, kim jest Holger Eriksson? - Nie. To bardzo dziwne. Sprzedawca samochodw ze Skanii. Zamordowany. Prbowalimy si zorientowa, co 249 i jak. Zamiecilimy w rnych gazetach wzmiank o nim. Ale nikt si nie odezwa. Wallander wzi ze sob fotografi Holgera Erikssona, t, ktr znalaz w szufladzie jego biurka. Robert Melander bacznie si jej przyglda. Nawet podczas nabijania i zapalania fajki. W Wallandera wstpia nadzieja. Ponna. - Niestety. - Melander pokrci gow. - Mam dobr pami do twarzy. Nigdy go nie widziaem. Moe kto inny go rozpozna. - Czy nazwisko Runfeldt co panu mwi? - spyta Wallander. - Gsta Runfeldt. Melander zastanawia si przez chwil.

- To nie jest nazwisko z naszych stron. Nie wyglda mi te ani na przybrane, ani na wymylone. - A Harald Berggren? Melanderowi zgasa fajka. Pooy j na stole. - Moe. Musz zadzwoni. Telefon sta na parapecie w duej wnce okiennej. Wallander czu rosnce napicie. Niczego bardziej nie pragn ni ustalenia tosamoci autora dziennika pisanego w Kongu. Melander rozmawia z kim o imieniu Nils. - Mam gocia ze Skanii - powiedzia. - Nazywa si Kurt Wallander i jest policjantem. Chciaby co wiedzie o niejakim Haraldzie Berggrenie. Nikt taki chyba w Svenstaviku nie mieszka, ale czy przypadkiem nie ley na naszym cmentarzu? Otucha powoli zacza opuszcza Wallandera. Chocia nawet martwy Harald Berggren moe im pomc. Melander wysucha odpowiedzi, po czym spyta, jak Artur si czuje po wypadku. Wallander domyli si, e stan jego zdrowia si nie zmieni. Melander usiad przy stole. - Nils Enman opiekuje si cmentarzem. Jest tam nagrobek Haralda Berggrena. Nils ma niewielkie dowiadczenie. Jego poprzednik te spoczywa na tym cmentarzu. Moe pjdziemy zobaczy? 250 Wallander wsta. Melandera zdziwi ten popiech. - Kto kiedy powiedzia, e Skaczycy s nierychliwi. Ale to nie dotyczy pana. - Mam swoje nawyki. Spacerowali w czystym jesiennym powietrzu. Robert Melander wita si ze wszystkimi, ktrych spotka. Weszli na cmentarz. - Powinien by bliej lasu - poinformowa Melander. Wallander szed za nim i myla o swoim ostatnim nie. mier ojca wydawaa si nierzeczywista. Jakby to jeszcze do niego nie dotaro. Melander zatrzyma si przed nagrobkiem z t inskrypcj. Nic z tego. Ten Harald Berggren zmar w 1949 roku. Melander zauway reakcj Wallandera. - To nie on? - spyta. - Nie. To z ca pewnoci nie on. Czowiek, o ktrego mi chodzi, w szedziesitym trzecim by wrd ywych. - Jeli szuka go policja, to chyba popeni jakie przestpstwo? - zainteresowa si Melander. - Nie bardzo wiem. To dosy skomplikowane. Czsto szukamy ludzi, ktrzy nie weszli w konflikt z prawem. - No to przyjecha pan tu na prno. Nasz koci otrzyma hojny dar. Ale nie wiemy, z jakiego powodu, i nie znamy darczycy. - Musi by jakie wytumaczenie. - Czy nie miaby pan ochoty obejrze kocioa? - do nieoczekiwanie spyta Melander, jakby chcia podnie Wallandera na duchu. Wallander skin gow. - Jest pikny - doda Melander. - Tutaj wzilimy lub. Weszli do kocioa. Drzwi nie byy zamknite. Przez boczne okna wpadao wiato. - Tak, bardzo tu adnie - przyzna Wallander. Melander umiechn si. - Nie wydaje mi si, eby pan by religijny. 251 Wallander nie odpowiedzia. Usiad w awce. Melander sta w przejciu. Wallander by przekonany, e musi by jakie wytumaczenie. Holger Eriksson na pewno nie ofiarowaby takiej sumy bez powodu. Wanego powodu.

- Holger Eriksson pisa wiersze - powiedzia Wallander. - By, jak to si mwi, wiejskim poet. - Tutaj te tacy s. Jeli mam by szczery, nie zawsze im to najlepiej wychodzi. - Poza tym interesoway go ptaki. Prbowa ledzi ich nocne przeloty w drodze na poudnie. Nie mg ich widzie, ale wiedzia, e s nad nim. Moe je sysza? Szum tysicy skrzyde. - Znam paru, ktrzy hoduj gobie. Ale ornitologa mielimy tylko jednego. - Mielicie? Melander usiad w awce po drugiej stronie przejcia. - To bya przedziwna historia - powiedzia. - Historia bez zakoczenia. - Rozemia si. Prawie jak paska. - Znajdziemy sprawc. Na og nam si to udaje. A co to za historia? - W poowie lat szedziesitych przyjechaa tutaj pewna Polka. Nikt nie wiedzia, skd. Pracowaa w pensjonacie. Wynajmowaa pokj. Stronia od ludzi. Bardzo szybko nauczya si jzyka, ale nie miaa przyjaci. Potem kupia dom. Byem wtedy do mody. Bardzo mi si podobaa. I interesowaa si ptakami. Na poczcie mwili, e przychodziy do niej listy i pocztwki z caej Szwecji. Z informacjami o zaobrczko-wanych puchaczach i Bg wie o czym jeszcze. Ona te prowadzia bardzo bogat korespondencj. Nie miaa sobie rwnych w caej gminie. Sklep specjalnie dla niej kupowa widokwki tam, gdzie nie byo na nie chtnych. Motyw nie mia znaczenia. - Skd pan to wszystko wie? - W maej miecinie wie si niejedno, czy si tego chce, czy nie. Tak to ju jest. - I co byo potem? 252 - Znikna. - Znikna? - Jak to si mwi? Przepada jak kamie w wod. Wallander nie by pewien, czy dobrze zrozumia. - Wyjechaa std? - Sporo podrowaa, ale zawsze wracaa. Pewnego popoudnia, to byo w padzierniku, posza na spacer i od tamtej pory nikt jej nie widzia. Czsto spacerowaa. Duo si o tym pisao. Nie spakowaa walizek. Kiedy nie pojawia si w pensjonacie, par osb poszo do niej do domu. Nikogo nie byo. Wszyscy zaczli jej szuka. Ale bez rezultatu. To si stao mniej wicej dwadziecia pi lat temu. Nic nie udao si ustali. Chodziy suchy, e kto j widzia w Ameryce Poudniowej albo w Alingsasie. Albo e jej duch bka si w lesie pod Ratansbyn. - Jak si nazywaa? - Krista Haberman, Wallander co sobie przypomina. Swego czasu gazety rozpisyway si o piknej Polce". - Wic korespondowaa z obserwatorami ptakw - powiedzia po namyle. - I czasami ich odwiedzaa. -Tak. - Czy zachowaa si ta korespondencja? - Par adnych lat temu uznano j za zmar. I nagle przyjecha jaki jej krewniak z Polski. Wszystkie jej rzeczy znik-n}y. A dom rozebrano i postawiono w tym miejscu inny. Wallander skin gow. Mia zbyt wygrowane oczekiwania co do listw i kartek. - Pamitam to zdarzenie jak przez mg - przyzna. - Czy nigdy nie byo adnych spekulacji ani poszlak? Na przykad, e popenia samobjstwo albo pada ofiar przestpstwa? - Naturalnie, kryo duo plotek. Myl, e policjanci zrobili dobr robot. Byli tutejsi, potrafili odrni czcz paplanin od sensownych wypowiedzi. Mwio si o podejrzanych samochodach. O tym, e w nocy kto j potajemnie odwiedza. Ale nikt nie wiedzia, co robia podczas swoich

253 i podry. Nigdy nie udao si tego wyjani. Po prostu znik-na. Jeli yje, jest dwadziecia pi lat starsza. Wszyscy si starzej. Zaginieni te. Znowu to samo, pomyla Wallander. Wraca przeszo. Przyjedam tu, eby si dowiedzie, dlaczego Holger Eriks-son zapisa w testamencie darowizn dla kocioa w Svens-taviku, a dowiaduj si, e mieszkaa tutaj mioniczka ptakw, ktra dwadziecia pi lat temu znikna bez ladu. Moe jednak otrzymaem odpowied na moje pytanie. Mimo e nie rozumiem jej sensu. - Materiay dochodzeniowe powinny by w stersundzie - powiedzia Melander. - Na pewno s opase. Wyszli z kocioa. Wallander zauway ptaka siedzcego na cmentarnym murze. - Sysza pan o dziciole rednim? - spyta. - Jak sama nazwa wskazuje, to jeden z gatunkw dzicioa. Czy on przypadkiem nie wymar w Szwecji? - Jest na wymarciu. U nas nie ma go od pitnastu lat. - Moe go kiedy widziaem - powiedzia z wahaniem Melander. - Ale dzicioy s obecnie rzadkie. Wycito mnstwo starych drzew, gdzie najczciej przebyway. Nie liczc, rzecz jasna, supw telegraficznych. Poszli do centrum handlowego i zatrzymali si przy samochodzie Wallandera. Byo wp do trzeciej. - Jedzie pan dalej? - spyta Melander. - Czy wraca pan do Skanii? - Jad do Gavle. Ile mi to zajmie czasu? Trzy, cztery godziny? - Raczej pi. Nie ma tam niegu, nie jest lisko, droga jest dobra, ale to prawie czterysta kilometrw. - Dzikuj za pomoc. I za pyszne jedzenie. - Nie odpowiedziaem na pana pytania. - Moe pan odpowiedzia. To si okae. - Spraw zaginicia Kristy Haberman prowadzi starszy policjant - powiedzia Melander. - A do emerytury. Pniej 254 te nie dawaa mu spokoju. Podobno mwi o tym nawet tu przed mierci. - Bywa i tak. Jeli bdzie pan w moich stronach, prosz mnie odwiedzi. - Moje drogi prowadz na pnoc, ale nigdy nic nie wiadomo. - Bybym wdziczny za kontakt, gdyby wyszed na jaw powd, dla ktrego Holger Eriksson podarowa pienidze waszemu kocioowi. - Bardzo dziwne. Rozumiabym to, gdyby mia okazj widzie ten koci. Naprawd jest pikny. - Ma pan racj. Gdyby tu by, te mgbym to zrozumie. - Moe kiedy tdy przejeda? O czym nikt nie wiedzia? - Albo wiedziaa tylko jedna osoba. Melander spojrza na Wallandera. - Ma pan co konkretnego na myli? - Tak. Ale nie wiem, jakie to moe mie znaczenie. Ucisnli sobie rce na poegnanie. Wallander wsiad do samochodu i odjecha. We wstecznym lusterku widzia patrzcego za nim Melandera. Mkn przez niekoczce si lasy. Kiedy dotar do Gavle, byo ciemno. Odszuka hotel, ktry zaatwi mu Svedberg. W recepcji dowiedzia si, e Linda ju jest.

Wypatrzyli niewielk restauracj, gdzie mimo soboty byo pustawo i spokojnie. Poniewa Linda przyjechaa i oboje znaleli si w obcym miecie, Wallander postanowi podzieli si z ni swoimi planami na przyszo. Ale najpierw rozmawiali o jego ojcu, a jej dziadku. - Czsto mylaem o waszych dobrych stosunkach -przyzna Wallander. - Moe byem zazdrosny? Patrzc na was, widziaem co, co pamitaem z wasnego dziecistwa, co pniej raz na zawsze znikno. 255 - Moe rnica dwch pokole robi swoje. Nie ma nic niezwykego w tym, e dziadkowie lepiej si dogaduj z wnukami ni rodzice z dziemi. - Skd wiesz? - Widz to po sobie. Moi przyjaciele mwi to samo. - Do dzisiaj nie wiem, dlaczego nigdy nie pogodzi si z tym, e zostaem policjantem. eby mi przynajmniej poda jakie argumenty. Albo zaproponowa co innego. - Dziadek by bardzo szczeglny. I chimeryczny. Ciekawe, co ty by powiedzia, gdybym cakiem powanie zacza myle o pracy w policji. Wallander rozemia si. - Szczerze mwic, nie wiem. Ju raz dotknlimy tego tematu. Wyszli z restauracji. Termometr przed sklepem elaznym wskazywa minus dwa stopnie. Potem usiedli w jednym z hotelowych pomieszcze i Wallander zacz dyskretnie sondowa jej aktorskie ambicje. Natychmiast zrozumia, e Linda nie chce o tym mwi. W kadym razie nie teraz. Zaniecha dalszych pyta. Troch si jednak zaniepokoi. Linda wielokrotnie zmieniaa swoje zainteresowania. Zdaniem Wallandera, zbyt szybko i zbyt pochopnie. Nalaa sobie herbaty z termosu, po czym ni std, ni zowd zapytaa go, dlaczego ycie w Szwecji jest takie trudne. - Czasami myl sobie - powiedzia - e powodem moe by to, e przestalimy cerowa skarpety. Popatrzya na niego ze zdziwieniem. - Mwi powanie. W czasach mojej modoci w Szwecji nadal cerowao si skarpety. Nawet uczyem si tego w szkole. A nagle z dnia na dzie przestano je cerowa. Dziurawe skarpety po prostu si wyrzucao. Przeobrazio si cae spoeczestwo. Zdzieranie i wyrzucanie stao si powszechnie obowizujc regu. O tych, ktrzy obstawali przy cerowaniu, ani si nie mwio, ani nie syszao. Nie miaoby to wikszego znaczenia, gdyby przemiany dotyczyy wycznie skar256 pet. Tymczasem objy wszystko inne. A wytworzyo si co w rodzaju niewidzialnej, acz stale obecnej moralnoci. Myl, e zaczlimy inaczej patrze na dobro i zo, na to, czego moemy si dopuci wobec innych. Wszystko stao si duo trudniejsze. Coraz wicej ludzi, zwaszcza modych, takich jak ty, ma uczucie, e s we wasnym kraju niepotrzebni albo niechciani. Jak na to reaguj? Agresj i pogard. Najbardziej przeraajce jest to, e jestemy dopiero na pocztku tego procesu. Bdzie coraz gorzej. Dorasta kolejne pokolenie, ktre bdzie o wiele brutalniejsze. Ono ju nie pamita tych czasw, kiedy cerowao si skarpety, kiedy nie wyrzucalimy ani skarpet, ani ludzi. Wallander nie mia ju nic wicej do dodania. Zauway, e Linda czeka na cig dalszy. - Moe nie wyraam si zbyt jasno - powiedzia. - Nie bardzo. Ale chyba si domylam, o co ci chodzi. - Niewykluczone, e si myl. Moe zawsze przeszo wydawaa si lepsza od teraniejszoci. - Nie syszaam, eby dziadek by tego zdania. Wallander pokrci gow. - Dziadek y w swoim wiecie. Malujc, decydowa o wschodach i zachodach soca. Zawsze wisiao nad cierniskiem. Mg by guszec, mogo go nie by. I tym si zajmowa

przez blisko pidziesit lat. Czasami wydaje mi si, e nie wiedzia, co si dzieje poza czterema cianami jego domu. e otoczy si niewidzialnym terpentynowym murem. - Nie masz racji. Dziadek duo wiedzia. - Wobec tego ukrywa to przede mn. - I pisa wiersze. Wallander popatrzy na ni z niedowierzaniem. - Pisa wiersze? - Kiedy kilka mi pokaza. Moe je potem spali. - Ty te piszesz wiersze? - Nie wiem, czy to s wiersze, ale od czasu do czasu co pisz. Dla siebie. A ty? 257 - Nie. W moim wiecie s policyjne raporty i szczegowe ekspertyzy sdowo-lekarskie. O oklnikach Gwnego Zarzdu Policji nie wspominajc. Byskawicznie zmienia temat. Pniej przyszo mu do gowy, e sobie to wczeniej obmylia. - Co z Bajb? - spytaa. - Z Bajb wszystko w porzdku. Ale co z nami, tego nie wiem. Mam nadziej, e przyjedzie i e zechce tu zamieszka. - A co by robia w Szwecji? - Byaby ze mn - odpowiedzia, zdziwiony. Linda wolno pokrcia gow. - Dlaczego nie? - spyta. - Nie gniewaj si, ale chyba rozumiesz, e nie jeste atwy we wspyciu. - Czyby? - Pomyl o mamie. Dlaczego wybraa inne ycie? Wallander milcza. Mia niejasne przeczucie, e dozna niesprawiedliwoci. - No i jeste zy - powiedziaa. - Nie. Nie jestem zy. - Tylko? - Nie wiem. Zmczony. Wstaa z krzesa i usiada przy nim na kanapie. - Nie chodzi o to, e ci nie lubi - wyjania. - Po prostu zaczynam dorole i nasze rozmowy nie bd takie jak dawniej. Pokiwa gow. - Jeszcze si nie przyzwyczaiem. To nie takie proste. Potem obejrzeli film w telewizji. Linda musiaa wraca do Sztokholmu nastpnego dnia wczenie rano. Wallander mniej wicej wiedzia, co bdzie dalej. Bd si spotyka w wolnych chwilach i Linda zawsze bdzie mwi, co myli. Poegnali si na hotelowym korytarzu tu przed pierwsz. Lec w ku, Wallander dugo si zastanawia, co straci, a co zyska. Nie mia ju dziecka. Linda staa si dorosa. 258 O sidmej wsplnie zjedli niadanie, a potem odprowadzi j na stacj. Kiedy stali na peronie i czekali na pocig, ktry mia kilkuminutowe opnienie, nagle si rozpakaa. Nie wiedzia, co robi. Nic nie zapowiadao takiej reakcji. - Co ci jest? - spyta. - Stao si co? - Tskni za dziadkiem - wyznaa. - ni mi si kadej nocy. Wallander obj j. - Mnie te - powiedzia. Przyjecha pocig. Wallander zosta do jego odjazdu. Peron by przeraliwie opustoszay. Przez moment poczu si zapomniany, moe zagubiony; cakowicie bezsilny.

Zastanawia si, jak si z tym upora. 22 W hotelu czekaa na niego wiadomo. Dzwoni Robert Melander ze Svenstaviku. Wallander poszed do swojego pokoju i wybra numer. Odebraa ona. Przedstawi si i skorzysta z okazji, eby podzikowa za pyszne jedzenie. Melander przej suchawk. - Wczoraj cigle mylaem o rnych rzeczach - zacz. - I zadzwoniem do byego naczelnika poczty, Tur Emma-nuelssona. Potwierdzi, e Krista Haberman regularnie dostawaa kartki ze Skanii. Wydaje mu si, e z Falsterbo. Nie wiem, czy to wane, ale chciaem panu o tym powiedzie. Prowadzia rozleg ptasi korespondencj. - Jak mnie pan tu znalaz? - To proste, zatelefonowaem do ystadzkiej komendy. - Skanr i Falsterbo syn ze spotka obserwatorw ptakw. To jedyne sensowne wytumaczenie, dlaczego otrzymywaa stamtd tak duo kartek. Dzikuj za fatyg. - Trudno si nie zastanawia, czemu sprzedawca samochodw zapisuje pienidze naszemu kocioowi. 259 UMI - Prdzej czy pniej poznamy odpowied. Ale to moe potrwa. Dzikuj za telefon. Po zakoczeniu rozmowy Wallander nadal siedzia na krzele. Nie byo jeszcze smej. Pomyla o nagym uczuciu bezsilnoci, ktre nim zawadno na peronie. e stoi przed czym nie do pokonania. Pomyla o wczorajszej rozmowie z Lind i o tym, co usysza od Melandera. Jest w Gavle subowo. Samolot odlatywa za sze godzin. Wynajty samochd mia zostawi na Arlandzie. Wyj z torby papiery. Ann-Britt Hglund napisaa, eby zacz od kontaktu z inspektorem Stenem Wenngrenem. Zosta uprzedzony, e Wallander do niego zadzwoni, powinien by w domu w niedziel. Poza tym podaa namiary na autora ogosze zamieszczanych w pimie legionistw. Nazywa si Johan Ekberg i mieszka na Brynasie. Wallander podszed do okna. Ponury jesienny dzie. Zaczo pada. Ciekawe, czy przestanie, czy do chodnego deszczu doczy nieg. Ciekawe, czy samochd ma zimowe opony. Przede wszystkim myla o tym, co on waciwie robi w Gavle. Jakby z kadym krokiem oddala si od punktu centralnego, ktrego pooenia wprawdzie nie zna, ale przecie gdzie by. Znw mia uczucie, e co przegapi, co opacznie zrozumia albo le zinterpretowa. Dlaczego taka demonstracyjna brutalno? Co chce powiedzie sprawca? Jzyk mordercy. Szyfr, ktrego nie potrafi zama. Potrzsn gow, ziewn i spakowa torb. Poniewa nie wiedzia, o czym miaby rozmawia ze Stenem Wenngrenem, postanowi od razu pojecha do Johana Ekberga. Moe zdobdzie jakie rozeznanie w tym mrocznym wiecie onierzy gotowych si sprzeda kademu, kto dobrze zapaci. Wzi torb i zwolni pokj. Zapaci rachunek w recepcji i spyta, jak trafi na Sdra Faltskarsgatan na Brynasie. Zjecha wind do podziemnego garau, wsiad do samochodu i znw ogarna go bezsilno. Czyby mia si rozchorowa? Czu si dobrze, nie by nawet szczeglnie zmczony. 260 Doszed do wniosku, ma to zwizek z ojcem. e w ten sposb reaguje na to, co si stao. aoba. Prba dostosowania si do nowej, dramatycznie zmienionej rzeczywistoci. Nie znalaz innego wytumaczenia. Linda reagowaa po swojemu. Jego nkay powracajce ataki bezsilnoci. Wczy silnik i wyjecha z garau. Mimo e recepcjonista udzieli mu dokadnych wskazwek, ju na pocztku zabdzi. W miecie ziao niedzieln pustk. Mia wraenie, e kry w labiryncie. Trafi po dwudziestu minutach. Byo wp do dziesitej. Zatrzyma si przed czynszwk w starym osiedlu na Brynasie. Zastanawia si, czy najemnicy dugo pi w

niedziele i czy Johan Ekberg jest najemnikiem. Jego ogoszenia w Terminatorze" wcale nie musiay oznacza, e odby zasadnicz sub wojskow. Wallander siedzia w samochodzie i patrzy na kamienic. Pada deszcz. Padziernik to miesic beznadziejnoci. Wszystko stawao si szare. Blaky kolory jesieni. Przez moment mia ochot wszystko rzuci i wraca do Skanii. Rwnie dobrze mgby poprosi ktrego z kolegw, eby zadzwoni do Johana Ekberga. Albo sam mgby zadzwoni. Jeli zaraz std wyjedzie, moe zdy na wczeniejszy samolot do Sturup. Oczywicie tego nie zrobi. Nigdy nie udao mu si zwalczy w sobie kaprala, ktry pilnowa jego obowizkowoci. Nie przyjecha tu na koszt podatnikw tylko po to, eby siedzie w samochodzie i gapi si na deszcz. Wysiad i przeci ulic. Johan Ekberg mieszka na ostatnim pitrze. W budynku nie byo windy. Kto gra na akordeonie jak skoczn melodi. Kto piewa. Wallander przystan na schodach i sucha. To by szot. Umiechn si. Akordeonista na pewno nie wpatruje si tpo w przygnbiajcy deszcz, pomyla i ruszy dalej. Drzwi Johana Ekberga byy zaopatrzone w stalowe listwy i dodatkowe zamki. Wallander nacisn dzwonek. Czu, e kto mu si przyglda przez judasza. Zadzwoni jeszcze raz, 261 dajc do zrozumienia, e nie zamierza ustpi. Drzwi si uchyliy. Przytrzymywa je acuch. W ciemnym przedpokoju sta wysoki mczyzna. - Szukam Johana Ekberga - powiedzia Wallander. - Jestem policjantem kryminalnym z Ystadu. Chciabym z panem porozmawia, jeli to pan jest Ekberg. O nic pana nie podejrzewamy. Po prostu potrzebuj paru informacji. - Nie rozmawiam z policj - odpar mczyzna ostrym, niemal piskliwym gosem. - Ani z Gavle, ani skdkolwiek. Wallander zapomnia o bezsilnoci. Byskawicznie zareagowa na nieprzychylno Ekberga. Odby dug podr i nie da si odprawi z kwitkiem. Wyj legitymacj. - Prowadz ledztwo w sprawie dwch morderstw w Skanii - owiadczy. - Przypuszczalnie czyta pan o tym w gazetach. Nie przyjechaem tutaj, eby wdawa si w dyskusje przed paskimi drzwiami. Ma pan prawo mnie nie wpuci. Ale ja wrc. Tyle e wtedy bdzie pan musia pojecha ze mn na komend w Gavle. Niech pan wybiera. - Co chce pan wiedzie? - Nie zamierzam rozmawia przez szpar w drzwiach. Drzwi si zamkny i otworzyy. Ekberg zdj acuch. W przedpokoju rozbysa lampa. To zaskoczyo Wallandera. Celowo zostaa tak zamontowana, eby wieci przychodzcym prosto w oczy. Wallander wszed za mczyzn do salonu. Jeszcze nie widzia jego twarzy. Zasony byy zacignite, paliy si lampy. Wallander mia wraenie, jakby czas cofn si do lat pidziesitych. Bya tu szafa grajca. Poyskiway neonowe wiateka. Wurlitzer. Na cianach wisiay plakaty filmowe, jeden z Jamesem Deanem, pozostae z rnych obrazw wojennych. Men in action. Amerykascy marines walcz na japoskich wybrzeach. Prcz plakatw wisiay bajonety, miecze, stara bro kawaleryjska. Poza tym staa kanapa i fotele z czarnej skry. Johan Ekberg patrzy na niego. Mia krtkie wosy, mgby pochodzi z jednego z plakatw. By w szortach khaki 262 i biaym podkoszulku. Na ramionach tatuae. Muskularne ciao. Wallander podejrzewa, e ma przed sob kulturyst. Ekberg czujnie mu si przyglda. - Czego pan chce? Wallander pytajcym gestem wskaza na fotel. Ekberg skin gow. Wallander usiad. Zastanawia si, czy Ekberg ju by na wiecie, kiedy Harald Berggren bra udzia w odraajcej wojnie w Kongu.

- Ile ma pan lat? - zapyta. - Przyjecha pan a ze Skanii, eby o to spyta? Irytowa go ten czowiek. I nie prbowa tego ukry. - Midzy innymi - odpar. - Jeli nie bdzie pan odpowiada na moje pytania, porozmawiamy w komendzie. - Czy jestem podejrzany o popenienie jakiego przestpstwa? - A popeni je pan? - zareplikowa Wallander, wiedzc, e amie wszystkie obowizujce przepisy. - Nie. - No to zacznijmy od pocztku. Ile ma pan lat? - Trzydzieci dwa. Mia racj. Hammarskjld zgin w katastrofie lotniczej pod Ndol rok przed narodzinami Ekberga. - Przyszedem tutaj, eby porozmawia o szwedzkich najemnikach - powiedzia. - Wiem, e afiszuje si pan swoimi znajomociami, zamieszczajc ogoszenia w Terminatorze". - To chyba nie jest niezgodne z prawem. Zamieszczam je rwnie w Combat & Survival" i Soldier of Fortune". - Wcale tego nie twierdz. Rozmowa pjdzie nam znacznie szybciej, jeli poprzestanie pan na udzielaniu odpowiedzi. Ekberg usiad i zapali. Wallander zwrci uwag, e pali papierosy bez filtra i uywa tego typu zapalniczki na benzyn, jak pamita ze starych filmw. Zastanawia si, czy Jo-han Ekberg nie yje przypadkiem w innym czasie. - Szwedzcy najemnicy - powtrzy. - Od kiedy to si zaczo? Od wojny w Kongu na pocztku lat szedziesitych? 263 - Troch wczeniej. - To znaczy? - Na przykad od wojny trzydziestoletniej. Wallander nie by pewien, czy Ekberg z niego nie drwi. Uzna jednak, e nie powinien si sugerowa wygldem Ekberga ani jego obsesj na punkcie lat pidziesitych. Skoro byli wielbiciele orchidei, mogli by rwnie mionicy i znawcy najemnikw. Poza tym co sobie przypomina ze szkoy, e w wojnie trzydziestoletniej walczyy armie zoone z najemnych onierzy. - Ograniczmy si do czasw po drugiej wojnie wiatowej - powiedzia Wallander. - Zacznijmy moe od tego, e w drugiej wojnie wiatowej Szwedzi walczyli jako ochotnicy we wszystkich jednostkach militarnych. Byli Szwedzi w mundurach niemieckich, rosyjskich, japoskich, amerykaskich, angielskich i woskich. - Ochotniczy zacig to chyba nie to samo. - Chodzi mi o wol walki. Nigdy nie brakowao Szwedw gotowych sta pod broni. Tego rodzaju zuchowato zwyka cechowa ludzi o wiel-koszwedzkich urojeniach. Obrzuci spojrzeniem ciany, eby sprawdzi, czy nie przeoczy jakich symboli nazistowskich. Nie. - Zostawmy ochotnikw - powiedzia po chwili. - Interesuj mnie najemnicy. - Legia Cudzoziemska. To klasyczny punkt wyjcia. Szwedzi zawsze tam byli. Wielu ley pochowanych na pustyni. - Od wojny w Kongu zaczo si co innego, prawda? - Nie brao w niej udziau zbyt wielu Szwedw. Kilku walczyo po stronie Katangi. - Kto? Ekberg popatrzy na niego zdziwiony. - Pyta pan o nazwiska? - Nie, chciabym wiedzie, co to za ludzie.

- Rezerwici, paru policjantw wyrzuconych ze suby. Troch poszukiwaczy przygd. Kilku przewiadczonych o susznoci misji. 264 - Jakiej misji? - Przewiadczonych o susznoci walki z komunizmem. - Przecie zabijali niewinnych Afrykaczykw. Ekberg znw mia si na bacznoci. - Nie musz odpowiada na pytania o pogldy polityczne. Znam swoje prawa. - Nie chodzi mi o pana pogldy. Chc wiedzie, kim byli i dlaczego zostali najemnikami. Ekberg czujnie mu si przyglda. - Dlaczego chce pan to wiedzie? To moje jedyne pytanie. I chciabym usysze odpowied. Wallander nie mia nic do stracenia. - Moliwe, e byy szwedzki najemnik ma co wsplnego przynajmniej z jednym morderstwem - powiedzia bez ogrdek. - Std te pytania. Pana odpowiedzi mog by wane. Ekberg ze zrozumieniem pokiwa gow. - Napije si pan czego? - spyta. - Na przykad czego? - Whisky? Piwa? Bya dopiero dziesita rano. Pokrci gow. Mimo e nie miaby nic przeciwko piwu. - Nie, dzikuj. Ekberg wsta i po chwili wrci ze szklaneczk whisky. - Gdzie pan pracuje? - spyta Wallander. Odpowied Ekberga go zdumiaa. Nie wiedzia, czego si spodziewa, ale na pewno nie tego, co usysza. - Prowadz firm konsultingow, ktra wiadczy usugi w sektorze personalnoadministracyjnym. Zajmuj si udoskonalaniem metod rozwizywania konfliktw. - To ciekawe. Wallander nie by pewny, czy Ekberg z niego nie kpi. - Poza tym mam pakiet akcji, ktre obecnie id w gr, i jestem wypacalny. Wallander uzna, e Ekberg mwi prawd. Wrci do najemnikw. - Dlaczego tak bardzo interesuj pana najemnicy? 265 - Bo reprezentuj duo najlepszych cech naszej kultury, ktre niestety zanikaj. Wallandera odrzucia ta odpowied. Co gorsza, Ekberg wicie w to wierzy. Jak to moliwe? Zastanawia si, czy inni mczyni majcy swoje pakiety akcji te nosz takie tatuae jak Ekberg. Czy w przyszoci o szwedzkich finansach i gospodarce bd decydowa kulturyci, posiadacze prawdziwych szaf grajcych? - Jak sobie zaatwili kontrakty ci, ktrzy wyjechali do Konga? - Byy takie bary w Brukseli. I w Paryu. Wszystko odbywao si bardzo dyskretnie. Do tej pory tak si odbywa. Zwaszcza po tym, co si stao w Angoli w siedemdziesitym pitym. - A co si stao? - Cz najemnikw nie wycofaa si w por. Zostali wzici do niewoli i po wojnie nowy reim wytoczy im proces. Wikszo skazano na mier przez rozstrzelanie. To byo wyjtkowo okrutne. I kompletnie niepotrzebne. - Dlaczego dostali kar mierci? - Bo byli onierzami zacinymi. A co to za rnica. onierze zawsze s z takiego albo innego zacigu. - Ale nie mieli z t wojn nic wsplnego. Byli z zewntrz. Walczyli dla zarobku. Ekberg zignorowa komentarz Wallandera. Jakby by poniej jego godnoci. - Powinni byli opuci teren walk na czas, ale stracili dwch szefw kompanii. Samolot, ktry mia ich zabra, wyldowa w innym miejscu w gbi buszu. Mieli pecha. Okoo pitnastu trafio do niewoli. Spora grupa wysza z tego cao. Wikszo przedostaa si do poudniowej

Rodezji. Pod Johannesburgiem stoi pomnik ku czci rozstrzelanych w Angoli. Na uroczysto odsonicia zjechali si najemnicy z caego wiata. - Czy wrd rozstrzelanych byli Szwedzi? 266 - Gwnie Brytyjczycy i Niemcy. Rodziny miay czterdzieci osiem godzin na zabranie cia. Prawie nikt tego nie zrobi. Wallander pomyla o pomniku pod Johannesburgiem. - Innymi sowy, wszystkich najemnikw cz bardzo silne wizi. - Kady odpowiada za siebie, ale oczywicie tworz wsplnot. - Moe wielu zostaje najemnikami wanie dlatego, e szuka wsplnoty. - Na pierwszym miejscu s pienidze. Na drugim przygoda. A na trzecim wsplnota. W tej kolejnoci. - A wic prawda jest taka, e zabijaj za pienidze? Ekberg skin gow. - Naturalnie. Najemnicy nie s potworami. S ludmi. Wallander czu coraz wikszy niesmak. Ekberg wierzy w kade sowo, ktre wypowiada. Wallander dawno nie spotka kogo rwnie pewnego swoich racji. onierze gotowi zabi za odpowiedni sum kogokolwiek nie s potworami. Przeciwnie, wiadczy to o ich czowieczestwie. Wedug Johana Ekberga. Wallander wyj kopi zdjcia i pchn j do Ekberga po szklanym blacie stou. - Na cianach ma pan plakaty filmowe - powiedzia. -A to jest autentyk. To zdjcie zrobiono w byym Kongu Belgijskim przeszo trzydzieci lat temu. Zanim si pan urodzi. S na nim trzej najemnicy. Jeden jest Szwedem. Ekberg pochyli si i wzi fotografi. Wallander czeka. - Poznaje pan ktrego z nich? - spyta po chwili. Wymieni Terry'ego 0'Baniona i Simona Marchanda. Ekberg pokrci gow. - To nie musz by ich prawdziwe nazwiska. Mogli pod nimi wystpowa jako najemnicy. - Ja znam wycznie takie nazwiska - stwierdzi Ekberg. - Ten porodku jest Szwedem. 267 Ekberg wsta i znikn} w ssiednim pokoju. Wrci ze szkem powikszajcym. - Nazywa si Harald Berggren - powiedzia Wallander. - I przyjechaem tu z jego powodu. Ekberg w milczeniu studiowa zdjcie. - Harald Berggren - powtrzy Wallander. - Zna go pan? Pisa dziennik podczas tej wojny. Wie pan, kto to jest? Ekberg odoy zdjcie i szko powikszajce. - Oczywicie, e wiem. Wallander drgn. Nie spodziewa si takiej odpowiedzi. - Gdzie on teraz jest? - Nie yje. Zmar siedem lat temu. Wallander bra pod uwag tak ewentualno. Mimo to poczu zawd, e stao si to tak dawno. -Jak? - Popeni samobjstwo. To nic niezwykego w wypadku ludzi o duej odwadze, ktrzy walczyli z broni w rku w trudnych warunkach. - Dlaczego popeni samobjstwo? Ekberg wzruszy ramionami. - Myl, e mia dosy. - Dosy czego? - A czego mona mie dosy, odbierajc sobie ycie? Samego ycia. Nudy. Zmczenia na widok wasnej twarzy, ktr si codziennie rano oglda w lustrze. - Jak si to odbyo? - Mieszka w Sollentunie, pod Sztokholmem. Ktrej niedzieli woy pistolet do kieszeni, pojecha autobusem do ptli, wysiad, poszed do lasu i si zastrzeli.

- Skd pan to wszystko wie? - Po prostu wiem. W kadym razie nie moe mie nic wsplnego z zabjstwem w Skanii. Chyba e jest duchem albo podoy min, ktra dopiero teraz wybucha. Wallander nie zabra ze sob zapiskw Haralda Berggre-na. Moe to by bd. 268 - Jego dziennik z Konga znalelimy w kasie pancernej jednego z zamordowanych mczyzn. Nazywa si Holger Eriksson i by sprzedawc samochodw. Czy to nazwisko co panu mwi? Ekberg pokrci gow. - Na pewno? - Mojej pamici nic nie dolega. - Jak by pan wytumaczy fakt, e dziennik by wanie tam? - Nie wiem. - Jak by pan wytumaczy fakt, e ci dwaj mczyni znali si od przeszo siedmiu lat? - Spotkaem Haralda Berggrena tylko raz, rok przed jego mierci. Mieszkaem wtedy w Sztokholmie. Przyszed do mnie ktrego wieczora. Nie mg sobie znale miejsca. Mwi, e czekajc na udzia w nastpnej wojnie, jedzi po kraju i pracuje po miesicu to tu, to tam. Mia przecie zawd. Wallander przeoczy tak moliwo. Mimo e Berggren wspomnia o tym na jednej z pierwszych stron dziennika. - Chodzi panu o to, e by mechanikiem samochodowym? Ekberg po raz pierwszy si zdziwi. - Skd pan wie? - Przeczytaem w jego dzienniku. - Sprzedawca samochodw mg potrzebowa dodatkowego mechanika. Moliwe, e Harald by w Skanii i wszed w kontakt z Erikssonem. Wallander pokiwa gow. Tak, to prawdopodobne. - Czy Harald Berggren by homoseksualist? Ekberg umiechn si. - Zdecydowanym. - Czy to typowe wrd najemnikw? - Ani typowe, ani nietypowe. Przypuszczam, e w policji te si zdarzaj. 269 lii - A wrd konsultantw w dziedzinie rozwizywania konfliktw? Ekberg wsta, podszed do szafy grajcej i umiechn si do Wallandera. - Zdarzaj si - odpar. - Ogasza si pan w Terminatorze", proponujc swoje usugi, ale nie pisze pan, o jakie usugi chodzi. - Porednicz w kontaktach. - Jakiego rodzaju? - Rni pracodawcy mog by atrakcyjni. - Zlecenia wojenne? - Czasami. Ochrona osobista, ochrona transportw. Rnie. Gdybym chcia, mgbym zala szwedzkie gazety niesamowitymi historiami. - Ale pan tego nie robi. - Klienci mi ufaj. - Ja nie jestem z prasy. Ekberg usiad w fotelu. - Na przykad szef poudniowoafrykaskiej partii nazistowskiej Terre'Blanche ma dwch szwedzkich ochroniarzy. Ale jeli ogosi to pan publicznie, wszystkiemu zaprzecz. - Nic nie powiem.

Wallander nie mia wicej pyta. Jeszcze nie wiedzia, co znacz informacje uzyskane od Ekberga. - Czy mgbym zatrzyma zdjcie? - spyta Ekberg. - Do mojej maej kolekcji. - Prosz bardzo - odpar Wallander i wsta. - Orygina jest u nas. - A negatyw? - Te chciabym to wiedzie. Ju za progiem uwiadomi sobie, e nie zada jeszcze jednego pytania. - Dlaczego pan to robi? - Dostaj kartki z caego wiata. I to wszystko. - Wtpi. Zadzwoni do pana, jeli bd mia jakie dodatkowe pytania. 270 Ekberg skin gow i zamkn drzwi. Wallander wyszed na ulic. Pada deszcz ze niegiem. Bya jedenasta. Wsiad do samochodu. Nie mia ju w Gavle nic do roboty. Harald Berggren nie zabi Holgera Erikssona ani Gsty Runfeldta. Ewentualny trop okaza si bak mydlan. Trzeba zacz od pocztku, pomyla. Wrci do punktu wyjcia. Skrelamy Haralda Berggrena. Zapominamy o zmniejszonych gowach i dziennikach. I co wtedy? Na pewno mona jako odszuka Haralda Berggrena wrd byych pracownikw Holgera Erikssona. I ustali, czy Eriksson by homoseksualist. Penetracja pierwszej warstwy nic nie przyniosa. Musi pokopa gbiej. Uruchomi silnik i pojecha na Arland. Przed Uppsal przestao pada. Nie od razu znalaz miejsce, w ktrym mia zostawi samochd. O drugiej siedzia na kanapie w hali odlotw i rozkojarzony przeglda zostawion przez kogo popoudniwk. Samolot wystartowa punktualnie. Ledwie si unis w powietrze, Wallander zasn. Obudzi go ucisk w uszach, kiedy schodzili do ldowania na Sturupie. Ze zdumieniem zauway, e jego ssiadka ceruje skarpety. Pomyla, e powinien zadzwoni do Almhultu i spyta, co z jego samochodem. Do Ystadu bdzie musia wzi takswk. Ale w hali przylotw dostrzeg Martinssona. Na pewno co si stao. Znowu? Nie, wszystko, tylko nie to. - Co si stao? - zapyta. - Powiniene mie wczon komrk. Nie ma z tob adnego kontaktu. Wallander wstrzyma oddech. - Znalelimy neseser Gsty Runfeldta - powiedzia Martinsson. - Gdzie? - Lea byle jak ukryty przy drodze do Hru. - Kto go znalaz? 271 - Kto, kto si zatrzyma za potrzeb. Otworzy go. W rodku byy papiery z nazwiskiem Runfeldta. Czyta o tym morderstwie, wic od razu do nas zadzwoni. Nyberg teraz tam jest. Dobrze, pomyla Wallander. Mamy jaki lad. - No to jedmy - powiedzia. - Nie chciaby najpierw wpa do domu? - Nie. Akurat tego nie chc. Poszli do samochodu Martinssona. Wallanderowi nagle zaczo si spieszy. mmJgL 23 Neseser lea w tym samym miejscu, w ktrym zosta znaleziony. Na skraju szosy. Zaciekawieni kierowcy zatrzymywali si na widok dwch radiowozw i grupki ludzi. Nyberg na klczkach zabezpiecza lady i na co pokazywa. Jeden z jego pomocnikw trzyma kul.

- Jak Norrlandia? - spyta Nyberg, podnoszc gow. - adnego neseseru nie znalazem - powiedzia Wallander. - Ale tam jest piknie. I zimno. - Przy odrobinie szczcia bdziemy mogli ustali, od kiedy neseser tu ley. Wydaje mi si, e to moe by wane. Neseser by zamknity. Wallander nie zauway ani plakietki z adresem, ani reklamy biura podry. - Rozmawialicie z Wani Andersson? - Ju tu bya - odpar Martinsson. - Rozpoznaa neseser. Otworzylimy go. Na wierzchu leaa lornetka z noktowizorem. To na pewno neseser Gsty Runfeldta. Wallander si zastanawia. Znajdowali si na drodze numer trzynacie, na poudnie od Eneborga, z pobliskiej krzywki mona byo skrci do Ldinge albo nad Krage-holmssjn, niedaleko Marsvinsholmu. Innymi sowy, byli mniej wicej porodku dwch miejsc zbrodni. Albo w trj272 kcie, ktrego wierzchoek stanowio Ystad. Wszystko jest niemal tu-tu, pomyla. Niewidzialny punkt rodkowy mamy w zasigu rki. Neseser lea po prawej stronie szosy. Ten, kto go tu podrzuci, mg przyjecha z Ystadu albo z okolic Marsvins-holmu. Rozwaa obie moliwoci. Nyberg mia racj. Bardzo by im pomoga wiedza o tym, jak dugo neseser tu lea. - Kiedy moemy go zabra? - spyta. - W cigu godziny - poinformowa Nyberg. - Niedugo skocz. Wallander skin na Martinssona i pojechali do komendy. Ju w drodze z lotniska powiedzia, e dziki podry do Svenstaviku i Gavle maj jasno przynajmniej w jednej sprawie. Nadal nie znaj powodw, dla ktrych Holger Eriksson ofiarowa pienidze kocioowi w Jamtlandii, ale wiedz, e Harald Berggren nie yje. Wallander nie wtpi w prawdomwno Ekberga. Berggren nie mia bezporedniego zwizku ze mierci Holgera Erikssona. Mog jednak sprawdzi, czy u niego pracowa. Nie naprowadzi ich to zapewne na lad sprawcy, ale nawet mniej istotne puzzle ledztwa powinny trafi na waciwe miejsce, eby powstaa sensowna cao. Harald Berggren jest takim puzzlem. - Moe Holger Eriksson dorywczo zatrudnia byych najemnikw? - powiedzia Martinsson. Moe po Haraldzie Berggrenie pracowa u niego kto, kto nie pisa dziennika, i ten kto nagle postanowi zastawi puapk na Erikssona. Z takiego lub innego powodu. - Naturalnie nie da si tego wykluczy, tylko jak wytumaczy to, co spotkao Gst Runfeldta? - Tego jeszcze nie wiemy. Moe wanie na nim powinnimy si skoncentrowa? - Eriksson zgin pierwszy, ale to o niczym nie wiadczy. Brakuje nam nie tylko motyww. Brakuje nam punktu wyjcia. Martinsson milcza. Przejedali przez Svestad. 273 - Dlaczego neseser Runfeldta lea akurat przy tej szosie? - spyta po chwili. - Przecie wybiera si do Kopenhagi. To nie ten kierunek. Marsvinsholm byby po drodze. Co si waciwie stao? - Te chciabym to wiedzie. - Przeszukalimy jego samochd. Mia miejsce parkingowe za domem. Opel, rocznik dziewidziesity trzeci. Wszystko wydaje si w porzdku. - Kluczyki? - Byy w mieszkaniu. Wallander przypomnia sobie, e nie dosta odpowiedzi, czy Runfeldt zamwi takswk w przeddzie wyjazdu.

- Hansson rozmawia z taxi. Tak, zamwi takswk na pit rano. Do Malmo. Odnotowali to jako trefny kurs. Kierowca czeka na dole. Myleli, e Runfeldt zaspa. Zadzwonili do niego, ale nikt nie odbiera, i takswkarz odjecha. Hansson powiedzia, e osoba, z ktr rozmawia, udzielia mu szczegowych informacji. - To mi wyglda na dobrze przygotowan akcj. - I udzia wicej ni jednej osoby. - Kto zna plany Runfeldta. Wiedzia, e wyjeda wczenie rano. Kto mg o tym wiedzie? - Lista jest bardzo skromna. Zdaje si, e Ann-Britt Hglund j zrobia. Wiedziaa o tym Anita Lagergren z biura podry i dzieci Runfeldta. Crka nie znaa godziny, tylko dzie. I to waciwie wszystko. - A Wania Andersson? - Okazuje si, e nie. Wallander wolno pokrci gow. - Wiedzia o tym kto jeszcze - powiedzia - kogo nie ma na tej licie i tego kogo szukamy. - Zaczlimy przeglda rejestr jego klientw. Z rozmaitych danych wynika, e mia w sumie czterdzieci zlece. Czyli niezbyt duo. Cztery rocznie. Niewykluczone, e to jeden z nich. 274 - Naturalnie moesz mie racj. Musimy si temu dokadnie przyjrze. To dosy mudna praca. - Mam coraz silniejsze przeczucie, e caa ta sprawa zajmie nam bardzo duo czasu. Wallander podziela w duchu opini Martinssona. - Pozostaje nam nadzieja, e si mylisz. Cho to raczej mao prawdopodobne. Dojedali do Ystadu. Byo wp do szstej. - Dzieci Runfeldta chc sprzeda kwiaciarni - powiedzia Martinsson. - Zoyli ofert Wanii Andersson, ale wtpi, czy bdzie j na to sta. - Od kogo o tym wiesz? - Od Bo Runfeldta. Zadzwoni do nas 5 spyta w imieniu siostry i swoim, czy mog wyjecha z Ystadu po pogrzebie. - A kiedy jest pogrzeb? - W rod. - Niech jad. Skontaktujemy si z nimi w razie potrzeby. Skrcili na parking przed komend. - Rozmawiaem z mechanikiem z Almhultu - powiedzia Martinsson. - Samochd bdzie gotowy w poowie przyszego tygodnia. Niestety, sporo zapacisz. Ale moe ju o tym wiesz? Ma ci go dostarczy do Ystadu. Hansson siedzia u Svedberga. Wallander pokrtce zreferowa rezultaty swojej podry. Hansson mocno si przezibi. Wallander zaproponowa, eby poszed do domu. - Lisa Holgersson te jest chora - powiedzia Svedberg. - Zapaa gryp. - Ju si zaczo? - zdziwi si Wallander. - No to moemy mie spore problemy. - Ja jestem tylko przezibiony - zapewni Hansson. - Do jutra mi przejdzie. - Dzieci Ann-Britt Hglund te choruj - doda Martinsson. - Ale jutro wraca jej m. Wallander poprosi, eby dali mu zna, kiedy przywioz neseser Runfeldta. Przedtem chcia napisa sprawozdanie z podry i ewentualnie zebra rachunki potrzebne do 275 sporzdzenia kosztorysu. Ale idc do swojego pokoju, rozmyli si i wrci do kolegw. - Mog poyczy samochd? - spyta. - Uwin si w p godziny. Mia do wyboru kilka kluczykw. Wybra Martinssona. ciemnio si. Niebo byo bezchmurne. Zapowiadaa si chodna noc. Moe temperatura spadnie poniej zera. Zaparkowa przed kwiaciarni na Yastra Yallgatan i poszed do domu Runfeldta. W oknach jego mieszkania palio si wiato. Przypuszcza, e s tam dzieci Runfeldta, ktre musz wszystko przejrze i spakowa albo wyrzuci. Podsumowanie ycia kogo, kto odszed. Pomyla o ojcu, o Gertrudzie i Kristinie. W ogle si nie pojawi w

Lderupie, eby im pomc w przegldaniu jego rzeczy. Nie byo tego duo i poradziy sobie bez niego, ale powinien by si przynajmniej pokaza. Nie wiedzia, czy powodowa nim smutek, czy brak czasu. Zatrzyma si przed frontowymi drzwiami domu Runfeldta. Ulica bya pusta. Chcia przemyle ewentualny przebieg wydarze. Rozejrza si, przeszed przez ulic i znw si rozejrza. Runfeldt wychodzi. Kiedy dokadnie, nie wiadomo. Jeli wieczorem albo w nocy, to nie ma z sob neseseru. Ma go rano. Ulica jest pusta. Stawia neseser na chodniku. Z ktrej strony nadjeda takswka? Czeka przed drzwiami czy po drugiej stronie ulicy? Co si dzieje. Runfeldt znika. Neseser odnajduje si przy szosie pod Hrem, a Runfeldt, martwy, w pobliu Marsvinsholmu. Wallander obejrza wnki przy drzwiach od frontu i z tyu. Byy pytkie, nikt si tam nie mg schowa. Spojrza na latarnie. wieciy si. Samochd, pomyla. Przed drzwiami stoi samochd. Runfeldt wychodzi na ulic i czowiek, ktry czeka na niego w samochodzie, wysiada. Gdyby Runfeldt si przestraszy, mgby zacz krzycze. Wtedy usyszaby go ten spostrzegawczy ssiad. A moe si tylko zdziwi. Nieznajomy podchodzi do niego i powala na ziemi? Grozi mu? 276 Wallander przypomnia sobie reakcj Wanii Andersson w lesie. Runfeldt bardzo zmizernia. Na pewno by gdzie przetrzymywany i godzony. Nieznajomy na si wpycha go do samochodu albo wlecze, jeli jest nieprzytomny. Potem Runfeldt znika. Neseser ley na skraju drogi. Kiedy Wallander zobaczy neseser, pomyla, e zosta podrzucony w takim miejscu, eby mona go byo znale. Czyli znowu demonstracja. Podszed do drzwi i zacz od pocztku. Runfeldt wychodzi z domu. Cieszy si na t podr. Leci do Afryki, eby popatrze na orchidee. Ulic przejecha samochd i zakci tok jego myli. Wallander spacerowa przed drzwiami. Zamy, e dziesi lat temu Runfeldt zamordowa on. Odpowiednio wczeniej wyrba przerbel. By brutalny. Bi matk swoich dzieci. Z pozoru sympatyczny kwiaciarz, mionik orchidei, ma pojecha do Nairobi. Wszyscy, z ktrymi rozmawia przed podr, jednogonie zawiadczaj o jego niekamanej radoci. Miy mczyzna i potwr w jednej osobie. Wallander przeduy spacer do kwiaciarni. Wamanie. Plamy krwi na pododze. Kto wamuje si do kwiaciarni w tym samym czasie, kiedy znika Runfeldt. Nic nie ginie. Ani jeden kwiatek. Jest tylko krew. Zrezygnowany, pokrci gow. Co mu umkno. Pod pierwsz warstw krya si druga. Gsta Runfeldt. Mionik orchidei i potwr. Holger Eriksson. Obserwator ptakw, poeta, sprzedawca samochodw, znany z brutalnego traktowania ludzi. czy ich brutalno, pomyla. A dokadniej, skrywana brutalno. W wypadku Runfeldta znacznie staranniej ni w wypadku Erikssona. Ale s podobiestwa. Wrci do drzwi. Runfeldt wychodzi na ulic. Stawia walizk. I co dalej? Czeka na takswk. Ale kiedy takswka przyjeda, jego ju nie ma. 277 Wallander zatrzyma si w p kroku. Runfeldt czeka na zamwion takswk. Czy moga przyjecha inna takswka? Przecie Runfeldt nie wie, jaki samochd przyjedzie. I nie zna kierowcy. Wsiada. Kierowca wkada neseser do baganika i udaj si w kierunku Malm. Ale nie dojedaj dalej ni do Marsvinsholmu.

Czy mogo tak by? Czy Runfeldt by przetrzymywany gdzie w pobliu lasu, w ktrym zosta znaleziony? Tymczasem jego neseser ley przy drodze pod Hrem. Zupenie gdzie indziej. Niedaleko domu Holgera Erikssona. Wallander uwiadomi sobie, e nic ju nie wymyli. Nie bardzo wierzy w t faszyw takswk. Na dobr spraw nie wiedzia, w co ma wierzy. Tylko jedno nie ulegao wtpliwoci. To, co si wydarzyo przed domem Runfeldta, zostao starannie zaplanowane. Przez kogo, kto wiedzia o jego podry do Nairobi. Wallander wrci do komendy. Przed wejciem zobaczy niechlujnie zaparkowany samochd Nyberga. Czyli neseser ju jest. Pooyli neseser na ceracie na stole w sali zebra. By zamknity. Nyberg, Svedberg i Hansson pili kaw. Wallander domyli si, e czekali na niego. Martinsson rozmawia przez telefon z ktrym ze swoich dzieci. Wallander zwrci mu kluczyki do samochodu. - Jak dugo neseser tam lea? - spyta Nyberga. Jego odpowied go zaskoczya. - Gra dwa dni. Maksimum trzy. - Co oznacza, e dosy dugo przelea gdzie indziej -zauway Hansson. - Rodzi si pytanie - powiedzia Wallander - dlaczego sprawca pozby si go dopiero teraz? Nie znali odpowiedzi. Nyberg woy plastikowe rkawice i otworzy neseser. Ju mia wyj lece na wierzchu ubranie, kiedy Wallander go powstrzyma. Pochyli si nad stoem. Nie wiedzia, co zwrcio jego uwag. 278 - Czy mamy zdjcia? - spyta. - Otwartego neseseru? Nie - odpar Nyberg. - To je zrbmy. Wallander by pewien, e zaintrygowao go co w sposobie spakowania. Ale co? Nyberg przynis aparat. Poniewa bolaa go noga, poprosi Svedberga, eby wszed na krzeso i pstrykn kilka zdj. Potem rozpakowali neseser. Wallander widzia przed sob mczyzn, ktry wybiera si do Afryki z lekkim bagaem. Nie byo tam adnych zaskakujcych rzeczy. W przegrdce znaleli dokumenty podrne i pokan sum w dolarach. Na dnie neseseru leay notatniki, literatura o orchideach i aparat fotograficzny. Ogldali wszystko w milczeniu. Wallander prbowa dociec, co zwrcio jego uwag. Nyberg wyj z kosmetyczki soik tabletek. - Malariaprofylax - przeczyta gono. - Gsta Runfeldt wiedzia, co mu bdzie potrzebne w Afryce. Wallander patrzy na oprniony neseser. Zauway, e co przywaro do podszewki pokrywy. Nyberg to odczepi. Niebieska plakietka na imi i nazwisko. - Moe Gsta Runfeldt bywa na kongresach - powiedzia Nyberg. - W Nairobi mia fotografowa orchidee - przypomnia Wallander. - Moe zostaa z poprzedniej podry. Przez papierow serwetk uj plakietk za agrafk i przyglda si jej z bliska. Poczu zapach perfum. To mu dao do mylenia. Podsun j Svedbergowi pod nos. - Poznajesz ten zapach? - Woda po goleniu? Wallander pokrci gow. - Nie. Perfumy. Wchali po kolei. Prcz przezibionego Hanssona. Doszli do wniosku, e to perfumy. Damskie. Wallander mia wraenie, e poznaje plakietk. - Czy kto z was ju kiedy j widzia? - spyta. 279 - Zdaje si, e we wszystkich instytucjach i urzdach w naszym wojewdztwie nosz takie identyfikatory - odpowiedzia Martinsson. - Na przykad pracownicy szpitala. Wallander przyzna mu racj.

- Co tu si nie zgadza - powiedzia. - Plakietka, ktra pachnie damskimi perfumami, w neseserze Gsty Runfeldta, spakowanym na podr do Afryki. W tym momencie uwiadomi sobie, co zwrcio jego uwag, kiedy otworzyli neseser. - cignijcie Ann-Britt Hglund. Bez wzgldu na chore dzieci. Moe jej wspaniaa ssiadka bdzie moga j zastpi na p godziny. Policja pokryje koszty. Martinsson wybra numer. Rozmowa trwaa bardzo krtko. - Przyjedzie - powiedzia. - Po co ci ona? - zainteresowa si Hansson. - Chc, eby co zrobia z neseserem. Nic wicej. - Mamy go spakowa? - spyta Nyberg. - Nie. Chodzi mi o to, eby to ona go spakowaa. Patrzyli na niego podejrzliwie, ale o nic nie pytali. Hansson wytar nos. Nyberg usiad na krzele, eby odciy bolc stop. Martinsson znikn w swoim pokoju; pewnie chcia zadzwoni do domu. Wallander wyszed z sali zebra, stan przed map ystadzkiego okrgu policyjnego i studiowa poczenia midzy Marsvinsholmem, Ldinge i Ystadem. Zawsze gdzie jest jakie centrum, pomyla. O rnych zdarze, ktra ma swj odpowiednik w rzeczywistoci. Przestpca wbrew pozorom rzadko wraca na miejsce zbrodni, natomiast co najmniej dwa razy przecina ten rodkowy punkt. Ann-Britt Hglund szybko sza korytarzem. Wallandera ogarny wyrzuty sumienia, e kaza jej przyj. Duo lepiej ni kiedy rozumia jej problemy. Bardzo czsto sama musiaa si zajmowa dziemi. Uwaa jednak, e tym razem mia wany powd. - Czy co si stao? - spytaa. - Wiesz, e znalelimy neseser Runfeldta? -Tak. 280 Weszli do sali zebra. - To, co tu ley, byo w neseserze - wyjani Wallander. - Chciabym, eby woya rkawiczki i wszystko spakowaa. - W jaki szczeglny sposb? - W sposb, ktry jest naturalny dla ciebie. Kiedy wspomniaa, e zawsze pakujesz ma. Innymi sowy, masz dowiadczenie. Zabraa si do pracy. Wallander by wdziczny, e nie zadawaa zbdnych pyta. Obserwowali j. Wprawnie i pewnie wybieraa i wkadaa rzeczy do neseseru. Skoczya i cofna si o krok. - Opuci pokryw? - Nie trzeba. Ogldali rezultat. Potwierdziy si przypuszczenia Wallan-dera. - Skd wiedziaa, jak Runfeldt si spakowa? - zdziwi si Martinsson. - Wstrzymajmy si z komentarzami - przerwa mu Wallander. - Zauwayem, e w stowce siedzi policjant z drogwki. Dajcie go tutaj. Po chwili do sali wszed Laurin. W tym czasie oprnili neseser. Laurin by zmczony. Wallanderowi obio si o uszy, e mieli przeprowadzi tej nocy jak du akcj trzewoci na drogach. Wallander poprosi go o woenie rkawiczek i spakowanie neseseru. Laurin te nie zadawa pyta. I bardzo starannie obchodzi si z ubraniami. Potem Wallander mu podzikowa i Laurin wyszed. - Zupenie inaczej - stwierdzi Svedberg. - Nie zamierzam niczego udowadnia - powiedzia Wallander. - Nie sdz, eby to byo moliwe. W kadym razie kiedy Nyberg otworzy neseser, miaem wraenie, e co jest nie tak. Jakby go pakowaa kobieta. Zawsze mi si wydawao, e mczyni i kobiety robi to inaczej.

- Wania Andersson? - rzuci Hansson. - Nie. Z ca pewnoci neseser spakowa Gsta Runfeldt. 281 Ann-Britt Hglund pierwsza zrozumiaa, co on ma na myli. - Chodzi ci o to, e neseser zosta pniej przepakowany przez kobiet? - Niczego nie twierdz, po prostu gono si zastanawiam. Neseser lea przy drodze od paru dni. Gsta Runfeldt zagin duo wczeniej. Gdzie by wtedy neseser? To mogoby tumaczy dziwne braki w garderobie. Nikt prcz Wallandera o tym nie pomyla. Ale od razu si poapali, w czym rzecz. - W neseserze nie ma slipw - kontynuowa. - Gsta Runfeldt pakuje si na wyjazd do Afryki i nie zabiera ani jednej pary slipw. - To nieprawdopodobne - przyzna Hansson. - I oznaczaoby, e kto go przepakowa - doda Martins-son. - Na przykad kobieta, ktra usuna bielizn osobist Runfeldta. Wallander czu narastajce napicie wrd kolegw. - Jest jeszcze co - powiedzia wolno. - Z jakiego powodu znikaj slipy i pojawia si jeden obcy przedmiot. - Wskaza na niebiesk plakietk. - Powchaj j - poprosi Ann-Britt Hglund. - Dyskretne damskie perfumy. W sali zalega cisza. Po raz pierwszy ledztwo wstrzymao oddech. - Czy to znaczy, e w te potwornoci zamieszana jest kobieta? - odezwa si po chwili Nyberg. - Nie moemy tego wykluczy - odpar Wallander. - Nawet jeli nic za tym nie przemawia. Z wyjtkiem neseseru. Tym razem cisza zapada na duej. Byo wp do smej. Niedziela 16 padziernika. Znalaza si przy wiadukcie kilka minut po sidmej. Przytupywaa na zimnie. Ten, na kogo czekaa, pojawi si dopiero za p godziny, moe nawet pniej. Ale od dawna 282 przychodzia przed czasem. Z niemiym dreszczem przypominaa sobie te momenty, kiedy si spniaa, kazaa na siebie czeka i rozmaici ludzie wlepiali w ni oczy. To si ju nigdy nie powtrzy. ya wedug harmonogramu, w ktrym uwzgldniaa minimalne odstpstwa. Bya spokojna. Mczyzna, ktry niebawem pojawi si pod wiaduktem, nie zasugiwa na to, by y. Nie czua do niego nienawici. Moga j odczuwa tylko ta kobieta, ktrej przysporzy tyle nieszcz. Staa w ciemnociach, gotowa zrobi to, co konieczne. Zastanawiaa si jedynie nad tym, czy nie powinna tego odoy. Piec by wprawdzie pusty, ale w przyszym tygodniu miaa dosy skomplikowany grafik i nie chciaa, eby mczyzna umar w piecu. Uznaa, e musi to zaatwi byskawicznie. Nie miaa wtpliwoci, jak. Kobieta, ktra opowiedziaa jej o swoim losie i wreszcie wymienia jego nazwisko, wspomniaa o wannie. Mwia, jakie to uczucie znale si pod wod, traci oddech, balansowa na granicy ycia i mierci. Pomylaa o szkce niedzielnej. Na grzesznikw czeka ogie piekielny. Nadal nie wyzbya si lku. Nikt nie wie, jak mierzy si grzech. Nikt nie wie, kiedy powinna spa kara. Nigdy nie rozmawiaa o swoim lku z matk. Zastanawiaa si nad ostatnimi sekundami jej ycia. Algierska policjantka Francoise Bertrand napisaa, e wszystko odbyo si bardzo szybko. e nie cierpiaa. Ledwie bya wiadoma tego, co si stao. Ale skd moga o tym wiedzie? Czy nie prbowaa jej oszczdzi trudnej do zniesienia prawdy? Po wiadukcie przejecha pocig. Liczya wagony. Potem zapada cisza. Grzesznik nie zginie w ogniu, pomylaa, ale w wodzie.

Spojrzaa na zegarek. Zauwaya, e poluzoway si sznurowada teniswek. Pochylia si i porzdnie je zawizaa. Miaa silne palce. Mczyzna, ktrego od kilku dni obserwowaa, by niski i tgawy. Nie sprawi jej adnych problemw. Raz-dwa si z tym upora. 283 Pod wiaduktem na przeciwlegym chodniku zobaczya! mczyzn z psem. Jego kroki niosy si echem. Scena ni-| czym z jakiego starego czarno-biaego filmu. Zrobia rzecz najprostsz. Udawaa, e na kogo czeka. Bya pewna, e jej nie zapamita. Przez cae ycie uczya si niewidzialnoci. Dopiero teraz zrozumiaa, e przygotowywaa si do czego, o czym wczeniej nie moga wiedzie. Mczyzna z psem odszed. Zaparkowaa samochd po drugiej stronie wiaduktu. Mimo e znajdowaa si w centrum Lundu, ruch by niewielki. Do tej pory prcz mczyzny z psem zauwaya jedynie jakiego rowerzyst. Czua, e jest gotowa. Wszystko powinno pj gadko. W kocu go zobaczya. Szed po tej samej stronie ulicy, po ktrej staa. Gdzie przejecha samochd. Skulia si, jakby j rozbola brzuch. Mczyzna zatrzyma si przy niej i spyta, czy nic jej nie dolega. Osuna si na kolana. Zareagowa zgodnie z jej oczekiwaniami. Kiedy si nad ni pochyli, powiedziaa, e dostaa ataku mdoci i spytaa, czy mgby j podprowadzi do samochodu. Wzi j pod rami. Zawisa na nim caym ciarem. Z trudem j podtrzymywa. Tak jak przypuszczaa, nie by siaczem. Opar j o samochd i zapyta, czy mgby jej jeszcze jako pomc. Nie. Kiedy otworzy jej drzwi, szybko signa po szmat. Zawina w ni torebk foliow z eterem. W kilka sekund nasczya nim szmat, odwrcia si i mocno przycisna mu j do twarzy. Szarpa si, ale bya silniejsza. Kiedy zacz wiotcze, otworzya tylne drzwi i bez najmniejszych problemw uoya go na siedzeniu. Potem usiada za kierownic. Przejecha samochd, po chwili przemkn rowerzysta. Przechylia si przez oparcie fotela i jeszcze raz przytkna mu szmat do twarzy. Wkrtce straci przytomno. Zanim si ocknie, powinna by u celu. Pojechaa przez Svaneholm i Brodd. Skrcia na przybrzeny kemping, wyczya wiata i wysiada. Nasuchiwaa. Gucha cisza. Przyczepy kempingowe byy puste. Wycig284 na nieprzytomnego mczyzn i pooya go na ziemi. Z baganika wyja worek. Ciarki uderzyy o kamienie. Wepchnicie go do worka zajo jej wicej czasu, ni zakadaa. Zawleka worek na koniec niewielkiego pomostu. Gdzie w ciemnociach zafurkota ptak. Teraz pozostao jej tylko czeka. Zapalia papierosa. W nikym blasku zobaczya swoj do. Nie draa. Mniej wicej po dwudziestu minutach mczyzna zacz si budzi. Pomylaa o wannie z opowieci kobiety. I o topionych kotach. Zamknite w workach, cigle ywe, desperacko walczyy o oddech i ycie. Zacz krzycze. Szamota si. Zgasia papierosa na pomocie. W gowie czua pustk. Po chwili zepchna nog worek do jeziora odesza. 24 Siedzieli w komendzie przez ca noc. By ju poniedziaek. Wallander wysa do domu Hanssona, a potem Nyberga. Ci, ktrzy zostali, zaczli od pocztku analizowa poszczeglne etapy ledztwa, do czego da asumpt neseser. Lea przed nimi na stole, dopki nie skoczyli. Pniej Martinsson go zamkn i zanis do swojego pokoju. Omawiali wszystko po kolei, wychodzc z zaoenia, e nic, co dotd zrobili, nie byo daremne. Odczuwali potrzeb szerszego spojrzenia, a jednoczenie skoncentrowania si na rnych szczegach w nadziei, e odkryj co istotnego, co im wczeniej umkno.

Ale nic takiego nie znaleli. Nic przeomowego. Przebieg wydarze by niejasny, zwizki midzy nimi mtne, a motywy nieznane. Powtrka doprowadzia ich do punktu wyjcia. 285 Dwaj mczyni zginli z rk tego samego sprawcy, zamordowani w okrutny, brutalny sposb. Kwadrans po pnocy Wallander postawi kropk. Wczenie rano mieli ustali kolejno czynnoci dochodzeniowych. Przede wszystkim powinni si zastanowi, czy w zwizku z odnalezieniem neseseru nie naleaoby wprowadzi jakich zmian. Ann-Britt Hglund tylko dwa razy na kilka minut opucia sal zebra. Wallander przypuszcza, e dzwonia do ssiadki opiekujcej si jej dziemi. Kiedy skoczyli, poprosi j, eby na chwil zostaa. I od razu tego poaowa. Nie powinien jej zatrzymywa. Bez sowa usiada i czekali, dopki inni nie wyjd. - Chciabym, eby co dla mnie zrobia - zacz. - Chciabym, eby popatrzya na wszystko z kobiecej perspektywy. eby przejrzaa materia dochodzeniowy z takim nastawieniem, e szukamy kobiety. I eby wzia pod uwag dwie moliwoci. Pierwsza - e dziaa sama. Druga - e jest w to zamieszana. - Chodzi ci o to, e mog by co najmniej dwie osoby? - Tak. Z ktrych jedna to kobieta. Skina gow. - Zrb to jak najszybciej - podj. - Najlepiej dzisiaj. Jeli masz inne pilne rzeczy na gowie, przeka je komu innemu. - Wydaje mi si, e dzisiaj przyjeda Hamren ze Sztokholmu i dwch kolegw z Malm. Mog im co podrzuci. Wallander nie mia ju nic do dodania. A mimo to nie ruszyli si z miejsca. - Naprawd mylisz, e to kobieta? - spytaa. - Nie wiem. Oczywicie nie wolno przypisywa nadmiernego znaczenia neseserowi i perfumom, ale nie mog nie bra pod uwag, e to ledztwo od pocztku si nam wymyka. Ju kiedy patrzylimy na bambusowe pale, na ktrych wisia Eriksson, powiedziaa co, o czym czsto myl. - e to wygldao jak demonstracja? 286 - e morderca ma swj jzyk. e ogldalimy co, co przypominao dziaania wojenne. Na Holgerze Erikssonie dokonano egzekucji, zastawiajc puapk jak na dzikiego zwierza. - Moe to jest wojna... Wallander spojrza na ni uwanie. - To znaczy? - Moe nie powinnimy si w tym doszukiwa Bg wie czego. W doy z palami chwyta si dzikie zwierzta albo si je zastawia na wrogw podczas wojny. Wallander uzna, e to moe by wane. - Mw dalej. Przygryza warg. - Ssiadka nie moe ju duej siedzie przy dzieciach, a ja nie mog jej zatrzymywa. Kiedy do niej dzwoniam, bya za. Nie ma znaczenia, ile jej zapac. Wallander nie chcia przerywa tej rozmowy. Na moment ogarna go irytacja. Na jej dzieci, a moe na ma, ktrego nigdy nie byo w domu. Ale natychmiast tego poaowa. - Moemy kontynuowa u mnie - zaproponowaa. Widzia, e jest blada i bardzo zmczona. Nie powinien jej naciska. Mimo to przyj zaproszenie. Pojechali jej samochodem przez wyludnione ulice. Ssiadka czekaa na ni w drzwiach. Ann-Britt Hglund mieszkaa w nowym domu na zachodnich przedmieciach. Wallander przedstawi si i wzi na siebie odpowiedzialno za jej pny powrt. Usiedli w salonie. By tu nie po raz pierwszy. Nie ulegao wtpliwoci, e jeden z domownikw czsto podruje. Na cianach wisiay liczne pamitki. Nic jednak nie

wskazywao na obecno policjantki. Czu autentyczne ciepo, ktrego u niego, na Mariagatan, kompletnie brakowao. Spytaa, czy si czego napije. Odmwi. - Puapka na dzikie zwierzta i wojna - przypomnia. -Na tym skoczylimy. - S mczyni, ktrzy poluj, mczyni, ktrzy s onierzami. Widzimy to, co widzimy, poza tym znajdujemy 287 zasuszon gow i dziennik napisany przez najemnika. Patrzymy i interpretujemy. - Jak interpretujemy? - Jeli morderca posuguje si okrelonym jzykiem, moemy go odczyta. Wallander przypomnia sobie, co mwia Linda, prbujc mu wyjani, na czym polega aktorstwo. Trzeba czyta midzy wierszami, szuka podtekstw. Podzieli si tym z Ann-Britt Hglund. - Moe le si wyraziam - powiedziaa, kiwajc gow - ale myl podobnie. Wszystko zobaczylimy, wszystko zinterpretowalimy i nic to nie dao. - Widzimy tylko tyle, ile chce nam pokaza morderca? - Moe nas wabi, ebymy patrzyli nie tam, gdzie trzeba. Wallander zastanawia si. Myla wyjtkowo klarownie. Zmczenie znikno. Trop, ktry podjli, mg by rozstrzygajcy. Dotychczas koata si w jego wiadomoci, ale nie by w stanie go pochwyci. - Chodzi ci o to, e demonstracja to tylko manewr, ktry ma odwrci nasz uwag powiedzia. - Czy tak? -Tak. - Mw dalej. - Prawda moe by cakiem inna. - Czyli? - Tego nie wiem. Ale jeli nam si wydaje, e mylimy prawidowo, po czym si okazuje, e tak nie jest, powinnimy to odwrci. - Rozumiem. Rozumiem i zgadzam si z tob. - Kobieta nie nadziewa mczyzn na pale ani nie przywizuje ich do drzewa, eby potem udusi goymi rkami. Wallander przez dusz chwil milcza. Ann-Britt Hglund posza na gr i po kilku minutach bya z powrotem. Zauway, e zmienia buty. - Od pocztku czulimy, e oba morderstwa starannie zaplanowano - powiedzia. - Rodzi si pytanie, czy ta staranno nie obejmuje innych przygotowa. 288 - Nie wyobraam sobie, eby kobieta moga zrobi co podobnego. Ale teraz tego nie wykluczam. - Twoje wnioski bd miay due znaczenie. Chyba powinnimy o tym pomwi z Matsem Ekholmem. - Z kim? - Z tym psychologiem, ktry by u nas w lecie. Pokrcia gow z rezygnacj. - Jestem wykoczona. Zapomniaam jego nazwiska. Wallander wsta. Bya pierwsza. - Zobaczymy si za kilka godzin. Mogaby zadzwoni po takswk? - We mj samochd. Chtnie si przejd, eby mi si rozjanio w gowie. - Daa mu kluczyki. - M niedugo wrci. Wszystko bdzie prostsze. - Wiem, jak ci ciko. Kiedy Linda bya maa, zawsze bya Mona. Bodaj ani razu nie musiaem si zwalnia z pracy. Odprowadzia go do samochodu. Bya pogodna noc. Temperatura poniej zera. - Nie auj - powiedziaa. - Czego?

- e wybraam ten zawd. - Moe tego nie wiesz, ale jeste dobr policjantk. Bardzo dobr. Ucieszya si. Skin gow, wsiad do samochodu i odjecha. W poniedziaek 17 padziernika Wallander obudzi si z micym blem gowy. Lec, zastanawia si, czy si przypadkiem nie przezibi. Nie zauway jednak adnych wyranych symptomw. Zaparzy kaw i pokn tabletk przeciwblow. Zerwa si wiatr. Z okna w kuchni widzia gste chmury, ktre w nocy zasnuy ca Skani. Ocieplio si. Termometr wskazywa plus cztery stopnie. 289 Kwadrans po sidmej by w komendzie. Przynis sobie kaw do pokoju. Na biurku zasta wiadomo od kolegi z Gteborga, z ktrym wsppracowa w sprawie przemytu samochodw do byych pastw bloku wschodniego. Przez chwil trzyma kartk w rku, po czym wrzuci j do szuflady, przysun koonotatnik i zacz szuka dugopisu. Przy okazji natkn si na zapiski Svedberga. Ciekawe, ile razy zapomnia mu je odda. Zirytowany, wyszed na korytarz. Drzwi do pokoju Sved-berga byy otwarte. Pooy zapiski na jego biurku, wrci do siebie i najblisze p godziny spdzi na sporzdzeniu listy najpilniejszych pyta. Jednoczenie postanowi zrelacjonowa na najbliszym zebraniu swoj nocn rozmow z Ann--Britt Hglund. Za kwadrans sma rozlego si pukanie do drzwi. W progu stan Hamren ze sztokholmskiego wydziau zabjstw. Przywitali si. Wallander go lubi. wietnie im si pracowao w lecie. - Tak szybko? - zdziwi si Wallander. - Mylaem, e bdziesz pniej. - Przyjechaem ju wczoraj - odpar Hamren. - Nie mogem wytrzyma. - Co tam w Sztokholmie? - To samo co tutaj. Tylko na wiksz skal. - Nie wiem, gdzie bdziesz siedzia. - To ju zaatwione. W pokoju Hanssona. - Spotykamy si za p godziny. - Mam co czyta. Hamren wyszed. Wallander pooy rk na suchawce, eby zadzwoni do ojca. Drgn. Ogarn go przejmujcy smutek. Pojawi si nagle i rwnie nagle przemin. Ju nie mia ojca. Nie mg do niego zadzwoni. Ani dzisiaj, ani jutro. Nigdy. Znieruchomia na krzele. Ba si, e gdzie go zaboli. 290 Po chwili wybra numer. Gertruda odebraa natychmiast. Na pytanie, jak si czuje, rozpakaa si. Co uwizo mu w gardle. - yj z dnia na dzie - powiedziaa, kiedy si uspokoia. - Postaram si wpa po poudniu, ale nie bd mg duej zosta. - Mylaam o wielu rzeczach. Midzy innymi o tobie i twoim ojcu, ktrego bardzo sabo znaam. - Tak jak ja. Moe wsplnie uda nam si stworzy w miar spjn cao. Wiedzia, e przypuszczalnie nie zdy pojecha do Lde-rupu. Dlaczego powiedzia, e si postara? Przecie Gertruda bdzie na niego czeka. Zawsze sprawiam komu zawd, pomyla z rezygnacj. Rozelony, zama dugopis i cisn go do kosza. Jaki kawaek wyldowa na pododze. Poczstowa go kopniakiem. Najchtniej by std uciek. Zastanawia si, kiedy ostatnio rozmawia z Bajb. Nie dzwonia do niego. Czyby ich zwizek powoli umiera naturaln mierci? Kiedy znajdzie czas, eby obejrze przyszy dom i kupi psa? Czasami nienawidzi swojego zawodu. Tak jak teraz.

Podszed do okna. Wiatr, jesienne chmury i ptaki odlatujce do ciepych krajw. Pomyla o Perze Akesonie. Zdecydowa si na wyjazd. Zdecydowa si na zmian w swoim yciu. Pnym latem na play w Skagenie Bajba powiedziaa, e bogaty Zachd marzy o wielkim aglowcu, ktry mgby przewie cay kontynent na Karaiby. Krach pastw Europy Wschodniej otworzy jej oczy. Na otwie istniay wyspy szczliwe i autentyczna rado. Zdaa sobie spraw, e ubstwo nie jest czym wyjtkowym rwnie w krajach dobrobytu, ktre od niedawna moga odwiedza. Wielki aglowiec mg si pojawi na oceanie niezaspokojenia i pustki. Wallander pomyla o sobie jak o zapomnianym lub penym wtpliwoci wdrownym ptaku. Nie, to idiotyczne. Musi zadzwoni do Bajby jeszcze tego wieczora. 291 Byo kwadrans po smej. Poszed do sali zebra. Prcz Hamrena zjechali dwaj policjanci z Malm, ktrych Wallan-der zobaczy po raz pierwszy. Augustsson i Hartman. Lisa Holgersson przywitaa goci, po czym spojrzaa na Wallan-dera i skina gow. Zacz tak, jak to sobie zaplanowa, od rozmowy z Ann-Britt Hglund po eksperymencie z pakowaniem neseseru. Wyczu wahanie zebranych. Niczego innego si nie spodziewa. - To jedna z wielu moliwoci. Poniewa wiemy tyle, co nic, nie moemy niczego wykluczy. - Skin} na Ann-Britt Hglund. - Poprosiem koleank o przeanalizowanie wszystkich wtkw z kobiecej perspektywy. Dotd tego nie robilimy, ale w tym wypadku nie zawadzi sprbowa. Potem wywizaa si burzliwa dyskusja. Wallander to te przewidzia. Prym wid Hansson, ktry czu si ju znacznie lepiej. Mniej wicej w poowie zebrania przyszed Nyberg. Po raz pierwszy bez kuli. Wallander napotka jego wzrok. Mia wraenie, e chce co powiedzie. Ale kiedy spojrza na niego pytajco, Nyberg pokrci gow. Wallander przysuchiwa si dyskusji, ale si w niej zanadto nie udziela. Zauway, e Hansson wyraa si jasno i dobrze argumentuje. To wane, eby jak najszybciej kady mg zaprezentowa wasny pogld. O dziewitej zrobili krtk przerw. Svedberg pokaza Wallanderowi zamieszczone w gazecie zdjcie nowo powstaej gwardii w Ldinge. Inne miejscowoci w Skanii wydaway si i za jej przykadem. Lisa Holgersson dowiedziaa si o tym z telewizyjnych wiadomoci poprzedniego wieczora. - Niedugo bdziemy mie gwardi obywatelsk w caym kraju - stwierdzia. - Wyobracie sobie ludzi bawicych si w policjantw, ktrych bdzie dziesi razy wicej od nas. - Kto wie, czy to nieuniknione - zauway Hamren. -Moliwe, e przestpstwo zawsze byo czym intratnym. Dzisiaj rnica polega na tym, e udaje si je udowodni. 292 Za dziesi procent dochodw szarej strefy moglibymy zatrudni trzy tysice policjantw. Wallander uzna ten rzd wielkoci za czyst abstrakcj, ale Hamren obstawa przy swoim. - Liczy si co innego - kontynuowa. - Czy chcemy takiego spoeczestwa? Lekarze domowi to jedno. Ale domowi policjanci? Wszdzie policjanci? Ludzie podzieleni na rozmaite sektory bezpieczestwa? Klucze i kody, eby mc odwiedzi swoich rodzicw? - Nie potrzeba nam a tylu dodatkowych policjantw - powiedzia Wallander. - Potrzeba nam innych policjantw. - Albo innego spoeczestwa - wtrci Martinsson. -W ktrym nie ma bajoskich odpraw i panuje wiksza solidarno. Jego sowa niechccy zabrzmiay jak deklaracja przedwyborcza. Ale Wallander domyla si, o co Martinssonowi chodzi. Niepokoi si o dzieci. Martwi si, e wejd w kontakt z dilerami narkotykw, e co im si stanie.

Usiad koo Nyberga, ktry na krok nie ruszy si od stou. - Wydawao mi si, e chciae co powiedzie - zacz. - A, to drobiazg. Pamitasz, e w lesie pod Marsvinshol-mem znalazem tips? - Ktry, twoim zdaniem, by tam od dawna? - adnym moim zdaniem. Po prostu nie wykluczaem takiej moliwoci. Ale teraz myl, e nie lea tam dugo. Wallander przywoa Ann-Britt Hglund. - Uywasz tipsw? - spyta. - Nie na co dzie - odpara. - Ale, oczywicie, je mam. - Dobrze si trzymaj? - S do amliwe. Wallander pokiwa gow. - Uznaem, e powiniene o tym wiedzie - skonstatowa Nyberg. Do sali zebra wszed Svedberg. - Dziki za notatki - powiedzia. - Ale moge je wyrzuci. 293 - Rydberg mawia, e wyrzucanie notatek kolegw to niewybaczalny grzech - przypomnia mu Wallander. - Rydberg mwi duo rzeczy. - l czsto mia racj. Svedberg nigdy si nie zgadza z Rydbergiem. Nawet teraz, mimo e Rydberg od kilku lat nie y. Po przerwie podzielili si zadaniami, uwzgldniajc Hamrena i policjantw z Malm. Za kwadrans jedenasta Wallander postanowi zakoczy zebranie. Zadzwoni telefon. Odebra Martinsson, bo siedzia najbliej. Wallander zgodnia. Moe jednak znajdzie chwil czasu, eby si spotka z Gertrud. Zauway, e Martinsson podnosi rk. Umilkli. Martinsson sucha w skupieniu, po czym spojrza na Wal-landera. Wallander natychmiast zrozumia, e co si stao. Nie, tylko nie to, pomyla. To ponad nasze siy, nie poradzimy sobie. Martinsson odoy suchawk. - Nieboszczyk w Krageholmssjn - powiedzia. Wallander uzna, e to nie musi mie adnego zwizku z poszukiwanym przez nich morderc. Utonicia nie byy niczym wyjtkowym. - Gdzie? - spyta. - Koo kempingu. Ley przy pomocie. Wallanderowi za wczenie ulyo. Martinsson mia co jeszcze do dodania. - Jest w worku. No i znowu si stao, pomyla Wallander. Poczu ucisk w odku. - Kto o tym zawiadomi? - spyta Svedberg. - Kempingowiec. Dzwoni z komrki. By wstrznity. Mwi tak, jakby mi wymiotowa w ucho. - Chyba nikt tam teraz nie kempinguje - powiedzia Sved-berg. - Przyczepy stoj przez cay rok - wyjani Hansson. -Wiem, gdzie to jest. 294 Wallander mia wraenie, e nie panuje nad sytuacj. Najchtniej rzuciby to wszystko i uciek. Moe Ann-Britt Hglund wyczua jego nastrj. W kadym razie pomoga mu. - Jedmy tam - powiedziaa, wstajc. - Tak - zgodzi si Wallander. - Najlepiej pojecha od razu. Wallander wsiad do samochodu Hanssona, ktry zna to miejsce. Inni ruszyli za nimi. Hansson prowadzi szybko i byle jak. Wallander zapiera si stopami. Zadzwoni telefon. Per Akeson chcia z nim rozmawia. - Czego ja si dowiaduj? - zacz. - Znowu si to stao? - Za wczenie na odpowied. Ale istnieje takie ryzyko.

- Dlaczego? - Gdyby nie worek, mona byoby to uzna za nieszczliwy wypadek albo samobjstwo. Zwoki w worku to morderstwo. Nic innego. - Jasna cholera! - Mona tak powiedzie. - Informuj mnie o wszystkim. Gdzie teraz jeste? - Jedziemy nad Krageholmssjn. Powinnimy by na miejscu za dwadziecia minut. Zakoczyli rozmow. Wallander pomyla, e jad w kierunku miejsca, gdzie znaleli neseser. Krageholmssjn znajdowao si niedaleko trjkta, ktry wytyczy w wyobrani. Hansson najwyraniej zastanawia si nad tym samym. - Jezioro ley pomidzy Ldinge i lasem pod Marsvins-holmem - zauway. - Wszdzie jest blisko. Wallander chwyci za telefon i zadzwoni do Martinssona, ktry jecha tu za nimi. - Co jeszcze mwi ten czowiek z kempingu? - spyta. - I jak on si nazywa? - Chyba nie wymieni nazwiska. W kadym razie jest ze Skanii. - Skd wiedzia, e w worku s zwoki? Otworzy go? - Z worka wystawaa obuta stopa. 295 Mimo marnej jakoci poczenia Wallander usysza lekk odraz w gosie Martinssona. Zakoczy rozmow. W S6vestadzie skrcili w lewo. Wallander pomyla o klientce Gsty Runfeldta. Wszdzie co przypominao o tych makabrycznych wydarzeniach. Jeli istnia jaki centralny punkt, to byo nim S6vestad. Wody jeziora poyskiway midzy drzewami. Wallander prbowa si przygotowa na czekajcy ich widok. Ledwie wjechali na opuszczony kemping, podbieg do nich jaki mczyzna. Wallander wysiad z samochodu, zanim Hansson zdy zaparkowa. - Tam na dole - wyjka mczyzna. Wallander wolno ruszy nad jezioro. Z daleka zauway, e koo pomostu co pywa. Martinsson doczy do niego, po czym zatrzyma si przed pomostem. Inni koledzy czekali. Wallander ostronie wszed na pomost. Lekko ugiy si deski. Poniej brzowa zimna woda. Wzdrygn si. Z worka wystawaa stopa w brzowym sznurowanym bucie. Przez dziur w nogawce spodni przewitywaa biaa skra. Wallander odwrci si i przywoa Nyberga. Hansson rozmawia z mczyzn, ktry ich zawiadomi, Martinsson sta przed pomostem, Ann-Britt Hglund w gbi, na uboczu. Jak na zdjciu, pomyla Wallander. Skamieniaa rzeczywisto. Nic wicej si ju nie stanie. Jego rozmylania przerwa Nyberg. Rzeczywisto oya. Wallander przykucn, Nyberg poszed w jego lady. - Worek jutowy - stwierdzi Nyberg. - One s bardzo mocne. Ale ten ma dziur. Pewnie jest stary. Wallander chciaby przyzna mu racj; niestety, Nyberg si pomyli. T dziur zrobi zawizany w worku mczyzna. Napiera na wkna, a si rozerway. Oznaczao to tylko jedno. Mczyzna y, kiedy go wrzucano do jeziora. Wallander zaczerpn powietrza. Mdlio go i czu zawroty gowy. Nyberg spojrza na niego badawczo. 296 Wallander raz po raz nabiera tchu. W kocu powiedzia, o czym myla. - To on zrobi t dziur. y, kiedy go wrzucano do wody. - Egzekucja? - spyta Nyberg. - Porachunki midzy rnymi grupami przestpczymi?

- Oby. Ale nie sdz. - Ten sam czowiek? - Na to wyglda. Wallander podnis si z pewnym wysikiem. Zesztywnia-y mu kolana. Wrci na brzeg. Nyberg zosta na pomocie. Przyjechali technicy. Wallander podszed do Ann-Britt Hg-lund. Staa w towarzystwie Lisy Holgersson. Po chwili zebrali si wszyscy. Mczyzna, ktry zauway worek, siedzia na kamieniu z gow w doniach. - To moe by ten sam sprawca - zacz Wallander. -Tym razem utopi swoj ofiar. Grup przeszy dreszcz niesmaku. - Musimy powstrzyma tego szaleca - powiedziaa Lisa Holgersson. - Co si waciwie dzieje w tym kraju? - Rw z palami - podj Wallander. - Drzewo i uduszenie. A teraz topielec. - W dalszym cigu mylisz, e moga to zrobi kobieta? - do agresywnie spyta Hansson. Wallander te sobie zada to pytanie. Co on naprawd myli? W kilka sekund wszystkie wydarzenia przeleciay mu przez gow. - Nie - odpar po chwili - nie myl. Nie chc tak myle. Ale to moga zrobi kobieta. Albo kobieta jest w to jako zamieszana. - Popatrzy na Hanssona. - Pytanie jest le postawione. Nie chodzi o to, co ja myl, tylko o to, co si dzieje w tym kraju. Wallander poszed na brzeg jeziora. Do pomostu podpywa samotny abd. Bezgonie sun po ciemnej wodzie. Wallander dugo mu si przyglda, po czym zacign suwak kurtki i wrci do Nyberga, ktry ju przystpi do pracy. Skania 17 padziernika - 3 listopada 1994 25 Nyberg ostronie rozci worek. Wallander wszed na pomost rwnoczenie z lekarzem, ktry wanie przyjecha. Chcia zobaczy twarz nieboszczyka. Nie zna go. Nigdy wczeniej go nie widzia. Zreszt niczego innego si nie spodziewa. Mczyzna mia od czterdziestu do pidziesiciu lat. Wallander patrzy na niego przez niespena minut. Duej nie by w stanie. Bez przerwy krcio mu si w gowie. Nyberg przeszukiwa kieszenie denata. - Ma na sobie drogi garnitur - stwierdzi. - Buty te nie s tanie. Kieszenie byy puste. Kto zadba o to, eby odsun w czasie ustalenie tosamoci. Sprawca musia sobie zdawa spraw, e ciao dosy szybko zostanie znalezione. Nie zamierza go ukrywa przed wiatem. Martwy mczyzna lea obok worka, pod ktrym rozesano plandek. Nyberg przywoa Wallandera. - To jest bardzo dobrze wyliczone - powiedzia. - Mona by sdzi, e morderca korzysta z wagi. Albo zna si na balacie. - Czyli? Nyberg pokaza na oblamowania wewntrz worka. 298 - Wszystko zostao starannie przygotowane. Tu s wszyte ciarki, ktre miay zapewni dwie rzeczy. Po pierwsze, ma poduszk powietrzn, a po drugie, niezatapialno. Wyliczenia s tak skrupulatne, e kto, kto ten worek spreparowa, musia wiedzie, ile way przysza ofiara. Z dokadnoci do czterech, piciu kilogramw. Wallander zmusi si do wysiku umysowego, cho na sam myl o tym, jak zgin ten czowiek, zbierao mu si na wymioty. - Ta maa poduszka powietrzna dawaa gwarancj, e on utonie?

- Nie jestem lekarzem - odpar Nyberg. - W kadym razie, kiedy go wrzucali do wody, y. To morderstwo. Lekarz badajcy zwoki usysza, o czym mwi, podnis si z klczek i podszed do nich. Pomost lekko si zakoysa. - Oczywicie, za wczenie na jakiekolwiek wnioski - powiedzia - moemy przyj, e uton. - Nie utoni - zaprzeczy Wallander. - Zosta utopiony. - O tym, czy to wypadek, czy morderstwo, zdecyduje policja. Ja mog tylko stwierdzi zmiany fizjologiczne. - A obraenia zewntrzne? Siniaki? Rany? - eby na to odpowiedzie, trzeba go rozebra. W kadym razie na odsonitych czciach ciaa niczego takiego nie zauwayem. Wszystko wykae ekspertyza sdowo-lekarska. Wallander skin gow. - Daj mi zna, jak tylko znajdziesz lady przemocy. Lekarz wrci do pracy. Wallander spotka go kilka razy wczeniej, ale nie mg sobie przypomnie nazwiska. Zszed z pomostu i zebra najbliszych wsppracownikw. Hansson zakoczy rozmow z mczyzn, ktry zauway worek w wodzie. - Nie znamy jego tosamoci - powiedzia Wallander. - Nie wiemy, kto to jest. Musimy to jak najszybciej ustali. Bez tego nie ruszymy z miejsca. Zacznijcie od przejrzenia rejestru osb poszukiwanych. 299 - Bardzo moliwe, e jeszcze nikt nie zgosi jego zaginicia - wczy si Hansson. - Nils Gransson, czowiek, ktry znalaz zwoki, by nad jeziorem wczoraj po poudniu. Pracuje na trzy zmiany w zakadzie mechanicznym w Svedali i czsto tu przyjeda, bo ma kopoty ze snem. Kiedy wczoraj wyszed na pomost, worka nie byo. A to znaczy, e kto go wrzuci w nocy albo wieczorem. - Albo dzisiaj rano - doda Wallander. - O ktrej Gransson tu by? Hansson przeglda notatki. - Kwadrans po smej. Skoczy prac o sidmej. W drodze nad jezioro zatrzyma si, eby zje niadanie. - No to ju wiemy, e nie upyno duo czasu. To moe nam pomc. Najtrudniej bdzie go zidentyfikowa. - Mg by wrzucony w innym miejscu - zauway Nyberg. Wallander pokrci gow. - Nie lea dugo w wodzie. Nie ma tu jakich silnych prdw. Martinsson nerwowo kopa piasek, jakby marz. - Czy to na pewno ten sam sprawca? - spyta. - Wydaje mi si, e to wyglda inaczej. Wallander nie mia cienia wtpliwoci. - Na pewno. Proponuj, ebymy przyjli takie zaoenie. Oczywicie w razie potrzeby rozgldajc si na boki. Potem ich odprawi. Nie mieli ju nic do roboty nad jeziorem. Odjechali. Wallander patrzy na wod. abd odpyn. Na pomocie pracowali technicy. Widzia karetk, radiowozy, blokady. Mia uczucie nierzeczywistoci. Cz przyrody opasana plastikowymi tamami, wydzielajcymi miejsce zbrodni. Gdziekolwiek si pojawia, zastawa martwych ludzi. Mg szuka spojrzeniem abdzia, ale na pierwszym planie by nieboszczyk wyjty z worka. 300 Pomyla, e w gruncie rzeczy pac mu za co, czego nie mona znie. W dodatku marnie pac. Plastikowe tamy wiy si przez jego ycie jak we. Podszed do Nyberga, ktry akurat rozprostowywa plecy.

- Znalelimy niedopaek - powiedzia. - To wszystko. Przynajmniej na pomocie. Pobienie obejrzelimy piasek, eby sprawdzi, czy nie ma ladw wleczenia worka. Nie ma. Czowiek, ktry go nis, jest silny. Chyba e przyszed z ofiar na pomost i potem wepchn j do worka. Wallander pokrci gow. - Przyjmijmy, e nis worek. Razem z zawartoci. - Mylisz, e powinnimy przeczesa dno drapaczem? Wallander mia wtpliwoci. - Chyba nie. Przywieziono go tu samochodem. By nieprzytomny. Potem kto go wrzuci w worku do jeziora i odjecha. - No to sobie na razie darujemy. - Powiedz, co widzisz. Nyberg wykrzywi si. - To moe by ten sam sprawca. Przemoc, okruciestwo. Mimo e stosuje rne warianty. - Mylisz, e mogaby to zrobi kobieta? - Myl to, co ty. Nie chc w to wierzy. Ale czy kobieta byaby w stanie unie osiemdziesit kilo? Jakie kobiety to potrafi? - Nie znam adnej. Ale na pewno s takie. Nyberg wrci do pracy. Wallander schodzi z pomostu, kiedy nagle zauway samotnego abdzia. aowa, e nie ma przy sobie kawaka chleba. abd skuba co przy brzegu. Wallander podszed bliej. abd zasycza i odpyn. Poprosi koleg z radiowozu, eby go podrzuci do Ysta-du. Stao si to, czego si najbardziej obawia. Sprawca dziaa dalej. Nie znaj jego planw, nie wiedz, czy to dopiero pocztek, czy koniec tego, co sobie postanowi. Nie maj te pojcia, czy morduje z premedytacj, czy jest szalony. l 301 To nie moe by kobieta, pomyla Wallander. Przeczyoby to rozsdkowi. Kobiety zabijaj bardzo rzadko. Jeli ju, ich morderstwa nie s ani dobrze zaplanowane, ani tak okrutne. To na pewno mczyzna, jeden albo kilku. Nie rozwiemy tego, dopki nie znajdziemy powiza midzy ofiarami. Teraz s trzy. Teoretycznie mamy wiksze moliwoci. Ale nic nie wyjdzie na jaw samo z siebie. Opar policzek o szyb. Brunatny krajobraz z szarym odcieniem. Wci zielona trawa. Traktor na polu. Holger Eriksson wisia na palach, Gsta Runfeldt by przywizany do drzewa i uduszony, a tego mczyzn wrzucono do Krageholmssjn, eby uton. Motyw sam si nasuwa. Zemsta. W niesamowicie przesadzonej postaci. Za co mci si sprawca? U podstaw musiao by co wyjtkowo odraajcego, skoro ofiary miay do samego koca pen wiadomo tego, co si z nimi dzieje. Przypadek nie wchodzi w gr. Wszystko jest starannie obmylane. Ofiary wybrane. Zatrzyma si przy tej myli. Sprawca wybiera. Wybiera spord kogo? Kiedy przyjecha do komendy, czu potrzeb kontynuowania tych rozwaa, zanim spotka si z kolegami. Zdj suchawk z wideek, odsun na bok karteluszki z zapisanymi numerami telefonw i pooy nogi na stercie oklnikw Gwnego Zarzdu Policji. Najwikszy problem stanowia kobieta. Czy kobieta moga by zamieszana w te morderstwa? Prbowa sobie przypomnie te sytuacje, w ktrych mia do czynienia z przestpczyniami. Nie byo ich duo. Chyba pamita wszystkie. Mniej wicej pitnacie lat temu zapa kobiet w rednim wieku, ktra zostaa pniej skazana za zabjstwo. Zabia swojego brata, ktry od dziecistwa j przeladowa i napastowa. W kocu nie wytrzymaa i strzelia do niego z jego broni. Chciaa go tylko postraszy. Ale bya kiepskim strzelcem, pocisk trafi w klatk piersiow i brat zmar na miejscu. W pozostaych wypadkach kobiety dziaay impulsywnie 302

i w obronie wasnej. Dotyczyo to ich mw albo mczyzn, ktrych bezskutecznie usioway odprawi. Czsto mia w tym swj udzia alkohol. W swojej policyjnej karierze nie spotka kobiety, ktra zaplanowaaby zbrodni. W kadym razie nie tak skrupulatnie. Wsta i podszed do okna. Dlaczego nie mg si wyzby myli, e tym razem jest w to zamieszana kobieta? Nie potrafi na to odpowiedzie. Nie wiedzia, czy chodzi mu wycznie o kobiet, czy kobiet w towarzystwie mczyzny. Nic nie przemawiao ani za pierwsz, ani za drug ewentualnoci. Wyrwao go z myli pukanie do drzwi. - Lista zaraz bdzie gotowa - powiedzia Martinsson. Wallander nic nie rozumia. By mylami gdzie indziej. - Jaka lista? - Poszukiwanych - odpar zdziwiony Martinsson. Wallander skin gow. - No to do roboty - powiedzia, wypychajc Martinssona na korytarz. Kiedy zamknli si w sali zebra, uczucie bezsilnoci znikno. Wbrew swoim zwyczajom nie usiad. Jakby nawet na to nie mia czasu. - No i? - spyta. - W Ystadzie nikt nie zgasza zagini w ostatnich tygodniach - poinformowa Svedberg. Ci, ktrych poszukujemy ju od jakiego czasu, nas nie interesuj. To dwie nastolatki i chopak, ktrzy uciekli z orodka dla uchodcw. Chopak przypuszczalnie jest w drodze do Sudanu. Wallander pomyla o Perze Akesonie. - No dobrze, a inne miejscowoci? - Dwie osoby z Malm - powiedziaa Ann-Britt Hglund. - Ale to te odpada. W jednym wypadku wiek mgby si zgadza, ale poszukiwany pochodzi z poudniowych Woch. Nasz denat nie wyglda na Wocha. 303 Przejrzeli zgoszenia z okolic Ystadu. Wallander uzna, e jeli zajdzie taka potrzeba, przenicuj ca Szwecj i pozostae kraje skandynawskie. Mogli jedynie mie nadziej, e mczyzna mieszka niedaleko Ystadu. - W Lundzie wczoraj pnym wieczorem ona zgosia zaginicie ma - powiedzia Hansson. - Nie wrci ze spaceru. Wiek by si zgadza. Pracuje na tamtejszym uniwersytecie. Wallander z wahaniem pokrci gow. - Wtpi. Ale, oczywicie, musimy to sprawdzi. - Jak tylko zdobd jego zdjcie, przel je faksem. Wallander usiad. W tym momencie do sali wszed Per Akeson. Wallander nie by zachwycony. Nieatwo dokonywa podsumowa, z ktrych nic nie wynika. Dochodzenie ugrzzo na amen. I ani drgno. A teraz mieli jeszcze jedn ofiar. Wallanderowi byo przykro. Jakby to z jego winy nie wpadli na aden trop. Nikt si nie obija, harowali z zawzit determinacj. Policjanci zebrani w tej sali byli zdolni i oddani swojej pracy. Wallander stumi irytacj spowodowan obecnoci Pera Akesona. - Przychodzisz w sam por - powiedzia. - Wanie chciaem podsumowa nasz aktualn pozycj. - Czy w ogle jest jaka pozycja? - spyta Per Akeson. Wallander wiedzia, e w tych sowach nie byo zoliwoci ani krytyki. Ci, ktrzy nie znali Pera Akesona, mogli opacznie odczyta jego obcesowo. Ale Wallander pracowa z nim od wielu lat i rozumia, e Akeson daje w ten sposb wyraz swojemu zaniepokojeniu i z pewnoci zrobi wszystko, eby im pomc.

Hamren spojrza na Pera Akesona z niechci. Wallander by ciekaw, jak si wysawiaj sztokholmscy prokuratorzy, z ktrymi mia do czynienia. - Zawsze jest jaka pozycja - odpar Wallander. - Teraz te. Tyle e bardzo niejasna. Cz ladw jest ju nieaktu304 alna. Myl, e musimy wrci do punktu wyjcia. Nie moemy jeszcze powiedzie, co oznacza to kolejne morderstwo. Oczywicie jest na to za wczenie. - Czy to ten sam sprawca? - spyta Per Akeson. - Tak sdz. - Dlaczego? - Sposb dziaania. Brutalno. Okruciestwo. Worek to, naturalnie, nie to samo co zaostrzone pale bambusowe, ale mona by powiedzie, e jest to wariacja na jeden temat. - A co z podejrzeniami, e mg si za tym kry pewien najemnik? - Ustalilimy, e Harald Berggren nie yje od siedmiu lat. Per Akeson nie mia wicej pyta. Drzwi ostronie si uchyliy. Asystentka przyniosa prze-faksowane zdjcie. - Przyszo z Lundu - powiedziaa i zamkna drzwi. Wszyscy skupili si wok Martinssona, ktry odebra faks. Wallander wstrzyma oddech. Nie byo wtpliwoci. Tego mczyzn wyowili z Krageholmssjn. - Dobrze - powiedzia cicho Wallander. - Znacznie zmniejszylimy przewag mordercy. Usiedli. - Kto to jest? - spyta Wallander. Hansson mia porzdek w papierach. - Eugen Blomberg, lat pidziesit jeden, pracownik naukowy na uniwersytecie w Lundzie, prowadzi badania majce jaki zwizek z mlekiem. - Z mlekiem? - zdziwi si Wallander. - Tak tu jest napisane. Wpyw alergii na mleko na choroby jelita". - Kto zgosi jego zaginicie? - ona. Kristina Blomberg. Mieszka na Siriusgatan. Wallander czu, e musz optymalnie wykorzysta czas, eby jeszcze troch zmniejszy niewidzialn przewag przestpcy. 305 - Jedziemy do Lundu - zdecydowa i wsta. - Zawiadom kolegw, e go zidentyfikowalimy. Niech si skontaktuj z jego on, ebym mgi si z ni spotka. Pracuje tam u nich w kryminalnej Kalie Birch. Znamy si. Pogadaj z nim. - Chcesz z ni rozmawia przed ostatecznym potwierdzeniem jego tosamoci? - Kto inny moe go zidentyfikowa. Kto z uniwersytetu. Jaki badacz mleka. Poza tym trzeba jeszcze raz przejrze wszystkie materiay o Erikssonie i Runfeldcie. Moe gdzie si pojawia Eugen Blomberg. Duo mamy dzisiaj do zrobienia. Wallander zwrci si do Pera Akesona: - Mona chyba powiedzie, e nasza pozycja si zmienia. Per Akeson w milczeniu skin gow. Wallander poszed po kurtk i kluczyki do radiowozu. Wyjecha z Ystadu kwadrans po drugiej. Zastanawia si, czy nie postawi koguta na dachu. Ale da temu spokj. To niczego nie przyspieszy. W Lundzie by o wp do czwartej. Przy rogatkach czeka na niego radiowz i pojechali na Siriusgatan, lecej w willowej dzielnicy miasta na wschd od centrum. Radiowz zatrzyma si u wylotu ulicy. Z zaparkowanego nieopodal samochodu wysiad Kalie Birch. Poznali si kilka lat temu w Tylsandzie pod Halmstadem na konferencji zorganizowanej dla przedstawicieli poudniowego okrgu. Chodzio o popraw wsppracy operacyjnej w ich regionie. Wallander niechtnie wzi w tym udzia. Zrobi to na wyrany rozkaz wczesnego

szefa, Bjrka. Na lunchu przypadkiem usiad obok Bircha. Okazao si, e maj wsplne zainteresowania operowe. Od tamtej pory czasami si kontaktowali. Wallander sysza z rnych stron, e Birch jest zdolnym policjantem, ale niekiedy miewa depresje. Teraz wydawa si w dobrym humorze. Podali sobie rce. - Wanie zostaem wprowadzony w spraw. Kolega Blomberga ju jedzie, eby zidentyfikowa zwoki. Przeka nam wiadomo telefonicznie. 306 - A wdowa? - Nic nie wie. Uznalimy, e to byoby przedwczesne. - Tak, ale utrudni jej przesuchanie. Bdzie w szoku. - Nic na to nie poradzimy. - Birch pokaza na kafejk po przeciwnej stronie ulicy. - Moemy tam poczeka. Poza tym jestem godny. Wallander jeszcze nie jad lunchu. Usiedli w kafejce, zamwili kanapki i kaw. Wallander streci Birchowi sytuacj. - To mi przypomina wydarzenia z lata - skomentowa Birch. - Podobiestwo jest tylko takie, e w obu wypadkach morderca zabi wicej ni jedn osob. - Co to za rnica midzy skalpowaniem a topieniem ludzi ywcem? - Nie potrafi tego sformuowa - powiedzia Wallander z wahaniem - ale bardzo dua. Birch zostawi t kwesti. - Chyba nigdy co takiego nam si nie nio, kiedy zaczynalimy prac w policji. - Nie bardzo pamitam, co sobie waciwie wyobraaem - przyzna Wallander. - Mielimy tu takiego starszego komisarza. Od dawna nie yje. Nazywa si Karl-Oscar Fredrick Wilhelm Sunesson. To niemal legendarna posta. Przynajmniej w Lundzie. On wszystko przewidzia. Ostrzega nas, swoich modszych kolegw, e przemoc bdzie coraz brutalniejsza. I wyjania, dlaczego. Mwi, e szwedzki dobrobyt to starannie zamaskowane trzsawisko, w ktrym proces gnicia jest nieunikniony. Dokonywa analiz ekonomicznych i tumaczy nam zwizki midzy rnymi typami przestpczoci. Poza tym, co bardzo rzadko si zdarza, nigdy nie wyraa si le o ludziach. Owszem, krytykowa politykw, miady argumentami projekty zmian w policji, ale nie wtpi, e kryy si za tym dobre, cho niejasne intencje. Mawia, e dobre chci, ktrym nie towarzyszy rozsdek, mog spowodowa powaniejsze katastrofy ni dziaania wynikajce ze zej woli 307 lub gupoty. Wtedy niewiele z tego rozumiaem. Ale dzisiaj rozumiem. Wallander pomyla o Rydbergu. Rwnie dobrze Birch mg mwi o nim. - Ale to nie daje odpowiedzi na pytanie, o czym mylelimy, wybierajc zawd policjanta. Wallander nie pozna opinii Bircha, bo zadzwoni telefon. Birch sucha w milczeniu. - Zosta zidentyfikowany - powiedzia po zakoczeniu rozmowy. - Nie ma wtpliwoci, e to Eugen Blomberg. - Chodmy. - Jeli chcesz, moesz poczeka, dopki nie powiadomi ony. To bywa przykre. - Nie, wol pj z tob, ni siedzie tu bezczynnie. Przy okazji wyrobi sobie jakie zdanie o jej stosunku do ma. Kobieta, ktra otworzya drzwi, bya niezwykle opanowana i od razu zrozumiaa przyczyn ich wizyty. Wallander stan na uboczu, kiedy Birch informowa j o mierci ma. Usiada na brzegu krzesa, jakby si chciaa zaprze stopami, i w milczeniu pokiwaa gow. Przypuszczalnie miaa tyle lat co m, ale wygldaa powaniej, jakby si przedwczenie postarzaa. Bya bardzo szczupa, miaa mocno napit skr na policzkach. Wallander patrzy na ni ukradkiem. Nie zaamaa si. Przynajmniej na razie. Birch skin na Wallandera. Powiedzia tylko tyle, e znaleli zwoki jej ma w Krageholmssjn. Reszt zostawi Wallanderowi.

- Krageholmssjn znajduje si w ystadzkim rejonie policyjnym - doda. - Dlatego jest ze mn kolega z Ystadu. Nazywa si Kurt Wallander. Kristina Blomberg podniosa gow. Kogo Wallanderowi przypominaa. Ale nie pamita, kogo. - Znam pana twarz - powiedziaa. - Chyba ze zdj w gazetach. 308 - Moliwe - odpar Wallander i usiad na krzele naprzeciwko niej. Birch dyskretnie si wycofa, zajmujc dotychczasow pozycj Wallandera. Cichy, gustownie umeblowany dom. Wallander nie wiedzia, czy w rodzinie s dzieci. I takie byo jego pierwsze pytanie. - Nie - odpara. - Nie mamy dzieci. - A z poprzedniego maestwa? Zauway jej wahanie. Odpowiedziaa po ledwie dostrzegalnej zwoce. - Nie. W kadym razie ja nie mam. Wallander wymieni spojrzenia z Birchem. On te zwrci uwag na jej niepewno, mimo e odpowied na to pytanie nie powinna nastrcza adnych trudnoci. Wallander powoli posuwa si naprzd. - Kiedy ostatni raz widziaa pani ma? - Wczoraj wieczorem. Jak zwykle wyszed na spacer. - Czy wie pani, gdzie chodzi? Pokrcia gow. - Przewanie wraca po godzinie. Nie wiem, gdzie chodzi. - Czy wczoraj wieczorem wszystko byo po staremu? - Tak. Wallander znw wyczu cie niepewnoci. - A wic nie wrci, l co pani wtedy zrobia? - O drugiej w nocy zawiadomiam policj. - Ale nie mg na przykad pj do kogo z wizyt? - Mia niewielu przyjaci. Zanim skontaktowaam si z policj, zadzwoniam do nich. Nic nie wiedzieli. Spojrzaa na niego. Nadal bya opanowana. Wallander uzna, e nie moe duej czeka. - Pani ma znaleziono w Krageholmssjn. Ustalilimy, e zosta zamordowany. Musiaem pani to powiedzie. Ubolewam nad tym, co si stao. Wallander patrzy na jej twarz. Nie jest zaskoczona, pomyla. Ani jego mierci, ani tym, e zosta zamordowany. 309 - Naturalnie zaley nam na schwytaniu sprawcy lub sprawcw. Czy nie domyla si pani, kto to mg zrobi? Czy m mia wrogw? - Nie wiem. Bardzo sabo go znaam. Zaniepokoia go ta odpowied. Zastanawia si. - Nie wiem, jak mam to rozumie - przyzna po chwili. - Czy to takie trudne? Bardzo sabo znaam ma. Kiedy wydawao mi si, e go znam. Ale to byo dawno. - Co si stao? Co wpyno na t zmian? Pokrcia gow. Wallander wyczuwa jak nutk goryczy. Czeka. - Nic si nie stao - stwierdzia. - Oddalilimy si od siebie. Mieszkamy pod jednym dachem, ale kade w swoim pokoju. On ma swoje ycie, a ja swoje. - Poprawia si. -On mia swoje ycie. Ja mam swoje. - Jeli dobrze zrozumiaem, m pracowa na uniwersytecie. -Tak. - I zajmowa si alergiami. Zgadza si? - Tak.

- Pani te tam pracuje? - Nie, jestem nauczycielk. Wallander skin gow. - Nie wie pani, czy m mia wrogw? - Nie wiem. - I mia niewielu przyjaci, czy tak? -Tak. - Nie domyla si pani, kto chciaby pozbawi go ycia? I dlaczego? Miaa napit twarz. Wydawao mu si, e go przejrzaa na wylot. - Prcz siebie nikogo takiego nie widz - odpara. - Ale ja go nie zabiam. Walander przyglda si jej w milczeniu. Birch podszed do nich. - Dlaczego mogaby go pani zabi? - spyta. 310 Wstaa z krzesa i cigna z siebie bluzk tak gwatownie, e si podara. Wallander i Birch nie mieli pojcia, o co chodzi. Potem wycigna ramiona. Byy pokryte bliznami. - Za to - powiedziaa - i za wiele innych rzeczy, o ktrych nie chc mwi. Wysza z pokoju z podart bluzk w rku. Wallander i Birch spojrzeli na siebie. - Maltretowa j - odezwa si Birch. - Mylisz, e ona to zrobia? - Nie. To nie ona. Czekali w milczeniu. Po kilku minutach wrcia. Miaa na sobie koszul, ktr wypucia na spdnic. - Nie opakuj go - przyznaa. - Nie wiem, kto to zrobi. I chyba nie chc wiedzie. Ale rozumiem, e musicie go schwyta. - Tak - powiedzia Wallander. - Musimy. I potrzebujemy wszelkiej moliwej pomocy. Popatrzya na niego. Na jej twarzy malowaa si bezradno. - Nic o nim nie wiedziaam. Nie mog wam pomc. Wallander by przekonany, e mwi prawd. Nie moga im pomc. Tak jej si przynajmniej wydawao. Bo kiedy zobaczy jej ramiona, wyzby si resztek wtpliwoci. Wiedzia, e szukaj kobiety. 26 Kiedy wyszli z domu przy Siriusgatan, zaczo pada. Zatrzymali si koo samochodu Wallandera. Wallander by niespokojny, spieszyo mu si. - Po raz pierwszy spotkaem wieo upieczon wdow, ktra nie przeja si mierci ma powiedzia z odraz Birch. - Powinnimy to sobie zakarbowa w pamici. 311 Nie rozwija tego wtku. Skupi si na tym, co trzeba zrobi w cigu najbliszych godzin. Nie opuszczao go uczucie, e maj mao czasu. - Musimy przejrze jego rzeczy w domu i na uniwersytecie - powiedzia. - To, rzecz jasna, wasze zadanie, ale chciabym, eby by przy tym kto od nas. Nie wiemy, czego szukamy. Moe jednak wsplnie uda si szybciej do czego doj. Birch skin gow. - Ty nie zostaniesz? - Nie. cign tu Martinssona i Svedberga. Wallander wzi komrk z samochodu i wybra numer ystadzkiej policji. Pokrtce wyjani Martinssonowi, co i jak, i uzyska zapewnienie, e natychmiast ruszaj w drog. Powiedzia, eby si skontaktowali z Birchem z komendy w Lundzie. Musia przeliterowa nazwisko. Birch umiechn si. - Powinienem zosta - przyzna Wallander - ale nie mog. Musz przejrze materia dochodzeniowy. Wydaje mi si, e znajd w nim wyjanienie zabjstwa Blomberga.

Wyjanienie wszystkich trzech zabjstw. e co przeoczylimy, jakbymy bdzili w podziemnych grotach. - Byoby dobrze, gdyby udao nam si nie dopuci do kolejnych morderstw - zauway Birch. - Wystarczy nam tych, ktre mamy. Poegnali si i Wallander pojecha do Ystadu. Co jaki czas przetaczay si nawanice. Jaki samolot schodzi do ldowania na Sturupie. Wallander po raz nie wiadomo ktry przebiega mylami materia dochodzeniowy. Zastanawia si, co zrobi, kiedy bdzie na miejscu. Za kwadrans szsta zaparkowa przed komend. W recepcji spyta Ebb, czy jest Ann-Britt Hglund. - Ona i Hansson wrcili godzin temu. Wallander zasta Ann-Britt Hglund w jej pokoju. Rozmawiaa przez telefon. Da jej zna, eby si nie spieszya. 312 Czeka na korytarzu. Wszed, jak tylko usysza, e odkada suchawk. - Chodmy do mnie. Musimy wszystko gruntownie przeanalizowa. - Zabra co? Pokazaa na papiery rozoone na biurku. - Chyba nie. Gdybymy czego potrzebowali, zawsze moesz przynie. Wallander zadzwoni do centrali i powiedzia, eby nikogo nie czy. Nie okreli czasu. Musz si upora z tym, co sobie zaplanowa. - Prosiem ci, eby wszystko przejrzaa pod ktem jakich kobiecych ladw. - Zrobiam to. - Zaczniemy od pocztku. Jestem pewien, e musi gdzie by jaki moment przeomowy. Po prostu jeszcze go nie zauwaylimy. Poruszalimy si w przd i w ty i patrzylimy w innym kierunku. Teraz obstaj przy tym, e jest w to zamieszana kobieta. - Dlaczego tak sdzisz? Opowiedzia o rozmowie z Kristin Blomberg. O tym, jak zdara z siebie bluzk i pokazaa blizny od pobicia. - Mwisz o kobiecie maltretowanej, nie o morderczyni. - Moe to jedno i to samo - powiedzia Wallander. - Za kadym razem musz si upewnia, czy si nie myl. - Od czego zaczniemy? - Od pocztku. Jak w bajce. Najpierw kto zastawi na Holgera Erikssona puapk, wkopujc pale bambusowe. Wyobra sobie, e to kobieta. Co widzisz? - e nie jest to niemoliwe. Nie wymagao to szczeglnego wysiku. - Dlaczego wybraa akurat ten sposb dziaania? - eby stworzy wraenie, e sprawc jest mczyzna. Wallander zastanawia si nad jej sowami. - A wic chciaa nas naprowadzi na faszywy trop? 313 - Niekoniecznie. Moe chciaa zademonstrowa odpat za przemoc. Co w rodzaju bumerangu. Albo jedno i drugie. - Motyw - powiedzia po namyle. - Kto chcia zabi Holgera Erikssona? - Mniej tutaj moliwoci ni w wypadku Gsty Runfeldta. O Holgerze Erikssonie cigle niewiele wiemy. Prawie tyle, co nic. To bardzo dziwne. Jakby nie byo adnego wgldu w jego ycie. Wstp surowo wzbroniony. Nie wtpi, e powiedziaa co wanego. - Co masz na myli? - e o czowieku, ktry mia osiemdziesit lat i cae ycie spdzi w Skanii, powinnimy wiedzie co wicej. W dodatku by osob dobrze znan. Tymczasem wiemy zaskakujco mao.

- Dlaczego? - Nie wiem. - Czy ludzie boj si o nim mwi? - Nie. - No to o co chodzi? - Szukalimy najemnika. Okazao si, e nie yje. Dowiedzielimy si, e najemnicy czsto wystpuj pod przybranymi nazwiskami. Pomylaam, e mogo tak by w wypadku Holgera Erikssona. - Jak? e by najemnikiem? - Raczej nie, ale mg wystpowa pod przybranym nazwiskiem. To by jako tumaczyo nasz znikom wiedz o jego yciu prywatnym. e od czasu do czasu bywa kim innym. Wallander przypomnia sobie, e pierwsze tomiki poetyckie Holger Eriksson wyda pod pseudonimem. Dopiero pniejsze podpisywa wasnym nazwiskiem. - Trudno mi w to uwierzy - powiedzia. - Przede wszystkim dlatego, e nie widz adnego sensownego powodu. Po co komu przybrane nazwisko? - eby co ukry, nie da si na czym przyapa. Wallander popatrzy na ni. 314 - Wystpowa pod innym nazwiskiem, bo by homoseksualist? W czasach kiedy lepiej byo to utrzymywa w tajemnicy? - Mona sobie wyobrazi takie wytumaczenie. Wallander skin gow. Waha si. - Dar dla kocioa w Jamtlandii - powiedzia. - To musi co znaczy. Jaki mia powd? I jeszcze ta zaginiona Polka. Pod jednym wzgldem jest wyjtkowa. Zastanawiaa si nad tym? Ann-Britt Hglund pokrcia gow. - To jedyna kobieta - podj Wallander - jaka pojawia si w materiaach, ktre zebralimy o Holgerze Erikssonie. Dlatego wydaje si kim szczeglnym. - Przysali nam z Ostersundu materiay dochodzeniowe w sprawie jej zaginicia. Ale chyba nikt nie mia czasu do nich zajrze. Poza tym to rzecz peryferyjna. Nie dysponujemy adnymi dowodami, e znaa Holgera Erikssona. Wallander natychmiast podj decyzj. - To prawda - powiedzia. - Musimy si tym byskawicznie zaj, eby sprawdzi, co ich czyo. - Kto ma to zrobi? - Hansson. Najszybciej z nas czyta i od razu wyapuje istotne rzeczy. Zapisaa to. - Gsta Runfeldt by brutalny - powiedzia Wallander. -To fakt. W tym przypomina Holgera Erikssona. I Eugena Blomberga. Gsta Runfeldt bi on. Blomberg te. Dokd nas to prowadzi? - e mamy trzech mczyzn, ktrzy dopuszczali si aktw przemocy. I przynajmniej dwch maltretowao kobiety. - Nie. Niezupenie. Wiemy, e dwch maltretowao kobiety. Ale moe to rwnie dotyczy trzeciego, Holgera Erikssona. - Krista Haberman? 315 - Na przykad. Poza tym nie moemy wykluczy, e Gsta Runfeldt zamordowa on. Wczeniej przygotowa przerbel. Wpada i utona. Czuli, e co zaskoczyo. Wallander cofn si w czasie. - D z palami - powiedzia. - Co o nim wiemy? - Starannie przygotowany. miertelna puapka. - Nie tylko. To take sposb gwarantujcy powolne umieranie. - Sign po dokument lecy na biurku. - Wedug lekarza sdowego z Lundu Holger Eriksson wisia na palach przez kilka

godzin, zanim zmar. - Odoy kartk z niesmakiem. - Teraz Gsta Runfeldt. Wychudzony, przywizany do drzewa i uduszony. O czym to wiadczy? - e sprawca go wizi. I e zgin inaczej. Wallander podnis rk. Umilka. Myla. Przypomnia sobie Stangsjn. on Runfeldta wycignli spod lodu. - mier pod lodem zawsze wydawaa mi si najstrasz-niejsza ze wszystkiego, co moe spotka czowieka - powiedzia. - Widzisz wiato i nie moesz si wydosta. - Uwizienie pod lodem. - To wanie mam na myli. - Chodzi ci o to, e kto mci si w sposb podobny do tego, jaki stosoway jego ofiary? - Mniej wicej. W kadym razie to jedna z moliwoci. - Jeli tak, to Eugen Blomberg zgin podobnie jak ona Runfeldta. - Wiem. Moe do tego dojdziemy. Mwili o neseserze. Wallander zwrci uwag na tips, ktry Nyberg znalaz w lesie pod Marsvinsholmem. Przeszli do Blomberga. Wzr si powtrzy. - Mia si utopi, ale nie za szybko. eby zdawa sobie spraw, co si z nim dzieje. Wallander odchyli si na krzele i patrzy na ni. - Powiedz, co widzisz. - Coraz wyraniejszy motyw zemsty. Jest czym w rodzaju prawdopodobnego wsplnego mianownika. Mczyzn stosujcych przemoc wobec kobiet spotyka w odwecie 316 ^uJ wyrafinowana mska przemoc. eby poczuli wasne rce na swoim ciele. - Dobrze to uja - zauway Wallander. - Mw dalej. - Przy okazji sprawca ukry swoj ple. Duo czasu zajo nam dopuszczenie do siebie takiej myli, e kobieta mogaby mie z tym cokolwiek wsplnego. A jak o tym pomylelimy, od razu to odrzucilimy. - Co przemawia przeciwko udziaowi kobiety? - Cigle za mao wiemy. Kobiety uywaj przemocy niemal wycznie w obronie wasnej albo dzieci. Nie ma w tym nic z planowania. Dziaaj instynktownie. Normalnie kobieta nie wkopuje pali do rowu, nie wizi mczyzn ani nie wrzuca ich w workach do jeziora. Wallander spojrza na ni badawczo. - Powiedziaa normalnie". - Bo jeli rzeczywicie robi to kobieta, to musi by chora. Wallander wsta i podszed do okna. - Jest co jeszcze, co moe zburzy ten dom, ktry prbujemy zbudowa. e ona nie mci si za siebie, tylko za innych. ona Gsty Runfeldta nie yje. ona Eugena Blom-berga na pewno tego nie zrobia. Holger Eriksson nie ma kobiety. Jeli motywem jest zemsta i jeli stoi za tym kobieta, wychodzioby na to, e mci si za inne kobiety. To brzmi niedorzecznie. Jeli rzeczywicie tak jest, nigdy dotd z czym podobnym si nie spotkaem. - Moe ich by wicej - z wahaniem powiedziaa Ann--Britt Hglund. - Anioy mierci? Grupa kobiet? Sekta? - Mao prawdopodobne. - Owszem, mao. - Usiad na krzele. - Chciabym, eby jeszcze raz przejrzaa wszystkie materiay, prbujc znale przekonujce powody, ktre wykluczayby udzia kobiety. - Czy nie lepiej poczeka, dopki nie zbierzemy wicej informacji o Blombergu? - Moe i tak. Ale chyba nie mamy tyle czasu. - Mylisz, e znowu zaatakuje? 317 Wallander chcia jej odpowiedzie najrzetelniej, jak umia.

- Nie ma tu adnego pocztku - odezwa si po duszym namyle. - W kadym razie niczego takiego nie udao nam si dostrzec. Nie ma te adnych przesanek sugerujcych wyrany koniec. To si moe powtrzy. A my nawet nie wiemy, w ktr stron patrze. W tym miejscu si zatrzymali. Wallander zacz si niecierpliwi, e Martinsson i Svedberg nie daj znaku ycia. Uwiadomi sobie, e sam zablokowa swj telefon, i zadzwoni do centrali. Ani Martinsson, ani Svedberg si nie odezwali. Poprosi, eby ich czy. Ale tylko ich. - Wamania - powiedziaa nagle Ann-Britt Hglund. - Do kwiaciarni i domu Erikssona. Gdzie jest ich miejsce w tej ukadance? - I plamy krwi na pododze. Wydawao mi si, e znalazem wyjanienie, ale teraz nic ju nie wiem. - Zastanawiaam si nad tym. Wallander zauway, e to dla niej wane, i skin gow, eby kontynuowaa. - Musimy odrnia to, co widzimy, od tego, co si naprawd stao. Holger Eriksson zgosi wamanie, mimo e nic nie zgino. Dlaczego je zgosi? - Te o tym mylaem. Mg by wstrznity, e kto si do niego wama. - Wobec tego to nie pasuje do wzoru. Wallander nie od razu zrozumia, o co jej chodzi. - Kto mg si wama nie po to, eby co ukra, tylko eby go zaniepokoi. - Pierwsze ostrzeenie? - spyta. - O tym mylisz? -Tak. - A kwiaciarnia? - Gsta Runfeldt opuszcza mieszkanie. Moe kto go wywabia. Wczenie rano wychodzi przed dom i czeka na takswk. Potem ginie bez ladu. Moe poszed do kwiaciarni? To przecie niedaleko. Zaledwie kilka minut drogi. Neseser zostawi przed drzwiami albo wzi z sob. Nie by ciki. 318 - Po co miaby i do kwiaciarni? - Nie wiem. Moe czego zapomnia. - Mylisz, e kto go tam napad? - To moe niezbyt sensowne, ale tak wanie pomylaam. - Nie mniej sensowne ni inne moliwoci. - Spojrza na ni. - Sprawdzili, czy na pododze moga by krew Runfeldta? - Chyba nie. To moja wina. - Gdybymy si zajmowali tym, kto odpowiada za bdy w ledztwach, na nic innego nie starczyoby nam czasu. Pewnie nie zostay adne lady? - Porozmawiam z Wani Andersson. - Zrb to. Dla pewnoci. Ann-Britt Hglund wysza z pokoju. Wallander czu zmczenie. By zadowolony z tej rozmowy, a jednoczenie coraz bardziej niespokojny. Ani na milimetr nie przybliyli si do punktu centralnego, nadal brakowao im tropw, ktre naprowadziyby ich na waciwe tory. Na korytarzu rozleg si czyj poirytowany gos. Potem zacz myle o Bajbie. Kiedy usiowa wrci do ledztwa, nieoczekiwanie wyobrazi sobie psa, ktrego chciaby kupi. Poszed po kaw. Kto go spyta, czy znajdzie czas na wystawienie opinii o stosownoci przyjcia przez towarzystwo lokalne nazwy Przyjaciele Siekiery". Nie, nie znajdzie. Usiad w swoim pokoju. Deszcz usta. Nad wie cinie wisiaa nieruchomo gruba warstwa chmur. Zadzwoni telefon. Martinsson. Wallander prbowa wychwyci w jego gosie jakie oznaki niepokoju. Nic takiego nie sysza. - Svedberg przed chwil wrci z uniwersytetu - poinformowa Martinsson. - O Eugenie Blombergu mona by nieco zoliwie powiedzie, e zlewa si ze cian. Nie by te adnym

wybitnym naukowcem od alergii na mleko. Mia jakie lune kontakty z klinik dziecic w Lundzie. Od lat nie mia adnych dokona, prowadzi badania na do elemen319 tarnym poziomie. Tak przynajmniej twierdzi Svedberg. Ale co on moe wiedzie o alergii na mleko? - Do rzeczy - zniecierpliwi si Wallander. - By kompletnie pozbawiony zainteresowa. lcza wycznie nad tym swoim mlekiem. I tyle. W ogle tego nie rozumiem. Aha, z jednym wyjtkiem. Wallander czeka. - Zdaje si, e mia kogo na boku. Znalazem kilka listw. Podpisane inicjaami K.A. Ciekawe jest to, e spodziewaa si dziecka. - Skd wiesz? - Z listw. Z ostatniego listu wynika, e bya w ostatniej fazie ciy. - Jak ma dat? - Nie ma daty. Ale wymienia tytu filmu, ktry ogldaa w telewizji i ktry jej si podoba. Jeli si nie myl, by pokazywany jaki miesic temu. Moemy to naturalnie sprawdzi. - Gdzie mieszka? - Nie wiadomo. - Nawet nie wiadomo, czy jest z Lundu? - Nie. Ale chyba pochodzi ze Skanii. Sporo wyrae na to wskazuje. - Rozmawiae z wdow? - Wanie chciaem ci spyta, czy wypada. Moe powinienem poczeka. - Porozmawiaj. Nie moemy czeka. Poza tym wydaje mi si, e ona co o tym wie. Jak najszybciej musimy mie nazwisko i adres tej kobiety. Odezwij si, jak tylko si czego dowiesz. Potem Wallander siedzia z rk na suchawce. Ogarno go przykre uczucie. Sowa Martinssona przypomniay mu o czym, co miao zwizek ze Svedbergiem. Ale co to byo? W drzwiach stan Hansson 5 powiedzia, e jeszcze tego wieczora postara si przejrze cz materiaw z ster-sundu. 320 - Jest tego jedenacie kilo - stwierdzi. - eby wiedzia. - Waye? - Ja nie, tylko Jetpak. Jedenacie kilo i trzydzieci deka. Interesuj ci koszty przesyki? - Raczej nie. Hansson odszed. Wallander czyci paznokcie i myla o czarnym labradorze picym przy jego ku. Byo za dwadziecia sma. Martinsson nie dawa znaku ycia. Zadzwoni Nyberg z informacj, e jedzie do domu. Wallander zastanawia si pniej, o co mu waciwie chodzio. e w razie czego mona go apa w domu? Czy chcia mie wity spokj? W kocu odezwa si Martinsson. - Spaa - wyjani. - Gupio byo mi j budzi. Dlatego to tyle trwao. Wallander tego nie skomentowa. On nie miaby adnych obiekcji. - I co powiedziaa? - spyta. - Miae racj. Wiedziaa, e m ma inne kobiety. Ta nie bya pierwsza. Ale inicjay K.A. nic jej nie mwi. - Moe wie, gdzie ona mieszka. - Nie. Jestem skonny jej wierzy. - Na pewno by co wiedziaa, gdyby wyjeda.

- Spytaem o to. Nigdzie nie wyjeda. Poza tym nie mia samochodu. Nie mia nawet prawa jazdy. - Czyli jest gdzie niedaleko. K.A. Musimy j odszuka. Wszystko inne na razie od. Jest tam Birch? - Przed chwil pojecha do komendy. - A gdzie Svedberg? - Mia porozmawia z kim, kto podobno najlepiej zna Eugena Blomberga. - Niech si przede wszystkim dowie, kim jest kobieta o inicjaach K.A. - Nie jestem pewien, czy go zapi. Zapomnia zabra komrk. Wallander zakl. 321 - Wdowa musi wiedzie, kto by najlepszym przyjacielem jej ma. Niech Svedberg to zaatwi. - Zobacz, co si da zrobi. Ledwie Wallander odoy suchawk, owiecio go, o czym zapomnia. Wybra numer do komendy w Lundzie. Mia szczcie. Niemal od razu poczy si z Birchem. - Chyba co mamy - zacz. - Martinsson rozmawia z Ehrenem - powiedzia Birch. - Zrozumiaem, e szukamy kobiety, ktra moe mie inicjay K.A. - adne moe". Ma takie inicjay. Karin Andersson, Katarina Alstrm, nie wiem, tak czy inaczej, musimy j znale. Jeden szczeg jest dosy istotny. - Chodzi ci o wzmiank w jednym z listw, e niedugo urodzi? Birch szybko myla. - Tak - potwierdzi Wallander. - Trzeba si skontaktowa z oddziaem pooniczym w Lundzie i sprawdzi, czy nie mieli tam kobiety o inicjaach K.A. - Osobicie si tym zajm. To zawsze jest troch draliwe. Wallander zakoczy rozmow. Spoci si. Nareszcie co si ruszyo. Wyszed na korytarz. Nikogo. Zadzwoni telefon. Drgn. Ann-Britt Hglund. Bya w kwiaciarni Runfeldta. - Nie ma adnych ladw krwi - powiedziaa. - Wania Andersson sama je zmya. - A szmata? - Niestety, wyrzucia. A mieci oczywicie ju zabrano. Wallander wiedzia, e do analizy krwi niewiele trzeba. Tyle, co nic. - Buty. W jakich bya butach? Moe na podeszwie jest jaka plamka. - Zapytam. Wallander czeka. - Bya w drewniakach - powiedziaa Ann-Britt Hglund. 322 - Przywie je tutaj. I zadzwo po Nyberga. Jest w domu. Powinien przynajmniej stwierdzi, czy jest na nich krew. W drzwiach pojawi si Hamren. Z niezapalon fajk w rku. Wallander prawie go nie widywa. Ciekawe, czym si zajmowali dwaj policjanci z Malm. - Przejem badanie ewentualnych powiza midzy Erikssonem i Runfeldtem - powiedzia Hamren. - Na razie nic nie znalazem. Ich drogi chyba nigdy si nie skrzyoway. - Ale musimy to doprowadzi do koca. Jestem pewien, e te sprawy gdzie si spotkaj. - A Blomberg? - Te znajdzie swoje miejsce w ukadance. Nie wyobraam sobie innej moliwoci. - Od kiedy to praca policji polega na wyobraeniach? - spyta z umiechem Hamren. - Naturalnie, masz racj. Ale nie wolno nam traci nadziei. - Id zapali. To oczyszcza mzg. Byo par minut po smej. Wallander czeka na wiadomo od Svedberga. Przynis sobie kaw i kilka herbatnikw. Zadzwoni telefon. Pomyka. O wp do dziewitej stan w

drzwiach stowki i tpo patrzy w telewizor. Pikne zdjcia z Komorw. Zastanawia si, gdzie ley ten archipelag. Za kwadrans dziewita usiad w swoim pokoju. Zadzwoni Birch. Zaczli sprawdza nazwiska kobiet, ktre urodziy w ostatnich dwch miesicach lub urodz w cigu dwch najbliszych miesicy. Na razie nie znaleli adnej o inicjaach K.A. Po zakoczeniu rozmowy Wallander uzna, e moe i do domu. Prbowa zapa Martinssona, ale bez powodzenia. Po chwili odezwa si Svedberg. Byo dziesi po dziewitej. - Nie ma nikogo o inicjaach K.A. - poinformowa. - Tak przynajmniej twierdzi rzekomo najlepszy przyjaciel Blom-berga. - No to ju wiemy - skwitowa Wallander, nie ukrywajc rozczarowania. 323 - Wracam do domu. Wallander odoy suchawk i natychmiast j podnis. Dzwoni Birch. - Niestety, nie ma nikogo o inicjaach K.A. To miarodajne informacje. - Cholera. Zastanawiali si. - Moga urodzi gdzie indziej - powiedzia Birch. - Masz racj. Jutro zaczniemy szuka dalej. Nareszcie sobie przypomnia, co takiego kojarzyo mu si ze Svedbergiem. Notatka, ktra przez pomyk zapltaa si midzy jego papiery. Chodzio o jakie nocne zajcia na oddziale pooniczym w Ystadzie. Napa? Faszywa pielgniarka? Zadzwoni do Svedberga. - Gdzie jeste? - Dopiero przed Staffanstorpem. - Przyjed do komendy. Musimy co sprawdzi. - Dobrze. Po czterdziestu dwch minutach, za pi dziesita, Sved-berg pojawi si w drzwiach pokoju Wallandera. Wallander ju zacz wtpi w swoje przemylenia. Zbyt duo przemawiao za tym, e co mu si przywidziao. 27 Dopiero kiedy zatrzasny si za nim drzwi, dotaro do niego, co si stao. Podszed do samochodu, usiad za kierownic i na gos wymwi swoje imi i nazwisko: Ake Davidsson. Od tej chwili Ake Davidsson bdzie bardzo samotny. Nie spodziewa si, e kobieta, z ktr wprawdzie nie dzieli wsplnego domu, ale od lat by zwizany, pewnego dnia go wyrzuci. 324 Rozpaka si. Nic nie rozumia. Ale ona bya zdecydowana. Poprosia, eby sobie poszed i nigdy wicej nie wraca. Poznaa innego mczyzn, ktry by moe z ni zamieszka. Dochodzia pnoc. By poniedziaek 17 padziernika. Wiedzia, e nie powinien prowadzi w ciemnociach. Mia zbyt saby wzrok. Mg korzysta z samochodu wycznie za dnia i w specjalnych okularach. Zmruy oczy. Ledwie rozrnia kontury drogi. Ale nie mg tutaj sta przez ca noc. Musi wraca do Malm. Uruchomi silnik i wjecha na jezdni. Niewiele widzia. Moe bdzie atwiej na gwnej szosie. Teraz musi si wydosta z Ldinge. Ale si nie wydosta. W ciemnociach wszystkie drogi wyglday podobnie. O wp do pierwszej uwiadomi sobie, e zabdzi. Znalaz si na jakim podwrzu i kiedy zacz zawraca, zauway w wietle reflektorw jaki cie. Kto do niego szed. Poczu ulg. Bdzie mg zapyta o drog. Otworzy drzwi i wysiad z samochodu. Svedberg w kv/adrans odszuka notatk. Kiedy stawi si w komendzie tu przed dziesit, Wallander wyrazi si bardzo jasno.

- To moe by pudo - powiedzia. - Szukamy kobiety o inicjaach K. A., ktra niedawno urodzia albo wkrtce urodzi gdzie w Skanii. Mylelimy, e w Lundzie. Niestety, nie. Moe u nas. Jeli si nie myl, ystadzki oddzia pooniczy jest synny rwnie poza granicami Szwecji dziki specjalnym metodom, ktre stosuje. Pewnej nocy dzieje si tam co dziwnego. Po jakim czasie to si powtarza. Niewykluczone, e strzelam w ciemno, ale chc wiedzie, co si wydarzyo. Svedberg przynis notatk. - Moja kuzynka - zacz - tak zwana daleka kuzynka, Ylva Brink, ktra jest poon na tym oddziale, przysza do mnie i powiedziaa, e w nocy pojawia si u nich jaka kobieta. Ylva bya tym zaniepokojona. 325 - Dlaczego? - Bo to nienormalne, eby w nocy krciy si tam obce osoby. - Przyjrzyjmy si temu bliej. Kiedy to si stao po raz pierwszy? - Z dwudziestego dziewitego na trzydziestego wrzenia. - Ponad dwa tygodnie temu. I bya zaniepokojona. - Przysza po dyurze. Porozmawiaem z ni chwil. Wtedy zrobiem t notatk. - A potem to si powtrzyo? - Z dwunastego na trzynastego padziernika. Przypadkiem Ylva te pracowaa tamtej nocy. I zostaa zaatakowana. Poszedem tam rano. - Co si stao? - Znowu przysza ta nieznajoma kobieta. Ylva prbowaa j zatrzyma i zostaa uderzona. Powiedziaa, e miaa takie uczucie, jakby j ko kopn. - Nigdy przedtem nie widziaa tej kobiety? - Nie. x - Miaa na sobie fartuch? ' - Tak. Ale Ylva bya pewna, e nie jest u nich zatrudniona. - Skd moga to wiedzie? W szpitalu pracuje duo ludzi, ktrych nie zna. - Bya pewna. Niestety, nie spytaem, dlaczego. - Jaka kobieta interesuje si oddziaem pooniczym midzy dwudziestym dziewitym wrzenia a dwunastym padziernika - powiedzia po namyle. - Przychodzi w nocy i nie waha si uderzy poonej. Co tam robia? - Ylva te si nad tym zastanawiaa. - I nie znalaza odpowiedzi? - Za kadym razem sprawdzay oddzia. Wszystko byo jak zwykle. Wallander spojrza na zegarek. Za kwadrans jedenasta. - Zadzwo do swojej kuzynki. Jeli pi, bdziemy j musieli obudzi. 326 Svedberg skin gow. Wallander pokaza na swj telefon. Svedberg, roztargniony i zapominalski, mia znakomit pami do numerw. Wykrci. Nikt nie odbiera. - Jeli nie ma jej w domu, to znaczy, e pracuje - powiedzia, odkadajc suchawk. Wallander natychmiast si podnis. - Tym lepiej. Nie byem na pooniczym od urodzin Lindy. - Starego oddziau ju nie ma. Wszystko tam pozmieniali. Po paru minutach zajechali przed szpital samochodem Svedberga. Wallander przypomnia sobie pewn noc sprzed kilku lat, kiedy obudzi si z silnym blem piersi i myla, e to zawa. Oddzia ratunkowy mieci si wwczas gdzie indziej. Wszystko wygldao inaczej. Zadzwonili. Wkrtce pojawi si nocny str. Wallander pokaza legitymacj. Udali si schodami na pooniczy. Str uprzedzi o ich wizycie. W drzwiach na oddzia czekaa starsza kobieta.

- To moja kuzynka - przedstawi j Svedberg. - Ylva Brink. Wallander przywita si. W gbi dostrzeg pielgniark. Ylva Brink zaprowadzia ich do kantorka. - Na razie jest dosy spokojnie - powiedziaa. - Ale w kadej chwili to si moe zmieni. - Wobec tego przejd do rzeczy - zacz Wallander. -Wiem, e dane o pacjentach s poufne. Nie zamierzam ama tej zasady. Chciabym jedynie wiedzie, czy midzy dwudziestym dziewitym wrzenia i dwunastym padziernika nie leaa tutaj kobieta o inicjaach K.A. Ka jak Karin i A jak Andersson. Na twarzy Ylvy Brink odmalowa si niepokj. - Czy co si stao? - Nie. Musz tylko kogo zidentyfikowa. Nic wicej. - Nie mog udziela takich informacji. S poufne. Chyba e rodzca wyrazi pisemn zgod na ich udostpnianie. Myl, e dotyczy to rwnie inicjaw. 327 - Prdzej czy pniej kto mi na to odpowie. Problem polega na tym, e musz to wiedzie ju teraz. - Niestety, nie mog pomc. Svedberg, ktry dotd siedzia cicho, zmarszczy czoo. - Jest tu gdzie toaleta? - spyta. - Za rogiem. Svedberg skin na Wallandera. - Chciae pj do toalety. Skorzystaj z okazji. Wallander zrozumia i wyszed z kantorka. Odczeka w toalecie pi minut. Kiedy wrci, Ylvy Brink nie byo. Svedberg pochyla si nad jakimi papierami lecymi na biurku. - Co jej powiedziae? - spyta Wallander. - eby nie kompromitowaa rodziny. I e moe za to dosta rok wizienia. - Za co? - Za utrudnianie wykonywania obowizkw subowych. - Chyba niczego takiego nie ma? - Ale ona o tym nie wie. Tu s wszystkie nazwiska. Powinnimy si z tym szybko uwin. Przejrzeli list. Nie byo kobiety o inicjaach K.A. Wallander tego si wanie obawia. Pudo. - Moe to nie inicjay - gono zastanawia si Svedberg. - Moe K.A. znaczy co innego? - Na przykad co? - Tu jest Katarina Taxell. K.A. to moe tylko skrt od Katarina. Wallander popatrzy na nazwisko. Jeszcze raz przejrza list. Nie byo nikogo innego z kombinacj liter K.A. adnej Karin ani Karoliny. Ani przez K, ani przez C. - Moe masz racj - powiedzia z wahaniem. - Zapisz adres. - Tu s tylko imiona i nazwiska. Poczekaj na mnie przed szpitalem. Jeszcze raz porozmawiam z Ylv. - Poprzesta na kompromitacji rodziny. Nic nie mw o wizieniu. Mog by z tego nieprzyjemnoci. Chc 328 wiedzie, czy Katarina Taxell nadal tu jest, czy kto j odwiedza i czy co j wyrnia. Ale najwaniejszy jest adres. - To troch potrwa. Ylva odbiera pord. - Jeli trzeba, bd czeka przez ca noc. Poczstowa si sucharkiem i wyszed. Karetka przywioza pijanego i zakrwawionego mczyzn. Nazywa si Niklas-son i prowadzi skad zomu pod Ystadem. Na og by trzewy. Ale kiedy zdarzay mu si okresy ostrego picia, czsto wdawa si w bjki.

- Co z nim? - spyta znajomego sanitariusza. - Niklasson jest wytrzymay. Wyjdzie z tego. Bili si w Sandskogen. Wallander poszed na parking. Ochodzio si. Pomyla, e powinni sprawdzi, czy w Lundzie nie byo jakiej Karin albo Katariny. Birch moe si tym zaj. Byo wp do dwunastej. Pocign za klamk samochodu Svedberga. Zamknite. Zastanawia si, czy nie wrci i poprosi go o kluczyki. Nie wiadomo, jak dugo bdzie tu czeka. Ale zrezygnowa. Kry po parkingu. Nagle znowu by w Rzymie. Przed nim, w pewnej odlegoci, ojciec wdrowa noc ku nieznanemu. Syn ledzi ojca. Schody Hiszpaskie, potem fontanna. Bysk w jego oczach. Starszy mczyzna w Rzymie. Sam. Czy wiedzia, e wkrtce umrze? e to jego ostatnia szansa na podr do Woch? Wallander zatrzyma si. Co cisno go za gardo. Kiedy bdzie mia czas, eby upora si z aob? ycie miota nim na wszystkie strony. Niedugo skoczy pidziesit lat. Jest jesie. Noc. A on chodzi na tyach szpitala i marznie. Najbardziej obawia si tego, e przestanie cokolwiek rozumie z tego ycia. I co wtedy? Wczeniejsza emerytura? Prostsza praca? A moe strawi pitnacie lat na objedaniu szk z pogadankami o narkotykach i zagroeniach na drodze? 329 Dom, pomyla. I pies. I Bajba. Taka odmiana jest konieczna. Od tego zaczn, a potem zobaczymy, jak mi si uoy. Zawsze jestem przeciony prac. Nie dam rady, jeli wszystko bd cign sam. Mina pnoc. Chodzi po parkingu. Karetka odjechaa. Cisza, spokj. Duo rzeczy powinien przemyle. Ale by zbyt zmczony. Mg tylko czeka i chodzi, eby nie zmarzn. Svedberg wyszed o wp do pierwszej. Maszerowa ranym krokiem. Wallander podejrzewa, e zdoby jakie wiadomoci. - Katarina Taxell mieszka w Lundzie - oznajmi. Wallander czu rosnce napicie. - Jest tu jeszcze? - Urodzia pitnastego padziernika i wrcia do domu. - Masz adres? - Nie tylko. Wiem, e jest samotna. Nie podaa nazwiska ojca dziecka. Poza tym nikt jej tu nie odwiedza. Wallander wstrzyma oddech. - To moe by ona - powiedzia po chwili. - To musi by ona. K.A. Pojechali do komendy. Tu przed wjazdem na parking Svedberg gwatownie zahamowa, eby nie przejecha zabkanego w miecie zajca. Usiedli w chwilowo pustej stowce. Gdzie grao radio. W dyurce zadzwoni telefon. Wallander nala sobie kawy bez cukru. - Jest mao prawdopodobne, eby to ona woya Blom-berga do worka - powiedzia Svedberg i podrapa si po ysinie yeczk do kawy. - wieo upieczone matki raczej nie zabijaj. - Jeli moja hipoteza jest suszna, stanowi ogniwo porednie pomidzy Blombergiem i osob, ktra ma dla nas najwiksze znaczenie. - Chodzi ci o t pielgniark, ktra uderzya Ylv? - Wycznie o ni. Svedberg usiowa ledzi tok myli Wallandera. 330 - Nikomu nieznana pielgniarka przychodzi na oddzia pooniczy ystadzkiego szpitala, eby si z ni spotka. -Tak. - Ale dlaczego w nocy? Dlaczego nie w porze odwiedzin? Chyba s jakie okrelone godziny, kiedy mona cakiem zwyczajnie wej i nikt tego nigdzie nie odnotowuje.

Pytanie Svedberga byo rozstrzygajce. Jeli Wallander nie znajdzie na nie rozsdnej odpowiedzi, nie rusz z miejsca. - Nie chciaa, eby kto j zobaczy - powiedzia. - To jedyne logiczne wytumaczenie. Svedberg nie ustpowa. - Kto? Baa si, e zostanie rozpoznana? Nie chciaa, eby j zobaczya Katarina Taxell? Posza do szpitala w nocy, eby popatrze na pic kobiet? - Nie wiem. I przyznaj, e to dziwne. - Wedug mnie, jest tylko jedno wyjanienie. Gdyby si pojawia w dzie, kto mgby j rozpozna. Wallander zastanawia si nad sugesti Svedberga. - e rozpoznaby j kto z pierwszej albo drugiej zmiany? - spyta. - Trudno zakada, e po prostu preferuje wizyt na oddziale pooniczym w nocy. A przy okazji nokautuje moj kuzynk, ktra nic jej nie zrobia. - Moe jest inne wyjanienie. - Jakie? - e moe przyj tylko w nocy. Svedberg w zamyleniu pokiwa gow. - Jasne. Ale dlaczego? - Tu jest kilka ewentualnoci. Na przykad jej miejsce zamieszkania, rodzaj pracy, ch utrzymania tych wizyt w tajemnicy... Svedberg odsun kubek z kaw. - Te wizyty s na pewno wane. Bya dwa razy. - Moemy zrobi co w rodzaju harmonogramu. Zjawia si w nocy z dwudziestego dziewitego na trzydziestego 331 wrzenia. Wtedy, kiedy ci, ktrzy pracuj, s maksymalnie zmczeni i najmniej spostrzegawczy. Zostaje kilka minut wychodzi. Dwa tygodnie pniej mamy powtrk. Tyle e tym razem Ylva Brink prbuje j zatrzyma. Kobieta powala j na ziemi i rozpywa si bez ladu. - A par dni pniej Katarina Taxell rodzi. - Kobieta ju si nie pokazuje, mamy za to kolejn ofiar, Eugena Blomberga. - Czy mogaby za tym sta pielgniarka? Popatrzyli na siebie w milczeniu. Wallander nagle sobie uwiadomi, e zapomnia poprosi Svedberga, by spyta Ylv Brink o pewien istotny szczeg. - Pamitasz t plakietk, ktr znalelimy w neseserze Gsty Runfeldta? Tak, jakich uywa personel szpitalny. Svedberg skin gow. - Zadzwo na pooniczy - powiedzia Wallander - i zapytaj Ylv, czy ta kobieta nie miaa czego takiego. Svedberg wsta i podszed do ciennego telefonu. Odebraa koleanka Ylvy Brink. Svedberg czeka. Wallander napi si wody. Sveaberg zada pytanie. To bya krtka rozmowa. - Tak - powiedzia - miaa identyfikator. Za pierwszym i za drugim razem. - Udao jej si odczyta nazwisko? - Nie jest pewna, czy w ogle tam co byo. Wallander zastanawia si. - Pierwszy moga zgubi. Skd wytrzasna fartuch. A przy okazji zdobya inn plakietk. - Znalezienie odciskw palcw w szpitalu graniczy z cudem - powiedzia Svedberg. - Cigle si tam sprzta. Poza tym nie wiemy, czy czegokolwiek dotykaa. - Gdyby bya w rkawiczkach, Ylva zwrciaby na to uwag. Svedberg popuka si w czoo yeczk do kawy. - Jeli dobrze zrozumiaem, ta kobieta chwycia Ylv w chwili zadawania ciosu. 332

- Chwycia za ubranie. A na ubraniu nic nie znajdziemy. - Na moment ogarno go zniechcenie. - Porozmawiamy z Nybergiem. Moe dotykaa ka Katariny Taxell? Musimy sprawdzi. A nu bd na nim te same odciski palcw co na neseserze Gsty Runfeldta? To byoby co. Moe znajdziemy je u Holgera Erikssona i Eugena Blomberga. Svedberg podsun mu kartk z adresem Katariny Taxell. Miaa trzydzieci trzy lata i prowadzia wasn firm. Mieszkaa w rdmieciu Lundu. - Pojedziemy tam o sidmej rano - zdecydowa Wallan-der. - Poniewa siedzielimy nad tym p nocy, rwnie dobrze moemy kontynuowa. A teraz powinnimy si kilka godzin przespa. - To dziwne. Najpierw szukamy najemnika. A teraz pielgniarki. - Przypuszczalnie faszywej pielgniarki. - Tego nie wiemy. To, e Ylva jej nie poznaa, o niczym nie wiadczy. - Masz racj. Nie moemy wyklucza takiej moliwoci. Wallander wsta. - Odwioz ci do domu - zaproponowa Svedberg. - Co z twoim samochodem? - Powinienem pomyle o nowym. Ale nie wiem, skd wezm na to pienidze. Do pokoju szybkim krokiem wszed dyurny policjant. - Wiedziaem, e tu jestecie - powiedzia. - Chyba co si stao. Wallander poczu ucisk w odku. Tylko nie znowu. Nie damy rady. - Na poboczu midzy Svestadem a Ldinge ley ciko ranny mczyzna. Zauway go kierowca ciarwki. Nie wiemy, czy potrci go samochd, czy zosta naraony na inn przemoc. Karetka jest ju w drodze. Pomylaem, e poniewa to niedaleko Ldinge... 333 Nie dokoczy zdania. Svedberg i Wallander wyszli z pokoju. Dojechali w momencie, kiedy sanitariusze kadli rannego na noszach. Wallander spotka jednego z nich przed szpitalem. - Mijamy si noc jak statki - zauway znajomy sanitariusz. - Czy to by wypadek drogowy? - spyta Wallander. - Jeli tak, to sprawca zbieg. Ale wyglda to na innego rodzaju przemoc. Wallander rozglda si. Na drodze nikogo nie byo. - Kto si tu krci po nocy? Mczyzna mia mocno pokiereszowan twarz. Cicho rzzi. - Jedziemy - powiedzia sanitariusz. - Musimy si spieszy. Moe ma jakie obraenia wewntrzne. Karetka znikna. Obejrzeli miejsce znalezienia mczyzny w wietle reflektorw samochodu Svedberga. Chwil potem przyjecha nocny patrol z Ystadu. Svedberg i Wallander niczego nie zauwayli. Zwaszcza ladw hamowania. Sved-berg powiedzia policjantom z patrolu o zdarzeniu i wrci z Wallanderem do Ystadu. Zerwa si wiatr. Svedberg odczyta temperatur. Plus trzy stopnie. - To chyba co innego - powiedzia Wallander. - Zostaw mnie przed szpitalem i jed do domu, eby si troch przespa. Przynajmniej jeden z nas bdzie mniej zmczony. - Skd ci zabra? - Z Mariagatan. O szstej. Martinsson wczenie wstaje. Zadzwo do niego i powiedz, co si stao. Niech porozmawia z Nybergiem o plakietce. I poinformuj go, e bdziemy w Lundzie. Po raz drugi tej nocy Wallander znalaz si pod oddziaem ratunkowym szpitala. Rannego wanie opatrywano. Usiad i czeka. By wykoczony. Ani si obejrza, kiedy zasn334 Obudzi go czyj gos wymawiajcy jego nazwisko. W pierwszej chwili nie wiedzia, gdzie jest. ni mu si Rzym. Chodzi ciemnymi ulicami i szuka ojca. Przed nim sta lekarz. Wallander natychmiast oprzytomnia. - Wyjdzie z tego. Ale zosta dotkliwie pobity.

- Wic to nie by wypadek drogowy? - Nie. Pobicie. Ze wstpnych bada wynika, e obyo si bez obrae wewntrznych. - Czy mia przy sobie jakie dokumenty? Lekarz poda mu kopert. Wallander wyj portfel, w ktrym midzy innymi byo prawo jazdy. Mczyzna nazywa si Ake Davidsson. Mg prowadzi tylko w okularach. - Czy mog z nim porozmawia? - Radzibym si wstrzyma. Wallander postanowi zleci przesuchanie mczyzny Hanssonowi albo Ann-Britt Hglund. Jeli to cikie pobicie, bd mogli si tym zaj w drugiej kolejnoci. Teraz nie mieli na to czasu. Wallander wsta. - Znalelimy przy nim co, co chyba pana zainteresuje - powiedzia lekarz, wrczajc mu kartk papieru. Wallander przeczyta skrelone rozstrzelonymi literami zdanie: Zodziej unieszkodliwiony przez nocnych strw". - Jakich nocnych strw? - Pisay o tym gazety - powiedzia lekarz. - Myl o gwardii obywatelskiej. Mog si chyba nazwa nocnymi strami, prawda? Wallander z niedowierzaniem wpatrywa si w tekst. - Przemawiaoby za tym to - kontynuowa lekarz - e przyczepili mu t kartk zszywaczem. - W gowie si nie mieci. - Tak. W gowie si nie mieci, e to zaszo tak daleko. Wallander nie zadzwoni po takswk. Ruszy pieszo wyludnionymi ulicami. Myla o Katarinie Taxell i Ake Davids-sonie, ktremu przypito wiadomo. 335 W mieszkaniu zdj buty i kurtk i pooy si na kanapie. Nastawi budzik, ale nie mg zasn. Na dokadk rozbolaa go gowa. Poszed do kuchni i rozpuci par tabletek w szklance wody. Za oknem koysaa si na wietrze uliczna latarnia. Wrci na kanap i drzema niespokojnie, dopki nie rozdwicza budzik. Czu jeszcze wiksze zmczenie. Opuka twarz zimn wod, zmieni koszul i czekajc, a zaparzy si kawa, zadzwoni do Hanssona. Odebra po duszej chwili. Domyli si, e go zerwa z ka. - Nie przejrzaem jeszcze wszystkich materiaw z Oster-sundu - powiedzia Hansson. Siedziaem do drugiej w nocy. Zostao mi okoo czterech kilo. - Pniej o tym pomwimy - przerwa Wallander. - Chc, eby pojecha do szpitala i porozmawia z niejakim Ake Davidssonem. Pnym wieczorem albo w nocy napadli go w okolicach Ldinge ludzie, ktrzy prawdopodobnie nale do jakiej gwardii obywatelskiej. Zajmij si tym. - A co z Ostersundem? - Musisz to cign rwnoczenie. Jad ze Svedbergiem do Lundu. Wicej dowiesz si potem. Zakoczy rozmow, zanim Hansson zdy zada jakie pytania. Nie miaby siy na nie odpowiada. O szstej Svedberg zajecha przed jego dom. Wallander zobaczy go z okna w kuchni, gdzie sta z kubkiem kawy w rku. - Skontaktowaem si z Martinssonem - powiedzia Sved-berg, kiedy Wallander wsiad do samochodu. - Poprosi Nyberga, eby si zaj plakietk. - Wie, do jakich wnioskw doszlimy? - Chyba tak. - Jedmy. Wallander odchyli si na fotelu i zamkn oczy. Najlepsze, co mg zrobi, to zasn.

336 Katarina Taxell mieszkaa w czynszowej kamienicy przy placu, ktrego nazwy Wallander nie znal. - Zadzwomy po Bircha - zdecydowa. - eby potem nie byo jakiej awantury. Svedberg zasta go w domu i odda suchawk Wallande-rowi. Birch obieca przyjecha w cigu dwudziestu minut. Czekali na niego w samochodzie. Niebo byo szare. Nie padao. Wiatr przybra na sile. Kiedy Birch zaparkowa obok, Wallander streci mu przebieg i wynik rozmowy z Ylv Brink. Birch sucha z uwag. I z wahaniem. Weszli do kamienicy. Katarina Taxell mieszkaa na drugim pitrze, po lewej stronie. - Nie bd si wtrca - powiedzia Birch. Svedberg nacisn dzwonek. Drzwi otworzyy si niemal natychmiast. Staa w nich kobieta w szlafroku. Miaa podkrone ze zmczenia oczy. Wallander pomyla, e przypomina mu Ann-Britt Hglund. Uprzejmie si przywita. Dostrzeg zmian na jej twarzy, kiedy powiedzia, e jest policjantem z Ystadu. W maym, ciasnym mieszkaniu wszdzie mona byo zauway, e niedawno urodzia dziecko. Wallander przypomnia sobie, jak wyglda jego dom po narodzinach Lindy. W salonie stay jasne drewniane meble. Wallander zwrci uwag na lec na stole broszur. Produkty do wosw Taxell. Ju wiedzia, czym si zajmuje jej firma. - Przepraszam, e przychodzimy tak wczenie - zacz, kiedy usiedli. - Ale ta sprawa nie moga czeka. Waha si, co dalej. Siedziaa naprzeciwko i nie spuszczaa z niego wzroku. - Niedawno urodzia pani dziecko na oddziale pooniczym w Ystadzie - powiedzia. - Pitnastego o trzeciej po poudniu. To chopiec. - Gratuluj. Svedberg i Birch przyczyli si do gratulacji. - Chciabym spyta - podj Wallander - czy mniej wicej dwa tygodnie wczeniej, w nocy z dwudziestego dziewitego na trzydziestego wrzenia, kto nie zoy pani wizyty. 337 Patrzya na niego obojtnie. - Kto? - Pielgniarka, ktrej by moe pani wczeniej nie widziaa? - Znaam wszystkie pielgniarki z nocnej zmiany. - Ta sama kobieta przysza ponownie dwa tygodnie pniej. Przypuszczamy, e do pani. - W nocy? - Tak. Po drugiej. - Nikt mnie nie odwiedza. Poza tym spaam. Wallander pokiwa gow. Birch sta za kanap, Svedberg siedzia na krzele pod cian. Nagle zalega gucha cisza. Czekali na to, co powie Wallander. Najpierw musia zebra myli. Zmczenie nie mino. Powinien spyta, dlaczego tak dugo leaa na pooniczym i czy cia bya z komplikacjami, ale da temu spokj. Wane byo co innego. Nie uszo to jego uwagi. Katarina Taxell nie mwia prawdy. Nie mia wtpliwoci, e widziaa si z t kobiet i e j zna. 28 Nagle rozleg si krzyk dziecka. Katarina Taxell wysza do ssiedniego pokoju. Wallander wanie zdecydowa, jak kontynuowa rozmow. By przekonany, e nie powiedziaa prawdy. Ju od pierwszej chwili wydawaa mu si dziwnie liska. Dziki latom dowiadcze, kiedy uczy si rozrnia

kamstwo od prawdy, niemal bezbdnie potrafi wyczu fasz. Stan przy oknie obok Bircha. Svedberg si do nich przyczy. Pochylili si ku sobie. - Nie mwi prawdy - szepn Wallander, nie odrywajc oczu od drzwi. Koledzy nic nie zauwayli. Nie mieli pewnoci, ale nie mieli te zastrzee. 338 - To moe troch potrwa - kontynuowa - ale nie ustpi, poniewa w mojej ocenie jej wiadectwo jest rozstrzygajce. Ona zna t kobiet. Jestem o tym przekonany bardziej ni kiedykolwiek. Birch zaczyna powoli rozumie. - Chcesz powiedzie, e za tym wszystkim stoi ta kobieta? e to ona morduje? Niemal si przerazi wasnych sw. - Niekoniecznie - odpar Wallander. - Ale gdzie blisko punktu centralnego naszego ledztwa jest kobieta. Nie mam cienia wtpliwoci. Moliwe, e przesania co, co kryje si gbiej. Dlatego musimy jak najszybciej do niej dotrze. Musimy si dowiedzie, kto to jest. Dziecko umilko. Svedberg i Wallander szybko wrcili na miejsca. Po minucie Katarina Taxell usiada na kanapie. Wallander zauway, e jest bardzo czujna. - Wrmy do oddziau pooniczego w Ystadzie - powiedzia uprzejmie. - Mwi pani, e pani spaa. I e nikt pani w nocy nie odwiedza. -Tak. - Mieszka pani w Lundzie. Ale zdecydowaa si pani na pord w Ystadzie. - Odpowiadaj mi tamtejsze metody. - Znam je. Moja crka urodzia si w Ystadzie. Nie zareagowaa. Wallander zrozumia, e chce wycznie udziela odpowiedzi na pytania i e z wasnej woli niczego nie powie. - Zadam pani kilka pyta natury osobistej. Poniewa nie jest to przesuchanie, moe pani nie odpowiada. Ale uprzedzam, e moe bdziemy zmuszeni zabra pani do komendy i formalnie przesucha. Przyszlimy tutaj, poniewa szukamy informacji o wyjtkowo brutalnych przestpstwach. Nie reagowaa. Nie spuszczaa z niego wzroku. Jakby chciaa zajrze mu do gowy. Poczu si nieswojo. - Zrozumiaa pani? - Zrozumiaam. Nie jestem gupia. 339 - Czy zgadza si pani na osobiste pytania? - Nie wiem, dopki ich nie usysz. - Wyglda na to, e mieszka pani sama. Nie jest pani matk? - Nie. Odpowiedziaa szybko i stanowczo. Mocno, pomyla Wallander. Jakby podczas wymierzania ciosu. - Czy mog spyta, kto jest ojcem dziecka? - Na to nie odpowiem. To moja sprawa. I dziecka. - Jeli ojciec pad ofiar przemocy, sprawa jest chyba nie tylko pani. - Znaczyoby to, e wiecie, kto jest ojcem. Poniewa nie wiecie, pytanie wydaje si niedorzeczne. Wallander przyzna jej racj. Z jej gow byo wszystko w porzdku. - Zapytam inaczej - podj. - Czy zna pani Eugena Blom-berga? - Tak. - Jaki to rodzaj znajomoci? - Znam go. - Czy wie pani, e zosta zamordowany?

-Tak. - Skd pani o tym wie? - Z dzisiejszej porannej gazety. - Czy to on jest ojcem dziecka? - Nie. ^ Dobrze kamie, pomyla Wallander. Ale niezbyt przekonujco. - Czy pani i Eugen Blomberg mielicie romans? -Tak. - Ale to nie on jest ojcem dziecka? - Nie. - Jak dugo trwa ten zwizek? - Dwa i p roku. - Musielicie go utrzymywa w tajemnicy, poniewa Eugen Blomberg by onaty. 340 - Okama mnie. Dowiedziaam si o tym duo pniej. - I co pani wtedy zrobia? - Zerwaam z nim. - Kiedy to byo? - Mniej wicej rok temu. - I potem nigdy si nie spotkalicie? - Nie. Wallander przeszed do ataku. - Znalelimy u niego listy, ktre pani do niego pisaa jeszcze par miesicy temu. Nie daa si wytrci z rwnowagi. - Pisalimy do siebie, ale si nie widywalimy. - To dosy dziwne. - On pisa. Ja tylko odpisywaam. Chcia, ebymy si zobaczyli. Ale nie chciaam. - Dlatego, e poznaa pani innego mczyzn? - Dlatego, e miaam urodzi dziecko. - I nie chce pani poda nazwiska ojca dziecka? - Nie. Wallander zerkn na Svedberga. Wpatrywa si w podog. Birch wyglda przez okno. Wallander wiedzia, e intensywnie si przysuchuj. - Kto, pani zdaniem, mg zabi Eugena Blomberga? Wallander zapyta z naciskiem. Birch poruszy si, zaskrzypiaa podoga. Svedberg przenis wzrok na swoje donie. - Nie wiem, kto chciaby jego mierci. Dziecko znowu si odezwao. Szybko si podniosa i wysza. Wallander popatrzy na kolegw. Birch pokrci gow. Wallander ocenia sytuacj. Przesuchiwanie w komendzie matki trzydniowego dziecka przysporzyoby problemw. Poza tym nie bya o nic podejrzana. Podj decyzj. Znw stanli przy oknie. - Na tym zakocz - wyszepta. - Ale obserwujcie j. Zdaje si, e jej firma sprzedaje produkty do pielgnacji wosw. Chc wiedzie o niej wszystko, co tylko da si zdoby. 341 Chc wiedzie wszystko o jej rodzicach, przyjacioach, co robia poprzednio. Przejrzyjcie wszelkie moliwe rejestry. Musimy zna kady szczeg. - Zajmiemy si tym - powiedzia Birch. - Svedberg zostanie w Lundzie. Potrzebny jest kto wprowadzony we wszystkie morderstwa. - Wolabym wrci do domu - przyzna Svedberg. -Wiesz, e nie czuj si najlepiej poza Ystadem.

- Wiem - stwierdzi Wallander. - Ale teraz nic na to nie poradz. Jak bd w Ystadzie, poprosz, eby kto ci zmieni. Nie moemy bez potrzeby jedzi tam i z powrotem. Katarina Taxell nagle stana w drzwiach. Z dzieckiem na rku. Wallander umiechn si. Podeszli do niej. Svedberg, ktry uwielbia dzieci, zacz gaworzy do chopczyka. Wallander zauway co dziwnego. Wrci mylami do dnia, kiedy Linda bya noworodkiem i Mona j nosia. Ile razy on bra ma na rce, zawsze si ba, e j upuci. Ju wiedzia. Katarina Taxell nie przytulaa dziecka. Jakby nie byo jej. Zrobio mu si przykro. Ale tego nie okaza. - Nie bdziemy duej przeszkadza. Na pewno jeszcze si odezwiemy. - Mam nadziej, e zapiecie t osob, ktra zamordowaa Eugena - powiedziaa. Wallander spojrza na ni i skin gow. - Tak. Wyjanimy to. Obiecuj pani. ^ Wyszli na ulic. Wiatr przybra na sile. V - Co o niej mylisz? - spyta Birch. - Nie mwi prawdy, ale chyba nie kamie - odpar Wallander. Birch patrzy na niego zdziwiony. - Jak mam to rozumie? e jednoczenie kamie i nie kamie? - Mniej wicej. Ale nie wiem, co to znaczy. - Zwrciem uwag na pewien szczeg - odezwa si Svedberg. - Powiedziaa t osob", a nie tego". 342 Wallander pokiwa gow. Te to zauway. Miaa nadziej, e zapi t osob", ktra zamordowaa Eugena Blomberga. Birch odnis si do tego sceptycznie. - Czy to musi co znaczy? - Nie - stwierdzi Wallander. - Ale obaj to wychwycilimy, Svedberg i ja. A to moe co znaczy. Ustalili, e Wallander wrci do Ystadu samochodem Sved-berga i jak najszybciej podele do Lundu zmiennika. - To wane - przypomnia Birchowi. - Musimy si dowiedzie, kim jest ta kobieta, ktra odwiedzia Katarin Taxell w szpitalu. Pobita poona podaa nam dosy dobry rysopis. - Opisz j - powiedzia Birch. - Moe bdzie chciaa odwiedzi Katarin Taxell w jej domu. - Bardzo wysoka. Ylva Brink ma sto siedemdziesit cztery centymetry. Ta kobieta miaa okoo stu osiemdziesiciu. Proste ciemne wosy redniej dugoci, niebieskie oczy, spiczasty nos, wskie wargi. Dobrze zbudowana, ale nie gruba. May biust. Sia uderzenia wiadczy o tym, e jest silna. Kto wie, czy nie trenuje. - Pasuje do wielu osb - skonstatowa Birch. - Jak wszystkie rysopisy. Ale wystarczy trafi na waciw i od razu wiadomo, e o ni chodzi. - Czy co powiedziaa? Jaki miaa gos? - Nie odzywaa si. Tylko j uderzya. - Czy Ylva Brink zwrcia uwag na zby? Wallander spojrza na Svedberga. Svedberg pokrci gow. - Czy bya umalowana? - W normie. - A donie? Czy miaa tipsy? - Nie. Ylva powiedziaa, e na pewno by zauwaya. Birch co sobie zanotowa. - Zobaczymy, co uda nam si zdziaa. Obserwacja musi by dyskretna. Na pewno bdzie si miaa na bacznoci. 343 Poegnali si. Svedberg da Wallanderowi kluczyki do samochodu.

Jadc do Ystadu, zastanawia si, dlaczego Katarina Taxell nie chciaa si przyzna, e dwukrotnie odwiedzia j noc w szpitalu jaka kobieta. Jaka? Kto to jest? Co j czy z Katarina Taxell i Eugenem Blombergiem? Jak wygldaj ogniwa tego acucha zbrodni? Niepokoi si, e porusza si w zym kierunku. e zbacza z kursu i pynie ku podwodnym skaom, co musi si zakoczy katastrof. Tym drczy si najbardziej. To spdzao mu sen z powiek, przyprawiao o katar odka. Z maksymaln prdkoci steruje ku zagadzie. Ju mu si to kiedy przydarzyo. Wszystkie wtki ledztwa rozsypay si i nie pozostao nic innego, jak zacz od pocztku. To by jego bd. O wp do dziesitej zaparkowa przed ystadzk komend. - Zrobio si potworne zamieszanie - powiedziaa Ebba. - Co si stao? - Lisa Holgersson chce ci widzie. Chodzi o tego mczyzn znalezionego w nocy przy drodze. - Porozmawiam z ni. Wallander poszed tam od razu. Drzwi do jej pokoju byy otwarte. W rodku siedzia blady Hansson. Lisa Holgersson bya mocno wzburzona. Wskazaa na krzeso. - Posuchaj, co Hansson ma do powiedzenia. Wallander zdj kurtk i usiad. - Dzisiaj rano odbyem dusz rozmow z Ake Davids-sonem - zacz Hansson. \ - Jak si czuje? - spyta Wallander. - Lepiej, ni wyglda. Ale i tak jest le. Potem Wallander pomyla, e Hansson ani troch nie przesadzi. Sucha go ze zdziwieniem i rosncym oburzeniem. Hansson by konkretny i wyraa si jasno. Miarka si przebraa. Do tego jesiennego przedpoudnia Wallander nie wierzy, e co podobnego moe si wydarzy. Stao si 344 i bd musieli z tym y. Szwecja nieustannie si zmieniaa. Procesy zachodziy w ukryciu, mona je byo rozpozna dopiero poniewczasie. Wallander miewa niekiedy wraenie, e spoeczestwem wstrzsaj skurcze. Przynajmniej kiedy na nie patrzy z perspektywy policjanta. Opowie Hanssona o Ake Davidssonie wstrzsna wiadomoci Wallandera. Ake Davidsson mia etat w zarzdzie opieki spoecznej w Malm. By czciowo niezdolny do pracy z powodu wady wzroku. Po wielu latach udao mu si zdoby prawo jazdy, ktre obowizywao w ograniczonym zakresie. Od koca lat siedemdziesitych Ake Davidsson pozostawa w zwizku z pewn kobiet z Ldinge. Ostatniego wieczora doszo do zerwania. Zwykle Ake Davidsson nocowa w Ldinge, poniewa nie mia pozwolenia na prowadzenie samochodu po zmroku. Tym razem musia si za kierownic. Zabdzi. I kiedy chcia spyta o drog, pobi go ochotniczy nocny patrol, ktry powsta w Ldinge. Uznali go za zodzieja i nie przyjli do wiadomoci jego wyjanie. Zgubi okulary, moe kto je rozgnit. Pobili go do nieprzytomnoci, ockn si dopiero wtedy, kiedy sanitariusze kadli go na noszach. - Ake Davidsson to spokojny czowiek, ktry prcz wady wzroku ma wysokie cinienie. Rozmawiaem z jego kolegami z Malm. S gboko wstrznici. Jeden z nich powiedzia co, o czym Ake Davidsson nie wspomnia. Moe dlatego, e jest niemiay. Wallander sucha w skupieniu. - Ake Davidsson jest oddanym i bardzo aktywnym czonkiem Amnesty International. Nie wiem, czy od tej chwili ta organizacja nie powinna si zainteresowa Szwecj. Jeli nie uda si zapobiec powstawaniu brutalnych nocnych patroli i tworzeniu gwardii obywatelskiej. Wallanderowi odjo mow. Byo mu niedobrze, rozsadzaa go wcieko.

345 - Przywdc tych typw - kontynuowa Hansson - jest niejaki Eskil Bengtsson, ktry prowadzi w Ldinge firm przewozow. - Musimy pooy temu kres - stwierdzia Lisa Holgers-son. - Wiem, e siedzimy po uszy w sprawach o morderstwa, ale musimy przynajmniej opracowa jaki plan dziaania. - Ten plan ju istnieje - powiedzia Wallander i wsta. - Jest bardzo prosty. Pojedziemy po Eskila Bengtssona. A potem bdziemy zgarnia wszystkich, ktrzy maj co wsplnego z t gwardi. Ake Davidsson ich zidentyfikuje. - Przecie on prawie nic nie widzi - zauwaya Lisa Hol-gersson. - Ludzie, ktrzy le widz, maj czsto wietny such. Jeli dobrze zrozumiaem, podczas tego zajcia toczya si rozmowa. - Zastanawiam si, czy to nie za mao... Jaki waciwie mamy dowd? - Wedug mnie, nie - powiedzia Wallander. - Ale, oczywicie, moesz mi wyda rozkaz pozostania w komendzie. Pokrcia gow. - Jed. Im szybciej, tym lepiej. Wallander skin na Hanssona. Zatrzymali si na korytarzu. - Potrzebne mi dwa wozy patrolowe. - Wallander znaczco popuka Hanssona po ramieniu. Pojedziemy z kogutami i na sygnale. Nie zaszkodzioby, gdybymy poinformowali o tym gazety. - Nie bardzo moemy - powiedzia zakopotany Hansson. - Oczywicie, e nie moemy. Wyjazd za dziesi minut. W samochodzie porozmawiamy o materiaach z stersundu. - Zosta mi jeszcze kilogram. Niesamowite dochodzenie. Okazuje si, e po ojcu przej je syn. - W samochodzie - przerwa Wallander. - Nie tutaj. Kiedy Hansson odszed, Wallander ruszy do recepcji i zamieni kilka sw z Ebb. Skina gow i obiecaa, e to zaatwi. 346 Pi minut pniej z kogutami i na sygnale opucili miasto. - Pod jakim zarzutem zatrzymamy waciciela firmy przewozowej Eskila Bengtssona? - spyta Hansson. - Cikiego pobicia i podegania do uycia siy. Poza tym przewieli Davidssona na pobocze, a to mona by podcign pod uprowadzenie. - Bdziesz mia na karku Pera Akesona. - To wcale nie jest takie pewne. - Mam uczucie, jakbymy jechali po naprawd gronych ludzi. - Tak, to prawda. Oni s groni. Nie wyobraam sobie wikszego zagroenia dla praworzdnoci w naszym kraju. Zatrzymali si przed domem Eskila Bengtssona, tu za rogatkami. Na podwrzu stay dwie ciarwki i koparka. Ujada pies. - Bierzemy go - powiedzia Wallander. Zanim zdyli zapuka, otworzy drzwi potny mczyzna o wydtym brzuchu. Wallander rzuci spojrzenie na Hanssona. Hansson skin gow. - Komisarz Wallander z policji ystadzkiej. Prosz woy kurtk. Pojedzie pan z nami. - Dokd? Wallanderowi zaczy puszcza nerwy. Hansson to zauway i chwyci go za rami. - Do Ystadu - odpar Wallander z wymuszonym spokojem. - Dobrze pan wie, dlaczego. - Nic nie zrobiem. - Zrobi pan a nadto. Jeli nie wemie pan kurtki, pojedzie pan bez niej. U boku ma pojawia si niska szczupa kobieta.

- O co chodzi?! - zawoaa rozdzierajcym gosem. - Co on takiego zrobi?! - Nie wtrcaj si - burkn Eskil Bengtsson i wepchn j do mieszkania. - Za mu kajdanki - powiedzia Wallander. Hansson wpatrywa si w niego tpo. 347 - Po co? Wallander straci cierpliwo. Dosta par kajdanek od jednego z policjantw w radiowozie, kaza Eskilowi Bengts-sonowi wycign rce i zaoy mu kajdanki. Odbyo si to tak szybko, e Bengtsson nie zdy zareagowa. W tym momencie bysn flesz. - Skd, do cholery, prasa wie, e tu jestemy? - spyta Hansson. - Ty mi to powiedz. - Pomyla, e na Ebbie mona polega. - Jedziemy. Kobieta wysza z domu, przypada do Hanssona i zacza go okada piciami. Fotograf robi zdjcia. Wallander doprowadzi Eskila Bengtssona do samochodu. - Nie ujdzie wam to na sucho - powiedzia Eskil Bengtsson. Wallander umiechn si. - Owszem. Ale to nic w porwnaniu z tym, co was czeka. Moe od razu zaczniemy od nazwisk, co? Kto tam jeszcze by tej nocy? Eskil Bengtsson milcza. Wallander wepchn go do radiowozu. Hansson zdoa si uwolni od rozjuszonej kobiety. Roz-oraa mu policzek do krwi. - Powinno si j trzyma w psiej klatce - powiedzia, trzsc si z wciekoci. - Ruszamy - powiedzia Wallander. - Wsiadaj do drugiego samochodu i jed do szpitala. Chc wiedzie, czy Ake Davidsson sysza jakie nazwiska. I czy widzia Eskila Bengtssona. Hansson skin gow. Do Wallandera podszed fotograf. - Dostalimy anonimowy przeciek - wyjani. - Co si dzieje? - Wczoraj wieczorem kilka osb std napado i ciko pobio niewinnego czowieka. Podobno utworzyli co w rodzaju gwardii obywatelskiej. Mczyzna zabdzi, ale oni uznali go za zodzieja i omal go nie zabili. - Kim jest ten go w radiowozie? 348 - Podejrzany o wspudzia. Poza tym wiemy, e to jeden z inicjatorw tej tragedii. W Szwecji nie bdzie adnych gwardii obywatelskich. Ani w Skanii, ani gdziekolwiek indziej. Fotograf chcia zada jeszcze jedno pytanie, ale Wallander go powstrzyma. - Reszta na konferencji prasowej - powiedzia. - Jedziemy. Poprosi o wczenie syren. Przed domem zatrzymao si sporo samochodw z ciekawskimi. Wallander usiad z tyu obok Eskila Bengtssona. - To co, zaczniemy od nazwisk? - spyta. - Zaoszczdzimy na czasie. Eskil Bengtsson nie odpowiedzia. Wallander poczu od niego silny odr potu. Po trzech godzinach Eskil Bengtsson przyzna si do wspudziau w pobiciu Ake Davidssona. Potem wszystko poszo bardzo szybko. Eskil Bengtsson wymieni nazwiska trzech innych mczyzn. Wallander poleci ich natychmiast zatrzyma. Samochd Ake Davidssona, ukryty w opuszczonej maszynowni na polu, ju cignli do komendy. Kilka minut po trzeciej Wallander przekona Pera Akesona o zasadnoci aresztowania czterech mczyzn. Potem uda si do sali, w ktrej zebrao si troch dziennikarzy. Lisa Hol-gersson zdya ich poinformowa o wydarzeniach ostatniej nocy. Tym razem Wallander cieszy si na spotkanie z pras. Dokadnie omwi przebieg zajcia. - Prokurator zdecydowa o tymczasowym aresztowaniu czterech osb - powiedzia pniej. Nie ma wtpliwoci, e s winne pobicia. Co gorsza, to nie musieli by akurat ci ludzie. W tym prywatnym oddziale w Ldinge jest jeszcze pi albo sze innych osb. Postawili si ponad prawem. I jakie to przynioso skutki? Niewiele brakowao, eby zamordowali czowieka z wad wzroku, ktry po prostu zabdzi. Czy tego chcemy? Czy chcemy, eby skrcenie w prawo 349

albo w lewo czyo si ze miertelnym niebezpieczestwem? ebymy byli traktowani jak zodzieje, gwaciciele i zabjcy? Dobitniej chyba nie da si tego uj. Cz osb, ktre namwiono do udziau w tych nielegalnych i gronych grupach, moe nie rozumie, w co si wdaa. Jeli si natychmiast wycofaj, nikt nie bdzie mia do nich pretensji. Ale ci, ktrzy s w peni wiadomi tego, co robi, nie zasuguj na obron. Tak jak ci czterej aresztowani mczyni. Mona mie nadziej, e wysoko kar odstraszy innych. Wallander mwi z przekonaniem. Wywaro to wraenie na dziennikarzach, ktrzy nie zarzucili go pytaniami. Interesowao ich jedynie potwierdzenie pewnych szczegw. Ann-Britt Hglund i Hansson stanli w kocu sali. Wallander szuka wrd zgromadzonych dziennikarza z Anmarkaren". Nie byo go. Po pgodzinie skoczyli konferencj prasow. - Dobrze to rozegrae - powiedziaa Lisa Holgersson. - Nie byo innego sposobu - odpar Wallander. Ann-Britt Hglund i Hansson zamarkowali oklaski. Wallander nie mia powodu do radoci. By godny. I potrzebowa wieego powietrza. Spojrza na zegarek. - Dajcie mi godzin. Spotkamy si o pitej. Svedberg jeszcze nie wrci? - Ju jedzie. - Kto go zmienia? - Augustsson. - Kto? - zdziwi si Wallander. - Jeden z policjantw z Malm. Wypado mu to nazwisko z gowy. - O pitej - powtrzy. - Mamy duo pracy. Zatrzyma si w recepcji i podzikowa Ebbie za pomoc. Umiechna si. Poszed do rdmiecia. Wia silny wiatr. Usiad w kafejce przy dworcu autobusowym i zjad dwie kanapki. Zaspokoi najgorszy gd. W gowie czu pustk. Przeglda jaki podarty tygodnik. Wracajc do komendy, kupi hamburgera. 350 Wrzuci serwetk do kosza i zaczaj myle o Katarinie Ta-xell. Eskil Bengtsson ju dla niego nie istnia. Wiedzia jednak, e nie unikn konfrontacji z rozmaitymi lokalnymi gwardiami. To, co si przytrafio Ake Davidssonowi, byo zaledwie pocztkiem. Dziesi po pitej siedzieli w sali zebra. Wallander zacz od omwienia wszystkiego, czego do tej pory zdoali si dowiedzie o Katarinie Taxell. Suchali go w skupieniu. Po raz pierwszy mia uczucie, e s coraz bliej przeomu w ledztwie. Umocni go w tym Hansson. - Materia dochodzeniowy dotyczcy Kristy Haberman jest ogromny - powiedzia. - Miaem za mao czasu, eby go dokadnie przejrze, i niewykluczone, e co istotnego przeoczyem. W kadym razie znalazem co, co moe nas zainteresowa. - Wertowa notatki. - Na pocztku drugiej poowy lat szedziesitych Krista Haberman trzy razy bya w Skanii przeczyta. - Kontaktowaa si z obserwatorem ptakw z Falsterbo. Duo pniej, wiele lat od jej zaginicia, policjant Fredrik Nilsson jedzie z stersundu do Falsterbo, eby porozmawia z tym mczyzn. Zapisa, e ca drog odby pocigiem. Mczyzna, Erik Gustav Tandvall, bez adnych obiekcji opowiada o wizytach Kristy Haberman. Mona przypuszcza, e mieli romans. Policjant Nilsson z stersundu nie doszukuje si w tym wszystkim niczego podejrzanego. Zwizek Haberman i Tandvalla skoczy si na dugo przed jej znikniciem. Tandvall z ca pewnoci nie ma z tym nic wsplnego. Zostaje raz na zawsze wykluczony z dalszego dochodzenia". - Popatrzy na zgromadzonych przy stole kolegw. - Nazwisko Tandvall wydao mi si znajome. Poza tym jest rzadkie. Miaem uczucie, e gdzie si z nim zetknem. W kocu sobie przypomniaem. Byo na licie pracownikw Holgera Erikssona. W sali zalega cisza. Napicie roso. Hansson znalaz istotny zwizek. 351

- Sprzedawca samochodw mia na imi nie Erik - podj - tylko Gte. Gte Tandvall. Tu przed naszym zebraniem udao mi si ustali, e to syn Erika. Erik Tandvall zmari dwa lata temu, syna jeszcze nie zlokalizowaem. Hansson umilk. - Innymi sowy - powiedzia po chwili Wallander - Holger Eriksson mg pozna Krist Haberman, ktra potem znikn-a bez ladu. Krista Haberman mieszkaa w Svenstaviku. I tamtejszemu kocioowi Holger Eriksson zapisa w testamencie donacj. Milczeli. Zdawali sobie spraw, co to znaczy. Nareszcie co si zaczo klei. 29 Tu przed pnoc Wallander doszed do wniosku, e na nic ju nie maj siy. Siedzieli od dziesi po pitej i robili tylko krtkie przerwy, eby wywietrzy sal. Hansson dokona wyomu, ktrego potrzebowali. Istnia zwizek. Zaczy si wyania kontury osoby poruszajcej si jak cie midzy trzema ofiarami. Mimo e nadal nie formuowali adnego motywu, mieli przeczucie, e s na obrzeach wydarze, ktrych wsplnym mianownikiem jest zemsta. Wsplnie posuwali si naprzd po trudnym do sforsowania terenie. Hansson wskaza im kierunek. Cigle jednak nie mieli mapy. Nie opuszczay ich wtpliwoci. Czy na pewno si nie myl? Czy przedziwne zaginicie sprzed wielu lat, w zwizku z ktrym dwaj ju nieyjcy policjanci z Jamtlandii zuyli kilogramy papieru, moe im pomc w odnalezieniu sprawcy wbijajcego midzy innymi zaostrzone pale bambusowe? Wtpliwoci rozwiay si kilka minut po szstej, kiedy na sal wszed Nyberg. W ogle nie zawraca sobie gowy 352 zajmowaniem staego miejsca przy stole. Wydawa si podekscytowany. Nie przypominali sobie, eby kiedykolwiek by w takim stanie. - Na pomocie lea niedopaek - powiedzia. - Mamy odcisk palca. Wallander popatrzy na niego ze zdumieniem. - Odcisk palca na niedopaku? To chyba niemoliwe. - Dopisao nam szczcie. Jasne, e to zazwyczaj niemoliwe. Ale s wyjtki. Bo to by skrt. Zapada cisza. Najpierw Hansson znalaz prawdopodobne ogniwo czce Holgera Erikssona z zaginion przed laty kobiet, a teraz Nyberg przynosi wiadomo, e ten sam odcisk jest na neseserze Runfeldta i tam, gdzie znaleli Blomberga. Ciut za duo w tak krtkim czasie. ledztwo, ktre si wleko, niemal pozbawione sterownoci, ruszyo z kopyta. Nyberg usiad. - Sprawca pali papierosy - powiedzia Martinsson. - Dwadziecia lat temu duo trudniej byoby go odszuka. Dzisiaj pali znacznie mniej ludzi. Wallander pokiwa gow w roztargnieniu. - Musimy skrzyowa te morderstwa - powiedzia. - Trzy ofiary to co najmniej dziewi kombinacji. Odciski palcw, czas, wszystko, co wiadczyoby o istnieniu wsplnego mianownika. - Rozejrza si po sali. - Przydaby si dokadny harmonogram. Wiemy, e osoba lub osoby, ktre za tym stoj, cechuje niesamowita brutalno. W sposobie zabijania dopatrzylimy si pewnej demonstracji, ale nie zdoalimy odczyta jzyka mordercy. Jego kodu. Mamy mgliste przeczucie, e sprawca do nas mwi. On, ona albo oni. Nie wiemy, co prbuj nam przekaza. Czy istnieje w tym wszystkim jaki inny wzr, ktrego dotd nie zauwaylimy? - Na przykad zabija tylko podczas peni? - spyta Sved-berg. - O to ci chodzi?

- Tak. O symboliczn peni. Co by to mogo by? Czy co takiego istnieje? Niech kto z was zrobi zestawienie godzin i dat. Moe zyskamy dodatkow wskazwk. l 353 Martinsson obieca si tym zaj. Wallander sysza, e na wasn rk cign kilka programw komputerowych opracowanych przez kwater gwn FBI w Waszyngtonie. Przypuszcza, e Martinsson zamierza z nich teraz skorzysta. Potem zastanawiali si nad punktem centralnym. Ann-Britt Hglund wywietlia fragment mapy sztabowej. Wallander stan obok ekranu. - Zaczyna si w Ldinge - powiedzia i pokaza na mapie. - Skd pojawia si jaki czowiek i obserwuje Holgera Eriksssona. Moemy przyj, e ma samochd i korzysta z drogi za pagrkiem z ptasi wie. Niewykluczone, e rok wczeniej wama si do jego domu, ale nic nie ukrad. Moe chcia go ostrzec. Tego nie wiemy. Zreszt to mg by kto inny. - Wskaza na Ystad. - Gsta Runfeldt cieszy si na wyjazd do Nairobi, gdzie bdzie studiowa rzadkie odmiany orchidei. Wszystko jest gotowe. Neseser spakowany, pienidze wymienione, bilety odebrane. Nawet zamwi takswk. Ale podr nie dochodzi do skutku. Gsta Runfeldt na trzy tygodnie przepada bez ladu. - Przesun palec na las pod Marsvinsholmem, na zachd od Ystadu. - Znajduje go mczyzna trenujcy nocny bieg na orientacj. Runfeldt jest przywizany do drzewa. Uduszony. Schud. Musia by gdzie przetrzymywany. Na razie mamy dwa morderstwa w dwch rnych miejscach, przy czym Ystad stanowi co w rodzaju punktu rodkowego. - Przesun palec na pnocny wschd. - Przy szosie na Sjbo, niedaleko drogi, ktra prowadzi do posesji Holgera Erikssona, znajdujemy neseser Gsty Run-feldta. Ley w widocznym miejscu. Od razu nasuwa si wniosek, e umieszczono go tam, gdzie z pewnoci zostanie zauwaony. Rodzi si pytanie: Dlaczego wanie tam? Czy to miejsce jest porczne dla sprawcy? Tego nie wiemy. W kadym razie ta kwestia jest waniejsza, ni sdzilimy. - Przesun palec na poudniowy zachd. - Tutaj, w Krage-holmssjn, znajdujemy zwoki Eugena Blomberga. Mamy do czynienia z niewielkim obszarem. Midzy poszczeglnymi punktami jest trzydzieci, czterdzieci kilometrw. Niespena 354 p godziny drogi samochodem. - Usiad. - Sprbujmy si zastanowi, o czym to wiadczy. - O znajomoci terenu - odpara Ann-Britt Hglund. - Miejsce w lesie pod Marsvinsholmem zostao dobrze wybrane. Neseser lea w miejscu niezabudowanym. Nikt nie mg zobaczy zatrzymujcego si samochodu. - Skd wiesz? - spyta Martinsson. - Bo to sprawdziam. Martinsson umilk. - Albo si zna jaki teren, albo si go poznaje - powiedzia Wallander. - Jak jest w tym wypadku? Nie byli zgodni. Hansson uwaa, e zapoznanie si z tymi okolicami nie powinno przysparza adnych trudnoci. Svedberg twierdzi, e zwaszcza wybr miejsca, w ktrym znaleli Gst Runfeldta, wiadczy o znakomitej orientacji w terenie. Wallander si waha. Wczeniej wydawao mu si, e sprawca nie jest z tych stron. Teraz nie by tego pewien. Nie doszli do porozumienia. Obie moliwoci powinni bra pod uwag. Nie odkryli take punktu centralnego. Wyznaczony linijk i cyrklem, wypadby gdzie w pobliu podrzuconego neseseru Runfeldta. Ale to ich nie posuwao dalej. Cigle wracali do neseseru. Dlaczego lea na poboczu? Dlaczego zosta przepakowany? Nie potrafili te wyjani braku bielizny osobistej. Hansson spekulowa, e moe Runfeldt niczego pod spodem nie nosi, ale, naturalnie, nie potraktowali tego powanie. Musiao by inne wytumaczenie.

O dziewitej wieczorem zrobili przerw na wietrzenie. Martinsson znikn w swoim pokoju, eby zadzwoni do domu. Svedberg woy kurtk i wyszed na krtki spacer. Wallander uda si do toalety i opuka twarz. Spojrza w lustro. Odnis wraenie, e po mierci ojca wyglda inaczej. Nie zdoa jednak dociec, na czym ta zmiana polega. Pokrci gow do swojego odbicia. Niedugo musi wszystko przemyle. Ojca nie byo od kilku tygodni. Wci nie cakiem to do niego docierao. Mia niejasne wyrzuty sumienia. Pomyla 355 o Bajbie. Tak mu na niej zaleao, a w ogle do niej nie dzwoni. Nierzadko wtpi, eby policjant mg czy swj zawd z czymkolwiek innym. Co, naturalnie, nie byo prawd. Martinssonowi wietnie si ukadao w rodzinie. Ann-Britt Hglund praktycznie sama wychowywaa dwjk dzieci. Nie radzi sobie z tym Wallander jako osoba prywatna, a nie Wallander policjant. Ziewn do swojego odbicia w lustrze. Usysza, e koledzy zaczynaj si schodzi. Teraz powinni si zaj majaczc w tle kobiet. Musz j zobaczy i ustali, jak rol w tym wszystkim odgrywa. Kiedy zamkn drzwi do sali zebra, od tego zacz. - Gdzie w tle majaczy kobieta - powiedzia. - Chc, ebymy si skupili tylko na tym, tak dugo jak wytrzymamy. Mwimy o motywie zemsty. Ale jestemy mao konkretni. Czy to znaczy, e le mylimy? e patrzymy w z stron? A moe istnieje zupenie inne wytumaczenie? Cho nastrj by apatyczny, suchali go w skupieniu. Wrci do Katariny Taxell z Lundu. - Urodzia dziecko w Ystadzie. Dwa razy kto j odwiedzi w nocy. Mimo e zaprzecza, jestem pewien, e nieznajoma kobieta bya wanie u niej. Katarina Taxell kamie. Dlaczego? Kim jest ta kobieta? Dlaczego Katarina Taxell nie chce ujawni jej tosamoci? I ona, i przebrana pielgniarka to pierwsze kobiety w tym ledztwie. Moemy chyba przyj, e ojcem dziecka jest Eugen Blomberg. Myl, e Katarina Taxell kamie rwnie w tej sprawie. Podczas rozmowy z ni w Lundzie miaem wraenie, e nie powiedziaa ani jednego sowa prawdy. Nie wiem, dlaczego. W kadym razie musimy si liczy z tym, e jest wanym kluczem do tej pltaniny. - Dlaczego jej nie zatrzymujemy? - spyta zapalczywie Hansson. - Na jakiej podstawie? Poza tym jest mod matk i nie moemy jej traktowa, jak nam si podoba. Zreszt nie wydaje mi si, eby powiedziaa co nowego, gdybymy j 356 posadzili na krzele w komendzie. Moemy dotrze do prawdy w inny sposb, obserwowa j, szuka w jej pobliu. Hansson bez przekonania pokiwa gow. - W otoczeniu Eugena Biomberga mamy take wdow po nim - podj Wallander. Dostarczya nam przydatnych informacji, ale najwaniejsze jest to, e go nie opakuje. Bi j. Sdzc po bliznach, od duszego czasu. Porednio potwierdzia jego romans z Katarn Taxell, poniewa przyznaa, e m zawsze mia zwizki pozamaeskie. Wypowiadajc ostatnie sowa, pomyla, e przemawia jak starej daty pastor kocioa niezalenego. Ciekawe, jakiego zwrotu uyaby Ann-Britt Hglund. - Zamy, e szczegy dotyczce Biomberga stanowi pewien wzr - kontynuowa. Jeszcze do tego wrcimy. - Cofn si w czasie. - Gsta Runfeldt by z ca pewnoci brutalny. Zawiadczaj o tym jego dzieci. Za mionikiem orchidei ukrywa si zupenie inny czowiek. Najmowa si rwnie jako prywatny detektyw. Dlaczego? Szuka napicia? Nie wystarczay mu orchidee? Tego nie wiemy. Mona jedynie podejrzewa, e mia do zoon natur. - Przeszed do ony. - Pojechaem nad jezioro pod Almhultem, nie bardzo wiedzc, czego szuka. Nie mam adnych dowodw, ale wydaje mi si, e Runfeldt zabi on. Przypuszczalnie nigdy si nie dowiemy, co si tam naprawd wydarzyo. Gwne osoby

nie yj. wiadkw nie ma. Mimo to podejrzewam, e musia o tym wiedzie kto spoza rodziny. Poniewa nie dysponujemy adnymi konkretami, powinnimy przyj, e to, co spotkao Runfeldta, ma jaki zwizek ze mierci jego ony. - Przystpi do omwienia przebiegu wydarze. - Runfeldt wybiera si do Afryki. Ale tam nie jedzie. Co staje na przeszkodzie. Znika. Nie wiemy, jak, ale moemy dosy dokadnie okreli czas. Nie znamy przyczyn wamania do kwiaciarni. Nie wiemy, gdzie by przetrzymywany. Miejsce podrzucenia neseseru moe, naturalnie, stanowi jak wskazwk geograficzn. Moemy chyba postawi hipotez, e 357 przepakowaa go ta sama kobieta, ktra wypalia skrta na pomocie, z ktrego zepchnito Blomberga. - To mogy by dwie osoby - przerwaa mu Ann-Britt Hglund. - Ta, ktra pali, zostawia odciski palcw na neseserze, a druga przepakowaa neseser. - Masz racj - przyzna Wallander. - Wprowadzam poprawk. Bya tam co najmniej jedna osoba. Spojrza na Nyberga. - Szukamy - poinformowa Nyberg. - U Holgera Eriksso-na zdjlimy mnstwo odciskw palcw. Na razie aden nie pasuje. Wallander nagle sobie o czym przypomnia. - Czy na plakietce, ktr znalelimy w neseserze Run-feldta, byy jakie odciski? Nyberg pokrci gow. - A powinny by - powiedzia Wallander, zdziwiony. - Przecie identyfikatory wpina si i zdejmuje palcami. Nie potrafili tego wyjani. - Na razie zbliylimy si do pewnej liczby kobiet, z ktrych jedna pozostaje w tle kontynuowa Wallander. -Powtarza si wtek molestowania. By moe doszo take do morderstwa, ktrego nie wykryto. Musimy sobie zada pytanie: Kto o tym wiedzia? Kto mia powd do zemsty? Jeli oczywicie motywem jest zemsta. Svedberg podrapa si w szyj. - Mamy dwa zamknite dochodzenia. Nie tylko w Almhul-cie, ale i w stersundzie. Wallander skin gow. - Pozostaje Holger Eriksson. Jeszcze jeden brutalny mczyzna. Dziki niemaym wysikom albo raczej duemu szczciu udao nam si odnale kobiet rwnie w jego otoczeniu. Polk, ktra zagina blisko trzydzieci lat temu. - Popatrzy po kolegach. - Innymi sowy, istnieje pewien wzr. Brutalni mczyni, bite, zaginione bez wieci lub zamordowane kobiety i cie, ktry wszystko ledzi. Tym cieniem moe by kobieta palca papierosy. 358 Hansson wypuci owek z doni i pokrci gow. - Mimo wszystko udzia kobiety wydaje si mao prawdopodobny. Musiaaby mie niesamowit si i makabryczn wyobrani, eby mordowa w taki wyrafinowany sposb. Skd mogaby wiedzie, co si przytrafio tym kobietom? Bya albo jest ich przyjacik? Jak si przeciy ich drogi? - Odpowied na te pytania ma przypuszczalnie decydujce znaczenie - powiedzia Wallander. - Jak te osoby weszy z sob w kontakt? Gdzie ich szuka? Wrd mczyzn czy wrd kobiet? Sprzedawca samochodw, miejscowy poeta i obserwator ptakw, mionik orchidei, prywatny detektyw i kwiaciarz, i wreszcie naukowiec od alergii, pozbawiony jakichkolwiek zainteresowa. A moe powinnimy zacz od kobiet? Moda matka, ktra kamie w sprawie ojca dziecka. Kobieta, ktra dziesi lat temu utona w Stangsjn. Osiada w Jamtlandii Polka, mioniczka ptakw, ktra zagina blisko trzydzieci lat temu. I nieznajoma, ktra zakrada si do ystadzkiego szpitala i bije poon. Gdzie s punkty styczne?

Zapada cisza. Prbowali znale odpowied. Wallander czekai. Mia nadziej, e ktre z nich wycignie jaki nieoczekiwany wniosek. Rydberg czsto powtarza, e prowadzcy ledztwo powinien przede wszystkim stymulowa kolegw do niekonwencjonalnego mylenia. Ciekawe, czy mu si to udao. Ann-Britt Hglund przerwaa cisz. - W niektrych grupach zawodowych dominuj kobiety. A skoro szukamy pielgniarki, faszywej albo prawdziwej, suba zdrowia wydaje si dobrym miejscem nawizywania kontaktw. - Poza tym pacjenci przyjedaj z rnych stron - wczy si Martinsson. - Jeli poszukiwana przez nas osoba pracuje na przykad w pogotowiu, na pewno si zetkna z wieloma pobitymi kobietami. Nie znay si wczeniej. Ale ona wiedziaa, kim s, miaa dostp do kart chorobowych. Wallander uzna, e Ann-Britt Hglund i Martinsson mogli mie racj. 359 - Nie wiemy, czy jest pielgniark - powiedzia. - Wiemy tylko tyle, e nie pracuje na oddziale pooniczym w Ysta-dzie. - A dlaczego nie miaaby pracowa na innym oddziale? - zauway Svedberg. Wallander wolno pokiwa gow. Czy to rzeczywicie mogo by takie proste? Pielgniarka z ystadzkiego szpitala? - To atwo sprawdzi - powiedzia Hansson. - Nawet jeli karty pacjentw s wite, cile tajne i poufne, powinnimy zdoby informacj, czy nie zgosia si do pogotowia z powodu pobicia ona Gsty Runfeldta. I Krista Haberman. Wallander odwrci perspektyw. - Czy Runfeldt i Eriksson kiedykolwiek byli oskareni o pobicie? Jeli tak, mielibymy si czego trzyma. - S jeszcze inne moliwoci - wtrcia Ann-Britt Hglund, jakby chciaa poda w wtpliwo swoj poprzedni sugesti. - S inne miejsca zdominowane przez kobiety. Poza tym istniej grupy kryzysowe dla kobiet. Nawet policjantki ze Skanii maj wasn sie. - Zbadamy wszystkie ewentualnoci - powiedzia Wallander. - To zajmie duo czasu. Musimy zdawa sobie spraw, e ledztwo jest wielokierunkowe. Duo jest odniesie do przeszoci. Wiem, e przegldanie starych materiaw wymaga sporo wysiku, ale nie widz innego wyjcia. Przez dwie godziny, do pnocy, opracowywali rne strategie dziaania. Poniewa komputerowe poszukiwania Martinssona nie przyniosy jak dotd adnych nowych informacji o zwizkach midzy trzema ofiarami, postanowili wykorzysta inne sposoby ich zdobycia. O pnocy utknli. Hansson zada ostatnie pytanie, ktrego wszyscy si spodziewali. - Czy to si powtrzy? - Nie wiem - odpar Wallander. - Obawiam si, e to moliwe. Mam wraenie, e czego tu jeszcze brakuje. O nic 360 mnie nie pytajcie. Opieram si na czym tak nieprofesjonalnym jak przeczucie. Albo intuicja. - Te mam pewne przeczucie - z zaskakujc stanowczoci odezwa si Svedberg. - Jeli sprawca mci si na mczyznach le traktujcych kobiety, moe nas czeka seria niekoczcych si morderstw. Wallander nie mg odmwi Svedbergowi racji. Sam prbowa nie dopuszcza do siebie tej myli. - Jest takie ryzyko - przyzna. - Dlatego musimy jak najszybciej zapa morderc.

- Posiki - przypomnia milczcy od dwch godzin Nyberg. - Inaczej sobie nie poradzimy. - Tak - zgodzi si Wallander. - Zdaj sobie spraw, e bd nam potrzebne. Zwaszcza po naszych dzisiejszych ustaleniach. Nie bdziemy w stanie da z siebie wicej ni do tej pory. Hamren podnis rk. Siedzia przy kocu stou w towarzystwie kolegw z Malm. - Chciabym podkreli - powiedzia - e bodaj po raz pierwszy spotykam si z tak wydajnoci i sprawnoci tak niewielkiej liczby osb. Byem u was latem, wic wiem, e to nie jest wyjtek. Jeli zwrcicie si o posiki, aden rozumny czowiek wam nie odmwi. Policjanci z Malm zgodnie przytaknli. - Porozmawiam o tym z Lisa Holgersson - powiedzia Wallander. - Postaram si, eby nam podesali par kobiet. Choby dla poprawy nastroju. Nieco si rozlunili. Wallander wsta. Trzeba wiedzie, kiedy zakoczy zebranie. Teraz by odpowiedni moment. Nic wicej ju nie zdziaaj. Potrzebuj snu. Poszed do siebie po kurtk. Przejrza coraz pokaniejsz stert karteczek z numerami1 telefonw. Zamiast woy kurtk i wyj, usiad. Kroki na korytarzu umilky. Opuci lamp nad blat biurka. Pokj ton w pmroku. Byo wp do pierwszej. Nie zastanawiajc si, chwyci za suchawk i zadzwoni do Bajby. Tak jak on, kada si 361 o rnych porach. Odebraa niemal natychmiast. Nie spaa. Jak zwykle prbowa wychwyci z tonu jej gosu, czy si cieszy z jego telefonu. Nigdy tego nie wiedzia zawczasu. Tym razem wydawao mu si, e zachowuje rezerw. Poczu si niepewnie. Chcia gwarancji, e wszystko jest w porzdku. Spyta, jak si czuje, i wspomnia o wyczerpujcym ledztwie. Zadaa mu kilka pyta. Potem na czach midzy Ystadem i Ryg zagocia cisza. - Kiedy przyjedziesz? - zapyta po duszej chwili. Jej odpowied zaskoczya go. Cho nie powinna. - Naprawd chcesz, ebym przyjechaa? - Dlaczego miabym nie chcie? - Bo prawie wcale do mnie nie dzwonisz. A kiedy dzwonisz, mwisz, e nie masz czasu na rozmowy ze mn. To jak miaby czas, eby si ze mn spotka? - Tak nie jest. - A jak? Nie wiedzia, dlaczego tak zareagowa. Ani wtedy, ani pniej. Nie udao mu si powstrzyma impulsu i rzuci suchawk na wideki. Przez chwil wpatrywa si w telefon, po czym wsta i wyszed. Mijajc centralk, poaowa. Ale wiedzia, e Bajba nie odbierze, gdyby teraz zadzwoni. Na tyle j zna. Owiono go nocne powietrze. Zauway znikajcy przy wiey cinie radiowz. Byo chodno i pogodnie. roda 19 padziernika. Nie rozumia swojej reakcji. Co by byo, gdyby rozmawiali w cztery oczy? Pomyla o zamordowanych mczyznach. Jakby dopiero teraz sobie uwiadomi, e w otaczajcej go brutalnoci krya si jaka czstka jego samego. Jakby mia w tym swj udzia. Rnica polegaa wycznie na stopniu intensywnoci. Pokrci gow. Rano zadzwoni do Bajby. Wtedy odbierze. I zrozumie. J take zmczenie potrafio przyprawi o irytacj. Wwczas bya jego kolej na wyrozumiao. 362 Dochodzia pierwsza. Moe powinien poprosi kolegw z nocnego patrolu, eby go odwieli do domu. Ruszy na piechot przez wyludnione miasto. Gdzie z piskiem opon przejecha samochd. Potem zalega cisza. Siedzieli blisko siedem godzin. Waciwie nic si nie wydarzyo. A mimo to wieczr obfitowa w wydarzenia. Jasno rodzi si pomidzy", powiedzia kiedy porzdnie pijany Rydberg. Wallander, cho rwnie nietrzewy, zrozumia. I zapamita. Siedzieli u Rydberga

na balkonie. Pi, moe sze lat temu. Rydberg jeszcze nie chorowa. By czerwcowy wieczr, przed noc witojask, chyba co oblewali. Jasno rodzi si pomidzy. By na wysokoci szpitala. Po chwili wahania podszed do drzwi oddziau ratunkowego i zadzwoni. Usysza czyj gos, przedstawi si i spyta, czy tej nocy ma dyur Ylva Brink. Miaa. Czekaa na niego przed przeszklonymi drzwiami. Dostrzeg niepokj na jej twarzy. Umiechn si, ale niewiele to dao. Moe jego umiech nie przypomina umiechu? Albo wiato byo nieodpowiednie. Weszli na oddzia. Spytaa, czy napije si kawy. Pokrci gow. - Ja tylko na chwilk. Ma pani duo pracy? - Tak. Ale chwilk znajd. Jeli to nie moe poczeka do jutra. - Pewnie moe. Ale wanie wracaem do domu. Pielgniarka, ktra wesza do kantorka zaraz po nich, zatrzymaa si na widok Wallandera. - To moe poczeka - powiedziaa i znikna. Wallander opar si o biurko. Ylva Brink usiada na krzele. - Na pewno mylaa pani o tej kobiecie, ktra pani uderzya - zacz Wallander. - Kim jest. Co tu robia. Dlaczego tak si zachowywaa. Dokadnie j pani opisaa, ale moe co jeszcze przyszo pani do gowy. Jaki szczeg. 363 - Ma pan racj, duo o tym mylaam. Ale powiedziaam wszystko, co zapamitaam. - A kolor oczu? - Nie widziaam jej oczu. - Oczy przewanie si pamita. - To si odbyo bardzo szybko. Wierzy jej. - Moga si jako szczeglnie porusza. Moga mie szra-l me na rku. Czowiek skada si z mnstwa rozmaitych! szczegw. Wydaje nam si, e pami jest ulotna. W grun-l ci rzeczy jest cakiem inaczej. Mona by to porwna dj przedmiotu, ktry bardzo powoli zanurza si w wodzie. Tak| dziaa nasza pami. Pokrcia gow. - To si odbyo tak szybko - powtrzya. - Powiedziaam j wszystko. Naprawd si staraam. Wallander nie spodziewa si waciwie niczego innego. - Co ona zrobia? - spytaa. - Uderzya pani. Szukamy jej. Moe mie wane dla nas j informacje. Nic wicej nie mog powiedzie. Na zegarze ciennym byo dwadziecia siedem po pierw- [ szej. Ucisn jej rk na poegnanie i wyszli z kantorka. Nagle Ylva Brink zatrzymaa si. - Moe jest co jeszcze. -Co? - Wtedy o tym nie mylaam. Wtedy, kiedy do niej | podeszam i kiedy mnie uderzya. - Co to takiego? - Uywaa do specjalnych perfum. - To znaczy? Popatrzya na niego niemal bagalnie. - Nie mam pojcia. Jak mona opisa zapach? - Wiem, e to jedna z najtrudniejszych rzeczy, ale prosz sprbowa. - Niestety - powiedziaa po chwili. - Nie znajduj odpowiednich sw. W kadym razie by specjalny. Ostry.

364 - Jak woda po goleniu? Zdumiaa si. - Skd pan wiedzia? - Tak tylko pomylaem. - Chyba niepotrzebnie to powiedziaam, bo nie umiem tego lepiej wyrazi. - Przeciwnie, to si moe okaza wane. Rozstali si przy przeszklonych drzwiach. Wallander zjecha na d wind i opuci szpital. Szed szybko. Musi si przespa. Jeli z plakietki nie wywietrza zapach perfum, poprosz Ylv Brink, eby j powchaa. Mimo e ju teraz zna odpowied. To ten sam zapach. Szukaj kobiety, ktra uywa specjalnych perfum. Ciekawe, czy kiedykolwiek j znajd. 30 Skoczya prac o 7.35. Zdjta nagym niepokojem, spieszya si. W Malm byo chodno i wilgotno. Posza na parking. Normalnie od razu wrciaby do domu, eby si wyspa, ale teraz musiaa pojecha do Lundu. Wrzucia torb na tylne siedzenie i usiada za kierownic. Zauwaya, e poc jej si donie. Nie moga mie penego zaufania do Katariny Taxell. Bya zbyt mikka. Istniao ryzyko, e nie dochowa tajemnicy. Pomylaa, e wystarczy j musn, eby miaa siniaki. Mimo e od pocztku ywia takie obawy, uwaaa, e ma j pod kontrol. Teraz nie bya ju taka pewna. Musz j stamtd zabra, pomylaa. Przynajmniej dopki nie nabierze dystansu do tego, co si stao. Nie powinna mie z tym adnych problemw. Zaburzenia psychiczne zwizane z porodem nie byy niczym wyjtkowym. 365 Kiedy przyjechaa do Lundu, zaczo pada. Niepokj jej nie opuszcza. Zaparkowaa na bocznej ulicy i ruszya w kierunku placu, przy ktrym mieszkaa Katarina Taxell. Nagle si zatrzymaa i powoli cofna, jakby zobaczya jakiego drapienika. Przywara do ciany i patrzya na kamienic Katariny Taxell. Przed drzwiami sta samochd. Kto w nim siedzia. Chyba dwch mczyzn. Ani przez chwil nie wtpia, e to policjanci. Katarina Taxell bya pod obserwacj. Ogarna j panika. Czua, jak paa jej twarz. Mocniej zabio serce. Myli pierzchay na wszystkie strony jak sposzone zwierzta w pomieszczeniu, w ktrym nagle zapalono wiato. Co powiedziaa Katarina Taxell? Dlaczego jej pilnuj? A moe to przywidzenie? Staa nieruchomo i prbowaa si spokojnie zastanowi. Katarina Taxell z ca pewnoci nic nie powiedziaa. Gdyby to zrobia, nie pilnowaliby jej, tylko od razu zabrali. Czyli nie jest jeszcze za pno. Przypuszczalnie nie ma zbyt duo czasu, ale go nie potrzebuje. Wiedziaa, jak to zaatwi. Zapalia papierosa, ktrego skrcia w nocy. Wedug harmonogramu, co najmniej godzin za wczenie. Pozwolia sobie na odstpstwo. Ale ten dzie bdzie szczeglny. Nic na to nie poradzi. Jeszcze przez kilka minut patrzya na samochd przed drzwiami. Potem zgasia papierosa i szybko odesza. Wallander obudzi si w rod tu po szstej rano. Nie wypocz. Mia zbyt duy deficyt snu. Bezsilno kada si na jego wiadomoci jak oowiany ciarek. Lea bez ruchu z otwartymi oczami. Czowiek to zwierz, ktre yje, eby sobie radzi, pomyla. A ja ju duej nie mog. Usiad na brzegu ka. Czu chd podogi pod stopami. Popatrzy na paznokcie u ng. Powinien je obci. Potrzebowa generalnego remontu. Miesic wczeniej by w Rzymie

366 i zbiera siy. Ju je zuy. Wyczerpay si w niespena cztery tygodnie. Wsta z wysikiem i poczapa do azienki. Zimna woda podziaaa na niego jak policzek. Nie po raz pierwszy zmuszaa go do jako takiego funkcjonowania. Wytar si, woy szlafrok i poszed do kuchni. Zawsze ta sama rutyna. Woda na kaw, okno, termometr. Pada deszcz. Plus cztery stopnie. Jesie. Zib zagoci na dobre. Kto z komendy mwi o dugiej zimie. Obawia si tego. Z kaw i porann gazet usiad przy kuchennym stole. Na pierwszej stronie byo zdjcie z Ldinge. Wypi par ykw. Pierwszy i najwyszy prg zmczenia mia ju za sob. Jego poranki przypominay niekiedy tor przeszkd. Popatrzy na zegarek. Pora zadzwoni do Bajby. Odebraa po drugim sygnale. Wiedzia, e teraz bdzie inaczej. - Jestem zmczony - zacz tonem usprawiedliwienia. - Wiem. Ale moje pytanie jest aktualne. - Czy chc, eby przyjechaa? -Tak. - Niczego bardziej nie chc. Wierzya mu. I powiedziaa, e moe uda jej si za par tygodni. Na pocztku listopada. Jeszcze dzisiaj zorientuje si, co i jak. Nie rozmawiali dugo. adne z nich nie przepadao za telefonami. Pijc kaw, pomyla, e tym razem musi z ni powanie pomwi. O tym, czy przeprowadzi si do Szwecji. O nowym domu. Moe wspomni take o psie. Dugo siedzia przy stole. Nawet nie otworzy gazety. Dopiero o wp do smej zacz si ubiera. Nie od razu znalaz w szafie ostatni czyst koszul. Musi zarezerwowa czas na pranie. Szykowa si do wyjcia. Zadzwoni telefon. Mechanik z Almhultu. Kiedy usysza, ile wynosi koszt naprawy, zrobio mu si gorco. Nic jednak nie powiedzia. Mechanik obieca podstawi samochd do Ystadu tego samego dnia. Brat nim przyjedzie i wrci pocigiem. Wallander zapaci tylko za bilet kolejowy. 367 Wyszed na ulic. Deszcz by bardziej rzsisty, ni przypuszcza. Wybra numer komendy. Ebba obiecaa zorganizowa radiowz. Zjawi si w cigu piciu minut. O smej Wallander by ju w swoim pokoju. Ledwie zdj kurtk, wszystko zaczo si dzia jednoczenie. W drzwiach stana Ann-Britt Hglund. Bya bardzo blada. - Syszae? - spytaa. Wallander drgn. Znowu? Nastpny zamordowany? - Przed chwil przyszedem - odpar. - O co chodzi? - Napadli na crk Martinssona. - Teres? - Tak. - Co si stao? - Zaatakowali j przed szko. Jeli dobrze zrozumiaam Svedberga, ma to co wsplnego z tym, e Martinsson jest policjantem. Wallander popatrzy na ni obojtnie. - Czy to co powanego? - Szarpali j i bili piciami po gowie. Kopali. Nie odniosa fizycznych obrae, ale jest w szoku. - Kto to zrobi? - Uczniowie. Z wyszych klas. Wallander usiad na krzele. - Jasna cholera! Dlaczego?

- Nie znam szczegw. Ale wyglda na to, e uczniowie te rozmawiaj o gwardii obywatelskiej. e policja nic nie robi. e si poddalimy. - l rzucaj si na crk Martinssona? -Tak. Wallander poczu ucisk w gardle. Teres miaa trzynacie lat. Martinsson bez przerwy o niej mwi. - Dlaczego napadaj na niewinne dziecko? - spyta. - Nie czytae gazet? - Nie. 368 - Ludzie wypowiadaj si o Eskilu Bengtssonie i innych. Uwaaj, e ich aresztowanie to naruszenie prawa. Podobno Ake Davidsson stawia opr. Gazety zamieciy due reportae, zdjcia i nagwki: Po czyjej stronie jest policja?" - Nie musz tego czyta - powiedzia Wallander z niesmakiem. - Co si dzieje w tej szkole? - Hansson jest na miejscu. Martinsson zabra crk do domu. - I zrobili to chopcy z jej szkoy? - O ile nam wiadomo, tak. - Jed tam - zdecydowa Wallander - dowiedz si tyle, ile si tylko da. Porozmawiaj z chopcami. Ja wol si tam nie pokazywa, bo mgbym si wkurzy. - Wystarczy Hansson. - Mimo to chc, eby tam bya. Oczywicie, e Hansson wystarczy, ale zaley mi na tym, eby si po swojemu sprbowaa zorientowa, co si naprawd stao i dlaczego. Im wicej nas tam bdzie, tym lepiej. Niech wiedz, e traktujemy to bardzo powanie. Ja pojad do Martinssona. Wszystko inne moe na razie poczeka. Nie ma nic gorszego ni zabicie policjanta. Na drugim miejscu jest atakowanie jego dzieci. - Podobno inni uczniowie przygldali si i miali. Wallander podnis rk. Nie chcia tego sucha. Wsta i chwyci kurtk. Wyszli na korytarz. - Eskil Bengtsson i inni dzisiaj wychodz - poinformowaa Ann-Britt Hglund. - Ale Per Akeson wniesie oskarenie. - Ile dostan? - Okoliczni mieszkacy ju organizuj zbirk pienidzy, gdyby trzeba byo zapaci grzywn. Ale miejmy nadziej, e posiedz. Przynajmniej niektrzy. - Co z Ake Davidssonem? - Jest ju w domu. Wallander zatrzyma si i popatrzy na ni. 369 ny? - A co by byo, gdyby go zabili? Te dostaliby kar grzyw-? Nie spodziewa si adnej odpowiedzi. Radiowz podrzuci Wallandera pod skromny dom Mar-tinssonw pooony w dzielnicy willowej na wschodnich obrzeach miasta. Wallander nie odwiedza ich zbyt czsto. Pastwo Martinssonowie z wielkim oddaniem pielgnowali ogrdek. Zadzwoni do drzwi. Otworzya ona, Maria. Miaa zaczerwienione oczy. Teres bya ich najstarszym dzieckiem. Prcz niej mieli dwch chopcw. Jeden z nich, Rickard, sta tu za matk. Wallander umiechn si i pogaska go po gowie. - Jak si czuje? - spyta. - Wanie si dowiedziaem i od razu przyjechaem. - Siedzi na ku i pacze. Chce rozmawia tylko z tat. Wallander wszed do mieszkania, zdj kurtk i buty. Jedna skarpetka bya dziurawa. Maria spytaa, czy napije kawy. Tak, chtnie. Na schodach pojawi si Martinsson Zwykle si umiecha, ale tym razem Wallander dostrzeg w jego twarzy rozgoryczenie. I lk.

- Usyszaem, co si stao - powiedzia Wallander - i jes tem. Usiedli w salonie. - Jak ona si czuje? Martinsson pokrci gow. Wallander mia wraenie e za chwil si rozpacze. Pierwszy raz byby wiadkien jego ez. - Skadam wymwienie - oznajmi Martinsson. - Jeszcz^ dzisiaj porozmawiam z Lisa. Wallander nie wiedzia, co powiedzie. Rozumia wzbii renie Martinssona. Zareagowaby tak samo, gdyby podobnego spotkao Linde. Jednak musia temu zapobiec. W adnym razie Martins son nie powinien si poddawa. Uzna, e tylko on moe nakoni do zmiany zdania. 370 Ale nie teraz. Martinsson by w szoku. Maria przyniosa kaw. Martinsson pokrci gow. Nie mia ochoty. - To nie jest tego warte - powiedzia. - Nie wtedy, kiedy przenosi si na rodzin. - Tak. Nie jest. Martinsson milcza. Wallander te. Chwil pniej Martinsson poszed na gr. Wallander nie mg w tej sytuacji nic zrobi. Maria odprowadzia go do drzwi. - Pozdrw Teres ode mnie - powiedzia Wallander. - Czy znowu si na nas rzuc? - Nie. Wiem, e to moe dziwnie zabrzmie, jakbym chcia z tego zajcia zrobi niegrony nieszczliwy wypadek, ale chodzi mi o to, e nie powinnimy traci z oczu waciwych proporcji. ebymy nie wycigali pochopnych wnioskw. Ci chopcy byli zaledwie par lat starsi od Teres. Nie mieli nic zego na myli. Chyba nie bardzo wiedz, co robi. A wszystko dlatego, e tacy ludzie jak Eskil Bengtsson i inni z Ldinge postanowili zorganizowa gwardi obywatelsk i szczuj przeciwko policji. - Wiem. W naszej okolicy te si o tym mwi. - Rozumiem, e kiedy naraone s nasze dzieci, kierujemy si emocjami. Ale mimo wszystko musimy zachowa rozsdek. - Skd si bierze ta przemoc? - Nie ma zych ludzi. Wydaje mi si, e wyjtki zdarzaj si bardzo rzadko. S ze warunki i to one rodz przemoc. I wanie z takimi warunkami powinnimy walczy. - Czy bdzie coraz gorzej? - Moliwe - odpar Wallander z wahaniem. - W kadym razie trzeba to zmieni, bo nie jest prawd, e mamy coraz wicej zych ludzi. - Coraz trudniej si u nas yje. -Tak. 371 Ucisn jej rk na poegnanie i wsiad do czekajcej | radiowozu. *| - Jak si czuje Teres? - zapyta kolega za kierownic.i; - Martwi si. Jej rodzice te. - Czy mona si nie wkurzy? ; - Nie. A moe mona? Wallander pojecha do komendy. Hansson i Ann-Britt Hglund jeszcze nie wrcili ze szkoy Teres. Lekko si zirytowa, syszc, e Lisa Holgersson jest w Sztokholmie. Ju zostaa poinformowana, co si stao, i miaa by w Ystadzie po poudniu. Wallander odszuka Svedberga i Hamrena. Nyberg zdejmowa odciski palcw w domu Holgera Eriksso-na. Policjanci z Malm robili swoje, kady gdzie indziej. Wallander usiad ze Svedbergiem i

Hamrenem w sali zebra. Byli wstrznici tym, co spotkao crk Martinssona. Po krtkiej rozmowie rozeszli si. Poprzedniego wieczora dokonali podziau zada. Wallander zadzwoni do Nyberga. - No i jak? - spyta. - Nie najlepiej. Znalelimy jeden niewyrany odcisk na ptasiej wiey. Pod porcz. Niewykluczone, e zostawi go Holger Eriksson. Cigle szukamy. Wallander zastanawia si. - Mylisz, e morderca by na wiey? - Czemu nie? To chyba prawdopodobne. - Masz racj. Moe bd i niedopaki. - Gdyby byy, od razu bymy je znaleli. Wallander zrelacjonowa przebieg ostatniej rozmowy z Ylv Brink. - Plakietka jest w torebce foliowej - powiedzia Nyberg. - Jeli Ylva Brink ma dobry wch, powinna wyczu zapach. - Musimy to zaatwi jak najszybciej. Zadzwo do niej. Svedberg poda ci jej domowy numer. Nyberg nie mia zastrzee. Wallander zauway na biurku jaki nowy dokument. Urzd Patentowo-Rejestracyjny informowa, e Harald Berggren nie dokona formalnej zmiany 372 dnazwiska. Wallander odsun to od siebie. Bya dziesita. Deszcz pada nieprzerwanie. Pomyla o ostatnim zebraniu i znw odczu niepokj. Czy na pewno s na waciwym tropie? Czy zmierzaj na manowce? Stan przy oknie i patrzy na wie cinie. Katarina Taxell jest naszym najwaniejszym ladem. Widziaa t kobiet. Dwa razy odwiedzia j noc na oddziale pooniczym. Czego od niej chciaa? Podszed do biurka i zadzwoni do Lundu. Po dziesiciu minutach udao mu si skontaktowa z Birchem. - Cisza i spokj - powiedzia Birch. - Bya u niej jedynie starsza kobieta, ktr zidentyfikowalimy jako jej matk. Katarina wysza z domu tylko raz, eby zrobi zakupy. W tym czasie matka opiekowaa si dzieckiem. Sklep spoywczy jest w pobliu. Kupia duo gazet. I to wszystko. - Pewnie chciaa poczyta o morderstwie. Czy moe si domyla, e j obserwujemy? - Raczej nie. Jest spita, ale nie rozglda si na boki. Chyba nic nie zauwaya. - To wane. - Cay czas wymieniamy ludzi. Wallander pochyli si nad biurkiem i otworzy koono-tatnik. - Co z rozpoznaniem? Co o niej wiemy? - Ma trzydzieci trzy lata. Osiemnacie lat modsza od Blomberga. - To jej pierwsze dziecko. Troch pno. Kobiety, ktrym si spieszy, moe nie zwracaj nadmiernej uwagi na rnic wieku. Ale prawie nic o tym nie wiem. - Wedug niej, to nie Blomberg jest ojcem dziecka. - Kamie - powiedzia Wallander i lekko si zdziwi, skd mu si wzia taka pewno. - Masz co jeszcze? - Katarina Taxell urodzia si w Arlovie. Ojciec, inynier zatrudniony w rafinerii cukru, osieroci j, kiedy bya maa. Zgin w wypadku pod Landshron. W jego samochd uderzy pocig. Nie i na rodzestwa. Wychowywaa j matka. Po mierci ojca przeprowadziy si do Lundu. Matka pracowa'-? 373 na pl etatu w bibliotece. Katarina Taxell bya dobr uczennic. Podjta studia na uniwersytecie. Geografia i szwedzki. Dosy rzadka kombinacja. Potem wysza szkoa pedagogiczna. Zostaa nauczycielk i jednoczenie otworzya ma firm sprzedajc rozmaite preparaty do pielgnacji wosw. Wynika z tego, e jest dosy obrotna. Oczywicie, nie mamy jej w naszych rejestrach. Wydaje si cakiem zwyczajna.

- Szybko si uwinlicie - pochwali go Wallander. - Zrobiem tak, jak powiedziae. Zaangaowaem w to duo ludzi. - Przypuszczalnie o niczym nie wie, bo gdyby si zorientowaa, e mamy j na oku, zaczaby si oglda. - Zobaczymy, jak dugo to potrwa. Zastanawiam si, czy nie powinnimy jej troch przycisn. - Te o tym mylaem. - Zgarn j? - Nie. Przyjad do Lundu i jeszcze raz z ni porozmawiamy. - O czym? Jeli nie bdziesz mia sensownych pyta, zacznie co podejrzewa. - Co wymyl. Umawiamy si przed jej domem o dwunastej. Wallander pokwitowa odbir samochodu i opuci Ystad. Na lotnisku w Sturupie zjad kanapk i jak zwykle zyma si na ceny. Prbowa uoy kilka pyta do Katariny Taxell. Nie moe si przecie powtarza. Postanowi, e zacznie od Eugena Blomberga. Zosta zamordowany i zbieraj wszelkie moliwe informacje na jego temat. Katarina Taxell jest jedn z wielu osb przepytywanych w tej sprawie. Za kwadrans dwunasta z trudem znalaz wolne miejsce postojowe w rdmieciu Lundu. Nareszcie przestao pada. Kiedy ukada pytania do Katariny Taxell, zobaczy Bircha. - W wiadomociach usyszaem o Martinssonie i jego crce - powiedzia. - To straszne. - A co nie jest straszne? 374 - Jak on-a si czuje? - Miejmy nadziej, e z czasem o wszystkim zapomni. Ale Martinsson postanowi zoy wymwienie i musz temu jako zapobiec. - Jeli naprawd tak uwaa, nic go nie powstrzyma. - Chyba nie. W kadym razie chciabym si upewni, czy wie, co robi. - Kiedy oberwaem kamieniem w gow - powiedzia Birch. - Tak si wciekem, e dopadem sukinkota. Okazao si, e kiedy zapuszkowaem jego brata. Uzna, e ma prawo mi przywali. - Policjant to policjant. Tak si przynajmniej wydaje tym od rzucania w nas kamieniami. Birch zmieni temat. - O czym chcesz z ni mwi? - O Eugenie Blombergu. Jak si poznali. Zaley mi na tym, eby odniosa wraenie, e zadaj takie same pytania wszystkim jego znajomym. Czysta rutyna. - Co ci to da? - Nie wiem. Ale myl, e to bardzo wane. Przy okazji moe co -wypynie. Weszli do kamienicy. Wallandera opanowao nage przeczucie, e nie wszystko jest w porzdku. Zatrzyma si na schodach. Birch popatrzy na niego. - Co jest? - Nie wiem. Pewnie nic. Weszli na drugie pitro i Birch nacisn dzwonek. Czekali. Nacisn jeszcze raz. Dzwonki niosy si echem w mieszkaniu. Spojrzeli po sobie. Wallander uchyli pocztow klapk w drzwiach. Cisza. Birch znowu zadzwoni. Dugie, powtarzajce si sygnay. Nikt nie otwiera. - Musi by w domu - powiedzia. - Nikt mi nie zgasza, e wysza. - Wobec tego ulotnia si kominem. i !

375 Zbiegli po schodach. Birch gwatownie otworzy drzwi radiowozu. Mczyzna za kierownic czyta gazet. - Wysza? - spyta Birch. - Nie, jest w domu. - Akurat. - S tu jakie tylne drzwi? - spyta Wallander. - Nic nam o tym nie wiadomo. - To nie jest odpowied - warkn Birch. - Albo s, albo ich nie ma. Wpadli do kamienicy i zbiegli p pitra w d. Drzwi do piwnicy byy zamknite. - Gdzie znajdziemy dozorc? - spyta Wallander. - Nie mamy na to czasu. Birch obejrza zawiasy. Byy przerdzewiae. - Nie zaszkodzi sprbowa - mrukn Wallander, po czym wzi rozbieg i rzuci si na drzwi. Puciy. - Wiesz, co to znaczy zamanie regulaminu? Wallander nie wyczu ironii w komentarzu Bircha. Weszli. Na kocu korytarza byy kolejne drzwi. - Aha, wic tdy wysza - skonstatowa Birch. - I nikt tego nie sprawdzi. - Nie musiaa wychodzi. Birch zrozumia. - Samobjstwo? - Nie wiem. Ale musimy si tam jak najszybciej dosta. Nie moemy czeka na lusarza. - Przewanie udaje mi si sforsowa takie zamki. Potrzebuj tylko kilku narzdzi. Birch wrci zadyszany po niespena piciu minutach. Wallander ledwie zdy wrci pod drzwi Katariny Taxell i nacisn dzwonek. Ssiad, starszy mczyzna, spyta, co si dzieje. Poirytowany Wallander wyj legitymacj i pode tkn mu j pod nos. Ii 376 - Bylibymy wdziczni, gdyby pan natychmiast zamkn drzwi - warkn. - Dopki nie powiemy, kiedy mona je otworzy. Staruszek byskawicznie si wycofa. Wallander usysza odgos acucha. Birch upora si z zamkiem w pi minut. W mieszkaniu nikogo nie byo. Birch pokrci gow. - Kto za to odpowie. - To mi przypomina Berlinga - zauway Wallander. -On te wyszed tylnymi drzwiami, kiedy ochroniarze czekali od frontu, prawda? Obeszli mieszkanie. Wallander mia wraenie, e ewakuacja odbya si w popiechu. Przystan przed wzkiem dziecicym i czym w rodzaju rozkadanego leaka. - Kto po ni przyjecha - powiedzia. - Naprzeciwko jest stacja benzynowa. Moe widzieli kobiet z maym dzieckiem. Birch natychmiast wyszed. Wallander zosta i prbowa sobie wyobrazi, co si mogo sta. Dlaczego kobieta z nowo narodzonym dzieckiem wymyka si z mieszkania? Poniewa skorzystaa z tylnych drzwi, musiaa wiedzie, e jest obserwowana. Ona albo kto inny, pomyla Wallander. Kto mg to zauway, a potem do niej zadzwoni i zorganizowa transport. Usiad na krzele w kuchni. Czy Katarina Taxell i jej dziecko s w niebezpieczestwie? Czy ich ucieczka bya dobrowolna? Gdyby si bronia, pomyla, kto by to zauway. A wic wyjechaa dobrowolnie. Dlaczego? Nie chciaa odpowiada na pytania policji.

Stan przy oknie. Birch rozmawia z jednym z pracownikw stacji benzynowej. W tym momencie zadzwoni telefon. Wallander drgn. Poszed do salonu i po drugim sygnale podnis suchawk. - Katarina? - usysza kobiecy gos. 377 - Nie ma jej. A kto pyta? - Z kim mwi? Jestem matk Katariny. - Nazywam si Kurt Wallander. Jestem z policji. Nie ma ani Katariny, ani jej dziecka. - To niemoliwe. - Niestety. Nie wie pani, gdzie moga si podzia? - Nie wyjechaaby bez uprzedzenia. Wallander natychmiast podj decyzj. - Prosz tu przyjecha. O ile wiem, mieszka pani w pobliu. - Zajmie mi to okoo dziesiciu minut. - Bya zaniepokojona. - Co si stao? - Na pewno jest jakie sensowne wyjanienie. Pomwimy o tym, kiedy pani przyjdzie. Odkadajc suchawk, usysza Bircha. - Mamy szczcie - powiedzia Birch. - Rozmawiaem z gociem, ktry pracuje na stacji benzynowej. Przytomny chopak, ma oczy nie od parady. - Wyj poplamione rop zapiski. Midzy dziewit a dziesit rano, bliej dziesitej, zatrzyma si czerwony golf. Z domu tylnymi drzwiami wysza kobieta z dzieckiem na rku. Wsiada i odjechaa. Wallander czu narastajce napicie. - Kto prowadzi? - Kierowca nie wyszed z samochodu. - A wic nie wiemy, czy to bya kobieta, czy mczyzna? - Zapytaem o to. I otrzymaem interesujc odpowied. Samochd odjecha w taki sposb, jakby za kierownic siedzia mczyzna. Wallander si zdziwi. - To znaczy? - Ruszy z piskiem opon. Wallander zrozumia. - Czy zwrci uwag na co jeszcze? - Nie. Ale moe z niewielk pomoc co sobie przypomni. Jak wspomniaem, ma oczy nie od parady. 378 Wallander powiedzia, e matka Katariny Taxell jest w drodze. - Co mogo si sta? - spyta po chwili Birch. - Nie wiem. - Czy jest w niebezpieczestwie? - Mylaem o tym. Nie sdz. Ale, oczywicie, mog si myli. Weszli do salonu. Na pododze leaa niemowlca skarpetka. Wallander rozejrza si. Birch poszed za jego spojrzeniem. - Gdzie tutaj musi by rozwizanie - powiedzia Wallander. - Co, co pomoe nam odnale kobiet, ktrej szukamy. A razem z ni znajdziemy Katarin Taxell. Tutaj jest wskazwka, ktrdy mamy i. Musimy do niej dotrze, eby si nie bka po omacku. Birch milcza. Usyszeli trzask w zamku. A wic miaa klucz. Po chwili do salonu wesza matka Katariny Taxell. 31 Wallander zosta w Lundzie. Z kad godzin utwierdza si w swoich przeczuciach, e Katarina Taxell doprowadzi ich do zabjcy trzech mczyzn. Szukali kobiety, ktra bya w to powanie zamieszana, nie wiedzieli, czy dziaaa sama, i nie znali motyww, jakie ni powodoway.

Rozmowa z matk Katariny Taxell nic nie wniosa. Pani Taxell zacza nerwowo kry po mieszkaniu, mylc, e znajdzie crk i wnuka. W kocu wpada w taki popoch, e musieli jej zapewni opiek lekarsk. Wallander by pewien, e nie wie, gdzie jest crka. Natychmiast zadzwonili do kilku przyjaciek, ktre wymienia. adna nic nie wiedziaa. Wallander nie ufa jednak temu, co usysza przez telefon. Poprosi Bircha, eby odwiedzi je w domu. Katarina 379 Taxell zagina. Wallander nie wtpi, e matka dobrze zna towarzystwo crki. Bya autentycznie zaniepokojona. Gdyby tylko moga, powiedziaaby, gdzie si podziaa Katarina. Wallander poszed na stacj benzynow. Poprosi dwudziestoczteroletniego Jonasa Hadera, eby jeszcze raz zrelacjonowa swoje spostrzeenia. Wallander uzna, e ma do czynienia ze wiadkiem doskonaym. Jonas Hader bez przerwy wszystkiemu si przyglda, jakby jego obserwacje w kadej chwili mogy si przyda w charakterze decydujcego zeznania. Czerwony golf zaparkowa przed domem w tym samym momencie, w ktrym wyjeda ze stacji samochd dostawczy z gazetami. Kierowca by przekonany, e odjecha o wp do dziesitej. Jonas Hader zapamita duo szczegw, midzy innymi to, e na tylnej szybie golfa bya sporej wielkoci nalepka. Poniewa sta za daleko, nie mg dostrzec ani motywu, ani napisu. Powtrzy, e golf ruszy z piskiem opon, tak jakby go prowadzi mczyzna. Niestety, nie widzia, kto siedzia za kierownic. Pada deszcz, pracoway wycieraczki. Nic by nie zobaczy, nawet gdyby si nie wiadomo jak stara. By natomiast przekonany, e Katarina Taxell miaa na sobie jasnozielony paszcz, niosa du torb marki Adidas i dziecko owinite w niebieski kocyk. Wszystko odbyo si bardzo szybko. Wysza z domu w tej samej chwili, w ktrej podjecha golf. Kto otworzy jej od rodka tylne drzwi. Pooya dziecko, wstawia torb do baganika i usiada z tyu od strony ulicy. Kierowca ruszy z piskiem opon, zanim zdya zamkn drzwi. Jonas Hader nie dostrzeg numeru rejestracyjnego. Wallander odnis wraenie, e bardzo mu na tym zaleao. Jonas Hader nie mia jednak wtpliwoci, e czerwony golf zatrzyma si w tym miejscu tylko ten jeden raz. Wallander wrci do mieszkania Katariny Taxell z takim uczuciem, jakby uzyska potwierdzenie czego. Ale czego? e to bya ucieczka? Od jak dawna bya planowana? I po co? Birch zdy porozmawia z kolegami z obstawy. Wallanderowi zaleao na odpowiedzi, czy nie zauwayli 380 w pobliu jakiej kobiety. W przeciwiestwie do Jonasa Hadera policjanci poczynili wyjtkowo mao spostrzee. Koncentrowali si na drzwiach, ktrymi wchodzili i wychodzili jedynie mieszkacy. Wallander chcia, eby ustalili tosamo kadej osoby, ktr zauwayli. W kamienicy byo czternacie rodzin. Przez cae popoudnie policjanci biegali po schodach i wszystkich sprawdzali. Dziki temu Birch dotar do interesujcego wiadka. Dwa pitra nad Katarin Taxell mieszka emerytowany muzyk, byy fagocista w orkiestrze symfonicznej w Helsingborgu. Wedle relacji Bircha, scharakteryzowa swoje ycie jako stanie godzinami przy oknie, patrzenie na deszcz i suchanie melodii, ktrych ju nigdy nie zagra". Melancholik i samotnik. Tego ranka zauway kobiet po drugiej stronie placu. Nagle si zatrzymaa, cofna kilka krokw, przez chwil staa bez ruchu i patrzya na kamienic, po czym si odwrcia i odesza. Kiedy Birch podzieli si tymi informacjami z Wallanderem, Wallander od razu pomyla, e to moga by poszukiwana przez nich kobieta. Chciaa tu przyj, ale zobaczya samochd, ktry oczywicie nie powinien parkowa przed drzwiami. Wybraa si z wizyt do Katariny Taxell. Tak jak w szpitalu. Wallander energicznie wzi si do pracy. Poprosi Bircha, eby jeszcze raz skontaktowa si z przyjacikami Katariny Taxell i zapyta, czy ktra z nich chciaa tego ranka odwiedzi Katarin i jej nowo narodzone dziecko. Nie. Potem Birch usiowa wydoby od emerytowanego fagocisty rysopis kobiety. Starszy mczyzna wiedzia z ca pewnoci tylko

tyle, e to bya kobieta i e przysza okoo smej. Nie mogli jednak polega na tej ostatniej informacji, poniewa kady z trzech zegarkw w jego mieszkaniu wskazywa inn godzin. Energia Wallandera wydawaa si niewyczerpana. Posya Bircha w rne miejsca, traktujc go jak podwadnego, czego Birch nie mia mu za ze, a sam zacz metodycznie przeszukiwa mieszkanie Katariny Taxell. Wczeniej poprosi Bircha o cignicie technikw kryminalnych, eby zabezpieczyli odciski palcw. Potem je porwnaj z tymi, ktre 381 zdj Nyberg. By w staym kontakcie telefonicznym z Ysta-dem. Cztery razy rozmawia z Nybergiem. Ylva Brink po-i wchaa plakietk, z ktrej nie do koca wywietrza zapach perfum, i miaa wtpliwoci. Moliwe, e tamtej nocy, kiedy zostaa uderzona, czua te same perfumy, ale nie bya pewna, j Nadal nie zdobyli niczego konkretnego. Dwa razy rozmawia z Martinssonem. Za kadym razem j dzwoni do niego do domu. Teres bya wystraszona i przybita. Martinsson rwnie stanowczo obstawa przy wymwieniu. Wallander wymg na nim obietnic, e poczeka z tym przynajmniej do jutra. Mimo e Martinsson mg myle | wycznie o crce, Wallander zda mu szczegow relacj. By pewien, e Martinsson go sucha, cho nie mia wielu l uwag. Wiedzia, e musi informowa Martinssona o przebiegu ledztwa, eby nie podj decyzji, ktrej pniej miaby aowa. Kilka razy rozmawia z Lisa Holgersson. Hansson i Ann-Britt Hglund podjli bardzo stanowcze dziaania w szkole Teres. W gabinecie dyrektora przesuchali po ko-1 lei trzech chopcw, ktrzy brali w tym udzia, skontaktowali si take z ich rodzicami i nauczycielami. Wedug Ann-Britt Hglund, z ktr Wallander zamieni kilka sw, Hansson znakomicie sobie poradzi, informujc wszystkich zebranych uczniw o tym zajciu. Uczniowie byli oburzeni, nie chcieli mie nic wsplnego z tymi trzema chopcami i, jej zdaniem, ta sytuacja nie powinna si powtrzy. Eskil Bengtsson wraz z innymi wyszed z aresztu. Per Akeson mia wnie oskarenie. To, co si przytrafio crce Martinssona, by moe skoni niektrych do racjonalnego mylenia. Ann-Britt Hglund miaa przynajmniej tak nadziej. Wallander wtpi. Przypuszcza, e nieraz bd musieli powica swj czas i siy na zwalczanie rozmaitych prywatnych gwardii. Najwaniejsz wiadomo przekaza mu Hamren, ktry przej cz obowizkw Hanssona. Tu po trzeciej po poudniu zlokalizowa Gte Tandvalla i natychmiast zadzwoni do Wallandera. 382 - Ma sklep z antykami w Simrishamnie - powiedzia. -Jeli dobrze zrozumiaem, kupuje je, jedc po caym kraju, i czasem eksportuje, midzy innymi do Norwegii. - Czy to jest legalne? - Nie sdz, eby byo nielegalne. Chodzi pewnie o to, e tam s wysze ceny. Ale, naturalnie, to zaley, co to s za antyki. - Z mu wizyt. Nie mamy czasu do stracenia. I tak jestemy dosy rozproszeni. Pojed do Simrishamnu. Przede wszystkim potrzebujemy potwierdzenia, czy rzeczywicie co czyo Holgera Erikssona z Krist Haberman. Co, oczywicie, wcale nie znaczy, e Gte Tandvall nie ma innych interesujcych nas informacji. Trzy godziny pniej Hamren znowu zadzwoni. Siedzia w samochodzie pod Simrishamnem. Widzia si z Gte Tandvallem. Wallander czeka w napiciu. - Gte Tandvall jest bardzo stanowczy - powiedzia. - I ma wyjtkowo wybircz pami. Niektrych rzeczy nie mg sobie przypomnie. O innych mwi niezwykle konkretnie. - Krist Haberman? - Pamita j. Odniosem wraenie, e bya bardzo adna. Wedug niego, Holger Eriksson na pewno j zna. Spotkali si co najmniej dwa razy. Midzy innymi wczesnym rankiem przy Falsterbo, gdzie obserwowali powracajce gsi albo urawie. - Czy on te jest obserwatorem ptakw?

- Nie, ojciec go tam cign. - Najwaniejsze ju wiemy. - To si rzeczywicie trzyma kupy. Krist Haberman i Holger Eriksson. Wallandera ogarno przykre uczucie. Z przeraajc jasnoci zda sobie spraw, co si mogo wydarzy. - Wracaj do Ystadu - powiedzia - i przejrzyj materiay dotyczce jej zaginicia. Kiedy i gdzie widziano j po raz ostatni. I zrb podsumowanie tej czci dochodzenia. 383 - Zdaje si, e masz co konkretnego na myli. - Zagina. Nigdy jej nie odnaleziono. O czym to wiac czy? - e nie yje. - Nie tylko. Nie zapominaj, e mamy do czynienia zd sprawami, gdzie mczyni i kobiety padli ofiar najokrut] niejszej przemocy, jak tylko mona sobie wyobrazi. - Chodzi ci o to, e zostaa zamordowana? - Hansson streci mi przebieg prowadzonego wtedy dc chodzenia. Cay czas brano pod uwag morderstwo, poniewa niczego nie mona byo udowodni, skupiono si na innych powodach zaginicia. Bardzo susznie. adnych pochopnych wnioskw, wszystkie drzwi otwarte, dopki kto] rych nie uda si zamkn. Moe si teraz do nich zbliamyj - Zabi j Holger Eriksson? Wallander zorientowa si, e Hamren nigdy wczeniej o tym nie pomyla. - Nie wiem. Ale od tej chwili nie moemy wykluczaj takiej moliwoci. Hamren obieca zrobi podsumowanie. Wallander zakoczy rozmow i opuci mieszkanie Kat; riny Taxell. By godny. Usiad w pobliskiej pizzerii i rzucilj si na jedzenie. Jad za szybko, rozbola go brzuch. Poten nie pamita, czy mu smakowao. Spieszy si. Z niepokojem przeczuwa, e co si nieb wem wydarzy. Poniewa nic nie wskazywao na to, eby acuch morderstw mia si przerwa, musieli walczy z cz sem. Przypomnia sobie, e Martinsson podj si sporzdz ni harmonogramu. Gdyby nie Teres, byby ju gotowy.J Wracajc do mieszkania Katariny Taxell, uzna, e to nie mc e czeka. Wszed pod wiat na przystanku autobusowymi i zadzwoni do Ystadu. Mia szczcie, e zasta Ann-Brit Hglund. Rozmawiaa z Hamrenem i wiedziaa, e Krist Haberman i Holger Eriksson si znali. Wallander poprosi ja o zrobienie harmonogramu. 384 - Nie wiem, czy to jest wane. Ale mamy sab orientacj, jak ona si przemieszcza. Moe dziki harmonogramowi zobaczymy co na ksztat geograficznego centrum. - Teraz mwisz ona". - Tak. Ale nie wiemy, czy jest sama i jaka jest jej rola. - Jak mylisz, co si stao z Katarin Taxell? - Ucieka. Odbyo si to bardzo szybko. Kto zauway, e jej dom jest pod obserwacj. Ucieka, bo ma co do ukrycia. - Czy moga zamordowa Eugena Blomberga? - Katarin Taxell jest ogniwem w acuchu. Jeli w ogle s jakie ogniwa, ktre dadz si poczy. Nie jest ani na jego pocztku, ani na kocu. Nie wyobraam sobie, eby moga kogokolwiek zabi. Przypuszczalnie znalaza si w grupie maltretowanych kobiet. Ann-Britt Hglund bya szczerze zdziwiona. - Ona te bya maltretowana? Nic nie wiedziaam. - Nie musiaa by bita ani kaleczona noem, ale wydaje mi si, e moga by maltretowana inaczej. - Psychicznie? - Mniej wicej.

- Przez Blomberga? -Tak. - I mimo to urodzia jego dziecko? Jeli, zgodnie z twoj ocen, to on jest ojcem. - Widziaem, jak trzyma swoje dziecko. Nie wygldaa na zachwycon. Ale, oczywicie, mamy duo luk. Nasza praca polega na ukadaniu w cao prowizorycznych rozwiza. Zmuszamy cisz do mwienia i sowa do objaniania ukrytych znacze. Nicujemy wszystko na wylot, stawiamy na gowie, eby w kocu postawi na nogach. - Nikt nam tego nie mwi w szkole policyjnej. Czy nie proponowano ci serii wykadw? - Nie. Nie umiem mwi przed ludmi. - Umiesz, umiesz, tylko nie chcesz si do tego przyzna. Poza tym wydaje mi si, e masz na to ochot. 385 - Tak czy inaczej, teraz to nieaktualne. Zastanawia si nad tym, co powiedziaa. Czy rzeczywicie miaby ochot mwi do wieo upieczonych policjantw? Dotd myla, e jego niech jest prawdziwa. Teraz zacz w to wtpi. Wyszed spod wiaty. Bez przerwy pada deszcz. Zerwa si wiatr. Metodycznie przeszukiwa mieszkanie Katariny Taxell. W kartonie, gboko w szafie, znalaz pamitniki. Zacza pisa w wieku dwunastu lat. Ze zdziwieniem zauway, e na okadce jest pikna orchidea. Z niespoyt energi prowadzia pamitnik jako nastolatka i kobieta dorosa. Ostatni, jaki znalaz, pochodzi z roku 1993 i koczy si na sierpniu. Wallander by pewien, e gdzie jest dalszy cig. Skorzysta z pomocy Bircha, ktry upora si z odpytywaniem mieszkacw kamienicy. Birch znalaz klucze do piwnicy Katariny Taxell. Wallander przejrza wszystko w godzin. Tam te nie byo pamitnika. Musiaa go zabra ze sob. Pewnie woya do torby Adidas, ktr, jak zauway Jonas Hader, wrzucia do baganika czerwonego golfa. W kocu zosta mu sekretarzyk. Wczeniej tylko pobienie przepatrzy szufladki. Usiad na starym krzele o porczach z wyrzebionymi smoczymi gowami. Pulpit stanowiy opuszczane drzwiczki. Na grze stay fotografie w ramkach. Maa Katarina Taxell siedzi na trawie obok duego psa i patrzy prosto w obiektyw. We wosach ma kokard. W tle biae meble ogrodowe. Niewyrane postaci. Kto w biaym kapeluszu. Soce pada ukonie z lewej strony. Na drugiej fotografii Katarina Taxell z matk i ojcem. Inynier z rafinerii cukru ma wsy i sprawia wraenie pewnego siebie. Katarina Taxell jest do niego podobna. Wallander odwrci zdjcie. adnej daty. Zrobiono je w zakadzie fotograficznym w Lundzie. Kolejne zdjcie. Maturalne. Biaa czapka, kwiaty na szyi. Katarina Taxell jest duo szczuplejsza i blada. yje w innym wiecie. Wreszcie stara fotografia o spowiaych konturach. Nadmorski pejza. Para staruszkw wpatruje si w aparat. 386 W gbi stoi na kotwicy trjmasztowiec ze zwinitymi aglami. Pomyla, e to zdjcie mogo by zrobione na Olandii pod koniec dziewitnastego wieku. Babcia i dziadek Katariny Taxell. Tutaj te nic nie znalaz na odwrocie. Odstawi zdjcie. adnego mczyzny, pomyla. Brak Blomberga mona zrozumie. Ale nie ma te fotografii ojca jej dziecka. A przecie powinna by. Czy to co znaczy? Wszystko co znaczy. Tylko co? Wysuwa kolejno szufladki sekretarzyka. Listy, dokumenty, rachunki, wiadectwa szkolne. Miaa najwysze oceny z geografii, a najnisze z fizyki i matematyki. Zdjcia z automatu: trzy dziewczce twarze, przytulone, wykrzywione. Na innym zdjciu siedz rozemiane na awce na Stroget w Kopenhadze. Katarina Taxell z prawej. Listy. Kilka z roku 1972. Znaczek z galeonem wojennym Waza". Jeli sekreta-rzyk skrywa najgbsze tajemnice Katariny Taxell, to ona ich zwyczajnie nie ma. Nijakie ycie. Bez pasji, letnich przygd na wyspach greckich i tak

dalej. Jest tylko najwyszy stopie z geografii. Zaj si trzema wikszymi szufladami. Nigdzie nie byo pamitnika. Ani kalendarzy. Z niemiym uczuciem grzeba si w cudzych wspomnieniach. ycie Katariny Taxell nigdzie nie odcisno wyranego ladu. Nie widzia jej. A czy ona si widziaa? Odsun krzeso i zamkn ostatni szuflad. Nic. Zmarszczy czoo. Co si nie zgadzao. Jeli byskawicznie zdecydowaa si uciec, w co nie wtpi, nie miaa czasu na zabranie wszystkiego, co chciaaby ukry przed wiatem. Pamitnik na pewno trzymaa gdzie pod rk. Nawet gdyby si palio, zdyaby go ocali. Ale w yciu kadego czowieka niemal zawsze istniay jakie nieuporzdkowane karty. Tu nie byo nic. Wsta i ostronie odsun sekretarzyk od ciany. Te nic. Zamylony, usiad na krzele. Co widzia. Dopiero teraz to sobie uwiadomi. Nie fotografie. Nie listy. Co to byo? wiadectwa szkolne? Umowa najmu? Wycigi z karty kredytowej? Nie. Zosta tylko sam mebel, pomyla. Sekretarzyk. Wreszcie sobie przypomnia. Co byo nie tak z szufladkami. Wszyst387 kie powyciga i zajrza do rodka. Nic. Powkada je na miejsce. Wysun najwysz po lewej stronie. Potem nastpn. I wtedy to zauway. Szufladki miay rn gboko. Wyj pytsz i odwrci. Z tyu bya skrytka. Otworzy j. Rozkad jazdy pocigw na trasie Malm - Sztokholm z wiosny 1991 roku. Powyjmowa pozostae szufladki. Znalaz jeszcze jedn skrytk. Bya pusta. Odchyli si na krzele i patrzy na rozkad jazdy. Jakie mg mie znaczenie? Dlaczego by w skrytce? Na pewno nie trafi tam przez pomyk. Birch wszed do pokoju. - Spjrz na to - powiedzia Wallander. Birch stan za jego plecami. - By w skrytce. - Rozkad jazdy? Wallander pokrci gow. - Nic z tego nie rozumiem. Zacz kartkowa rozkad, strona po stronie. Birch przysun sobie krzeso i usiad obok. Nic, adnych zapiskw ani zagniece. Dopiero na przedostatniej stronie co zauway. Birch te. Przejazd z Nassj do Malm by podkrelony. Nassj - 16.00, Lund - 18.42, Malm - 18.57. Nassj - 16.00. Wallander zerkn na Bircha. - Czy to ci co mwi? - Nic. Wallander odoy rozkad. - Czy Katarina Taxell ma co wsplnego z Nassj? - zapyta Birch. - O ile wiem, nie. Ale to, oczywicie, moliwe. Nasz najwikszy problem polega na tym, e wszystko wydaje si prawdopodobne. Nie potrafimy wyrni adnych szczegw ani zwizkw, ktre mona by od razu skreli albo uzna za mniej istotne. 388 Wallander dosta kilka torebek plastikowych od technika, ktry szuka odciskw palcw nienalecych do Katariny Taxell ani jej matki. Woy rozkad jazdy do jednej z nich. - Wezm to - powiedzia. - Jeli pozwolisz. Birch wzruszy ramionami. - Nie przyda ci si, gdyby chcia wraca pocigiem. Jest nieaktualny od trzech i p roku. - Rzadko jed pocigami. - To bywa relaksujce. Wol pocig od samolotu. Ma si chwil dla siebie. Wallander pomyla o swojej ostatniej podry pocigiem. Z Almhultu do Malm. Birch mia racj. Udao mu si wtedy zdrzemn. - Nic ju nie zdziaamy. Powinienem si zbiera do Ystadu. - Nie bdziemy szuka Katariny Taxell i jej dziecka? - Jeszcze nie.

Wyszli z mieszkania. Birch zamkn drzwi na klucz. Podmuchy zimnego wiatru. Deszcz niemal usta. Byo za kwadrans dziewita. Poegnali si przy samochodzie Wallandera. - Co z obserwacj domu? - spyta Birch. Wallander zastanawia si. - Zostaw. Tylko tym razem nie zapomnijcie o tylnym wyjciu. - Co si, wedug ciebie, moe sta? - Nie wiem. Ale zdarza si, e ludzie, ktrzy znikaj, mog wrci. Wyjecha z miasta. Do samochodu wdzieraa si jesie. Wczy ogrzewanie. Mimo to marz. Co teraz? Katarina Taxell znikna. Po dugim dniu w Lun-dzie wraca do Ystadu ze starym rozkadem jazdy pocigw w plastikowej torebce. Mimo wszystko zrobili krok naprzd. Holger Eriksson zna Krist Haberman. Ustalili pewne podobiestwa midzy trzema zamordowanymi mczyznami. Odruchowo docisn 389 peda gazu. Chcia jak najszybciej wiedzie, do jakich wnioskw doszed Hamren. Przed boczn drog na Sturup zatrzyma si w zatoczce przystanku autobusowego i zadzwoni do komendy. Zapa Svedberga. Najpierw spyta o Teres. - Ma due wsparcie szkoy - powiedzia Svedberg. -Zwaszcza ze strony uczniw. Ale to naturalnie troch potrwa, zanim przyjdzie do siebie. - A Martinsson? - Jest przygnbiony. Chce rzuci prac w policji. - Wiem. Ale to jeszcze nic pewnego. - Chyba tylko ty moesz go przekona. - I zrobi to. Potem spyta, czy wydarzyo si co wanego. Svedberg by sabo zorientowany. Przed chwil przyszed do komendy. Spotka si z Perem Akesonem, eby pomg im cign materiay dochodzeniowe w sprawie utonicia ony Gsty Runfeldta. Wallander poprosi go, eby powiadomi wszystkich o zebraniu. O dziesitej. - Widziae Hamrena? - spyta na koniec. - Siedzi z Hanssonem nad materiaami o Kricie Haber-man. Podobno powiedziae, e to pilne. - O dziesitej - powtrzy Wallander. - Byoby wietnie, gdyby si do tego czasu z tym uwinli. - Maj do dziesitej znale Krist Haberman? - Niezupenie. Ale prawie. Wallander pooy telefon na fotelu obok. Siedzia w ciemnociach. Pomyla o skrytce, sekretnej szufladce Katariny Taxell, w ktrej by stary rozkad jazdy. Nic nie rozumia. Ani w zb. Spotkali si o dziesitej. Brakowao tylko Martinssona. Omwili wydarzenia tego ranka. Wszyscy wiedzieli, e Martinsson postanowi zoy wymwienie. 390 - Porozmawiam z nim - obieca Wallander. - Chc si dowiedzie, czy naprawd obstaje przy tej decyzji. Jeli tak, oczywicie nikt go nie powstrzyma. Nastpnie Wallander zda relacj z pobytu w Lundzie. Zastanawiali si wsplnie, dlaczego Katarina Taxell ucieka. I czy nie udaoby si namierzy czerwonego samochodu. Ile czerwonych golfw jedzi w Szwecji? - Kobieta z noworodkiem nie moe znikn bez ladu - powiedzia Wallander. - Powinnimy si zdoby na cierpliwo i robi swoje. - Popatrzy na Hanssona i Hamrena. - Zaginicie Kristy Haberman. Dwadziecia siedem lat temu. Hansson skin na Hamrena. - Chciae zna szczegy zaginicia - zacz. - Ostatni raz bya widziana w Svenstaviku w niedziel dwudziestego drugiego padziernika szedziesitego sidmego roku. Sza przez

wie. Bye tam, wic moesz to sobie wyobrazi. Tyle e centrum od tamtego czasu troch przebudowano. Ostatni widzia j drwal. Jecha na rowerze od strony stacji. Byo za kwadrans pita po poudniu. Ciemno. Ale ona sza owietlon drog. Nie mia wtpliwoci, e to ona. Potem nikt jej ju nie widzia. Kilku wiadkw twierdzi, e tego dnia wieczorem przejecha przez wie jaki obcy samochd. To wszystko. - Czy wymieniali mark samochodu? - spyta po chwili Wallander. Hamren szuka w papierach. Pokrci gow i wyszed. Wrci z kolejnym plikiem akt. Milczeli. W kocu znalaz. - Jeden ze wiadkw, niejaki Johansson, mwi, e to by granatowy chevrolet. Jest tego pewien, bo kiedy jedzia w Svenstaviku takswka tej samej marki. Tyle e jasnoniebieska. Wallander skin gow. - Svenstavik i Ldinge le daleko od siebie - powiedzia wolno. - Jeli si nie myl, Holger Eriksson sprzedawa w tym okresie chevrolety. W sali zalega cisza. 391 - Zastanawiam si, czy nie mogo by tak, e Holger Eriksson pojecha do Svenstaviku podj - i wrci z Krist Haberman. Czy Holger Eriksson mieszka wtedy w tym samym domu? - spyta Svedberga. Svedberg przytakn. Wallander rozejrza si po sali. - Holger Eriksson wisia na palach - powiedzia. - Jeli morderca pozbawia ycia swoje ofiary w taki sposb, ktry ma przypomina o ich wystpkach, mona z tego wycign bardzo nieprzyjemny wniosek. - Chciaby si myli. - Chyba zaczniemy przeczesywa grunty Holgera Erikssona. Nie wiem, czy nie jest tam gdzie pogrzebana Krist Haberman. Byo za dziesi jedenasta. roda 19 padziernika. 32 Z samego rana pojechali do obejcia Holgera Erikssona. Wallander, Nyberg, Hamren i Hansson. Wallander przyjecha swoim peugeotem, ktry wrci z Almhultu. Zatrzymali si przed wjazdem do pustego domostwa, ktre przypominao we mgle samotny statek bez takielunku. W czwartek 20 padziernika nadcigna znad morza gsta mga i zalega nad Skani. Umwili si o wp do sidmej, ale wszyscy si spnili z powodu niemal zerowej widocznoci. Wallander zjawi si ostatni. Wysiadajc z samochodu, pomyla, e wygldaj jak grupka myliwych. Brakowao im tylko strzelb. Mieli przed sob nieprzyjemne zadanie. Gdzie na posesji Holgera Erikssona s przypuszczalnie zwoki zamordowanej kobiety. Jeli cokolwiek znajd, to koci. Nic wicej. Mino dwadziecia siedem lat. Mg si, rzecz jasna, myli. Hipoteza o tym, co si stao z Krist Haberman, nie naleaa ani do zanadto miaych, ani do niedorzecznych, ale do jej potwierdzenia byo bardzO| daleko. 392 Przywitali si, dygoczc z zimna. Hansson wzi plany geodezyjne posesji. Ciekawe, jak zareagowaoby Muzeum Kultury w Lundzie, gdyby znaleli szcztki. Pewnie wzrosaby popularno tej posiadoci, pomyla pospnie, adna atrakcja turystyczna nie dorwna miejscu zbrodni. Rozoyli plany na masce samochodu Nyberga. - W szedziesitym sidmym teren by mniejszy - poinformowa Hansson. - Dopiero w poowie lat siedemdziesitych Holger Eriksson dokupi kawa ziemi na poudniu. Wallander zauway, e to redukuje zasig ich poszukiwa o jedn trzeci, ale i tak zostaje duo gruntw. Nigdy ich nie przekopi. Musz si zastanowi nad innymi metodami.

- Mga nam przeszkadza - powiedzia. - Mylaem, e na pocztek obejdziemy cay teren. Wydaje mi si, e niektre czci bdzie mona wykluczy. Zakadam, e miejsce pochwku wybiera si z du starannoci. - Wybiera si takie miejsce, gdzie, zdaniem zabjcy, nikt nie bdzie szuka - stwierdzi Nyberg. - S badania w tej sprawie. Oczywicie amerykaskie, ale wydaj si wiarygodne. - To duy teren - wtrci Hamren. - Dlatego natychmiast musimy go okroi - powiedzia Wallander. - Zgadzam si z Nybergiem. Nie sdz, eby Holger Eriksson zakopa Krist Haberman byle gdzie. Jeli, oczywicie, j zamordowa. Nie wyobraam sobie, eby ktokolwiek chcia mie nieboszczyka przed drzwiami. Z wyjtkiem ludzi obkanych. Ale Holgera Erikssona to raczej nie dotyczy. - Poza tym s tam kocie by - zauway Hansson. - Cae podwrze moemy chyba wykluczy. Wallander zastanawia si, czy nie powinni wrci do Ystadu i przyjecha tutaj, kiedy mga opadnie. Poniewa byo bezwietrznie, moga si utrzymywa przez cay dzie. Zdecydowa, e powic godzin na wyrobienie sobie oglnego pogldu. 393 Poszli do ogrodu za domem. Mokr ziemi zacielay spade zgnie jabka. Z drzewa poderwaa si sroka. Rozgldali si. Tu te nie, pomyla Wallander. Czowiek z miasta, ktry ma ogrdek, moe zakopaby zwoki pod drzewkiem owocowym albo pod krzakiem. Ale nie zrobiby tego kto, kto mieszka na wsi. Podzieli si swoimi spostrzeeniami. Nie mieli uwag. - Pies nic nie wywszy? - spyta Hamren. - Nie po dwudziestu siedmiu latach - odpar Nyberg. Glina zbrylaa si pod podeszwami. Szli wskim niezao-ranym pasmem trawy, wytyczajcym granic posesji Holgera Erikssona. Z ziemi wystawaa zardzewiaa brona. Wallander z przykroci myla o ich zadaniu. Mga i szara wilgotna gleba dodatkowo go przygnbiay. Lubi te okolice, tu si urodzi i mieszka, ale mgby si oby bez jesieni. Zwaszcza bez takich dni jak ten. Doszli do stawu. Obwd wynosi okoo stu metrw. Hansson pokaza to miejsce na planie. - Woda utrzymuje si przez cay rok - poinformowa Nyberg. - Porodku jest od dwch do trzech metrw gbokoci. - Oczywicie, to cakiem prawdopodobne - powiedzia Wallander. - Obciy zwoki i zatopi. - W worku - doda Hansson. - Tak jak Eugena Blomberga. Wallander skin gow. Znw lustrzane odbicie. Ale nie by pewien. - Ciao mogoby wypyn. Czy Holger Eriksson wybraby staw, majc do dyspozycji tysice metrw kwadratowych gruntw? Nie bardzo w to wierz. - Kto uprawia t ziemi? - spyta Hansson. - Na pewno nie on. Nie wydzierawi jej. Nieuprawiana ziemia zarasta, a ta jest zadbana. Hansson wiedzia, co mwi. Wychowa si na podystadz-kiej wsi. - To wane - przyzna Wallander. - Musimy si tego dowiedzie. 394 - A przy okazji uzyskamy odpowied w innej kwestii - zauway Hamren. - Czy co si zmienio. Mg si na przykad pojawi jaki pagrek. Z jednego miejsca usuwa si ziemi, w drugim jej przybywa. Nie myl o grobie. Ale na przykad o drenowaniu. Albo czym innym. - Interesuj nas wydarzenia sprzed blisko trzydziestu lat - przypomnia Nyberg. - Kto by to pamita? - Nigdy nic nie wiadomo - powiedzia Wallander. - Musimy to sprawdzi. - Trzydzieci lat to szmat czasu - wczy si Hansson. - Kilka osb mogo uprawia t ziemi.

- Porozmawiamy ze wszystkimi - odpar Wallander. -Jeli ich znajdziemy. Jeli yj. Wallander przypomnia sobie, e widzia w domu Holgera Erikssona kilka starych fotografii posiadoci, zrobionych z lotu ptaka. Poprosi Hanssona, eby cign kogo z Muzeum Kultury w Lundzie z kluczami. - Nie wydaje mi si, eby kto tam by kwadrans po sidmej rano. - Zadzwo do Ann-Britt Hglund - poleci Wallander. - Niech si skontaktuje z egzekutorem testamentu Erikssona. Moe jeszcze nie odda kluczy. - Moe adwokaci wczenie wstaj - powiedzia bez przekonania Hansson i wybra numer. - Chc jak najszybciej obejrze te zdjcia lotnicze. Poszli dalej. Hansson rozmawia z Ann-Britt Hglund. Schodzili agodnym zboczem. Mga nie zrzeda. Gdzie zawarcza traktor. Po chwili umilk. Zabrzczaa komrka Hanssona. AnnBritt porozumiaa si z adwokatem. Ju nie mia kluczy. Nie udao jej si nikogo zapa w Lundzie, ale bdzie prbowa. Wallander pomyla o dwch kobietach, ktre spotka tydzie temu. Z niesmakiem przypomnia sobie wynios szlachciank. Po dwudziestu minutach dotarli do kolejnego punktu granicznego. Hansson wskaza go na planie. Byli w czci po-udniowo-zachodniej. Grunty pooone na poudniu ich nie 395 interesoway. Holger Eriksson kupi! je w 1976 roku. Poszli na wschd. Zbliali si do rowu i pagrka z ptasi wie. Wallander poczu narastajc niech. Wydawao mu si, e koledzy zareagowali podobnie. Tak wyglda moje ycie, pomyla. Moje ycie policjanta u schyku dwudziestego wieku. Wczesny ranek, jesie, mga, wilgotny chd. Czterech mczyzn tapla si w glinie. Podchodz do niepojtej puapki na drapieniki, w ktrej na egzotycznych bambusowych palach wisia czowiek. Poza tym szukaj grobu Polki zaginionej od dwudziestu siedmiu lat. Bd chodzi w tej glinie, dopki nie padn. W innych miejscach ludzie pochylaj si nad kuchennym stoem i planuj najrniejsze akcje obronne. Ten, kto zabdzi we mgle, ryzykuje ycie. Zapa si na tym, e rozmawia w mylach z Rydbergiem. Rydberg w ostatnim okresie choroby przesiadywa na balkonie. Widzia ten balkon. Unosi si we mgle jak statek powietrzny. Ale Rydberg milcza. Sucha i jak zwykle krzywo si umiecha. Twarz naznaczona cierpieniem. Doszli do rowu. Wallander na kocu. Kawaek policyjnej tamy przyczepi si do obsunitej deski kadki. Nieposprz-tane miejsce zbrodni, pomyla. Pali bambusowych nie byo. Ciekawe, gdzie si je przechowuje. W podziemiach komendy? W laboratorium kryminalistycznym w Linkpingu? Ptasia wiea ledwie bya widoczna we mgle. Zacza w nim dojrzewa pewna myl. Odszed na bok, polizgn si, niewiele brakowao, eby si przewrci. Nyberg wpatrywa si w rw. Hamren i Hanssson cicho rozmawiali o jakim szczegle na planach geodezyjnych. Kto obserwuje Holgera Erikssona i jego posiado, pomyla Wallander. Kto, kto wie, co si stao z Krist Haber-man, ktra zagina dwadziecia siedem lat temu i ktr uznano za zmar. Jest gdzie tutaj pochowana. Dni Holgera Erikssona s policzone. Kto szykuje mu inny grb. Wbija zaostrzone pale. Jeszcze jeden grb w glinie. 396 Podszed do Hamrena i Hanssona. Nyberg gdzie si rozpyn. Podzieli si swoimi mylami. - Jeli sprawca rzeczywicie jest dobrze poinformowany, musia wiedzie, gdzie zostaa pochowana Krista Haberman. Nieraz mwilimy, e morderca ma swj jzyk i e prbuje nam co przekaza. Tylko czciowo odczytalimy jego kod. Holger Eriksson zosta zgadzony z demonstracyjn brutalnoci. Mia by odnaleziony. Moliwe, e wybr tego miejsca stanowi wskazwk dla nas, gdzie powinnimy szuka dalej. Wanie tutaj. I wtedy odnajdziemy Krist Haberman.

Nyberg wyoni si z mgy. Wallander powtrzy to, co przed chwil powiedzia kolegom. Uznali, e moe mie racj. Podeszli do wiey. Drzewa u podna pagrka spowijaa mga. - Za duo tam korzeni - stwierdzi Nyberg. - Zagajnik jest mao prawdopodobny. Zawrcili. Dochodzia sma. Mga nie rzeda. Zadzwonia Ann-Britt Hglund z wiadomoci, e klucze s w drodze. Byli zmarznici i przemoczeni. Wallander nie chcia ich przetrzymywa bez potrzeby. Hansson mia si dowiedzie, kto uprawia ziemi Holgera Erikssona. - Interesuje nas jaka naga zmiana dwadziecia siedem lat temu - podkreli Wallander. Tylko nic nie mw, e szukamy zwok, bo to grozi inwazj. Hansson skin gow. Zrozumia. - Wszystko przepatrzymy jeszcze raz, kiedy mga opadnie - podj Wallander. - Ale wydaje mi si, e mamy ju jakie rozeznanie. Kiedy odjechali, Wallander wsiad do samochodu i wczy ogrzewanie. Nie dziaao. Niesamowicie kosztowna naprawa najwyraniej nie obejmowaa ogrzewania. Ciekawe, kiedy bdzie mia czas i pienidze na zmian samochodu. I ile go jeszcze czeka awarii. Pomyla o kobietach. Krista Haberman, Eva Runfeldt, Katarina Taxell i ta czwarta. Co je czy? Czu, e rozwizanie jest na wycignicie rki. Patrzy, ale nie widzia. 397 Molestowane, by moe zamordowane kobiety. Dua rozpito czasowa. Nasuwa si jeszcze jeden wniosek. Nie ogarniali caoci. Wydarzenia, ktre prbowali zrozumie, byy czci czego znacznie wikszego. To dobrze, e znaleli powizania midzy tymi kobietami, ale musz bra pod uwag i tak ewentualno, e te powizania s przypadkowe. Kto dokonywa wyboru. Czym si kierowa? Sprzyjajcymi okolicznociami? Holger Eriksson mieszka sam. Nie mia przyjaci. Nocami wypatrywa ptakw. atwy cel. Gsta Runfeldt wybiera si w dalek dwutygodniow podr, eby podziwia orchidee. Te mieszka sam. Eugen Blomberg wychodzi co wieczr na samotny spacer. Wallander pokrci gow. Nie wiedzia, czy myli dobrze czy le. W samochodzie byo zimno. Wysiad, eby si troch porusza. Lada moment powinny by klucze. Poszed na podwrze. Kiedy przyjecha tu pierwszy raz, nad rowem kryo stado wron. Spojrza na rce. Opalenizna znikna. Wspomnienie soca nad Yilla Borghese odeszo w niebyt. Tak jak ojciec. Wpatrywa si we mg. Dom by bardzo zadbany. Siedzia tam kiedy mczyzna, ktry si nazywa Holger Eriksson, i pisa wiersze o ptakach. O samotnym locie kszyka. O zagroonym wyginiciem dziciole rednim. Pewnego dnia wsiada do granatowego chevroleta i jedzie do Jamtlan-dii. Gnany namitnoci? Czy z innego powodu? Krista Ha-berman bya adna. W bogatych materiaach dochodzeniowych z stersundu znajdowao si jej zdjcie. Czy pojechaa z nim dobrowolnie? Na pewno. S w Skanii. Ona znika. Holger Eriksson mieszka sam. Kopie grb. Nikt nie trafia na jego lad. A do chwili, kiedy Hansson odnajduje Tandvalla i nieujawnione dotd powizania. Patrzy na pust psi klatk. W pierwszej chwili nie uwiadamia sobie, o czym myli. Obraz Kristy Haberman powoli si rozwia. Zmarszczy czoo. Dlaczego nie byo tu 398 psa? Nikt si nad tym wczeniej nie zastanawia. Od kiedy nie ma psa? Czy to ma jakie znaczenie? Chciaby pozna odpowied. Przed domem zahamowa samochd. Po chwili na podwrzu pojawi si mody czowiek. Gra dwadziecia lat. - Czy to pan jest tym policjantem, ktry czeka na klucze? -Tak. Chopiec przyglda si mu z wahaniem. - Skd mog wiedzie? Moe pan by kimkolwiek.

Wallander si zirytowa. Uzna jednak, e podejrzliwo chopca jest uzasadniona. By upaprany glin po pas. Wyj legitymacj. Chopiec skin gow i wrczy mu pk kluczy. - Dopilnuj, eby wrciy do Lundu - powiedzia Wallander. Chopiec pospiesznie odszed. Wallander usysza pisk opon. Przypomnia sobie, co mwi Jonas Hader o czerwonym golfie przed domem Katariny Taxell. Czy kobiety nie ruszaj z piskiem opon? Mona prowadzia szybciej ni ja. Bajba zawsze mocno wciska peda gazu. Ale nie ruszaj z piskiem opon. Otworzy drzwi i wszed. Zapali wiato w przedpokoju. Zalatywao stchlizn. Usiad na stoku i zdj zabocone buty. Ze zdumieniem zauway, e wiersz o dziciole rednim wci ley na biurku. Od 21 wrzenia. Jutro minie miesic. Czy s blisi rozwizania? Musieli wyjani dwa inne morderstwa. Jedna kobieta zagina. Druga by moe bya gdzie tutaj pochowana. Sta bez ruchu. Mga za oknem nie rzeda. Czu si nieswojo. Mia wraenie, e przygldaj mu si wszystkie przedmioty w pokoju. Podszed do ciany, na ktrej wisiay dwa zdjcia lotnicze, jedno czarno-biae, drugie kolorowe. Wyj z kieszeni okulary. Tym razem pamita, eby je zabra. Czarno--biae zrobiono w 1949 roku, czyli dwa lata przed kupieniem Samotni" przez Holgera Erikssona. Wyblake kolorowe byo z 1965 roku. Odsun zasonk, eby wpuci wicej wiata, i nagle zobaczy sarn w ogrodzie. Podniosa eb, spojrzaa 399 na niego i wrcia do skubania trawy. Wallander nie rusza si. Wydawao mu si, e nigdy nie zapomni tej sarny. Nie wiedzia, jak dugo na ni patrzy. W kocu co j sposzyo, nasuchiwaa, skoczya w bok i znikna. Wrci do zdj. Wykona je ten sam zakad fotograficzny. Samolot nadlecia od poudnia. Wszystkie szczegy byy bardzo wyrane. W 1965 roku Holger Eriksson jeszcze nie zbudowa wiey. Ale by pagrek. Rw te. Zmruy oczy. Nie dopatrzy si kadki. Zdjcie zrobiono wczesn wiosn. Ziemia bya zaorana. Nie zauway adnej rolinnoci. Staw. Kpa drzew przy wskiej drodze dzielcej pola. Zmarszczy czoo. Nie pamita tych drzew. Dzisiaj i tak by ich nie zobaczy z powodu mgy. Ale nie przypomina ich sobie z wczeniejszych wizyt. Byy bardzo wysokie. Powinien zwrci na nie uwag. Samotna kpa drzew na polu. Zacz si przyglda zabudowaniom. Midzy 1949 a 1965 rokiem wymieniono dach i jeden budynek rozebrano, przypuszczalnie chlew. Poszerzya si droga dojazdowa. I to wszystko. Zdj okulary i spojrza w okno. Sarny nie byo. Usiad w skrzanym fotelu. W ciszy. Chevrolet jedzie do Svenstaviku. Wraca do Skanii z kobiet. Kobieta znika. Dwadziecia siedem lat pniej ginie mczyzna, ktry by moe przyjecha po ni do Svenstaviku. Siedzia w ciszy przez p godziny. Pomyla, e szukaj co najmniej trzech kobiet: Kristy Haberman, Katariny Taxell i wacicielki czerwonego golfa, ktra czasami nosi tipsy i pali skrty. A moe szukaj dwch kobiet? Moe Krista Haberman yje? Gdyby tak byo, miaaby dzisiaj szedziesit pi lat. Kobieta, ktra uderzya Ylv Brink, jest duo modsza. To si nie zgadzao. Jak wikszo innych rzeczy. Popatrzy na zegarek. Za kwadrans dziewita. Wsta i wyszed. Cigle gsta mga. Pomyla o pustej psiej klatce. Potem zamkn drzwi na klucz i odjecha. 400 l O dziesitej Wallanderowi udao si zebra wszystkich kolegw z wyjtkiem Martinssona, ktry obieca przyj po poudniu. Rano by w szkole Teres. Ann-Britt Hglund poinformowaa, e zadzwoni do niej wczoraj pno wieczorem. Miaa wraenie, e by pijany, co do niego niepodobne. Wallander poczu lekk zazdro. Dlaczego Martinsson zadzwoni do niej, a nie do niego? Przecie tyle lat pracowali razem.

- Cigle ma zamiar zoy wymwienie - powiedziaa. - Ale chyba chcia, ebym si sprzeciwia. - Porozmawiam z nim - skwitowa Wallander. Zamknli si w sali zebra. Na kocu przyszed Per Ake-son i Lisa Holgersson. Wallander mia uczucie, e przed chwil zakoczyli jak narad. - W caym kraju dyskutuje si o gwardii obywatelskiej -zacza Lisa Holgersson, kiedy na sali zapada cisza. - Od dzisiaj wszyscy wiedz o Ldinge. Zwrcono si do mnie z pytaniem, czy Kurt moe wzi udzia w telewizyjnym programie publicystycznym. Dzisiaj wieczorem. Z Gteborga. - Nigdy w yciu - odpar Walander, przeraony. - Co miabym tam robi? - Ju odmwiam w twoim imieniu - powiedziaa z umiechem. - Ale co za co. Wallander podejrzewa, e ma na myli wykady w szkole policyjnej. - Debata jest bardzo burzliwa - kontynuowaa. - Moemy tylko mie nadziej, e wyniknie z niej co dobrego, e nareszcie zacznie si mwi o narastajcej niepewnoci dotyczcej prawa i jego przestrzegania. - W najlepszym razie moe skoni nasze szefostwo do odrobiny samokrytyki - zauway Hansson. - Policja wcale nie jest bez winy, e do tego doszo. - O czym mylisz? - zainteresowa si Wallander, poniewa Hansson rzadko wdawa si w dyskusje o policji. 401 - Myl o wszystkich skandalach - odpar Hansson -w ktre byli zamieszani policjanci. To si zawsze zdarzao, ale nie tak czsto jak teraz. - Nie moemy tego ani przecenia, ani bagatelizowa -wczy si Per Akeson. - Niestety, stopniowo przesuwa si granica tego, co policja i sdy uwaaj za przestpstwo. To, za co si skazao kogo wczoraj, dzisiaj moe zosta uznane za bahostk niewart zachodu. Moim zdaniem, to uwacza poczuciu sprawiedliwoci, ktre zawsze byo silne w naszym kraju. - Jedno czy si z drugim - powiedzia Wallander. -Szczerze wtpi, czy publiczna debata nad gwardi obywatelsk co zmieni. Cho bardzo bym tego chcia. - Tak czy inaczej, zamierzam wnie oskarenie - podj Per Akeson. - Udowodni, e cztery osoby dopuciy si czynnej napaci. Przynajmniej trzy powinny dosta wyroki skazujce. Co do czwartej nie jestem pewien. Prokurator generalny chce by informowany o sprawie na bieco. To dosy zaskakujce, ale wiadczy o tym, e kto na grze traktuje to powanie. - Ake Davidsson udzieli bardzo rozsdnego wywiadu Arbetet" - wtrci Svedberg. - Poza tym wyszed z tego bez wikszego szwanku. - No to pozostaje Teres i jej ojciec - powiedzia Wallander. - I chopcy ze szkoy. - Czy Martinsson chce si zwolni? - spyta Per Akeson. - Syszaem takie pogoski. - Taka bya jego pierwsza reakcja - odpar Wallander. -Do naturalna i zrozumiaa. Ale nie jestem pewien, czy to zrobi. - Jest dobrym policjantem - przyzna Hansson. - Czy on o tym wie? - Tak - powiedzia Wallander. - Ale nie wiadomo, czy t(f wystarczy. Na jego decyzj mog mie wpyw inne czynnik Na przykad niesamowite przecienie prac. 402 - Wiem - stwierdzia Lisa Holgersson. - Niestety, bdzie jeszcze gorzej. Wallander przypomnia sobie, e mia porozmawia z Lisa Holgersson o nadmiarze obowizkw Nyberga. Zapisa to sobie w koonotatniku. - Wrcimy do tego pniej - powiedzia. - Chciaam was tylko o tym poinformowa. I jeszcze jedno. Wasz poprzedni szef, Bjrk, yczy wam powodzenia i ubolewa nad tym, co spotkao crk Martinssona. - Wiedzia, kiedy odej - burkn Svedberg. - Co od nas dosta na poegnanie? Spinning? Gdyby tu zosta, nigdy by z niego nie skorzysta.

- Teraz te si nie nudzi - zauwaya Lisa Holgersson. - Bjrk by w porzdku - powiedzia Wallander. - Ale musimy przej do rzeczy. Zaczli od harmonogramu, ktry przygotowaa Ann-Britt Hglund. Obok kolonotatnika Wallander pooy plastikow torebk z rozkadem jazdy, ktry znalaz w sekretarzyku Katariny Taxell. Ann-Britt Hglund jak zwykle si postaraa. Zestawia wszystkie daty i godziny, ktre miay zwizek z rnymi wydarzeniami. Suchajc jej, Wallander pomyla, e on nigdy by si z tego rzetelnie nie wywiza. Na pewno zrobiby to niedbale. Nie ma identycznych policjantw. Jest z nas prawdziwy poytek dopiero wtedy, kiedy kady moe si wykaza swoimi najmocniejszymi stronami. - Nie dostrzegam adnego wzoru - powiedziaa Ann-Britt Hglund, zbliajc si do koca swojej analizy. - Lekarze sdowi z Lundu ustalili, e zgon Holgera Erikssona nastpi pnym wieczorem dwudziestego pierwszego wrzenia. Nie wiem, na jakiej podstawie, w kadym razie s tego pewni. Gsta Runfeldt zgin w nocy. Pora by si zgadzaa, ale to nie prowadzi do adnych sensownych wnioskw. Nie zgadzaj si dni tygodnia. Jeli dodamy do tego dwie wizyty na oddziale pooniczym w Ystadzie i zabjstwo 403 Eugena Blomberga, moe uzyskamy co na ksztat fragmentu jakiego wzoru. Przerwaa i popatrzya na zebranych. Chyba jej nie zrozumieli. - To niemal czysta matematyka - podja. - Wydaje si, e sprawca dziaa wedug wzoru, ktrego wyznacznikiem jest nieregularno. Dwudziestego pierwszego wrzenia umiera Holger Eriksson. W nocy z dwudziestego dziewitego na trzydziestego wrzenia Katarina Taxell ma gocia na oddziale pooniczym. Jedenastego padziernika umiera Gsta Runfeldt. W nocy z dwunastego na trzynastego padziernika go wraca na oddzia pooniczy i nokautuje kuzynk Svedberga. Siedemnastego padziernika umiera Eugen Blom-berg. Naturalnie, mona by jeszcze doda dzie, w ktrym prawdopodobnie znikn Gsta Runfeldt. Brak regularnoci jest zaskakujcy, poniewa wszystko inne zostao zaplanowane co do minuty i starannie przygotowane. Sprawca wszywa ciarki do worka, uwzgldniajc wag przyszej ofiary. Albo przyjmiemy, e interway czasowe nie maj znaczenia, albo uznamy, e ta nieregularno jest czym spowodowana. A jeli tak, to czym. - Jeszcze raz - poprosi Wallander. - Tylko powoli. Powiedziaa jeszcze raz. Tym razem zrozumia. - Nie musi w tym by przypadkowoci - zakoczya. -Wolaabym w to nie wchodzi. W kadym razie nieregularno moe si powtarza. Ale nie musi. Wallander mia ju w miar jasny obraz. - Zamy, e si powtarza - powiedzia. - Jak by to zinterpretowaa? Co na to wpywa? - Moe by kilka odpowiedzi. Sprawca nie mieszka w Skanii, ale regularnie tu przyjeda. Jego zawd wymaga pracy w okrelonych dniach i porach. Albo istnieje jaki inny powd. - Chodzi ci o to, e powtarzaj si zgromadzone dni wolne? I byoby to wida wyraniej, gdybymy mogli przeledzi jeszcze jeden miesic? 404 - Cakiem moliwe. Sprawca pracuje wedug staego podziau godzin. Inaczej mwic, dni wolne nie zawsze wypadaj w soboty i w niedziele. - To moe by wane. - Wallander waha si. - Ale trudno mi w to uwierzy. - Poza tym niewiele udao mi si odczyta na podstawie tych danych. Ten kto cay czas si wymyka. - To, czego nie moemy ustali, te jest jak informacj - powiedzia Wallander podnis plastikow torebk. - Skoro rozmawiamy o harmonogramach, w skrytce w sekretarzy-ku Katariny Taxell znalazem rozkad jazdy pocigw intercity z wiosny dziewidziesitego pierwszego roku. Zosta podkrelony jeden

przejazd. Z Nassj o szesnastej. Pocig odchodzi codziennie. - Przesun torebk do Nyberga. - Odciski palcw. Potem podzieli si przemyleniami o Kricie Haberman i zrelacjonowa porann wizyt we mgle. Na sali da si wyczu nastrj powagi. - Kiedy mga opadnie i Hansson sprawdzi, kto uprawia ziemi i czy po roku szedziesitym nie zaszy tam jakie drastyczne zmiany, powinnimy przystpi do przeczesywania terenu. Zalega cisza. Wszyscy zastanawiali si nad sowami Wal-landera. - Wydaje si to niewiarygodne, a jednoczenie niesamowicie sugestywne - po duszej chwili odezwa si Per Ake-son. - Musimy powanie potraktowa t ewentualno. - Byoby dobrze, gdyby nikt si o tym nie dowiedzia - wtrcia Lisa Holgersson. - Ludzie uwielbiaj stare niewyjanione zaginicia. Podjli decyzj. Wallander chcia jak najszybciej zakoczy zebranie. Czekao ich mnstwo pracy. - Katarina Taxell znikna - powiedzia. - Odjechaa czerwonym golfem. Nie wiemy, kto siedzia za kierownic. Odbyo si to w popiechu. Jej matka chce, ebymy wszczli 405 poszukiwania. Nie moemy odmwi, poniewa jest najbliszym czonkiem rodziny, ale uwaam, e powinnimy si z tym wstrzyma przynajmniej przez jeden dzie. - Dlaczego? - spyta Per Akeson. - Sdz, e ona si odezwie. Oczywicie nie do nas, tylko do matki. Katarina Taxell wie, e matka si martwi. Zadzwoni, eby j uspokoi. Ale raczej nie powie, gdzie jest i z kim. Wallander zwrci si teraz do Pera Akesona: - Chciabym, eby kto by u matki Katariny Taxell i nagra rozmow. Na pewno do niej dojdzie. - Jeli ju nie doszo - zauway Hansson i wsta. - Daj mi numer do Bircha. Dosta go od Ann-Britt Hglund i szybko wyszed z sali. - To ju chyba wszystko - powiedzia Wallander. - Zbieramy si o pitej. Jeli do tego czasu nic si nie wydarzy. Wallander poszed do swojego pokoju. Zadzwoni telefon. Martinsson. Spyta, czy nie mogliby si spotka u niego o drugiej. Wallander obieca, e bdzie. Potem opuci komend i uda si na lunch do Continentalu". Waciwie nie byo go na to sta, ale mia mao czasu i porzdnie zgodnia. Usiad przy stoliku pod oknem. Skinieniem gowy wita si z przechodzcymi obok ludmi. Byo mu przykro, e nikt si nie zatrzyma, eby zoy mu kondolencje z powodu mierci ojca. Wiadomo o czyjej mierci szybko si rozchodzi. Ystad to mae miasto. Poza tym by nekrolog w gazecie. Zamwi halibuta i niskoprocentowe piwo. Moda kelnerka czerwienia si za kadym razem, kiedy na ni spojrza. Zastanawia si ze wspczuciem, jak znosi tak prac. O drugiej zadzwoni do drzwi Martinssona. Usiedli w kuchni. Martinsson by sam w domu. Wallander zapyta o Teres. Wrcia do szkoy. Wallander po raz pierwszy widzia koleg w takim stanie. By blady, przybity, zniechcony. - Co ja mam robi? - zapyta. 406 - A co mwi twoja ona? Co mwi Teres? - Oczywicie, ebym nie skada wymwienia. To ja chc to wszystko rzuci. Wallander czeka. Ale Martinsson nic ju nie powiedzia. - Jak pamitasz - zacz Wallander - kiedy kilka lat temu zabiem czowieka pod Kaseberg, a potem przejechaem innego na landsbron, przez ptora roku nie byo mnie w pracy. Te chciaem si wycofa. Ale zgin adwokat Torstens-son i wszystko si zmienio. Zamiast zoy wymwienie, wrciem do zawodu. Martinsson skin gow.

- I nie auj. Mog ci da tylko jedn rad. Nie rb niczego pochopnie. Wstrzymaj si z ostateczn decyzj, popracuj jeszcze przez jaki czas, a potem wybierzesz. Nie chodzi o to, eby o wszystkim zapomnia. Prosz ci tylko o cierpliwo. Brakuje nam ciebie. Jeste dobrym policjantem. atwo to zauway, kiedy ci z nami nie ma. Martinsson rozoy rce. - Nie przesadzaj. Wiem, e co tam umiem, ale nie prbuj mi wmawia, e jestem niezastpiony. - Ciebie nikt nie zastpi. O tym mwi. Wallander spodziewa si dugiej rozmowy. Martinsson przez kilka minut milcza. Potem wsta, wyszed z kuchni i wrci w kurtce. - Idziemy? - spyta. - Tak. Mamy duo pracy. W drodze do komendy Wallander zrelacjonowa Martins-sonowi ostatnie wydarzenia. Martinsson sucha i nie komentowa. W recepcji zatrzymaa ich Ebba. Poniewa nie przywitaa si z Martinssonem, Wallander domyli si, e co si musiao sta. - Ann-Britt Hglund was szuka - powiedziaa. - To bardzo wane. - O co chodzi? - Niejaka Katarina Taxell zadzwonia do matki. 407 Wallander popatrzy na Martinssona. A wic mia racj. Poszo szybciej, ni si spodziewa. 33 Zdyli. Birch w por pojawi si z magnetofonem. Godzin pniej tama z Lundu bya w Ystadzie. Zebrali si w pokoju Wallandera. Svedberg wczy magnetofon. W duym napiciu wysuchali rozmowy Katariny Taxell z matk. Trwaa krtko. Katarina Taxell powiedziaa tylko to, co uznaa za konieczne, pomyla Wallander. Odsuchali jeszcze raz. Svedberg da Wallanderowi suchawki. - Mama? To ja. - O mj Boe. Gdzie jeste? Co si stao? - Nic si nie stao. Czujemy si dobrze. - Gdzie jeste? - U przyjaciela. - U kogo? - U przyjaciela. Chciaam tylko powiedzie, e wszystko jest dobrze. - Co si stao? Dlaczego znikna? - Wytumacz ci to kiedy indziej. - U kogo jeste? - Nie znasz jej. - Nie rozczaj si. Jaki jest numer do ciebie? - Ju kocz. Zadzwoniam tylko dlatego, eby si nie martwia". Matka chciaa jeszcze co powiedzie, ale Katarina Taxell odoya suchawk. Dialog skada si z trzynastu replik. Przesuchali tam co najmniej dwadziecia razy. Sved-berg spisa t rozmow. 408 - Interesuje nas jedenasta replika - powiedzia Wallander. - Nie znasz jej". Co ma na myli? - To, co mwi - odpara Ann-Britt Hglund.

- Nie o to mi chodzi. Nie znasz jej" mona rozumie dwojako. Albo matka nigdy jej nie spotkaa. Albo nie zdaje sobie sprawy, ile ta ona" znaczy dla Katariny Taxell. - Pierwsza wersja wydaje si bardziej prawdopodobna - powiedziaa Ann-Britt Hglund. - Chciabym, eby si mylia. To by nam uatwio identyfikacj. Podczas ich wymiany zda Nyberg sucha dialogu matki z crk ze suchawkami na uszach. Dosy gono. - Co tam stuka w tle - powiedzia. Wallander woy suchawki. Nyberg mia racj. Gdzie w gbi rozlegay si jakie guche, powtarzajce si dwiki. Wsuchiwali si w nie kolejno. Nie wiedzieli, co to moe by. - Gdzie ona jest? - spyta Wallander. - Dokd dojechaa. Siedzi w domu tej kobiety, ktra j zabraa, a w tle co stuka. - Moe niedaleko jest plac budowy - po raz pierwszy odezwa si Martinsson. - To jedna z moliwoci - zgodzi si Wallander. Suchali. Tak, bez wtpienia co stukao. - Wylemy tam do Linkpingu - zdecydowa Wallander. - Niech zrobi analiz. Identyfikacja tych odgosw moe nam pomc. - Ile placw budowy jest w Skanii? - zainteresowa si Hamren. - To moe by co innego - powiedzia Wallander - co ewentualnie naprowadzi nas na jej lad. Nyberg zabra tam i wyszed. - Od tej chwili musimy si skupi na trzech sprawach -kontynuowa Wallander. - Niektre wtki na razie odkadamy na bok. Po pierwsze, trzeba dowiedzie si jak najwicej o Katarinie Taxell. Kim jest? Kim bya? Jej przyjaciele. Jej ycie. Po drugie, trzeba ustali, gdzie ona jest. U kogo? - Zrobi 409 krtk pauz. - Po trzecie, bdziemy przeczesywa posesj Holgera Erikssona. Ale z tym musimy si wstrzyma, dopki Hansson nie wrci z Ldinge. Nikt nie mia zastrzee. Rozeszli si. Wallander mia pojecha do Lundu i chcia wzi ze sob Ann-Britt Hglund. Byo pne popoudnie. - Masz opiekunk do dzieci? - spyta, kiedy zostali sami w pokoju. - Tak. Na szczcie ssiadka potrzebuje pienidzy. - Jak ciebie na to sta? Nie zarabiasz kroci. - Mnie nie sta. Ale m ma przyzwoit pensj. To nas ratuje. Mona nam tylko pozazdroci. Wallander powiadomi Bircha, e przyjedaj. Pojechali samochodem Ann-Britt Hglund. Wallander nie mia zaufania do swojego peugeota. Mimo kosztownej naprawy. Krajobraz powoli ton w zapadajcym zmroku. Po polach hula zimny wiatr. - Zaczniemy od matki - powiedzia. - Potem pojedziemy do mieszkania Katariny Taxell. - Czego si spodziewasz? Ju je przeszukiwae. Wiem, e jeste dokadny. - Moe niczego. A moe zauwa midzy dwoma szczegami jaki zwizek, ktry przeoczyem. Jechaa szybko. - Czy ruszasz z piskiem opon? - spyta Wallander. Obrzucia go przelotnym spojrzeniem. - Czasami. Czemu pytasz? - Zastanawiam si, czy to kobieta prowadzia czerwonego golfa. - A co? Nie wiemy tego na pewno? - Nie. Prawie niczego nie wiemy na pewno. Spojrza w boczn szyb. Mijali zamek w Marsvinshol-mie. - Za to coraz bardziej utwierdzam si w przekonaniu, e ona jest sama - odezwa si po chwili. - e nie ma przy niej adnego mczyzny. Nikogo. e szukamy tylko jej. 410 l

- Chcesz powiedzie, e wbia pale bambusowe, udusia Runfeldta i wrzucia Blomberga do jeziora? - Na samym pocztku mwilimy o jzyku mordercy. e chce nam co przekaza. e w jego dziaaniu jest co z demonstracji. Pamitasz? -Tak. - Zastanawia mnie to, e widzielimy dobrze, ale wycigalimy bdne wnioski. - e kobieta zachowuje si jak mczyzna? - e jej metody powinny zwrci nasz uwag na brutalnych mczyzn. - e powinnimy myle o brutalnoci ofiar? - Wanie. Oprawilimy w ramki nie ten obraz. - Ale caa trudno polega na tym, e mogaby si tego dopuci kobieta. Nie chodzi mi o si fizyczn. Na przykad mj m wcale nie jest silniejszy ode mnie. Nieatwo mu mnie pokona na rk. Wallander spojrza na ni zdziwiony. Rozemiaa si. - Mona si rozrywa na rne sposoby. Skin gow. - Pamitam, e w dziecistwie mocowaem si z mam na palce. Ale chyba zawsze wygrywaem. - Moe dawaa ci wygrywa. Skrcili na Sturup. - Nie wiem, co powoduje t kobiet - powiedzia Wallander - ale wydaje mi si, e nigdy z kim takim si nie zetknlimy. - Kobieta potwr? - Moe. Ale niekoniecznie. Zadzwoni telefon. Wallander odebra. Birch chcia im udzieli wskazwek, jak trafi do domu matki Katariny Taxell. - Jak ona ma na imi? - spyta Wallander. - Hedwig. Hedwig Taxell. 411 Birch obieca j uprzedzi o ich wizycie. Wallander zakada, e powinni by na miejscu za p godziny. Otacza ich zmrok. Birch czeka przed wejciem. Hedwig Taxell mieszkaa w skrajnym szeregowcu na obrzeach Lundu. Wallander podejrzewa, e domy pochodz z pierwszej poowy lat szedziesitych. Rzdy szuflad o paskich dachach, a midzy nimi mae podwrka. Gdzie czyta, e takie dachy nie wytrzymyway obfitych opadw niegu. - Niewiele brakowao, a nie zdybym zainstalowa magnetofonu - powiedzia Birch. - Szczcie jak dotd nam nie dopisywao - odpar Wallander. - Co mylisz o Hedwig Taxell? - Martwi si o crk i wnuka. Ale jest troch spokojniejsza. - Pomoe nam czy bdzie chroni crk? - Wydaje mi si, e po prostu chce wiedzie, gdzie jest Katarina. Birch zaprowadzi ich do salonu. Wallander mia dziwne uczucie, e ten pokj przypomina mu mieszkanie Katariny Taxell. Hedwig Taxell przywitaa si z nimi. Birch trzyma si na uboczu. Hedwig Taxell bya blada, miaa rozbiegane oczy. Wallandera to nie zdziwio. Suchajc tamy, wychwyci jej lk. Dlatego zaleao mu na obecnoci Ann-Britt Hglund. Miaa talent do uspokajania ludzi. Hedwig Taxell nie okazywaa czujnoci. Chyba bya zadowolona, e nie jest sama. Usiedli. - Pani Taxell - zacz Wallander, ktry jak zwykle przygotowa sobie wczeniej pierwsze pytanie. - Potrzebujemy pani pomocy w kilku kwestiach dotyczcych Katariny. - A c ona moe wiedzie o tych okropnych morderstwach? Przecie niedawno urodzia dziecko. - Nie sdzimy, eby w jakikolwiek sposb bya w to zamieszana. Po prostu musimy zebra informacje ze wszystkich moliwych rde.

412 - Co ona ma z tym wsplnego? - Mamy nadziej, e pani nam na to odpowie. - Odszukajcie j. Naprawd nie wiem, co si stao. - Nic jej nie grozi - powiedzia Wallander, nie najlepiej ukrywajc wahanie. - Nigdy dotd tak si nie zachowywaa. - Czy nie domyla si pani, gdzie ona moe by? - Nie. Nic z tego nie rozumiem. - Czy Katarina ma wielu znajomych? - Nie. Ale ma kilku oddanych przyjaci. - Moe jest kto taki, z kim widywaa si niezbyt czsto. Moe kogo niedawno poznaa? - Kogo? - Albo odnowia jak star znajomo. - Wiedziaabym o tym. cz nas dobre stosunki. Duo lepsze, ni to si na og zdarza midzy matkami i crkami. - Z pewnoci nie miay panie przed sob adnych tajemnic, ale bardzo rzadko wiemy naprawd wszystko o drugim czowieku. - Wallander sili si na cierpliwo. -Czy wie pani, kto jest ojcem dziecka? Nie przypuszcza, e sprawi jej tak przykro tym pytaniem. Drgna. - Nie chciaa mi powiedzie. - Nie domyla si pani? - Nawet nie miaam pojcia, e jest z jakim mczyzn. - Ale o Eugenie Blombergu pani wiedziaa? - Tak. Nie lubiam go. - Dlaczego? Bo by onaty? - Dowiedziaam si o tym dopiero z nekrologu w gazecie. To by dla mnie szok. - Dlaczego go pani nie lubia? - By antypatyczny. - Czy wiedziaa pani, e bi Katarin? Bya autentycznie przeraona. Wallander mg jej tylko wspczu. Hedwig Taxell zawali si wiat. Zaczo do niej 413 dociera, jak niewiele wiedziaa o crce. e czca je zayo bya fikcj. Lub prawie fikcj. - On j bi? - Gorzej. Znca si na wiele sposobw. Spojrzaa na niego z niedowierzaniem. Ale rozumiaa, e mwi prawd. - Bardzo moliwe, e Eugen Blomberg jest ojcem. Mimo e ze sob zerwali. Wolno pokrcia gow. Wallander nie by pewien, czy znw si nie zaamie. Spojrza na Ann-Britt Hglund. Daa mu do zrozumienia, e moe kontynuowa. Birch ani drgn. - Chcielibymy porozmawia z jej przyjacimi. - Ju z nimi rozmawialicie. Wymienia trzy nazwiska. Birch pokiwa gow. - I nikt poza tym? - Nikt. - Czy crka jest czonkiem jakiego stowarzyszenia? - Nie. - Czy wyjedaa za granic? - Zwykle jedzimy razem. Przewanie w czasie ferii zimowych, w lutym. Byymy na Maderze, w Maroku, w Tunezji. - Czy ma jakie zainteresowania?

- Duo czyta. Lubi sucha muzyki. Ale duo czasu powica firmie. Ciko pracuje. - Nic poza tym? - Czasami gra w badmintona. - Z kim? Z ktr z przyjaciek? - Nie, z nauczycielk. Chyba nazywa si Carlman. Ale nigdy jej nie spotkaam. - S w tej samej szkole? - Ju nie. Byy kilka lat temu. - Nie pamita pani jej imienia? - Nie. - Gdzie graj? - Na Yictoriastadion. To kilka krokw od jej domu. 414 Birch dyskretnie wymkn si do przedpokoju. Wallander domyla si, e postanowi odszuka pani Carlman. Wrci po niespena piciu minutach i skin na niego. Wallander wyszed. Ann-Britt Hglund przeja paeczk i prbowaa ustali, co Hedwig Taxell wiedziaa o zwizku crki z Euge-nem Blombergiem. - Poszo jak z patka - powiedzia Birch. - Annika Carlman rezerwowaa boisko i pacia. Zapisaem adres. To niedaleko std. Lund nie jest duym miastem. - Jedziemy - zdecydowa Wallander i wrci do salonu. - Annika Carlman. Mieszka na Bankgatan. - Pierwszy raz sysz jej imi - przyznaa Hedwig Taxell. - Zostawimy panie na chwil same. Musimy z ni jak najszybciej porozmawia. Wsiedli do samochodu Bircha. Po dziesiciu minutach byli na miejscu. Annika Carlman mieszkaa w czynszowej kamienicy zbudowanej na pocztku dwudziestego wieku. Birch wcisn guzik domofonu. Odezwa si mski gos. Birch si przedstawi. Weszli na drugie pitro. Mczyzna czeka na nich w drzwiach. - Jestem mem Anniki - powiedzia. - Czy co si stao? - Nic - odpar Birch. - Chcielibymy tylko zada kilka pyta. Zaprosi ich do rodka. Mieszkanie byo due i eleganckie. Po chwili przysza Annika. Bya wysoka i miaa na sobie dres. - Policjanci chc z tob porozmawia. Ale chyba nic si nie stao. - Chcielibymy zada kilka pyta dotyczcych Katariny Taxell - powiedzia Wallander. Usiedli w pokoju, ktrego ciany przesaniay regay z ksikami. Wallander zacz si zastanawia, czy m Anniki Carlman te jest nauczycielem. Od razu przystpi do rzeczy. - Jak dobrze zna pani Katarin Taxell? - Grywamy w badmintona. Ale si nie przyjanimy. 415 - Oczywicie wie pani, e urodzia dziecko? - Tak, dlatego nie graymy od piciu miesicy. - A co potem? - Ma si do mnie odezwa. Wallander wymieni nazwiska trzech przyjaciek Katari-ny Taxell. - Nie znam ich. Spotykaymy si tylko na boisku. - Od kiedy? - Mniej wicej od piciu lat. Uczyymy w tej samej szkole. - Czy mona z kim gra w badmintona przez pi lat i w ogle go nie zna? - Oczywicie.

Wallander myla, co dalej. Annika Carlman udzielaa jasnych odpowiedzi, mia jednak wraenie, e si od czego oddalaj. - Czy nigdy jej pani z nikim nie widziaa? - Z mczyzn czy z kobiet? - Zacznijmy od mczyzny. - Nie. - Nawet wtedy, kiedy razem pracowaycie? - Trzymaa si na uboczu. Interesowa si ni jeden z kolegw, ale traktowaa go obojtnie, wrcz odpychajco. Ale dobrze sobie radzia z uczniami. Bya zdolna. Uparta i zdolna. - A czy widziaa j pani z kobiet? Wallander straci jakkolwiek nadziej zaraz po zadaniu tego pytania. Okazao si, e za wczenie. - Tak, owszem. Mniej wicej trzy lata temu. - Kto to by? - Nie wiem, jak si nazywa. Ale wiem, co robi. To by bardzo dziwny zbieg okolicznoci. - Co robi? - Co teraz robi, nie wiem, ale wtedy bya kelnerk w wagonie restauracyjnym. - Widziaa pani Katarin Taxell w pocigu? 416 - Nie. W miecie. Zauwayam j z inn kobiet. Szam po drugiej stronie ulicy. Nie przywitaymy si. Kilka dni pniej pojechaam do Sztokholmu. Gdzie za Alvest poszam do restauracyjnego. Kiedy miaam paci, rozpoznaam w kelnerce znajom Katariny. - Czy powiedziaa pani o tym Katarinie? - Nie. Wypado mi to z gowy. Czy to jest wane? Wallander pomyla o rozkadzie jazdy, ktry znalaz w sekretarzyku. - Moe. Jaki to by dzie? I jaki pocig? - Nie pamitam. To byo trzy lata temu. - Moe ma pani stary kalendarz? Chcielibymy, eby pani sobie przypomniaa. M, ktry siedzia w milczeniu i sucha, podnis si. - Przynios kalendarz - powiedzia. - Z dziewidziesitego pierwszego czy drugiego? Zastanawiaa si. - Z dziewidziesitego pierwszego. To byo w lutym albo w marcu. Czekali kilka minut. Muzyk z gbi mieszkania zastpiy dwiki z telewizora. M poda jej czarny kalendarz. Przerzucia par tygodni. Wkrtce znalaza. - Pojechaam do Sztokholmu dziewitnastego lutego. Pocig odchodzi o sidmej dwanacie rano. Trzy dni pniej wrciam. Byam u siostry. - Nie widziaa pani tej kobiety w drodze powrotnej? - Nigdy wicej jej nie widziaam. - Ale jest pani pewna, e to bya ona? Ta sama kobieta, ktr widziaa pani na ulicy w Lundzie z Katarin? - Tak. Wallander popatrzy na ni z namysem. - Czy pani zdaniem co jeszcze moe by dla nas wane? Pokrcia gow. - Dopiero teraz zdaam sobie spraw, e nic nie wiem o Katarinie. W kadym razie dobrze gra w badmintona. - Jak by j pani opisaa? 417 - To trudne. Jest osob trudn do opisania. Ma zmienny nastrj. Bywa przygnbiona. Ale wtedy, kiedy widziaam j na ulicy z t kelnerk, miaa si. - Jest pani pewna? - Tak.

- Czy nic wicej pani sobie nie przypomina? Wallander widzia, e stara si im pomc. - Wydaje mi si, e tskni za ojcem - powiedziaa po chwili. - Dlaczego pani si tak wydaje? - Nie wiem, takie mam odczucie. Zmieniaa si w towarzystwie starszych mczyzn. - To znaczy? - Tracia co ze swojego normalnego sposobu bycia. Stawaa si mniej pewna. Wallander zastanawia si nad tym, co usysza. Ojciec Katariny zgin, kiedy bya moda. Ciekawe, czy odczucie Anniki Carlman mogo tumaczy zwizek Katariny z Euge-nem Blombergiem. Spojrza na ni. - Co jeszcze? -Nie. Wallander skin na Bircha i wsta. - Wobec tego nie bdziemy duej przeszkadza. - Bardzo mnie, rzecz jasna, interesuje, dlaczego policja zadaje pytania, jeli nic si nie stao? - Duo si stao, ale nie z Katarin. To, niestety, jedyna odpowied, jakiej mog udzieli. Wyszli z mieszkania. Zatrzymali si na klatce. - Musimy odszuka t kelnerk - powiedzia Wallander. - Nikt nie mwi o Katarinie Taxell jako o osobie rozemianej. Pomijam zdjcia z Kopenhagi sprzed wielu lat. - SJ* ma listy pracownikw. Ale nie wiem, czy uda si co ustali jeszcze dzisiaj. Mimo wszystko miny trzy lata. * Statens Janwagar - Szwedzkie Koleje Pastwowe (przyp. tum.) 418 - Musimy sprbowa. Nie mog, oczywicie, tego od ciebie da. Moemy si tym zaj w Ystadzie. - Macie dosy pracy. Zaatwi to. Birch by szczery. Nie traktowa tego jako powicenia. Podrzuci Wallandera pod dom Hedwig Taxell i pojecha do komendy, eby zacz poszukiwania kelnerki z pocigu. Wallander by ciekaw, czy to w ogle wykonalne. Ju mia dzwoni do drzwi, kiedy zabrzczaa komrka. To Martinsson. Wallander zorientowa si po jego gosie, e wydobywa si z przygnbienia. Szybciej, ni przypuszcza. - Jak idzie? - spyta Martinsson. - Cigle jeste w Lun-dzie? - Prbujemy wytropi kelnerk z pocigu. Martinsson mia do rozumu, eby nie zadawa dalszych pyta. - Tutaj troch si wydarzyo - powiedzia. - Svedberg odnalaz czowieka, ktry drukowa tomiki poetyckie Holgera Erikssona. Jest bardzo stary, ale jary. Nie mia obiekcji, eby powiedzie, co myli o Holgerze Erikssonie. Cigle musia si upomina o pienidze. - Czy powiedzia co nowego? - Po wojnie Holger Eriksson regularnie jedzi do Polski. Wykorzystywa tamtejsz bied i kupowa kobiety. A po powrocie chwali si swoimi podbojami. Staruszek drukarz niczego nie owija w bawen. Wallander przypomnia sobie, co powiedzia Sven Tyren podczas jednej z ich pierwszych rozmw. Teraz uzyska potwierdzenie. Krista Haberman nie bya jedyn Polk w yciu Holgera Erikssona. - Svedberg si zastanawia, czy nie warto by si skontaktowa z polsk policj - powiedzia Martinsson. - Moe i tak, ale na razie si wstrzymajmy. - To jeszcze nie wszystko. Daj Hanssona. W suchawce zachrobotao. 419

- Chyba wyrobiem sobie dosy jasny pogld na to, kto uprawia ziemi Holgera Erikssona zacz Hansson. - Jedna rzecz jest bardzo charakterystyczna. - Jaka? - Nieustanne ktnie. Jeli wierzy informatorom, Holger Eriksson mia niesamowit umiejtno zyskiwania sobie nieprzyjaci. Mona by sdzi, e to bya jego najwiksza pasja. - Ziemia - przerwa zniecierpliwiony Wallander. Hansson spowania. - Rw, w ktrym znalelimy zwoki Holgera Erikssona, zosta wykopany sporo lat temu. Nikt nie wiedzia, do czego by Erikssonowi potrzebny. Na pewno nie do drenau. A zbdnej gliny uyto do podwyszenia pagrka. Tego, na ktrym stoi wiea. - Nie braem pod uwag rowu. Mao prawdopodobne, eby mia co wsplnego z grobem. - Te mi si tak wydawao - przyzna Hansson - ale zmieniem zdanie, kiedy si dowiedziaem, e rw zosta wykopany pn jesieni szedziesitego sidmego roku. Rolnik, z ktrym rozmawiaem, by tego pewien. Wallander od razu zrozumia, co to oznacza. - Czyli w tym samym czasie, kiedy zagina Krista Ha-berman. - Mao tego, powiedzia, e to byo pod koniec padziernika. Zapamita, bo trzydziestego pierwszego padziernika szedziesitego sidmego odbywao si w Ldinge wesele. To by si idealnie zgadzao w czasie ze znikniciem Kristy Haberman. Jad samochodem ze Svenstavku. On j zabija i zakopuje. Powstaje rw. Ktry w dodatku do niczego nie jest potrzebny. - Dobrze. - Jeli ona tam ley, to wiem, gdzie powinnimy szuka. Wedug tego rolnika, zaczli kopa na poudnie od pagrka. Eriksson wynaj kopark. Przez pierwsze dni pracowa sam. Dopiero potem wynaj ludzi. 420 Wallander czu coraz wikszy niesmak. Wolaby si myli. Teraz jednak by pewien, e szcztki Kristy Haberman znajduj si gdzie niedaleko miejsca, ktre ustali Hansson. - Zaczynamy jutro - zdecydowa Wallander. - Przygotuj wszystko, co trzeba. - Nie utrzymamy tego w tajemnicy. - Musimy sprbowa. Porozmawiaj z Lisa Holgersson, z Perem Akesonem i z innymi. - Jedno mnie zastanawia. Co nam to da, jeli j znajdziemy? Ju teraz moemy przyj, e Holger Eriksson j zabi, mimo e nigdy tego nie dowiedziemy. Jakie to bdzie miao znaczenie dla naszego ledztwa? Pytanie byo uzasadnione. - Przede wszystkim upewnimy si, e zmierzamy w dobrym kierunku i e motywem, ktry czy te morderstwa, jest zemsta. Albo nienawi. - Cigle mylisz, e to kobieta? - Tak. Coraz bardziej si w tym utwierdzam. Zakoczy rozmow. By pogodny wieczr. Poczu na twarzy lekki podmuch wiatru. Pomyla, e powoli zbliaj si do punktu centralnego, ktrego szuka od miesica. Nie wiedzia, co tam znajd. Kobieta, ktr prbowa sobie wyobrazi, cigle si wymykaa. Wydawao mu si, e w pewnym sensie j rozumie. Zapuka i wszed. Ostronie uchylia drzwi. Dziecko spao na plecach w eczku, ktre kupia tego samego dnia. Katarina Taxell zwina si na ku tu obok. Staa bez ruchu i patrzya na nich. Miaa wraenie, e w dziecicym eczku widzi siebie. Albo siostr. Nagle wszystko si rozmazao. Wszdzie bya krew. Nie tylko dziecko rodzi si we krwi. ycie ma rdo we krwi wyciekajcej z przecitej skry, krwi, ktra zachowaa

421 pami y, w ktrych pyna. Widziaa to bardzo wyranie. Mczyzna pochyla si nad matk, ktra leaa na stole z rozrzuconymi nogami i krzyczaa. Cho byo to przeszo czterdzieci lat temu, przeszo byskawicznie wrcia. Przez cae ycie prbowaa od niej uciec. Na prno. Wspomnienia zawsze j dopaday. Ale teraz nie musi si ju ich obawia. Matka nie yje i ona moe robi, co chce. A raczej to, co musi, eby trzyma wspomnienia na dystans. Zawrt gowy min rwnie szybko, jak si pojawi. Podesza do eczka i popatrzya na pice dziecko. To nie jest jej siostra. To dziecko miao twarz. Jej siostra nie ya tak dugo, eby cokolwiek mie. To dziecko Katariny Taxell, a nie jej matki. Dziecko Katariny Taxell, ktre nigdy nie bdzie cierpie, ktrego nigdy nie bd przeladoway wspomnienia. Uspokoia si. Wspomnienia odpyny. Ju si na ni nie rzucay. Postpuje susznie. Zapobiega temu, eby ludzi drczono w taki sposb, w jaki j drczono. Czynicych gwat mczyzn, ktrych spoeczestwo nie karao, skazywaa na najcisz drog. Przynajmniej tak to sobie wyobraaa. Mczyzna pozbawiony ycia przez kobiet nigdy nie zrozumie, co si z nim dzieje. Cisza. To jest najwaniejsze. Miaa racj, przywoc ich tutaj. Spokojnie wyjania, e to dla ich dobra. Eugen Blom-berg uton. Worek, o ktrym pisay gazety, to tylko niesprawdzone pogoski i niepotrzebna przesada. Eugena Blom-berga nie ma. Potkn si albo polizgn i uton. Nie byo w tym niczyjej winy. Los tak chcia. A los jest sprawiedliwy. Powtarzaa to raz po raz i nareszcie Katarina Taxell zaczynaa co rozumie. Dobrze, e j zabraa. Cho wczoraj bya zmuszona przeoy spotkanie z kobietami, ktre miay do niej przyj w tym tygodniu. Odstpstwo od harmonogramu wprowadzao zamieszanie, miaa kopoty z zaniciem, ale nie byo 422 innego wyjcia. Nie da si zaplanowa wszystkiego. Wbrew najszczerszym chciom. Dopki Katarina z dzieckiem byli u niej, postanowia nie opuszcza Yollsj. Z ystadzkiego mieszkania wzia najpotrzebniejsze rzeczy, subowe ubrania i pudeko ze zoonymi karteczkami i zeszytem z nazwiskami. Teraz, kiedy Katarina i dziecko spali, nie musiaa duej czeka. Wysypaa kartki na piec, przemieszaa i zacza rozkada. Ju na dziewitej by krzyyk. Otworzya zeszyt i powoli przesuwaa palec po licie nazwisk. Numer dziewi. Przeczytaa nazwisko. Tor Grunden. Staa bez ruchu i patrzya przed siebie. Pomau wyaniaa si jego posta. Najpierw niewyrany cie, rozmazane kontury, potem twarz. Ju go sobie przypomniaa. Wiedziaa, kim jest i co zrobi. To si wydarzyo ponad dziesi lat temu. Przed witami Boego Narodzenia. By wieczr. Pracowaa wtedy na oddziale ratunkowym szpitala w Malm. Przywieziona karetk kobieta ju nie ya. By z ni m. Wstrznity, ale opanowany. Od razu nabraa podejrze. Widziaa to nieraz. Poniewa kobieta zmara, nie mogli nic zrobi. Odesza na bok z jednym z policjantw i spytaa, co si stao. To by tragiczny wypadek. M wyprowadza samochd z garau, nie zauway ony i przejecha j. Jej gowa znalaza si pod tylnym koem. Nie powinno byo do tego doj, ale doszo. Niepostrzeenie uniosa przecierado i popatrzya na zmar. Chocia nie bya lekarzem, odniosa wraenie, e kobieta zostaa przejechana kilka razy. Potem zacza bada t spraw. Okazao si, e kobieta kilka razy bya w szpitalu. Raz spada z drabiny. Innym razem przewrcia si w piwnicy i uderzya gow o cementow posadzk. Napisaa anonimowy list do policji, informujc o morderstwie. Rozmawiaa z obducentem. Lecz nic z tego nie wyniko. M dosta kar grzywny albo wyrok w zawieszeniu za co, co uznano za 423 niezachowanie naleytej ostronoci. I tyle. Podczas gdy kobieta zostaa zamordowana. Teraz wszystko si wyprostuje. Ale nikt nie przywrci ycia zmarej kobiecie.

Zacza planowa, jak ma si to odby. Ale nie moga si skupi. Pomylaa o mczyznach obserwujcych kamienic Katariny Taxell. Chcieli jej przeszkodzi. Bd prbowali si do niej zbliy za porednictwem Katariny. Moe zaczli podejrzewa, e za rym wszystkim kryje si kobieta? Na to liczya. Najpierw uznaj, e to mczyzna. Potem opadn ich wtpliwoci. W kocu wszystko obrci si wok wasnej osi i stanie si swoim przeciwiestwem. Ale, naturalnie, nigdy jej nie znajd. Przenigdy. Popatrzya na piec. Pomylaa o Tor Grundenie. Mieszka w Hassleholmie, a pracuje w Malm. Ju wiedziaa, jak to si odbdzie. To byo niemal enujco proste. Moe to zrobi w godzinach pracy. I za pienidze. i 34 Zaczli kopa wczenie rano w pitek 21 padziernika. wiato byo kiepskie. Wallander i Hansson wytyczyli tam pierwszy czworokt. Policjanci w kombinezonach i kaloszach wiedzieli, czego szukaj. Ich niech mieszaa si z chodnym powietrzem. Wallander mia uczucie, e jest na cmentarzu. Gdzie natkn si by moe na ludzkie szcztki. Mia tym wszystkim zarzdza Hansson, a on i Birch musieli jak najszybciej namierzy kelnerk, ktra wywoaa umiech na twarzy Katariny Taxell. Wallander zosta na gliniastym polu p godziny, potem wrci do samochodu i zadzwoni do Bircha. Zapa go w do424 mu. Pi kaw. Poprzedniego wieczora Birchowi udao si ustali, e by moe w Malm zdobd nazwisko kelnerki. Postanowili si spotka przed dworcem w Malm. - Wczoraj wieczorem rozmawiaem z personalnym ze spki Restauracje Pocigowe. - Birch parskn miechem. - Zdaje si, e zadzwoniem w bardzo niestosownym momencie. Wallander nie zrozumia. - W trakcie stosunku. Bycie policjantem ma czasami rozrywkowe strony. Wallander ruszy do Malm. Ciekawe, skd Birch wiedzia, e przerwa komu stosunek. Po chwili skupi si na poszukiwanej kelnerce. W prowadzonym od miesica ledztwie pojawia si czwarta kobieta. Po Kricie Haberman, Evie Runfeldt i Katarinie Taxell. Anonimowa kelnerka. Czy jest jeszcze jedna kobieta? Pita? Czy to jej szukaj? A moe osign cel, odnajdujc kelnerk z pocigu? Czy to ona skadaa nocne wizyty na oddziale pooniczym? Wtpi, eby szukali kelnerki. Ewentualnie dziki niej zrobi krok naprzd. Na wicej raczej nie liczy. Za szyb przesuwa si szary jesienny krajobraz. Z roztargnieniem pomyla o zimie. Czy bdzie surowa? Kiedy ostatnio by nieg na Boe Narodzenie? Tak dawno, e nie pamita. Przyjecha do Malm. Mia szczcie, od razu znalaz wolne miejsce tu przy wejciu na dworzec. Przez moment zastanawia si, czyby si nie napi kawy, ale zrezygnowa. Nie byo na to czasu. Zauway Bircha po drugiej stronie kanau. Wchodzi na most. Przypuszczalnie zaparkowa przy rynku. Przywitali si. Birch mia na gowie za ma czapk, by nieogolony i niewyspany. - Zaczlicie kopa? - spyta. - O sidmej. 425 - Znajdziecie j? - Bo ja wiem. Moe. Birch ponuro skin gow i wskaza na dworzec.

- Spotkamy si z Karlem-Henrikiem Bergstrandem. Zwykle przychodzi pniej, ale dla nas zrobi wyjtek. - Czy to jemu przerwae w niestosownym momencie? - A eby wiedzia. Karl-Henrik Bergstrand przywita ich w wydziale administracji SJ. Wallander przyglda mu si z zainteresowaniem, prbujc sobie wyobrazi inkryminowany moment. Doszed do wniosku, e to jego wasne nieistniejce wspycie seksualne nie daje mu spokoju. Zawstydzi si. Karl-Henrik Bergstrand mia okoo trzydziestki. Wallander podejrzewa, e reprezentuje nowy mody profil SJ. Przedstawili si. - Wasza sprawa jest do nietypowa - przyzna Bergstrand i umiechn si. - Ale zobaczymy, co da si zrobi. Zaprosi ich do przestronnego biura. Wallandera uderzya jego pewno siebie. On w tym wieku prawie niczego nie by pewien. Bergstrand usiad za duym biurkiem. Wallander oglda meble. Moe tu krya si odpowied na pytanie, dlaczego ceny biletw kolejowych s takie wysokie. - Szukamy osoby zatrudnionej w wagonie restauracyjnym - zacz Birch. - Wiemy tylko tyle, e to kobieta. - W Kolejowej Obsudze Serwisowej pracuj przewanie kobiety - odpar Bergstrand. Mczyzn byoby duo atwiej znale. Wallander unis rk. - Jak to si waciwie nazywa? Restauracje Pocigowe czy Kolejowa Obsuga Serwisowa? - Mona mwi tak albo tak. Wallander spojrza na Bircha. - Nie znamy jej imienia ani nazwiska. Nie wiemy te, jak wyglda. Bergstrand zdziwi si. 426 - Czy odnalezienie kogo, o kim prawie nic si nie wie, jest rzeczywicie takie wane? - Czasami wrcz konieczne - zauway Wallander. - Wiemy, w ktrym pocigu pracowaa - powiedzia Birch i wrczy Bergstrandowi dane, ktre dostali od Anniki Carlman. Bergstrand pokrci gow. - To byo trzy lata temu. - Owszem - potwierdzi Wallander. - Ale zakadam, e SJ ma rejestr pracownikw? - W zasadzie nie mog odpowiedzie na to pytanie. SJ jest koncernem, w ktrego skad wchodzi duo spek. Restauracje Pocigowe stanowi fili. Maj wasn administracj. I to oni s wadni udziela tego typu informacji. Ale, naturalnie, w razie potrzeby wsppracujemy ze sob. Wallander zaczyna traci cierpliwo. - Musimy sobie co wyjani. Nie szukamy tej kelnerki dla przyjemnoci. Tak si skada, e moe nam pomc w skomplikowanym ledztwie w sprawie morderstw. Nie ma znaczenia, kto odpowie na nasze pytania, chodzi o to, eby zrobi to jak najszybciej. Te sowa wywary podany skutek. Bergstrand zrozumia. Birch popatrzy na Wallandera z otuch. - Zakadam, e moe pan znale osob, ktra udzieli nam odpowiedzi - kontynuowa Wallander. - A my tymczasem poczekamy. - Czy chodzi o morderstwa w okolicach Ystadu? - zainteresowa si Bergstrand. - Tak. I ta kelnerka moe wiedzie co wanego. - Czy jest podejrzana? - Nie. Nie jest podejrzana. Ani na pocigi, ani na kanapki nie padnie aden cie. Bergstrand wsta i wyszed z pokoju. - Wyglda na nadtego - zauway Birch. - Dobrze mu powiedziae.

- Byoby jeszcze lepiej, gdyby przynis odpowied. 427 Czekajc na Bergstranda, Wallander zadzwoni do Hans-sona. Przekopali poow czworokta i nic. - Niestety, ju si to roznioso - poinformowa Hansson. - Zeszo si troch ciekawskich. - Trzymajcie ich na odlego. Wicej nie moemy zrobi. - Nyberg chce z tob rozmawia. Chodzi o tam z nagraniem rozmowy Katariny Taxell z matk. - Zidentyfikowali ten stukot? - Jeli dobrze zrozumiaem Nyberga, rezultat jest negatywny. Najlepiej sam z nim pogadaj. - Naprawd nic nie mogli powiedzie? - Ich zdaniem, kto stuka w podog albo w cian. Ale co to nam da? Wallander za wczenie robi sobie nadziej. - Dziecko Katariny Taxell raczej moemy wykluczy -kontynuowa Hansson. Namierzylimy specjalist, ktry filtruje czstotliwoci albo co w tym rodzaju. Moe uda mu si wytropi, czy Katarina Taxell dzwonia z daleka, czy z okolic Lundu. Ale to podobno bardzo skomplikowane. Nyberg mwi, e zajmie co najmniej dwa dni. - Trudno. Wrci Bergstrand. Wallander szybko zakoczy rozmow, j - To chwil potrwa. Po pierwsze, chcecie mie list osb zatrudnionych trzy lata temu. Po drugie, w koncernie duo si od tego czasu zmienio. Wyjaniem, e to wane, j Restauracje Pocigowe pracuj pen par. - Poczekamy - skonstatowa Wallander. Bergstrand nie wydawa si zachwycony obecnoci dwch policjantw w swoim biurze. Ale nic nie powiedzia. - Czy kawa, jedna ze specjalnoci SJ, jest osigalna rwnie poza wagonem restauracyjnym? spyta Birch. Bergstrand opuci pokj. - Chyba nie ma zwyczaju podawania kawy - radonie j skomentowa Birch. Wallander milcza. 428 Bergstrand wnis kaw na tacy, po czym si wymwi pilnym spotkaniem i zostawi ich samych. Wallander coraz bardziej si niecierpliwi. Pomyla o Hanssonie. Moe powinien poprosi Bircha, eby sam poczeka na interesujce ich dane. Zdecydowa, e posiedzi jeszcze p godziny. I ani chwili duej. - Prbowaem sobie to wszystko wyobrazi - odezwa si Brch. - Nigdy w yciu z czym takim si nie zetknem. Czy to rzeczywicie moliwe, eby staa za tym kobieta? - Nie uciekniemy od tego, co ju wiemy. Jednoczenie powrcio uczucie, ktre od pocztku nie dawao mu spokoju. Ba si, e wywid ledztwo na manowce najeone puapkami. W kadej chwili moga si pod nimi otworzy zapadnia. - Seryjne morderczynie to u nas rzadko - powiedzia po chwili Birch. - Jeli w ogle jakie byy. Poza tym nie wiemy, czy to ona. lady prowadz nas do niej albo do kogo z jej otoczenia. - I mylisz, e na co dzie serwuje kaw w pocigu na trasie Sztokholm - Malm? Birch mia spore wtpliwoci. - Nie - odpar Wallander. - Nie myl, e serwuje kaw. Kelnerka to przypuszczalnie tylko czwarty krok. Birch przesta pyta. Wallander spojrza na zegarek. Zastanawia si, czy nie zadzwoni do Hanssona. Niedugo minie p godziny. Bergstrand by na spotkaniu. Birch zacz czyta broszur zachwalajc SJ. Wallander coraz bardziej si niecierpliwi.

Zajrza Bergstrand. - Chyba si z tym uporamy - powiedzia pocieszajco. -Ale troch to jeszcze potrwa. - To znaczy? Wallander nie kry irytacji. Niepotrzebnie, ale nic nie mg poradzi. - Moe p godziny. Przegldaj rejestry. 429 Wallander skin gow. Birch odoy broszur i zamkn oczy. Wallander podszed do okna i patrzy na Malm. Po prawej by terminal wodolotw. Czeka tam na Bajb. Ile razy? Dwa. Mia wraenie, e wicej. Usiad. Zadzwoni do Hanssona. Cigle nic nie znaleli. W dodatku zaczo pada. Wallander wyobraa sobie, jakie to deprymujce zajcie. eby to szlag trafi, pomyla nagle. Prowadz to ledztwc prosto w przepa. Birch pochrapywa. Wallander bez przerwy patrzy ns zegarek. Wrci Bergstrand. Birch obudzi si gwatownie. - Margareta Nystedt - oznajmi Bergstrand. - To jej szuf kacie. Tamtego dnia sama odpowiadaa za obsug pasae rw. Wallander zerwa si z krzesa. - Gdzie ona teraz jest? - Nie wiem. Nie pracuje u nas mniej wicej od roku. - Cholera! - Ale mamy jej adres. Nie musiaa si przeprowadzaj tylko dlatego, e przestaa pracowa w Restauracjach Poci! gowych. Wallander capn papier. Mieszkaa w Malm. - Carl Gustavs vag" - przeczyta. - Gdzie to jest? - Przy Pildammsparken. Na kartce by take numer telefonu. Ale Wallander postanowi nie dzwoni. Chcia tam od razu pojecha. - Dzikuj za pomoc - powiedzia. - Mam nadziej, e wszystko si zgadza i e to ona obsugiwaa tamten pocig. I - SJ s znane z niezawodnoci. Dotyczy to take porzd-j ku w rejestrach osobowych. W caym koncernie. Wallander nie zrozumia zwizku. Ale nie mia czast pyta. - Jedziemy - powiedzia do Bircha. Pojechali samochodem Wallandera. Znalezienie Carlj Gustavs vag zajo im niespena dziesi minut. 430 Margareta Nystedt mieszkaa na czwartym pitrze piciopitrowej kamienicy. Skorzystali z windy. Wallander zadzwoni, zanim Birch zdy z niej wyj. Czekali. Zadzwoni jeszcze raz. Nic. Zakl w duchu, po czym zadzwoni do drzwi obok. Otworzyy si prawie natychmiast. Sta w nich starszy mczyzna w rozchestanej koszuli. W rku trzyma do poowy wypeniony kupon. Wallander przypuszcza, e ma to co wsplnego z kusakami. Wyj legitymacj. - Szukamy Margarety Nystedt - powiedzia. - Co ona zrobia? To bardzo mia moda osoba. Jej m te. - Potrzebujemy kilku informacji. Nie ma jej w domu. Nikt nie otwiera. Czy nie wie pan przypadkiem, gdzie moemy j znale? - Pywa na wodolotach. Jest kelnerk. Wallander popatrzy na Bircha. - Dzikujemy za pomoc - powiedzia Wallander. - Powodzenia w obstawianiu. Dziesi minut pniej zajechali pod terminal. - Tu nie moemy zaparkowa - zauway Birch. - Olewamy to.

Wallander mia uczucie, e biegnie. Gdyby si zatrzyma, upadby. Bardzo szybko dowiedzieli si, e Margareta Nystedt pracuje na Springaren", ktry przed chwil wypyn z Kopenhagi i bdzie tu za p godziny. Wallander w tym czasie przestawi samochd, a Birch czyta podart gazet w hali odpraw. Kierownik terminalu zaprosi ich do pokoju dla personelu. Zapyta, czy ma nawiza czno ze statkiem. - Jak dugo zostanie na adzie? - spyta Wallander. - Wraca do Kopenhagi nastpnym rejsem. - To niemoliwe. Kierownik obieca si tym zaj. Wallander zapewni go, e Margareta Nystedt nie jest o nic podejrzana. Wyszed z terminalu, kiedy wodolot przybija do kei. Pasaerowie zmagali si z wiatrem. Zdziwi si, e tyle ludzi 431 ii pywa po Sundzie w zwyky dzie powszedni. Czeka niecierpliwie. Za ostatnim pasaerem, mczyzn o kulach, pojawia si kobieta w stroju kelnerki. Rozmawia z ni kierownik i co jej pokazywa. Margareta Nystedt zesza na ld. Krtkowosa blondynka, modsza, ni Wallander przypuszcza. Stana przed nim i splota ramiona. Marza. - Czy to pan chcia ze mn rozmawia? - spytaa. - Margareta Nystedt? - Tak. - Wejdmy do rodka. Nie musimy tu marzn. - Mam mao czasu. - Wicej, ni pani myli. Nie popynie pani nastpnym rejsem. Zatrzymaa si w p kroku. - Dlaczego? Kto tak zdecydowa? - Musz z pani porozmawia. Ale prosz si nie niepokoi. Wydawao mu si, e si przestraszya. Zacz podejrzewa, e si pomyli. e to ona. e ju ma pit kobiet i nie musi poznawa czwartej. Ale do szybko uzna, e moda i delikatna Margareta Nystedt nigdy by nie podoaa temu fizycznie. W jej sylwetce byo co, co mwio mu, e to nie jej szukaj. Weszli do terminalu i usiedli na wywiechtanych fotelach ze skaju w pomieszczeniu wypoczynkowym dla personelu. Birch przedstawi si. Podaa mu rk. Miaa kruch do. Przypomina ptasi stop, nie wiedzie czemu pomyla Wallander. Dawa jej dwadziecia siedem, dwadziecia osiem lat. Bya w mini. Miaa adne nogi. Ostry makija. Jakby chciaa co zatuszowa. Bya niespokojna. - Przepraszam, e kontaktujemy si z pani w ten sposb - zacz Wallander - ale czasami niektre rzeczy nie mog czeka. - Na przykad mj wodolot - powiedziaa. 432 l Jej glos zabrzmia dziwnie twardo. Wallander si tego nie spodziewa. Nie wiedzia, czego si waciwie spodziewa. - To aden problem. Rozmawiaem z pani przeoonym. - Co ja takiego zrobiam? Wallander patrzy na ni z namysem. Nie miaa pojcia, w jakiej sprawie do niej przyszli. Poczu pod stopami zapadni. Waha si. - Co ja takiego zrobiam? Wallander spojrza na Bircha, ktry ukradkiem zerka na jej nogi.

- Czy zna pani Katarin Taxell? - zapyta Wallander. - Wiem, kto to jest. - Jak pani j poznaa? Co was czy? Margareta Nystedt drgna. - Czy co jej si stao? - Nie. Prosz odpowiada na pytania. - Prosz odpowiedzie na moje! Mam tylko jedno. Dlaczego mnie pan o ni pyta? By zbyt niecierpliwy. Za szybko przeszed do rzeczy. Rozumia jej agresj. - Nic si Katarinie nie stao. Nie jest o nic podejrzana. Tak jak pani. Po prostu potrzebujemy o niej rnych informacji. Nic wicej nie mog powiedzie. Odpowie pani na moje pytania i spokojnie wrci do pracy. Przygldaa mu si badawczo. Chyba nabraa do niego zaufania. - Widywaa si pani z ni mniej wicej trzy lata temu. Pracowaa pani wtedy jako kelnerka w czym o nazwie Restauracje Pocigowe. Zdziwia si, e o tym wie. Wallander odnis wraenie, e Margareta Nystedt ma si na bacznoci, i uwaniej zacz j obserwowa. - Zgadza si? - spyta. - Naturalnie. Dlaczego miaabym zaprzecza? - I znaa pani Katarin Taxell? - Tak. 433 - Jak j pani poznaa? - Pracowaymy razem. Wallander spojrza na ni zaskoczony. - Katarina Taxell jest nauczycielk. - Zrobia sobie przerw. Birch pokrci gow. Nic o tym nie wiedzia. - Kiedy to byo? - Wiosn dziewidziesitego pierwszego roku. - I zawsze pracowaycie razem? - Nie, ale do czsto. Spotykaycie si poza prac? - Rzadko. Nie byymy przyjacikami. Dobrze si bawiymy. Ale nic poza tym. - Kiedy widziaa j pani ostatnio? - Nasze kontakty si rozluniy, kiedy przestaa by kelnerk. Wallander uzna, e mwi prawd. Jej czujno znikna. - Czy Katarina miaa wtedy narzeczonego? - Nie wiem. - Mimo e razem pracowaycie i wsplnie spdzaycie wolny czas? - Nigdy o nikim nie mwia. - I nie widziaa jej pani w mskim towarzystwie? - Nie. - Czy przyjania si z kim? Margareta Nystedt po namyle wymienia dobrze mu zna- ( ne trzy nazwiska. - Z nikim wicej? - O ile wiem, z nikim. - Czy syszaa pani nazwisko Blomberg? Eugen Blomberg. Zastanawiaa si. - To ten, ktrego zamordowano? - Tak. Czy Katarina Taxell kiedykolwiek o nim mwia? Spojrzaa na niego z powag. - Czy ona to zrobia? Wallander chwyci si tego pytania.

434 - Myli pani, e mogaby kogo zabi? - Nie. Zawsze bya niezwykle spokojna. Wallander nie bardzo wiedzia, co dalej. - Jedziycie na trasie Malm - Sztokholm. Na pewno miaycie duo pracy. Ale chyba ze sob rozmawiaycie. Czy Katarina nigdy nie wspomniaa o jakiej innej przyjacice? To bardzo wane. Widzia, e Margareta Nystedt stara si im pomc. - Nie. Niczego takiego nie pamitam. Wallander wyczu, e na uamek sekundy si zawahaa. - Moe... - powiedziaa. - Co takiego? - To byo chyba pod koniec jej pracy. Chorowaam przez tydzie na gryp. -I? - Kiedy wrciam, zmienia si. Wallander siedzia jak na szpilkach. Birch te zrozumia, e co jest na rzeczy. - To znaczy? - Nie wiem, jak to wyjani. Raz bya przygnbiona, innym razem radosna. - Prosz opisa to dokadniej. To moe by bardzo wane. - Zwykle kiedy nie miaymy nic do roboty, siadaymy w kuchence, rozmawiaymy i przegldaymy gazety. Ale kiedy wrciam, byo inaczej. -Jak? - Wychodzia. Wallander czeka na cig dalszy, ale si nie doczeka. - Wychodzia z wagonu restauracyjnego? - spyta. - Nie moga przecie wysi z pocigu. I co robia? - Nie wiem. - Nie zapytaa jej pani? Zmienia si. Ju nie rozmawiaycie ze sob? 435 - Nie pamitam, moe zapytaam. W kadym razie nic mi nie powiedziaa. Wychodzia i tyle. Tak jakby si zamkna w sobie. - Czy moga kogo pozna w pocigu? Kogo, kto bardzo czsto jedzi na tej trasie? - Nie wiem. Wallander nie mia wicej pyta. Popatrzy na Bircha. Te nie mia. Wodolot odbija od brzegu. - Ma pani teraz przerw. Prosz si ze mn skontaktowa, jeli co jeszcze pani sobie przypomni. Zapisa jej na kartce nazwisko i numer telefonu. - Nic wicej nie pamitam - powiedziaa i wysza. - Z kim Katarina spotykaa si w pocigu? - odezwa si po chwili Birch. - Z pasaerem, ktry bez przerwy kursuje midzy Malm i Sztokholmem? Poza tym kelnerki chyba nie obsuguj przez cay czas tego samego pocigu. To jaki absurd. Wallander sucha jednym uchem. Uchwyci si pewnej myli, ktra nie dawaa mu spokoju. To nie mg by pasaer, tylko kto, kto znajdowa si w pocigu z tego samego powodu co ona. Po prostu tam pracowa. Popatrzy na Bircha. - Kto jeszcze pracuje w pocigu? - spyta. - Maszynista. - I? - Konduktorzy. A raczej kierownicy pocigu.

Wallander skin gow. Pomyla o tym, co mwia Ann--Britt Hglund. Cie wzoru. Nieregularnie powtarzajce si dni wolne. Jak podczas pracy w pocigu. W skrytce by rozkad jazdy. - Chyba wrcimy do Karla-Henrika Bergstranda - zdecydowa Wallander. - Szukasz wicej kelnerek? Nie odpowiedzia. Ju wychodzi z budynku terminalu. 436 Karl-Henrik Bergstrand nie mia zachwyconej miny, widzc ponownie Wallandera i Bircha. Wallander od razu przeszed do rzeczy, niemal wepchn Bergstranda do biura i wbi w fotel. - W tym samym okresie - zacz - wiosn dziewidziesitego pierwszego roku bya u was zatrudniona Katarina Ta-xell. U was albo w firmie sprzedajcej kaw. Chciabym, eby dostarczy nam pan list wszystkich konduktorw alb kierownikw pocigu i maszynistw, ktrzy pracowali w tym samym czasie co Katarina Taxell. Interesuje mnie zwaszcza jeden tydzie, kiedy Margareta Nystedt bya na zwolnieniu lekarskim. Czy to jasne? - Nie mwi pan tego powanie - wybka Karl-Henrik Bergstrand. - Zebranie tych danych zajmie kilka miesicy- Ma pan dwie godziny - poinformowa uprzejmie Wallander. - Jeli to bdzie konieczne, poprosz komendanta gwnego policji, eby zadzwoni do swojego kolegi dyrektora generalnego SJ i poskary si na opieszao urzdnika z Malm, ktry nazywa si Bergstrand. Karl-Henrik Bergstrand zrozumia, l przyj wyzwanie. - Dobrze, zrbmy wic rzecz niemoliw. Ale to musi potrwa kilka godzin. - Byleby byo najszybciej, jak si tylko da. - Mog panowie przenocowa w jednym z naszych P0^ koi przy parowozowni albo w Hoteli Prize", z ktrym mamy umow. - Nie. Prosz przesa te dane faksem do komendy w Ystadzie. - Pozwol sobie zauway, e nie ma konduktorw albo" kierownikw pocigu - powiedzia Bergstrand. - S wycznie kierownicy pocigu. Jeden peni funkcj naczeln. Posikujemy si struktur wojskow. Wallander pokiwa gow. Opucili dworzec. Dochodzio wp do jedenastej. - Mylisz, e to kto inny, kto pracowa wtedy w SJ- Tak. To jedyne sensowne wyjanienie. 437 Birch woy czapk. - A wic czekamy. - Ty w Lundzie, ja w Ystadzie. Magnetofon niech jeszcze zostanie u Hedwig Taxell. Katarina moe znowu si odezwa. Poegnali si przed dworcem. Wallander wsiad do samochodu. Jadc przez miasto, zastanawia si, czy jest ju blisko rodkowego chiskiego pudeka. Co tam znajdzie? Prni? Nie wiedzia. By niespokojny. Skrci na stacj benzynow przy ostatnim rondzie przed wjazdem na szos ystadzk. Zatankowa do pena i poszed zapaci. Wracajc do samochodu, usysza sygna telefonu, ktry zostawi na przednim siedzeniu. Otworzy drzwi i chwyci komrk. - Gdzie jeste? - spyta Hansson. - W drodze do Ystadu. - Wydaje mi si, e powiniene tu przyjecha. Wallander drgn. Niemal upuci telefon. - Znalelicie j? - Chyba tak. Wallander milcza. Pojecha prosto do Ldinge. Wiatr si wzmg i zmienia kierunek, dopki nie obra | pnocnego.

l 35 Znaleli ko udow. Upynie potem wiele godzin, zanim odkopi inne fragmenty szkieletu. Zimny przeszywajcy wiatr potgowa beznadziejno i ohyd sytuacji. Ko udowa leaa na ceracie. Wallander pomyla, e szybko si z tym uwinli. Przekopali nie wicej ni dwadziecia metrw kwadratowych, poza tym zdjli zaledwie wierzchni warstw, kiedy opata uderzya w ko. 438 Lekarz obejrza j, dygoczc z zimna. Mg powiedzie tylko tyle, e to ko ludzka. Wallander nie potrzebowa adnych dodatkowych wyjanie. Nie wtpi, e to szcztki Kristy Haberman. Niech kopi dalej, moe na podstawie innych czci szkieletu bd mogli ustali, jak zostaa zabita. Czy Holger Eriksson j udusi? Czy zastrzeli? Co si waciwie stao? Wallander by zmczony i smutny. C z tego, e mia racj. Zetkn si z czym przeraajcym, wolaby o tym nic nie wiedzie. Ale z napiciem czeka na wyniki poszukiwa Karla-Henrika Bergstranda. Po dwch godzinach brodzenia w glinie z Hanssonem i kolegami wrci do komendy. Opowiedzia Hanssonowi o rozmowie z Margaret Nystedt i zaskakujcej informacji, e Katarina Taxel przez pewien czas bya kelnerk na trasie Malm - Sztokholm. Wtedy poznaa kogo, kto mia na ni bardzo duy wpyw. Wallander nie wiedzia, czy to mczyzna, czy kobieta. By jednak pewien, e odnalezienie tej osoby zdecydowanie przybliy ich do centrum, ktre zbyt dugo im umykao. W komendzie zebra tych kolegw, ktrych zasta, i powtrzy to, co p godziny wczeniej mwi Hanssonowi. Teraz mogli tylko czeka na faks. Zadzwoni Hansson z informacj o znalezieniu piszczeli. Wszystkich ogarno przykre uczucie. Wallander pomyla, e teraz siedz i czekaj na czaszk. Nad Skani nadcigaa pierwsza jesienna burza. Wiatr goni licie na policyjnym parkingu. Tkwili w sali zebra, mimo e nie musieli niczego omawia w grupie. Kady mia na biurku mnstwo spraw do zaatwienia. Przede wszystkim powinni zmagazynowa siy, pomyla Wallander. Jeli dane z Malm oka si przeomowe dla ledztwa, trzeba bdzie da z siebie wszystko w krtkim czasie. Dlatego odpoczywali, siedzc lub plec na krzesach. Zadzwoni Birch. Hed-wig Taxell nie syszaa o Margarecie Nystedt. Nie potrafia zrozumie, jak moga zapomnie o pracy crki w pocigu. Birch zaznaczy, e jego zdaniem mwia prawd. Martinsson 439 bez przerwy wychodzi, eby zadzwoni do domu. Wallander cicho rozmawia z Ann-Britt Hglund. Podobno Teres czuje si duo lepiej i Martinsson nie wspomina ju o wymwieniu. Z t spraw musz na razie poczeka, pomyla. Najcisze przestpstwa wymagay odoenia na bok wszystkiego innego. O czwartej zadzwoni Hansson. Natknli s na rodkowy palec. Chwil potem donis, e maj czaszk. Wallander spyta, czy nie chce, eby go kto zmieni. Hansson nie widzia takiej potrzeby. Lepiej poprzesta na jednym przezibieniu. Zimny prd niesmaku przeszy sal zebra, kiedy Wallander powiedzia o czaszce Kristy Haberman. Svedberg byskawicznie odoy na wp zjedzon kanapk. Wallander ju tego kiedy dowiadczy. Szkielet bez czaszki nic nie znaczy. Czaszka pozwalaa si domyli czowieka. Siedzieli przy stole w nastroju mczcego oczekiwania niczym mae wysepki i od czasu do czasu wymieniali uwagi, przypominali sobie jakie szczegy, kto o co pyta, kto odpowiada i znowu zalegaa cisza. - Holger Eriksson musia by dziwakiem - odezwa si nagle Svedberg. - Najpierw ciga do Skani Polk. Bg wie, co jej naobiecywa. Maestwo? Majtek? e zostanie baronow

sprzedawcy samochodw? Potem prawie od razu j zabija. Blisko trzydzieci lat pniej, kiedy czuje zbliajc si mier, kupuje sobie odpust, przekazujc pienidze na rzecz kocioa w Jamtlandii. - Czytaem jego wiersze - powiedzia Martinsson. - Nie mona mu odmwi pewnej wraliwoci. - Na zwierzta - wtrcia Ann-Britt Hglund. - Na ptaki. Ale nie na ludzi. Wallander przypomnia sobie pust psi klatk. No wanie, od kiedy bya pusta? Hamren chwyci za telefon i zadzwoni do Svena Tyrena. Siedzia w szoferce cysterny. Okazao si, e ostatni pies Holgera Erikssona nagle zdech. Byo to na kilka tygodni przed mierci Erikssona. Tyren 440 l usysza to od ony, ktrej o psie opowiedziaa listonoszka. Nie wiedzia, na co zdech. W kadym razie by dosy stary. Wallander pomyla, e kto go zabi, eby nie szczeka. Moe tego kogo teraz szukaj. Mieli wic jeszcze jedno wyjanienie. Ale cigle brakowao im podstawowych powiza. Nie zdoali wywietli adnych powanych okolicznoci. O wp do pitej Wallander zadzwoni do Malm. Karl-Henrik Bergstrand powiedzia, e cigle pracuj i niedugo bd mogli przesa list nazwisk ze wszystkimi informacjami, ktrych zada Wallander. Czekali. Zadzwoni dziennikarz z pytaniem, czego szukaj na posesji Holgera Erikssona. Wallander wymwi si dobrem ledztwa. Uprzejmie. Lisa Holgersson towarzyszya im niemal cay czas. Bya z Perem Akesonem w Ldinge. W przeciwiestwie do ich poprzedniego szefa, Bjrka, prawie w ogle si nie odzywaa. Wallander pomyla, e Bjrk skorzystaby z okazji, eby ponarzeka na najnowsze oklniki Gwnego Zarzdu Policji i w sobie tylko wiadomy sposb powiza je z prowadzonym ledztwem. Mimo e Bjrk i Lisa Holgersson bardzo si rnili, oboje byli dobrzy. Hamren gra sam ze sob w okrty, Svedberg szuka resztek wosw na ysinie, Ann-Britt Hglund siedziaa z zamknitymi oczami, Wallander od czasu do czasu si podnosi i spacerowa po korytarzu. By bardzo zmczony. Zastanawia si, czy mimo wszystko nie powinni wszcz poszukiwa Kata-riny Taxell. Waha si. Obawia si, e mog sposzy kobiet, ktra j zabraa. W sali zebra zadzwoni telefon. Szybko podszed do drzwi. Svedberg odebra. Wallander wymwi bezgonie Malm". Svedberg pokrci gow. To by Hansson. - Tym razem wykopali ebro - poinformowa Svedberg. - Czy on naprawd musi dzwoni za kadym razem, kiedy si natkn na jak ko? Wallander usiad. Znw telefon. Svedberg chwyci za suchawk i po chwili przekaza j Wallanderowi. 441 - Za kilka minut wylemy faks - powiedzia Karl-Henrik Bergstrand. - Chyba zdobylimy wszystkie dane, na ktrych panu zaley. - Dobra robota - pochwali go Wallander. - Odezw si, gdybymy potrzebowali dodatkowych informacji. - Nie wtpi - odpar Karl-Henrik Bergstrand. - Odniosem wraenie, e pan nigdy nie daje za wygran. Skupili si przy faksie. Przyszed po kilku minutach. Na licie byo duo wicej nazwisk, ni Wallander przypuszcza. Zrobili kopie i czytali w ciszy. Trzydzieci dwie osoby. W tym siedemnacie kobiet. Nieznane nazwiska. Skomplikowane zestawienia dyurw nie miay koca. Wallander dopiero po duszej chwili znalaz interesujcy ich tydzie, kiedy Margareta Nystedt bya na zwolnieniu lekarskim. W tym czasie w pocigach obsugiwanych przez

Katarin Taxell pracowao jedenacie kobiet. Nie by pewien, czy dobrze odczyta wszystkie skrty i kody, jakimi opatrzono poszczeglne osoby i ich grafiki dyurw. Na moment wrcia bezsilno. Czym prdzej j zdawi. - Mamy tu sporo ludzi - powiedzia, stukajc dugopisem w blat stou. - Jeli si nie myl, powinnimy si skoncentrowa na jedenastu kobietach. Prcz tego jest dwudziestu jeden mczyzn. Zaczniemy od kobiet. Czy kto z was zetkn si z ktrym z nazwisk? Pochylili si nad list. Nie, adnego nie rozpoznali. Wal-landerowi brakowao Hanssona. Mia najlepsz pami. Poprosi koleg z Malm, eby zaj si podrzuceniem kopii Hanssonowi. - Przystpujemy do pracy - podj Wallander, kiedy policjant z Malm opuci sal zebra. Bdziemy sprawdza wszystkie kobiety. Przypuszczalnie trafimy na lady czce si bezporednio z naszym ledztwem. Podzielimy je midzy siebie. To bdzie bardzo dugi dzie. Podzielili si i wyszli. Wallander zapomnia o uczuciu bezsilnoci. Zacz si pocig. Czas oczekiwania nareszcie dobieg koca. 442 Przed jedenast Wallandera ogarny wtpliwoci. Udao im si skreli tylko dwa nazwiska. Jedna kobieta zgina w wypadku samochodowym na dugo przed zabjstwem Holgera Erikssona, druga trafia na list przez pomyk, w tym okresie bya ju zatrudniona jako pracownik administracyjny w Malm. Pomyk zauway Karl-Henrik Berg-strand i natychmiast da zna Wallanderowi. Nie znaleli adnych punktw stycznych. Do pokoju Wallandera wesza Ann-Britt Hglund. - Co mam z ni zrobi? - spytaa, wymachujc jak kartk. - Z kim? - Z Anneli Olsson. Trzydzieci dziewi lat, matka, czworo dzieci. Mieszka w Angelholmie. M jest pastorem kocioa niezalenego. Bya bufetow w hotelu w Angelholmie, potem si przekwalifikowaa. Jeli dobrze zrozumiaam, jest gboko religijna. Pracuje w pocigu, opiekuje si rodzin swj wolny czas powica na robtki rczne i dziaalno misyjn. Co mam z ni zrobi? Wezwa na przesuchanie i spyta, czy w ostatnim miesicu nie zabia przypadkiem trzech mczyzn? Albo czy nie wie, gdzie si podziewa Katarina Taxell i jej nowo narodzone dziecko? - Od j - zdecydowa Wallander. - To te jest krok we waciwym kierunku. O smej wrci z Ldinge Hansson. Deszcz i wiatr uniemoliwiy dalsze prace. Stwierdzi, e musi mie do dyspozycji wiksz liczb kopaczy, po czym natychmiast zabra si do rozpracowywania dziewiciu kobiet. Wallander usiowa go wysa do domu, eby si przebra w suche ubranie, ale Hansson kategorycznie odmwi. Przypuszczalnie chcia si jak najszybciej pozby przykrego uczucia z Ldinge, gdzie godzinami sta w glinie i uczestniczy w wydobywaniu szcztkw Kristy Haberman. Kilka minut po jedenastej Wallander poszukiwa telefonicznie krewnego niejakiej Wedin. W cigu roku pi razy zmieniaa miejsce zamieszkania. Przeya trudny rozwd 443 i wikszo czasu bya na zwolnieniu lekarskim. Ju mia zadzwoni do biura numerw, kiedy w drzwiach stan Martinsson. Wallander odoy suchawk. Zorientowa si, e co si stao. - Chyba j znalazem - powiedzia wolno. - Yvonne An-der. Lat czterdzieci siedem. - Dlaczego mylisz, e to ona? - Zacznijmy od tego, e mieszka w Ystadzie. Na Liregatan. - I co jeszcze? - Pod wieloma wzgldami wydaje si dziwna. Wymyka si tak jak nasze ledztwo. Jej wyksztacenie jest warte uwagi. Bya modsz pielgniark i pracowaa w pogotowiu.

Wallander do dugo mu si przyglda w milczeniu. Potem szybko si podnis. - Zbierz wszystkich - poleci. - Natychmiast. Kilka minut pniej siedzieli w sali zebra. - Martinsson chyba j znalaz - zacz Wallander. - Mieszka w Ystadzie. Martinsson zreferowa wszystko, czego zdoa si dowiedzie o Yvonne Ander. - Ma czterdzieci siedem lat. Urodzia si w Sztokholmie. Przyjechaa do Skanii pitnacie lat temu. Najpierw mieszkaa w Malm, potem przeprowadzia si do Ystadu. Od dziesiciu lat jest zatrudniona w SJ. Przypuszczalnie za modu wyksztacia si na pielgniark i wiele lat przepracowaa w subie zdrowia. Nie wiem, dlaczego zmienia zawd. Poza tym bya sanitariuszk w pogotowiu. Przez dusze okresy nigdzie nie pracowaa. - I co robia? - spyta Wallander. - S spore luki. - Czy jest zamna? - Nie. - Rozwiedziona? - Nie wiem. Nie ma dzieci. Chyba nigdy nie bya matk. W kadym razie jej grafik pokrywa si z grafikiem Katariny Taxell. - Martinsson odoy notatnik. - Jest co jeszcze. 444 Chyba dlatego zwrciem na ni uwag. Jest aktywnym czonkiem Stowarzyszenia Rekreacyjnego SJ w Malm, gdzie trenuje sporty siowe. Na sali byo jak makiem zasia. - A czy nie szukamy kobiety o duej sile fizycznej? -zakoczy Martinsson. Wallander byskawicznie oceni sytuacj. - Odkadamy na razie pozostae nazwiska i koncentrujemy si na Yvonne Ander. Zacznij od pocztku. Nie spiesz si. Martinsson powtrzy to, co powiedzia przed chwil. Zadawali mu dodatkowe pytania. Na wikszo nie zna odpowiedzi. Wallander spojrza na zegarek. Za kwadrans dwunasta. - Powinnimy z ni jak najszybciej porozmawia - zdecydowa. - Jeli nie pracuje - powiedziaa Ann-Britt Hglund. -Z grafiku wynika, e od czasu do czasu jedzi w nocy. Troch to dziwne, bo kierownicy pocigu pracuj albo w dzie, albo w nocy. Ale moe si myl. - Albo jest w domu, albo jej nie ma - skwitowa Wallander. - O czym mamy z ni rozmawia? - przytomnie spyta Hamren. - Niewykluczone, e jest u niej Katarina Taxell - odpar Wallander. - Jeli nie, bdziemy mie dobry pretekst. Hed-wig Taxell si niepokoi. Od tego zaczniemy. Nie mamy przeciwko niej adnych dowodw. Nie mamy nic. Przy okazji chciabym zdoby odciski palcw. - A wic nie organizujemy akcji - wtrci Svedberg. , Wallander skin na Ann-Britt Hglund. - Pomylaem, e oboje zoymy jej wizyt. Na wszelki wypadek moemy mie jeden wz w odwodzie. - Na wypadek czego? - spyta Martinsson. - Nie wiem. 445 - Czy to nie jest zbyt lekkomylne? - powiedzia Sved-berg. - Przecie podejrzewamy j o udzia w morderstwach. - Oczywicie wemiemy bro - odpar Wallander. Do uchylonych drzwi sali zebra zapuka policjant z centralki. - Przyszy wyniki wstpnych ogldzin z Lundu - poinformowa. - To szcztki kobiety i przeleay w ziemi bardzo dugo. - No to ju wiemy - stwierdzi Wallander. - Moliwe, e wyjanilimy przyczyn zaginicia sprzed dwudziestu siedmiu lat.

Policjant odszed. - Myl, e nic si nie stanie - odpowiedzia Wallander na wtpliwo Svedberga. - A jeli nikogo nie bdzie? - Wejdziemy do mieszkania - odpar bez namysu. - Gdyby nadchodzia, dostaniemy cynk od kolegw z drugiego samochodu. Bdziemy w kontakcie telefonicznym. Chciabym, eby reszta tu zostaa. Wiem, e jest pno. Ale nic na to nie poradzimy. Nie mieli zastrzee. Wyruszyli z komendy kilka minut po pnocy. Wiatr osign si sztormu. Wallander wsiad do samochodu Ann--Britt Hglund. Martinsson i Svedberg tworzyli tyln stra. Liregatan znajdowaa si w rdmieciu Ystadu. Zaparkowali przecznic bliej. Miasto byo wyludnione. Zauwayli tylko jeden samochd. Chopcy z nocnego patrolu. Ciekawe, pomyla Wallander, jak by sobie poradziy podczas takiego sztormu majce powsta grupy rowerowe. Yvonne Ander zajmowaa jedno z trzech mieszka w odrestaurowanym domu o elewacji z muru pruskiego. Drzwi wychodziy bezporednio na ulic. Jej byy porodku. Patrzyli na cian frontow. Palio si tylko w oknie po lewej. - Albo pi - powiedzia Wallander - albo jej nie ma. Musimy przyj, e jest. 446 Byo dwadziecia po dwunastej. - Czy to na pewno ona? - spytaa Ann-Britt Hg|.Und. Marza i czua si nieswojo. Czy dlatego, e cigaj kobiet? - Tak - odpowiedzia. - To ona. Przeszli przez ulic. Po lewej siedzieli w s^mocho. dzie Martinsson i Svedberg. Wyczyli reflektory. ^\nn-Britt Hglund zadzwonia. Wallander przytkn ucho dCi drzwi. W mieszkaniu rozbrzmia dzwonek. Czekali w napiciu. Da jej zna, eby zadzwonia jeszcze raz. I nic. Trzeci^ prba zakoczya si tak samo. - pi? - zapytaa Ann-Britt Hglund. - Nie. Myl, e nie ma jej w domu. Nacisn klamk. Zamknite. Cofn si o krok i podnis rk. Po chwili zjawi si Martinsson, ekspert od be^szmero_ wego otwierania drzwi. Mia z sob latark i pk wytrychw. Wallander mu wieci. Po dziesiciu minutach M^rtinsson upora si z zamkiem, wzi latark i wrci do sarr\Ochodu. Wallander rozejrza si. Nikogo. Weszli do mieszka.^ j na_ suchiwali. W przedpokoju nie byo okna. Walland^r zapali wiato. Po lewej by salon, po prawej kuchnia, a n^ wprost wskie schody prowadzce na pitro. Zaskrzypiay pod ich stopami. Na grze znajdoway si trzy sypialnie. W mieszkaniu nikogo nie byo. Dochodzia pierwsza. Czy powinni si liczy si z tym e wacicielka wrci w nocy? Uzna, e to mao prawdopodobne. Nic za tym nie przemawiao. Chyba nie bdzie o tej porze odbywa podry w towarzystwie Katariny Taxell i malutkiego dziecka. Podszed do przeszklonych drzwi jednej z sypialni. Balkon. Zastawiony duymi donicami. Bya w nich tylko ziemia. adnych kwiatw. Na widok balkonu i donic zrobio mu si przykt-o i czym prdzej zszed do przedpokoju. - Przyprowad Martinssona - powiedzia. - Svedberg niech wraca do komendy. Musz szuka dalej. Wydaje mi 447 si, e Yvonne Ander ma jeszcze jedno mieszkanie. Przypuszczalnie dom. - A co z obserwacj na zewntrz? - Tej nocy tu nie przyjdzie. Ale, oczywicie, przydaby si jaki samochd. Popro Svedberga, eby to zaatwi. Zanim wysza, uda si do kuchni, zapali wiato nad zlewem, wyj brudn filiank i owin j w papierowy rcznik.

- Odciski palcw - wyjani. - Daj to Svedbergowi. Niech Nyberg si tym zajmie. To moe by rozstrzygajce. Ruszy na gr. Sysza trzask otwieranych i zamykanych drzwi. Sta przez chwil w ciemnociach, po czym nie wiedzie czemu wszed do azienki i powcha pierwszy z brzegu rcznik. Poczu saby zapach perfum. Co mu przypomina. Prbowa przywoa wspomnienie. Powcha jeszcze raz. Cakiem niedawno zetkn si z tym zapachem. Ale gdzie? Drgn, syszc trzask drzwi wejciowych. Po chwili na pitrze pojawili si Martinsson i AnnBritt Hglund. - Zaczynamy - powiedzia Wallander. - Szukamy nie tylko dowodw na jej zwizek z morderstwami, ale take ladw przemawiajcych za tym, e ma drugie mieszkanie. Chciabym wiedzie, gdzie. - A niby czemu miaaby je mie? - spyta Martinsson. Rozmawiali pszeptem, jakby poszukiwana kobieta bya w pobliu i moga ich usysze. - Katarina Taxell - rzuci Wallander. - I jej dziecko. Poza tym od pocztku zakadalimy, e Gsta Runfeldt by gdzie przez trzy tygodnie przetrzymywany. Mam przeczucie, e nie tutaj. Nie w centrum Ystadu. Martinsson i Ann-Britt Hglund zostali na pitrze. Wallander zszed do salonu, zacign zasony i zapali kilka lamp. Stan porodku i powoli si obraca. Wacicielka ma adne meble, pomyla. I pali. Na stoliku obok skrzanej kanapy zobaczy popielniczk. Nie byo w niej niedopakw, jedynie plamy popiou. Na cianach wisiay obrazy i zdjcia. Martwa 448 natura, kwiaty w wazonach. Nie najlepiej namalowane. W prawym dolnym rogu dostrzeg sygnatur. Anna Ander - '58". Kto z rodziny. Ander to rzadkie nazwisko. Zna je z historii kryminologii szwedzkiej, ale nie mg sobie przypomnie szczegw. Na jednym ze zdj bya skaska zagroda. Fotograf pewnie zrobi je z dachu albo z wysokiej drabiny. Wallander chodzi po pokoju, prbujc sobie wyobrazi wacicielk. Bez powodzenia. Opuszczenie, pomyla. Schludne, pedantyczne, opuszczone mieszkanie. Rzadko tu bywa. Spdza czas gdzie indziej. Podszed do biurka. Nieszczelnym oknem wdziera si do rodka chodny wiatr. Odsun krzeso i usiad. Zacz od najwikszej szuflady. Nie bya zamknita. Ulic przejecha samochd. wiata reflektorw omioty okno i znikny. W szufladzie leay listy. Znalaz okulary. Pierwszy list by z Hiszpanii. Wysany przez A. Ander. Od razu si zorientowa, e jest od jej matki, Anny Ander. Opowiadaa o swojej podry. Na ostatniej stronie informowaa, e wybiera si do Algierii. Pisaa to w kwietniu 1993 roku. Odoy list na kupk. Na pitrze skrzypiaa podoga. Wsun rk do koca szuflady. Nic prcz listw. Zacz przepatrywa inne zakamarki biurka. Nawet papiery mog sprawia wraenie opuszczonych, pomyla. Nic nie zwrcio jego uwagi. Ta pustka nie jest naturalna. By pewien, e mieszkaa gdzie indziej. Przeszukiwa szuflady. Podoga na pitrze skrzypiaa. Byo wp do drugiej. Zmczona, jechaa przez noc. Katarina bya niespokojna. Musiaa jej sucha przez dugie godziny. Czsto zastanawiaa si nad saboci tych kobiet. Pozwalay si drczy, maltretowa, mordowa. Jeli cudem przeyy, bez przerwy si nad sob ualay. Nie rozumiaa ich. Pomylaa, e waciwie nimi gardzi. Bo nie stawiaj oporu. 449 Bya pierwsza. Zwykle o tej porze ju spala. Za kilka godzin musi by w pracy. Planowaa wprawdzie nocleg w Yollsjo, ale zmienia zdanie. Przekonaa Katarin, eby tam zostaa jeszcze przez par dni, moe tydzie. Wieczorem znowu zadzwoni do matki. Ona usidzie tu obok. Nie z obawy, e Katarina powie co, czego nie powinna. Po prostu chciaa przy niej by.

Dziesi po pierwszej dojechaa do Ystadu. Skrcia w Liregatan i instynktownie wyczua niebezpieczestwo. Zobaczya samochd. Sta z wygaszonym reflektorami. Nie moga zawrci. Musiaa go min. W rodku siedziao dwch mczyzn. W swoim mieszkaniu dostrzega wiato. Za, docisna peda gazu. Za rogiem gwatownie zahamowaa. Znaleli j. Ci, ktrzy obserwowali dom Katariny Taxell. Teraz s u niej. Poczua zawrt gowy. Ale si nie baa. Nic ich nie naprowadzi na lad Yollsjo. Niczego si o niej nie dowiedz. Maj tylko nazwisko. Siedziaa nieruchomo. Wiatr szarpa samochodem. Wyczya silnik i zgasia wiata. Musi wraca do Yollsj. Nareszcie sobie uwiadomia prawdziwy powd, dla ktrego tutaj przyjechaa. Chciaa sprawdzi, czy szukajcy jej mczyni nie wdarli si do jej mieszkania. Wci miaa nad nimi przewag. Nigdy jej nie zapi. Bdzie dalej rozkada kartki, dopki w zeszycie nie zostanie ani jedno nieprzekrelone nazwisko. Postanowia jeszcze raz przejecha koo swojego domu. Samochd cigle sta. Zatrzymaa si dwadziecia metrw dalej. Mimo nie najlepszego kta widziaa, e zasony w jej mieszkaniu s zacignite i w rodku pali si wiato. Szukaj. Ale nic nie znajd. Oddalia si powoli, bez typowego dla niej ruszania z piskiem opon. W Yollsj Katarina Taxell i jej dziecko spali. Nic si nie stanie. Wszystko si odbdzie zgodnie z planem. 450 Wallander zacz przeglda listy, kiedy usysza szybkie kroki na schodach. Wsta. Wszed Martinsson, chwil pniej pojawia si Ann-Britt Hglund. - Spjrz na to - powiedzia Martinsson drcym gosem i pooy na biurku czarny zniszczony notes. Wallander pochyli si nad nim. Rzd ponumerowanych nazwisk. Zmarszczy czoo. - Przerzu dwie strony - poprosi Martinsson. Znw rzd nazwisk. Strzaki, skrelenia, poprawki. Jakby mia przed sob jaki brudnopis. - Jeszcze dwie strony. Martinsson nie kry wzburzenia. Tym razem poprawek i skrele byo mniej. I zobaczy pierwsze znane mu nazwisko. Runfeldt. Potem odszuka nastpne. Eriksson i Blomberg. Obok widniay dary. Daty ich mierci. Popatrzy na Martinssona i Ann-Britt Hglund. Oboje byli bardzo bladzi. Wtpliwoci si rozwiay. Trafili w dziesitk. - W notesie jest przeszo czterdzieci nazwisk - powiedzia Wallander. - Czy wszystkich zamierzaa pozbawi ycia? - W kadym razie wiemy, kto jest pierwszy w kolejce - stwierdzia Ann-Britt Hglund. Tor Grunden. Przed jego nazwiskiem widnia czerwony wykrzyknik, ale za nazwiskiem nie byo jeszcze daty mierci. - Na kocu jest luna kartka - powiedziaa Ann-Britt Hglund. Pedantycznie sporzdzone zapiski. Wallander pomyla o charakterze pisma swojej eksony. Okrge litery, rwniutkie wiersze. adnych skrele. Ale co one miay znaczy? Cyfry, nazwa miejscowoci, Hassleholm, data i godzina. Jak z rozkadu jazdy. Sobota 22 padziernika, 7.50. 451 - Co to, do cholery, jest?! - zirytowa si Wallander. -Czy Tor Grunden wysidzie w Hassleholmie o sidmej pidziesit? - Moe wsidzie - powiedziaa Ann-Britt Hglund. Wallander duej si nie zastanawia. - Dzwo do Bircha - zwrci si do Martinssona. - Niech ci da numer do Karla-Henrika Bergstranda. Musi nam odpowiedzie na jedno pytanie. Czy Yvonne Ander bdzie w pocigu, ktry si zatrzymuje w Hassleholmie o sidmej pidziesit.

Martinsson wyj komrk. Wallander wpatrywa si w notatnik. - Wiemy, gdzie ewentualnie bdzie dzisiaj rano - powiedziaa Ann-Britt Hglund. - Ale gdzie jest teraz? Wallander podnis wzrok. Za Ann-Britt Hglund wisiay obrazy i zdjcia. No tak, od razu powinien to skojarzy. Zdj ze ciany fotografi zagrody. Na odwrocie kto napisa atramentem: Zagroda Hansa, Yollsj 1965". - Tutaj mieszka. I przypuszczalnie tu teraz jest. - Co robimy? - spytaa Ann-Britt Hglund. - Jedziemy po ni. Martinsson skontaktowa si z Birchem. Rozmowa bya krtka. - Porozumie si z Bergstrandem - poinformowa Martinsson. Wallander wzi notes. - Ruszamy. - Wiemy, gdzie jest ta zagroda? - spytaa Ann-Britt Hglund. - Znajdziemy j w naszych rejestrach - powiedzia Martinsson. - To kwestia dziesiciu minut. Spieszyli si. Pi po drugiej byli w komendzie. Odszukanie zagrody zajo Martinssonowi wicej czasu, ni myla. Upora si z tym dopiero przed trzeci. Spojrzeli na map. Zagroda Hansa bya na obrzeach Yollsj. - Bierzemy bro? - spyta Svedberg. 452 - Tak - odpar Wallander. - Tylko pamitajcie, e jest tam Katarina Taxell i jej dziecko. Do sali zebra wszed Nyberg. Rozczochrany, oczy przekrwione. - Odcisk palca na filiance pokrywa si z tym, ktry zdjlimy z neseseru i niedopaka powiedzia. - Na porczy w ptasiej wiey by odcisk kciuka, wic nie wiem, czy zostawia go ta sama osoba. Co dziwniejsze, pojawi si tam pniej. Jakby przyjechaa jeszcze raz. Jeli to ona. Kto to w ogle jest? - Yvonne Ander - odpar Wallander. - Zaraz j zgarniemy. Czekamy tylko na wiadomo od Bergstranda. - Czy naprawd musimy czeka? - spyta Martinsson. - P godziny. Nie duej. Czekali. Martinsson poszed sprawdzi, czy mieszkanie na Liregatan cigle jest pod obserwacj. Bergstrand zadzwoni po dwudziestu dwch minutach. - Yvonne Ander zaczyna dzisiaj prac w Hassleholmie - poinformowa. - No to ju wiemy. Opucili Ystad za kwadrans czwarta. Sztorm si nasili. Zanim wyjechali, Wallander zadzwoni do Lisy Holgers-son i Pera Akesona. Nie mieli zastrzee. Zdejm j najszybciej, jak tylko si da. 36 Kilka minut po pitej otoczyli Zagrod Hansa. Silna wichura przeszywaa ich na wylot. Marzli. Szybko ustalili, e do rodka wejd Wallander i Ann-Britt Hglund. Inni mieli tak si ustawi, eby zachowa kontakt wzrokowy przynajmniej z jedn osob. Zaparkowali w bezpiecznej odlegoci od posesji i ostatni odcinek pokonali pieszo. Wallander od razu dostrzeg 453 czerwonego golfa na podwrzu. Jadc do Yollsj, niepokoi si, czy przypadkiem nie odjechaa. Na szczcie nie. Dom by ciemny i cichy. Wallander nie zauway adnych psw. Byskawicznie zajli pozycje. Wallander poprosi Ann--Britt Hglund, eby przez walkietalkie poinformowaa kolegw, e wejd za kilka minut.

Dlaczego? Na co czekaj? Wallander milcza. Moe chcia si przygotowa? Dojrze wewntrznie? Albo potrzebowa paru chwil, eby wszystko przemyle? Mia poczucie nierzeczywistoci. Od miesica cigali umykajcy cie. Teraz s u celu. Koniec polowania. Musi si uwolni od poczucia nie-rzeczywistoci. Zwaszcza wobec kobiety, ktr mieli uj. Wanie na to potrzebowa czasu. Dlatego poprosi o kilkuminutow zwok. Sta z Ann-Britt Hglund pod osonit od wiatru cian walcej si stodoy. Od drzwi budynku mieszkalnego dzielio ich dwadziecia pi metrw. Czas pyn. Wkrtce zacznie wita. Nie mogli duej czeka. Wallander zgodzi si na zabranie broni, ale nie chcia, eby musieli jej uy, zwaszcza e w domu bya Katarina Taxell i malutkie dziecko. Wszystko powinno si uda. Najwaniejsze, eby zachowali spokj. - Idziemy - powiedzia. - Zawiadom ich. Szeptem przekazywaa wiadomo przez walkietalkie. Odebrali i potwierdzili. Wycigna pistolet. Wallander pokrci gow. - W do kieszeni. I pamitaj, gdzie go masz. Dom spowijaa cisza. Wallander ruszy przodem. Wichura szalaa w najlepsze. Rzuci okiem na zegarek. Dziewitnacie po pitej. Yvonne Ander powinna ju wsta i szykowa si do pracy. Stanli przed drzwiami. Wallander gboko wcign powietrze, zapuka i cofn si o krok, zaciskajc do na pistolecie w prawej kieszeni kurtki. Nic. Zapuka po raz drugi i nacisn klamk. Zamknite. Zapuka po raz trzeci. 454 Zaniepokoi si. Uderzy pici w drzwi. Bez rezultatu. Co byo nie tak. - Wamujemy si - powiedzia. - Przeka dalej. Czy kto ma om? Ann-Britt Hglund bya opanowana. Odwrcia si plecami do wiatru. Wallander nie spuszcza wzroku z okien. Sved-berg przynis om i szybko si wycofa. Wallander wyway drzwi. Puciy na wysokoci zamka. W przedpokoju palio si wiato. Odruchowo wycign bro. Ann-Britt Hglund zrobia to samo. Przykucn i wszed do rodka. Ann-Britt za nim. - Policja! - krzykn. - Szukamy Yvonne Ander. Odpowiedziaa mu cisza. Krzykn jeszcze raz i ostronie ruszy dalej. Wrcio poczucie nierzeczywistoci. Wpad do przestronnego salonu, z pistoletem gotowym do strzau. Nikogo. Opuci bro. Ann-Britt Hglund bya tu za drzwiami. Paliy si lampy. Porodku wznosi si piec. Nagle w gbi otworzyy si drzwi. Wallander drgn i podnis pistolet, Ann-Brtt Hglund przyklkna. Wysza Katarina Taxell. Bya w nocnej koszuli. Wygldaa na przestraszon. Wallander znw opuci bro, Ann-Britt Hglund te. W tym momencie zda sobie spraw, e Yvonne Ander tu nie ma. - Co si stao? - spytaa Katarina Taxell. - Gdzie jest Yvonne Ander? - Chyba w drodze do pracy. Wallander nie mia chwili do stracenia. - Kto po ni przyjecha? - Zawsze jedzi sama. - Jej samochd stoi przed domem. - Ona ma dwa samochody. To takie proste, pomyla. - Dobrze si pani czuje? Pani i dziecko? - A czemu mielibymy si le czu? 455 Wallander rozejrza si po salonie. Potem poprosi Ann--Britt Hglund, eby wezwaa kolegw. - I cignij tu Nyberga. Musimy przeszuka ten dom odjf strychu po piwnice. Zmarznici koledzy zebrali si w biaym przestronnymi salonie.

- Nie ma jej - poinformowa Wallander. - Jedzie do i Hassleholmu. W Hassleholmie wsidzie pasaer o nazwisku f Grunden. Tor Grunden to kolejna ofiara na jej licie. - I zabije go w pocigu? - z niedowierzaniem spyta Martinsson. - Nie wiem. Ale wicej morderstw nie bdzie. Zapiemy, j. - Powinnimy uprzedzi kolegw z Hassleholmu -\ zauway Hansson. - Zrobimy to po drodze - powiedzia Wallander. - Ty! i Martinsson pojedziecie ze mn, a wy zajmiecie si przeszu-| kiwaniem domu i porozmawiacie z Katarin Taxell. Katarina Taxell staa pod cian, ledwie widoczna, roz-[ myta w siwym wietle. Pojechali. Hansson usiad za kierownic. Martinsson I chcia dzwoni do Hassleholmu, ale Wallander go powstrzy- j ma. - Bdzie lepiej, jeli zaatwimy to sami - wyjani. - Gdyby doszo do jakiego zamieszania, wszystko moe si zdarzy. Mamy do czynienia z bardzo niebezpieczn kobiet. Take dla nas. - To chyba oczywiste - stwierdzi Hansson. - Przecie zabia trzy osoby. Wbija ludzi na pale, dusi i topi. Czy kto taki moe nie by niebezpieczny? - Nawet nie wiemy, jak ten Grunden wyglda - doda Martinsson. - Wywoamy go przez goniki, czy jak? Mam nadziej, e ona bdzie w subowym ubraniu. - Moe - odpar Wallander. - Przekonamy si na miejscu. Wystawcie koguta. Mamy mao czasu. 456 Hansson prowadzi szybko. W ocenie Wallandera powinni zdy. Zapali gum. Martinsson chcia dzwoni do kolegw z Hassleholmu. Choby po to, eby podesali im sprawny samochd. Ale Wallander si nie zgodzi. Zd. Na porywistym wietrze byskawicznie zmienili koo i ruszyli dalej z zawrotn prdkoci. Czas ucieka. Co dalej? - myla Wallander. Nie wyobraa sobie, eby Yvonne Ander zabia Tor Grundena na peronie, na oczach setek pasaerw. To by si kcio z jej dotychczasowymi metodami dziaania. Uzna, e powinni zapomnie o Grundenie, skupi si na odszukaniu kobiety w subowym ubraniu i dyskretnie j zatrzyma. W Hassleholmie Hansson zabdzi, mimo e - jak twierdzi - zna drog. Wallanderowi puciy nerwy i zanim podjechali pod dworzec, zdyli sobie powiedzie par sw do suchu. Trzej faceci w sile wieku wyskakuj z samochodu, jakby zamierzali obrabowa okienko kasowe, pomyla Wallander, albo w najlepszym razie zdy na pocig. Zegar wskazywa 7.47. Przez goniki co zapowiadano. Wallander nie zrozumia, czy interesujcy ich pocig wjeda na stacj, czy ju czeka. Prbowa uspokoi Martinssona i Hanssona. Wyjd na peron osobno, ale cay czas powinni zachowywa kontakt wzrokowy. Kiedy jeden z nich j zauway, dwaj pozostali szybko maj do niej podej i poprosi, eby udaa si z nimi. Wiedzia, e to moment krytyczny. Nie mieli pojcia, jak Yvonne Ander zareaguje. Musz by w pogotowiu i skupi si wycznie na sile wasnych ramion. Powtrzy to kilka razy. Yvonne Ander nie uywaa broni. Powinni j zatrzyma bez jednego wystrzau. Na peronie hula wiatr. Pocig z Malm jeszcze nie przyjecha. Pasaerowie chronili si przed podmuchami sztormu. Zaskakujco duo osb wybierao si tego ranka na pnoc. Wallander wszed pierwszy, potem Hansson, na kocu Martinsson. Wallander od razu zauway kierownika skadu. Sta na peronie i pali papierosa. Nie dostrzeg adnej kobiety w subowym ubraniu. Zacz si poci. Szybko si rozejrza, 457 szukajc wzrokiem kogo, kto mgby by Tor Grundenem. Nie miao to najmniejszego sensu. Grunden by tylko nazwiskiem w makabrycznym notatniku. Wymieni spojrzenia z Hanssonem i Martinssonem i rzuci okiem na budynek dworcowy. Pocig wjeda na peron. Co byo nie tak. Nie wierzy, eby zaplanowaa zabjstwo wanie tutaj. Ale nie mia

cakowitej pewnoci. Nieraz widzia wyrachowanych mordercw, ktrzy nagle tracili kontrol nad sytuacj i wbrew wczeniejszym nawykom powodowali si impulsem. Pasaerowie schylili si po walizki. Kierownik pocigu zgasi papierosa. Wallander uzna, e nie ma wyjcia, musi go spyta, czy Yvonne Ander ju jest w pocigu, czy zaszy jakie zmiany. Pocig stan. Wallander przepycha si przez tum, ktry rzuci si do wagonw, eby si jak najszybciej schroni przed wiatrem. Wtedy dostrzeg samotnego mczyzn i stojc tu obok kobiet w dugim paszczu. Z naprzeciwka nadjeda inny pocig. Wallander rzuci si przed siebie, roztrcajc pasaerw. Hansson i Martinsson szli za nim, nie wiedzc, dokd. Nagle kobieta chwycia mczyzn od tyu i niemal go podniosa. Sidmym zmysem przeczu, e zamierza go wrzuci pod nadjedajcy pocig. Krzykn. Mimo huku lokomotywy usyszaa go, bo na moment si zawahaa. I ten moment wystarczy. Hansson i Martinsson, ktrzy dogonili Wallandera, pobiegli co si, eby j zatrzyma. Pucia mczyzn. Poy jej paszcza podnis wiatr. Wtedy Wallander zobaczy, e ma na sobie subowe ubranie. Podniosa rk i zerwaa z gowy peruk, ktr natychmiast pochwyci podmuch sztormu. Bya krtko ostrzyona. Tor Grunden nic nie rozumia. - Yvonne Ander! - zawoa Wallander. - Policja! Martinsson wycign rk, eby j chwyci, ale nie zdy. Powalony ciosem w lewy policzek, bezgonie osun si na peron. Wallander usysza za plecami krzyk jednego z pasaerw. Hansson, widzc, co spotkao Martinssona, postanowi uy broni. Za pno. Chwycia go za kurtk, kolanem uderzya w krocze, na moment pochylia si nad nim, po 458 czym pucia si biegiem po peronie. Zrzucia paszcz, zao-pota, po chwili porwa go wiatr. Wallander podszed do kolegw. Martinsson by nieprzytomny. Hansson jcza z blu. Kiedy podnis wzrok, kobiety nie byo. Rzuci si w pogo. Zobaczy, e przecina tory. Nie dogoni jej. Poza tym nie wiedzia, co z Martinssonem. Przystan i zawrci. Tor Grunden znikn bez ladu. Nadbiegli pracownicy kolei. Nie rozumieli, skd to nage zamieszanie. Pniej Wallander zapamita najblisz godzin jako niekoczcy si chaos. Chcia kilku rzeczy naraz, ale nikt go nie rozumia. Jakby tego byo mao, bez przerwy otacza go wianuszek ciekawskich pasaerw. Na szczcie Hansson zacz przychodzi do siebie. Ale Martinsson nie odzyska przytomnoci i czekanie na karetk doprowadzio Wallande-ra do takiego stanu wrzenia, e dopiero kilku zdezorientowanym policjantom z Hassleholmu udao si jako tako zapanowa nad sytuacj. Martinsson porzdnie oberwa. Kiedy zabierali go sanitariusze, Hansson zdy si ockn i te pojecha do szpitala. Wallander wyjani miejscowym kolegom, e chcieli zatrzyma kierowniczk pocigu, ale im, niestety, ucieka. Ten pocig wanie odjeda. Ciekawe, czy Tor Grunden do niego wsiad i czy zdawa sobie spraw, e by o wos od mierci? Wallander by przekonany, e nikt nie wie, o czym on mwi. Tylko dziki jego subowej legitymacji i stanowisku nie wyszed na wariata. Abstrahujc od stanu zdrowia Martinssona, chcia wiedzie, gdzie si podziaa Yvonne Ander. Jeszcze na peronie skontaktowa si z Ann-Britt Hglund. Zapewnia, e gdyby Yvonne Ander wrcia do Yollsj, bd w penej gotowoci. Jej mieszkanie w Ystadzie byo pod obserwacj. Mimo to Wallander mia wtpliwoci. Nie sdzi, eby si tam pojawia. Wie, e depcz jej po pitach i e si nie poddadz, dopki jej nie zapi. Gdzie mogaby si podzia? Bezplanowa ucieczka? Nie wyklucza tej moliwoci, ale nie traktowa jej powanie. Yvonne Ander wszystko planowaa. Poprosi Ann459 -Britt Hglund, eby spytaia Katarin Taxell, czy Yvonne Ander nie ma jakiego dodatkowego miejsca schronienia. - Wydaje mi si, e ona zawsze ma co w odwodzie -powiedzia. - Moga o tym wspomnie Katarinie. - Moe zatrzyma si u Katariny?

- Zadzwo do Bircha. Niech to sprawdzi. - Ma klucze do jej mieszkania. Wiem to od Katariny. Radiowz wskaza Wallanderowi drog do szpitala. Hans-son, z opuchnit moszn, mia zosta na obserwacji. Mar-tinsson nie odzyska przytomnoci. - Ma wstrznienie mzgu - powiedzia lekarz. - Kto zada mu silny cios. - Owszem - odpar Wallander. - Kobieta. Wyszed ze szpitala. Gdzie ona jest? Co nie dawao mu spokoju. Ale tak! Nyberg bardzo wyranie podkreli, e odcisk kciuka pojawi si na porczy ptasiej wiey po fakcie. Kto wie, czy Yvonne Ander od czasu do czasu - tak jak on - nie szukaa samotnoci? Takiego miejsca, w ktrym mogaby dokona pewnego podsumowania i podj decyzj? Tak starannie wszystko zaplanowaa, jej harmonogram leg w gruzach... Nie zaszkodzi sprawdzi. Wiedzia, e wstp na posesj jest surowo wzbroniony, ale poniewa Hansson zada posikw, zakada, e nadzoruj j dorywczo patrole samochodowe. Poza tym mg tam dotrze inn drog. Wallander poegna si z policjantami, ktrzy nadal nie rozumieli, co zaszo na dworcu, obieca, e w cigu najbliszego tygodnia o wszystkim si dowiedz, chodzio tylko o rutynowe zatrzymanie, ktre spezo na niczym, ale nic wielkiego si nie stao, a koledzy, ktrzy musz zosta w szpitalu, niedugo bd na nogach. Wsiad do samochodu i zadzwoni do Ann-Britt Hglund. Niczego nie tumaczc, powiedzia, e maj si spotka przy bocznej drodze prowadzcej do posesji Holgera Erikssona. 460 Wallander dotar do Ldinge po dziesitej. Ann-Britt Hglund czekaa przy samochodzie. Ostatni odcinek przejechali jego samochodem. Zaparkowa sto metrw od posesji. Cay czas milcza. Popatrzya na niego pytajco. - Mog si myli - przyzna - ale by moe ona wrci na ptasi wie. Przypomnia jej o tym, co powiedzia Nyberg o odcisku kciuka. - Co Yvonne Ander miaaby tu robi? - Nie wiem. Jest cigana. Musi co postanowi. Ledwie wysiedli z samochodu, trafili w objcia silnego wiatru. - Znalelimy szpitalne ubranie - powiedziaa - i slipy. Moemy przyj, e Gsta Runfeldt by przetrzymywany w Yollsj. Co robimy, jeli si okae, e Yvonne Ander jest na wiey? - Zdejmujemy. Obejd pagrek, a ty pjdziesz ciek. Tym razem bdziemy mie bro na wierzchu. - Wtpi, eby tu przysza - powiedziaa Ann-Britt Hglund. Wallander milcza. W duchu przyzna jej racj. Zatrzymali si na podwrzu. Tamy wytyczajce miejsce poszukiwa Kristy Haberman zerwa wiatr. Ptasia wiea ostro odcinaa si na tle jesiennego nieba. - Poczekajmy - powiedzia Wallander. - Powinna by lada moment. - Ogosilimy alarm w Skanii. - Jeli jej nie znajdziemy, bdzie cigana w caym kraju. - Czym si kieruje? - Chyba tylko ona zna odpowied. Kto wie, czy nie bya maltretowana? Myl, e jest bardzo samotna, l e upatruje sensu ycia w zabijaniu w imieniu innych. - No prosz, szukalimy najemnika, a teraz czekamy na kierownika pocigu. - Z tym najemnikiem moe nie do koca przesadzilimy. Owszem, to kobieta i nie robi tego dla pienidzy, ale jest co, co przypomina o naszych wstpnych zaoeniach. 461 - Katarina Taxell poznaa j za porednictwem grupy kobiet, ktre spotykay si w Yollsj. Ale po raz pierwszy zetkny si w pocigu. Miae racj. Yvonne Ander zapytaa Katarin

Taxell o siniak na skroni. Przejrzaa j. Pobi j Eugen Blomberg. Potwierdzia, e Yvonne Ander wczeniej pracowaa w szpitalu i w pogotowiu. Tam si napatrzya na wiele maltretowanych kobiet. Potem nawizywaa z nimi kontakt i zapraszaa do Yollsj. Byo to co w rodzaju nieformalnej grupy kryzysowej. Poznaa nazwiska mczyzn, ktrzy si nad nimi zncali. Nagle co si wydarzyo. Katarina Taxell potwierdzia, e to Yvonne Ander odwiedzia j w szpitalu. Za drugim razem podaa jej nazwisko ojca dziecka. By nim Eugen Blomberg. - Tym samym podpisa na siebie wyrok mierci. Myl, e dugo si do tego przygotowywaa. Musiao si sta co takiego, co uruchomio t lawin. Nie wiemy, co. - A czy ona to wie? - Chyba tak. Jeli nie jest szalona. Czekali. Wiatr pojawia si falami. Pod zagrod podjecha radiowz. Wallander poprosi, eby przez jaki czas si tu nie pokazywali. Nie poda powodu, ale by stanowczy. Za kwadrans jedenasta Wallander delikatnie dotkn ramienia Ann-Britt Hglund. - Jest - szepn. Na pagrku kto sta. To nie mg by nikt inny jak Yvonne Ander. Rozejrzaa si i zacza wchodzi na wie. - Dotr tam za dwadziecia minut - powiedzia Wallander. - Wtedy moesz rusza. - A co bdzie, jeli mnie zaatakuje? Musz strzela. - Nie dopuszcz do tego. Pobieg do samochodu i pomkn drog prowadzc do pagrka. Nie mia odwagi dojecha do koca. Ostatni odcinek pokona pieszo. Zadysza si od szybkiego marszu. Zajo mu to wicej czasu, ni myla. Na drodze sta czarny golf. W kieszeni kurtki odezwaa si komrka. Zatrzyma si. To moga by Ann-Britt Hglund. 462 - Gdzie jeste? - zapyta Svedberg. - Co si, do nolery, dzieje? - Nie mog teraz rozmawia. Jestemy na posesji Hlgera Erikssona. Byoby dobrze, gdyby tu z kim przyJecna. Na przykad z Hamrenem. - Mam spraw. Hansson zadzwoni z Hassleholmu- Obaj z Martinssonem czuj si lepiej. Martinsson odzysk^ Przy-tomno. Hansson chcia wiedzie, czy zaopiekow^6^ si jego pistoletem. - Jego pistoletem? - Bo on go nie ma. - Ja te nie mam. - Chyba nie zosta na peronie? W tym momencie Wallander zrozumia. Zobaczy' to przed sob bardzo wyranie. Yvonne Ander chwycia Hans-sona za kurtk, uderzya kolanem w krocze i szybko sie-nim pochylia. Wtedy wanie zabraa pistolet. - Jasna cholera! - krzykn Wallander. Zanim Svedberg zdy cokolwiek powiedzie, si i wsun komrk do kieszeni. Narazi Ann-Britt Hlund na miertelne niebezpieczestwo. Kobieta na wieY miaa bro. Bieg. Serce walio mu jak motem. Popatrzy na Learek. Ann-Britt Hglund ju jest na ciece. Zatrzyma si \ wybra numer jej komrki. Cisza. Przypuszczalnie zostawia telefon w samochodzie. Ruszy dalej. Musi tam dotrze pie^wszyStrach doda mu skrzyde. By u podna pagr)43- Ann-Britt Hglund pewnie dosza do rowu. Id powoli, pPmyla. Przewr si, polizgnij, cokolwiek. Nie spiesz si. wyci3n bro i, potykajc si, dotar do ptasiej wiey. Zobaczy' Ann-

-Britt Hglund. Zbliaa si z broni w rku. Yvonn^ Ander jeszcze go nie zauwaya. Wrzasn do Ann-Britt I^olund, eby uciekaa, bo kobieta jest uzbrojona, i wycelowa Plstolet w plecy stojcej na wiey Yvonne Ander. W tym momencie gruchn strza. Ann-Britt Flund drgna i osuna si na ziemi. Wallander mia w'razenie, 463 jakby go kto przeszy mieczem. Wpatrywa si w nieruchome ciao. Podejrzewa, e kobieta szybko si odwrcia. Uskoczy i zacz do niej strzela. Trafi za trzecim razem. Wypucia bro Hanssona. Wallander pobieg co si do Ann--Britt Hglund, zsun si do rowu i wygramoli po drugiej stronie. Leaa na plecach. Pomyla, e nie yje. Zgina trafiona z pistoletu Hanssona i to bya jego wina. Nie widzia innego wyjcia, jak si zastrzeli. Tam gdzie sta, kilka metrw od niej. Nagle zauway, e si poruszya. Klkn przy niej. Przd kurtki by we krwi. Bardzo blada, wpatrywaa si w niego wylknionym wzrokiem. - Bdzie dobrze - powiedzia. - Bdzie dobrze. - Miaa bro - wyszeptaa. - Dlaczego o tym nie wiedzielimy? Wallander paka. Pniej bdzie pamita, e czekajc na karetk, modli si do Boga, w ktrego waciwie nie wierzy. Jak we mgle widzia Svedberga i Hamrena. Ann-Britt Hglund zabrano na noszach. On siedzia w glinie. Brudny, samotny, zrozpaczony. Prbowali go podnie, ale bez skutku. Fotograf, ktry jecha ladem karetki, zrobi mu zdjcie. Tylko jedno, bo przegoni go rozjuszony Svedberg. Dziki naciskom Lisy Holgersson nigdy nie zostao opublikowane. Svedberg i Hamren znieli Yvonne Ander z wiey. Wallander trafi j w udo. Silnie krwawia, ale jej yciu nic nie zagraao. Zabraa j karetka. Svedbergowi i Hamrenowi udao si w kocu dwign Wallandera i zaprowadzi pod dom. Wtedy nadszed pierwszy raport z ystadzkiego szpitala. Ann-Britt Hglund zostaa trafiona w brzuch. Rana bya powana. Stan pacjentki krytyczny. Svedberg podwiz Wallandera do samochodu, cho wcale nie by pewien, czy powinien mu na to pozwoli. Ale Wallander uwaa, e nie ma powodw do obaw. Pojecha prosto do szpitala i czeka na korytarzu na kolejne wiado464 moci o Ann-Britt Hoglund. Nie mia czasu si umy. Dopiero po kilku godzinach, kiedy lekarze zapewnili go, e jej stan jest stabilny, wyszed ze szpitala. Nagle po prostu go nie byo. Znikn. Svedberg si zaniepokoi. Poniewa zna Wallandera, domyli si, e chcia by sam. Wallander opuci szpital tu przed pnoc. Wiatr nie ustpowa, zapowiadaa si zimna noc. Wsiad do samochodu i pojecha na cmentarz. Odszuka w ciemnociach grb ojca. W gowie czu kompletn pustk. Koo pierwszej by w domu, dugo rozmawia z Bajb przez telefon, po czym si rozebra i wszed do wanny. Potem si ubra i pojecha do szpitala. Kilka minut po trzeciej wszed do pokoju, gdzie leaa Yvonne Ander. Bya pod cisym nadzorem. Spaa. Patrzy na jej twarz. Po chwili odszed bez sowa. Godzin pniej by z powrotem. O wicie przysza Lisa Holgersson. Skontaktowali si z mem Ann-Britt Hoglund. Jeszcze dzisiaj przyleci na Kastrup z Dubaju. Nikt nie wiedzia, czy Wallander rozumia, co si do niego mwi. Nieruchomo tkwi na krzele albo sta przy oknie. Kiedy pielgniarka chciaa mu przynie kaw, wybuchn paczem i zamkn si w toalecie. Wikszo czasu przesiedzia na krzele, wpatrujc si w donie.

Kiedy m Ann-Britt Hoglund ldowa na Kastrup, lekarz przekaza wiadomo, na ktr wszyscy czekali. Bdzie ya. Przypuszczalnie wrci do peni si. Miaa szczcie. Ale czeka j dugi okres rekonwalescencji. Wallander wysucha lekarza na stojco, jakby odczytywano mu wyrok. Potem wyszed i rozpyn si na wietrze. W poniedziaek 24 padziernika Yvonne Ander aresztowano za morderstwa. Bya nadal w szpitalu. Do nikogo nie odezwaa si ani sowem, nawet do przydzielonego adwoka465 ta. Wallanderowi nie udao si jej przesucha. Patrzya na niego i milczaa. Wychodzc, odwrci si w drzwiach i powiedzia, e Ann-Britt Hglund wyzdrowieje. Mia wraenie, e przyja to z ulg, ba, z radoci. Martinsson by na zwolnieniu lekarskim z powodu wstrznienia mzgu. Hansson wrci do pracy, ale przez kilka tygodni mia kopoty z chodzeniem i siedzeniem. Prbowali zrozumie, co si waciwie stao. Nie udao im si znale niezbitego dowodu, e na polu Holgera Eriks-sona wykopali szcztki Kristy Haberman. Co dziwne, brakowao jednej piszczeli. Nic nie przemawiao za tym, e mg to by kto inny, ale nie potrafili tego udowodni. Wiedzieli swoje. Pknicie czaszki dostarczyo im informacji, w jaki sposb Holger Eriksson pozbawi j ycia przeszo dwadziecia pi lat temu. Inne wydarzenia si wyklaroway, cho nie zawsze do koca. Na przykad, czy Gsta Runfeldt zabi swoj on, czy by to nieszczliwy wypadek? Tylko Yvonne Ander moga udzieli odpowiedzi, ale nadal milczaa. Przeledzili jej ycie i jedynie po czci udao im si dociec, kim bya i dlaczego tak postpowaa. Pewnego popoudnia Wallander na zakoczenie dugiego zebrania podzieli si z kolegami pewn refleksj, ktra nie dawaa mu spokoju. - Po raz pierwszy zetknem si z kim, kto jest mdry i szalony zarazem. Nie wyjani, co ma na myli. Ale nikt nie wtpi, e by o tym gboko przekonany. Wallander codziennie odwiedza w szpitalu Ann-Britt Hglund. Nie umia si wyzby poczucia winy. Nie pomagay perswazje kolegw. Uzna, e ponosi odpowiedzialno za to, co si stao. Koniec kropka. Musi z tym y. Yvonne Ander milczaa. Ktrego wieczora Wallander ponownie zasiad do lektury jej korespondencji z matk. 466 Dzie pniej odwiedzi j w areszcie. Wtedy zacza mwi. By 3 listopada 1994 roku. Tego dnia rano okolice Ystadu ci mrz. Skania 4-5 grudnia 1994 Epilog Po poudniu 4 grudnia Kurt Wallander rozmawia z Yvonne Ander po raz ostatni. Nie wiedzia, e ostatni, mimo e si nie umwili na kolejne spotkanie. 4 grudnia osignli prowizoryczny koniec. Nagle nie byo nic do dodania. Nic, o co mgby zapyta. Dopiero wtedy to dugie i skomplikowane ledztwo powoli przestao zaprzta jego wiadomo. Mimo e ujli j przeszo miesic temu, nadal tym y. Nigdy dotd w swojej wieloletniej policyjnej karierze nie czu tak silnej potrzeby zrozumienia sprawcy. Przestpstwa stanowiy jedynie powierzchni, ktra czsto bya cile zespolona z gbsz warstw. Ale zdarzao si, e pod powierzchni kryy si przepaci. Tak byo w wypadku Yvonne Ander. Ledwie Wallander przebi si przez powierzchni, stawa nad przepaci. Zdecydowa, e musi si owiza symboliczn lin i powoli opuszcza w d, nie wiedzc, co tam znajdzie.

Najpierw trzeba byo przeama jej milczenie. Udao mu si po ponownej lekturze jej korespondencji z matk, ktr pieczoowicie przechowywaa. Wiedziony intuicj, czu, e w ten sposb do niej dotrze. Nie pomyli si. Stao si to 3 listopada, przeszo miesic temu. Cigle si zadrcza z powodu Ann-Britt Hglund. Wiedzia, e wyzdrowieje i zostanie jej jedynie blizna na brzuchu, ale nie opuszczao go dojmu468 jce poczucie winy. Najwiksze wsparcie przyniosa mu Lin-da. Mimo braku czasu przyjechaa do Ystadu i zaja si nim. Powtarzaa z uporem, e niczemu nie jest winien, e to wycznie nieszczliwy zbieg okolicznoci. Dziki niej zdoa jako przey pierwsze najkoszmarniejsze tygodnie listopada. Nie liczc wysiku, jaki wkada w to, eby si trzyma, cay swj czas powica Yvonne Ander. Gdyby los tak chcia, moga zabi AnnBritt Hglund. Tylko na pocztku, powodowany agresj, mia ochot j uderzy. Potem wzia gr ch zrozumienia, kim ona jest. W kocu przeama jej milczenie. Zacza mwi. Owiza si lin. Co znalaz na dnie przepaci? Dugo nie by pewien, czy mimo wszystko nie jest szalona, czy nie sucha osoby zaburzonej, o chorobliwej fantazji. Nie ufa wasnym ocenom, nie potrafi si wyzby podejrzliwoci, ale cay czas towarzyszyo mu uczucie, e ona mwi prawd. W poowie listopada jego wyobraenia zatoczyy koo. Kiedy wrci do punktu wyjcia, mia wraenie, e patrzy na wszystko nowymi oczami. Ju nie wtpi, e Yvonne Ander mwi prawd. Mao tego, naleaa do wskiego grona osb, ktre nigdy nie kami. Przeczyta listy od jej matki. W ostatniej kupce znalaz dziwn wiadomo od algierskiej policjantki, Franoise Ber-trand. Pocztkowo nie mia pojcia, o co chodzi. Bya doczona do niedokoczonych listw matki, ktre pisaa rok temu w Algierii. Frangoise Bertrand przesaa je Yvonne Ander w sierpniu 1993 roku. Wiele nocnych godzin si nad tym zastanawia, a w kocu zrozumia. Matka Yvonne Ander, Anna Ander, zostaa zamordowana wskutek tragicznego zbiegu okolicznoci i algierska policja postanowia to zatuszowa. Pewnie ze wzgldw politycznych i z powodu dziaajcych w kraju bojwek terrorystycznych, ale nie by w stanie tego oceni. W kadym razie Franoise Bertrand w najwikszej tajemnicy opisaa to wydarzenie. Poniewa Yvonne Ander cigle milczaa, opowiedzia o tym Lisie Holgersson. Lisa Hol-gersson skontaktowaa si z Wydziaem Gwnym Policji 469 Kryminalnej. Wallander przesta si tym chwilowo zajmowa. Potem przeczyta wszystkie listy po raz drugi. Wallander spotyka si z Yvonne Ander w areszcie. Powoli zacza sobie zdawa spraw, e jej nie przeladuje. Rni si od innych mczyzn, by zatopiony w sobie, chyba le spa i drczy go niepokj. Po raz pierwszy uznaa, e naprawd moe zaufa mczynie. O czym mu zreszt powiedziaa podczas jednego z ich ostatnich spotka. Nigdy go o to nie spytaa, ale wydawao si jej, e zna odpowied. Chyba nigdy nie uderzy} kobiety. A jeli nawet, to pewnie nie wicej ni jeden jedyny raz. 3 listopada zaczo si schodzenie w d. Tego dnia Ann--Britt Hoglund pomylnie przesza trzeci, przedostatni operacj. W listopadzie Wallander wprowadzi pewien zwyczaj. Po rozmowach z Yvonne Ander jecha do szpitala i opowiada Ann-Britt Hoglund o Yvonne Ander. Potrzebowa rozmwcy, ktry pomgby mu coraz niej opuszcza si w przepa. Nigdy nie zostawa dugo. Na pocztek spyta Yvonne Ander o Algieri. Co si tam stao? Kim jest Francoise Bertrand? Do pokoju, w ktrym siedzieli naprzeciwko siebie przy stole, wpadao blade wiato. Gdzie grao radio i pracowaa wiertarka. Nie zrozumia jej pierwszych sw. Zabrzmiay jak grzmot przeszywajcy milczenie. Sucha tylko barwy gosu, ktr do tej pory wycznie sobie wyobraa.

Potem zacz sucha tego, co miaa do powiedzenia. Rzadko robi zapiski, nie korzysta z magnetofonu. - Gdzie jest czowiek, ktry zabi moj matk. Kto go szuka? - Nie ja. Prosz opowiedzie, co si wydarzyo. Jeli szwedzki obywatel zosta zamordowany za granic, mamy obowizek zareagowa. Nie wspomnia o rozmowie sprzed paru dni z Lisa Hol-gersson. Ju to sprawdzano. 470 - Nikt nie wie, kto j zamordowa - kontynuowaa. -Pada ofiar absurdalnego przypadku. Zabjcy jej nie znali. Ale to im w niczym nie przeszkadzao. Uznali, e mog zabi kogokolwiek. Nawet niewinn kobiet, ktr dopiero na stare lata byo sta na podre, wczeniej moga tylko o nich marzy. Wyczu w jej sowach gorycz gniew. Nie prbowaa tego ukrywa. - Dlaczego zatrzymaa si u zakonnic? - spyta. Podniosa gow i spojrzaa mu prosto w oczy. - Jakim prawem czyta pan moje listy? - Poniewa s wasnoci kogo, kto dokona kilku brutalnych morderstw. W innej sytuacji oczywicie bym ich nie czyta. Spucia wzrok. - Dlaczego zatrzymaa si u zakonnic? - powtrzy Wal-lander. - Nie miaa duo pienidzy. Szukaa tanich noclegw. Nie moga wiedzie, e przypaci to yciem. - To si wydarzyo przeszo rok temu. Jak pani zareagowaa na ten list? - Nie miaam ju adnego powodu, eby duej czeka. Czym mogabym wytumaczy swoj bezczynno, skoro nikt si nie przejmuje. - Czym si nie przejmuje? Milczaa. - Czeka na co? - zapyta. - eby ich zabi - odpowiedziaa, nie patrzc na niego. - Kogo? - Tych, ktrzy mimo tego, co zrobili, byli na wolnoci. A wic mia racje. List od Francoise Bertrand sta si czym w rodzaju zapalnika. Cay czas nosia si z myl o zemcie. Ale potrafia nad tym zapanowa. Potem tamy puciy. I wzia sprawy w swoje rce. 471 Waciwie co podobnego stao si w Ldinge. Ona bya jednoosobow gwardi obywatelsk. Postawia si ponad prawem i wymierzaa sprawiedliwo. - Czy chciaa pani wymierza sprawiedliwo? - spyta. - Czy chciaa pani kara tych, ktrzy nigdy nie trafili przed sd? - Kto szuka czowieka, ktry zabi moj matk? No, kto? I znowu pogrya si w milczeniu. Wallander cofn si mylami do pocztkw. W kilka miesicy po otrzymaniu wiadomoci z Algierii wamaa si do domu Holgera Erikssona. To by pierwszy krok. Kiedy j o to spyta, nie zdziwia si. Bya pewna, e o tym wiedzia. - Syszaam, e ten handlarz samochodw zabi Krist Haberman. - Gdzie to pani syszaa? - Powiedziaa mi pewna Polka, ktra leaa w szpitalu w Malm. Dawno temu. - Pracowaa pani wtedy w szpitalu? - Pracowaam w rnych okresach. Czsto rozmawiaam z maltretowanymi kobietami. Jej przyjacika znaa Krist Haberman. - Dlaczego wamaa si pani do domu Holgera Erikssona? - eby udowodni samej sobie, e to jest moliwe. Poza tym szukaam ladw Kristy Haberman.

- Dlaczego wbia pani pale? Dlaczego podpiowaa pani kadk? Czy znajoma Kristy Haberman podejrzewaa, e zakopa jej zwoki koo rowu? Nie odpowiedziaa. Ale Wallander wiedzia swoje. On i koledzy byli na waciwym tropie, mimo e nie do koca to sobie uwiadamiali. Yvonne Ander pozbawiaa ycia swoje ofiary z msk brutalnoci. Podczas piciu lub szeciu spotka Wallander metodycznie wypytywa o okolicznoci trzech zabjstw, o niejasne dotd szczegy i powizania. Nadal nie korzysta z magnetofonu. Po kadym przesuchaniu siada w samochodzie i robi notatki z pamici. Jedn kopi dostawa Per Akeson, ktry 472 przygotowywa akt oskarenia, majcy doprowadzi do trzykrotnego wyroku skazujcego. Wallander czu, e cigle skrobie powierzchni. Schodzenie w d jeszcze si nie zaczo. Zebrany materia dowodowy wystarcza, eby j posa do wizienia, ale eby dotrze do prawdy, musia sign dna przepaci. Oczywicie miaa zosta poddana badaniom psychiatrycznym. Wallander wiedzia, e to nieuniknione, ale zaleao mu na ich przesuniciu. Nikt si nie sprzeciwi. Rozumieli, e jeli co zmci jej spokj, przypuszczalnie znowu zatopi si w milczeniu. Tylko z nim bya gotowa rozmawia. Posuwali si naprzd, krok po kroku, dzie po dniu. Poza murami aresztu dojrzewaa jesie i powoli zbliaa si zima. Wallander nie dowiedzia si, dlaczego Holger Eriksson pojecha po Krist Haberman do Svenstaviku, po czym niemal natychmiast j zabi. Moe nie dosta tego, czego chcia, moe ktnia przerodzia si w przemoc. Potem zajli si Gst Runfeldtem. Bya przekonana, e utopi on w Stangsjn. Nawet jeli tego nie zrobi, zasuy na taki los. Bi j tak dotkliwie, e pragna tylko mierci. Ann-Britt Hglund susznie podejrzewaa, e Gsta Runfeldt zosta zaatakowany w kwiaciarni. Yvonne Ander, wiedzc o jego podry do Nairobi, zwabia go tam pod pretekstem kupna kwiatw na przyjcie, ktre miao si odby nastpnego dnia rano. Uderzya go, na pododze rzeczywicie bya krew Gsty Runfeldta. Zbita szyba miaa skierowa uwag policji na wamanie. Do tego momentu Wallander stara si j zrozumie i panowa nad swoimi emocjami. Ale kiedy zacza opowiada, co byo dalej, wszystko w nim pko. Rozebraa Gst Runfeldta do bielizny, zwizaa go i wsuna do pieca. Kiedy nie mg ju duej kontrolowa swoich potrzeb fizjologicznych, zdja mu slipy i podoya cerat. Potem wywioza go do lasu. Osabionego, przywizaa do drzewa i udusia. 473 ii Wtedy Wallander zobaczy w niej potwora. Nie miao znaczenia, czy jest mczyzn, czy kobiet. Cieszy si, e udao im si j powstrzyma, zanim zdya zamordowa Tor Grundena i wszystkich pozostaych z tej makabrycznej listy. I to by jej jedyny bd. Nie spalia notatnika, w ktrym robia zapiski na brudno, eby je nastpnie wprowadzi do gwnego kajetu, ktry przechowywaa w Yollsj. Przyznaa si do tego bdu. Nie potrafia zrozumie, jak to si mogo sta. Wallander zastanawia si pniej, czy przypadkiem nie chciaa, eby istnia jaki lad. Moe w gbi duszy pragna, eby kto j powstrzyma przed kontynuowaniem tego procederu. Ale nie by pewien. Raz mu si wydawao tak, a raz inaczej. O Eugenie Blombergu nie miaa duo do powiedzenia. Przemieszaa kartki, trafia na t z krzyykiem. Przypadek zdecydowa, kto bdzie nastpny. Tak jak przypadek przesdzi o mierci jej matki. Zazwyczaj Wallander pozwala jej si wypowiada swobodnie, tylko czasem zadawa pomocnicze pytania, ale w tym miejscu przerwa. - Postpia pani tak samo jak zabjcy pani matki - powiedzia. - Zdaa si pani na przypadek.

- Tego nie mona porwna. Wszyscy mczyni na mojej licie zasuyli na swj los. Daam im czas tymi kartkami. Przeduyam im ycie. Z odraz pomyla, e na swj ponury sposb ma racj, e jest w tym co z prawdy, jej prawdy, bardzo szczeglnej i trudnej do podwaenia. Przegldajc swoje przepisane notatki, doszed do wniosku, e w jej opowieci, nadal niepenej, kryje si szczere wyznanie. Czy powiody si jego zamiary? Pniej bardzo lakonicznie mwi o Yvonne Ander. Najczciej odsya do notatek. Oczywicie nie byy kompletne. Sekretarka, ktra je przepisywaa, skarya si kolegom, e nie wszystko moe odczyta. 474 Uoyy si w swoisty testament Yvonne Ander, Ckpowie o ludzkim losie naznaczonym strasznymi dowiad^zenjamj w dziecistwie. Wallander nie mg si opdzi od tnyli, e czasy, w jakich jemu i Yvonne Ander przyszo y5, zdornj_ nowaio jedno pytanie: Co my robimy z naszymi dziemi? Jej matka stale bya bita przez ojczyma, ktry zastpi: jej Ojca ojciec za zblad w jej pamici, jak wyblaka, bezosobowa fotografia. Co gorsza, ojczym zmusi matk do aborcji, Yvonne Ander nigdy nie poznaa swojej siostry. Oczywicie nie wiedziaa, czy to siostra, czy brat; dla niej to bya siostra> ktr wbrew woli matki brutalnie usunito pewnej nocy na p^ cztku lat pidziesitych. Zapamitaa t noc jak; krwawe pieko. Kiedy opowiadaa o tym Wallanderowi, p>odniosa gow i spojrzaa mu w oczy. Matka leaa na kuchennym stole zasanym przecieradem, pochyla si nad tij pijany lekarz, ojczym, przypuszczalnie te pijany, siedzia w pjwm-_ cy. Odebrano jej siostr, widziaa przed sob tylko Ciemno, w ktrej za kadym rogiem czaili si groni Mczyni, uosobienie przemocy. Zamkna te wspomnienia w sekretnym zakarnariju serca Zdobya wyksztacenie, zostaa pielgniark, al^ zawsze nosia w sobie niejasne przekonanie, e kiedy powinna pomci siostr, ktrej nie moga mie, i matk, ktrej nie pozwolono jej urodzi. Suchaa wyzna maltretowanych kobiet, szukaa martwych kobiet na gliniastych skaskich polach i w smalandzkich jeziorach, ukadaa ptely, wpisywaa nazwiska do zeszytu, bawia si kartkami Papieru. A potem jej matka zostaa zamordowana. Opisaa to Wallanderowi niemal poetycko. - Poczuam agodn fal przypywu - powiedzia}a _ jyjic wicej. Uznaam, e ju czas. Min rok. Obmylaam plany, ulepszaam harmonogram, ktry podtrzymywa mnie przy yciu. W kocu nocami zaczam kopa rw. Nocami zacza kopa rw. Moe wanie to zdanie najcelniej oddawao odczucia Wallandera, jakie wynosi z rozmw z Yvonne Ander tej jesieni. 415 Obraz czasw, w ktrych y. Jaki rw on kopa? Nie dowiedzia si, dlaczego w poowie lat osiemdziesitych nagle zmienia zawd i podja prac w pocigu. Rozumia, e harmonogram by jej liturgi, porzdkowa jej wiat, dyscyplinowa. Nie widzia jednak powodu, by tego docieka. Pocig sta si jej yciem. Moe jedynym, moe ostatnim. Czy miaa poczucie winy? Per Akeson wielokrotnie zadawa mu to pytanie. Lisa Holgersson rzadziej, a koledzy prawie wcale. Z wyjtkiem Ann-Britt Hglund, ktra wrcz domagaa si odpowiedzi. Wallander przyzna, e nie wie. - Yvonne Ander przypomina nacignit spryn - powiedzia. - Nie umiem tego lepiej wyrazi.

4 grudnia Wallander nie mia ju wicej pyta, Yvonne Ander nie miaa nic wicej do dodania. Zeznanie byo gotowe. Wallander sign dna przepaci. Wystarczyo szarpn za niewidzialn lin i wrci na powierzchni. Teraz mogy si zacz badania psychiatryczne. Adwokat, wszc sensacj, ju zaciera rce, tylko Wallander przeczuwa, co bdzie dalej. Yvonne Ander zamilknie. Na koniec, powodowany ciekawoci, zapyta j o dwa drobiazgi. - Kiedy Katarina Taxell zadzwonia do matki z Yollsj, co dudnio - powiedzia. - Nie udao nam si rozpozna tego dwiku. Spojrzaa na niego zdziwiona. Po chwili na jej twarzy po raz pierwszy pojawi si umiech. - Ssiadowi popsu si traktor na polu. Wali motkiem, eby co obluzowa w podwoziu. Czy to naprawd byo sycha? Wallander przytakn. - Wydaje mi si, e si raz spotkalimy - powiedzia. -W pocigu. Skina gow. 476 - Za Almhultem spytaem pani, kiedy bdziemy w Malino. - Od razu pana poznaam. Pana zdjcia byy latem w gazetach. - Czy nie pomylaa pani, e jestemy na pani tropie? - Nie. Dlaczego miaabym tak pomyle? - Policjant z Ystadu wsiada do pocigu w Almhulcie. Co tam robi? Czy nie pojecha sprawdzi, jak zmara ona Gsty Runfeldta? Pokrcia gow. - Nigdy o tym nie pomylaam. Ale, naturalnie, powinnam bya. Wallander wsta, wymrucza sowa poegnania wyszed. Po poudniu jak zwykle by w szpitalu. Ann-Britt Hglund spaa. Leaa na sali pooperacyjnej. Wallander uzyska pokrzepiajce informacje od sympatycznego lekarza. Wszystko poszo dobrze. Za p roku bdzie moga wrci do pracy. Opuci szpital kilka minut po pitej. Byo ju ciemno, minus dwa stopnie, bezwietrznie. Pojecha na cmentarz. Zwide kwiaty na grobie ojca przymarzy do ziemi. Niespena trzy miesice temu byli w Rzymie. Wspomina t podr. Zastanawia si, o czym ojciec myla, udajc si na samotny nocny spacer do Schodw Hiszpaskich i fontanny, l dlaczego tak byszczay mu oczy. Mia wraenie, e Yvonne Ander i jego ojciec stoj na przeciwlegych brzegach rzeki i machaj do siebie doni. Mimo e nic ich nie czyo. A moe czyo? Ciekawe, co on mia z ni wsplnego. Oczywicie nie zna odpowiedzi. Tego wieczora przy grobie ojca skoczyo si ledztwo. Musia tylko co przeczyta i podpisa. Sprawa bya wyjaniona, zamknita. Badania psychiatryczne wyka pen poczytalno Yvonne Ander. Jeli w ogle lekarzom uda si cokolwiek z niej wydoby. Potem zostanie skazana i przewieziona do Hinseberga. Bdzie wszczte dochodzenie w sprawie mierci jej matki w Algierii. Ale to ju go nie dotyczy. 477 W nocy z 4 na 5 grudnia spa bardzo le. Rano postanowi obejrze dom na pnocnych obrzeach Ystadu. Poza tym chcia pojecha do Sjbo, gdzie mieli na sprzeda pewn liczb labradorw. 7 grudnia wybiera si do Sztokholmu, eby dzie pniej powiedzie kilka sw o swoim zawodzie w szkole policyjnej. Nie mia pojcia, czemu si zgodzi, kiedy Lisa Holgersson znowu go o to nagabna. Lec w ku, zastanawia si, o czym, do cholery, ma mwi i dlaczego udao si jej go przekona. Ale przede wszystkim myla o Bajbie. Kilka razy wstawa, szed do kuchni i wpatrywa si w rozhutan latarni za oknem.

Zaraz po powrocie z Rzymu, pod koniec wrzenia, uzgodnili, e przyjedzie nie pniej ni w listopadzie. Mieli si powanie zastanowi nad jej przeprowadzk do Szwecji. Okazao si, e nagle co jej wypado, raz, potem drugi. Oczywicie byy ku temu znakomite powody. Nie teraz, jeszcze nie. Wallander jej wierzy, ale nie do koca. Czyby co si midzy nimi popsuo, co, czego nie zauway? Bo nie chcia? Tak czy inaczej, teraz miaa przyjecha. 8 grudnia spotkaj si w Sztokholmie. Przywita j na Arlandzie zaraz po wykadzie w szkole policyjnej. Wieczorem zobacz si z Lin-d i nastpnego dnia pojad do Skanii. Nie wiedzia, jak dugo zostanie. Ale tym razem powanie porozmawiaj o przyszoci, a nie tylko o tym, kiedy si znowu spotkaj. Noc z 4 na 5 grudnia to bya duga noc. Ocieplio si. Ale meteorolodzy zapowiadali nieg. Wallander snu si jak pokutujca dusza midzy kiem a kuchennym oknem. Od czasu do czasu siada przy stole, eby naszkicowa co w rodzaju wstpu do tego, o czym mia mwi w Sztokholmie. Daremny trud. Cay czas jego wiadomo zaprztaa Yvonne Ander i historia jej ycia. Do tego stopnia, e Bajba zesza na drugi plan. Bardzo rzadko myla o ojcu. By ju bardzo daleko. Wallander apa si na tym, e nie pamita wszystkich szczeg478 w jego pooranej zmarszczkami twarzy. Wtedy wpatrywa si w jego zdjcie, eby wspomnienia nie rozpyny si na dobre. W listopadzie odwiedza wieczorami Gertrud. Dom w Lderupie wydawa si pusty. Atelier zimne i odpychajce. Gertruda sprawiaa wraenie opanowanej. I samotnej. Jakby si pogodzia z tym, e umar starszy czowiek i e naga mier bya dla niego lepsza ni powolne ganiecie spowodowane chorob, ktra stopniowo pozbawiaaby go wiadomoci. Moe zasn na kilka godzin o wicie, a moe w ogle nie zmruy oka. W kadym razie o sidmej ju by ubrany. O wp do smej pojecha do komendy. Silnik podejrzanie si dawi. Tego dnia panowa wyjtkowy spokj. Martinsson by przezibiony, Svedberg niechtnie podj si jakiego subowego zadania w Malm. Korytarz zia pustk. Wallander usiad w swoim pokoju i czyta notatki z ostatniej rozmowy z Yvonne Ander. Na biurku lea protok przesuchania Tor Grundena, ktrego postanowia wepchn pod pocig na dworcu w Hassleholmie. Nie rni si od pozostaych mczyzn z jej makabrycznej listy mierci. Tor Grunden, urzdnik bankowy, odby nawet swego czasu kar za bicie kobiet. Przesuchujcy go Hansson dobitnie mu uwiadomi, jak niewiele brakowao, by zosta rozszarpany na strzpy przez nadjedajcy pocig. Wallander zauway, e wrd kolegw istnieje zrozumienie dla postpkw Yvonne Ander. By zaskoczony. Przecie strzelaa do Ann-Britt Hoglund. Napadaa i zabijaa mczyzn. Zachodzi w gow, jak to moliwe. Policjanci nie tworzyli raczej jakiej oczywistej grupy zwolennikw kobiety typu Yvonne Ander. Mona by spyta, czy policja kiedykolwiek bya szczeglnie przyjanie nastawiona do kobiet. Wyjwszy te o wyjtkowej odpornoci, jak Ann-Britt Hoglund czy Lisa Holgersson. Nabazgra swj podpis i odoy papiery. Byo za kwadrans dziewita. 479 Dom, ktry mia obejrze, znajdowa si na pnocnych obrzeach miasta. Dwupitrowy, murowany, sta porodku rozlegego ogrodu. Mia duo zakamarkw przybudwek. Z pitra by widok na morze. Wszed do rodka; dzie wczeniej dosta klucze od porednika. Poprzedni waciciel zabra meble. Kry po pokojach, otworzy drzwi na werand i prbowa sobie wyobrazi, e tutaj mieszka. Ku jego zdumieniu przyszo mu to atwiej, ni myla. Najwyraniej nie by nadmiernie przywizany do Mariagatan. Zastanawia si, czy Bajba dobrze by si tu czua. Mwia, e chciaaby si wyprowadzi z Rygi na wie, ale niezbyt daleko od miasta.

Nie potrzebowa duo czasu na podjcie decyzji. Kupi dom, jeli Bajba si zgodzi. Cena wydawaa si w miar przystpna. Jeli wemie poyczk, powinien sobie poradzi. Par minut po dziesitej uda si do porednika i zobowiza si do udzielenia ostatecznej odpowiedzi w cigu tygodnia. Nastpnie pojecha obejrze psa. Hodowla znajdowaa si tu za Sjbo, przy drodze na Hr. Wjecha na podwrze. Zewszd dobiegao go szczekanie. Wacicielka bya moda i ku jego zaskoczeniu mwia z wyranym gteborskim akcentem. - Chciabym popatrze na czarne labradory - powiedzia. Zaprowadzia go tam. Szczeniaki byy z matk. - Czy ma pan dzieci? - spytaa. - Dorose - odpar. - Czy to konieczne, eby kupi szczeniaka? - Ale skd. Po prostu nie ma lepszych psw dla dzieci. Wallander powiedzia, co i jak. Moe kupi dom pod Ystadem. Jeli si na to zdecyduje, chciaby mie rwnie psa. Jedno zaley od drugiego. - Prosz si nie spieszy. Zatrzymam dla pana jednego szczeniaka. Ale niezbyt dugo. Mam duo chtnych na labradory. Zawsze przychodzi taki dzie, kiedy musz je sprzeda. 480 Wallander obieca jej to samo co porednikowi. Odpowie w cigu tygodnia. Osupia, syszc cen. Czy to moliwe, eby pies kosztowa a tyle? Ale nie zareagowa. Wiedzia, e jeli dojdzie do skutku kupno domu, na pewno bdzie mia psa. Wyszed stamtd o dwunastej. Kiedy znalaz si na gwnej drodze, nie mia pojcia, co dalej. Dokd jecha? Nie spotka si z Yvonne Ander. Na razie nie mieli sobie nic wicej do powiedzenia. Jeszcze si zobacz, ale nie teraz. Prowizoryczny koniec nadal obowizywa. Moe Per Akeson poprosi go o dodatkowe szczegy? Nie, raczej nie. Akt oskarenia zawiera a nadto dowodw. Prawda bya taka, e nie mia dokd jecha. 5 grudnia praktycznie nikt go nie potrzebowa. Nie bardzo wiedzc czemu, uda si do Yollsj i zaparkowa przed Zagrod Hansa. Dom nalea do Yvonne Ander i przypuszczalnie nic si nie zmieni przez te wszystkie lata, kiedy bdzie przebywa w wizieniu. Nie miaa bliskich krewnych, nie liczc martwej siostry i zmarej matki. A czy miaa przyjaci? Katarina Taxell bya od niej zalena, Yvonne Ander wspieraa j, tak jak wspieraa inne kobiety. Ciarki przeszy mu po plecach. Yvonne Ander nie miaa ani jednej bliskiej osoby. Wyonia si z prni i zabijaa ludzi. Wallander wysiad z samochodu. Opuszczony dom. Zauway, e jedno okno jest uchylone. A nie powinno. Kto mgby si bez trudu wama. Wdziczny obiekt dla owcw trofew. Wallander ustawi pod oknem awk i wszed do rodka. Nic nie wskazywao na obecno nieproszonych goci. Z niedbalstwa zapomnieli zamkn okno. Spojrza na piec. Tutaj przebiegaa niewidzialna granica, poza ktr nigdy nie bdzie w stanie zrozumie Yvonne Ander. ledztwo zakoczone. Postawili krzyyk na makabrycznej licie, odczytali jzyk mordercy i ujli go. Dlatego czu si zbdny. Nie by ju potrzebny. Po powrocie ze Sztokholmu znowu zajmie si spraw przemytu 481 samochodw do byych pastw bloku wschodniego. Pewnie dopiero wtedy odzyska poczucie rzeczywistoci. W ciszy zadzwoni telefon. Po drugim sygnale uwiadomi sobie, e dzwoni w kieszeni jego kurtki. Odebra. - Nie przeszkadzam? - spyta Per Akeson. - Gdzie jeste? - W samochodzie - skama.

- Podejrzewam, e o tym nie wiesz. Nie bdzie procesu. Wallander nie zrozumia. W ogle o tym nie pomyla, a przecie powinien. Powinien by na to przygotowany. - Yvonne Ander tej nocy popenia samobjstwo - wyjani Per Akeson. - Wczenie rano znaleziono j martw. Wallander wstrzyma oddech. - Nie wiedzie jak, miaa dostp do tabletek - kontynuowa Per Akeson. - Niektrzy zaczn si, oczywicie, zastanawia, czy przypadkiem nie dostaa ich od ciebie. Wallander nie odebra tego jak zakamuflowanego pytania, ale mimo wszystko odpowiedzia: - Ja jej nie pomogem. - Odesza w cakowitym spokoju. Tak postanowia i dopia swego. Zasna. Naturalnie, mona j zrozumie. - Mona? - Zostawia list. Adresowany do ciebie. Mam go przed sob. Wallander w milczeniu pokiwa gow. - Ju jad - powiedzia. - Bd za p godziny. Sta przez chwil z komrk w doni. Co czu? Pustk, cie niesprawiedliwoci. Co jeszcze? Nie by pewien. Sprawdzi, czy dobrze zamkn okno, potem wyszed z domu, zamykajc drzwi na patentowy zamek. By pogodny grudniowy dzie. W pobliu czaia si zima. Przyjecha do Ystadu po list. Pera Akesona nie byo, ale sekretarka wiedziaa, o co chodzi. Wallander wszed do jego pokoju. List lea na biurku. Zabra go, pojecha do portu i usiad na awce pod czerwonym budynkiem morskiej suby ratowniczej. 482 List by bardzo krtki. Gdzie w Algierii yje mczyzna, ktry zabi moj matk. Kto go szuka?" Tylko tyle. Miaa adny charakter pisma. Kto go szuka?" Podpisaa si penym imieniem i nazwiskiem. W prawym grnym rogu widniaa data i godzina. 5 grudnia 1994, 02.44". Przedostatnia pozycja w jej harmonogramie, pomyla. Ostatni wpisze lekarz, podajc przypuszczaln godzin zgonu. I to wszystko. Koniec harmonogramu. Koniec ycia. Poegnanie ujte w form pytania lub oskarenia. Albo pytania i oskarenia. Kto go szuka?" Nie siedzia dugo na awce, poniewa byo zimno. Powoli podar list na kawaki i wrzuci do wody. Przypomnia sobie, e kilka lat temu w tym samym miejscu podar nieudany list do Bajby. Te wrzuci go do wody. Ale rnica bya dua. Bajb znw zobaczy. Niebawem. Patrzy na znikajce w wodzie strzpki papieru. Potem pojecha do szpitala odwiedzi AnnBritt Hglund. Moe nareszcie co si skoczyo. Jesie w Skanii zbliaa si ku zimie. Posowie Duo osb ma swj wkad, wielu nale si podzikowania. Bo Johanssonowi z Alafors, ktry zna wiat ptakw i podzieli si ze mn swoj wiedz. Danowi Israelowi, ktry czyta pierwszy, wyapuje braki, podsuwa rozwizania i nie szczdzi sw krytyki. Evie Stenberg za zdecydowany nadzr nad pracami korektorskimi. Malin Svard, ktra czuwaa nad zgodnoci harmonogramw, rzeczywistych i symbolicznych. Mai Hagerman za to, e opowiedziaa o zmianach zachowa ssiadek od lat pidziesitych po czasy obecne.

Innym take nale si podzikowania. wiat powieci cechuje wolno. Opisane wydarzenia mogy rzeczywicie mie miejsce, ale mogy rwnie wyglda cakiem inaczej. Dziki wspomnianej wolnoci mona przenie jezioro, zmieni skrzyowanie drg i przebudowa oddzia pooniczy. Albo doda koci, ktrego by moe nie ma. Albo cmentarz. Co te zrobiem. Henning Mankell Maputo, kwiecie 1996 Spis treci Algieria - Szwecja maj-sierpie 1993 Prolog 7 Skania 21 wrzenia - 11 padziernika 1994 15 Skania 12-17 padziernika 1994 143 Skania 17 padziernika - 3 listopada 1994 298 Skania 4-5 grudnia 1994 Epilog 468 Ksiki oraz bezpatny katalog -' Wydawnictwa W.A.B. mona zamwi pod adresem: ul. owicka 31, 02-502 Warszawa fax. (22) 646 05 10, 646 05 11, 646 01 74, 646 01 75 wab@wab.com.pl www.wab.com.pl Redakcja: Anna Brzeziska Korekta: Magdalena Stajewska, Jadwiga Przeczek, Jadwiga Piller, Elbieta Jaroszuk Redakcja techniczna: Urszula Zitek Projekt graficzny serii: Marek Goebel Na I stronie okadki wykorzystano fragment obrazu Louisa Janmota Cauchemar z cyklu Le Poeme de l'ame (Musee des Beaux-Arts de Lyon / Studio Basset) Fotografia autora: Lina Ikse Bergman Wydawnictwo W.A.B. 02-502 Warszawa, owicka 31 tel./fax (22) 646 01 74, 646 01 75, 646 05 10, 646 05 11 e-mail: wab@wab.com.pl www.wab.com.pl Skad i amanie: Komputerowe Usugi Poligraficzne Piaseczno, kiewskiego 7 Druk i oprawa: WZDZ - Drukarnia LEGA, Opole ISBN 8339291-53-3 BOB(BZ3Tlp[A~M. 'UIZA~3A"jA"ji5[ 'auzoafods npatdBU M Z3 A{BO IUA] AZld B T BUBMOUIIBlAM 3S9IMOJ 1|3B{AZ M M8J>[ IZOIJAJ

'ipi5[isjozs

Vous aimerez peut-être aussi